Utwór poprzedza także dedykacja: „Bonawenturze i Joannie Zaleskim na pamiątkę lata tysiąc osiemset dwudziestego siódmego poświęca autor”.
Przedmowa
Z przedmowy dowiadujemy się, że naród litewski, składający się z plemion Litwinów, Prusów i Lettów nie był liczny i zajmował kraj nierozległy. Około XIII wieku kraj ten, wcześniej szerzej w Europie nieznany, zaczął być nękany ciągłymi najazdami. Kiedy Prusowie ulegli zakonowi krzyżackiemu, Litwa zaczęła atakować państwa graniczące z nią od północy. Najświetniejsze czasy Litwy przypadają na okres panowania książąt Olgierda i Witolda, których władza rozciągała się od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego. Litwa, która szybko się rozszerzyła, nie miała wewnętrznej siły, która spajałaby rozmaite plemiona.
Narodowość litewska straciła swoją barwę. Litwini ujarzmili wiele plemion ruskich i weszli w stosunki polityczne z Polską. Jednak podbite plemiona były już chrześcijańskie, co sprawiło, że to one narzuciły swą religię i narodowość Litwie. Jagiellonowi i ich możniejsi wasale stali się Polakami, a książęta litewscy na Rusi przyjęli religię, język i narodowość ruską. Ta Litwa to jednak już przeszłość. Jednak poeta może i powinien, jak mówił Fryderyk Schiller, ożywić przeszłość w pieśni.
Wstęp
Minęło sto lat od rozpoczęcia najazdów zakonu krzyżackiego na pogańskie ludy północnej Europy. Prusy zostały podbite. Granice naturalną między Litwą a terenami zajętymi przez zakon stanowi Niemen. Z obu stron rzeki straże pilnują, by nikt nie przepłynął na drugi brzeg. Litwini, odziani w skóry walczą przy pomocy łuków, Krzyżacy, jeżdżący konno używają broni palnej. Kiedyś zaprzyjaźnione narody – pruski i litewski zostały rozdzielone przez wojny i tylko czasem miłość kochanków zdoła je połączyć. Wkrótce nastaną walki i kochankowie zostaną rozdzieleni, ale połączy ich na nowo pieśń wajdeloty.
I Obiór
W Maryjenburgu (dziś Malbork) biją dzwony, grzmią działa i bębny. To uroczysty dzień, zewsząd do stolicy zjeżdżają komturowie obradować nad wyborem nowego mistrza zakonu krzyżackiego. Największą szansę ma Konrad Wallenrod, gdyż zasługi jego są największe. W Prusach nie jest znany, gdyż jest cudzoziemcem, jednak sławił się swymi czynami za granicą. Wyróżniał się też skromnością, gardził sławą i wysokimi urzędami, swój wiek młody poświęcił dla klasztornej służby. Czasem brał udział w zabawach dworskich, ale gdy tylko słyszał słowa: ojczyzna, powinność, kochanka, pogrążał się znów w zadumę i stawał posępny. Miał tylko jednego przyjaciela, siwego mnicha Halbana.
W ten sposób zakonnicy prawią nad cnotami Konrada, wszyscy jednak wiedzieli, że ma też jedną wadę – gdy dręczą go zgryzoty, zapomnienia szuka w alkoholu. Wówczas zmienia się nie do poznania – w oczy wstępuje ogień, rumieniec okrasza twarz i śpiewa smutne pieśni w obcym języku. Gdy ktoś nakrył go na tym, wpadał w furię i rzucał bezbożnymi wyrazami, krzyczał na wojsko, groził. Tylko Halban surowym wzrokiem potrafi przyprowadzić go do porządku.
II
Biją dzwony. Z sali obrad do kaplicy idą kapłanie, bracia i rycerze, a tam śpiewają hymn do Ducha Świętego. W hymnie bracia proszą Ducha Świętego o pomoc w podjęciu dobrej decyzji co do wyboru nowego mistrza.
Po modłach wszyscy wyszli orzeźwić się nocnym chłodem. Arcykomtur wezwał do siebie Halbana i bardziej zasłużonych braci, by zasięgnąć ich rady. Przez kilka godzin błądzą po okolicy i dyskutują. Gdy wracają, już nad ranem, słyszą dochodzący z wieży głos pustelnicy. Dawno już, przed dziesięciu lata, jakaś nieznana pobożna niewiasta, przybywszy do miasta, poprosiła, by ją zamurować w wieży, gdyż tu chciała dokończyć żywot. Przez małe okienko ludzie podają jej jedzenie. Nikt od dawna jej nie widział, wiedziano jednak, że żyje, gdyż czasem zbłąkany przechodzień mógł nocą usłyszeć jej śpiew.
Gdy komtur przechodził obok wieży, usłyszał dobiegające stamtąd słowa: „Tyś Konrad, przebóg! Spełnione wyroki, Ty masz być mistrzem, abyś ich zabijał!...”. Halban sugeruje braciom, że te słowa to wróżba i usłyszeli je dzięki wyrokom niebios. Pustelnica mówiła o Konradzie, więc to Konrad ma być nowym mistrzem zakonu. Wszyscy zgodzili się z tymi słowami. Halban, spoglądając w stronę wieży zaczyna śpiewać piosenkę o tym, jak młoda dziewczyna czerpie wodę z Wilii (rzeka). Wielu młodzieńców interesowało się dziewczyną, ale ona pokochała przybysza z obcych stron. Z mężczyzną odeszła z ziemi rodzinnej, tak jak Wilia, która poszukuje Niemna, a potem razem zginęli, podobnie jak w morzu giną rzeki. Ale: „Wilija znikła w ukochanym Niemnie, Dziewica płacze w pustelniczej wieży”.
III
Konrad, wybrany wielkim mistrzem krzyżackim, ucałował księgi i przyjął insygnia władzy: miecz i wielki krzyż. Z jednej strony rozpiera go duma, z drugiej targa nim niepokój. Zapał mistrza napełnia wszystkich otuchą, już widzą oczyma wyobraźni bitwy, zdobycze i przelew pogańskiej krwi. Jednak nadzieje te były próżne.
Upłynął cały rok, a Wallenrod ani sam nie walczy, ani innych nie posyła do boju. Wywraca stary porządek, każe się modlić, pościć i odprawiać pokutę. Każdy gniew ściga najsroższymi karami. Tymczasem Litwini, którzy niegdyś omijali bramy zakonne z daleka, teraz co noc podpalają okoliczne wsie. Czas na prowadzenie wojny jest doskonały – Litwa rozdarta jest wewnętrzną niezgodą. Bracia coraz częściej szemrają między sobą. A mistrz całe noce błądzi po jeziorach, przechadza się w okolicy pustelniczej wieży, rozmawia z dziewczyną.
Pieśń z wieży
Pustelnica śpiewa o swojej przeszłości na Litwie, w bogatym zamku. Miała dwie siostry, ale ona była najpiękniejsza i miała największe powodzenie. Na dworze pojawił się któregoś dnia młodzieniec, który opowiedział jej o obyczajach rycerskich, a także o nieznanym dotychczas w jej kraju Bogu. O pięknych kościołach, w których modlą się ludzie i o życiu wiecznym. Od tej pory dziewczyna marzyła już tylko o młodzieńcu i niebie. Dziewczyna niczego jednak nie żałuje, pozostaje jej nadzieja.
Gdy Konrad słyszy słowa pieśni, wie doskonale o czy mowa, pamięta wszystko. Dziwi go tylko słowo „nadzieja,” bowiem on już od dawna nie pamięta, co ono znaczy. Jest przekonany, że czeka go już tylko potępienie wieczne, mówi, że dziewczyna także powinna go potępić. Dziewczyna, słysząc jego głos, prosi o przebaczenie za tę smutną pieśń. Mówi, że nigdy nie zmieniłaby swojego życia na życie, jakie pędzą przeciętni ludzie. Już przed poznaniem Konrada marzyła o czymś niezwykłym. Spełniła to pragnienie dzięki miłości do Boga i Konrada. On zaś mówi, że już niebawem wypełni się jego zemsta. Pyta, czemu dziewczyna przyszła do wierzy, zamiast iść do klasztoru i służyć Bogu? Dziewczyna mówi, żeby nie przychodził tu więcej, jeśli ma narzekać. Nie mogłaby oddać serca Bogu, ponieważ należy ono do Konrada.
Pamiętała, że kochanek ma dokonać zemsty w Mariengrodzie, przyszła więc tu do wieży z nadzieją, że może kiedyś może go usłyszy albo zobaczy. Konrad mówi, ze jest już bliski zemsty, a wojna z krzyżakami jest nieunikniona. Dzień wcześniej doszła do niego wiadomość, że rycerze zbierają się, prawdopodobnie na wezwanie papieża, by ruszyć na Litwę, pod pretekstem szerzenia wiary chrześcijańskiej. Konrad zaś ciągle odwleka moment wojny. Następnie zwraca się do młodości, która potrafi ponosić wielkie ofiary i zdolna jest do wielkich czynów (fragment ten przypomina „Odę do młodości”). Godziny, które pozostały do świtu spędzają milcząc.
IV Uczta
W dzień patrona zakonów rycerskich, na zaproszenie Konrada, przybywają do stolicy licznie Krzyżacy. Wallenrod wydał dla nich wielką ucztę. Przy stole siedzi ich około setki, za każdym stoi giermek, który mu usługuje. Honorowe miejsce przy stole zajął Konrad Wallenrod, po jego lewej stronie zasiadł Witold ze swoimi hetmanami, który związany jest z zakonem sojuszem przeciwko Litwie. Podczas uczty śpiewacy śpiewają pieśni – najpierw śpiewak z Włoch opiewa czyny Konrada, później przybysz z Francji śpiewa pieśni miłosne.
Konrada nudzą ich śpiewy, gdy kończą, żąda pieśni dzikiej i gniewnej. Zgłasza się sędziwy starzec z broda i lutnią. Mówi, że kiedyś śpiewał dla Prusaków i Litwinów, ale teraz wielu z nich zginęło w obronie ojczyzny, niektórzy zaś ukrywają się wśród Krzyżaków (aluzja do Witolda). Mówi, że zdrajcy ojczyzny na pewno po śmierci trafia do piekła (na te słowa Witold rusza w stronę wajdeloty, później wybucha płaczem i wraca na swoje miejsce). Wajdelota wspomina, że został porwany w niewolę niemiecką i zestarzał się z dala od ojczyzny. Mówi, że jest ostatnim Wajdelotą na Litwie. Na te słowa rycerze zaczynają podnosić gniewne głosy, ale Konrad chce wysłuchać pieśni Wajdeloty, tłumaczy im, że będzie to coś w rodzaju hołdu z poddańczego kraju.
Pieśń
Starzec swoją pieśń zaczyna od opowieści o morowej dziewicy, która jest zwiastunem epidemii dżumy. Dziewczyna zjawia się w białym stroju, z ognistym wiankiem na głowie i z krwawą chustą w dłoni. Gdy skinie chustką, umierają ludzie. Jednak nie ona była największym zagrożeniem dla ludności Litwy, a Krzyżacy. Później starzec zwraca się do pieśni narodowej, która łączy stare z dawnym i jest skarbnicą uczuć ludowych. Jej dziedzictwa nie można zniszczyć, gdyż nie jest materialne. Tutaj starzec zmienia rytm utworu i hymn zmienia się w opowieść.
Powieść Wajdeloty
Starzec opowiada historię Litwy. Z nocnej wyprawy Litwini wracali z łupem i jeńcami. Zwyczajem było palić na stosie w Kownie niemieckich rycerzy wziętych w niewolę. Jednak w tym dniu jeńcami byli ludzie, którzy w czasie walki przeszli na stronę litewską. Jednym z nich był młodzieniec, drugim starszy człowiek. Książę Kiejstut pozwolił im opowiedzieć swoja historię.
Młodzieniec urodził się na Litwie, w dużym mieście położonym nad jeziorem. Którejś nocy zbudziły go krzyki i dym. Jego rodzina została najprawdopodobniej zamordowana, a jego porwali Krzyżacy. Odtąd nosił imię niemieckie – Walter Alfa, jednak jego dusza pozostała litewska. Mimo, ze mistrz zakonny traktował go jak syna i trzymał do chrztu, chłopak wciąż tęsknił za ojczyzna i coraz bardziej nienawidził Krzyżaków. Pamięć o swej narodowości zawdzięczał staremu Wajdelocie, który przed wielu laty został pojmany przez krzyżaków i teraz służył im za tłumacza.
Starzec opowiadał mu o ojczyźnie, śpiewał pieśni ludowe, zabierał go nad Niemen, by pokazać mu litewskie góry rysujące się na drugim brzegu. Gdy Walter był starszy, Wajdelota często zabierał go łodzią na drugą stronę Niemna. Widział tam, że jak wiele litewskich dzieci, zostało porwanych przez Krzyżaków. Chłopak chciał jak najszybciej się mścić, ale za radą Wajdeloty czekał cierpliwie i dopiero w pierwszej bitwie przeszedł na stronę Litwinów, biorąc starca ze sobą. Kiejstut przyjął młodzieńca na dwór. W długie wieczory młodzieniec snuł opowieści o dalekich miastach, nieznanych na Litwie obyczajach, a także o Bogu, o którym też nigdy nie słyszeli.
W młodzieńcu zakochała się jedna z córek Kiejstuta – Aldona, Walter zasadził dla niej ogród, w którym często się spotykali. Kiejstut nie miał nic przeciwko tym spotkaniom, lubił Waltera i cenił jego zdolności. Chciał wydać Aldonę za chłopaka. Wajdelota w tym momencie wtrąca, że gdyby była to opowieść miłosna, zapewne w tym momencie by się skończyła. Opowieścią jednak miłosną nie jest. Mimo, że Walter kochał swą żonę, kochał też ojczyznę i nie mógł patrzeć na jej zgubę.
Chłopak walczył u boku Kiejstuta z Krzyżakami, jednak szybko zaczął zdawać sobie sprawę, że zakon jest zbyt silny, aby Litwa mogła go pokonać. Pragnienie zemsty na najeźdźcy stało się u niego tak mocne, że przestał sypiać, nawet jego uczucia do Aldony osłabły. Na polach Rudawy rozegrała się bitwa, w której zginęło kilkadziesiąt tysięcy rycerzy i obie strony poniosły spore straty. Krzyżacy jednak mogli liczyć na nowe siły, Litwini nie.
Widząc, że sytuacja staje się tragiczna, Walter po naradzie z Kiejstutem postanowił dokonać zemsty na Krzyżakach. Nie powiedział o niczym Aldonie, postanowił jednak, że ich ostatni wieczór będzie szczęśliwy, jak dawniej. Aldona cieszyła się z przemiany męża. Jednak po jej pójściu spać Walter pił dużo, rozmawiał z Wajdelotą, a w końcu potajemnie wyjechał. Zauważyła to jego żona i wybiegła zatrzymać Waltera. Wówczas powiedział, że musi poświęcić ich miłość dla dobra ojczyzny, radził, by znalazła sobie innego mężczyznę, wciąż była młoda i piękna. Aldona jednak odrzekła, że raczej pójdzie do klasztoru, niż wyrzeknie się ich miłości, Walter więc osobiście odprowadził ją pod klasztorne mury po drugiej stronie Niemna. Tutaj kończy się opowieść słowami Wajdeloty, że do tej pory nikt nie wie, co stało się z Walterem.
Mistrz po skończonej pieśni był wzburzony. Zaczął pić dużo wina, mówił, że sam dośpiewa koniec pieśni. Wreszcie, poznając śpiewaka, podejmuje decyzje, na którą wszyscy od dawna czekali – ogłasza wojnę. Później śpiewa balladę, której, jak owi, nauczyli go kiedyś Maurowie. Akompaniuje mu Wajdelota.
Ballada Alpuhara
Pieśń opowiada o ostatnim okresie walk między Maurami i Hiszpanami. Maurowie są już prawie pokonani, tylko Grenada stawia jeszcze opór, jednak panuje w niej zaraza. Na terenie Alpuhary (hiszpańskie pasmo górskie) bronił się jeszcze muzułmański król Almanzor. Gdy zobaczył, że jego oddział przegrywa, umknął Hiszpanom. Wygrani zaś wydali wielką ucztę na część zwycięstwa. W czasie uczty przyszedł przybysz, który twierdził, że przynosi ważne wieści. Gdy go wpuścili, przyznał się, że jest królem Almanzorem i że dobrowolnie poddaje się, i chce przejść na ich wiarę. Hiszpanie ucieszyli się i zaczęli ściskać przybysza, a on wszystkich ucałował. Nagle Almanzor zbladł, a źrenice nabiegły mu krwią. Zaczął się śmiać i powiedział, że przyniósł zarazę, po czym skonał. Wkrótce poległo całe wojsko hiszpańskie.
Wallenrod mówi do rycerzy, że tak się przed laty mścili Maurowie i być może również niebawem zemści się Litwin, o którym opowiadał Wajdelota. Powiedział, że „przyjdzie mieszać zarazę do wina”. Później zaczął się jeszcze odgrażać przybyłym, przewrócił stół z winem, w końcu pijany zasnął. Rycerze znali nałóg mistrza, zawsze jednak upijał się w samotności, a nie przy zaproszonych gościach. Nie mogli zrozumieć jego zachowania. Zniknął też Wajdelota. Niektórzy myśleli, że był to przebrany Halban.
V Wojna
Wojny nie da się już zahamować, cały lud się jej domaga. Zwłaszcza, że Witold znowu dopuścił się zdrady i wszyscy chcą na nim zemsty. Wydane zostaje rozporządzenie wzywające rycerzy chrześcijańskich do stawienia się do walki z poganami. Ruszyli więc na Litwę. Słychać było pogłoski, że zajęli Kowno i Wilno, ale gdy przyszła jesień i zima, wieści się urwały. Wreszcie rycerze wracają do stolicy pokonani.
Wszyscy oskarżają Konrada, że źle prowadził wojnę. Był opieszały, nie potrafił odkryć podstępów Witolda, pierwszy uciekł z pola bitwy. Sam Konrad zaś klęskę tłumaczył boskimi wyrokami. Nocą w lochach zbiera się tajny trybunał, gdyż ma podejrzenia, że Wallenrod nie jest tym, za kogo się podaje. Przed laty pojawił się w orszaku rycerza o imieniu Konrad Wallenrod. Ten przepadł gdzieś, a giermek, który był podejrzany o jego zabójstwo przeprawił się do Hiszpanii, gdzie wsławił się w wojnach. Przedstawiał się zawsze imieniem Wallenroda. Później przyjął śluby zakonne, wreszcie został mistrzem krzyżackim.
Podobno niektórzy mieli także dowody na jego potajemne spotkania z Witoldem. Słyszano też jego nocne rozmowy z pustelnicą w obcym języku. Konrad Wallenrod zostaje oskarżony o fałsz, zabójstwo, herezję i zdradę i uznany winnym. Wydany zostaje na niego wyrok śmierci.
VI Pożegnanie
O poranku Konrad pojawia się pod wieżą Aldony. Opowiada jej, że zemsta się dopełniła. Teraz nie chciał już walczyć. Opowiadał dziewczynie, że widział miejsce, gdzie dawniej mieszkali, że wciąż jest tak piękne, wszystko zakwitło. Proponuje jej, by uciekli razem i prowadzili życie takie, jak dawniej. Aldona jednak nie zgadza się, złożyła przysięgę i musi jej dopełnić, nigdy już nie wyjdzie z wieży. Boi się też, że w wieży tak bardzo się zmieniła, że ukochany może się jej tylko przestraszyć. Ona sama też woli go pamiętać jako młodego mężczyznę, którego znała.
Radzi Konradowi, żeby został tu, gdzie jest, zasadził dla niej ogród taki, jak niegdyś w Kownie i przychodził do niej częściej. Wallenrod wie, że to niemożliwe, odchodzi załamany, że Aldona nie zgodziła się z nim wyjechać. Błądzi do rana, gdy nagle słyszy słowo: „Biada!” i wie już, co to dla niego oznacza. Wraca pod wieżę, gdzie pierwszy raz jest w ciągu dnia. Prosi Aldonę, by rzuciła mu coś, co należy do niej, choćby nitkę z ubrania. Mówi, że będzie teraz mieszkał w przedmiejskiej strzelnicy, która jest widoczna z okna wieży. Codziennie będzie wywieszał z okna czarną chustę, a wieczór zapalał lampkę. Jeśli dziewczyna któregoś dnia nie ujrzy tych znaków, będzie wiedziała, że Konrad nie żyje.
Cały dzień Konrad spędza w strzelnicy z Halbanem. Nagle słyszą krzyk: „Biada!”. Konrad wypija wówczas truciznę i resztkę zostawia dla Halbana. Ten jednak nie chce umrzeć, mówi, że będzie jeździł po Litwie i głosił sławę dzielnego Alfa, by wszyscy wiedzieli o jego poświęceniu dla kraju.
Nadchodzą członkowie trybunału, nazywają Alfa zdrajcą i mówią, ze jeszcze tego dnia umrze. Proponują, aby się wyspowiadał. Alfa wówczas zrzuca płaszcz krzyżacki, depcze go, i mówi, że to jego grzechy. Jest dumny ze swego czynu, porównuje się do biblijnego Samsona. Umierając, strąca jeszcze lampę z okna. Wówczas rozlega się przerażający krzyk z wieży, który oznacza, że Aldona także umarła.