Zapada zmrok, na dalekim horyzoncie nie widać żadnego, najmniejszego śladu ludzkiej działalności „drogi ni kurhanu”. Samotnik spogląda tęsknie w rozgwieżdżone niebo, szukając gwiazd, które wskażą mu kierunek. Wypatruje tych najbardziej błyszczących. Zdaje mu się, że dostrzega jutrzenkę. Widzi lśniące wody Dniestru i wschodzący nad rzeką księżyc („lampa Akermanu”).
Wędrowca otacza cisza tak przejmująca, że słychać w niej lot klucza żurawi. Podmiot liryczny jest pewien, że usłyszałby nawet ruch skrzydeł motyla i węża sunącego w trawach. Mężczyzna natęża słuch, mając nadzieję, że usłyszy upragnione wołanie z opuszczonej ojczyzny – Litwy. Niestety, nikt nie woła. Podróż musi nadal trwać.