„Beniowski” jest wielką rozprawą ze światopoglądem romantycznym. Można nawet uznać, że jest to rewolucja, zwłaszcza w sensie wykreowania głównego bohatera – najważniejszą cechą ubogiego szlachcica jest pospolitość. Żadnego Wertera, krzyczy w ten sposób Słowacki. Ale w poemacie dygresyjnym fabuła jest przyćmiona przez warstwę dygresyjną, więc także przez postać narratora. A ten wypowiada się już całkiem oryginalnie.
Nie godzi się na rolę poety niedocenianego (to jest wątek osobisty, mamy zatem porte-parole autora). Nie godzi się na Mickiewicza, któremu zarzuca usypianie narodu i bierność (często też i prześmiewczo nawiązuje do „Pana Tadeusza”). Nie godzi się wreszcie na emigrację, która ośmiesza utwory Słowackiego i odbiera mu prawo bycia wieszczem. Poeta ma działać i pobudzać do myślenia, wskazywać przy okazji drogę swojemu ludowi.
Nie godzi się na rolę poety niedocenianego (to jest wątek osobisty, mamy zatem porte-parole autora). Nie godzi się na Mickiewicza, któremu zarzuca usypianie narodu i bierność (często też i prześmiewczo nawiązuje do „Pana Tadeusza”). Nie godzi się wreszcie na emigrację, która ośmiesza utwory Słowackiego i odbiera mu prawo bycia wieszczem. Poeta ma działać i pobudzać do myślenia, wskazywać przy okazji drogę swojemu ludowi.