Głównym wątkiem wiersza stał się pogrzeb jednej z bardziej znanych postaci ówczesnej areny historycznej jaką był kapitan Józef Mayzner. Kapitan był uczestnikiem powstania listopadowego, później przebywał na emigracji. Zmarł on w szpitalu paryskim, w którym przebywał od dłuższego czasu gdyż nie posiadał środków do życia, dlatego też zdecydowano, iż ma on zostać pochowany w zbiorowej żebraczej mogile:
Wzięliśmy biedną trumnę ze szpitalu,
Do żebrackiego mieli rzucić dołu;
Ani łzy jednej matczynego żalu,
Ani grobowca nad garstką popiołu!
Wczora był pełny młodości i siły -
Jutro nie będzie nawet - i mogiły.
Nie dopuścił do tego jeden ze świadków tego kim był za życia ten zacny obywatel. F.Łubieński – bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko owego człowieka, postanowił zebrać wśród emigracji pieniądze by wyprawić kapitanowi godny pogrzeb
I przeraziła nas wszystkich ta nędza,
A jeden z młodszych spytał: "Gdzież go złożą?"
Odpowiedziała mu szpitalna jędza:
"W święconej ziemi, gdzie przez miłość bożą
Kładziemy poczet nasz umarłych tłumny,
W jeden ogromny dół - na trumnach trumny".
Więc ów młodzieniec, męki czując szczere,
Wydobył złoty jeden pieniądz drobny
I rzekł: "Zaśpiewać nad nim Miserere,
Niechaj ogródek ma i krzyż osobny..."
Zamilkł: a myśmy pochylili głowy,
Łzy i grosz sypiąc na talerz cynowy.
Ta smutna uroczystość stała się wówczas symbolem manifestacji polskich emigrantów, których najwierniejszym świadkiem ich wyczynów stał się sam Bóg:
Ale Ty, Boże! który z wysokości
Strzały Twe rzucasz na kraju obrońce,
Błagamy Ciebie przez tę garstkę kości,
Zapal przynajmniej na śmierć naszą - słońce!
Niechaj dzień wyjdzie z jasnej niebios bramy,
Niechaj nas przecie widzą - gdy konamy!
Głównym wątkiem wiersza stał się pogrzeb jednej z bardziej znanych postaci ówczesnej areny historycznej jaką był kapitan Józef Mayzner. Kapitan był uczestnikiem powstania listopadowego, później przebywał na emigracji. Zmarł on w szpitalu paryskim, w którym przebywał od dłuższego czasu gdyż nie posiadał środków do życia, dlatego też zdecydowano, iż ma on zostać pochowany w zbiorowej żebraczej mogile:
Wzięliśmy biedną trumnę ze szpitalu,
Do żebrackiego mieli rzucić dołu;
Ani łzy jednej matczynego żalu,
Ani grobowca nad garstką popiołu!
Wczora był pełny młodości i siły -
Jutro nie będzie nawet - i mogiły.
Nie dopuścił do tego jeden ze świadków tego kim był za życia ten zacny obywatel. F.Łubieński – bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko owego człowieka, postanowił zebrać wśród emigracji pieniądze by wyprawić kapitanowi godny pogrzeb
I przeraziła nas wszystkich ta nędza,
A jeden z młodszych spytał: "Gdzież go złożą?"
Odpowiedziała mu szpitalna jędza:
"W święconej ziemi, gdzie przez miłość bożą
Kładziemy poczet nasz umarłych tłumny,
W jeden ogromny dół - na trumnach trumny".
Więc ów młodzieniec, męki czując szczere,
Wydobył złoty jeden pieniądz drobny
I rzekł: "Zaśpiewać nad nim Miserere,
Niechaj ogródek ma i krzyż osobny..."
Zamilkł: a myśmy pochylili głowy,
Łzy i grosz sypiąc na talerz cynowy.
Ta smutna uroczystość stała się wówczas symbolem manifestacji polskich emigrantów, których najwierniejszym świadkiem ich wyczynów stał się sam Bóg:
Ale Ty, Boże! który z wysokości
Strzały Twe rzucasz na kraju obrońce,
Błagamy Ciebie przez tę garstkę kości,
Zapal przynajmniej na śmierć naszą - słońce!
Niechaj dzień wyjdzie z jasnej niebios bramy,
Niechaj nas przecie widzą - gdy konamy!