Utwór rozpoczyna się apostrofą skierowaną do Boga: „Smutno mi, Boże!”. Niesie ona ogromny ładunek emocjonalny, o czym niewątpliwie świadczy użyte wykrzyknienie. Ten bezpośredni zwrot do Boga kończy każdą zwrotkę nadając utworowi ton wzniosły, ton skargi i żalu. W dwóch pierwszych strofach podmiot liryczny wdzięczny jest Bogu za to, co mimo wszelkich trosk i cierpień otrzymał. Dziękuje niejako za dostatek, za „tęczę blasków promienistą”, „gwiazdę ognistą”. Wyjawia, iż przed obcokrajowcami nie zdradza swojej tęsknoty za krajem, zachowuje „twarz jednakową, ciszę błękitu” i podniesioną głowę. W kolejnych strofach dowiadujemy się jednak, że podmiot liryczny bardzo cierpi, tęskni za swoją ojczyzną „płaczu bliski,/ patrząc na słońce, co mi rzuca z fali/ ostatnie błyski.../ choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze/ Smutno mi, Boże!”. Przelatujące nad lądem bociany również przypominają autorowi o rodzinnych stronach.
Podmiot liryczny zastanawia się także, gdzie spocznie jego ciało po śmierci, gdyż nie ma on już swojego miejsca na ziemi, sam przyrównuje się do wiecznego pielgrzyma. Ubolewa, że jego ciało będzie poniewierane na obczyźnie i nie kryje on zazdrości w stosunku do swoich poprzedników, których popioły spoczywają w mogiłach. Żałuje, że modlitwa niewinnego dziecka nie pomoże mu już, że nigdy nie zobaczy już kraju lat dziecinnych. Godzi się jednak ze swym losem i przyjmuje go z honorem i pokorą.
Utwór powstał podczas podróży Juliusza Słowackiego do Aleksandrii w roku 1836. Nie sposób omawiać go nie odwołując się do szczegółów biograficznych samego autora, który kryje się pod postacią podmiotu lirycznego. Juliusz Słowacki był polskim emigrantem i tułaczem, który w miarę upływu czasu coraz bardziej tęsknił za swoją ojczyzną. Utwór „Smutno mi, Boże!” stanowi osobiste wyznanie autora.
Utwór rozpoczyna się apostrofą skierowaną do Boga: „Smutno mi, Boże!”. Niesie ona ogromny ładunek emocjonalny, o czym niewątpliwie świadczy użyte wykrzyknienie. Ten bezpośredni zwrot do Boga kończy każdą zwrotkę nadając utworowi ton wzniosły, ton skargi i żalu. W dwóch pierwszych strofach podmiot liryczny wdzięczny jest Bogu za to, co mimo wszelkich trosk i cierpień otrzymał. Dziękuje niejako za dostatek, za „tęczę blasków promienistą”, „gwiazdę ognistą”. Wyjawia, iż przed obcokrajowcami nie zdradza swojej tęsknoty za krajem, zachowuje „twarz jednakową, ciszę błękitu” i podniesioną głowę. W kolejnych strofach dowiadujemy się jednak, że podmiot liryczny bardzo cierpi, tęskni za swoją ojczyzną „płaczu bliski,/ patrząc na słońce, co mi rzuca z fali/ ostatnie błyski.../ choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze/ Smutno mi, Boże!”. Przelatujące nad lądem bociany również przypominają autorowi o rodzinnych stronach.
Podmiot liryczny zastanawia się także, gdzie spocznie jego ciało po śmierci, gdyż nie ma on już swojego miejsca na ziemi, sam przyrównuje się do wiecznego pielgrzyma. Ubolewa, że jego ciało będzie poniewierane na obczyźnie i nie kryje on zazdrości w stosunku do swoich poprzedników, których popioły spoczywają w mogiłach. Żałuje, że modlitwa niewinnego dziecka nie pomoże mu już, że nigdy nie zobaczy już kraju lat dziecinnych. Godzi się jednak ze swym losem i przyjmuje go z honorem i pokorą.