Wiersz został podzielony na cztery części. Pierwsze trzy stanowią opis pewnej kobiety, jakiejś nieznajomej. Charakterystyka ta jest niezwykle wypracowana, nic nie zostało powiedziane wprost, jednak Norwidowi udało się nakreślić delikatną sylwetkę kobiecą. Pierwszy dystych to obraz oczu pięknej dziewczyny, które zostały porównane do „garści fiołków”.
W drugim czterowierszu poeta przedstawia całą jej postać. Przyrównuje ją do fortepianu, obsypanego białym kwieciem akacji. Jej zapach kojarzy mu się z wonią letniego, spokojnego poranka.
Trzecia strofa stanowi opis włosów dziewczyny. Poeta jakby nie jest zdolny do nadania im konkretnego koloru. Ucieka zatem do swej poetyki niedopowiedzeń i przedstawia ich barwę za po-mocą blasku księżyca, który „w srebrne ubiera je kłosy”.
Z relacji Norwida wyłania się zatem kobieta młoda, piękna kobieta, której uroda olśniewa. Poeta nie jest w stanie opisać jej bezpośrednio, ucieka się do niedomówień, by w ten sposób przedstawić jej wdzięk, lekkość, kobiecość.
W ostatniej strofie Norwid pisze o wartości rozmowy z dziewczyną. Twierdzi, że ich dialog przypomina mu lot jaskółki, która, choć porusza się chaotycznie, z pośpiechem, wie, do czego dąży. Wydawało by się zatem, że utwór jest relacją wielkiej, szczerej i szczęśliwej miłości.
Jednak Norwid ma tendencję do umieszczania najważniejszych treści jakby poza wierszem. Jeśli wziąć to pod uwagę, a także skupić się na ostatnich dwóch strofach: „Tak…/ …lecz nie rzeknę nic – bo mi jest smętno!”, rysuje się zupełnie inna sytuacja. Najistotniejsza kwestia - kwestia miłosnego dramatu nie została przekazana. Jest ukryta w niedopowiedzeniach i to właśnie pod nimi kryje się faktyczny sens utworu. W nich rozgrywają się nierozwinięte sceny, które decydują o konflikcie kochanków. Dla całego utworu charakterystyczna jest przecież cisza - poeta maluje obrazy, które są pełne spokoju (bezdźwięczna noc, senne popołudnie), tak, jakby tych dwoje ludzi od dawna ze sobą nie rozmawiało. W odniesieniu do ostatniej zwrotki można wiersz odczytać także jako ciszę przed burzą - przed kłótnią i ostatecznym rozstaniem zakochanych; przecież jaskółka, której lot jest chaotyczny i jakby zagubiony, zaczyna swój szaleńczy, podniebny taniec tuż przed ulewą, „prorokując grzmot”.
Wiersz został podzielony na cztery części. Pierwsze trzy stanowią opis pewnej kobiety, jakiejś nieznajomej. Charakterystyka ta jest niezwykle wypracowana, nic nie zostało powiedziane wprost, jednak Norwidowi udało się nakreślić delikatną sylwetkę kobiecą. Pierwszy dystych to obraz oczu pięknej dziewczyny, które zostały porównane do „garści fiołków”.
W drugim czterowierszu poeta przedstawia całą jej postać. Przyrównuje ją do fortepianu, obsypanego białym kwieciem akacji. Jej zapach kojarzy mu się z wonią letniego, spokojnego poranka.
Trzecia strofa stanowi opis włosów dziewczyny. Poeta jakby nie jest zdolny do nadania im konkretnego koloru. Ucieka zatem do swej poetyki niedopowiedzeń i przedstawia ich barwę za po-mocą blasku księżyca, który „w srebrne ubiera je kłosy”.
Z relacji Norwida wyłania się zatem kobieta młoda, piękna kobieta, której uroda olśniewa. Poeta nie jest w stanie opisać jej bezpośrednio, ucieka się do niedomówień, by w ten sposób przedstawić jej wdzięk, lekkość, kobiecość.
W ostatniej strofie Norwid pisze o wartości rozmowy z dziewczyną. Twierdzi, że ich dialog przypomina mu lot jaskółki, która, choć porusza się chaotycznie, z pośpiechem, wie, do czego dąży. Wydawało by się zatem, że utwór jest relacją wielkiej, szczerej i szczęśliwej miłości.
Jednak Norwid ma tendencję do umieszczania najważniejszych treści jakby poza wierszem. Jeśli wziąć to pod uwagę, a także skupić się na ostatnich dwóch strofach: „Tak…/ …lecz nie rzeknę nic – bo mi jest smętno!”, rysuje się zupełnie inna sytuacja. Najistotniejsza kwestia - kwestia miłosnego dramatu nie została przekazana. Jest ukryta w niedopowiedzeniach i to właśnie pod nimi kryje się faktyczny sens utworu. W nich rozgrywają się nierozwinięte sceny, które decydują o konflikcie kochanków. Dla całego utworu charakterystyczna jest przecież cisza - poeta maluje obrazy, które są pełne spokoju (bezdźwięczna noc, senne popołudnie), tak, jakby tych dwoje ludzi od dawna ze sobą nie rozmawiało. W odniesieniu do ostatniej zwrotki można wiersz odczytać także jako ciszę przed burzą - przed kłótnią i ostatecznym rozstaniem zakochanych; przecież jaskółka, której lot jest chaotyczny i jakby zagubiony, zaczyna swój szaleńczy, podniebny taniec tuż przed ulewą, „prorokując grzmot”.