Król był faworytem bogów, którzy często zapraszali go na Olimp. Syzyf nadużywał boskiej uprzejmości, kradł im nektar i zdradzał ich tajemnice. Kiedy miarka się przebrała, Zeus postanowił ukarać króla śmiercią. Ale sprytny Syzyf wykpił się – uwięził bożka śmierci, Tanatosa w swoim pałacu. Wtedy dla Koryntu nastał złoty okres, nikt nie umierał, nie było chorób, ziemia dawała obfite plony. Bogowie jednak przypomnieli sobie o Tanatosie i Syzyfie. Uwolnili bożka śmierci, a jego pierwszą ofiarą padł Syzyf. Zeus wymyślił dla króla karę – musi on wtaczać na górę wielki głaz. Kiedy jest już na szczycie, kamień wyślizguje się i spada w otchłań.
Praca zaczyna się od początku i nigdy nie kończy. Określenie „syzyfowa praca” oznacza niekończący się, bezsensowny trud. I to właśnie najczęstsza interpretacji powieści Żeromskiego – syzyfową pracę wykonują rosyjscy zaborcy, próbując wynarodowić polską młodzież.