"Żyd zawsze Żydem" powtarzane jak mantra przez zegarmistrza dość oczywiste stwierdzenie kryje głębszy sens i stanowi istotę problemu. Ksenofobia to przekonanie,że każdy inny jest obcy, a przez to gorszy. Odmienność etniczna Mendla w obrębie obyczajów, zwyczajów czy wyznania jest mu poczytywana za wadę. Sprawia,że mimo tylu lat przeżytych w kraju, nagle czuje,że nie zasymilował się naprawdę i przestaje czuć się jak u siebie. Przynależność do narodu okupił pracowitością i długoletnim rzetelnym wykonywaniem swoich obowiązków- ma prawo więc czuć się Polakiem. Jednak ani ten fakt, ani uzasadnienia historyczne - wspólna polsko- żydowska tradycja powstańcza, nie trafiają do przekonania tym, dla których zawsze pozostanie Żydem. Z tym argumentem trudno walczyć. W zakończeniu opowiadania widzimy obraz przegranego człowieka: stracił poczucie wspólnoty ze społecznością, której zawsze czuł się częścią, a ukochana Warszawa stała się zupełnie obcym miejscem: „Nu, u mnie umarło serce do tego miasto!”