pozostałych. Jasiek poinformował Zbyszka, iż Danusia wiernie czeka na swojego rycerza. Zbyszko wyzwał na pojedynek pana de Lorche, jednak Jaśko nie zezwolił na pojedynek, gdyż odpowiada za zdrowie gościa.
Orszak dotarł do Ciechanowa, jednak okazało się, iż para książęca wyjechała na polowanie. Zbyszko wraz z panem de Lorche w towarzystwie Mikołaja z Długolasu wyruszyli w kierunku myśliwskiego dworku księcia. Przed świtem dotarli już na miejsce i zostali serdecznie powitani przez księcia, jego żonę i Danusię. Po śniadaniu rozpoczęło się polowanie, w którym brał też udział pan de Lorche i Hugo de Danveld (starosta krzyżacki ze Szczytna).
Podczas polowania Zbyszko trzymał się cały czas w pobliżu księżnej i Danusi. Książę Janusz demonstrując po raz kolejny swoją siłę i odwagę zabił własnoręcznie olbrzymiego niedźwiedzia. Nagle wielki tur ruszył nieoczekiwanie w stronę księżnej. Wszyscy zgromadzeni rycerze skierowali się w stronę zwierzęcia, jednak najszybszy był pan de Lorche i zadał zwierzęciu cios swoją kopią. Ten jednak zdołał rogami zaatakowac konia rycerza i Lotaryńczyk upadł na ziemię. Zbyszko ranił tura oszczepem ratując w ten sposób życie Lotaryńczykowi sam padając na ziemię pod wielkim cielskiem zwierzęcia. Ostatecznie Hlawa zabił potwora i uratował życie Zbyszka. Pan de Lorche po odzyskaniu przytomności stwierdził, że nie będzie staczał pojedynków ze Zbyszkiem, ale za niego.
Zbyszko i pan de Lorche odzyskiwali zdrowie przez kilka następnych dni. Księżna zdecydowała, iż Zbyszko jest za słaby na przewiezienie go do Przasnysza, dlatego pozostaną jeszcze w myśliwskim dworku. Do księcia przybyli ze skargą na Juranda bracia Gotfryd i Rotgier wraz z gościem zakonu, panem de Fourcy. Gośc wraz z panem Bergow i panem Majnegerens wyzwali Juranda na pojedynek.