Motyw szaleństwa jest w opowieści
wykorzystany tylko raz. Gdy Izolda odtrąca Tristana po raz pierwszy,
ten, tęskniąc za nią i czując zbliżającą się śmierć, postanawia po raz
ostatni zobaczyć się ze swą ukochaną. Udaje się więc ponownie do
Kornwalii na kupieckim statku, by nikt gonie poznał, a na miejscu
przebiera się w łachmany, goli głowę i w tym stroju udaje się na zamek
Marka. Błaznuje przed królewską parą-Marka bardzo bawią „żarty”
szaleńca, Izolda rozpacza, bo tylko ona rozumie podteksty zawarte w
jego opowieściach. Co ciekawe, nie ona rozpoznaje Tristana, ale jej
dwórka – Brangien.
Zostaje więc w opowieści wykorzystany motyw szaleńca, w którego słowach jest prawda, której nikt jednak nie potrafi dostrzec ani zrozumieć. Słowa Tristana są w najlepszym wypadku wzięte za doskonały żart.
Izolda nie wierzy, że ma przed sobą ukochanego. Dopiero perswazje Brangien oraz zachowanie psa Łapaja przekonuje ją, że ma c=do czynienia z szaleńcem. Tego typu scena rozpoznania ma również długą tradycję literacką, wywodzącą się jeszcze ze starożytności.
Zostaje więc w opowieści wykorzystany motyw szaleńca, w którego słowach jest prawda, której nikt jednak nie potrafi dostrzec ani zrozumieć. Słowa Tristana są w najlepszym wypadku wzięte za doskonały żart.
Izolda nie wierzy, że ma przed sobą ukochanego. Dopiero perswazje Brangien oraz zachowanie psa Łapaja przekonuje ją, że ma c=do czynienia z szaleńcem. Tego typu scena rozpoznania ma również długą tradycję literacką, wywodzącą się jeszcze ze starożytności.