Mąż Dulskiej, urzędnik, zupełne przeciwieństwo pani domu. Od kilku lat uparcie milczący (przynamniej w domu) i stojący jakby na uboczu wydarzeń. Doprowadzony do ostateczności wypowiada jedno, jedyne zdanie: A niech was wszyscy diabli!!!”, co obrazuje jego podejście do otaczającej rzeczywistości, prawdopodobnie w jej negatywnym aspekcie.
Nie wiadomo, co było powodem tego, że dał się zdominować Dulskiej, ani dlaczego pozwala na wciąganie się w takie absurdy, jak „chodzenie na spacery” po pokoju, czy dzienny przydział cygara (które jednak ustawicznie podkrada). Być może zrobił to dla własnej wygody, jak to określił Zbyszko twierdząc, iż matka przedziera się przez życie łokciami za nich oboje, a on tylko idzie za nią, być może miała rację Hesia nazywając go „lelum polelum”, które nie potrafi sobie poradzić z codziennymi problemami i obarcza nimi innych.
