U Mary przemiana zachodzi w momencie zamieszkania w domu wuja. Jest ona stopniowa. Początkowo smutna, zabiedzona dziewczynka o żółtej twarzy, szybko przekonuje się, że jest pozostawiona samej sobie i musi sobie jakoś z tym faktem poradzić. Na nic zda się teraz kapryszenie, ponieważ nie ma w pobliżu indyjskiej służby, która była na każde jej skinienie, a jest Marta, która wyśmiewa dziewczynkę, gdy ta oczekuje, że służąca ją ubierze, zamiast zrobić to samodzielnie. Powoli dochodzi do przekonania, że w rzeczywistości, w której się znalazła, czeka wiele tajemnic do odkrycia i to napełnia ją radosnym podnieceniem małego poszukiwacza przygód. Przestaje być samolubna, zaprzyjaźnia się z większością bohaterów, a nawet z małym gilem. Zaczyna dostrzegać w sobie cechy, z których wcześniej nie korzystała, potrafi powiedzieć „dziękuję”, „proszę”, czego dotąd nie czyniła, myśląc, że wszystko się jej należy. Dzięki nowemu podejściu, udaje jej się dostrzec swoje dawne wady w zachowaniu Colina i nie waha się, by mu je wypominać na każdym kroku.
Właśnie taka postawa Mary przyczynia się do przemiany u chłopca. Będąc podobnym do niej z czasów, kiedy była w Indiach, doprowadza swój egoizm do granic możliwości. Na sprzeciw reaguje histerią, krzykami i płaczem. Wychowany w przekonaniu, że będzie garbaty i szybko umrze, pogrąża się w obsesyjnym myśleniu o tych dwóch aspektach. I dopiero interwencja Mary, która mając dość jego zawodzenia i mówienia o śmierci robi mu karczemną awanturę, twierdząc, że na jego plecach nie ma najmniejszej oznaki o powstawaniu garba i w złości zapewniając, że na pewno nie umrze, ponieważ jest zbyt niegodziwy, otwierają mu oczy na zupełnie inne spojrzenie. Zaczyna wierzyć w to, że może faktycznie jego choroba jest wytworem tylko i wyłącznie jego wyobraźnie i tak naprawdę nic mu nie grozi. Ta stopniowa zmiana sprawia, że Colin oddala od siebie czarne myśli i zachęcony przez przyjaciół, zaczyna robić plany na przyszłość (chce być wielkim odkrywcą). Kontakt z naturą pozwala mu dostrzec piękno świata, którego za wszelką cenę starał się wcześniej uniknąć.
Jeśli chodzi o przemianę lorda Cravena, następuje ona nagle i niespodziewanie, przede wszystkim dla niego samego. Po śmierci żony, pogrążony w smutku i żałobie, nie chce dopuścić do siebie żadnej pozytywnej myśli. Staje się odludkiem, nie zajmującym się niczym, poza siedzeniem w swoim gabinecie i rozmyślaniem o nieszczęściu, jakie go spotkało. Co roku odbywa podróże po Europie, które nie przynoszą mu żadnej ulgi i są tylko niepotrzebnym wybrykiem i ucieczką od miejsca, które dzielił z ukochaną żoną. Trwa to aż dziesięć lat, aż do momentu, kiedy natchniony przez tajemniczy sen o żonie i przez panią Sowerby postanawia przerwać podróż i powrócić wcześniej do domu, by zobaczyć syna. Zaczyna się wtedy zastanawiać, że może jednak powinien poświęcić mu więcej uwagi. Mimo swojego chłodnego podejścia jest to człowiek z natury dobry, jednakże ta dobroć w nim powinna zostać obudzona, co staje się na końcu utworu.