Książka opowiada o losach rudowłosej Ani, a także o życiu, jakie wiedli mieszkańcy Zielonego Wzgórza i Avonlea.
W Avonlea mieszkali różni ludzie, mieszkała także pani Małgorzata Linde. Zdarzyło się raz, że siedząc przy oknie spostrzegła Mateusza Cuthberta, który jechał do miasta. Zaciekawiona kobieta natychmiast zjawiła się na Zielonym Wzgórzu i jęła wypytywać Marylę o powody wyprawy jej brata. Pani Cuthbert oznajmiła, że w ich domu zamieszka chłopiec z sierocińca i właśnie po niego pojechał Mateusz.
Małgorzata zasmuciła się, że ustalono to bez jej udziału. Postraszyła trochę koleżankę opowieściami o nieznośnych dzieciach, a potem ruszyła w drogę powrotną.
Na Mateusza na dworcu czekała niespodzianka. Był tam ktoś inny, niż się tego spodziewał. Wypatrywał chłopca, a przed oczami pojawiła mu się chuda dziewczynka. Nie chciał jej zranić, więc postanowił wszystko wyjaśnić razem z Marylą.
Podczas wspólnego powrotu okazało się, że dziewczynka jest niezwykle wrażliwa, ciepła i towarzyska. Chętnie opowiadała Mateuszowi o swoim dotychczasowym życiu, zachwycając się jednocześnie światem, który się
przed nią otwierał. Rozgadana rudowłosa zachwyciła się domem, który ujrzeli z oddali. Gdyby nie kolor warkocza byłaby pewnie teraz zupełnie szczęśliwa. Niestety szybko orientuje się, że zaszło nieporozumienie. Łatwo było się tego domyślić z rozmowy Mateusza i Maryli. Uczucia dziewczynki, nagle przemienione w smutek i rozczarowanie, były zupełnie zrozumiałe nawet dla nieprzyzwyczajonej do dzieci Maryli. Obiecała sierotce, że nie zostawi jej samej w tej trudnej sytuacji.
Kiedy mała poszła spać rodzeństwo zastanawiało się, jak dalej postąpić. Mateusz wyraźnie polubił dziewczynkę i przestało tak bardzo zależeć mu na chłopcu, którego zresztą można było wynająć.
Poranek był piękny. Ania nie chciała przywiązać się do okolicy więc postanowiła zostać w domu. Wymyśla pierwsze imiona dla roślin, pojawia się Królowa Śniegu i Jutrzenka. Po śniadaniu trzeba jednak było zabrać się do wyjaśniania sprawy. Maryla szykowała wszystko do drogi, Mateusz czuł się niewyraźnie z powodu odjazdu dziewczynki. Oboje dostrzegli niezwykłość dziecka, które przez przypadek trafiło pod ich dach.
Wspólna podróż, tym razem Ani i Maryli, do pani Spencer, która miała coś zaradzić na zaistniałą sytuację, była okazją do rozmowy. Ania mówiła otwarcie o swoim smutnym życiu, a w Maryli obudziły się uczucia litości i niepokoju. Nie była już taka pewna, że dziewczynkę należy odesłać z powrotem.
U pani Spencer była akurat pani Blewett. Anią interesowała się ona wyłącznie we własnych interesach. Maryla wiedziała, że dziewczynce byłoby tam źle, że znów musiałaby ciężko pracować i nie zaznałaby miłości. Ku uciesze Mateusza zabrała dziewczynkę z powrotem na Zielone Wzgórze. Zapada decyzja o podjęciu się wychowania Ani.
Kiedy dziewczynka się o tym dowiaduje łzy szczęścia spływają jej po policzkach. Zdaje sobie sprawę, że to wielki dar od losu. Chciałaby znaleźć tu prawdziwą przyjaciółkę, a Maryla obiecuje, że tak się stanie...
Pierwsza zabawna sytuacja, która po cichu rozśmieszyła także Marylę, zdarzyła się przy wizycie pani Małgorzaty Linde. Kobieta bardzo ordynarnie określiła wygląd Ani, wzbudzając tym bunt i gniew dziewczynki. Mała odwdzięczyła się nie byle jak, bo nazwała panią Linde kobietą źle wychowaną i pozbawioną serca. Bez względu na okoliczności Maryla uznała, że trzeba będzie Małgorzatę przeprosić. Ania jednak się uparła i nie miała w planach wizyty u kogoś, kto ją obraził. Zgadza się to zrobić dopiero na prośbę Mateusza.
Pani Linde okazała się jednak inną osobą, niż wskazywałby na to trudny początek znajomości. Przeprosiny przyjęła, mimo że były one zaprawione ostrą ironią.
Po różnych innych perypetiach w końcu udało się Ani spotkać z upragnioną przyjaciółką. Dziewczynki przypadły sobie do gustu i postanowiły przyjaźnić się do końca życia. Spełniło się jedno z największych marzeń Ani, która powiedziała o tym swojej opiekunce. Marylę bardzo szczęście Ani rozradowało i poczuła, że coraz silniejsza więź łączy ją z „małą poganką”.
Trudnym doświadczeniem dla Ani było oczekiwanie na piknik. Najpierw wprawdzie było w niej dużo pozytywnego niepokoju, ale potem zdarzyła się historia z broszką. Kiedy już dziewczynka uzyskała pozwolenie na uczestniczenie w pikniku zaginęła ozdoba, którą Ania wcześniej się zachwycała. Maryla ze smutkiem pomyślała, że Ania maczała w tym palce, a jeszcze bardziej zasmuciła się, kiedy ta uparcie zaprzeczała. W końcu Ania wymyśla jakąś historię ze stawem, w którym broszka utonęła. Wszystko po to, żeby znalazło się jakieś wyjaśnienie, a ona mogła pójść na wycieczkę. Maryla zaczęła rozumieć uczucia Ani i jej wersję wydarzeń, kiedy znalazła biżuterię w koronkowym szalu. Domyśliła się, jak bardzo zależy podopiecznej na pikniku i jak dużo smutku musiało jej sprawić posądzenie o kłamstwo.
Zaczęły się w końcu szkolne, na poły miłosne przygody. Do szkoły miał przybyć Gilbert, bystry chłopak, z którym wedle słów Diany, miała rozpocząć Ania intelektualną rywalizację. Ich pierwsze starcie miało jednak charakter nieco inny, a włączone w nie zostały rude warkoczyki i tabliczka. Chłopak, chcąc zwrócić na siebie uwagę, nazwał Anię Marchewką, a ta ze złości rozłupała na jego głowie szkolny przedmiot. Do tego wydarzenia będzie Ania wracać przez wiele lat i przez wiele lat będzie ono stało na drodze ich porozumienia i przyjaźni.
Nie koniec na tym jednak. Pewnego razu za spóźnienie się na lekcję wymierzona została Ani ciężka kara w postaci towarzyszenia Gilbertowi w ławce. Wszystko to razem sprawiło, że dziewczynka postanowiła nie chodzić do szkoły i swoje postanowienie traktowała całkiem poważnie.
Coraz więcej było więc w życiu Ani poważnych przejść. Następnym okazało się niewinne spotkanie z przyjaciółką, podczas którego pomyliły się Ani butelki i niechcący upiła Dianę winem. Pani Barry, mimo tłumaczeń Maryli, nie potrafiła zrozumieć nieuwagi Ani i przyjaźń dziewczynek została wystawiona na poważną próbę. Otóż nie mogły się one spotykać, a wtedy jak wiadomo trudno dzielić się sekretami, smutkami i szczęściem. Jedynym sposobem na widywanie ulubionej koleżanki był powrót do szkoły. To oznaczało również ponowne spotkanie z Gilbertem, które jednak tym razem zamieniło się w wyścig do wiedzy.
Okrężną drogą, bardzo przy tym wyboistą i trudną, rozwiązała się też sprawa z przyjaźnią Diany. Podczas nieobecności Maryli przybyła na Zielone Wzgórze Diana. Okazało się, że malutka Minnie zachorowała i potrzebuje natychmiastowej pomocy. Ania spisała się na medal i to wydarzenie było kluczowe w relacjach obu dziewczynek. Pani Barry z wdzięczności cofnęła swój surowy zakaz i odtąd przyjaciółki znów mogły się spotykać.
Tymczasem stosunki z Gilbertem wciąż oparte były na dawnych urazach Ani. Podczas pewnego występu chłopak recytując wiersz wpatrywał się w swoją ukochaną, a ta bez najmniejszego zainteresowania zalotnikiem czytała właśnie jakąś książkę.
Na Zielonym Wzgórzu wciąż dzieją się różne sprawy, toczy się życie i fantazja Ani kwitnie. Całym sercem próbuje ona włączyć się w normalne życie rodzinne, toteż gdy wizytę zapowiada pastor ze swoją żoną dziewczynka bierze na siebie przygotowanie ciasta. Bardzo się stara, ale wszystko ma dość komiczny finał. Otóż okazało się, że dziewczynka przyprawiła tort kroplami walerianowymi zamiast wanilią. Nie była to akurat jej wina, ponieważ Maryla dokonała zamiany materiału i zapomniała uprzedzić o tym Anię. Dziewczynka bardzo się przejęła i zawstydziła, ale wkrótce potem została zaproszona do pastorostwa na podwieczorek.
Kila dni później Ania i jej koleżanki urządziły dość lekkomyślną zabawę. Każda miała do wykonania jakieś niebezpieczne zadanie. Ani wypadło przejść się po dachu państwa Barrych i w ten sposób złamała nogę, co nie pozwoliło rozpocząć jej nauki 1 września. Kiedy jednak pojawiała się w szkole od razu zaangażowała się w przygotowanie koncertu.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Mateusz postanowił sprawić Ani modną sukienkę i po pomoc udał się do pani Linde. Kiedy dziewczynka zobaczyła nowe ubranie nie mogła uwierzyć, że należy do niej. Maryla podeszła do pomysłu sceptycznie, ale nie zabroniła dziewczynce cieszyć się podarunkiem.
Kolejnym pomysłem Ani było założenie Klubu Powieściowego. Inspiracją dla tej inicjatywy było opowiadanie, które dziewczynka sama napisała. Szczególnie spodobało się ono Mateuszowi i Dianie.
Pewnego razu przydarzyła się rudowłosej Ani prawdziwa tragedia. Dziewczynka dała się zwieść obietnicom jakiegoś wędrowca. Jej włosy miały stać się czarne po umyciu w substancji, którą dziewczynce sprzedał tajemniczy handlarz. Niestety włosy z rudych zmieniły się w zielone odbierając Ani całą radość życia. Ponieważ farba nie dawała się zmyć, włosy trzeba było ściąć.
Jakby przygód było mało, przeżyła Ania także chwile w tonącej łodzi. Miała odegrać swoją rolę w przedstawieniu, które postanowiła urządzić z koleżankami. Kiedy odpłynęła od brzegu, w łódce pojawiła się woda. W pobliżu był na szczęście Gilbert, który uratował Anię z opresji. Niczego to jednak między nimi nie zmieniło, choć serce Ani drgnęło.
Bez komplikacji natomiast odbyła się podróż do miasta na zaproszenie ciotki Józefiny. Ania z Dianą obejrzały tam wystawę, wysłuchały koncertu i sprawiło im to bardzo dużo radości.
Potem nadszedł czas intensywnej nauki. Nauczycielka, doceniając bystrość Ani, postanowiła przyjąć ją do grupy seminarzystów. Dodatkowe zajęcia miały przygotować uczniów do egzaminu. Maryla zgodziła się na to, ponieważ wiedziała, że dziewczynka o tym marzy. Bała się jednak, że Ania odejdzie z domu i znów zapanuje w nim pustka. Wysiłki Ani rzeczywiście zostały nagrodzone. Wraz z Gilbertem uplasowali się na dwóch pierwszych miejscach. Ania jednak był pierwsza, co dało jej prawdziwą satysfakcję.
Kiedy nadszedł dzień wyjazdu, Maryla nie mogła znaleźć sobie miejsca. Starała się jednak skupić uwagę na obowiązkach domowych, żeby nie dopuszczać do głosu smutku i tęsknoty.
Początkowo seminarzyści przyjeżdżali do Avonlea często, ale potem intensywnie przygotowywali się do egzaminu i całe dnie spędzali nad książkami. Praca i trud znów przyniosły efekty, bo dziewczyna otrzymała stypendium i na uroczystej gali odczytała wypracowanie z języka angielskiego. Maryla i Mateusz byli z niej bardzo dumni.
Potem na Zielonym Wzgórzu znów przyszło Ani zmierzyć się z prawdziwym życiem. Okazało się, że Gilbert nie ma pieniędzy na dalszą naukę i musi zacząć pracować jako nauczyciel. Ania dowiedziała się też, że zdrowie Mateusza się pogarsza, a wzrok Maryli słabnie. Ukochany opiekun wkrótce umarł i dziewczyna bardzo to przeżyła. Postanowiła, że nie zostawi ślepnącej powoli Maryli samej. Nie chciała stracić jej, ani Zielonego Wzgórza. Postanowiła zostać nauczycielką w pobliskim miasteczku, a do odpowiednich egzaminów przygotowywać się będzie samodzielnie. Sprawy potoczyły się jednak pomyślniej, ponieważ dzięki Gilbertowi zwolniło się miejsce w Avonlea i Ania mogła pracować właśnie tam. Od tego momentu zaczęła się jej przyjaźń z chłopcem i życie znów nabrało pięknych barw.