afekt tylko rządzi; oraz kocha,
oraz nienawidzi; nie gdzie rozum,
ale gdzie afekt, tam wszystka.''
And. Maks. Fredro
Osoby:
* PANI DOBRÓJSKA
* ANIELA
* KLARA
* RADOST
* GUSTAW
* ALBIN
* JAN
Scena na wsi, w domu Pani Dobrójskiej.
Duży pokój — dwoje drzwi w głębi, trzecie drzwi po prawej stronie sceny do pokojów Pani Dobrójskiej, czwarte po lewej do pokoju Gustawa; okno.
Akt I.
Scena pierwsza
JAN
sam
w płaszczu zarzuconym na ramiona — chodzi, patrzy w okno, potem mówi ziewając:
Czekaj mnie, nie spij, powrócę o trzeciej
Piękna mi trzecia! Słońce jak w dzień świeci,
A mój pan drogi gnie sobie parole
Albo z butelką... albo... No! już milczeć wolę.
Scena druga
Jan, Radost.
RADOST
idąc ku drzwiom Gustawa
Spi Gucio?
JAN
Czy spi?... Jak zabity, panie.
RADOST
Lubi spać hultaj.
JAN
zastępując od drzwi
Niechże pan nie wchodzi.
RADOST
A to dlaczego?
JAN
Bo spi.
RADOST
Nic nie szkodzi.
JAN
zastępując
Będzie się gniewał.
RADOST
Nic mi się nie stanie.
JAN
Dopiero zasnął — ledwie pół godziny.
RADOST
Cóż w nocy robił?
JAN
Nie spał.
RADOST
A z przyczyny?
JAN
Z przyczyny?... Zasłabł.
RADOST
troskliwie
Zasłabł.
JAN
z westchnieniem
Niespodzianie.
RADOST
Cóż mu jest?
JAN
Co jest?... Jakiś zawrót głowy...
RADOST
Hm!...
JAN
Wstręt do wody...
RADOST
Hm!..
JAN
Pragnienie wina...
RADOST
Hm, proszę, proszę — wieczór jeszcze zdrowy!
JAN
wzruszając ramionami
Ha, słabość, panie, piorunem zaczyna.
RADOST'
do siebie
Hm, wstręt, pragnienie! Hm, hm — zawrót głowy.
JAN
Niech no się wyspi, po południu wstanie.
RADOST
Chciałem być w domu i dziś tu z powrotem,
Lecz taką rzeczą ani myśleć o tem.
JAN
Owszem, jedź pan, jedź! Ręczę, że za chwilę...
RADOST
A sen spokojny?
JAN
zastępując drogę
Lada co obudzi.
Cicho, dlaboga.
RADOST
Drzwi tylko uchylę.
JAN
Ale drzwi skrzypią,
RADOST
Własnymi oczyma...
JAN
odstępując
Ha, kiedy już tak — niech się pan nie trudzi;
Darmo tam patrzeć — mego pana nie ma.
RADOST
Nie ma?
JAN
A nie ma.
RADOST
Gdzież jest?
JAN
Stąd o milę.
RADOST
Jak? co?
JAN
Pojechał.
RADOST
Dokąd?
JAN
Do Lublina.
RADOST
Do Lu... Lu...
JAN
z ukłonem kończąc słowo
blina.
RADOST
Kiedy?
JAN
Wczoraj.
RADOST
Po co?
JAN
Nie wiem.
RADOST
Macież go! Już szaleć zaczyna,
Już, Bogu dzięki. — Jeździć, latać nocą...
I czegóż stoisz, panie Zawrót-głowy?
Hm! "Wstręt do wody", co? "Wina pragnienie"?
JAN
Stoję na warcie; muszę być gotowy
Otworzyć okno na pierwsze skinienie.
RADOST
Na co otworzyć?
JAN
Dla mojego pana;
Tędy wychodzi — tędy się i wchodzi.
RADOST
załamując ręce
Przez okna łazić śród jasnego rana!
To waryjata prawdziwie dowodzi.
ironicznie
I kiedyż wróci na swoje wesele?
JAN
Jeśli mu wierzyć, miał o trzeciej wrócić.
RADOST
do siebie
O, muszę, muszę cugli mu przykrócić!
O, czego nadto, tego i za wiele!
Słychać pukanie do okna.
JAN
idąc do okna
Niechże pan łaje, bo przybywa właśnie.
Otwiera okno.
Scena trzecia
Gustaw ubrany do konia, Jan; Radost w głębi.
GUSTAW
włażąc przez okno
To czas! — Niech go piorun trzaśnie!
JAN
Dobrze pan mówi; bogdajby go trzasnął!
GUSTAW
A co? spią jeszcze?
JAN
Byłby sen nie lada!
GUSTAW
Trochem się spóźnił.
JAN
Mnie to pan powiada.
GUSTAW
Pewnieś nie dospał.
JAN
Gdybym był choć zasnął!...
GUSTAW
oddając pręt, czapkę, rękawiczki i ocierając twarz
No, prawdę mówiąc, jak jestem na świecie,
Jeszczem tak pięknie zębami nie dzwonił:
Wicher, deszcz, zimno — psa by nie wygonił.
RADOST
A ciebie wygonił przecie.
Scena czwarta
Radost, Gustaw.
GUSTAW
A, stryjaszek!
całując w rękę
Dzień dobry!
RADOST
Ozięble
Witamy z podróży!
GUSTAW
Już wstałeś?
RADOST
Jeszcześ nie spał?
GUSTAW
Dość czasu.
RADOST
Dzień duży.
GUSTAW
Dopiero świta.
RADOST
Świta, ale w twojej głowie.
GUSTAW
Niech i tak będzie, niech świta na zdrowie,
Byle mnie kochał stryjaszek kochany,
Był mi zawsze zdrów, czerstwy i rumiany!
Lecz cóż to? Mars? mars? Fe! precz z nim, do licha!
zaglądając w oczy
No, proszę... troszkę... Niknie wyraz srogi,
Czoło się równa... oko się uśmiecha...
Otóż tak lubię,
ściskając go
mój stryjaszku drogi!
RADOST
płaczliwie, zawsze dając przestrogi
Mój Gustawie, powiedz mi — chcesz czy nie chcesz żony?
GUSTAW
Chcę, chcę, stryjaszku.
RADOST
Pewnie?
GUSTAW
Jestem jej spragniony.
RADOST
Takiże to więc sposób wyszukałeś sobie?
GUSTAW
Ja nic dotychczas nie wiem o sposobie.
RADOST
Te wycieczki przez okna, te nocne wyprawy...
GUSTAW
I cóż?
RADOST
zniecierpliwiony
Cóż? — Panna!
GUSTAW
A, bardzom ciekawy,
Co moję pannę obchodzić może,
Kiedy, jak i gdzie ja się spać położę?
Nie spię — tym lepiej dla niej, bo na jawie
Nią tylko jedną myśli moje bawię
I do niej wzdycham, jak w dzień, tak i w nocy;
Ale jak zasnę — jestże to w mej mocy?
RADOST
płaczliwie
Mój Gustawie! Dlaboga, porzuć myśli płoche
I raz tylko, raz pierwszy zastanów się trochę!
Kilka dni jesteś pośród tak godnej rodziny,
I nie ma dnia jednego — gdzie tam: dnia! — godziny!
Żebyś czegoś nie zbroił, aż się serce kraje.
Pani Dobrójska sama opiekę ci daje,
Nie idąc wzorem matek, co nos górą noszą,
Kiedy w duszy o zięcia wszystkich świętych proszą;
Pamiętna twych rodziców i mojej przyjaźni,
Swój zamiar względem ciebie głosi bez bojaźni.
Ale wszystko na próżno, daremnie się trudzi
Miejski panicz w wieśniakach innych widzi ludzi;
Swoich nudów nie kryje, grzeczności nie sili
I chce dać uczuć wartość każdej swojej chwili.
Wróbel się tylko, mówią, pustej strzechy trzyma,
Ale co w twojej głowie — już i wróbla nie ma.
GUSTAW
z szczerym zastanowieniem
Prawda, prawda, stryjaszku, zbyt słuszne przestrogi;
Ach, ojcowskimi strzeżesz mnie oczyma;
ściskając go
O, jesteś dla mnie skarb, przyjaciel drogi,
Dzięki ci, dzięki za twoje przestrogi.
RADOST
z rozczuleniem, ściskając go
Mój ty poczciwy, mój luby Gustawie!
GUSTAW
Mój przyjacielu, mój ojcze kochany!
Zobaczysz, jak się ogromnie poprawię,
Bylem miał tylko powód do odmiany.
A teraz zgadnij, jaką dziś zabawę...
RADOST
O, dlaboga! on swoje! Otóż masz poprawę!
Ach, zmiłuj się, uważaj; powiedz, czy to ładnie,
Że z domu pan zalotnik oknem się wykradnie,
Aby noc całą Bóg wie gdzie nie trawić!
GUSTAW
Ależ, stryjaszku, ja się muszę bawić.
RADOST
Bawić!
GUSTAW
A w prawdzie, w tym szanownym domu,
Gdzie każdy dla mnie aż nadto łaskawy,
Gdzie nie ubliżam w niczym i nikomu,
Żadnej dotychczas nie widzę zabawy.
RADOST
Idzież tu o zabawę, wrzawę nieustanną?
GUSTAW
Ależ o nudy idzie.
RADOST
Nudy — z piękną panną!
GUSTAW
Nie będą nudy, jak się kochać będę.
RADOST
I kiedyż to nastąpi?
GUSTAW
Jak się z nią ożenię.
RADOST
Albo inaczej — jak na koszu siędę.
GUSTAW
Ba, ba, ba! jeszcze czego.
RADOST
I skąd pewność, że nie?
Jestże to napisano, wyryto na niebie,
Że Aniela koniecznie musi pójść za ciebie?
GUSTAW
Pójdzie, pójdzie, stryjaszku.
RADOST
Tylko bardzo proszę,
Niech samochwalstwa od ciebie nie znoszę.
GUSTAW
Do samochwałów któż tego policzy,
Który rozsądnie zważa i powiada,
Że gdzie dwie rodzin związku sobie życzy,
Związku się w końcu spodziewać wypada?
RADOST
Prawda — jeśli Aniela choć trochę polubi.
GUSTAW
Bądź z łaski swojej spokojny w tym względzie;
Już ja ci ręczę — wszystko dobrze będzie.
RADOST
Nadto pewności, i ta pewność zgubi.
GUSTAW
Już spuść się na mnie... Ale dość tych fraszek;
Teraz niech zgadnie kochany stryjaszek...
RADOST
Pewnie: gdzie byłeś?
GUSTAW
Gdziem bawił tak długo.
RADOST
Wymów już, wymów, bo cię diable dusi.
GUSTAW
Na miejskim balu byliśmy przebrani.
RADOST
Na jakim balu?
GUSTAW
"Pod Złotą Papugą".
RADOST
W karczmie!
GUSTAW
Przebrani.
RADOST
O Boże! o Boże!
GUSTAW
Tego młodemu nikt pewnie nie zgani.
RADOST
ironicznie
Pewnie pochwali?
GUSTAW
Bo pochwalić musi.
RADOST
Piękna mi szkoła!
GUSTAW
Lepszej być nie może.
Na małym świecie, co się wielkim mieni,
Gdzie każdy trwożnie po śliskiej przestrzeni
Jakby na szczudłach i w przyłbicy chodzi,
Tam, czym są ludzie, niechaj nikt nie bada;
Ale — gdzie człowiek mało pozór ceni,
Przybranym kształtem nie chce i nie zwodzi,
Gdzie więcej wola niż rozum nim włada,
Tam chwytaj pęzel, wzór stoi gotowy.
RADOST
Otóż go macie! Jest La Bruyere nowy.
płaczliwie
Guciu! dopieroś dziękował za radę.
GUSTAW
nie słuchając
I co mi teraz przychodzi do głowy...
RADOST
Na przykład?
GUSTAW
Jedźmy tam dziś.
RADOST
Ja z tobą?
GUSTAW
Ty ze mną.
RADOST
Oszalał!
GUSTAW
Wcześniej wrócisz.
RADOST
ironicznie
Tą drogą tajemną.
GUSTAW
Jedziesz?
RADOST
Dajże mi pokój.
GUSTAW
No, to sam pojadę.
RADOST
Guciu! dopieroś dziękował za radę.
GUSTAW
żałośnie
Luby stryjaszku! wkrótce się ożenię.
RADOST
do siebie, z zadziwieniem
No! i dlatego takie figle stroi.
GUSTAW
jak wyżej, prosząc
Już raz ostatni!...
RADOST
Ja go nie odmienię,
To rzecz daremna.
GUSTAW
Na kasztana wsiędę...
RADOST
przestraszony
O! na kasztana!
GUSTAW
Przede dniem tu będę.
RADOST
Weź już moją doroszkę, a kasztan niech stoi.
do siebie
Jeszcze kark skręci z tego waryjata.
GUSTAW
Dobru, stryjaszku.
RADOST
I deliją moję.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
W tej kurteczce lata —
Jeszcze kataru, u diaska, dostanie.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku, jak chcesz, tak się stanie.
Ja zawsze mówię: święte rady twoje.
RADOST
Otóż masz! Teraz powie, że to z mojej rady
Przez okna łazi na nocne biesiady.
GUSTAW
Zatem radzisz wchodzić drzwiami?
RADOST
Gadajże z waryjatami!
Ja ci radzę pójść spać.
GUSTAW
Spać?
RADOST
Bladyś, aż niemiło.
GUSTAW
Blady? — to dobrze, to nic nie zaszkodzi:
Bladość niepokój miłosny dowodzi,
Bladości prędzej niż słowom się wierzy;
Pamiętasz przecie, jak to dobrze było
Rano, nazajutrz po twojej wieczerzy?
RADOST
Mojej wieczerzy?
GUSTAW
To jest, mówiąc szczerze,
Ja sam dawałem tę sławną wieczerzę,
Ale stryjaszek potem długi płacił.
RADOST
Niestety!
GUSTAW
Wcalem na cerze nie stracił;
"Teraz to kocha — rzecz niezaprzeczona
Jak blady, słaby! On z miłości skona"
Powiedz sam, wszakże prawda, tak mówiono?
I gdybym nie był zanadto...
RADOST
No, no, no,
Nie dość: szaleje, jeszcze mnie powiada!
Teraz idź i spij, taka moja rada.
Ale, mój Guciu, Guciuniu serdeczny,
Staraj się zbliżyć, podobać Anieli.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
Dla matki bądź grzeczny.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
I na miłość Boga,
Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga,
Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco,
Bo często słowa jakby z worka lecą,
Ale sensu w nich... no! — tego tam nie ma.
A teraz idź spać, już mrugasz oczyma.
GUSTAW
Pójdę się przebrać.
Całuje w rękę.
RADOST
całując go
Pamiętaj, Gustawie...
GUSTAW
Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię.
Odchodzi w lewe drzwi boczne.
RADOST
patrząc za nim, serio
"Poprawię"! — zawsze jedno, co godzina;
"Zadziwisz się"! — Tak!
przechodząc nagle w uczucia
Kochany chłopczyna!
Scena piąta
Radost; Albin, chustka w ręku, tragicznym tonem.
RADOST
Cóż cię, panie Albinie, sprowadza tak wcześnie?
ALBIN
Niestety!
RADOST
Jak wzdychałeś, tak wzdychasz boleśnie.
ALBIN
Ach! jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę,
Kiedy nocne minuty — łzami przeliczone!
RADOST
A ja ci radzę, wypogódź twe czoło,
Nie bądź Gustawem — lecz kochaj wesoło.
Te elegije i miłosne żale
Młodej dziewczyny nie podbiją wcale;
A zwłaszcza Klary, co jak iskra żywa,
Jeżeli westchnie, to wtedy gdy ziewa;
Klara, co spocząć — rzadziej milczeć zdoła,
Sprzeczna z układu, z natury wesoła,
Lęka się smutku, któregoś obrazem.
ALBIN
Ach! możnaż kochać i nie płakać razem!
po krótkim milczeniu
Już dwa lata się kończą, jak powabność Klary
Wznieciła moję miłość bez granic, bez miary.
Nie ma dnia, bym nie błagał najczulszym wejrzeniem;
Samym już tylko teraz oddycham westchnieniem;
Łzami skrapiam jej ślady, skrapiam całą drogę,
I kamień już bym zmiękczył — jej zmiękczyć nie mogę!
RADOST
Żebyś i sto lat jęczał, wszystko nic nie znaczy.
ALBIN
Ach!
RADOST
Cóż dalej chcesz robić?
ALBIN
Co? — Umrę z rozpaczy.
RADOST
Może cię kocha.
ALBIN
Kocha? — Umarłbym z radości!
RADOST
Każ więc sobie zawczasu dzwonić z przezorności.
ALBIN
Ja płaczę — ty się śmiejesz.
RADOST
Śmiej się i ty razem.
ALBIN
Ach, posłuchaj mnie raczej, nie dręcz tym rozkazem!
Myślałem, że wytrwałość najczystszych płomieni
Nienawiść w łagodniejsze uczucia przemieni,
Ową nienawiść mężczyzn, powziętą z rachuby,
Którą w duszy piastuje, z której szuka chluby.
Ach, błędna myśl — niestety! zwodnicze nadzieje!
Jej serce coraz stygnie, a moje goreje!
RADOST
tymże tonem
Bywaj zdrów!
ALBIN
Ach, gdzież idziesz?
RADOST
jak wprzódy
Ach, idę do siebie.
ALBIN
Nie litujesz się żalu, opuszczasz w potrzebie.
RADOST
Chciałbym jeszcze do domu pojechać na chwilę,
dobywając zegarka
Tylko, że już podobno... jeśli się nie mylę...
Oho! tak to już późno! Wdaj się tylko z trzpiotem:
U niego jak rozsądek, tak wszystko na potem.
ALBIN
chwytając go za rękę
Czekaj, zwierzyć ci muszę straszną tajemnicę.
RADOST
przestraszony
Dlaboga, co to będzie?
ALBIN
Rzecz całą oświecę.
RADOST
Albinie! ja truchleję!
ALBIN
Zachowasz ją święcie?
RADOST
Mów!
ALBIN
Klara i Aniela mają przedsięwzięcie...
(Słuchaj i zapłacz!) nigdy — nie iść za mąż.
RADOST
zadziwiony i wstrzymując się od śmiechu
Szczerze?
Na znak potakujący Albina Radost parska śmiechem.
ALBIN
Co? — Ty się śmiejesz z tego?
RADOST
Śmieję, bo nie wierzę.
ALBIN
Ja ci ręczę.
RADOST
I skąd wiesz?
ALBIN
Wiem pewnie.
RADOST
Daj Boże!
do siebie
Taki bodziec Gustawa obudziłby może,
Byle mu wierzył.
do Albina
Dzięki za dobrą nowinę.
ALBIN
Jak to, Radoście, dobrą? — Dobrą — a ja ginę!
RADOST
Nie zginiesz, będziem żyli.
ALBIN
Ty się śmiejesz zawsze.
RADOST
Ty zaś nie płacz, a losy będą ci łaskawsze.
Odchodzi w lewe drzwi środkowe.
ALBIN
O, miłości, miłości! Ty żalów przyczyno,
Złorzeczyć ci nie mogę, bo mile łzy płyną!
Lecz, Klaro! kiedyż równą odpłacisz mi miarą?
Kiedyż ze mną zapłaczesz! Klaro! Klaro! Klaro!
Scena szósta
Albin; Aniela, Klara wchodzą przed ostatnim wierszem z prawych drzwi środkowych.
KLARA
cicho stanąwszy przy Albinie
Po raz pierwszy, drugi, trzeci!
Na wezwanie takie dzielne,
Powtórzone po trzy razy,
Nawet duchy nieśmiertelne,
Jak posłuszne ojcu dzieci,
Porzucając ciemne cele,
Stają władźcy brać rozkazy.
Mogęż spóźnić przyjście moje?
Otóż jestem, otóż stoję.
ALBIN
całując w rękę
Ach!
KLARA
Nic więcej?
ALBIN
To tak wiele!
Klara śmieje się.
Po krótkim milczeniu
Ach, urągasz miłości.
KLARA
śmiejąc się
Urągam? — broń Boże!
ALBIN
Twoje serce bez czucia.
KLARA
Lwie, tygrysie może?
ALBIN
Nikt go zmiękczyć nie zdoła.
KLARA
Nie każdy, to pewnie.
ALBIN
Ja tak kocham.
KLARA
A ja nie.
ALBIN
Ja płaczę tak rzewnie.
KLARA
Ja się śmieję.
ALBIN
Okrutna! — Poznasz mnie po stracie.
KLARA
Okrutna! sroga! niestety! o, nieba!
do Anieli
Uchodźmy prędko, tu miłość na czacie,
Prędko, Anielo; dowierzać nie trzeba!
Śpiewa
"O! gdzie miłość stawia siatki,
Nie figlujcie, moje dziatki!
Bo z miłością figlów nie ma:
Jak was złapie, to zatrzyma!"
Tak babunia nam spiewała;
Ja uciekam, pókim cała.
ALBIN
Zostań, okrutna, zostań! Uwolnię twe oczy
Od smutnego przedmiotu, co ich świetność broczy.
Cieszy cię moja męka? — ciesz się więc do woli:
Żaden twój raz nie minął, każdy mocno boli;
Jedna tylko pociecha mej duszy zostaje,
Żem nie zasłużył wzgardy, której dziś doznaję.
ANIELA
Panie Albinie! Któż tak ściśle bierze?
Zostań się z nami, wszak ci to są żarty.
KLARA
Com powiedziała, powiedziałam szczerze.
ALBIN
A ja wszystkiemu co do słowa wierzę.
KLARA
Godzien pochwały, kto nie jest uparty.
ALBIN
Godzien litości, kto pokochał Klarę,
Bo razem — w litość... stracił wszelką wiarę.
Odchodzi w prawe drzwi boczne.
Scena siódma
Aniela, Klara.
ANIELA
Tak draźnić, dręczyć, to się już nie godzi.
KLARA
Cóż? pójść za niego?
ANIELA
Ja tego nie mówię.
Lecz gorycz losu niech litość osłodzi,
Niech mu przynajmniej o przyczynie powie.
KLARA
Na co? Niech kocha, płacze, jęczy, kona.
ANIELA
Ach, tego nie chcę, i ty nie tak sroga.
KLARA
Gardzę miłością; jestem niewzruszona.
ANIELA
Wszak ci się znajdzie łagodniejsza droga:
I na cóż tam słów, gdzie dosyć na znaku.
KLARA
Może mam przed nim, dygnąwszy trzy razy,
Kręcąc fartuszkiem, piekąc rak po raku,
Prosić jękliwie, aby bez urazy
Przyjął odpowiedź, wprawdzie niezbyt miłą,
Ale ogólną dla całej płci jego?
ANIELA
O, pewnie, pewnie, lepiej by tak było
Niż wciąż powtarzać w obliczu biednego,
Że jego miłość, równie jak osoba,
Ani cię bawi, ani się podoba.
KLARA
Wierz mi, Anielo, wszystko to za mało.
Nie wiesz, jak twarde jest serce mężczyzny,
Jak prędko rany umie ściągnąć w blizny,
Blizny, co potem stają mu się chwałą.
Nic ich próżności nie zbije, nie skarci,
Im więcej przeszkód, tym więcej uparci.
Łaj, gardź, nienawidź — oni w nienawiści,
Gniewie i wzgardzie mają swe korzyści,
Tak że nareszcie czasem z nas niejedna,
Tracąc cierpliwość, tracąc głowę, biedna,
Znudzona walką, ze wszech stron ściśnięta,
Musi pokochać, by pozbyć natręta.
ANIELA
Na cóż mi mówisz, co ja wiem dokładnie;
Znam dobrze mężczyzn, ten ród krokodyli,
Co się tak czai, tak układa snadnie,
By zyskać ufność i zdradzić po chwili.
Lecz że źli oni — mamyż być takimi?
KLARA
O, były, były kobiety dobrymi!
I jakiż tego zwyczajny był skutek?
Radość dla mężczyzn — dla nas gorzki smutek.
Wspomnij tę książkę!...
ANIELA
Nigdy nie zapomnę:
"Męża Kloryndy życie wiarołomne".
KLARA
z wzrastajqcym zapałem
I żal jednego twę zemstę zwycięża?
Żal, że chciał dopiąć i celu nie dopnie?
I my nasz zamiar: nigdy nie mieć męża,
Mamy oznajmiać, głosić nieroztropnie?
Wszystkim do razu odebrać nadzieję
I miłość własną każdego ocalić?
O, nie! Nic z tego, moi dobrodzieje!
Wy, co ze zwycięstw lubicie się chwalić,
U nóg, tu, każdy niech kark zgina hardy!
Każdy z osobna dozna naszej wzgardy.
ANIELA
z zapałem
Wzdychaj więc każdy!
KLARA
z zapałem
I kochaj się we mnie.
ANIELA
Dlaczegóż w tobie?
KLARA
By jęczał daremnie.
ANIELA
I moje serce nie więcej im sprzyja.
KLARA
Anielo — ręka! Powtórzmy tu śluby
Nam wiecznej chwały — a im wiecznej zguby.
RAZEM
podając sobie ręce, mówią razem i powoli
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną
Nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
ANIELA
Nienawidzić, tak — oprócz mego stryja.
KLARA
I mego ojca.
ANIELA
I stryjecznych braci.
KLARA
I pana Jana...
ANIELA
I pana Karola...
KLARA
I Józia...
ANIELA
Kazia, Stasia...
KLARA
Hola! hola!
ANIELA
Na ostrożności nikt nigdy nie straci.
po krótkim milczeniu
Zatem już kochać nie wolno nam będzie?
KLARA
Jedna dla drugiej kochankiem się stanie.
ANIELA
zamyślona
Jedna dla drugiej... a, tak — to przykładnie...
Lecz powiedz, Klaro, oświeć mnie w tym względzie,
Czy oni nigdy nie kochają szczerze?
KLARA
po krótkim milczeniu
Nigdy? — Hm! Pewnie.
ANIELA
Na cóż to udanie?
KLARA
Na co i po co, nic nie wiem w tej mierze,
Lecz com czytała, pamiętam dokładnie:
"Że miłość gorsza nad wszelką przygodę,
Że, masz się kochać, wolisz skoczyć w wodę".
ANIELA
Klaro! zmiłuj się — w wodę! — to za wiele!
KLARA
Tak, nie inaczej! tak było w tym dziele.
ANIELA
Taką więc sprawą — rzecz wcale nieładna,
Że każda kocha, nie topi się żadna.
KLARA
Bo do przyszłości duch każdej przykuty,
Ryje dla nieba, kocha dla pokuty.
ANIELA
O, wy mężczyźni!
KLARA
Piekło was zrodziło!
ANIELA
Ze nie ma kraju, gdzie by was nie było!
KLARA
prędka rozmowa A nasz pan Gustaw, laleczka warszawska.
ANIELA
O, ten się nawet udawać nie trudzi.
KLARA
Jeśli przemówi, to już wielka łaska.
ANIELA
Chce się ożenić, bo się czasem nudzi
Przynajmniej uszy od jęków ocalę.
KLARA
Mnie by ta pewność nie cieszyła wcale;
Niech każdy kocha i w tym ma swą karę.
ANIELA
Ach, gdyby można miłości dać wiarę,
Byłożby szczęście większe na tym świecie?
KLARA
Było przed laty, wszak pamiętasz przecie,
Cośmy czytały?
ANIELA
Czy ja mam w pamięci?
Jak tylko wspomnę, w głowie mi się kręci.
Scena ósma
Pani Dobrójska, Aniela, Klara, Albin.
Albin, wszedłszy, opiera się o ścianę blisko stolika i z założonymi rękoma, często wzdychając, oka nie spuszcza z Klary.
P. DOBRÓJSKA
wchodząc, do Albina
Kocha się, kto się kłóci, dawne to przysłowie.
KLARA
całując ją w rękę
Czy się ciocia kłóciła?
P. DOBRÓJSKA
do Klary
Oj, zielono w głowie!
KLARA
O, nie!
P. DOBRÓJSKA
O, tak.
KLARA
Dlaczego?
ANIELA
Klara, moja mamo,
Bardzo rozsądna.
KLARA
Aniela toż samo.
ANIELA
Zgadzamy się we wszystkim.
KLARA
Radzimy wzajemnie.
P. DOBRÓJSKA
Kiedy dwie głowy radzą, nie radzą daremnie.
Rozsądna zatem Klara rozsądnej Anieli
Zapewnie tej uwagi rozsądnej udzieli,
Że grzeczność, a zwłaszcza w swojej matki domu,
Najmniejszej przynieść krzywdy nie może nikomu.
A nawzajem Aniela niech poradzi Klarze,
Że obojętność szydzić niekoniecznie każe.
KLARA
kłaniając się nisko Albinowi
Panie Albinie, bardzo dziękujemy.
ANIELA
do Dobrójskiej
Trzebaż się starać o pana Gustawa?
P. DOBRÓJSKA
Ale nie krzywić, nie dąsać się zawsze.
Siadają przy okrągłym stoliku i robótki biorą, prócz Klary.
ANIELA
szybka rozmowa
On nas nie widzi.
KLARA
I ślepy, i niemy.
ANIELA
Mamże go błagać o względy łaskawsze?
KLARA
Gadać, gdy milczy; gdy nudzi, zabawiać?
ANIELA
ironicznie
I jakaż na wsi może być zabawa!
KLARA
podobnie, coraz prędzej
I z wieśniaczkami o czymże rozmawiać!
ANIELA
O pięknym czasie albo słotnej porze.
KLARA
Miejskim rozumem zaćmiłby nas może.
ANIELA
Przez litość — gęstą daje mu zasłonę.
KLARA
Przez litość — drzymiąc, stara się o żonę.
P. DOBRÓJSKA
Już to wy przegadacie, moje piękne damy.
ANIELA
Ależ, mamo kochana! cóż my robić mamy?
KLARA
Kiedy na sofie rozparty szeroko,
Półgębkiem gada, spi na jedno oko,
Mamyż mu spiewać arietkę wesołą?
Albo z girlandą tańcować wokoło?
Klara, mówiąc ostatni wiersz, robi kilka kroków tańcu z chustką w ręku.
Albin rzuca się i odsuwa krzesło, daleko za nią stojące.
ALBIN
Przebóg!
KLARA
Cóż?
ALBIN
Krzesło.
KLARA
rozgniewana
Z waćpanem... prawdziwie...
Nawet potknąć się nie można!
ALBIN
Niestety!
ANIELA
do Dobrójskiej
Bardzo rozsądnie.
P. DOBRÓJSKA
śmiejąc się
Ja sama się dziwię.
Nie arietki, nie — ani też balety,
Lecz grzeczność, skromność — to wasze zalety.
KLARA
ironicznie
Zresztą, jest Radost, Albin, Gustaw...
Trzech mężczyzn! To sąd podług męskich ustaw.
Trzech! razem! ogrom! I czegóż im trzeba?
Cóż rozum kobiet — ten słaby twór nieba,
Co się im zbliżyć nawet praw nie rości
Dałby za korzyść tym sędziom honoru,
Wszechwładzcóm świata, skarbónom mądrości?
Nasze uczucia, nie sięgając wzoru
— Na męskiej duszy twór zawsze wyniosły
Pęta by tylko albo skazę niosły.
P. DOBRÓJSKA
Nie wszystko straszne, co czasem zastrasza;
Mają wady mężczyźni, ma także płeć nasza.
Zatem szalę rozsądku ta strona przeważa,
Co swoje błędy karci, a cudze pobłaża.
Scena dziewiąta
P. Dobrójska, Aniela, Klara, Albin, Gustaw.
Albin stoi przy prawej stronie sceny, przy nim siedzi przy stole pierwsza Klara, druga Aniela, trzecia Dobrójska, robótkami zajęte.
Gustaw wchodzi i skłoniwszy się, stawia krzesło na środku; siada obrócony do parteru, trochę na przodzie sceny. — Gustaw w tej scenie mówi z roztargnieniem, aby tylko co mówić, z początku swoim ubiorem zajęty.
GUSTAW
Przecię deszcz ustał — pogodniej na niebie.
KLARA
Arcyprzyjemna aura, w samej rzeczy.
do Anieli
Ze grzecznie bawię, nikt już nie zaprzeczy.
A teraz kolej, Anielo, na ciebie.
P.DOBRÓJSKA
do Klary z nieukontentowaniem
Klaro, czy znowu?
do Gustawa
Albin mówił właśnie,
Że nam z nowych chmur nowa grozi słota.
ALBIN
Dla mnie pochmurno, ach, nawet ciemnota.
Bo i nadzieja powoli już gaśnie,
Kiedy mym smutkiem Klara ucieszona.
KLARA
zniecierpliwiona
Ach, nie, wcale nie; smuci się, i bardzo.
GUSTAW
zawsze z roztargnieniem, byle co mówić
Panie pracują.
KLARA
Mężczyźni tym gardzą,
Lubo w tej pracy najprędsza obrona
Przeciw tym nudom, w które wieś obfita.
P.DOBRÓJSKA
do Klary z nieukontentowaniem
Czy ty się nudzisz?
KLARA
Mnie się ciocia pyta?
GUSTAW
jak wprzódy
Słabym się czuje, kto szuka obrony.
KLARA
O sobież tylko myśleć nam wypada?
GUSTAW
pozierając na Albina
Tak, i o bliskich — to pięknie i hojnie.
KLARA
z wzrastającym zapałem
Bliski — niebliski, może być znudzony.
ANIELA
do Klary, na stronie
Klaro, daj pokój.
GUSTAW
zawsze obojętnie
Ogólna więc rada...
KLARA
Rady dość nigdy...
GUSTAW
sens kończąc
Dla popsutych dzieci.
KLARA
Wiem zatem, gdzie się zwracać.
GUSTAW
obojętnie
Do zwierciadła.
P.DOBRÓJSKA
Klara nie może rozmawiać spokojnie,
Lada dmuchnięcie tę iskrę roznieci.
GUSTAW
wyciągając się na krześle
O, proszę pani, mnie to dosyć bawi.
KLARA
urażona, ironicznie
Czy tak? doprawdy? Nie byłabym zgadła,
Że moja mowa takie cuda sprawi.
do Albina
Ach, proszęż mnie tak nie ścigać oczyma.
ALBIN
z westchnieniem
I tego wzbraniasz?
KLARA
Ach, bo miary nie ma.
Do Anieli, na stronie
Żeby choć mrugnął, mogłabym się skrzywić.
P.DOBRÓJSKA
po krótkim milczeniu
Pan Gustaw mógłby, i słusznie, się dziwić,
Że wiejska cisza, a zwłaszcza w tej porze,
Dla kogokolwiek przyjemną być może.
GUSTAW
mówi coraz wolniej
I owszem, owszem... Wcale się nie dziwię...
Wieś jest przyjemna,
ziewa skrycie
przyjemna prawdziwie.
KLARA
do Anieli, na stronie
Widzisz?
ANIELA
Co?
KLARA
Ziewa.
ANIELA
Grzeczny...
KLARA
sens kończąc
Ciocia powie.
głośno
Otóż to grzeczność...
na wejrzenie Dobrójskiej sens zmieniając
chwalić wbrew gustowi.
GUSTAW
coraz wolniej
Nie, wieś ma swoje wdzięki... mówię szczerze.
ziewa skrycie
Na wiosnę kwiatki... listki... trawki świeże,
A w lecie, w lecie!... są te... piękne żniwa;
No i w jesieni...
ziewając
także... tam coś bywa;
W zimie wieczory... tak... w zimie... wieczory.
Są, są zabawy... o, są, każdej pory!...
Ziewa i wkrótce zaczyna drzymać.
P.DOBRÓJSKA
W nas to samych zabawy i nudów przyczyna.
Jeśli bezczynnie każda wlecze się godzina,
Konieczne zatrudnienia nie dzielą nam czasu,
Jeśli w ciągłym odmęcie, śród gwaru, hałasu,
Zawsze pragniemy nowych rzeczy, nowych ludzi,
Wtedy jak wieś, tak miasto koniec końców — znudzi.
Dlatego nas zapewnie nadzieja nie mami,
Iż pan Gustaw potrafi bawić się i z nami.
KLARA
po krótkim milczeniu, cicho
Pst! Ciociu! —
pokazując spiącego Gustawa
Już się bawi.
P.DOBRÓJSKA
A! Co tego...
KLARA
Chodźmy stąd wszyscy.
ANIELA
Zostawmy samego.
ALBIN
Ja i w nocy tak nie spię.
P.DOBRÓJSKA
To za wiele.
KLARA
Chodźmy.
P.DOBRÓJSKA
Ale nie...
ANIELA
ciągnąc za rękę
Moja mamo, proszę.
KLARA
biorąc za drugą rękę
Ja także za nim suplikę zanoszę:
Wszakże się wyspi, jak sobie pościele;
Tak sobie posłał, niechże spi do woli.
do Albina z niecierpliwością
No, chodźże waćpan... Prędzej!... pst! powoli!
Wszyscy wychodzą — Gustaw spi. — Wkrótce wbiega Radost,
Przypatruje się z żalem Gustawowi — zakłada ręce i siada na krześle, na którym siedziała Pani Dobrójska.
Scena dziesiąta
Gustaw, Radost.
RADOST
żałośnie, ledwie nie z płaczem, coraz głośniej
Gustawie! mój Gustawie! okrutny Gustawie!
GUSTAW
otwiera oczy i patrząc przed siebie, odpowiada jakby Pani Dobrójskiej
Tak, mościa dobrodziejko, ja się na wsi bawię.
RADOST
parskając śmiechem
I śmiać się muszę, kiedy łajać chciałem.
GUSTAW
zadziwiony, po krótkim milczeniu, wstając
Zasnąłem trochę.
RADOST
ironicznie
Gdzie tam.
GUSTAW
z nieukontentowaniem
Spałem, spałem;
Nie ma co mówić.
RADOST
udając Gustawa
"Jak się dziś poprawię,
Zadziwisz się, stryjaszku". — Otóż się i dziwię,
Żeś dobrze zasnął i chrapał szczęśliwie.
GUSTAW
z nieukontentowaniem
No, spałem — prawda; ale z drugiej strony:
Trudno kochanka uspi huk moździerzy,
z udanym uczuciem
Łacno głos fletów, głos kobiet pieszczony.
RADOST
O! o!... głos fletów! Niby kto uwierzy!...
Dlaboga, chłopcze! Boska na mnie plago!
Próżnoż cię ścigam prośbą i uwagą,
Powiedz, czy serce zastygło w twym łonie
Spać przy kochance jakby już przy żonie?
GUSTAW
niekontent z siebie, odtrącając krzesło
Hm! diabeł nadał krzesło tak wygodne!
Tak mnie znienacka jakoś — rozmarzyło.
RADOST
I chce się żenić! To zaloty modne!
Chcesz spać, to spij, kiedy ci spać miło.
GUSTAW
Ale, stryjaszku, to niechcący było.
RADOST
A cóż, u diaska! miałżeś jeszcze może
Dobranoc wszystkim powiedzieć dokoła?
GUSTAW
No, no, stryjaszku, nie zachmurzaj czoła
Wszystkim nieszczęściom zaraz kres położę.
RADOST
zatrzymując go
Jak? co? gdzie?
GUSTAW
Wszystko chcę naprawić godnie.
RADOST
prosząc najpokorniej
Guciu, Guciuniu, nie czyń mi zakały,
Bądź też rozsądny — tydzień, tydzień mały!
GUSTAW
Będę, stryjaszku, będę — dwa tygodnie!
RADOST
Dla ciebie, błagam.
GUSTAW
Stryjaszku kochany!
Wart twego gniewu, wart jestem nagany,
Umiem czuć, cenić ojcowskie przestrogi,
Dzięki ci, dzięki, stryjaszku mój drogi.
Ściskają się.
RADOST
rozczulony
Guciu kochany!
po krótkim milczeniu
Ale ja się boję,
Że ty dziękujesz i znów robisz swoje.
GUSTAW
Nie; teraz jestem — będę zakochany,
Z samym Albinem na wyścigi idę.
RADOST
wstrzymując go
Ach, czekaj! nową naprowadzisz biedę,
Za drwinki wezmą nagłość tej odmiany.
GUSTAW
Nie, westchnę tylko — raz na pół godziny.
Lecz patrzeć będę, tego mi nie zganią;
Ale jak patrzeć! — Już wiem. — Wzrok jedyny!
biorąc pod rękę i ciszej
Jak niegdyś patrzał stryjaszek na panią...
RADOST
zatykając mu usta
Cicho bądź, cicho!
oglądając się
Ty, widzę, szalony.
GUSTAW
Ale co gorzej, co mnie trochę smuci,
Że panna na mnie i okiem nie rzuci.
RADOST
Ach, mój Gustawku, wszak ty szukasz żony;
Chciałżebyś taką, co ściga oczyma,
Jakby wołała: "Kto kogo przetrzyma"?
Lub tę, co spojrzy i westchnie przed siebie,
Jakby szeptała: "Poszłabym za ciebie"?
GUSTAW
Nie. Ja chcę, chociaż niby jestem trzpiotem...
RADOST
z westchnieniem
Niby!
GUSTAW
dobrą mieć żonę.
RADOST
A któż wątpi o tem?
GUSTAW
I gdybym nie czuł przymiotów Anieli,
Radost w niemym zachwyceniu wyciąga ręce ku niemu.
Już byście mnie tu dotąd nie widzieli.
RADOST
ściskając go
Ach, jakiż anioł przemówił przez ciebie!
GUSTAW
Prawda? — Rozsądnym umiem być w potrzebie?
RADOST
Ach, strasznie, strasznie, byle tylko trwale.
GUSTAW
Idę więc biegać, spiewać...
RADOST
żałośnie, zatrzymując go
Tego wcale...
Gustaw przerywa mowę Radosta gwałtownym uściśnieniem, w którym mówi wiersz następujący:
GUSTAW
Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię!
Wytrąca niechcący tabakierkę z rąk Radosta, a wybiegając, wywraca krzesło.
Radost, goniąc za tabakierką, raz na nią, raz na Gustawa patrząc, gdy zasłona spada:
RADOST
Czekaj! zmiłuj się! o Boże! Gustawie!
Akt II
Scena pierwsza
Pani Dobrójska, Radost
PANI DOBRÓJSKA
Tak, tak, panie Radoście, podzielam twe żale,
Ale mi się pan Gustaw nie podobał wcale;
Miłość własną - przeczącą, co drugim należy,
Najtrudniej mi przychodzi przebaczyć młodzieży.
RADOST
Tej wady Gustaw nie ma.
PANI DOBRÓJSKA
Ma tylko zalety,
A żadnej wady? prawda?
RADOST
Ach, ma, ma, niestety!
PANI DOBRÓJSKA
A tą jest?
RADOST
Roztargnienie, wesołość, pustota...
No, co mam obwijać - trzpiot!
PANI DOBRÓJSKA
Nie widzę w nim trzpiota.
RADOST
Ach, mościa dobrodziejko, któż to już zaprzeczy?
Ale ma serce dobre, głowę nie od rzeczy;
To nie minie, jak płochość, z czasem nie uleci,
To jest szczęścia rękojmią dla żony i dzieci.
PANI DOBRÓJSKA
Wszystko dobre w nim widzisz.
RADOST
Kocham go jak syna.
żałośnie
Ale tylko -ja jeden.
PANI DOBRÓJSKA
To nie moja wina.
RADOST
I Aniela się krzywi.
PANI DOBRÓJSKA
I w prawdzie - ma czego.
RADOST
Biedny Gustawek! Wszyscy bij zabij na niego.
PANI DOBRÓJSKA
A ten sen? jest trzpiotostwo? Nie - lekceważenie.
RADOST
Ach, wszak ci-m go obudził!
PANI DOBRÓJSKA
A to jak ocenię,
Gdy potem wleciał do nas, jakby jęty szałem?
Co robił? - Byłeś.
RADOST
Wszak ci na niego mrugałem!
PANI DOBRÓJSKA
Lubię w młodym wesołość; i wesołość szczera,
Choć czasem w zbytek przejdzie, jednak wzgląd odbiera;
Lecz udana, już nie ma do tych względów prawa,
I taka dziś wzbudziła szaleństwa Gustawa.
RADOST
Szaleństwa!... Był szalony - to nie ma gadania,
Lecz czasem i nieśmiałość do tego nas skłania:
Drży, stoi, a potem huż! jak ów koń z narowu,
Co raz z miesca -już nie zna ni płotu, ni rowu;
Otóż tak i z Gustawem. - Nikt nie wie, co gani.
PANI DOBRÓJSKA
wstrzymując się od śmiechu
Co? on...
RADOST
sens kończąc
Nieśmiały.
PANI DOBRÓJSKA
Gustaw?
RADOST
Gustaw - ręczę pani.
PANI DOBRÓJSKA
A, wybornie!
śmieje się
O, biedny! biedny Gucio mały.
Trzech nie zliczy!
śmieje się.
RADOST
zmieszany
No... prawda, że jest nadto śmiały,
żałośnie
Ale cóż ja mam robić?
PANI DOBRÓJSKA
Wziąć go lepiej w kluby`;
Bo, mówiąc między nami, ten Gustawek luby
Wyrabia ze stryjaszkiem, co mu się podoba.
RADOST
Oho, ho, ho! I jedna nie przeminie doba,
Żeby mu paternoster nie wleciał do ucha.
PANI DOBRÓJSKA
O, tak, wiem dobrze: waćpan zrzędzisz - on nie słucha.
RADOST
Ach, jak on mi dziękuje za każdą przestrogę.
Ale chcesz pani prawdy, ja nią służyć mogę:
Pani to dobrodziejka psujesz panny swoje.
PANI DOBRÓJSKA
Ja psuję?
RADOST
Pani.
PANI DOBRÓJSKA
Bój się Boga!
RADOST
Ja się boję,
Lecz tak jest.
PANI DOBRÓJSKA
Drżą przede mną.
RADOST
ironicznie
Zapewne!
PANI DOBRÓJSKA
I pewnie.
Szkoda, żeś tu dziś nie był, jak płakały rzewnie.
RADOST
Ale chociaż ja zero, Gustaw pełen winy,
Jednak nic mi nie kryje.
PANI DOBRÓJSKA
Cóż znaczą te miny?
Ściągasz je do Anieli albo też do Klary?
RADOST
Hm! hm!
PANI DOBRÓJSKA
Cóż ?
RADOST
Jakieś śluby...
PANI DOBRÓJSKA
Dziecinne zamiary!
O których nie chcę wiedzieć, domyślam się ledwie,
Długo przy matce Klary bawiły obiedwie,
Wiesz, jakie przed oczyma miały tam pożycie;
Przy tym kilka złych książek, przeczytanych skrycie,
Równie jak mego szwagra gorszące rozmowy,
Wpoiły - nie w ich dusze, ale w młode głowy,
Ową nienawiść mężczyzn, którą ciągle puszą.
Na cóż więc zbijać myśli, co się zmienić muszą?
RADOST
Zmienić się zmienią, pewnie - lecz kłopot dla Gucia.
PANI DOBRÓJSKA
Zresztą lepiej za mało niż za wiele czucia.
RADOST
z uczuciem, całując ją w rękę
Ach, mościa dobrodziejko!
PANI DOBRÓJSKA
Zawsze Radost jeszcze...
RADOST
jak wprzódy
Zawsze.
PANI DOBRÓJSKA
Idź, popieść Gucia.
odchodzi.
RADOST
grożąc
Już ja go popieszczę.
Scena druga
RADOST
sam
Co ja pocznę z tym chłopcem! to rzecz niesłychana!
Żebym go mógł, u czarta, związać jak barana,
Przywieść gwałtem przed ółtarz, narzucić mu żonę,
Szczęście by dla obójga było zapewnione.
Ale trzpiot w sprawie, piskórz w stawie -jeden diasek!
Tu go trzymasz tu nić masz - w oczach pewny piasek.
Scena trzecia
Radost, Gustaw
GUSTAW
A co, stryjaszku? - Wszak poprawa wielka?
RADOST
Gdybym nie widział, nie dałbym był wiary.
GUSTAW
Tylko coś trochę bruździ mi Anielka.
RADOST
Już tak - za pan brat! - Jakby z jednej pary?
GUSTAW
Dąsa się na mnie.
RADOST
do siebie
"Anielka"! No, proszę!
GUSTAW
Ale im rzadsze, tym większe rozkosze;
Niech mało mówi, a kocha bez miary,
Bo coraz więcej za serce mnie chwyta.
RADOST
rozgniewany
A ty coraz mniej.
GUSTAW
Mniej?
RADOST
Mniej.
GUSTAW
Czy żart?
RADOST
ironicznie
Żart, żart.
GUSTAW
To źle.
RADOST
z wzrastającym gniewem
To dobrze.
GUSTAW
Czemu?
RADOST
Boś tego wart.
GUSTAW
Cóżem ja zrobił?
RADOST
I jeszcze się pyta!
Zmiłuj się, powiedz, czyś duszy chciał ze mnie?
Czy tarantula pogryzła ci pięty,
Że kiedym mrugał i krząkał daremnie,
Ty w susach, skokach, na wszystko zawzięty,
Tłukłeś, łamałeś - nawet biedną suczkę...
GUSTAW
Cóż złego? - Chciałem pokazać im sztuczkę.
RADOST
O, ty do sztuczek! mistrz! jakby spadł z nieba!
Lecz nie do takich, gdzie zgrabności trzeba.
Kto z wesołości do głupstwa przechodzi,
Może rozśmieszyć - sobie tylko szkodzi;
Lecz kiedy głupstwem chce zabawiać kogo,
Krzywdzi go wtenczas i złą idzie drogą.
GUSTAW
Prawda, stryjaszku, prawda co do joty;
Co to za szczęście, że cię mam przy sobie,
Że zawsze radzisz w tak jasnym sposobie,
Bo nieraz głupstwo byłbym zrobić w stanie.
RADOST
wznosząc oczy ku niebu
Byłby!
GUSTAW
ściskając go
Dziękuję, mój stryjaszku złoty,
Za twoją radę, za twoje kazanie;
Wszystko już teraz, jak każesz, tak zrobię.
RADOST
prosząc
Więc te rozmowy...
GUSTAW
Ej, tam u kaduka!
Już w gardle stoi to wiejskie gdakanie!
RADOST
O, o -już zły, już.
GUSTAW
Nazbyt wielka sztuka,
Z miasta przybywszy, wiejskie bawić panie:
Wspomnij świat wielki - “ho, ho! górne tony!”
Mów o rolnictwie - “za cóż to nas trzyma,
Czy nad młot, omłot, innej treści nie ma?”
O literaturze - “fiu! jaki uczony!”
Żartuj - trzpiot z ciebie; nie żartuj - rozumny.
Bądź wesół - szydzisz; bądź smutny - pan dumny;
Dosyć, że na wsi, nim będziesz poznany,
Mów i rób, co chcesz, zawsześ wart nagany,
RADOST
Ależ Aniela - czy jej także warta?
GUSTAW
Cóż mam z nią mówić? - Mówiłem o łanach,
Łąkach, strumykach, owcach i baranach,
O czymże jeszcze mam mówić, u czarta?
RADOST
Kiedy się gniewasz i sadzisz czartami...
Ale cóż w mieście?...
GUSTAW
Nie gadam z pannami...
RADOST
Panna - nie-panna, któż wgląda tak ściśle.
GUSTAW
Ach, mój stryjaszku, jakżeś się zestarzał!
Gdy nie śmiem wyrzec, co z zapałem myślę,
Sto słów na jedno będę giął, powtarzał,
Nim mnie powoli do celu przybliży;
Bo myśl, jak woda - im ciaśniej, tym wyżej.
RADOST
Argument jasny, porównanie piękne.
GUSTAW
Z panną sam powiedz, kiedy raz już jęknę:
"Kocham waćpannę", a ona odpowie:
"Kocham waćpana" -już ci po rozmowie.
RADOST
A jak - "nie kocham"?
GUSTAW
Także koniec będzie.
RADOST
Lecz z tobą końca i diabeł nie dójdzie.
Ale stój, czekaj! zatrzymaj się w pędzie!
Wiesz, jaki zamiar Anieli i Klary?
GUSTAW
Nie.
RADOST
Żadna za mąż nie chce i nie pójdzie.
GUSTAW
z udanym przestrachem, odprowadzając na stronę
Jak to, stryjaszku? - A, to nie do wiary!
Chcą mężczyzn zgubić, trwać w panieńskiej cnocie?
Może tak wszystkie?
RADOST
głaszcząc go pod brodę
Oj, ty, ty, mój trzpiocie!
odchodzi.
GUSTAW
sam, po krótkim milczeniu
Ten wzrok oziębły, a miłosne oko,
Westchnienie - w piersiach zamknięte głęboko,
Czoło pochmurne, kiedy twarz się śmieje,
Na honor - lubię, kocham się, szaleję!
Scena czwarta
Aniela, Klara, Gustaw.
Aniela wkrótce siada i haftuje. Gustaw do niej zawsze obraca mowę;
znaczna różnica i nagły przechód w jego rozmowie:
do Anieli z przymileniem, do Klary uszczypliwie albo z gardzącą obojętnością.
Klara mówi szybko i z zapałem, często za Anielę;
Aniela powoli i łagodnie, jak i w następujących scenach.
GUSTAW
Po długiej wojnie zawieszenie broni.
ANIELA
Pokoju proszę.
GUSTAW
Któż od niego stroni?
KLARA
między nimi
Nie każdy godzien.
GUSTAW
nie zważając na Klarę
Pierwszy więc warunek?
KLARA
O, nie tak bystro!...
GUSTAW
Wzajemny szacunek.
ANIELA
I neutralność moja.
GUSTAW
Być nie może;
Zróbmy zaczepno-odporne przymierze.
KLARA
Co za wspaniałość!
GUSTAW
Punkta więc ułożę,
ANIELA
Żarty!
GUSTAW
Ja proszę.
KLARA
Bardzo temu wierzę.
GUSTAW
Cóż?
KLARA
Radzę...
GUSTAW
Błagam.
KLARA
na stronie
Czy on mnie nie widzi?...
GUSTAW
Wiernie dotrzymam.
KLARA
na stronie
Czy on ze mnie szydzi?
GUSTAW
Dwakroć przysięgnę.
KLARA
Przysięga bez miary,
Kto żebrze wiary.
GUSTAW
nie patrząc na nią, obojętnie
I żebrak ubogi
Skarb znaleźć może.
KLARA
Dużo na to - drogi.
GUSTAW
jak pierwej
Odległość celu nadziei nie zmniejsza.
KLARA
Trudna to zdobycz.
GUSTAW
patrząc jej w oczy, z flegmą
Lecz skromność trudniejsza.
KLARA
z zapałem
Wojna więc.
GUSTAW
Przeciw pani jestem zbrojny.
ANIELA
Ja trzymam ż Klarą.
GUSTAW
Zazdrościć jej muszę.
KLARA
A ja z Anielą.
GUSTAW
Zatem nie ma wojny.
KLARA
z wzrastającym zapałem
A to dlaczego?
GUSTAW
obojętnie
Bo jestem spokojny,
Nie -jak mężczyźnie, lecz pannie przystoi.
KLARA
z zapałem
Nie - otwartości mężczyzna się boi,
Chciałby mgłą zawsze okryć swoję duszę,
By mieć dwa światła i stać między dwiema.
GUSTAW
Skąd o mężczyznach takie złe mniemanie?
KLARA
Owszem, pochlebne.
GUSTAW
ironicznie
Głębokie problema!
Nie mój to rozum rozwiązać go w stanie.
KLARA
Zwodzić i zdradzać wszak najmilsza sztuka?
Każdy z niej chluby, w niej nagrody szuka;
Im więcej ofiar naliczy, nakłamie,
Tym w chwalebniejsze uwieńczy się znamię.
GUSTAW
Hm! bardzo panią żałuję.
KLARA
A! bardzo panu dziękuję.
Lecz jeśli łaska, z jakiegoż powodu?
GUSTAW
z fIegmą
Że z tak niewinną duszą, tak za młodu,
Już doświadczyłaś, co jest męska zdrada.
KLARA
Już doświadczyłam? i któż to powiada?
GUSTAW
Zdrowy - choroby, bogacz - nie zna nędzy,
Tak równie - zdrady, kto nie był zdradzany.
Z kilku zaś książek, czytanych czym prędzej,
Rozsądek wzbrania ogólnej nagany.
ANIELA
Ależ i przykład zostaje w pamięci.
GUSTAW
ściągając do Klary
O, przykład! Przykład dobre i złe mieści,
Ale najczęściej złem nas tylko nęci.
do Klary
Mszcząc zatem krzywdy całej płci niewieściej,
Nadobna Klara poprzysięgła sobie
Nie uszczęśliwić żadnego z czcicieli.
KLARA
porywczo
Któż to mówił?
GUSTAW
z flegmą
Kto? - Albin.
KLARA
jak wyżej
W tym sposobie
Pan Gustaw pewnie ze strony Anieli
Podobne śluby wkrótce nam ogłosi;
Każdy się chętnie własną dzieli klęską.
GUSTAW
ukrywając urazę, z uśmiechem
Hm! Panna Klara walczy duszą męską
I zapał, który jej rumieniec wznosi,
Czas Amazonek przed oczy nam stawia.
KLARA
z zapałem
Zapał-jest zapał-ja wiem, co objawia...
I powiem, powiem, sto razy powtórzę:
Iż moja dusza znieść mężczyzn nie może!
Nienawidzić ich - moje przedsięwzięcie;
Dwakroć przysięgłam i dochowam święcie!
odchodzi.
Scena piąta
Aniela, Gustaw
GUSTAW
jakby do Klary
"Dochowam"! Tak, tak - będziemy widzieli.,
Nienawiść!... wszystkim! I “święcie” przyrzeka.
do Anieli
O, nie; tych myśli Aniela nie dzieli!
Bóg to, karzący za ciężkie przewiny,
Nienawiść w sercu zaszczepił człowieka;
A twoja dusza z jakiejże przyczyny
Mogłaby ściągnąć cząstkę takiej kary?
Powiedz mi raczej, iż nie dajesz wiary,
Że miłość istnie, że może być szczera;
Dosyć w tym złego już na ciebie czeka.
Ach, niedowiarstwo są to ostre ciernie,
Z wolna je w bukiet doświadczenie zbiera,
By go starości w końcu oddać wiernie!
Lecz czysta ufność - to młodości kwiecie!
ANIELA
Co wcześniej, później wiatr postrąca przecie.
GUSTAW
Tak, później trochę wietrzyk kwiat pozgania,
A owoc wzrośnie - koniec porównania.
zbliżając krzesło i siadając, po krótkim milczeniu
Nie zasłużyłem na nienawiść wcale,
Lecz na gniew bardzo.
ANIELA
bardzo obojętnie przez całą scenę. robotą zajęta
Nie na mój.
GUSTAW
Twój, pani.
ANIELA
Nic nie wiem.
GUSTAW
O, wiesz; lecz przebacz wspaniale
Temu, co szczerze własną płochość gani.
ANIELA
Czemuż z tym do mnie?
GUSTAW
Ach, jakież pytanie!
O czyjeż więcej mogę ja dbać zdanie?
Zbłądziłem.
ANIELA
Czy tak?
GUSTAW
Wyznaję.
ANIELA
zawsze obojętnie
Więc wierzę.
GUSTAW
zbliżając się
Przebacz.
ANIELA
Niech i tak będzie.
GUSTAW
całując w rękę
Szczerze?
ANIELA
Szczerze.
GUSTAW
W nowej więc odtąd postąpię kolei,
Ale tymczasem niech dobroć Anieli
Za gwiazdę - szczęścia nadzieję udzieli.
ANIELA
Żadnej nie czynię.
GUSTAW
prosząc
Nadzieję nadziei.
ANIELA
Nie czynię żadnej.
GUSTAW
odsuwając się z krzesłem
To za ostro było!
po krótkim milczeniu
Jestże wiadomy zamiar mego stryja?
ANIELA
Jest.
GUSTAW
I że temu matka pani sprzyja?
ANIELA
Wiem.
GUSTAW
I to wszystkim najdroższe życzenie
Piękna Aniela nie spełni?
ANIELA
Nie.
GUSTAW
zrywając się
Nie?
ANIELA
obojętnie
Nie.
GUSTAW
ironicznie
Dość krótko.
ANIELA
Ale otwarcie.
GUSTAW
Aż miło!
przeszedłszy się, opiera się o poręcz krzesła, na którym siedział
Czy w rzeczy - śluby?...
ANIELA
Ja nic nie wiem o tem.
GUSTAW
Nie chcesz iść za mąż.
ANIELA
Teraz nie.
GUSTAW
Lecz potem?
ANIELA
Któż przyszłość zgadnie?
GUSTAW
chodząc, z zapałem
Czemuż zgadnąć nie ma?
O, zgadnie, zgadnie, bardzo łatwo zgadnie,
Że wkrótce z trzaskiem, turkotem, łoskotem
Jaki konkurent na dziedziniec wpadnie
I com dziś nie mógł - on jutro otrzyma;
Wszakże tak będzie?
ANIELA
Wszystko to być może.
GUSTAW
przeszedłszy się, siada i łagodnie mówi
Jednak ja małą uwagę przełożę:
Nie chcesz - nie czyń więc nadziei wbrew zdania,
Ale porywczość niech mi jej nie wzbrania;
Ja o to proszę.
ANIELA
Tego nie rozumiem.
GUSTAW
zniecierpliwiony
Cóż, "nie rozumiem"? jak to "nie rozumiem"?
Nie chcę rozumieć.
ANIELA
A, i to być może.
GUSTAW
zrywa się i chodząc
I to być może"? Ha, ha, ha! to śmiesznie!
Wszystko "być może", na honor - uciesznie!
Ja to się, o, ja - podobać nie umiem,
Lecz jaki sąsiad, jaki Albin wtóry,
Smętny kochanek, aspirant ponury,
Tysiącznych westchnień nagrodę odbierze.
po krótkim milczeniu, siadając uspokojony
Jestżem tak przykrym i Anieli także?
ANIELA
zawsze obojętnie, nie patrząc na niego
Przykrym? dlaczego?
GUSTAW
przysuwając się z krzesłem
Nie?
ANIELA
Nie.
GUSTAW
Szczerze?
ANIELA
Szczerze.
GUSTAW
przysuwając się z krzesłem
Ani się spojrzysz!
ANIELA
wznosząc oczy na niego i zaraz spuszczając na robotę
I owszem.
GUSTAW
Tak?
ANIELA
Jakże?
GUSTAW
Ach, tak ozięble.
ANIELA
I jakże inaczej?
GUSTAW
z zapałem
Gniewaj się na mnie, ach, gniewaj się raczej.
ANIELA
Gniewać? i za co?
GUSTAW
zrywa się i mówi do siebie
To nie do zniesienia!
chodzi, potem staje przed nią
Czy to tak bawi, czy to tak przyjemnie,
Że cierpię tyle?
ANIELA
Oho! już cierpienia!
GUSTAW
Alboż nie wierzysz miłości ku tobie?
ANIELA
Nie wierzę.
GUSTAW siada
Żądaj dowodów ode mnie,
Powiedz, co czynić? W jakim bądź sposobie
Wszystko wypełnię.
ANIELA
Nie mówić mi o tem.
GUSTAW
chce się zerwać, ale się wstrzymuje i z przytłumionym ogniem dalej mówi
Tak?
ANIELA
Tak.
GUSTAW
Mam milczeć?
ANIELA
Proszę.
GUSTAW
Długo?
ANIELA
Zawsze.
GUSTAW
zrywając się, ironicznie
Nie, nie mogą być rozkazy łaskawsze
I przyjemniejszym udzielone zwrotem.
chodząc
Kochać i milczeć! - Przednie! wyśmienicie!
Milczeć i kochać! - I tak całe życie!
po krótkim milczeniu, stając przed nią
Skądże wstręt taki? skąd wstrętu przyczyna?
Może go zmniejszę, jeśli moja wina,
Ale ją wyjaw, niechże ją wiem przecie.
ANIELA
Ja wstrętu nie mam do nikogo w świecie,
GUSTAW
Trudna jest miłość zaraz w pierwszej dobie,
Ale nienawiść niepodobna prawie;
Ja dziś jej celem, smutną próbę robię
I nowy przykład oczom twoim stawię.'
ANIELA
Puśćmy w niepamięć ten przedmiot niemiły.
GUSTAW
Łatwo ci kazać, mnie spełnić - nad siły
z wzrastającym zapałem
Słuchaj, Anielo, słuchaj tego głosu,
Co ufnie zwierza' całą przyszłość losu!
Aniela wstaje.
Z otwartą duszą jak przed bóstwem stoję;
W twym ręku szczęście i nieszczęście moje;
Wznieś je na szali, ale wznoś pomału...
zatrzymując odchodzącą
Słuchaj, nie żądam mych uczuć podziału,
Prośba nie zjedna, co jest serca darem;
Lecz nie gardź moim, mnie chlubnym zamiarem,
A wszelkich starań, wszelkich sił dołożę,
Których być zdolną szczera miłość może,
Abym to zyskał, czego dziś nie mogę;
Lecz wskaż, Anielo, wskaż zbawienną drogę!...
zatrzymując ją
Jak to? Bez słowa odchodzisz ode mnie?
zatrzymując i z zapałem
Tej więc, do której zawsze niedaremnie
Każdy w nieszczęściu słuszne prawo rości,
klękając
Patrz, u nóg twoich błagam twej - litości!
Aniela odchodzi w prawe drzwi w głębi. Gustaw zostaje w tym położeniu; obrócony ku parterowi, kiwa głową, jakby mówił: "proszę ja kogo!"
Wstaje za pierwszym słowem Klary.
Scena szósta
Gustaw: Klara z lewych drzwi
KLARA
A to co znaczy? czy dziękczynne modły,
Czy też pokuta za śmiałe nadzieje?
GUSTAW
Bystre domysły tą razą zawiodły,
Sprzykrzyło mi się ciągle chodzić, siedzieć,
I kląkłem.
KLARA
Nie, nie, ja wiem, co się dzieje,
I będę mogła dokładnie powiedzieć:
Melankolicznych wejrzeń nie widziano,
Sentymentalnych westchnień nie zważano,
Słów nie słuchano. Cóż więc pozostało?
Do nóg... Miłość lub śmierć!... Lecz wypadło
Mieć w ręku szpadę, sztylet, nóż stołowy
Albo nareszcie mordercze nożyczki.
śmieje się
I cóż? Stoimy - bez czucia, bez mowy?
Jak to, i wszystko od pierwszej potyczki?
Ach, to zwycięstwo - tak łatwe prawdziwie,
Że się nie cieszę, lecz łatwości dziwię.
GUSTAW
Kołczan już próżny, zatem żart na stronę;
Ach! panno Klaro, widzisz mnie w rozpaczy!
KLARA
O, znajdę jeszcze pocisk na obronę;
Ale - bez żartu, cóż ta zmiana znaczy?
Jestże to może snu rannego skutek
Albo dowcipu nagłe przesilenie?
GUSTAW
Nadto głęboki czuję w sercu smutek,
Nadto bezstronnie moje błędy cenię,
Abym mógł zwracać dowcipne pociski.
Cel moich życzeń, któregom był bliski,
Teraz, niestety, prawie z oczu tracę;
A najboleśniej to rozdraźnia duszę,
Że własną winę własnym szczęściem płacę,
I że zbyt słusznie, jeszcze przyznać muszę.
Zatem, czy zganisz lekkomyślność moję,
Z którą-m nadziei zaufał bez miary,
Czy nazwiesz głupstwem, co przez płochość broję,
Czy brak grzeczności uznasz godnym kary,
Jak chcesz, mnie skarcisz, w jakim bądź sposobie
Zawsze mniej powiesz niźli ja sam sobie.
KLARA
z udaną pokorą
Wyższości mężczyzn nad zdanie kobiety
Nadto przed chwilą doznałam, niestety!
Bym teraz śmiała sprzeczać się zuchwale;
Zwłaszcza, gdzie skromnie na rozsądku szalę
Męska wspaniałość własne błędy składa,
Tam mnie powtarzać lub milczeć wypada.
Lecz szczera skrucha i te chlubne żale
Z jakiejże wielkiej pochodzą przewiny?
GUSTAW
Ach, panno Klaro, poznałem Anielę,
KLARA
Dotąd rozpaczy nie widzę przyczyny.
GUSTAW
Poznawszy, widzę, jak błądziłem wiele.
KLARA
domyślając się
Aha! Pan Gustaw zapewne ją kocha?
GUSTAW
Ubóstwia - powiedz, a powiesz za mało.
KLARA
z zastanowieniem
Hm... Nie jestże to tylko skłonność płocha?
GUSTAW
Miłość najczystsza, jaką niebo dało.
KLARA
Ależ ta miłość - będzież ona stała?
GUSTAW
Z życiem trwać będzie, z życiem tylko zgaśnie.
KLARA
I pewnie wierzyć Anielka nie chciała?
GUSTAW
Nie chce i słuchać - stąd to rozpacz właśnie.
KLARA
po krótkim milczeniu
To źle! Ale mnie - słuchałaby może?
GUSTAW
Co miłość nie śmie, to przyjaźń okryśli.
KLARA
Gdy jej poprawę i ten żal przełożę...
GUSTAW
Ach, panno Klaro, zgadłaś moje myśli.
KLARA
Powiem jej, jakim pan Gustaw był wprzódy.
GUSTAW
Mocnych farb użyj, nie szczędź mi nagany.
KLARA
Że był wesoły, jak to zwykle młody...
GUSTAW
sens kończąc
Trzpiot, lekkomyślny, płochy, roztrzepany...
KLARA
sens kończąc, jeszcze prędzej
Próżny, zły, dumny, zakochany w sobie...
GUSTAW
reflektując
To trochę nadto - to będzie za wiele.
KLARA
mimo siebie w coraz większy zapał wpadając
Że wiejskie dziecię widział w jej osobie...
GUSTAW
jak wprzódy
To trochę dużo...
KLARA
że mniemał w swej dumie,
Iż grzeczność na wsi godna pośmiewiska...
GUSTAW
To bardzo dużo...
KLARA
że brak na rozumie...
GUSTAW
Hola! to nadto! Obraz zakazany!
KLARA
z zapału nagle w łagodność przechodząc, z uśmiechem
Mocnych farb biorę, nie szczędzę nagany
Ale jej powiem zaraz z drugiej strony:
Że się poprawił, kto się uznał w błędzie,
Ze miłość szczera, którą uniesiony,
Im wolniej wzrosła, tym wytrwalszą będzie,
Że jeśli jeszcze nie jest jej wzajemną,
Winna przynajmniej wynagradzać wiarą.
GUSTAW
Ach, tak, tak wszystko, moja panno Klaro!
Czytasz w mym sercu; myślisz razem ze mną.
KLARA
parskając śmiechem
Ha, ha, ha! dłużej wytrzymać nie mogę!
Ha, ha, ha! “Moja panno Klaro”! - “Moja”!
Ha, ha, ha! przednie! Znalazłam więc drogę
Oręż wypada, pęka twarda zbroja.
serio
I czegóż męska przebiegłość zastrasza?
Niech straszy raczej własna słabość nasza,
Bo kto nie zechce, ten tylko nie przyzna,
stosując do Gustawa
Ze do zwalczenia nietrudny - mężczyzna.
Ufaj mu szczerze, a w postaci męża
Ujrzysz zwinnego, zjadliwego węża.
Oprzej się woli, chciej mieć własne zdanie
Lwem rozdraźnionym, tygrysem się stanie.
Ale znaleź wtór do jego piosneczki,
Jak zwyciężona wychodź z każdej sprzeczki,
W jego rozumu kręć się zawsze kole,
A na jedwabiu wywiedziesz go w pole.
Jeśli się mylę, to próbka dzisiejsza
Mego mniemania zupełnie nie zmniejsza.
Co wyraziwszy szeroko i długo,
z niskim ukłonem
Mam honor zostać - uniżoną sługą!
Odchodzi w drzwi prawe boczne.
Scena siódma
GUSTAW
sam
Od czasu jak Klara się roześmiała, stal jak wryty, teraz po krótkim milczeniu
Hm, hm, hm! czy tak, tak?... Że kocham szczerze,
Idę otwarcie, otwartości wierzę,
Takżem spadł nisko? - Hola, jaszczureczko!
Ostry rozumek, ostre twe słóweczko,
Ale mnie w parę z Albinem nie poda.
Uczysz mnie zwodzić? Chcesz wybiegów? - zgoda.
chodzi zamyślony; po krótkim milczeniu
Aniela dobra, ale uprzedzona...
Co ufność nie chce, niech dobroć dokona:
Romans ułożę... jej zrobię zwierzenie,
Na czas kochankę w przyjaciółkę zmienię,
Zyszczę jej litość i wezwę obrony...
po krótkim milczeniu
Łączy dwa serca sekret podzielony...
Tak... Wzbudzę czucie - miłości obrazem,
Zwrócę ku sobie i ustalę razem.
Chodzi w głębokim zamyśleniu. Scena niema, w której widać, że roztrząsa plan jakiś; siada, zrywa się, chodzi, staje. Nareszcie, stojąc czas jakiś w miejscu zamyślony, z nadzwyczajną szybkością daje bieg jakby dotąd zatrzymanym słowom, ledwie ujrzał Albina we drzwiach, który zdziwiony, czas jakiś zostaje we drzwiach, dopiero później zbliża się powoli.
Scena ósma
Gustaw, Albin
GUSTAW
Otóż to, to jest przyczyna,
To powód wszystkiego złego!
Chodzi, łazi cień Albina,
Płacze diabli wiedzą czego!
Pięćdziesiąt lat jęczy, szlocha
Pięćdziesiąt lat wzdycha, kocha;
Teraz każda myśleć będzie,
Że to tak się miłość przędzie,
Niby wiekiem życie człeka,
Aby wzdychać mógł pół wieka!
Już, łzy lejąc w dzień i w nocy,
Sam się zmienisz we fontannę,
A tymczasem bez pomocy
Ja mam znosić twoję pannę?
Nie kochaj ją tak poddanie,
A wzajemną ci się stanie!
Nie daj władać, rządzić sobą,
A rząd tobie sama przyzna!
Nie nudź płaczem i żałobą,
A zwyciężysz jak mężczyzna.
Inaczej myślą - wariaci.
Bądź zdrów!
odchodząc, ciszej
Niech cię wszyscy kaci!...
wracając
Gdzie poszła?
ALBIN
Ach, kto?
GUSTAW
wzruszając ramionami
Tego nawet nie wie!
odchodzi za Anielą.
ALBIN
sam
I jemu teraz szkodzę! Odszedł w srogim gniewie.
Gdzież mam wylać łzy moje, gdzie podzieć westchnienie?
Pałam lat dwa, lat dziesięć -jeszcze się nie zmienię.
Niechaj tylko na chwilę, na cząsteczkę chwili,
Klara, patrząc się na mnie, choć trochę zakwili.
Scena dziewiąta
Albin, Klara
ALBIN
Nigdyż, Klaro, nie przyjdzie chwila wypłakana,
Kiedy balsam otrzyma sroga serca rana?
KLARA
Otrzymać może, ale nie ode mnie.
ALBIN
Ja kocham.
KLARA
Ja wiem.
ALBIN
Zaczekam.
KLARA
Daremnie.
ALBIN
Błagam.
KLARA
Dość tego.
ALBIN
Okrutna.
KLARA
Być może.
ALBIN
Obym mógł przestać kochać.
KLARA
Daj to, Boże.
Kłębek upada; Albin goni i podnosi
Żeby raz jeden wypadł kłębek z dłoni,
A waćpan za nim nie byłeś w pogoni...
Żeby raz chustka padła ze stolika,
A waćpan za nią nie leżał na ziemi...
Żebym raz chciała nożyczek, nożyka,
Waćpan nie szukał, nie latał za niemi...
Żebym raz mogła jeden kichnąć skrycie,
Nie słysząc wróżby na stoletnie życie!
Nie - to prawdziwie już nie do zniesienia!
ALBIN
Jeśli pragnę uprzedzać wszystkie twe życzenia,
Jeślibym całe życie chciał poświęcić tobie,
Przypisz to mej miłości i swojej osobie;
Ale żem nie mógł zmiękczyć serce nazbyt harde,
Powiedz, Klaro, czym przeto zasłużył na wzgardę?
KLARA
Nie, na wzgardę nie; ja tego nie mówię.
ALBIN
Ach, jeżeli nie wzgarda, jakże się to zowie?
KLARA
Przykre mi często są jego cierpienia.
Że szczere, wierzę; lecz to nic nie zmienia
Na głos mężczyzny Klara ucha nie ma;
Nienawiść wszystkim przyrzekła - dotrzyma.
ALBIN
Ach, a w tej nienawiści moja część niemała.
KLARA
Nie największa.
ALBIN
Ach, Klaro, gdybyś pojąć chciała,
Co się na twe wejrzenie w mojej duszy dzieje,
Pewnie byś serca mego ziściła nadzieje.
KLARA
Pewnie bym nie ziściła.
ALBIN
Nigdy?
KLARA
Dość już, proszę.
ALBIN
Okrutna! Tym słowem śmierć...
KLARA
śmiejąc się
Ach, śmierć, śmierć przynoszę!
ALBIN
Wkrótce tej nowej chluby świat ci pozazdrości.
KLARA
Żaden jeszcze mężczyzna nie umarł z miłości.
ALBIN
Bo żaden nie mógł, ale niejeden chciał szczerze.
KLARA
Chęć więc za skutek trzeba wziąć w tej mierze;
Obchodząc zatem śmierć pana Albina,
Moja żałoba od dziś się zaczyna.
ALBIN
Ach, dobrześ, widzę, radził, szczęśliwy Gustawie.
KLARA
ironicznie
Cóż radzca stanu poradził łaskawie?
Albin powoli, Klara prędko mówi:
ALBIN
"Nie kochaj - rzekł - tak czule, a będziesz kochany".
KLARA
"Nie kochaj"! Proszę, już mu na zawadzie"
Że ktoś jest wierny i w tym szczęście kładzie;
Już go to korci, już by chciał odmiany.
ALBIN
"Dwa lata wzdychasz, płaczesz - a sam nie wiesz, czego".
KLARA
"A sam... sam nie wiesz"!... Słyszał kto co podobnego?
ALBIN
"Każda już zechce zadać tak długą pokutę"...
KLARA
A on chce dobę, godzinę, minutę?
ALBIN
"Nie daj jej sobą rządzić"...
KLARA
"Nie daj rządzić"! - Brawo!
"Nie daj"! -No, proszę, to mi piękne prawo!
ALBIN
"A ty nią rządzić będziesz"...
KLARA
Co, co?... "Będziesz rządzić"?
A zaraz rządzić - zaraz rządzić chcecie.
Jakże tu ma być porządek na świecie?
Jak? - kiedy jeden stu nauczy błądzić
A pierwsze słowo: "Nie daj sobą rządzić"!
ALBIN
Jednak słuchać go nie chcę - co każesz, to zrobię.
KLARA
do siebie
To radzca! to profesor!
ALBIN
zbliżając się, czule
Cóż zrobić?
KLARA
Pójść sobie.
Albin, ukłoniwszy się, wzdycha ciężko i odchodzi.
KLARA
sama
Gadaj - gada; milcz - milczy; idź - idzie; stój - stoi...
A niechże się sprzeciwi, niech się Boga boi!
Bo ta uległość mimo woli, zdania
I nienawidzić, i kochać go wzbrania.
Akt III.
Scena pierwsza
Aniela, Gustaw.
GUSTAW
wchodząc za Anielą z drzwi prawych
Anielo! jedno, już ostatnie słowo.
ANIELA
Ach, tym "ostatnim" dzisiaj końca nie ma.
Lecz, by ich nadal nie wszczynać na nowo,
Chcę raz ostatni teraz wyznać szczerze:
Że kiedykolwiek i każdy w tej mierze
Taką odpowiedź niemylnie otrzyma,
Jaką pan Gustaw dziś ode mnie bierze.
Przedsięwzięciu więc, nie swojej osobie,
Przypisać całą nieprzyjemność proszę.
Lecz gdy, działając w otwartym sposobie,
Niejaką może osłodę przynoszę,
Chcę się spodziewać, że moje wyznanie
Ściśle tajemnym dla wszystkich zostanie,
Ponieważ czynię wbrew rozkazom matki,
Która rozumie, że choć znaczne siatki
Jednak usidlić kiedyś z czasem mogą
Słowem, mój zamiar zakazała głosić;
Muszę cierpliwie oświadczenie znosić,
Muszę wprzód poznać, nim odprawię kogo.
GUSTAW
Równie więc prostą i ja pójdę drogą;
I ja pomimo Radosta rozkazu
Serce ci moje odsłonię do razu:
Kocham...
ANIELA
Ach, jużem tylekroć słyszała!...
GUSTAW
Ależ mi pozwól - nie ciebie, Anielo.
po krótkim milczeniu
Gdy nas więc chęci przeciwne nie dzielą,
W tobie nadzieja teraz moja cała.
Dziwisz się? Wierzę - lecz tak jest w istocie.
Stryj, który ojca zastąpił sierocie,
Który mym losem od kolebki prawie
Ciągle się dotąd zajmował łaskawie,
Żądał na koniec nagrody ode mnie.
Lecz jakiej, przebóg! - Prośby, łzy, błagania
Co tylko serce do litości skłania,
Wszystkiegom użył, wszystko nadaremnie;
I w końcu przyrzec stryjowi musiałem
Wszelkim staraniem zyskać rękę twoję.
Lecz kiedy dzisiaj z upornym zapałem
Miłość głosiły drżące usta moje,
Ach, mamże wyznać - czy ciebie nie wzruszy?
Bałem się skrycie i truchlałem w duszy.
ANIELA
Jak to? ze strachu?
GUSTAW
Ach, tak jest, niestety!
I wdzięki twoje, i twoje zalety
Których odkrywam krocie w każdej dobie,
Których nie widzieć wolno tylko tobie,
Co jak powabem, tak szczęściem być mogą
Mnie, mnie jednego napełniały trwogą!
Zyskać twój uśmiech, przyjaźne wejrzenie,
Obudzić w sercu najpierwsze westchnienie
Nie chlubą, szczęściem - niebem nazwać muszę,
Jednak trwożyło nie moję już duszę.
ANIELA
Miłość to zatem ku innej osobie?
GUSTAW
A cóż by mogło bronić przeciw tobie?
Kochałem wtedy, kiedym ciebie poznał;
Stąd to dwuznaczne me postępowanie
Podpadło waszej tajemnej naganie.
Czułem jej słuszność i boleśniem doznał,
Że choć bez winy, jestem jednak winny;
Lecz sama powiedz, byłże środek inny?
ANIELA
Ja tylko śmiało to powiedzieć mogę,
Że w tym zamęcie jedną widzę drogę;
Wyznać stryjowi...
GUSTAW
Ach, ileż to razy
Do nóg rzucony i ze łzami w oku,
Wszystko wyznając, błagałem wyroku.
ANIELA
Cóż mówi na to?
GUSTAW
Powtarza rozkazy;
Ty masz, niestety, zostać moją żoną,
Którą mniej zamiar, więcej wstręt oddala,
A zaś kochankę, sercem poślubioną
Nawet przed sobą wspomnieć nie dozwala.
ANIELA
Dlaczego?
GUSTAW
Długiej trzeba by rozprawy;
Lecz krótko mówiąc, dla odwiecznej sprawy
I pojedynku, co ze sobą mieli
Mój stryj i ojciec Anieli.
ANIELA
Anieli?
GUSTAW
Imię stosowne jedno macie obie,
Którego odgłos, bijąc w serce moje,
Budzi swym dźwiękiem lube niepokoje.
Stąd jakiś pociąg zaraz w pierwszej dobie,
Jakby ku siostrze, uczułem ku tobie.
ANIELA
Dziwnie!
GUSTAW
O, gdyby ja tylko kochałem,
A męki moim tylko były działem!
Ale czuć zawsze, że każde szarpnięcie
Echem bolesnym powtarza się skrycie
W drugiej istocie, droższej nam nad życie,
To wszelkich cierpień przechodzi pojęcie!
To przeciw sobie zwraca własną rękę,
By zgasić czucie i wzajemną mękę!
ANIELA
przestraszona, aż prawie do płaczu
Panie Gustawie!... co to jest?... O, Boże!
Zabić się, zabić!... to bardzo nieładnie
To grzech, wielki grzech; kto w niego popadnie,
Na tamtym świecie wiecznie cierpieć może.
Szybka rozmowa:
GUSTAW
Ratuj mnie.
ANIELA
z pośpiechem
Będę, będę - lecz czy mogę?
GUSTAW
Możesz.
ANIELA
jak wyżej
O śmierci nie będę słyszała?
GUSTAW
Nie.
ANIELA
Ja się jeszcze dotąd trzęsę cała.
GUSTAW
Chcesz więc?
ANIELA
Ale jak?...
GUSTAW
Ja ci wskażę drogę:
Wstaw się do matki...
ANIELA
Dobrze, ja się wstawię.
GUSTAW
Niech mi przebaczy.
ANIELA
O, przebaczy pewnie.
GUSTAW
Proś!
ANIELA
Będę prosić, błagać, płakać rzewnie,
Aż mi przyrzeknie pomagać w tej sprawie;
Lecz nie rozpaczaj, mój panie Gustawie.
GUSTAW
W twoim więc ręku szczęście, życie moje.
ANIELA
W moim? - Dlaboga!
GUSTAW
Matka uproszona...
ANIELA
Ach, będzie, będzie, tego się nie boję
Lecz, koniec końców, cóż potrafi ona?
GUSTAW
Stryja przebłaga.
ANIELA
radośnie
Prawda! wyśmienicie!
Biegnę bez zwłoki, tu idzie o życie.
GUSTAW
Przebóg! nie teraz - miałaby przyczynę
Oskarżać stryja o zbyt wielką winę,
Ze twą spokojność, nawet przyszłość całą
Chcąc mnie powierzyć, narażał zbyt śmiało.
To by ich przyjaźń niemylnie zerwało,
A ja nieszczęsny, cel gniewu stron obu,
Cóż bym mógł zrobić, jak wstąpić do grobu.
ANIELA
Ach, cóż więc czynić?
GUSTAW
Chcesz mi pomóc?
ANIELA
Chętnie.
GUSTAW
Zostańmy zatem tak, jak do tej chwili:
Ja - niby zawsze zakochany w tobie,
Ty - na tę miłość patrząc obojętnie.
A później, gdy nas już będą naglili,
Głośne, wyraźne oświadczenie zrobię,
Ty mi odmówisz w podobnym sposobie,
Tym zwrotem twoję matkę to nie zdziwi,
A mój stryjaszek, chodź się nieco skrzywi,
Brak posłuszeństwa zarzucać nie będzie.
Wtedy dopiero wzywam twej obrony
Przebłagasz matkę, oświecisz w tym względzie.
ANIELA
Rozumiem, dobrze.
GUSTAW
całuje w rękę
Więc bez nienawiści?...
ANIELA
Będę się cieszyć, jak się nasz plan ziści.
GUSTAW
Pamiętaj, zawsze postępując śmiele,
Ile ci ufam, jak zwierzyłem wiele.
Jeśli opuścisz w tej smutnej potrzebie,
Ja w świecie nie mam nikogo prócz ciebie;
W tobie jedyna opieka, obrona,
Bez ciebie szczęścia nadzieja stracona.
O, niech z twej ręki Anielę otrzymam,
A dosyć czucia, dosyć życia nie mam,
Bym mógł odwdzięczyć dobro mi nadane,
Com go niegodny, lecz godnym się stanę.
Całuje ją w rękę z uczuciem. - Przy ostatnim wierszu wszedłszy, Radost, nie widziany, daje brawo, klaszcząc w ręce.
Scena druga
Aniela, Gustaw, Radost
ANIELA
Słyszał?...
GUSTAW
Co? słyszał?
RADOST
Brawo, dzieci, brawo!
GUSTAW
rzucając się na kolana przed Radostem
Przebacz mi, stryju!
RADOST
cofając się zadziwiony
A! a to co znaczy?
GUSTAW
posuwając się za nim, cicho
Kiedyś już słyszał, łajże mnie, a żwawo.
RADOST
Guciu!
GUSTAW
cicho
Gniewaj się.
głośno
Lituj się rozpaczy!
w tył się skłaniając, jakby odtrącony
Niech mnie twa ręka srodze nie odpycha!
cicho
A gniewajże się, stryjaszku, do licha!
RADOST
Słuchaj no, trzpiocie...
GUSTAW
cicho
Lepiej! to za mało.
RADOST
Czyś ty oszalał?
GUSTAW
cicho
Dobrze.
głośno
Już się stało!
RADOST
Tego już nadto!
GUSTAW
głośno
Wszystko jej wyznałem.
cicho
A nuże teraz! z największym zapałem!...
RADOST
A do stu katów!
GUSTAW
cicho
To, to, to!
RADOST
Drwisz sobie!
GUSTAW
głośno, tragicznie
Stryju mój, stryju! chcesz mnie widzieć w grobie.
RADOST
rozgniewany
Dosyć tych żartów, dosyć już, mój panie!
Rób sobie, co chcesz, niech się, co chce, stanie,
Ja szalonemu nie chcę szukać żony!
odchodząc
A to waryjat - wyraźnie szalony!
Scena trzecia
Aniela, Gustaw
ANIELA
niespokojnie
Cóż teraz będzie?
GUSTAW
do siebie
Ścierpły mi kolana.
ANIELA
Nie dał się zmiękczyć.
GUSTAW
To rzecz niesłychana...
ANIELA
Może nie słyszał.
GUSTAW
Jak to - "może"?
ANIELA
Może.
GUSTAW
Samaś mówiła...
ANIELA
Nie, jam się pytała.
GUSTAW
Więc bez potrzeby ta utarczka cała
I w najmniej dobrej wyprawiona porze,
Bo że nie słyszał, jestem pewny prawie,
Lecz o co idzie, łatwo teraz zgadnie.
ANIELA
Wszystko zerwane niewcześnym zapałem.
GUSTAW
Tak mnie znienacka i tak podszedł zdradnie!
ANIELA
chodząc niespokojnie
Cóż ja nieszczęsna pomogę w tej sprawie!
GUSTAW
na stronie
Mojego planu powierzyć nie chciałem.
ANIELA
jak wyżej
Jakże też można w porywczym zapędzie
Zniszczyć od razu, cośmy przedsięwzięli!
Biedna Aniela! ileż cierpić będzie!
GUSTAW
biorąc ją za rękę
Jakże nie kochać tej lubej Anieli?
ANIELA
Kochać ją trzeba.
GUSTAW
Poprzysięgłem sobie.
ANIELA
Ach, chętnie wierzę.
GUSTAW
W tym moje życzenie.
Sama więc widzisz - w tobie, tylko w tobie
Pomoc mam jedną, a wszystkie nadzieje.
ANIELA
Cóż ja pomogę i cóż ja odmienię?
Radost, tak dobry - dziś zemstą goreje.
GUSTAW
Jeśli nie słyszał, wszystko ja naprawię.
ANIELA
Nie trać więc czasu; idź, panie Gustawie.
GUSTAW
Ty zaś unikaj wszelkiej z nim rozmowy,
Ale się staraj, abyśmy po chwili,
Dla dalszej jeszcze w tym względzie umowy,
Znowu sam na sam tu ze sobą byli.
biorąc za rękę
I obyś zawsze, ciągle pamiętała,
Ze w twoim ręku moja przyszłość cała,
A nawet więcej - i szczęście Anieli,
Z którą już w świecie nic mnie nie rozdzieli.
Całuje ją kilka razy w rękę; idzie ku drzwiom swojego pokoju, a obejrzawszy się, w inne drzwi odchodzi.
Scena czwarta
ANIELA
sama, chodzi zamyślona, potem siada, opierając głowę na ręku
Dziwnie - i dziwnie! Brzmią mi jeszcze uszy
Słowami, dotąd nie znanymi duszy.
Jak on ją kocha! - i pewnie nie zwodzi:
Wszystko, co powie, wzrok jasny dowodzi.
On z nią szczęśliwy, ona z nim szczęśliwa
I na czymże im, na czym jeszcze zbywa?...
Jednego słowa do szczęścia im trzeba.
A do jakiego, do jakiego! - nieba!
Ufają sobie, kochają się szczerze...
Jestem szczęśliwsza, że w miłość nie wierzę?
Jednak ta miłość jest, trwa, dowiedziona...
O, Boże! serca nie czuję śród łona...
Scena piąta
Aniela, Klara, [później Radost i Gustaw.]
KLARA
Czegóż tak dumasz? Piszesz dzieło może?
ANIELA
Ach, Klaro, Klaro, żebyś ty wiedziała!...
Lecz twoja przyjaźń zdradzić nas nie może,
Wszystko ci powiem... Krótko więc - rzecz cała:
Gustaw już nie mnie, lecz kocha Anielę,
KLARA
Kogo?
ANIELA
Anielę - ale Radost broni.
To wielki sekret! Nie wydaj, dlaboga.
KLARA
ciekawie
Ależ nic nie wiem.
ANIELA
Bo to już za wiele.
KLARA
Co?
ANIELA
Ta zawziętość, nienawiść zbyt sroga!
KLARA
z wzrastającą niecierpliwością
Czyja?
ANIELA
Radosta.
KLARA
I do kogo?
ANIELA
Do niej.
KLARA
Ależ...
ANIELA
Nie dręcz się obawą daremną
Gustaw się wcale nie chce żenić ze mną.
KLARA
To źle! Mężczyzna powinien chcieć zawsze,
Ażeby poznał, jak kobiety gardzą,
Zwłaszcza ten Gustaw, co to uczy rządzić.
ANIELA
On i tak biedny!
KLARA
ironicznie
Biedny?
ANIELA
Musiał błądzić.
KLARA
Wzbudził więc, widzę, uczucia łaskawsze.
ANIELA
Ja wszystkich mężczyzn nienawidzę bardzo,
Ależ on swój los w moje ręce składa
Bronić go muszę.
KLARA
Tak? I bronić rada.
ANIELA
Rada, nierada - zdradzić go nie mogę.
KLARA
Zdradź go, zdradź, moja duszko! zdradź sułtana.
ANIELA
Nigdy, przenigdy!
KLARA
Ja tobie pomogę.
ANIELA
A taż Aniela, tak szczerze kochana?
KLARA
Znowu nic nie wiem.
ANIELA
Wszystko ci wyjaśnię.
KLARA
ciekawie
Mówże.
ANIELA
Gdzie mama?
KLARA
Wołała cię właśnie.
ANIELA
Ona tak dobra - i jej wszystko zwierzę,
Jej tylko jeszcze, a więcej nikomu.
KLARA
Moja Anielko, niech cię Pan Bóg strzeże,
Byś z męskich sideł nie poniosła sromu.
Ja twę nienawiść już słabnącą widzę.
ANIELA
O, jak cię kocham, ja ich nienawidzę.
RADOST
wchodząc, do odchodzących
Panno Anielo!
Aniela chwyta za rękę Klarę i pociągając z sobą, prędko wybiega w drzwi prawe boczne
Ależ... panno... proszę...
wracając
Hm, hm! spłoszone! Coś tu znać Gustawa
Gotów bym przysiąc, że to jego sprawa.
Oj, Guciu, Guciu! Kiedyś ja przepłoszę!
Gustaw wchodzi jednymi, w głębi będącymi drzwiami, a zobaczywszy Radosta, nucąc, w drugie odchodzi.
RADOST
goniąc za nim
Czekaj no, czekaj!
wybiega za drzwi.
Scena szósta
Radost, Gustaw
RADOST
prowadząc Gustawa
Chodź, chodź - mam cię, ptaszku.
patrząc mu w oczy, po krótkim milczeniu
Co to znaczyło to: "przebacz, stryjaszku"?
GUSTAW
To tak.
RADOST
Jak to - "tak"?
GUSTAW
Ot tak!
RADOST
Co to znaczy
"Ot tak"?
GUSTAW
Niby - nic...
RADOST
Nic?
GUSTAW
Nic.
RADOST
To nic było:
"Przebacz, stryjaszku, lituj się rozpaczy"?
GUSTAW
szybko
Ach, to rzecz jasna; w miłości niemiło,
Kiedy się czasem (bo któż to zaprzeczy?)
Kłótnia lub sprzeczka, albo z innej rzeczy,
W potęgę czucia moc niby mająca,
Sama od siebie walczy lub potrąca...
Stąd koniec końców kres wszystkich igraszek,
No, to rzecz jasna - rozumie stryjaszek?
chce odejść.
RADOST
zatrzymując go
Ale czekaj no - ja nic nie rozumiem.
GUSTAW
A ja wyraźniej powiedzieć nie umiem.
RADOST
Czegożeś klęczał, jakby do pacierzy?
GUSTAW
z udanym zapałem
To mi stryjaszek nie wierzy? nie wierzy?
chodząc
Kiedy tak... dobrze, dobrze. - Wiem, co zrobię:
Każę zajechać i pojadę sobie.
Janie! Hej !
RADOST
chodząc za nim i głaszcząc po ramieniu
No, no, Guciu, Guciuniu mój!
GUSTAW
zawsze chodząc, w udanym gniewie
Kiedy ja mówię!...
RADOST
jak wyżej
Już, już, już, stój no, stój.
GUSTAW
Ja się tłumaczę dobrze, jasno, szczerze...
RADOST
Już, już rozumiem; już wszystkiemu wierzę.
do siebie
A to saletra! skra, ogień, płomienie!
GUSTAW
rzucając mu się na szyję
Luby stryjaszku!
RADOST
ściskając go
Ach, Guciu mój luby
płaczliwie
Nie słuchasz rady...
GUSTAW
I słucham, i cenię,
A co wykonam, godne będzie chluby.
RADOST
Lecz czemu Klara...
GUSTAW
Ach, Klara! - ta Klara
To jest prawdziwie boska na mnie kara!
Wszędzie jej pełno, we wszystkim zawadzi;
Przy tym zawzięte jak kogucik młody
Kikiki! zawsze,
pokazując
a tak w górę sadzi!
I wiesz, stryjaszku - dla powszechnej zgody,
Wiesz co?
RADOST
Na przykład?
GUSTAW
Żeń się z nią.
RADOST
Szalony!
GUSTAW
Zrób mi tę grzeczność.
RADOST
Pomysł godny głowy.
GUSTAW
Bardzo mi bruździ.
RADOST
wzruszając ramionami
Dlatego ja, stary?...
Bruździć nie będzie, nie bruźdź ty z twej strony;
Na cóż Albina przez jakieś namowy
Chcesz jej zbuntować?
GUSTAW
On już zbuntowany.
RADOST
Jak to?
GUSTAW
W Anieli jak kot zakochany!
RADOST
Kto? Albin?
GUSTAW
Albin.
RADOST
A, to nie do wiary.
GUSTAW
Tak! - Tak ją kocha, ledwie że nie skona;
Nie ma gadania, to rzecz dowiedziona.
RADOST
Albin, ten Albin!...
GUSTAW
O, nie wszystko złoto,
Co się nam świeci - o, to sztuczka płocha:
Jednej przysięga, a w drugiej się kocha.
RADOST
Ale z Anielą jakże idzie tobie?
GUSTAW
po długim milczeniu, zakładając ręce
Co to magnetyzm?
RADOST
zadziwiony
Ma... magnetyzm?
GUSTAW
Co to?
Co? Powiedz!
RADOST
Ale skąd o tym w tej dobie?
GUSTAW
po krótkim milczeniu
Magnetyzm, mówią, jest to wolna władza,
Co z ciała w ciało zdrój życia wprowadza.
Jeżeli zatem mam zarodne siły
Ogień swój własny w obce przelać żyły,
Dlaczegoż miałbym w pięknej, młodej duszy,
Czystej jak śnieżek, co świeżo przyprószy,
Przez silną wolę, pałające tętna,
Własnego czucia nie wycisnąć piętna!
RADOST
Jeśli rozumiem, niech mnie piorun trzaśnie!
GUSTAW
Kocham i będę kochany - to jaśnie?
RADOST
Jaśnie, wyraźnie, lecz trochę za śmiało.
GUSTAW
Śmiałość przed szczęściem, jak szczęście przed chwałą!
RADOST
Będziesz kochany, ale nie bądź trzpiotem.
GUSTAW
O, mój stryjaszku! tobie myśleć o tem.
RADOST
Ach, czyż nie myślę i nie smażę głowy?
GUSTAW
Ja też ci zawsze dziękować gotowy.
RADOST
Dziękuj, kiedy chcesz, lecz się popraw razem.
GUSTAW
To się już stało za twoim rozkazem
I dobrze skończyć mam wszelką nadzieję,
Byleś nie zważał, co się z nami dzieje;
W zgodzie - czy kłótni, we wrzawie - czy ciszy,
Niech oko drzymie, a ucho nie słyszy.
RADOST
Cóż z tego będzie?
GUSTAW
Co będzie?...
ściskając go
Wesele.
wybiega.
RADOST
idąc za nim
Rozsądku mało, pewności za wiele.
Akt IV.
Scena pierwsza
Gustaw, Jan.
Gustaw chodzi zamyślony, Jan krok w krok za nim, z czarną chustką w ręku.
GUSTAW
podając lewą rękę, nie stając
Zawiąż!
do siebie
Stało się... kocham ją szalenie...
Lecz ona?...
JAN
chodząc za nim i opatrując rękę
Wcale nic...
GUSTAW
stając
Jak to nic?
JAN
jak wprzódy
Nie ma
Tu nic.
GUSTAW
Na ręku!... Wiąż tylko...
chodzi, do siebie
Hm, sprzyja,
Ale jak będzie, gdy rolę odmienię?
Jak? kiedy zacząć?
JAN
nie mogąc w chodzie zawiązać ręki dla różnych jestów Gustawa
Niech się pan zatrzyma.
Gustaw wyrywa rękę, którą Jan chwyta i dalej chodząc, wiąże
GUSTAW
do siebie.
Zatrzymać... pewnie... Węzeł jest...
JAN
puszczając
Jest, panie.
GUSTAW
do siebie
Lecz jak rozwiązać?
JAN
Za koniuszek...
GUSTAW
stając w gniewie
Janie!
JAN
Słucham.
GUSTAW
Głupiś.
JAN
Tak?
GUSTAW
zrzucając chustkę
I nie tę zawija!
Lewą nie piszę.
JAN
Któraż ręka boli?
GUSTAW
Co ci do tego! - Na, masz - zawiąż prawą!
podaje lewą rękę i zaczyna chodzić; do siebie
Pierwszy raz kocham.
JAN
Ależ, panie...
GUSTAW
wciąż chodząc
No, a żwawo!
do siebie
Inna to miłość.
JAN
To ta sama.
GUSTAW
Kłamiesz.
JAN
Lewa.
GUSTAW
podając prawą rękę
A, ręka... No - jakże powoli!...
zaczyna chodzić i ciągnie za sobą opierajqcego się gwałtem Jana.
do siebie:
Będę kochany... Aj, rękę mi złamiesz!
JAN
A którą, panie?
GUSTAW
Puść już, do kaduka!
JAN
Wiązać nie sztuka.
GUSTAW
Ale milczeć sztuka.
Scena druga
Gustaw, Albin.
Jan na znak Gustawa odchodzi.
GUSTAW
na stronie
Już czuję wilgoć, zbliża się fontanna!
do Albina
Albinie smętny! Jak rosa poranna
Tak mgła z łez twoich napełnia dom cały.
ALBIN
A jednak mojej nie zmiękczyły skały!
GUSTAW
Nim się więc staną saletrzanym kwasem,
Inny ci sposób poradzę tymczasem.
ALBIN
Poradź mi, poradź, a lepiej niż rano.
GUSTAW
Źleżem poradził?
ALBIN
Bóg to będzie sądzić.
GUSTAW
Cóż ci się stało?
ALBIN
Drzwi mi pokazano.
Radź mi więc, radź mi, tylko nie każ rządzić.
GUSTAW
Pierwej pocieszę.
ALBIN
Mnie?! Pocieszyć?! Nieba!
GUSTAW
Klara cię kocha.
ALBIN
Zbyt bolesne żarty.
GUSTAW
Ręczę.
ALBIN
Nie wierzę.
GUSTAW
Przysięgać ci trzeba?
ALBIN
Jak wiesz?.
GUSTAW
udając urażonego
Cóż to jest? Chcesz - nie wierz, uparty,
Ale nie żądaj, bym zdradzał zwierzenie.
ALBIN
rzucając mu się na szyję
Ach, ach! Gustawie! słów nie mam... łzy moje...
GUSTAW
głaszcząc
Cyt, cyt, Albinie.
ALBIN
Kocha mnie?
GUSTAW
Szalenie!
ALBIN
Cóż teraz będzie?
GUSTAW
Albina ożenię.
ALBIN
Mnie, mnie? z nią? - z Klarą?
GUSTAW
Ale jak nastroję,
Tak ty grać będziesz - przyrzekasz mi święcie?
ALBIN
Dobrze, cóż robić?
GUSTAW
Zwalić przedsięwzięcie,
Które twych nieszczęść przyczyną się stało,
A potem zmusić, by prawdę wyrzekła.
ALBIN
Szczęścia za wiele!
GUSTAW
Trzebaż ci tak mało?
ALBIN
Z nią?! Wielkie nieba!
GUSTAW
Nudnyś, wielkie piekła!
ALBIN
Cóż chcesz?
GUSTAW
Słuchaj mnie.
ALBIN
Słucham.
GUSTAW
Daj jej uczuć,
Że inną kochasz.
ALBIN
Przebóg! nie kończ, ginę.
GUSTAW
namawiając
Czas jakiś!
ALBIN
Nigdy!
GUSTAW
Dzień.
ALBIN
Nie chcę.
GUSTAW
Godzinę.
ALBIN
Wprzód umrę.
GUSTAW
zniecierpliwiony
Mrzej więc.
ALBIN
Nie zmienię mych uczuć.
GUSTAW
No, to udawaj, żeś je zgasił w sobie.
ALBIN
Nie mogę.
GUSTAW
Wreszcie, że kochasz nie tyle.
ALBIN
Udawać?
GUSTAW
prosząc
Trochę.
ALBIN
po krótkim milczeniu
Nie ufam mej sile.
GUSTAW
na stronie
A bógdajżeś pękł!
do Albina
No, to milcz.
ALBIN
Jak długo?
GUSTAW
Dzień jeden.
ALBIN
Milczeć?
GUSTAW
Nie mdleć.
ALBIN
Dzień?
GUSTAW
Nie wzdychać.
ALBIN
Nie wzdychać?
po krótkim milczeniu
Ciężko na mnie.
GUSTAW
z zapałem
Razą drugą
Wszystko odzyskasz - i po całej dobie
Będziesz mógł jęczyć, płakać, wzdychać, kichać...
Tylko nie teraz, nie teraz, u licha!
ALBIN
A gdy nareszcie, jak ty każesz, zrobię,
Gdy pozna Klara, że Albin nie wzdycha...
GUSTAW
zniecierpliwiony
Wtedy Albina ożenię, ożenię...
ALBIN
po krótkim milczeniu
Do jutra?
GUSTAW
Ale - zupełne milczenie.
ALBIN
Dobrze.
GUSTAW
Daj słowo.
ALBIN
Ale...
GUSTAW
Dajesz?
ALBIN
Daję.
GUSTAW
A teraz bądź zdrów,
ściskając go
kochaj mnie.
obracając ku drzwiom
Idź sobie!
Albin odchodzi.
sam
Tak zatrudnienie dla Klary sposobię.
Kocha go czy nie - pewnie jest ciekawa,
Zajmie ją zatem ta odmienna sprawa,
A nim jej dojdzie po zakrętach wielu,
Ja krok po kroku zbliżę się do celu.
Scena trzecia
Gustaw, Aniela
ANIELA
wchodząc ostrożnie
Słyszał Radost?
GUSTAW
Nie słyszał.
ANIELA
Ach, oddycham przecie!
GUSTAW
Wszystkom naprawił.
ANIELA
Ginęłam z bojaźni.
GUSTAW
biorąc za rękę
Kiej w tym świecie,
Tyle dowodów troskliwej przyjaźni -
Ileż wdzięczności nie obudza we mnie?
ANIELA
Cóż uczyniłam wdzięczności godnego?
GUSTAW
Chcesz dobrze czynić.
ANIELA
Wszak to tak przyjemnie.
GUSTAW
Masz dziś sposobność.
ANIELA
Proszę wskazać drogę.
GUSTAW
Ręke-m skaleczył.
ANIELA
I bardzo?
GUSTAW
Nic złego,
Lecz pióra całkiem utrzymać nie mogę.
nieśmiało
Gdybyś w tym razie zastąpić mnie chciała...
ANIELA
Pisać? - I co?
GUSTAW
List.
ANIELA
List! - Ach, nie!
GUSTAW
Dwa słowa
ANIELA
Dwa - a do kogo?
GUSTAW
Do mojej Anieli.
ANIELA
Co? takie listy ja bym pisać miała?
GUSTAW
I cóż w tym złego?
ANIELA
Daremna namowa.
GUSTAW
żałośnie
Rękę-m skaleczył.
ANIELA
To może - kto drugi...
GUSTAW
Ach, któż na świecie moje troski dzieli?
Komuż się zwierzyć? gdzie błagać usługi?
Kiedy przed tobą daremnie się żalę.
ANIELA
chodząc i pół z płaczem
Cóż ja mam robić?
po krótkim milczeniu
To nie pisać wcale.
GUSTAW
Jeszcze, Anielo, w kwiat życia bogata,
Znasz tylko rozkosz, a nie znasz cierpienia;
Jeszcze, szczęśliwa, nie znasz oddalenia!
Nie wiesz, że wtedy cały ogrom świata
Jeden punkt tylko dla nas w sobie mieści,
A tym jest chwila spodziewanej wieści.
Nie wiesz, jak wtedy śledcze oko płonie,
Jak każdy szelest dech zapiera w łonie,
I jaka boleść, gdy mija godzina
Z nią wprzód spłacona pociecha jedyna!
ANIELA
Otóż to miłość! Kochajże tu, proszę!
GUSTAW
Ach, kochaj, kochaj! Boskie to rozkosze!
ANIELA
Ach, nie!
GUSTAW
Dlaczego?
ANIELA
Nie wiem, lecz się trwożę.
GUSTAW
Trwożysz?
ANIELA
Lękam się...
GUSTAW
Jak dziecię lekarza,
Który mu jednak życie wrócić może. -
Ach, obojętność naturę znieważa!
Dusza, niezdolna wybrać, kochać inną,
Zimną rachubą każde czucie zaćmi;
Dla niej jest niczym - dla drugich być czynną,
Dla niej łza - niema, ludzie - nie są braćmi,
Lecz gdy miłością serce moje bije,
Gdy powiem: "kocham" - wtenczas tylko żyję,
Żyję szczęśliwy i w lubym zamęcie
Świat do podziału pociągam w objęcie.
ANIELA
Tak - gdyby miłość mogła być prawdziwa...
GUSTAW
Miłość jest jedna...
ANIELA
Udawań tysiące.
GUSTAW
Wyrzec się światła, bo i ciemność bywa.
ANIELA
Wyrzec się każą pozory mylące.
GUSTAW
z uczuciem, biorąc ją za rękę
Ach, nie wierz zresztą tej pieszczocie wzroku,
Gdy z wolna sunąc spocznie w twoim oku,
Tej drżącej dłoni, kiedy ciebie bliska;
Nie wierz głosowi, co się w serce wciska,
Lecz własne czucie niech się wiarą stanie:
Ta czułość tęskna, to błędne żądanie,
A zwłaszcza pociąg, nieodmienny losem -
Równego czucia jest tylko odgłosem.
na znak niedowierzający Anieli
Wierz mi - są dusze dla siebie stworzone.
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie;
Tak jak dwóch kwiatów obce sobie wonie
Łączą się w górze, jedna w drugiej tonie.
Aniela zamyślona; Gustaw po krótkim miIczeniu mówi dalej.
I cóż to, powiedz, zaraz w pierwszej chwili
Wzbudziło we mnie tę ufność ku tobie?
Co ośmieliło, że zwierzenie robię,
Jeśli nie serce, co nigdy nie myli?
ANIELA
Ach, czyliż zdradzić jest kiedy kto w stanie?
GUSTAW
Klara najpierwsza.
ANIELA
Zbyt błędne mniemanie.
GUSTAW
Ile mnie złego, tyle jej korzyści.
ANIELA
Komu? co? Klarze?
GUSTAW
Radost ją zaślubi.
ANIELA
Radost?
GUSTAW
Jak tylko zamiaru nie ziści,
Przez zemstę ku mnie z Klarą się ożeni.
Mnie wydziedziczy i na zawsze zgubi.
ANIELA
To być nie może.
GUSTAW
To się nie odmieni.
ANIELA
Ona nie zechce.
GUSTAW
To już ułożono.
ANIELA
I wstręt jej szczery...
GUSTAW
Szczery czy nieszczery,
Radost majętny, ojciec Klary chciwy,
Nie ma co gadać -jak dwa a dwa cztery
Nie dziś, to jutro będzie jego żoną.
ANIELA
Ale jej śluby?
GUSTAW
Śluby - sen prawdziwy!
I ty, Anielo, rzuć tę ciemną drogę,
Póki czas tobie, a ja przestrzec mogę.
Lecz powiedz szczerze - kiedy polot myśli
Obraz nam szczęścia czasami zakreśli
I zdobi błahe, lecz lube utwory
W kwiatów marzenia najczystsze kolory -
Cóż ściąga światło, w całym blasku stawa,
Jeśli nie miłość - i stała, i prawa?
Miłość, szlachetnej przewodząca parze
Z łona rodziców przed ślubów ółtarze. -
Ach, być kochanym wszyscy szczęściem głoszą;
Mym zdaniem: kochać jest większą rozkoszą -
Los kilku istot zrobić swoim losem,
Czuć i żyć tylko drogich dusz odgłosem,
Dla dobra innych cenić własne życie,
Dla nich poświęcić każde serca bicie,
Światem uczynić najmniejszą zagrodę,
Tam mieć cel życia i życia nagrodę
I kończąc cicho wytknięte koleje,
Za grób swój jeszcze przeciągnąć nadzieje -
Otóż to szczęścia rzetelne zalety!
I ty, ty wyrzec chcesz się ich, niestety ?!
ANIELA
z uniesieniem
Nigdy, przenigdy...
miarkując się, z czułością
Ach, ja nie wiem jeszcze...
znowu z zapałem
Ale chcę pisać, niech się moje zdanie
Jednej łzy w świecie przyczyną nie stanie;
ocierając łzę
Niech w szczęściu drugich własne dziś umieszczę.
GUSTAW
Chcesz pisać - będziesz? O, drogi aniele!
Jak wiele czynisz, jakżem wdzięczen wiele!
całuje ją w rękę
O, gdybyś mogła w moim sercu czytać.
ANIELA
Ależ, Gustawie.
GUSTAW
Lecz nie chciej się pytać,
Więcej bym wyrzekł, niż wyrzec potrzeba...
Pióro i papier...
z zachwyceniem patrząc na nią i trzymajqc rękę
Dlaczegóż - o, nieba,
Takim sposobem?... Lecz ty mnie zrozumiesz -
Umiałaś pojąć - i przebaczyć umiesz.
całuje w rękę i nagle odchodzi.
ANIELA
sama, po krótkim milczeniu
Nienawidzić! Tak! - Każda plecie, baje,
Ale nie tak to łatwo, jak się zdaje. -
Z gniewu w nienawiść droga bardzo bliska,
Kiedy dotknęła jaka czynność zdradna;
Lecz kiedy czule kto nam rękę ściska,
Jak mamę kocham, nie potrafi żadna.
Scena czwarta
Aniela, Klara
KLARA
Kto tu był?
ANIELA
unikając odpowiedzi
Jak to - kto?
KLARA
Kto tu był z tobą?
ANIELA
Gustaw przechodził.
KLARA
Rozwodził swe żale?
ANIELA
Trochę.
KLARA
Tak długo mówiliście z sobą.
ANIELA
O, jak cię kocham, tak niedługo wcale.
KLARA
I cóż nowego?
ANIELA
Nie dasz temu wiary.
Wszak -jednym słowem - chce się żenić z tobą...
KLARA
Ze mną?
skacząc i klaszcząc w ręce
O, to, to! O, to, to mi radość!
Toż będę dręczyć i męczyć bez miary.
O, panie Guciu, będziesz ty miał zadość!
ANIELA
urażona
Ale nie Gustaw! - Radost...
KLARA
Radost stary?
ANIELA
jak wyżej
Radost. - Hm! Gustaw!...
KLARA
Ja nie chcę.
ANIELA
Ja wierzę.
KLARA
Ja nienawidzę.
ANIELA
Wbrew twej nienawiści,
Jak Gustaw jego zamiarów nie ziści,
Przez zemstę tylko z tobą się ożeni.
KLARA
I któż mnie może przymusić w tej mierze?
ANIELA
Ojciec twój, ojciec, co tak złoto ceni!
A Radost bogacz - rzeczą dowiedzioną;
Nie ma co gadać - będziesz jego żoną.
KLARA
ukrywając pomieszanie, coraz wzrastające
Otóż nie będę! - Otóż się nie boję!...
Ma ojciec wolą, ja mam także moję
Nie boję się... nie!...
w płacz..
Cóż ja teraz zrobię?.:.
Jak raz mój ojciec co ułoży sobie,
To wszystko za nic - to ratunku nie ma.
ANIELA
Jakoś to będzie.
KLARA
po długim milczeniu
Idź ty za Gustawa.
ANIELA
A nasze śluby?
KLARA
Niechże je dotrzyma
Jedna przynajmniej, gdy nie możem obie.
ANIELA
Lecz Gustaw kocha.
KLARA
O, nieszczęsna sprawa!
Pójdę do cioci.
ANIELA
oglądając się, niespokojnie
Powiedz - a w sekrecie;
Idź, nie trać czasu.
KLARA
Poradzi mi przecie;
Nie da mi umrzeć przy tym starym gracie.
ANIELA
oglądając się
Idź, idź, zbyt droga każda nam godzina.
KLARA
Wolę już klasztor... albo i - Albina
odchodzi.
ANIELA
wołając cicho
Słuchaj no, Klaro! Klaro! - Otóż macie!
Odeszła. - Chciałam zasięgnąć jej zdania
Względem tego tu dziwnego pisania;
Krzyczałam - ale kiedy nie słyszała,
To cóż mam robić? - Już będę pisała.
Scena piąta
Aniela, Gustaw
GUSTAW
kałamarz, pióro, papier etc. w ręku
Otóż jest wszystko, bierzmy się do dzieła.
ANIELA
Przestrzegłam Klarę.
GUSTAW
na stronie
Przednie!
głośno
A jak powie?
ANIELA
Komu - i na co?
GUSTAW
Mojemu stryjowi.
ANIELA
Ja ręczę za nią.
GUSTAW
Jakże to przyjęła?
ANIELA
Rzewnie płakała.
GUSTAW
Ja tym łzom nie wierzę.
I któż jej winien? - Albin kochał szczerze.
ANIELA
I dotąd kocha.
GUSTAW
O, nie kocha wcale.
ANIELA
Ja to wiem lepiej.
GUSTAW
Kocha, lecz nie Klarę.
ANIELA
Kogóż?
GUSTAW
Hm! kogo?
po krótkim milczeniu
Zamilczę w tej mierze.
ANIELA
Bajkę ktoś zrobił, proszę mi dać wiarę.
Albin nasz sąsiad, bawi tutaj stale,
Wiemy, gdzie bywa, jego związki znamy.
GUSTAW
zmuszony
Kiedy więc szczerze z sobą mówić mamy
Albin się kocha, lecz się kocha - w tobie.
ANIELA
We mnie?
GUSTAW
Tak, w tobie; ledwie że nie skona;
Nie ma co gadać - to rzecz dowiedziona.
ANIELA
Ależ, dlaboga, tak nagle, w tej dobie...
GUSTAW
Zmienił się z wolna, bo możnaż lat tyle
Wzgardę odbierać w tak przykrym sposobie,
A miłość w jednej zachowywać sile?
Możnaż przy tobie lube spędzać chwile,
Twą dobroć, wdzięki... a jednym wyrazem -
Możnaż cię poznać i nie kochać razem?
Powiedzże sama.
ANIELA
Zabawne pytanie!
po krótkim milczeniu
Mnie zatem kocha?
GUSTAW
z pospiechem
Ale ja ci radzę,
Nie wierz mu wcale - zmienne to kochanie,
Które w odporze czerpa swoję władzę.
ANIELA
Klarze przysięga.
GUSTAW
Ze snu jeszcze drzymie.
ANIELA
Wzdycha.
GUSTAW
Przez grzeczność.
ANIELA
Płacze.
GUSTAW
Nałóg.
ANIELA
Ale...
GUSTAW
Pewnie.
ANIELA
biorąc pióro
Piszmy więc.
GUSTAW
z uczuciem
"Anielo kochana!"
po krótkim milczeniu, gdy Aniela okazuje zadziwienie
Pisz z łaski swojej.
ANIELA
Myli mnie to imię.
napisawszy, do siebie
Mnie? kocha?
GUSTAW
z zazdrością
Czyliż Albinowskie żale,
Dary wzgardzone, niegodna odmiana -
Zająć potrafią, pochlebiać ci mogą?
ANIELA
Czy-m zasłużyła na takie pytanie?
GUSTAW
Przebacz! Zbłądziłem, uniesiony trwogą;
Bo ja wiem, jakiej duszy twojej trzeba -
Ukocha więcej, niż wyrazić zdoła,
Choć każdy wyraz miłością się stanie.
ANIELA
Piszmy więc.
GUSTAW
Piszmy. - "Dobroci anioła
W naszym nieszczęściu zsełają nam nieba;
Wziął pióro w rękę nieść ulgę tęsknocie..."
ANIELA
Ależ mnie tego pisać nie wypada.
GUSTAW
Wszak to ja piszę - a potem, w istocie
Jakież ci imię moje serce nada
Za twoją dobroć, za dobrodziejstw krocie?
ANIELA
Piszmy więc.
GUSTAW
Piszmy. - "Nie bądź już w obawie;
Osoba, z którą stryj chciał mnie ożenić
Nienawidzi mnie..."
ANIELA
Nie, panie Gustawie.
GUSTAW
Jakże napisać?
ANIELA
Potrzeba odmienić.
GUSTAW
Popraw, jeśli chcesz.
ANIELA
O, chętnie poprawię.
GUSTAW
czyta przez ramię
"Sprzyja".
biorąc za rękę
Czy pewnie?
ANIELA
wyciągając rękę z wolna
Trzebaż słów koniecznie?
GUSTAW
Znasz mnie więc teraz?
ANIELA
I jak!
GUSTAW
To poznanie
Czy kiedyś, z czasem, przyjaźnią zostanie?
ANIELA
Jest i zostanie.
GUSTAW
z wzrastającym zapałem
Zawsze? wiecznie?
ANIELA
Wiecznie.
GUSTAW
Dosyć już tego, precz wszelkie ukrycie!
Kocham, Anielo, kocham cię nad życie.
ANIELA
odsuwając się, zdziwiona
Jak to?
GUSTAW
pomiarkowawszy się, spokojnie
Pisz, z łaski swojej.
ANIELA
nachylona nad papier; po krótkim milczeniu, przypominając sobie
Jak tam było?
"Kocham..."
GUSTAW
Ach, powtórz!
ANIELA
"Kocham cię nad życie" -
Wszak tak? a dalej?
GUSTAW
Dalej? - Wierzyć miło...
ANIELA
Piszmy więc.
GUSTAW
Piszmy. - Lecz błądzisz w wymowie:
Niech głos czuć daje myśl, zamkniętą w słowie,
A wyraz “kocham” obowiązki człeka
Ku sobie, ludziom i Stworcy wyrzeka;
Możnaż ozięble wymówić go kiedy?
Ty kochasz matkę, brata, przyjaciela,
Ja ciebie, ty mnie; dla próby więc tedy
Całą mu wartość niech twój głos udziela
I ku mnie zwróci.
ANIELA
patrząc na niego
Kocham.
GUSTAW
Czucia mało -
ucząc ją; z uczuciem
Ja ciebie kocham.
ANIELA
czulej
Kocham.
GUSTAW
Zbyt nieśmiało.
ANIELA
Ach, kocham, kocham.
GUSTAW
Coraz lepiej, brawo!
Powtarzaj często - douczysz się wprawą.
ANIELA
Piszmy więc.
GUSTAW
Piszmy.
ANIELA
Ktoś idzie.
GUSTAW
Nie.
ANIELA
wstając
Słyszę.
GUSTAW
całując w rękę
Na potem.
odbiega.
ANIELA
za nim
List! list!
wracając
Jak on dobrze pisze!
Scena szósta
Pani Dobrójska, Aniela
ANIELA
kryjąc list za siebie, na stronie
Cudzy sekret - rzecz święta!
PANI DOBRÓJSKA
Nie, nie! Mówcie sobie,
Co chcecie, moje panny; ja najlepiej zrobię,
Jak się spytam Radosta. To najkrótsza droga,
To nam wszystko wyjaśni.
ANIELA
A Gustaw, dlaboga...?
PANI DOBRÓJSKA
Gustaw bajek narobił. - Że się kocha, wierzę;
Lecz żeby Radost miał być wiadomym w tej mierze
I wiedząc tu wprowadzał, temu nie dam wiary.
Gustaw - pewnie, jak każdy, ma swoje przywary,
Ale młody, przystojny...
ANIELA
naiwnie
Myślałam toż samo.
PANI DOBRÓJSKA
I podobać się może.
ANIELA
Może, moja mamo.
PANI DOBRÓJSKA
I wiem, że jego serce lepsze niźli głowa.
ANIELA
Ach, lepsze, moja mamo.
PANI DOBRÓJSKA
I przykrość gotowa.
Gdyby ci się był Gustaw podobał chodź trochę -
Aniela wzdycha.
Nie i nie!... Na Radosta - sprawki to za płoche.
ANIELA
Ależ ja u nóg jego widziałam Gustawa.
PANI DOBRÓJSKA
I to prawda.
ANIELA
Ich słowa...
PANI DOBRÓJSKA
Ich sprzeczka...
ANIELA
Dość żwawa:
PANI DOBRÓJSKA
Kto by się był spodziewał po takim człowieku!
No, proszę! Mścić się jemu! - żenić się w tym wieku!
ANIELA
Moja mamo kochana! nie dawaj mu Klary.
PANI DOBRÓJSKA
Wprzód wiedzieć muszę, jakie są ojca zamiary,
I ojcu, a nie córce, radzić mi wypada.
ANIELA
Niech ją teraz przynajmniej wesprze twoja rada.
podczas pierwszych słów Klary z Panią Dobrójską Aniela zbiera skrycie kałamarz i pióro i cicho wychodzi.
Scena siódma
Pani Dobrójska, Klara
KLARA
Ach, cóż ja teraz pocznę w tej ciężkiej niedoli?
PANI DOBRÓJSKA
Może ojciec nie zechce iść wbrew twojej woli?
KLARA
A jak zechce, jak zechce?
PANI DOBRÓJSKA
Słuchać trzeba będzie.
KLARA
To pociecha! to ojciec!
PANI DOBRÓJSKA
Nie gań go w tym względzie;
Chce twego szczęścia.
KLARA
Piękne szczęście, proszę cioci -
Stary mąż.
PANI DOBRÓJSKA
Ale dobry.
KLARA
Co mi z tej dobroci!
PANI DOBRÓJSKA
Zapomniałaś, żeś jeszcze pod ojcowską władzą,
Że nie wszyscy -jak Albin, uwodzić się dadzą!
A znając twego ojca, łatwo zgadnąć było,
Że ta wzgarda Albina nie będzie mu miłą;
I chociaż od zamęścia uwolni tym razem,
Wkrótce może przykrzejszym zmusi cię rozkazem.
KLARA
Ten Radost, tak się zdawał nie pragnący żony!
Młody Albin - przynajmniej miłością wiedziony;
I mam iść za mąż gwałtem, to wolę Albina.
Radosta słychać krząkanie za drzwiami.
PANI DOBRÓJSKA
Otóż i Radost właśnie.
KLARA
Już wzdychać zaczyna.
PANI DOBRÓJSKA
na stronie
Nie mogę z nim rozmawiać po takiej usłudze.
do Radosta
Zaraz mu służyć będę.
odchodzi.
RADOST
do Klary się zbliżając
Ja się tu nie znudzę.
Scena ósma
Klara, Radost
RADOST
po krótkim milczeniu
Cóż tam tak myślisz? - O mężczyzn zagubie?
KLARA
Myślałam właśnie, co wyjawić lubię,
Że gdybym kiedy była przymuszoną
Mimo mej woli zostać czyją żoną,
Świat biedniejszego nie miałby człowieka!
RADOST
Ej, do kaduka! I cóż to go czeka?
KLARA
Same zabawy, gry, uczty i bale.
RADOST
No, to nic złego! Będziesz się bawiła,
Owszem - wesołość ja sam zawsze chwalę.
KLARA
To nie chcę zabaw.
RADOST
I spokojność miła
KLARA
Strwonię majątek.
RADOST
Jak mąż nim obdarzy.
KLARA
Wydrę, a stracę.
RADOST
Zwycięży mocniejszy.
KLARA
Stroić się będę.
RADOST
Strój zawsze do twarzy.
KLARA
To nie chcę strojów.
RADOST
To wydatek mniejszy.
KLARA
z zapałem, szybko
Ależ ja zawsze na przekór mu zrobię;
On tak - a ja siak; on sobie - ja sobie;
Mąż śpi - ja gadam, mąż gada - ja ziewam;
Wzdycham, gdy wesół, kiedy smutny, spiewam;
Trącam, gdy pisze, a krzyczę, gdy czyta;
Mąż tak - a ja siak! Ząb za ząb! - i kwita!
przypominając sobie
A ma pedogrę - depcę mu po nodze.
RADOST
usuwając nogę
Ej, do kaduka! Nie stanę na drodze.
Lecz taką rzeczą - grzesznik to nie lada,
Co dla pokuty zechce cię za żonę.
Chybaby znowu - jak tamten powiada
To szczęście dla mnie było przeznaczone.
śmieje się.
KLARA
Otóż go macie.
RADOST
Gdyż ja się nie boję;
Słowom nie wierzę, a znam serce twoje.
chce wziąć ją za rękę, którą Klara wyrywa.
KLARA
Ja nie chcę, nie chcę!
w płacz
Cóż będę robiła!
RADOST
Nie bądźże dzieckiem.
KLARA
Obym jeszcze była!
RADOST
Patrz na mnie...
KLARA
odwracając się
Znam, znam...
RADOST
obracając się wkoło
Na pana młodego
Czy się przydaję? co?
podskakując
Hulać po ślubie!
śmieje się; serio
Wszak ci to żarty.
KLARA
Ja żartów nie lubię.
RADOST
No, nie płacz, nie płacz! Nic nie będzie z tego,
Nic, a na dowód przyślę ci Albina.
odchodząc, ze śmiechem
To śmieszna sprawa i dziwna dziewczyna!
KLARA
sama
Tak - żarty, żarty! Nie ma ich w tym względzie;
Jak się ożeni, to żartów nie będzie.
Scena dziewiąta
Klara, Aniela
ANIELA
zamyślona
Klaro!
KLARA
po krótkim milczeniu
Anielo!
ANIELA
Wiesz ty?
KLARA
Co?
ANIELA
Ja mniemam,
Że ta Aniela jest bardzo szczęśliwa.
KLARA
Daj mi tam pokój! Teraz czasu nie mam;
Niech sobie szczęścia, ile chce, używa.
ANIELA
Tak być kochaną!
KLARA
ironicznie
Jak Gustaw powiada.
ANIELA
Cóż by mu z kłamstwa?
KLARA
Co? pochlebia dumie.
ANIELA
Ach, kto być wdzięcznym, ten i kochać umie!
KLARA
Ty go nie słuchaj, taka moja rada.
ANIELA
Nie wiesz, jak miło, gdy czucia pieszczące
Z godnym zapałem męska pierś wygłosi:
To w uszach łechce, to coś w oczach parzy,
To biegnie, biegnie jakby dreszcz po twarzy,
To z twarzy w serce; to jak krople wrzące
Z serca się w górę, w górę, w górę wznosi,
pokazując na piersi
I tak tu ściśnie, tak w gardle zadusi,
Że, koniec końców, westchnąć cię przymusi.
KLARA
Jakie ty dziecko! Tobie to nowina,
Lecz nie mnie, duszko - wszak ci mam Albina.
ANIELA
Oho! już po nim.
KLARA
Co?
ANIELA
Ciesz się.
KLARA
Czym?
ANIELA
Zmianą.
KLARA
Jego?
ANIELA
Nie kocha.
KLARA
Mnie?
ANIELA
Ciebie.
KLARA
Skąd to wiesz?
ANIELA
Wiem od Gustawa.
KLARA
Wszak jeszcze dziś rano
Wzdychał.
ANIELA
Przez grzeczność.
KLARA
Błagał.
ANIELA
Nałóg.
KLARA
Pewnie?
ANIELA
Nawet ci powiem...
KLARA
zniecierpliwiona
Cóż mi jeszcze powiesz?
ANIELA
Że mnie nieszczęsnej ten ciężar przypada.
KLARA
Tobie?
ANIELA
Mnie.
KLARA
Ciebie kocha?
ANIELA
Tak powiada.
KLARA
Wierz tu mężczyźnie! - Jak bóbr płakał rzewnie,
Błagał, przysięgał, od miłości ginął,
A koniec końców - chorągiewkę zwinął.
Widzisz, jak dobrze, że my nie kochamy -
Prawda, Anielo?
ANIELA
Chodźmy już do mamy.
KLARA
Prawda, Anielo?
ANIELA
odchodząc
Dali do obiadu.
KLARA
sama
Nie kocha.
śmieje się z przymusu, potem w gniewie
To wąż - i wąż pełen jadu,
Akt V.
Scena pierwsza
Radost, Gustaw
RADOST
Guciu! na miłość Boga! jedynego Boga!
Przyznaj się, tyś coś zrobił?
GUSTAW
Skądże taka trwoga?
Ja się teraz już kocham, szaleństwa nie zrobię,
Ja, widząc mój rozsądek, dziwię się sam sobie.
RADOST
Obym ja się mógł dziwić, choć na pół godziny!
Cóż więc znaczą te wszystkich powarzone miny?
Zacząwszy od Dobrójskiej. - Na ciebie, ladaco,
Że się krzywi, to dobrze; ale na mnie - za co?
Siedzieliśmy u stołu jakby w trzynaścioro,
I wszystkim czas dość krótki szedł diable niesporo:
Aniela jakaś drżąca, to blednie, to płonie;
Matka oka nie spuszcza, wzrok jej w córce tonie;
Klara śmieje się, trzepie, lecz w ciągłym przymusie;
A Albin wszystkie kwiatki przeliczył w obrusie;
Ty także nieswój, piłeś tylko po swojemu;
A ja zaś, nic nie wiedząc, dziwiąc się wszystkiemu,
Jeden ponoś rozsądny przy całym obiedzie,
Siedziałem między wami jakby Piłat w kredzie.
GUSTAW
ciszej
Miłość, stryjaszku, miłość - to cała zagadka.
RADOST
Aniela, Klara - dobrze; ale matka, matka!
GUSTAW
Matka kochać nie może?
RADOST
kiwając ręką
Szalał i szaleje!
GUSTAW
odprowadzając na stronę
Jak to mówią, stryjaszku? coś to nie rdzewieje...
RADOST
Ej, Guciu, tyś coś zbroił - ja czuję przez skórę.
GUSTAW
Ja bym zbroił?
RADOST
Najłacniej rozpędzę tę chmurę,
Gdy pójdę do Dobrójskiej i pogadam o tem.
GUSTAW
Ona nie wie.
RADOST
Co nie wie?
GUSTAW
Nic nie wie.
RADOST
Trzpiot trzpiotem!
Proś, głaszcz, błagaj, zaklinaj - on jak wilk do lasu.
odchodząc
I co mam z nim rozmawiać! szkoda tylko czasu.,Br.
odchodzi w prawe drzwi boczne.
GUSTAW
sam
Dobry stryjaszku, radość ciebie czeka,
Lecz mego planu jeszcze ci nie zwierzę,
Bo kto się kocha, rozsądnego człeka
Za powiernika niech nigdy nie bierze.
Radzi się, przyzna, że najświętsza rada,
Ale tak zrobi, jak jemu wypada.
Scena druga
Gustaw, Albin
GUSTAW
Co? dobrym radca i przyjaciel szczery?
ALBIN
Dzięki, Gustawie, za twoje rozkazy,
Spojrzała na mnie już dwanaście razy.
GUSTAW
A westchnęła sześć.
ALBIN
O, nie; tylko cztery,
GUSTAW
I to dość na tę, co nigdy nie wzdycha.
ALBIN
z westchnieniem
Prawda, nie wzdycha - ale któż bez skazy!
GUSTAW
A ty westchnąłeś?
ALBIN
Raz tylko - z daleka,
I to przypadkiem, ale bardzo z cicha.
GUSTAW
Jak cię przynagli, wyjdź za drzwi, u licha!
ALBIN
Co to za szczęście! za niebios opieka!
Tak rozsądnego że mam przyjaciela,
Że mi tak dobrych, świętych rad udziela.
ściska go.
GUSTAW
Tylko ich słuchaj.
ALBIN
Co każesz, to zrobię.
GUSTAW
I słowa do niej!... To pamiętaj sobie,
Choćby płakała.
ALBIN
boleśnie
Ach! choćby płakała!
GUSTAW
Ach? - No, kiedy "ach" - za nic czynność cała.
ALBIN
heroicznie
Choć wielem cierpiał, choć z potem na czole,
Wszakże widziałeś, jaki-m był przy stole:
Spojrzała ma mnie? - mój wzrok na suficie;
Zwróciła oko? - ja zerk na nią skrycie.
GUSTAW
W tym cała sztuka.
ALBIN
Prosiła mnie wody
Ja nic. Prosiła soli - ja nic. Chleba -
Ja nic.
GUSTAW
W tym sztuka. - Nalała ci wina...
ALBIN
z pospiechem
A ja...
ciszej
wypiłem.
GUSTAW
Bo pić zawsze trzeba;
Lecz ja ci ręczę - zmiękczać się zaczyna.
Wszakże tysiączne daje ci dowody:
Patrzy za tobą, sama ciebie szuka...
Tylko wytrzymaj - na tym cała sztuka.
Choćby tu przyszła, chciała szczerej zgody,
Choćby najczulsza była jej rozmowa,
Ty "tak" albo "nie" - więcej ani słowa.
ALBIN
Choćbym miał zginąć, wszystko, jak chcesz, zrobię,
Boś już przekonał o dobrym sposobie.
Ach, twoje rady - szczerym dla mnie złotem.
ściska go.
GUSTAW
udając płaczliwy ton stryja
Tylko zmiłuj się, przestań też być trzpiotem;
Bądź raz rozsądny! - Patrz, bierz przykład ze mnie.
ALBIN
Ach, tobie zrównać chciałbym nadaremnie!
Klara wbiega, a zobaczywszy Gustawa, nagle się wstrzymuje.
Scena trzecia
Klara, Gustaw, Albin.
KLARA
Nie ma Anieli?
GUSTAW
oglądając się
W samej rzeczy, nie ma.
do Albina na stronie
A co - jest! Myślisz, ze Anieli szuka?
Ale się trzymaj.
ALBIN
na stronie do Gustawa
Ba! w tym cała sztuka.
GUSTAW
na stronie do Albina, rozkazując
Siądź sobie w kącie, nie strzelaj oczyma!
Ja wprzód nastroję, rzecz całą ułożę.
Albin siada w głębi tak, że nie słyszy dalszej rozmowy.
do Klary
Czy mam winszować?
KLARA
ironicznie
Właśnie - w dobrej porze;
I czego? - proszę.
GUSTAW
Nowego kochanka.
KLARA
Nie wiem o żadnym.
GUSTAW
Żartuje stryjanka.
KLARA
Panie Gustawie!
GUSTAW
Cóż to gniewać może?
KLARA
Żarty nazbyt bolesne.
zaczyna płakać.
GUSTAW
Jak to? łzy? A zatem
Moją stryjanką szczerze nie chcesz zostać?
KLARA
Wolę sto razy rozstać się z tym światem.
GUSTAW
Hm! hm! Kiedy tak: inna rzeczy postać...
KLARA
Inna?
GUSTAW
Los w jednym grozi nam sposobie;
Trzeba więc stłumić wszelkie dawne waśnie,
Radzić wzajemnie i pomagać sobie.
KLARA
Lecz jak?
GUSTAW
Jak?
po długim namyśle
Otóż tego nie wiem właśnie.
KLARA
Gdyby pan Gustaw chciał słuchać mej rady
I niby stryja chciał ziścić układy...
Zwłoki nam trzeba.
GUSTAW
Ach, wszakże tak chciałem!
Ale Aniela z niewczesnym zapałem,
Widzę, przed matką była u spowiedzi;
Matka się krzywi, stryj się dziwi, śledzi,
Dochodzi, pyta - i oto w tej chwili
Może już sobie wszystko wyjawili.
KLARA
Toż teraz będzie! Ach, panie Gustawie,
Czyby to jakoś nie można odmienić?
Nie bierz mi za złe natrętność w tej sprawie,
Ale czas nagli - Radost chce się żenić;
Powiedz mi - tamtę czy kochasz tak bardzo?
GUSTAW
Kocham - nie kocham, ale tu mną gardzą.
KLARA
Ach, nie wierz temu.
GUSTAW
Choćbym słuchał stryja,
Aniela nie chce.
KLARA
Aniela ci sprzyja.
GUSTAW
Sprzyja! - I komuż nie sprzyja jej dusza?
Ale to tylko do wdzięczności zmusza.
KLARA
zniecierpliwiona
Domyśl się reszty.
GUSTAW
Chyba się domyślę;
Bo nadto świeżo mam jeszcze w pamięci,
Jak panna Klara wypełniła ściśle
Te, które teraz chce obudzić, chęci.
KLARA
Okoliczności niechaj mnie tłumaczą.
GUSTAW
Okoliczności naglą pannę Klarę,
Lecz dla Anieli czyż to samo znaczą?
Z jakichże względów mam dać teraz wiarę
Temu, co może pociąga mnie skrycie.
KLARA
coraz porywczej
Zatem Aniela?...
GUSTAW
sens kończąc
Godna przywiązania.
KLARA
I chciałbyś szczerze?...
GUSTAW
jak wyżej
Poświęcić jej życie.
KLARA
Czegóż się wahasz, cóż ci jeszcze wzbrania?
GUSTAW
Niepewność...
KLARA
Znikła.
GUSTAW
A wzajemność...
KLARA
Czeka.
GUSTAW
I to Aniela...
KLARA
sens kończąc, porywczo
Mym głosem wyrzeka!
GUSTAW
na stronie
Ha! tegom czekał - mam więc pewność przecie;
Jestem u celu, wy róbcie, co chcecie!
chce odejść i wraca
Nie bierz mi za złe, że spytam zbyt śmiele,
Ale czas nagli, ale Radost czynny,
z przyciskiem
A jeszcze mógłby ubiec go kto inny;
Powiedz mi zatem, słów nie tracąc wiele:
ciszej, pokazując przez ramię na Albina
I w tamtę stronę lękasz się zamęścia?
Milczysz - mam zgadnąć? - Życzę zatem szczęścia,
Ale Albin... wiesz?
KLARA
coraz z większą niecierpliwością
Wiem, wiem.
GUSTAW
Lecz jest droga...
KLARA
Rozumiem.
GUSTAW
Daj mu pewność...
KLARA
Ach, dlaboga,
Wiem, już, wiem.
GUSTAW
Odejść?
po krótkim milczeniu
Z nim?
KLARA
wstrzymując się
Któż to powiada?
GUSTAW
Więc zostać?
KLARA
Męki!
GUSTAW
A więc moja rada
Będzie przyjętą?
KLARA
Będzie, będzie.
GUSTAW
Szczerze?
KLARA
Ach, szczerze, szczerze.
GUSTAW
zmieniając ton
A ja bardzo wierzę!
Brać przedsięwzięcie, co wiecznym nazwano
A zmieniać w dobie; nienawidzić rano
A kochać w wieczór; szkodzić niewinnemu,
A za godzinę chcieć pomagać temu
Że to jest płochość, kto nie chce, to przyzna.
I któż jej zdolny? - Pewnie nie mężczyzna!
Co wyraziwszy szeroko i długo,
Mam zaszczyt zostać - uniżonym sługą.
kłania się bardzo nisko i odchodzi do swego pokoju.
Scena czwarta
Klara, Albin
KLARA
po krótkim milczeniu
Jak to? - co to jest? - Wszystko na raz ginie!
To żarty - zemsta!
ALBIN
na stronie
Trzymaj się, Albinie!
KLARA
Jam mu wierzyła! zdradziłam Anielę!
ALBIN
na stronie
Aj, płacze!
KLARA
Winnam, winnam z każdej strony.
ALBIN
na stronie
W tym sztuka.
KLARA
Ależ... O, jak cierpię wiele!
ALBIN
na stronie
Aj, strach!
KLARA
Albinie! już jesteś zemszczony.
ALBIN
zrywa się i siada znowu; na stronie
W tym sztuka!
KLARA
Jak to? Więc prawa już nie mam
I do litości?
ALBIN
zrywając się
A, już nie wytrzymam!
do Klary
Ty wzywasz litość prośbą nadaremną?
KLARA
Możnaż się pytać, wiedząc, co się dzieje?
ALBIN
Cóż?
KLARA
Radost, Radost chce się żenić ze mną.
ALBIN
A ty?
KLARA
Wprzód umrę.
ALBIN
I on ma nadzieję
Ciebie przymusić?
KLARA
Za ojca rozkazem.
ALBIN
Co? Radost? z tobą? - Tego nie dożyje!
Idę, uwolnię i pomszczę cię razem.
odchodzi prędko w drzwi środkowe.
KLARA
biegnąc za nim
Ach, Albinie! stój!
we drzwiach
stój - On go zabije!
Scena piąta
Pani Dobrójska, Radost, Aniela.
Radost prędko wchodzi, za nim P. Dobrójska, za nią Aniela.
RADOST
Gdzież jest? gdzież on jest?
PANI DOBRÓJSKA
Bez gniewu, bez złości.
ANIELA
na stronie
Trzymaj go, mamo!
RADOST
Miałbym wiedzieć o tym?
PANI DOBRÓJSKA
Ja nie wierzyłam.
RADOST
Ściągać takich gości?
PANI DOBRÓJSKA
Nic się nie stało.
RADOST
Przestał już być trzpiotem,
A został kłamcą.
PANI DOBRÓJSKA
Przebacz...
RADOST
O, to właśnie!
ANIELA
na stronie
Trzymaj go, mamo!
RADOST
chcąc iść ku drzwiom Gustawa
Zaraz rzecz wyjaśnię.
PANI DOBRÓJSKA
Czekaj.
RADOST
Puść pani!
ANIELA
na stronie
Nie puszczaj.
RADOST
ku drzwiom
Gustawie!
wyciągając rękę - do P. Dobrójskiej
Za pozwoleniem!
idzie do drzwi.
ANIELA
Dlaboga!
RADOST
No, proszę!
Jeszcze gdzieś poszedł.
Patrzy przez dziurkę.
PANI DOBRÓJSKA
Słuchaj mnie łaskawie,
Trzeba się trochę porozumieć wprzódy.
RADOST
Co porozumieć? - Tu jasne dowody.
PANI DOBRÓJSKA
Zbyt się unosisz.
RADOST
Ja się nie unoszę.
ANIELA
na stronie
Nie wierz mu, mamo.
PANI DOBRÓJSKA
Któż jest ta Aniela?
RADOST
Ach, żadnej w świecie nie znam i nie znałem;
Oprócz tej jednej.
PANI DOBRÓJSKA
Któż ojciec Anieli?..
RADOST
Mogęż ja wiedzieć, czy w życiu mem całem
Widziałem kogo, co tak córkę zowie?
PANI DOBRÓJSKA
Z którym cię sprawa odwieczna rozdziela.
RADOST
Ja nie mam sprawy, z nikim mnie nie dzieli.
ANIELA
na stronie do matki
Nie chce się przyznać.
RADOST
Co to w tamtej głowie!
PANI DOBRÓJSKA
Swój pojedynek wspomnisz sobie przecie?
RADOST
Mój poje...
biorąc się za głowę
Gwałtu! co ten hultaj plecie!
PANI DOBRÓJSKA
Tylko spokojnie...
RADOST
Moja mościa pani!
Z oczu widziałem, przeczułem przez skórę,
Że coś napłatał, nabroił bez miary.
żałośnie
Co najboleśniej serce moje rani,
Iż nikt zapewnie nie da temu wiary,
Że mu dziś burę sypałem na burę.
płaczliwie
I cóż mam robić?... Ale wiem co zrobię:
Jeszcze ostatnią chcę mu dać przestrogę.
Wychodzi prędko.
ANIELA
Ach, biegaj, mamo, trzymaj go przy sobie.
PANI DOBRÓJSKA
Biegnę.
ANIELA
Ach, prędzej.
PANI DOBRÓJSKA
Już prędzej nie mogę.
Scena szósta
Aniela, Gustaw w głębi
ANIELA
nie widząc Gustawa
Radost porywczy, ale dobry w duszy,
Prośbami, łzami na końcu się wzruszy -
Przebaczy - Gustaw odjedzie - a dalej?
Ja płakać będę, on się nie użali -
Zapomni.
GUSTAW
Nigdy.
ANIELA
Ach!
GUSTAW
Nie, nie zapomnę;
Naszego związku ogniwa niezłomne.
ANIELA
Uchodź.
GUSTAW
Uchodzić?
ANIELA
Stryj grozi, złorzeczy.
GUSTAW
Da się przeprosić.
ANIELA
Lecz wszystkiemu przeczy:
GUSTAW
Bo trzpiot.
ANIELA
Trzpiot?
GUSTAW
kiwając głową
Oho!
ANIELA
z westchnieniem
Jam mu już wierzyła!
GUSTAW
Ze strachem pewnie.
ANIELA
naiwnie
Owszem.
GUSTAW
Pomyśl o tem,
Jakim dla ciebie byłoby kłopotem,
Gdyby wróciła dawna postać rzeczy.
po krótkim milczeniu
A z nią i miłość, tobie tak niemiła.
po krótkim milczeniu
Matka by może także za mną była.
ANIELA
Ach, tak mnie kocha!
GUSTAW
Cóż wtedy się stanie?
ANIELA
prosząc się
Cóż ja mam mówić? - Na cóż to pytanie?
GUSTAW
biorąc ją za rękę
Nie wierz, Anielo, tej pieszczocie wzroku,
Gdy z wolna sunąc, spocznie w twoim oku,
Tej drżącej dłoni, kiedy ciebie bliska,
Nie wierz głosowi, co się w duszę wciska,
Lecz własne niechaj serce cię oświeci!
Ach, tylko miłość równą miłość nieci!
Serce - milczy?
ANIELA spojrzawszy mu w oczy
Nie.
GUSTAW
pociągając w objęcia
Anielo!
ANIELA
w jego objęciu
Gustawie!
wyrywając się z objęcia
A tamta?
GUSTAW
Tyś jest, tyś nią była zawsze.
ANIELA
Jak to, Aniela?
GUSTAW
Żadnej nie znam innej.
ANIELA
Ale nie zwodzisz?
GUSTAW
O, nie bądź w obawie.
Użyłem zdrady, lecz zdrady niewinnej.
Byłżebym wzniecił uczucia łaskawsze,
Gdy się przybliżyć starałem daremnie,
Gdy, uprzedzona, stroniłaś ode mnie?
ANIELA
Więc nie kochałeś? To nie jest odmianą?
I jedna jestem...
GUSTAW
sens kończąc
Jedynie kochaną.
ANIELA
Zatem i Klarze...
GUSTAW
sens kończąc
Odpuszczona wina,
Albin ją kocha, a ona Albina.
Scena siódma
Ciż sami, Radost, P. Dobrójska.
Radost spiesznie wchodzi, za nim Dobrójska. - Radost staje tuż przed Gustawem, zadychany równie jak Dobrójska, mówić nie może, - Po krótkiej chwili milczenia Gustaw parska śmiechem.
RADOST
obracając się do za nim stojącej Dobrójskiej
Śmieje się - widzi pani?
PANI DOBRÓJSKA
ocierając czoło
Widzę.
RADOST
biorąc się pod boki, do Gustawa
Mości panie!
GUSTAW
Oho!
RADOST
zbity z mowy
I "oho" - słyszy pani? "Oho" jeszcze.
Powiedz, więc słuszne były troski moje wieszcze?
Nabroiłeś naplotłeś!... Lecz zrób tu wyznanie:
W jakiej, gdzie, kiedy, w której kochasz się Anieli?
GUSTAW
biorąc za rękę Anielę
W której - w tej.
RADOST
A!
obracając się do Dobrójskiej
A!...
GUSTAW
do Anieli
Wszak tak?
ANIELA
O, tak.
RADOST
Otóż macie!
I któż go tu zrozumie? Wszakżeście słyszeli?...
A! - a ów pojedynek? - Mów no, panie bracie.
GUSTAW
odprowadzając na stronę
Wszak wiesz, stryjaszku?...
RADOST
głośniej
Co? jak?
GUSTAW
jeszcze głośniej
Na reducie...
RADOST
Pst, pst!
GUSTAW
Poszło wam...
RADOST
chce mu usta zamknąć
Milczże, bałamucie!...
GUSTAW
usuwając głowę
Podobno...
RADOST
jak wyżej
Cicho!...
GUSTAW
jak wyżej
o to...
RADOST
jak wyżej
Ale cicho!
Miejże też rozum!
Scena ósma
Ci sami, Albin wbiega, za nim Klara.
Albin, zachodząc z przeciwnej strony, kiedy jeszcze Radost stara się zamknąć usta Gustawowi, krzyczy mu w ucho.
ALBIN
Nim zaślubisz Klarę,
Mnie zabić musisz.
RADOST
przestraszony, cofając się
A to - co za licho!
KLARA
odciągając
Albinie!
RADOST
przecierając ucho
Ja chcę Klarę?...
PANI DOBRÓJSKA
Co się dzieje!
RADOST
Wszak tu zaraza! Ten znowu szaleje!
do Albina
Któż mówił?
ALBIN
Ty sam.
RADOST
Żartom dałeś wiarę?
KLARA
Ojca prosiłeś.
RADOST
Ja? kiedy? kto mówi?
KLARA
Gustaw.
RADOST
Gustawie, skąd ta nowa łaska?
GUSTAW
Chciałem ją straszyć.
RADOST
A, cóż to, u diaska!
Czy ja straszydło na młode dziewczęta?
do Albina
Ale skąd twoja zemsta tak zawzięta?
Kochasz - Anielę.
ALBIN
Ja? Kto mi to powie?
RADOST
Gustaw.
KLARA
Tak. Gustaw.
GUSTAW
Gustaw, Gustaw trzpiotem,
Naplótł, nabroił - ale czy szczęśliwie,
biorąc za rękę Anielę i klękając przed Dobrójską
Tu się, Anielo, przekonamy o tem.
PANI DOBRÓJSKA
podnosząc ich, do Gustawa
Ja cię rozumiem.
RADOST
Ja się tylko dziwię.
PANI DOBRÓJSKA
łącząc ich
I szczęście córki powierzam ci śmiało.
GUSTAW
A teraz drugą zajmijmy się parą;
rozkazując
Albinie! Zbliż się.
PANI DOBRÓJSKA
Cóż, ty na to, Klaro?
GUSTAW
Chce, chce, ja ręczę.
KLARA
Ale...
GUSTAW
Już się stało.
KLARA
Ach, gdybym mogła, na złość bym nie chciała!
ALBIN
Ale nie możesz?
KLARA
I kochać cię muszę.
GUSTAW
Niech was ten złączy, komu za to chwała.
łącząc ich poważnie
Bądźcie szczęśliwi tak, jak się kochacie!
do Klary ciszej
Cóż śluby? Poszły?
podobnie do Albina na stronie
Każ się podkuć, bracie.
głośno
Wszystko więc dobrze.
RADOST
Ale, na mą duszę,
Nic nie rozumiem - powiedz, Guciu drogi...
GUSTAW
ściskając go
Dzięki, stryjaszku, za twoje przestrogi!