Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
ZAMKNIJ X

Śluby panieńskie - treść lektury

Rozum mężczyzną, białogłową
afekt tylko rządzi; oraz kocha,
oraz nienawidzi; nie gdzie rozum,
ale gdzie afekt, tam wszystka.''
And. Maks. Fredro

Osoby:
    * PANI DOBRÓJSKA
    * ANIELA
    * KLARA
    * RADOST
    * GUSTAW
    * ALBIN
    * JAN

Scena na wsi, w domu Pani Dobrójskiej.
Duży pokój — dwoje drzwi w głębi, trzecie drzwi po prawej stronie sceny do pokojów Pani Dobrójskiej, czwarte po lewej do pokoju Gustawa; okno.


Akt I.

Scena pierwsza

JAN

 sam
 w płaszczu zarzuconym na ramiona — chodzi, patrzy w okno, potem mówi ziewając:
 Czekaj mnie, nie spij, powrócę o trzeciej
 Piękna mi trzecia! Słońce jak w dzień świeci,
 A mój pan drogi gnie sobie parole
 Albo z butelką... albo... No! już milczeć wolę.

Scena druga

Jan, Radost.

RADOST
 idąc ku drzwiom Gustawa
 Spi Gucio?

JAN
 Czy spi?... Jak zabity, panie.

RADOST
 Lubi spać hultaj.

JAN
 zastępując od drzwi
 Niechże pan nie wchodzi.

RADOST
 A to dlaczego?

JAN
 Bo spi.

RADOST
 Nic nie szkodzi.

JAN
 zastępując
 Będzie się gniewał.

RADOST
 Nic mi się nie stanie.

JAN
 Dopiero zasnął — ledwie pół godziny.

RADOST
 Cóż w nocy robił?

JAN
 Nie spał.

RADOST
 A z przyczyny?

JAN
 Z przyczyny?... Zasłabł.

RADOST
 troskliwie
 Zasłabł.

JAN
 z westchnieniem
 Niespodzianie.

RADOST
 Cóż mu jest?

JAN
 Co jest?... Jakiś zawrót głowy...

RADOST
 Hm!...

JAN
 Wstręt do wody...

RADOST
 Hm!..

JAN
 Pragnienie wina...

RADOST
 Hm, proszę, proszę — wieczór jeszcze zdrowy!

JAN
 wzruszając ramionami
 Ha, słabość, panie, piorunem zaczyna.

RADOST'
 do siebie
 Hm, wstręt, pragnienie! Hm, hm — zawrót głowy.

JAN
 Niech no się wyspi, po południu wstanie.

RADOST
 Chciałem być w domu i dziś tu z powrotem,
 Lecz taką rzeczą ani myśleć o tem.

JAN
 Owszem, jedź pan, jedź! Ręczę, że za chwilę...

RADOST
 A sen spokojny?

JAN
 zastępując drogę
 Lada co obudzi.
 Cicho, dlaboga.

RADOST
 Drzwi tylko uchylę.

JAN
 Ale drzwi skrzypią,

RADOST
 Własnymi oczyma...

JAN
 odstępując
 Ha, kiedy już tak — niech się pan nie trudzi;
 Darmo tam patrzeć — mego pana nie ma.

RADOST
 Nie ma?

JAN
 A nie ma.

RADOST
 Gdzież jest?

JAN
 Stąd o milę.

RADOST
 Jak? co?

JAN
 Pojechał.

RADOST
 Dokąd?

JAN
 Do Lublina.

RADOST
 Do Lu... Lu...

JAN
 z ukłonem kończąc słowo
 blina.

RADOST
 Kiedy?

JAN
 Wczoraj.

RADOST
 Po co?

JAN
 Nie wiem.

RADOST
 Macież go! Już szaleć zaczyna,
 Już, Bogu dzięki. — Jeździć, latać nocą...
 I czegóż stoisz, panie Zawrót-głowy?
 Hm! "Wstręt do wody", co? "Wina pragnienie"?

JAN
 Stoję na warcie; muszę być gotowy
 Otworzyć okno na pierwsze skinienie.

RADOST
 Na co otworzyć?

JAN
 Dla mojego pana;
 Tędy wychodzi — tędy się i wchodzi.

RADOST
 załamując ręce
 Przez okna łazić śród jasnego rana!
 To waryjata prawdziwie dowodzi.
 ironicznie
 I kiedyż wróci na swoje wesele?

JAN
 Jeśli mu wierzyć, miał o trzeciej wrócić.

RADOST
 do siebie
 O, muszę, muszę cugli mu przykrócić!
 O, czego nadto, tego i za wiele!
 Słychać pukanie do okna.

JAN
 idąc do okna
 Niechże pan łaje, bo przybywa właśnie.
 Otwiera okno.

Scena trzecia

Gustaw ubrany do konia, Jan; Radost w głębi.


GUSTAW
 włażąc przez okno
 To czas! — Niech go piorun trzaśnie!

JAN
 Dobrze pan mówi; bogdajby go trzasnął!

GUSTAW
 A co? spią jeszcze?

JAN
 Byłby sen nie lada!

GUSTAW
 Trochem się spóźnił.

JAN
 Mnie to pan powiada.

GUSTAW
 Pewnieś nie dospał.

JAN
 Gdybym był choć zasnął!...

GUSTAW
 oddając pręt, czapkę, rękawiczki i ocierając twarz
 No, prawdę mówiąc, jak jestem na świecie,
 Jeszczem tak pięknie zębami nie dzwonił:
 Wicher, deszcz, zimno — psa by nie wygonił.

RADOST
 A ciebie wygonił przecie.

Scena czwarta

Radost, Gustaw.


GUSTAW
 A, stryjaszek!
 całując w rękę
 Dzień dobry!

RADOST
 Ozięble
 Witamy z podróży!

GUSTAW
 Już wstałeś?

RADOST
 Jeszcześ nie spał?

GUSTAW
 Dość czasu.

RADOST
 Dzień duży.

GUSTAW
 Dopiero świta.

RADOST
 Świta, ale w twojej głowie.

GUSTAW
 Niech i tak będzie, niech świta na zdrowie,
 Byle mnie kochał stryjaszek kochany,
 Był mi zawsze zdrów, czerstwy i rumiany!
 Lecz cóż to? Mars? mars? Fe! precz z nim, do licha!
 zaglądając w oczy
 No, proszę... troszkę... Niknie wyraz srogi,
 Czoło się równa... oko się uśmiecha...
 Otóż tak lubię,
  ściskając go
 mój stryjaszku drogi!

RADOST
 płaczliwie, zawsze dając przestrogi
 Mój Gustawie, powiedz mi — chcesz czy nie chcesz żony?

GUSTAW
 Chcę, chcę, stryjaszku.

RADOST
 Pewnie?

GUSTAW
 Jestem jej spragniony.

RADOST
 Takiże to więc sposób wyszukałeś sobie?

GUSTAW
 Ja nic dotychczas nie wiem o sposobie.

RADOST
 Te wycieczki przez okna, te nocne wyprawy...

GUSTAW
 I cóż?

RADOST
 zniecierpliwiony
 Cóż? — Panna!

GUSTAW
 A, bardzom ciekawy,
 Co moję pannę obchodzić może,
 Kiedy, jak i gdzie ja się spać położę?
 Nie spię — tym lepiej dla niej, bo na jawie
 Nią tylko jedną myśli moje bawię
 I do niej wzdycham, jak w dzień, tak i w nocy;
 Ale jak zasnę — jestże to w mej mocy?

RADOST
 płaczliwie
 Mój Gustawie! Dlaboga, porzuć myśli płoche
 I raz tylko, raz pierwszy zastanów się trochę!
 Kilka dni jesteś pośród tak godnej rodziny,
 I nie ma dnia jednego — gdzie tam: dnia! — godziny!
 Żebyś czegoś nie zbroił, aż się serce kraje.
 Pani Dobrójska sama opiekę ci daje,
 Nie idąc wzorem matek, co nos górą noszą,
 Kiedy w duszy o zięcia wszystkich świętych proszą;
 Pamiętna twych rodziców i mojej przyjaźni,
 Swój zamiar względem ciebie głosi bez bojaźni.
 Ale wszystko na próżno, daremnie się trudzi
 Miejski panicz w wieśniakach innych widzi ludzi;
 Swoich nudów nie kryje, grzeczności nie sili
 I chce dać uczuć wartość każdej swojej chwili.
 Wróbel się tylko, mówią, pustej strzechy trzyma,
 Ale co w twojej głowie — już i wróbla nie ma.

GUSTAW
 z szczerym zastanowieniem
 Prawda, prawda, stryjaszku, zbyt słuszne przestrogi;
 Ach, ojcowskimi strzeżesz mnie oczyma;
 ściskając go
 O, jesteś dla mnie skarb, przyjaciel drogi,
 Dzięki ci, dzięki za twoje przestrogi.

RADOST
 z rozczuleniem, ściskając go
 Mój ty poczciwy, mój luby Gustawie!

GUSTAW
 Mój przyjacielu, mój ojcze kochany!
 Zobaczysz, jak się ogromnie poprawię,
 Bylem miał tylko powód do odmiany.
 A teraz zgadnij, jaką dziś zabawę...

RADOST
 O, dlaboga! on swoje! Otóż masz poprawę!
 Ach, zmiłuj się, uważaj; powiedz, czy to ładnie,
 Że z domu pan zalotnik oknem się wykradnie,
 Aby noc całą Bóg wie gdzie nie trawić!

GUSTAW
 Ależ, stryjaszku, ja się muszę bawić.

RADOST
 Bawić!

GUSTAW
 A w prawdzie, w tym szanownym domu,
 Gdzie każdy dla mnie aż nadto łaskawy,
 Gdzie nie ubliżam w niczym i nikomu,
 Żadnej dotychczas nie widzę zabawy.

RADOST
 Idzież tu o zabawę, wrzawę nieustanną?

GUSTAW
 Ależ o nudy idzie.

RADOST
 Nudy — z piękną panną!

GUSTAW
 Nie będą nudy, jak się kochać będę.

RADOST
 I kiedyż to nastąpi?

GUSTAW
 Jak się z nią ożenię.

RADOST
 Albo inaczej — jak na koszu siędę.

GUSTAW
 Ba, ba, ba! jeszcze czego.

RADOST
 I skąd pewność, że nie?
 Jestże to napisano, wyryto na niebie,
 Że Aniela koniecznie musi pójść za ciebie?

GUSTAW
 Pójdzie, pójdzie, stryjaszku.

RADOST
 Tylko bardzo proszę,
 Niech samochwalstwa od ciebie nie znoszę.

GUSTAW
 Do samochwałów któż tego policzy,
 Który rozsądnie zważa i powiada,
 Że gdzie dwie rodzin związku sobie życzy,
 Związku się w końcu spodziewać wypada?

RADOST
 Prawda — jeśli Aniela choć trochę polubi.

GUSTAW
 Bądź z łaski swojej spokojny w tym względzie;
 Już ja ci ręczę — wszystko dobrze będzie.

RADOST
 Nadto pewności, i ta pewność zgubi.

GUSTAW
 Już spuść się na mnie... Ale dość tych fraszek;
 Teraz niech zgadnie kochany stryjaszek...

RADOST
 Pewnie: gdzie byłeś?

GUSTAW
 Gdziem bawił tak długo.

RADOST
 Wymów już, wymów, bo cię diable dusi.

GUSTAW
 Na miejskim balu byliśmy przebrani.

RADOST
 Na jakim balu?

GUSTAW
 "Pod Złotą Papugą".

RADOST
 W karczmie!

GUSTAW
 Przebrani.

RADOST
 O Boże! o Boże!

GUSTAW
 Tego młodemu nikt pewnie nie zgani.

RADOST
 ironicznie
 Pewnie pochwali?

GUSTAW
 Bo pochwalić musi.

RADOST
 Piękna mi szkoła!

GUSTAW
 Lepszej być nie może.
 Na małym świecie, co się wielkim mieni,
 Gdzie każdy trwożnie po śliskiej przestrzeni
 Jakby na szczudłach i w przyłbicy chodzi,
 Tam, czym są ludzie, niechaj nikt nie bada;
 Ale — gdzie człowiek mało pozór ceni,
 Przybranym kształtem nie chce i nie zwodzi,
 Gdzie więcej wola niż rozum nim włada,
 Tam chwytaj pęzel, wzór stoi gotowy.

RADOST
 Otóż go macie! Jest La Bruyere nowy.
 płaczliwie
 Guciu! dopieroś dziękował za radę.

GUSTAW
 nie słuchając
I co mi teraz przychodzi do głowy...

RADOST
 Na przykład?

GUSTAW
 Jedźmy tam dziś.

RADOST
 Ja z tobą?

GUSTAW
 Ty ze mną.

RADOST
 Oszalał!

GUSTAW
 Wcześniej wrócisz.

RADOST
 ironicznie
 Tą drogą tajemną.

GUSTAW
 Jedziesz?

RADOST
 Dajże mi pokój.

GUSTAW
 No, to sam pojadę.

RADOST
 Guciu! dopieroś dziękował za radę.

GUSTAW
 żałośnie
 Luby stryjaszku! wkrótce się ożenię.

RADOST
 do siebie, z zadziwieniem
 No! i dlatego takie figle stroi.

GUSTAW
 jak wyżej, prosząc
 Już raz ostatni!...

RADOST
 Ja go nie odmienię,
 To rzecz daremna.

GUSTAW
 Na kasztana wsiędę...

RADOST
 przestraszony
 O! na kasztana!

GUSTAW
 Przede dniem tu będę.

RADOST
 Weź już moją doroszkę, a kasztan niech stoi.
 do siebie
 Jeszcze kark skręci z tego waryjata.

GUSTAW
 Dobru, stryjaszku.

RADOST
 I deliją moję.

GUSTAW
 Dobrze, stryjaszku.

RADOST
 W tej kurteczce lata —
 Jeszcze kataru, u diaska, dostanie.

GUSTAW
 Dobrze, stryjaszku, jak chcesz, tak się stanie.
 Ja zawsze mówię: święte rady twoje.

RADOST
 Otóż masz! Teraz powie, że to z mojej rady
 Przez okna łazi na nocne biesiady.

GUSTAW
 Zatem radzisz wchodzić drzwiami?

RADOST
 Gadajże z waryjatami!
 Ja ci radzę pójść spać.

GUSTAW
 Spać?

RADOST
 Bladyś, aż niemiło.

GUSTAW
 Blady? — to dobrze, to nic nie zaszkodzi:
 Bladość niepokój miłosny dowodzi,
 Bladości prędzej niż słowom się wierzy;
 Pamiętasz przecie, jak to dobrze było
 Rano, nazajutrz po twojej wieczerzy?

RADOST
 Mojej wieczerzy?

GUSTAW
 To jest, mówiąc szczerze,
 Ja sam dawałem tę sławną wieczerzę,
 Ale stryjaszek potem długi płacił.

RADOST
 Niestety!

GUSTAW
 Wcalem na cerze nie stracił;
 "Teraz to kocha — rzecz niezaprzeczona
 Jak blady, słaby! On z miłości skona"
 Powiedz sam, wszakże prawda, tak mówiono?
 I gdybym nie był zanadto...

RADOST
 No, no, no,
 Nie dość: szaleje, jeszcze mnie powiada!
 Teraz idź i spij, taka moja rada.
 Ale, mój Guciu, Guciuniu serdeczny,
 Staraj się zbliżyć, podobać Anieli.

GUSTAW
 Dobrze, stryjaszku.

RADOST
 Dla matki bądź grzeczny.

GUSTAW
 Dobrze, stryjaszku.

RADOST
 I na miłość Boga,
 Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga,
 Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco,
 Bo często słowa jakby z worka lecą,
 Ale sensu w nich... no! — tego tam nie ma.
 A teraz idź spać, już mrugasz oczyma.

GUSTAW
 Pójdę się przebrać.
 Całuje w rękę.

RADOST
 całując go
 Pamiętaj, Gustawie...

GUSTAW
 Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię.
 Odchodzi w lewe drzwi boczne.

RADOST
 patrząc za nim, serio
 "Poprawię"! — zawsze jedno, co godzina;
 "Zadziwisz się"! — Tak!
 przechodząc nagle w uczucia
 Kochany chłopczyna!

Scena piąta

Radost; Albin, chustka w ręku, tragicznym tonem.

RADOST
 Cóż cię, panie Albinie, sprowadza tak wcześnie?

ALBIN
 Niestety!

RADOST
 Jak wzdychałeś, tak wzdychasz boleśnie.

ALBIN
 Ach! jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę,
 Kiedy nocne minuty — łzami przeliczone!

RADOST
 A ja ci radzę, wypogódź twe czoło,
 Nie bądź Gustawem — lecz kochaj wesoło.
 Te elegije i miłosne żale
 Młodej dziewczyny nie podbiją wcale;
 A zwłaszcza Klary, co jak iskra żywa,
 Jeżeli westchnie, to wtedy gdy ziewa;
 Klara, co spocząć — rzadziej milczeć zdoła,
 Sprzeczna z układu, z natury wesoła,
 Lęka się smutku, któregoś obrazem.

ALBIN
 Ach! możnaż kochać i nie płakać razem!
 po krótkim milczeniu
 Już dwa lata się kończą, jak powabność Klary
 Wznieciła moję miłość bez granic, bez miary.
 Nie ma dnia, bym nie błagał najczulszym wejrzeniem;
 Samym już tylko teraz oddycham westchnieniem;
 Łzami skrapiam jej ślady, skrapiam całą drogę,
 I kamień już bym zmiękczył — jej zmiękczyć nie mogę!

RADOST
 Żebyś i sto lat jęczał, wszystko nic nie znaczy.

ALBIN
 Ach!

RADOST
 Cóż dalej chcesz robić?

ALBIN
 Co? — Umrę z rozpaczy.

RADOST
 Może cię kocha.

ALBIN
 Kocha? — Umarłbym z radości!

RADOST
 Każ więc sobie zawczasu dzwonić z przezorności.

ALBIN
 Ja płaczę — ty się śmiejesz.

RADOST
 Śmiej się i ty razem.

ALBIN
 Ach, posłuchaj mnie raczej, nie dręcz tym rozkazem!
 Myślałem, że wytrwałość najczystszych płomieni
 Nienawiść w łagodniejsze uczucia przemieni,
 Ową nienawiść mężczyzn, powziętą z rachuby,
 Którą w duszy piastuje, z której szuka chluby.
 Ach, błędna myśl — niestety! zwodnicze nadzieje!
 Jej serce coraz stygnie, a moje goreje!

RADOST
 tymże tonem
 Bywaj zdrów!

ALBIN
 Ach, gdzież idziesz?

RADOST
 jak wprzódy
 Ach, idę do siebie.

ALBIN
 Nie litujesz się żalu, opuszczasz w potrzebie.

RADOST
 Chciałbym jeszcze do domu pojechać na chwilę,
 dobywając zegarka
 Tylko, że już podobno... jeśli się nie mylę...
 Oho! tak to już późno! Wdaj się tylko z trzpiotem:
 U niego jak rozsądek, tak wszystko na potem.

ALBIN
 chwytając go za rękę
 Czekaj, zwierzyć ci muszę straszną tajemnicę.

RADOST
 przestraszony
 Dlaboga, co to będzie?

ALBIN
 Rzecz całą oświecę.

RADOST
 Albinie! ja truchleję!

ALBIN
 Zachowasz ją święcie?

RADOST
 Mów!

ALBIN
 Klara i Aniela mają przedsięwzięcie...
 (Słuchaj i zapłacz!) nigdy — nie iść za mąż.

RADOST
 zadziwiony i wstrzymując się od śmiechu
 Szczerze?
 Na znak potakujący Albina Radost parska śmiechem.

ALBIN
 Co? — Ty się śmiejesz z tego?

RADOST
 Śmieję, bo nie wierzę.

ALBIN
 Ja ci ręczę.

RADOST
 I skąd wiesz?

ALBIN
 Wiem pewnie.

RADOST
 Daj Boże!
 do siebie
 Taki bodziec Gustawa obudziłby może,
 Byle mu wierzył.
 do Albina
 Dzięki za dobrą nowinę.

ALBIN
 Jak to, Radoście, dobrą? — Dobrą — a ja ginę!

RADOST
 Nie zginiesz, będziem żyli.

ALBIN
 Ty się śmiejesz zawsze.

RADOST
 Ty zaś nie płacz, a losy będą ci łaskawsze.
 Odchodzi w lewe drzwi środkowe.

ALBIN
 O, miłości, miłości! Ty żalów przyczyno,
 Złorzeczyć ci nie mogę, bo mile łzy płyną!
 Lecz, Klaro! kiedyż równą odpłacisz mi miarą?
 Kiedyż ze mną zapłaczesz! Klaro! Klaro! Klaro!


Scena szósta

Albin; Aniela, Klara wchodzą przed ostatnim wierszem z prawych drzwi środkowych.


KLARA
 cicho stanąwszy przy Albinie
 Po raz pierwszy, drugi, trzeci!
 Na wezwanie takie dzielne,
 Powtórzone po trzy razy,
 Nawet duchy nieśmiertelne,
 Jak posłuszne ojcu dzieci,
 Porzucając ciemne cele,
 Stają władźcy brać rozkazy.
 Mogęż spóźnić przyjście moje?
 Otóż jestem, otóż stoję.

ALBIN
 całując w rękę
 Ach!

KLARA
 Nic więcej?

ALBIN
 To tak wiele!
 Klara śmieje się.
 Po krótkim milczeniu
 Ach, urągasz miłości.

KLARA
 śmiejąc się
 Urągam? — broń Boże!

ALBIN
 Twoje serce bez czucia.

KLARA
 Lwie, tygrysie może?

ALBIN
 Nikt go zmiękczyć nie zdoła.

KLARA
 Nie każdy, to pewnie.

ALBIN
 Ja tak kocham.

KLARA
 A ja nie.

ALBIN
 Ja płaczę tak rzewnie.

KLARA
 Ja się śmieję.
ALBIN
 Okrutna! — Poznasz mnie po stracie.

KLARA
 Okrutna! sroga! niestety! o, nieba!
 do Anieli
 Uchodźmy prędko, tu miłość na czacie,
 Prędko, Anielo; dowierzać nie trzeba!
 Śpiewa
 "O! gdzie miłość stawia siatki,
 Nie figlujcie, moje dziatki!
 Bo z miłością figlów nie ma:
 Jak was złapie, to zatrzyma!"
 Tak babunia nam spiewała;
 Ja uciekam, pókim cała.

ALBIN
 Zostań, okrutna, zostań! Uwolnię twe oczy
 Od smutnego przedmiotu, co ich świetność broczy.
 Cieszy cię moja męka? — ciesz się więc do woli:
 Żaden twój raz nie minął, każdy mocno boli;
 Jedna tylko pociecha mej duszy zostaje,
 Żem nie zasłużył wzgardy, której dziś doznaję.

ANIELA
 Panie Albinie! Któż tak ściśle bierze?
 Zostań się z nami, wszak ci to są żarty.

KLARA
 Com powiedziała, powiedziałam szczerze.

ALBIN
 A ja wszystkiemu co do słowa wierzę.

KLARA
 Godzien pochwały, kto nie jest uparty.

ALBIN
 Godzien litości, kto pokochał Klarę,
 Bo razem — w litość... stracił wszelką wiarę.
 Odchodzi w prawe drzwi boczne.

Scena siódma

Aniela, Klara.


ANIELA
 Tak draźnić, dręczyć, to się już nie godzi.

KLARA
 Cóż? pójść za niego?

ANIELA
 Ja tego nie mówię.
 Lecz gorycz losu niech litość osłodzi,
 Niech mu przynajmniej o przyczynie powie.

KLARA
 Na co? Niech kocha, płacze, jęczy, kona.

ANIELA
 Ach, tego nie chcę, i ty nie tak sroga.

KLARA
 Gardzę miłością; jestem niewzruszona.

ANIELA
 Wszak ci się znajdzie łagodniejsza droga:
 I na cóż tam słów, gdzie dosyć na znaku.

KLARA
 Może mam przed nim, dygnąwszy trzy razy,
 Kręcąc fartuszkiem, piekąc rak po raku,
 Prosić jękliwie, aby bez urazy
 Przyjął odpowiedź, wprawdzie niezbyt miłą,
 Ale ogólną dla całej płci jego?

ANIELA
 O, pewnie, pewnie, lepiej by tak było
 Niż wciąż powtarzać w obliczu biednego,
 Że jego miłość, równie jak osoba,
 Ani cię bawi, ani się podoba.

KLARA
 Wierz mi, Anielo, wszystko to za mało.
 Nie wiesz, jak twarde jest serce mężczyzny,
 Jak prędko rany umie ściągnąć w blizny,
 Blizny, co potem stają mu się chwałą.
 Nic ich próżności nie zbije, nie skarci,
 Im więcej przeszkód, tym więcej uparci.
 Łaj, gardź, nienawidź — oni w nienawiści,
 Gniewie i wzgardzie mają swe korzyści,
 Tak że nareszcie czasem z nas niejedna,
 Tracąc cierpliwość, tracąc głowę, biedna,
 Znudzona walką, ze wszech stron ściśnięta,
 Musi pokochać, by pozbyć natręta.

ANIELA
 Na cóż mi mówisz, co ja wiem dokładnie;
 Znam dobrze mężczyzn, ten ród krokodyli,
 Co się tak czai, tak układa snadnie,
 By zyskać ufność i zdradzić po chwili.
 Lecz że źli oni — mamyż być takimi?

KLARA
 O, były, były kobiety dobrymi!
 I jakiż tego zwyczajny był skutek?
 Radość dla mężczyzn — dla nas gorzki smutek.
 Wspomnij tę książkę!...

ANIELA
 Nigdy nie zapomnę:
 "Męża Kloryndy życie wiarołomne".

KLARA
 z wzrastajqcym zapałem
 I żal jednego twę zemstę zwycięża?
 Żal, że chciał dopiąć i celu nie dopnie?
 I my nasz zamiar: nigdy nie mieć męża,
 Mamy oznajmiać, głosić nieroztropnie?
 Wszystkim do razu odebrać nadzieję
 I miłość własną każdego ocalić?
 O, nie! Nic z tego, moi dobrodzieje!
 Wy, co ze zwycięstw lubicie się chwalić,
 U nóg, tu, każdy niech kark zgina hardy!
 Każdy z osobna dozna naszej wzgardy.

ANIELA
 z zapałem
 Wzdychaj więc każdy!

KLARA
 z zapałem
 I kochaj się we mnie.

ANIELA
 Dlaczegóż w tobie?

KLARA
 By jęczał daremnie.

ANIELA
 I moje serce nie więcej im sprzyja.

KLARA
 Anielo — ręka! Powtórzmy tu śluby
 Nam wiecznej chwały — a im wiecznej zguby.

RAZEM
 podając sobie ręce, mówią razem i powoli
 Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną
 Nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.

ANIELA
 Nienawidzić, tak — oprócz mego stryja.

KLARA
 I mego ojca.

ANIELA
 I stryjecznych braci.

KLARA
 I pana Jana...

ANIELA
 I pana Karola...

KLARA
 I Józia...

ANIELA
 Kazia, Stasia...

KLARA
 Hola! hola!

ANIELA
 Na ostrożności nikt nigdy nie straci.
 po krótkim milczeniu
 Zatem już kochać nie wolno nam będzie?

KLARA
 Jedna dla drugiej kochankiem się stanie.

ANIELA
 zamyślona
 Jedna dla drugiej... a, tak — to przykładnie...
 Lecz powiedz, Klaro, oświeć mnie w tym względzie,
 Czy oni nigdy nie kochają szczerze?

KLARA
 po krótkim milczeniu
 Nigdy? — Hm! Pewnie.

ANIELA
 Na cóż to udanie?

KLARA
 Na co i po co, nic nie wiem w tej mierze,
 Lecz com czytała, pamiętam dokładnie:
 "Że miłość gorsza nad wszelką przygodę,
 Że, masz się kochać, wolisz skoczyć w wodę".

ANIELA
 Klaro! zmiłuj się — w wodę! — to za wiele!

KLARA
 Tak, nie inaczej! tak było w tym dziele.

ANIELA
 Taką więc sprawą — rzecz wcale nieładna,
 Że każda kocha, nie topi się żadna.

KLARA
 Bo do przyszłości duch każdej przykuty,
 Ryje dla nieba, kocha dla pokuty.

ANIELA
 O, wy mężczyźni!

KLARA
 Piekło was zrodziło!

ANIELA
 Ze nie ma kraju, gdzie by was nie było!

KLARA
 prędka rozmowa A nasz pan Gustaw, laleczka warszawska.

ANIELA
 O, ten się nawet udawać nie trudzi.

KLARA
 Jeśli przemówi, to już wielka łaska.

ANIELA
 Chce się ożenić, bo się czasem nudzi
 Przynajmniej uszy od jęków ocalę.

KLARA
 Mnie by ta pewność nie cieszyła wcale;
 Niech każdy kocha i w tym ma swą karę.

ANIELA
 Ach, gdyby można miłości dać wiarę,
 Byłożby szczęście większe na tym świecie?

KLARA
 Było przed laty, wszak pamiętasz przecie,
 Cośmy czytały?

ANIELA
 Czy ja mam w pamięci?
 Jak tylko wspomnę, w głowie mi się kręci.

Scena ósma

Pani Dobrójska, Aniela, Klara, Albin.
Albin, wszedłszy, opiera się o ścianę blisko stolika i z założonymi rękoma, często wzdychając, oka nie spuszcza z Klary.


P. DOBRÓJSKA
 wchodząc, do Albina
 Kocha się, kto się kłóci, dawne to przysłowie.

KLARA
 całując ją w rękę
 Czy się ciocia kłóciła?

P. DOBRÓJSKA
 do Klary
 Oj, zielono w głowie!

KLARA
 O, nie!

P. DOBRÓJSKA
 O, tak.

KLARA
 Dlaczego?

ANIELA
 Klara, moja mamo,
 Bardzo rozsądna.

KLARA
 Aniela toż samo.

ANIELA
 Zgadzamy się we wszystkim.

KLARA
 Radzimy wzajemnie.

P. DOBRÓJSKA
 Kiedy dwie głowy radzą, nie radzą daremnie.
 Rozsądna zatem Klara rozsądnej Anieli
 Zapewnie tej uwagi rozsądnej udzieli,
 Że grzeczność, a zwłaszcza w swojej matki domu,
 Najmniejszej przynieść krzywdy nie może nikomu.
 A nawzajem Aniela niech poradzi Klarze,
 Że obojętność szydzić niekoniecznie każe.

KLARA
 kłaniając się nisko Albinowi
 Panie Albinie, bardzo dziękujemy.

ANIELA
 do Dobrójskiej
 Trzebaż się starać o pana Gustawa?

P. DOBRÓJSKA
 Ale nie krzywić, nie dąsać się zawsze.
 Siadają przy okrągłym stoliku i robótki biorą, prócz Klary.

ANIELA
 szybka rozmowa
 On nas nie widzi.

KLARA
 I ślepy, i niemy.

ANIELA
 Mamże go błagać o względy łaskawsze?

KLARA
 Gadać, gdy milczy; gdy nudzi, zabawiać?

ANIELA
 ironicznie
 I jakaż na wsi może być zabawa!

KLARA
 podobnie, coraz prędzej
 I z wieśniaczkami o czymże rozmawiać!

ANIELA
 O pięknym czasie albo słotnej porze.

KLARA
 Miejskim rozumem zaćmiłby nas może.

ANIELA
 Przez litość — gęstą daje mu zasłonę.

KLARA
 Przez litość — drzymiąc, stara się o żonę.

P. DOBRÓJSKA
 Już to wy przegadacie, moje piękne damy.

ANIELA
 Ależ, mamo kochana! cóż my robić mamy?

KLARA
 Kiedy na sofie rozparty szeroko,
 Półgębkiem gada, spi na jedno oko,
 Mamyż mu spiewać arietkę wesołą?
 Albo z girlandą tańcować wokoło?
 Klara, mówiąc ostatni wiersz, robi kilka kroków tańcu z chustką w ręku.
 Albin rzuca się i odsuwa krzesło, daleko za nią stojące.

ALBIN
 Przebóg!

KLARA
 Cóż?

ALBIN
 Krzesło.

KLARA
 rozgniewana
 Z waćpanem... prawdziwie...
 Nawet potknąć się nie można!

ALBIN
 Niestety!

ANIELA
 do Dobrójskiej
 Bardzo rozsądnie.

P. DOBRÓJSKA
 śmiejąc się
 Ja sama się dziwię.
 Nie arietki, nie — ani też balety,
 Lecz grzeczność, skromność — to wasze zalety.

KLARA
 ironicznie
 Zresztą, jest Radost, Albin, Gustaw...
 Trzech mężczyzn! To sąd podług męskich ustaw.
 Trzech! razem! ogrom! I czegóż im trzeba?
 Cóż rozum kobiet — ten słaby twór nieba,
 Co się im zbliżyć nawet praw nie rości
 Dałby za korzyść tym sędziom honoru,
 Wszechwładzcóm świata, skarbónom mądrości?
 Nasze uczucia, nie sięgając wzoru
 — Na męskiej duszy twór zawsze wyniosły
 Pęta by tylko albo skazę niosły.

P. DOBRÓJSKA
 Nie wszystko straszne, co czasem zastrasza;
 Mają wady mężczyźni, ma także płeć nasza.
 Zatem szalę rozsądku ta strona przeważa,
 Co swoje błędy karci, a cudze pobłaża.

Scena dziewiąta

P. Dobrójska, Aniela, Klara, Albin, Gustaw.
Albin stoi przy prawej stronie sceny, przy nim siedzi przy stole pierwsza Klara, druga Aniela, trzecia Dobrójska, robótkami zajęte.
Gustaw wchodzi i skłoniwszy się, stawia krzesło na środku; siada obrócony do parteru, trochę na przodzie sceny. — Gustaw w tej scenie mówi z roztargnieniem, aby tylko co mówić, z początku swoim ubiorem zajęty.


GUSTAW
 Przecię deszcz ustał — pogodniej na niebie.

KLARA
 Arcyprzyjemna aura, w samej rzeczy.
 do Anieli
 Ze grzecznie bawię, nikt już nie zaprzeczy.
 A teraz kolej, Anielo, na ciebie.

P.DOBRÓJSKA
 do Klary z nieukontentowaniem
 Klaro, czy znowu?
 do Gustawa
 Albin mówił właśnie,
 Że nam z nowych chmur nowa grozi słota.

ALBIN
 Dla mnie pochmurno, ach, nawet ciemnota.
 Bo i nadzieja powoli już gaśnie,
 Kiedy mym smutkiem Klara ucieszona.

KLARA
 zniecierpliwiona
 Ach, nie, wcale nie; smuci się, i bardzo.

GUSTAW
 zawsze z roztargnieniem, byle co mówić
 Panie pracują.

KLARA
 Mężczyźni tym gardzą,
 Lubo w tej pracy najprędsza obrona
 Przeciw tym nudom, w które wieś obfita.

P.DOBRÓJSKA
 do Klary z nieukontentowaniem
 Czy ty się nudzisz?

KLARA
 Mnie się ciocia pyta?

GUSTAW
 jak wprzódy
 Słabym się czuje, kto szuka obrony.

KLARA
 O sobież tylko myśleć nam wypada?

GUSTAW
 pozierając na Albina
 Tak, i o bliskich — to pięknie i hojnie.

KLARA
 z wzrastającym zapałem
 Bliski — niebliski, może być znudzony.

ANIELA
 do Klary, na stronie
 Klaro, daj pokój.

GUSTAW
 zawsze obojętnie
 Ogólna więc rada...

KLARA
 Rady dość nigdy...

GUSTAW
 sens kończąc
 Dla popsutych dzieci.

KLARA
 Wiem zatem, gdzie się zwracać.

GUSTAW
 obojętnie
 Do zwierciadła.

P.DOBRÓJSKA
 Klara nie może rozmawiać spokojnie,
 Lada dmuchnięcie tę iskrę roznieci.

GUSTAW
 wyciągając się na krześle
 O, proszę pani, mnie to dosyć bawi.

KLARA
 urażona, ironicznie
 Czy tak? doprawdy? Nie byłabym zgadła,
 Że moja mowa takie cuda sprawi.
 do Albina
 Ach, proszęż mnie tak nie ścigać oczyma.

ALBIN
 z westchnieniem
 I tego wzbraniasz?

KLARA
 Ach, bo miary nie ma.
 Do Anieli, na stronie
 Żeby choć mrugnął, mogłabym się skrzywić.

P.DOBRÓJSKA
 po krótkim milczeniu
 Pan Gustaw mógłby, i słusznie, się dziwić,
 Że wiejska cisza, a zwłaszcza w tej porze,
 Dla kogokolwiek przyjemną być może.

GUSTAW
 mówi coraz wolniej
 I owszem, owszem... Wcale się nie dziwię...
 Wieś jest przyjemna,
 ziewa skrycie
 przyjemna prawdziwie.

KLARA
 do Anieli, na stronie
 Widzisz?

ANIELA
 Co?

KLARA
 Ziewa.

ANIELA
 Grzeczny...

KLARA
 sens kończąc
 Ciocia powie.
 głośno
 Otóż to grzeczność...
 na wejrzenie Dobrójskiej sens zmieniając
 chwalić wbrew gustowi.

GUSTAW
 coraz wolniej
 Nie, wieś ma swoje wdzięki... mówię szczerze.
 ziewa skrycie
 Na wiosnę kwiatki... listki... trawki świeże,
 A w lecie, w lecie!... są te... piękne żniwa;
 No i w jesieni...
 ziewając
 także... tam coś bywa;
 W zimie wieczory... tak... w zimie... wieczory.
 Są, są zabawy... o, są, każdej pory!...
 Ziewa i wkrótce zaczyna drzymać.

P.DOBRÓJSKA
 W nas to samych zabawy i nudów przyczyna.
 Jeśli bezczynnie każda wlecze się godzina,
 Konieczne zatrudnienia nie dzielą nam czasu,
 Jeśli w ciągłym odmęcie, śród gwaru, hałasu,
 Zawsze pragniemy nowych rzeczy, nowych ludzi,
 Wtedy jak wieś, tak miasto koniec końców — znudzi.
 Dlatego nas zapewnie nadzieja nie mami,
 Iż pan Gustaw potrafi bawić się i z nami.

KLARA
 po krótkim milczeniu, cicho
 Pst! Ciociu! —
 pokazując spiącego Gustawa
 Już się bawi.

P.DOBRÓJSKA
 A! Co tego...

KLARA
 Chodźmy stąd wszyscy.

ANIELA
 Zostawmy samego.

ALBIN
 Ja i w nocy tak nie spię.

P.DOBRÓJSKA
 To za wiele.

KLARA
 Chodźmy.

P.DOBRÓJSKA
 Ale nie...

ANIELA
 ciągnąc za rękę
 Moja mamo, proszę.

KLARA
 biorąc za drugą rękę
 Ja także za nim suplikę zanoszę:
 Wszakże się wyspi, jak sobie pościele;
 Tak sobie posłał, niechże spi do woli.
 do Albina z niecierpliwością
 No, chodźże waćpan... Prędzej!... pst! powoli!
Wszyscy wychodzą — Gustaw spi. — Wkrótce wbiega Radost,
Przypatruje się z żalem Gustawowi — zakłada ręce i siada na krześle, na którym siedziała Pani Dobrójska.

Scena dziesiąta

Gustaw, Radost.


RADOST
 żałośnie, ledwie nie z płaczem, coraz głośniej
 Gustawie! mój Gustawie! okrutny Gustawie!

GUSTAW
 otwiera oczy i patrząc przed siebie, odpowiada jakby Pani Dobrójskiej
 Tak, mościa dobrodziejko, ja się na wsi bawię.

RADOST
 parskając śmiechem
 I śmiać się muszę, kiedy łajać chciałem.

GUSTAW
 zadziwiony, po krótkim milczeniu, wstając
 Zasnąłem trochę.

RADOST
 ironicznie
 Gdzie tam.

GUSTAW
 z nieukontentowaniem
 Spałem, spałem;
 Nie ma co mówić.

RADOST
 udając Gustawa
 "Jak się dziś poprawię,
 Zadziwisz się, stryjaszku". — Otóż się i dziwię,
 Żeś dobrze zasnął i chrapał szczęśliwie.

GUSTAW
 z nieukontentowaniem
 No, spałem — prawda; ale z drugiej strony:
 Trudno kochanka uspi huk moździerzy,
 z udanym uczuciem
 Łacno głos fletów, głos kobiet pieszczony.

RADOST
 O! o!... głos fletów! Niby kto uwierzy!...
 Dlaboga, chłopcze! Boska na mnie plago!
 Próżnoż cię ścigam prośbą i uwagą,
 Powiedz, czy serce zastygło w twym łonie
 Spać przy kochance jakby już przy żonie?

GUSTAW
 niekontent z siebie, odtrącając krzesło
 Hm! diabeł nadał krzesło tak wygodne!
 Tak mnie znienacka jakoś — rozmarzyło.

RADOST
 I chce się żenić! To zaloty modne!
 Chcesz spać, to spij, kiedy ci spać miło.

GUSTAW
 Ale, stryjaszku, to niechcący było.

RADOST
 A cóż, u diaska! miałżeś jeszcze może
 Dobranoc wszystkim powiedzieć dokoła?

GUSTAW
 No, no, stryjaszku, nie zachmurzaj czoła
 Wszystkim nieszczęściom zaraz kres położę.

RADOST
 zatrzymując go
 Jak? co? gdzie?

GUSTAW
 Wszystko chcę naprawić godnie.

RADOST
 prosząc najpokorniej
 Guciu, Guciuniu, nie czyń mi zakały,
 Bądź też rozsądny — tydzień, tydzień mały!

GUSTAW
 Będę, stryjaszku, będę — dwa tygodnie!

RADOST
 Dla ciebie, błagam.

GUSTAW
 Stryjaszku kochany!
 Wart twego gniewu, wart jestem nagany,
 Umiem czuć, cenić ojcowskie przestrogi,
 Dzięki ci, dzięki, stryjaszku mój drogi.
 Ściskają się.

RADOST
 rozczulony
 Guciu kochany!
 po krótkim milczeniu
 Ale ja się boję,
 Że ty dziękujesz i znów robisz swoje.

GUSTAW
 Nie; teraz jestem — będę zakochany,
 Z samym Albinem na wyścigi idę.

RADOST
 wstrzymując go
 Ach, czekaj! nową naprowadzisz biedę,
 Za drwinki wezmą nagłość tej odmiany.

GUSTAW
 Nie, westchnę tylko — raz na pół godziny.
 Lecz patrzeć będę, tego mi nie zganią;
 Ale jak patrzeć! — Już wiem. — Wzrok jedyny!
 biorąc pod rękę i ciszej
 Jak niegdyś patrzał stryjaszek na panią...

RADOST
 zatykając mu usta
 Cicho bądź, cicho!
 oglądając się
 Ty, widzę, szalony.

GUSTAW
 Ale co gorzej, co mnie trochę smuci,
 Że panna na mnie i okiem nie rzuci.

RADOST
 Ach, mój Gustawku, wszak ty szukasz żony;
 Chciałżebyś taką, co ściga oczyma,
 Jakby wołała: "Kto kogo przetrzyma"?
 Lub tę, co spojrzy i westchnie przed siebie,
 Jakby szeptała: "Poszłabym za ciebie"?

GUSTAW
 Nie. Ja chcę, chociaż niby jestem trzpiotem...

RADOST
 z westchnieniem
 Niby!

GUSTAW
 dobrą mieć żonę.

RADOST
 A któż wątpi o tem?

GUSTAW
 I gdybym nie czuł przymiotów Anieli,
 Radost w niemym zachwyceniu wyciąga ręce ku niemu.
 Już byście mnie tu dotąd nie widzieli.

RADOST
 ściskając go
 Ach, jakiż anioł przemówił przez ciebie!

GUSTAW
 Prawda? — Rozsądnym umiem być w potrzebie?

RADOST
 Ach, strasznie, strasznie, byle tylko trwale.

GUSTAW
 Idę więc biegać, spiewać...

RADOST
 żałośnie, zatrzymując go
 Tego wcale...
 Gustaw przerywa mowę Radosta gwałtownym uściśnieniem, w którym mówi wiersz następujący:

GUSTAW
 Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię!
 Wytrąca niechcący tabakierkę z rąk Radosta, a wybiegając, wywraca krzesło.
 Radost, goniąc za tabakierką, raz na nią, raz na Gustawa patrząc, gdy zasłona spada:

RADOST
 Czekaj! zmiłuj się! o Boże! Gustawie!


Akt II

Scena pierwsza

Pani Dobrójska, Radost

PANI DOBRÓJSKA

    Tak, tak, panie Radoście, podzielam twe żale,
    Ale mi się pan Gustaw nie podobał wcale;
    Miłość własną - przeczącą, co drugim należy,
    Najtrudniej mi przychodzi przebaczyć młodzieży.


RADOST

    Tej wady Gustaw nie ma.


PANI DOBRÓJSKA

    Ma tylko zalety,
    A żadnej wady? prawda?


RADOST

    Ach, ma, ma, niestety!


PANI DOBRÓJSKA

    A tą jest?


RADOST

    Roztargnienie, wesołość, pustota...
    No, co mam obwijać - trzpiot!


PANI DOBRÓJSKA

    Nie widzę w nim trzpiota.


RADOST

    Ach, mościa dobrodziejko, któż to już zaprzeczy?
    Ale ma serce dobre, głowę nie od rzeczy;
    To nie minie, jak płochość, z czasem nie uleci,
    To jest szczęścia rękojmią dla żony i dzieci.


PANI DOBRÓJSKA

    Wszystko dobre w nim widzisz.


RADOST

    Kocham go jak syna.

żałośnie

    Ale tylko -ja jeden.


PANI DOBRÓJSKA

    To nie moja wina.


RADOST

    I Aniela się krzywi.


PANI DOBRÓJSKA

    I w prawdzie - ma czego.


RADOST

    Biedny Gustawek! Wszyscy bij zabij na niego.


PANI DOBRÓJSKA

    A ten sen? jest trzpiotostwo? Nie - lekceważenie.


RADOST

    Ach, wszak ci-m go obudził!


PANI DOBRÓJSKA

    A to jak ocenię,
    Gdy potem wleciał do nas, jakby jęty szałem?
    Co robił? - Byłeś.


RADOST

    Wszak ci na niego mrugałem!


PANI DOBRÓJSKA

    Lubię w młodym wesołość; i wesołość szczera,
    Choć czasem w zbytek przejdzie, jednak wzgląd odbiera;
    Lecz udana, już nie ma do tych względów prawa,
    I taka dziś wzbudziła szaleństwa Gustawa.


RADOST

    Szaleństwa!... Był szalony - to nie ma gadania,
    Lecz czasem i nieśmiałość do tego nas skłania:
    Drży, stoi, a potem huż! jak ów koń z narowu,
    Co raz z miesca -już nie zna ni płotu, ni rowu;
    Otóż tak i z Gustawem. - Nikt nie wie, co gani.


PANI DOBRÓJSKA
wstrzymując się od śmiechu

    Co? on...


RADOST
sens kończąc

    Nieśmiały.


PANI DOBRÓJSKA

    Gustaw?


RADOST

    Gustaw - ręczę pani.


PANI DOBRÓJSKA

    A, wybornie!

śmieje się

    O, biedny! biedny Gucio mały.
    Trzech nie zliczy!

śmieje się.


RADOST
zmieszany

    No... prawda, że jest nadto śmiały,

żałośnie

    Ale cóż ja mam robić?


PANI DOBRÓJSKA

    Wziąć go lepiej w kluby`;
    Bo, mówiąc między nami, ten Gustawek luby
    Wyrabia ze stryjaszkiem, co mu się podoba.


RADOST

    Oho, ho, ho! I jedna nie przeminie doba,
    Żeby mu paternoster nie wleciał do ucha.


PANI DOBRÓJSKA

    O, tak, wiem dobrze: waćpan zrzędzisz - on nie słucha.


RADOST

    Ach, jak on mi dziękuje za każdą przestrogę.
    Ale chcesz pani prawdy, ja nią służyć mogę:
    Pani to dobrodziejka psujesz panny swoje.


PANI DOBRÓJSKA

    Ja psuję?


RADOST

    Pani.


PANI DOBRÓJSKA

    Bój się Boga!


RADOST

    Ja się boję,
    Lecz tak jest.


PANI DOBRÓJSKA

    Drżą przede mną.


RADOST
ironicznie

    Zapewne!


PANI DOBRÓJSKA

    I pewnie.
    Szkoda, żeś tu dziś nie był, jak płakały rzewnie.


RADOST

    Ale chociaż ja zero, Gustaw pełen winy,
    Jednak nic mi nie kryje.


PANI DOBRÓJSKA

    Cóż znaczą te miny?
    Ściągasz je do Anieli albo też do Klary?


RADOST

    Hm! hm!


PANI DOBRÓJSKA

    Cóż ?


RADOST

    Jakieś śluby...


PANI DOBRÓJSKA

    Dziecinne zamiary!
    O których nie chcę wiedzieć, domyślam się ledwie,
    Długo przy matce Klary bawiły obiedwie,
    Wiesz, jakie przed oczyma miały tam pożycie;
    Przy tym kilka złych książek, przeczytanych skrycie,
    Równie jak mego szwagra gorszące rozmowy,
    Wpoiły - nie w ich dusze, ale w młode głowy,
    Ową nienawiść mężczyzn, którą ciągle puszą.
    Na cóż więc zbijać myśli, co się zmienić muszą?


RADOST

    Zmienić się zmienią, pewnie - lecz kłopot dla Gucia.


PANI DOBRÓJSKA

    Zresztą lepiej za mało niż za wiele czucia.


RADOST

    z uczuciem, całując ją w rękę
    Ach, mościa dobrodziejko!


PANI DOBRÓJSKA

    Zawsze Radost jeszcze...


RADOST
jak wprzódy

    Zawsze.


PANI DOBRÓJSKA

    Idź, popieść Gucia.

odchodzi.


RADOST
grożąc

    Już ja go popieszczę.


Scena druga

RADOST
sam

    Co ja pocznę z tym chłopcem! to rzecz niesłychana!
    Żebym go mógł, u czarta, związać jak barana,
    Przywieść gwałtem przed ółtarz, narzucić mu żonę,
    Szczęście by dla obójga było zapewnione.
    Ale trzpiot w sprawie, piskórz w stawie -jeden diasek!
    Tu go trzymasz tu nić masz - w oczach pewny piasek.


Scena trzecia

Radost, Gustaw


GUSTAW

    A co, stryjaszku? - Wszak poprawa wielka?


RADOST

    Gdybym nie widział, nie dałbym był wiary.


GUSTAW

    Tylko coś trochę bruździ mi Anielka.


RADOST

    Już tak - za pan brat! - Jakby z jednej pary?


GUSTAW

    Dąsa się na mnie.


RADOST
do siebie

    "Anielka"! No, proszę!


GUSTAW

    Ale im rzadsze, tym większe rozkosze;
    Niech mało mówi, a kocha bez miary,
    Bo coraz więcej za serce mnie chwyta.


RADOST
rozgniewany

    A ty coraz mniej.


GUSTAW

    Mniej?


RADOST

    Mniej.


GUSTAW

    Czy żart?


RADOST
ironicznie

    Żart, żart.


GUSTAW

    To źle.


RADOST
z wzrastającym gniewem

    To dobrze.


GUSTAW

    Czemu?


RADOST

    Boś tego wart.


GUSTAW

    Cóżem ja zrobił?


RADOST

    I jeszcze się pyta!
    Zmiłuj się, powiedz, czyś duszy chciał ze mnie?
    Czy tarantula pogryzła ci pięty,
    Że kiedym mrugał i krząkał daremnie,
    Ty w susach, skokach, na wszystko zawzięty,
    Tłukłeś, łamałeś - nawet biedną suczkę...


GUSTAW

    Cóż złego? - Chciałem pokazać im sztuczkę.


RADOST

    O, ty do sztuczek! mistrz! jakby spadł z nieba!
    Lecz nie do takich, gdzie zgrabności trzeba.
    Kto z wesołości do głupstwa przechodzi,
    Może rozśmieszyć - sobie tylko szkodzi;
    Lecz kiedy głupstwem chce zabawiać kogo,
    Krzywdzi go wtenczas i złą idzie drogą.


GUSTAW

    Prawda, stryjaszku, prawda co do joty;
    Co to za szczęście, że cię mam przy sobie,
    Że zawsze radzisz w tak jasnym sposobie,
    Bo nieraz głupstwo byłbym zrobić w stanie.


RADOST
wznosząc oczy ku niebu

    Byłby!


GUSTAW
ściskając go

    Dziękuję, mój stryjaszku złoty,
    Za twoją radę, za twoje kazanie;
    Wszystko już teraz, jak każesz, tak zrobię.


RADOST
prosząc

    Więc te rozmowy...


GUSTAW

    Ej, tam u kaduka!
    Już w gardle stoi to wiejskie gdakanie!


RADOST

    O, o -już zły, już.


GUSTAW

    Nazbyt wielka sztuka,
    Z miasta przybywszy, wiejskie bawić panie:
    Wspomnij świat wielki - “ho, ho! górne tony!”
    Mów o rolnictwie - “za cóż to nas trzyma,
    Czy nad młot, omłot, innej treści nie ma?”
    O literaturze - “fiu! jaki uczony!”
    Żartuj - trzpiot z ciebie; nie żartuj - rozumny.
    Bądź wesół - szydzisz; bądź smutny - pan dumny;
    Dosyć, że na wsi, nim będziesz poznany,
    Mów i rób, co chcesz, zawsześ wart nagany,


RADOST

    Ależ Aniela - czy jej także warta?


GUSTAW

    Cóż mam z nią mówić? - Mówiłem o łanach,
    Łąkach, strumykach, owcach i baranach,
    O czymże jeszcze mam mówić, u czarta?


RADOST

    Kiedy się gniewasz i sadzisz czartami...
    Ale cóż w mieście?...


GUSTAW

    Nie gadam z pannami...


RADOST

    Panna - nie-panna, któż wgląda tak ściśle.


GUSTAW

    Ach, mój stryjaszku, jakżeś się zestarzał!
    Gdy nie śmiem wyrzec, co z zapałem myślę,
    Sto słów na jedno będę giął, powtarzał,
    Nim mnie powoli do celu przybliży;
    Bo myśl, jak woda - im ciaśniej, tym wyżej.


RADOST

    Argument jasny, porównanie piękne.


GUSTAW

    Z panną sam powiedz, kiedy raz już jęknę:
    "Kocham waćpannę", a ona odpowie:
    "Kocham waćpana" -już ci po rozmowie.


RADOST

    A jak - "nie kocham"?


GUSTAW

    Także koniec będzie.


RADOST

    Lecz z tobą końca i diabeł nie dójdzie.
    Ale stój, czekaj! zatrzymaj się w pędzie!
    Wiesz, jaki zamiar Anieli i Klary?


GUSTAW

    Nie.


RADOST

    Żadna za mąż nie chce i nie pójdzie.


GUSTAW
z udanym przestrachem, odprowadzając na stronę

    Jak to, stryjaszku? - A, to nie do wiary!
    Chcą mężczyzn zgubić, trwać w panieńskiej cnocie?
    Może tak wszystkie?


RADOST
głaszcząc go pod brodę

    Oj, ty, ty, mój trzpiocie!

odchodzi.


GUSTAW
sam, po krótkim milczeniu

    Ten wzrok oziębły, a miłosne oko,
    Westchnienie - w piersiach zamknięte głęboko,
    Czoło pochmurne, kiedy twarz się śmieje,
    Na honor - lubię, kocham się, szaleję!


Scena czwarta

Aniela, Klara, Gustaw.
Aniela wkrótce siada i haftuje. Gustaw do niej zawsze obraca mowę;
znaczna różnica i nagły przechód w jego rozmowie:
do Anieli z przymileniem, do Klary uszczypliwie albo z gardzącą obojętnością.
Klara mówi szybko i z zapałem, często za Anielę;
Aniela powoli i łagodnie, jak i w następujących scenach.


GUSTAW

    Po długiej wojnie zawieszenie broni.


ANIELA

    Pokoju proszę.


GUSTAW

    Któż od niego stroni?


KLARA
między nimi

    Nie każdy godzien.


GUSTAW
nie zważając na Klarę

    Pierwszy więc warunek?


KLARA

    O, nie tak bystro!...


GUSTAW

    Wzajemny szacunek.


ANIELA

    I neutralność moja.


GUSTAW

    Być nie może;
    Zróbmy zaczepno-odporne przymierze.


KLARA

    Co za wspaniałość!


GUSTAW

    Punkta więc ułożę,


ANIELA

    Żarty!


GUSTAW

    Ja proszę.


KLARA

    Bardzo temu wierzę.


GUSTAW

    Cóż?


KLARA

    Radzę...


GUSTAW

    Błagam.


KLARA
na stronie

    Czy on mnie nie widzi?...


GUSTAW

    Wiernie dotrzymam.


KLARA
na stronie

    Czy on ze mnie szydzi?


GUSTAW

    Dwakroć przysięgnę.


KLARA

    Przysięga bez miary,
    Kto żebrze wiary.


GUSTAW
nie patrząc na nią, obojętnie

    I żebrak ubogi
    Skarb znaleźć może.


KLARA

    Dużo na to - drogi.


GUSTAW
jak pierwej

    Odległość celu nadziei nie zmniejsza.


KLARA

    Trudna to zdobycz.


GUSTAW
patrząc jej w oczy, z flegmą

    Lecz skromność trudniejsza.


KLARA
z zapałem

    Wojna więc.


GUSTAW

    Przeciw pani jestem zbrojny.


ANIELA

    Ja trzymam ż Klarą.


GUSTAW

    Zazdrościć jej muszę.


KLARA

    A ja z Anielą.


GUSTAW

    Zatem nie ma wojny.


KLARA
z wzrastającym zapałem

    A to dlaczego?


GUSTAW
obojętnie

    Bo jestem spokojny,
    Nie -jak mężczyźnie, lecz pannie przystoi.


KLARA
z zapałem

    Nie - otwartości mężczyzna się boi,
    Chciałby mgłą zawsze okryć swoję duszę,
    By mieć dwa światła i stać między dwiema.


GUSTAW

    Skąd o mężczyznach takie złe mniemanie?


KLARA

    Owszem, pochlebne.


GUSTAW
ironicznie

    Głębokie problema!
    Nie mój to rozum rozwiązać go w stanie.


KLARA

    Zwodzić i zdradzać wszak najmilsza sztuka?
    Każdy z niej chluby, w niej nagrody szuka;
    Im więcej ofiar naliczy, nakłamie,
    Tym w chwalebniejsze uwieńczy się znamię.


GUSTAW

    Hm! bardzo panią żałuję.


KLARA

    A! bardzo panu dziękuję.
    Lecz jeśli łaska, z jakiegoż powodu?


GUSTAW
z fIegmą

    Że z tak niewinną duszą, tak za młodu,
    Już doświadczyłaś, co jest męska zdrada.


KLARA

    Już doświadczyłam? i któż to powiada?


GUSTAW

    Zdrowy - choroby, bogacz - nie zna nędzy,
    Tak równie - zdrady, kto nie był zdradzany.
    Z kilku zaś książek, czytanych czym prędzej,
    Rozsądek wzbrania ogólnej nagany.


ANIELA

    Ależ i przykład zostaje w pamięci.


GUSTAW
ściągając do Klary

    O, przykład! Przykład dobre i złe mieści,
    Ale najczęściej złem nas tylko nęci.

do Klary

    Mszcząc zatem krzywdy całej płci niewieściej,
    Nadobna Klara poprzysięgła sobie
    Nie uszczęśliwić żadnego z czcicieli.


KLARA
porywczo

    Któż to mówił?


GUSTAW
z flegmą

    Kto? - Albin.


KLARA
jak wyżej

    W tym sposobie
    Pan Gustaw pewnie ze strony Anieli
    Podobne śluby wkrótce nam ogłosi;
    Każdy się chętnie własną dzieli klęską.


GUSTAW
ukrywając urazę, z uśmiechem

    Hm! Panna Klara walczy duszą męską
    I zapał, który jej rumieniec wznosi,
    Czas Amazonek przed oczy nam stawia.


KLARA
z zapałem

    Zapał-jest zapał-ja wiem, co objawia...
    I powiem, powiem, sto razy powtórzę:
    Iż moja dusza znieść mężczyzn nie może!
    Nienawidzić ich - moje przedsięwzięcie;
    Dwakroć przysięgłam i dochowam święcie!

odchodzi.


Scena piąta

Aniela, Gustaw


GUSTAW
jakby do Klary

    "Dochowam"! Tak, tak - będziemy widzieli.,
    Nienawiść!... wszystkim! I “święcie” przyrzeka.

do Anieli

    O, nie; tych myśli Aniela nie dzieli!
    Bóg to, karzący za ciężkie przewiny,
    Nienawiść w sercu zaszczepił człowieka;
    A twoja dusza z jakiejże przyczyny
    Mogłaby ściągnąć cząstkę takiej kary?
    Powiedz mi raczej, iż nie dajesz wiary,
    Że miłość istnie, że może być szczera;
    Dosyć w tym złego już na ciebie czeka.
    Ach, niedowiarstwo są to ostre ciernie,
    Z wolna je w bukiet doświadczenie zbiera,
    By go starości w końcu oddać wiernie!
    Lecz czysta ufność - to młodości kwiecie!


ANIELA

    Co wcześniej, później wiatr postrąca przecie.


GUSTAW

    Tak, później trochę wietrzyk kwiat pozgania,
    A owoc wzrośnie - koniec porównania.

zbliżając krzesło i siadając, po krótkim milczeniu

    Nie zasłużyłem na nienawiść wcale,
    Lecz na gniew bardzo.


ANIELA
bardzo obojętnie przez całą scenę. robotą zajęta

    Nie na mój.


GUSTAW

    Twój, pani.


ANIELA

    Nic nie wiem.


GUSTAW

    O, wiesz; lecz przebacz wspaniale
    Temu, co szczerze własną płochość gani.


ANIELA

    Czemuż z tym do mnie?


GUSTAW

    Ach, jakież pytanie!
    O czyjeż więcej mogę ja dbać zdanie?
    Zbłądziłem.


ANIELA

    Czy tak?


GUSTAW

    Wyznaję.


ANIELA
zawsze obojętnie

    Więc wierzę.


GUSTAW
zbliżając się

    Przebacz.


ANIELA

    Niech i tak będzie.


GUSTAW
całując w rękę

    Szczerze?


ANIELA

    Szczerze.


GUSTAW

    W nowej więc odtąd postąpię kolei,
    Ale tymczasem niech dobroć Anieli
    Za gwiazdę - szczęścia nadzieję udzieli.


ANIELA

    Żadnej nie czynię.


GUSTAW
prosząc

    Nadzieję nadziei.


ANIELA

    Nie czynię żadnej.


GUSTAW
odsuwając się z krzesłem

    To za ostro było!

po krótkim milczeniu

    Jestże wiadomy zamiar mego stryja?


ANIELA

    Jest.


GUSTAW

    I że temu matka pani sprzyja?


ANIELA

    Wiem.


GUSTAW

    I to wszystkim najdroższe życzenie
    Piękna Aniela nie spełni?


ANIELA

    Nie.


GUSTAW
zrywając się

    Nie?


ANIELA
obojętnie

    Nie.


GUSTAW
ironicznie

    Dość krótko.


ANIELA

    Ale otwarcie.


GUSTAW

    Aż miło!

przeszedłszy się, opiera się o poręcz krzesła, na którym siedział

    Czy w rzeczy - śluby?...


ANIELA

    Ja nic nie wiem o tem.


GUSTAW

    Nie chcesz iść za mąż.


ANIELA

    Teraz nie.


GUSTAW

    Lecz potem?


ANIELA

    Któż przyszłość zgadnie?


GUSTAW
chodząc, z zapałem

    Czemuż zgadnąć nie ma?
    O, zgadnie, zgadnie, bardzo łatwo zgadnie,
    Że wkrótce z trzaskiem, turkotem, łoskotem
    Jaki konkurent na dziedziniec wpadnie
    I com dziś nie mógł - on jutro otrzyma;
    Wszakże tak będzie?


ANIELA

    Wszystko to być może.


GUSTAW
przeszedłszy się, siada i łagodnie mówi

    Jednak ja małą uwagę przełożę:
    Nie chcesz - nie czyń więc nadziei wbrew zdania,
    Ale porywczość niech mi jej nie wzbrania;
    Ja o to proszę.


ANIELA

    Tego nie rozumiem.


GUSTAW
zniecierpliwiony

    Cóż, "nie rozumiem"? jak to "nie rozumiem"?
    Nie chcę rozumieć.


ANIELA

    A, i to być może.


GUSTAW
zrywa się i chodząc

    I to być może"? Ha, ha, ha! to śmiesznie!
    Wszystko "być może", na honor - uciesznie!
    Ja to się, o, ja - podobać nie umiem,
    Lecz jaki sąsiad, jaki Albin wtóry,
    Smętny kochanek, aspirant ponury,
    Tysiącznych westchnień nagrodę odbierze.

po krótkim milczeniu, siadając uspokojony

    Jestżem tak przykrym i Anieli także?


ANIELA
zawsze obojętnie, nie patrząc na niego

    Przykrym? dlaczego?


GUSTAW
przysuwając się z krzesłem

    Nie?


ANIELA

    Nie.


GUSTAW

    Szczerze?


ANIELA

    Szczerze.


GUSTAW
przysuwając się z krzesłem

    Ani się spojrzysz!


ANIELA
wznosząc oczy na niego i zaraz spuszczając na robotę

    I owszem.


GUSTAW

    Tak?


ANIELA

    Jakże?


GUSTAW

    Ach, tak ozięble.


ANIELA

    I jakże inaczej?


GUSTAW
z zapałem

    Gniewaj się na mnie, ach, gniewaj się raczej.


ANIELA

    Gniewać? i za co?


GUSTAW
zrywa się i mówi do siebie

    To nie do zniesienia!

chodzi, potem staje przed nią

    Czy to tak bawi, czy to tak przyjemnie,
    Że cierpię tyle?


ANIELA

    Oho! już cierpienia!


GUSTAW

    Alboż nie wierzysz miłości ku tobie?


ANIELA

    Nie wierzę.


GUSTAW siada

    Żądaj dowodów ode mnie,
    Powiedz, co czynić? W jakim bądź sposobie
    Wszystko wypełnię.


ANIELA

    Nie mówić mi o tem.


GUSTAW
chce się zerwać, ale się wstrzymuje i z przytłumionym ogniem dalej mówi

    Tak?


ANIELA

    Tak.


GUSTAW

    Mam milczeć?


ANIELA

    Proszę.


GUSTAW

    Długo?


ANIELA

    Zawsze.


GUSTAW
zrywając się, ironicznie

    Nie, nie mogą być rozkazy łaskawsze
    I przyjemniejszym udzielone zwrotem.

chodząc

    Kochać i milczeć! - Przednie! wyśmienicie!
    Milczeć i kochać! - I tak całe życie!

po krótkim milczeniu, stając przed nią

    Skądże wstręt taki? skąd wstrętu przyczyna?
    Może go zmniejszę, jeśli moja wina,
    Ale ją wyjaw, niechże ją wiem przecie.


ANIELA

    Ja wstrętu nie mam do nikogo w świecie,


GUSTAW

    Trudna jest miłość zaraz w pierwszej dobie,
    Ale nienawiść niepodobna prawie;
    Ja dziś jej celem, smutną próbę robię
    I nowy przykład oczom twoim stawię.'


ANIELA

    Puśćmy w niepamięć ten przedmiot niemiły.


GUSTAW

    Łatwo ci kazać, mnie spełnić - nad siły

z wzrastającym zapałem

    Słuchaj, Anielo, słuchaj tego głosu,
    Co ufnie zwierza' całą przyszłość losu!

Aniela wstaje.

    Z otwartą duszą jak przed bóstwem stoję;
    W twym ręku szczęście i nieszczęście moje;
    Wznieś je na szali, ale wznoś pomału...

zatrzymując odchodzącą

    Słuchaj, nie żądam mych uczuć podziału,
    Prośba nie zjedna, co jest serca darem;
    Lecz nie gardź moim, mnie chlubnym zamiarem,
    A wszelkich starań, wszelkich sił dołożę,
    Których być zdolną szczera miłość może,
    Abym to zyskał, czego dziś nie mogę;
    Lecz wskaż, Anielo, wskaż zbawienną drogę!...

zatrzymując ją

    Jak to? Bez słowa odchodzisz ode mnie?

zatrzymując i z zapałem

    Tej więc, do której zawsze niedaremnie
    Każdy w nieszczęściu słuszne prawo rości,

klękając

    Patrz, u nóg twoich błagam twej - litości!

Aniela odchodzi w prawe drzwi w głębi. Gustaw zostaje w tym położeniu; obrócony ku parterowi, kiwa głową, jakby mówił: "proszę ja kogo!"
Wstaje za pierwszym słowem Klary.


Scena szósta

Gustaw: Klara z lewych drzwi


KLARA

    A to co znaczy? czy dziękczynne modły,
    Czy też pokuta za śmiałe nadzieje?


GUSTAW

    Bystre domysły tą razą zawiodły,
    Sprzykrzyło mi się ciągle chodzić, siedzieć,
    I kląkłem.


KLARA

    Nie, nie, ja wiem, co się dzieje,
    I będę mogła dokładnie powiedzieć:
    Melankolicznych wejrzeń nie widziano,
    Sentymentalnych westchnień nie zważano,
    Słów nie słuchano. Cóż więc pozostało?
    Do nóg... Miłość lub śmierć!... Lecz wypadło
    Mieć w ręku szpadę, sztylet, nóż stołowy
    Albo nareszcie mordercze nożyczki.

śmieje się

    I cóż? Stoimy - bez czucia, bez mowy?
    Jak to, i wszystko od pierwszej potyczki?
    Ach, to zwycięstwo - tak łatwe prawdziwie,
    Że się nie cieszę, lecz łatwości dziwię.


GUSTAW

    Kołczan już próżny, zatem żart na stronę;
    Ach! panno Klaro, widzisz mnie w rozpaczy!


KLARA

    O, znajdę jeszcze pocisk na obronę;
    Ale - bez żartu, cóż ta zmiana znaczy?
    Jestże to może snu rannego skutek
    Albo dowcipu nagłe przesilenie?


GUSTAW

    Nadto głęboki czuję w sercu smutek,
    Nadto bezstronnie moje błędy cenię,
    Abym mógł zwracać dowcipne pociski.
    Cel moich życzeń, któregom był bliski,
    Teraz, niestety, prawie z oczu tracę;
    A najboleśniej to rozdraźnia duszę,
    Że własną winę własnym szczęściem płacę,
    I że zbyt słusznie, jeszcze przyznać muszę.
    Zatem, czy zganisz lekkomyślność moję,
    Z którą-m nadziei zaufał bez miary,
    Czy nazwiesz głupstwem, co przez płochość broję,
    Czy brak grzeczności uznasz godnym kary,
    Jak chcesz, mnie skarcisz, w jakim bądź sposobie
    Zawsze mniej powiesz niźli ja sam sobie.


KLARA
z udaną pokorą

    Wyższości mężczyzn nad zdanie kobiety
    Nadto przed chwilą doznałam, niestety!
    Bym teraz śmiała sprzeczać się zuchwale;
    Zwłaszcza, gdzie skromnie na rozsądku szalę
    Męska wspaniałość własne błędy składa,
    Tam mnie powtarzać lub milczeć wypada.
    Lecz szczera skrucha i te chlubne żale
    Z jakiejże wielkiej pochodzą przewiny?


GUSTAW

    Ach, panno Klaro, poznałem Anielę,


KLARA

    Dotąd rozpaczy nie widzę przyczyny.


GUSTAW

    Poznawszy, widzę, jak błądziłem wiele.


KLARA
domyślając się

    Aha! Pan Gustaw zapewne ją kocha?


GUSTAW

    Ubóstwia - powiedz, a powiesz za mało.


KLARA
z zastanowieniem

    Hm... Nie jestże to tylko skłonność płocha?


GUSTAW

    Miłość najczystsza, jaką niebo dało.


KLARA

    Ależ ta miłość - będzież ona stała?


GUSTAW

    Z życiem trwać będzie, z życiem tylko zgaśnie.


KLARA

    I pewnie wierzyć Anielka nie chciała?


GUSTAW

    Nie chce i słuchać - stąd to rozpacz właśnie.


KLARA
po krótkim milczeniu

    To źle! Ale mnie - słuchałaby może?


GUSTAW

    Co miłość nie śmie, to przyjaźń okryśli.


KLARA

    Gdy jej poprawę i ten żal przełożę...


GUSTAW

    Ach, panno Klaro, zgadłaś moje myśli.


KLARA

    Powiem jej, jakim pan Gustaw był wprzódy.


GUSTAW

    Mocnych farb użyj, nie szczędź mi nagany.


KLARA

    Że był wesoły, jak to zwykle młody...


GUSTAW
sens kończąc

    Trzpiot, lekkomyślny, płochy, roztrzepany...


KLARA

    sens kończąc, jeszcze prędzej
    Próżny, zły, dumny, zakochany w sobie...


GUSTAW
reflektując

    To trochę nadto - to będzie za wiele.


KLARA
mimo siebie w coraz większy zapał wpadając

    Że wiejskie dziecię widział w jej osobie...


GUSTAW
jak wprzódy

    To trochę dużo...


KLARA

    że mniemał w swej dumie,
    Iż grzeczność na wsi godna pośmiewiska...


GUSTAW

    To bardzo dużo...


KLARA

    że brak na rozumie...


GUSTAW

    Hola! to nadto! Obraz zakazany!


KLARA
z zapału nagle w łagodność przechodząc, z uśmiechem

    Mocnych farb biorę, nie szczędzę nagany
    Ale jej powiem zaraz z drugiej strony:
    Że się poprawił, kto się uznał w błędzie,
    Ze miłość szczera, którą uniesiony,
    Im wolniej wzrosła, tym wytrwalszą będzie,
    Że jeśli jeszcze nie jest jej wzajemną,
    Winna przynajmniej wynagradzać wiarą.


GUSTAW

    Ach, tak, tak wszystko, moja panno Klaro!
    Czytasz w mym sercu; myślisz razem ze mną.


KLARA
parskając śmiechem

    Ha, ha, ha! dłużej wytrzymać nie mogę!
    Ha, ha, ha! “Moja panno Klaro”! - “Moja”!
    Ha, ha, ha! przednie! Znalazłam więc drogę
    Oręż wypada, pęka twarda zbroja.

serio

    I czegóż męska przebiegłość zastrasza?
    Niech straszy raczej własna słabość nasza,
    Bo kto nie zechce, ten tylko nie przyzna,

stosując do Gustawa

    Ze do zwalczenia nietrudny - mężczyzna.
    Ufaj mu szczerze, a w postaci męża
    Ujrzysz zwinnego, zjadliwego węża.
    Oprzej się woli, chciej mieć własne zdanie
    Lwem rozdraźnionym, tygrysem się stanie.
    Ale znaleź wtór do jego piosneczki,
    Jak zwyciężona wychodź z każdej sprzeczki,
    W jego rozumu kręć się zawsze kole,
    A na jedwabiu wywiedziesz go w pole.
    Jeśli się mylę, to próbka dzisiejsza
    Mego mniemania zupełnie nie zmniejsza.
    Co wyraziwszy szeroko i długo,

z niskim ukłonem

    Mam honor zostać - uniżoną sługą!

Odchodzi w drzwi prawe boczne.


Scena siódma

GUSTAW
sam
Od czasu jak Klara się roześmiała, stal jak wryty, teraz po krótkim milczeniu

    Hm, hm, hm! czy tak, tak?... Że kocham szczerze,
    Idę otwarcie, otwartości wierzę,
    Takżem spadł nisko? - Hola, jaszczureczko!
    Ostry rozumek, ostre twe słóweczko,
    Ale mnie w parę z Albinem nie poda.
    Uczysz mnie zwodzić? Chcesz wybiegów? - zgoda.

chodzi zamyślony; po krótkim milczeniu

    Aniela dobra, ale uprzedzona...
    Co ufność nie chce, niech dobroć dokona:
    Romans ułożę... jej zrobię zwierzenie,
    Na czas kochankę w przyjaciółkę zmienię,
    Zyszczę jej litość i wezwę obrony...

po krótkim milczeniu

    Łączy dwa serca sekret podzielony...
    Tak... Wzbudzę czucie - miłości obrazem,
    Zwrócę ku sobie i ustalę razem.

Chodzi w głębokim zamyśleniu. Scena niema, w której widać, że roztrząsa plan jakiś; siada, zrywa się, chodzi, staje. Nareszcie, stojąc czas jakiś w miejscu zamyślony, z nadzwyczajną szybkością daje bieg jakby dotąd zatrzymanym słowom, ledwie ujrzał Albina we drzwiach, który zdziwiony, czas jakiś zostaje we drzwiach, dopiero później zbliża się powoli.


Scena ósma

Gustaw, Albin


GUSTAW

    Otóż to, to jest przyczyna,
    To powód wszystkiego złego!
    Chodzi, łazi cień Albina,
    Płacze diabli wiedzą czego!
    Pięćdziesiąt lat jęczy, szlocha
    Pięćdziesiąt lat wzdycha, kocha;
    Teraz każda myśleć będzie,
    Że to tak się miłość przędzie,
    Niby wiekiem życie człeka,
    Aby wzdychać mógł pół wieka!
    Już, łzy lejąc w dzień i w nocy,
    Sam się zmienisz we fontannę,
    A tymczasem bez pomocy
    Ja mam znosić twoję pannę?
    Nie kochaj ją tak poddanie,
    A wzajemną ci się stanie!
    Nie daj władać, rządzić sobą,
    A rząd tobie sama przyzna!
    Nie nudź płaczem i żałobą,
    A zwyciężysz jak mężczyzna.
    Inaczej myślą - wariaci.
    Bądź zdrów!

odchodząc, ciszej

    Niech cię wszyscy kaci!...

wracając

    Gdzie poszła?


ALBIN

    Ach, kto?


GUSTAW
wzruszając ramionami

    Tego nawet nie wie!

odchodzi za Anielą.


ALBIN
sam

    I jemu teraz szkodzę! Odszedł w srogim gniewie.
    Gdzież mam wylać łzy moje, gdzie podzieć westchnienie?
    Pałam lat dwa, lat dziesięć -jeszcze się nie zmienię.
    Niechaj tylko na chwilę, na cząsteczkę chwili,
    Klara, patrząc się na mnie, choć trochę zakwili.


Scena dziewiąta

Albin, Klara


ALBIN

    Nigdyż, Klaro, nie przyjdzie chwila wypłakana,
    Kiedy balsam otrzyma sroga serca rana?


KLARA

    Otrzymać może, ale nie ode mnie.


ALBIN

    Ja kocham.


KLARA

    Ja wiem.


ALBIN

    Zaczekam.


KLARA

    Daremnie.


ALBIN

    Błagam.


KLARA

    Dość tego.


ALBIN

    Okrutna.


KLARA

    Być może.


ALBIN

    Obym mógł przestać kochać.


KLARA

    Daj to, Boże.
    Kłębek upada; Albin goni i podnosi
    Żeby raz jeden wypadł kłębek z dłoni,
    A waćpan za nim nie byłeś w pogoni...
    Żeby raz chustka padła ze stolika,
    A waćpan za nią nie leżał na ziemi...
    Żebym raz chciała nożyczek, nożyka,
    Waćpan nie szukał, nie latał za niemi...
    Żebym raz mogła jeden kichnąć skrycie,
    Nie słysząc wróżby na stoletnie życie!
    Nie - to prawdziwie już nie do zniesienia!


ALBIN

    Jeśli pragnę uprzedzać wszystkie twe życzenia,
    Jeślibym całe życie chciał poświęcić tobie,
    Przypisz to mej miłości i swojej osobie;
    Ale żem nie mógł zmiękczyć serce nazbyt harde,
    Powiedz, Klaro, czym przeto zasłużył na wzgardę?


KLARA

    Nie, na wzgardę nie; ja tego nie mówię.


ALBIN

    Ach, jeżeli nie wzgarda, jakże się to zowie?


KLARA

    Przykre mi często są jego cierpienia.
    Że szczere, wierzę; lecz to nic nie zmienia
    Na głos mężczyzny Klara ucha nie ma;
    Nienawiść wszystkim przyrzekła - dotrzyma.


ALBIN

    Ach, a w tej nienawiści moja część niemała.


KLARA

    Nie największa.


ALBIN

    Ach, Klaro, gdybyś pojąć chciała,
    Co się na twe wejrzenie w mojej duszy dzieje,
    Pewnie byś serca mego ziściła nadzieje.


KLARA

    Pewnie bym nie ziściła.


ALBIN

    Nigdy?


KLARA

    Dość już, proszę.


ALBIN

    Okrutna! Tym słowem śmierć...


KLARA
śmiejąc się

    Ach, śmierć, śmierć przynoszę!


ALBIN

    Wkrótce tej nowej chluby świat ci pozazdrości.


KLARA

    Żaden jeszcze mężczyzna nie umarł z miłości.


ALBIN

    Bo żaden nie mógł, ale niejeden chciał szczerze.


KLARA

    Chęć więc za skutek trzeba wziąć w tej mierze;
    Obchodząc zatem śmierć pana Albina,
    Moja żałoba od dziś się zaczyna.


ALBIN

    Ach, dobrześ, widzę, radził, szczęśliwy Gustawie.


KLARA
ironicznie

    Cóż radzca stanu poradził łaskawie?
    Albin powoli, Klara prędko mówi:


ALBIN

    "Nie kochaj - rzekł - tak czule, a będziesz kochany".


KLARA

    "Nie kochaj"! Proszę, już mu na zawadzie"
    Że ktoś jest wierny i w tym szczęście kładzie;
    Już go to korci, już by chciał odmiany.


ALBIN

    "Dwa lata wzdychasz, płaczesz - a sam nie wiesz, czego".


KLARA

    "A sam... sam nie wiesz"!... Słyszał kto co podobnego?


ALBIN

    "Każda już zechce zadać tak długą pokutę"...


KLARA

    A on chce dobę, godzinę, minutę?


ALBIN

    "Nie daj jej sobą rządzić"...


KLARA

    "Nie daj rządzić"! - Brawo!
    "Nie daj"! -No, proszę, to mi piękne prawo!


ALBIN

    "A ty nią rządzić będziesz"...


KLARA

    Co, co?... "Będziesz rządzić"?
    A zaraz rządzić - zaraz rządzić chcecie.
    Jakże tu ma być porządek na świecie?
    Jak? - kiedy jeden stu nauczy błądzić
    A pierwsze słowo: "Nie daj sobą rządzić"!


ALBIN

    Jednak słuchać go nie chcę - co każesz, to zrobię.


KLARA
do siebie

    To radzca! to profesor!


ALBIN
zbliżając się, czule

    Cóż zrobić?


KLARA

    Pójść sobie.

Albin, ukłoniwszy się, wzdycha ciężko i odchodzi.


KLARA
sama

    Gadaj - gada; milcz - milczy; idź - idzie; stój - stoi...
    A niechże się sprzeciwi, niech się Boga boi!
    Bo ta uległość mimo woli, zdania
    I nienawidzić, i kochać go wzbrania.


Akt III.

Scena pierwsza

Aniela, Gustaw.


GUSTAW
wchodząc za Anielą z drzwi prawych

    Anielo! jedno, już ostatnie słowo.


ANIELA

    Ach, tym "ostatnim" dzisiaj końca nie ma.
    Lecz, by ich nadal nie wszczynać na nowo,
    Chcę raz ostatni teraz wyznać szczerze:
    Że kiedykolwiek i każdy w tej mierze
    Taką odpowiedź niemylnie otrzyma,
    Jaką pan Gustaw dziś ode mnie bierze.
    Przedsięwzięciu więc, nie swojej osobie,
    Przypisać całą nieprzyjemność proszę.
    Lecz gdy, działając w otwartym sposobie,
    Niejaką może osłodę przynoszę,
    Chcę się spodziewać, że moje wyznanie
    Ściśle tajemnym dla wszystkich zostanie,
    Ponieważ czynię wbrew rozkazom matki,
    Która rozumie, że choć znaczne siatki
    Jednak usidlić kiedyś z czasem mogą
    Słowem, mój zamiar zakazała głosić;
    Muszę cierpliwie oświadczenie znosić,
    Muszę wprzód poznać, nim odprawię kogo.


GUSTAW

    Równie więc prostą i ja pójdę drogą;
    I ja pomimo Radosta rozkazu
    Serce ci moje odsłonię do razu:
    Kocham...


ANIELA

    Ach, jużem tylekroć słyszała!...


GUSTAW

    Ależ mi pozwól - nie ciebie, Anielo.

po krótkim milczeniu

    Gdy nas więc chęci przeciwne nie dzielą,
    W tobie nadzieja teraz moja cała.
    Dziwisz się? Wierzę - lecz tak jest w istocie.
    Stryj, który ojca zastąpił sierocie,
    Który mym losem od kolebki prawie
    Ciągle się dotąd zajmował łaskawie,
    Żądał na koniec nagrody ode mnie.
    Lecz jakiej, przebóg! - Prośby, łzy, błagania
    Co tylko serce do litości skłania,
    Wszystkiegom użył, wszystko nadaremnie;
    I w końcu przyrzec stryjowi musiałem
    Wszelkim staraniem zyskać rękę twoję.
    Lecz kiedy dzisiaj z upornym zapałem
    Miłość głosiły drżące usta moje,
    Ach, mamże wyznać - czy ciebie nie wzruszy?
    Bałem się skrycie i truchlałem w duszy.


ANIELA

    Jak to? ze strachu?


GUSTAW

    Ach, tak jest, niestety!
    I wdzięki twoje, i twoje zalety
    Których odkrywam krocie w każdej dobie,
    Których nie widzieć wolno tylko tobie,
    Co jak powabem, tak szczęściem być mogą
    Mnie, mnie jednego napełniały trwogą!
    Zyskać twój uśmiech, przyjaźne wejrzenie,
    Obudzić w sercu najpierwsze westchnienie
    Nie chlubą, szczęściem - niebem nazwać muszę,
    Jednak trwożyło nie moję już duszę.


ANIELA

    Miłość to zatem ku innej osobie?


GUSTAW

    A cóż by mogło bronić przeciw tobie?
    Kochałem wtedy, kiedym ciebie poznał;
    Stąd to dwuznaczne me postępowanie
    Podpadło waszej tajemnej naganie.
    Czułem jej słuszność i boleśniem doznał,
    Że choć bez winy, jestem jednak winny;
    Lecz sama powiedz, byłże środek inny?


ANIELA

    Ja tylko śmiało to powiedzieć mogę,
    Że w tym zamęcie jedną widzę drogę;
    Wyznać stryjowi...


GUSTAW

    Ach, ileż to razy
    Do nóg rzucony i ze łzami w oku,
    Wszystko wyznając, błagałem wyroku.


ANIELA

    Cóż mówi na to?


GUSTAW

    Powtarza rozkazy;
    Ty masz, niestety, zostać moją żoną,
    Którą mniej zamiar, więcej wstręt oddala,
    A zaś kochankę, sercem poślubioną
    Nawet przed sobą wspomnieć nie dozwala.


ANIELA

    Dlaczego?


GUSTAW

    Długiej trzeba by rozprawy;
    Lecz krótko mówiąc, dla odwiecznej sprawy
    I pojedynku, co ze sobą mieli
    Mój stryj i ojciec Anieli.


ANIELA

    Anieli?


GUSTAW

    Imię stosowne jedno macie obie,
    Którego odgłos, bijąc w serce moje,
    Budzi swym dźwiękiem lube niepokoje.
    Stąd jakiś pociąg zaraz w pierwszej dobie,
    Jakby ku siostrze, uczułem ku tobie.


ANIELA

    Dziwnie!


GUSTAW

    O, gdyby ja tylko kochałem,
    A męki moim tylko były działem!
    Ale czuć zawsze, że każde szarpnięcie
    Echem bolesnym powtarza się skrycie
    W drugiej istocie, droższej nam nad życie,
    To wszelkich cierpień przechodzi pojęcie!
    To przeciw sobie zwraca własną rękę,
    By zgasić czucie i wzajemną mękę!


ANIELA
przestraszona, aż prawie do płaczu

    Panie Gustawie!... co to jest?... O, Boże!
    Zabić się, zabić!... to bardzo nieładnie
    To grzech, wielki grzech; kto w niego popadnie,
    Na tamtym świecie wiecznie cierpieć może.

Szybka rozmowa:


GUSTAW

    Ratuj mnie.


ANIELA
z pośpiechem

    Będę, będę - lecz czy mogę?


GUSTAW

    Możesz.


ANIELA
jak wyżej

    O śmierci nie będę słyszała?


GUSTAW

    Nie.


ANIELA

    Ja się jeszcze dotąd trzęsę cała.


GUSTAW

    Chcesz więc?


ANIELA

    Ale jak?...


GUSTAW

    Ja ci wskażę drogę:
    Wstaw się do matki...


ANIELA

    Dobrze, ja się wstawię.


GUSTAW

    Niech mi przebaczy.


ANIELA

    O, przebaczy pewnie.


GUSTAW

    Proś!


ANIELA

    Będę prosić, błagać, płakać rzewnie,
    Aż mi przyrzeknie pomagać w tej sprawie;
    Lecz nie rozpaczaj, mój panie Gustawie.


GUSTAW

    W twoim więc ręku szczęście, życie moje.


ANIELA

    W moim? - Dlaboga!


GUSTAW

    Matka uproszona...


ANIELA

    Ach, będzie, będzie, tego się nie boję
    Lecz, koniec końców, cóż potrafi ona?


GUSTAW

    Stryja przebłaga.


ANIELA
radośnie

    Prawda! wyśmienicie!
    Biegnę bez zwłoki, tu idzie o życie.


GUSTAW

    Przebóg! nie teraz - miałaby przyczynę
    Oskarżać stryja o zbyt wielką winę,
    Ze twą spokojność, nawet przyszłość całą
    Chcąc mnie powierzyć, narażał zbyt śmiało.
    To by ich przyjaźń niemylnie zerwało,
    A ja nieszczęsny, cel gniewu stron obu,
    Cóż bym mógł zrobić, jak wstąpić do grobu.


ANIELA

    Ach, cóż więc czynić?


GUSTAW

    Chcesz mi pomóc?


ANIELA

    Chętnie.


GUSTAW

    Zostańmy zatem tak, jak do tej chwili:
    Ja - niby zawsze zakochany w tobie,
    Ty - na tę miłość patrząc obojętnie.
    A później, gdy nas już będą naglili,
    Głośne, wyraźne oświadczenie zrobię,
    Ty mi odmówisz w podobnym sposobie,
    Tym zwrotem twoję matkę to nie zdziwi,
    A mój stryjaszek, chodź się nieco skrzywi,
    Brak posłuszeństwa zarzucać nie będzie.
    Wtedy dopiero wzywam twej obrony
    Przebłagasz matkę, oświecisz w tym względzie.


ANIELA

    Rozumiem, dobrze.


GUSTAW
całuje w rękę

    Więc bez nienawiści?...


ANIELA

    Będę się cieszyć, jak się nasz plan ziści.


GUSTAW

    Pamiętaj, zawsze postępując śmiele,
    Ile ci ufam, jak zwierzyłem wiele.
    Jeśli opuścisz w tej smutnej potrzebie,
    Ja w świecie nie mam nikogo prócz ciebie;
    W tobie jedyna opieka, obrona,
    Bez ciebie szczęścia nadzieja stracona.
    O, niech z twej ręki Anielę otrzymam,
    A dosyć czucia, dosyć życia nie mam,
    Bym mógł odwdzięczyć dobro mi nadane,
    Com go niegodny, lecz godnym się stanę.

Całuje ją w rękę z uczuciem. - Przy ostatnim wierszu wszedłszy, Radost, nie widziany, daje brawo, klaszcząc w ręce.


Scena druga

Aniela, Gustaw, Radost


ANIELA

    Słyszał?...


GUSTAW

    Co? słyszał?


RADOST

    Brawo, dzieci, brawo!


GUSTAW
rzucając się na kolana przed Radostem

    Przebacz mi, stryju!


RADOST
cofając się zadziwiony

    A! a to co znaczy?


GUSTAW
posuwając się za nim, cicho

    Kiedyś już słyszał, łajże mnie, a żwawo.


RADOST

    Guciu!


GUSTAW
cicho

    Gniewaj się.

głośno

    Lituj się rozpaczy!

w tył się skłaniając, jakby odtrącony

    Niech mnie twa ręka srodze nie odpycha!

cicho

    A gniewajże się, stryjaszku, do licha!


RADOST

    Słuchaj no, trzpiocie...


GUSTAW
cicho

    Lepiej! to za mało.


RADOST

    Czyś ty oszalał?


GUSTAW
cicho

    Dobrze.

głośno

    Już się stało!


RADOST

    Tego już nadto!


GUSTAW
głośno

    Wszystko jej wyznałem.

cicho

    A nuże teraz! z największym zapałem!...


RADOST

    A do stu katów!


GUSTAW
cicho

    To, to, to!


RADOST

    Drwisz sobie!


GUSTAW
głośno, tragicznie

    Stryju mój, stryju! chcesz mnie widzieć w grobie.


RADOST
rozgniewany

    Dosyć tych żartów, dosyć już, mój panie!
    Rób sobie, co chcesz, niech się, co chce, stanie,
    Ja szalonemu nie chcę szukać żony!

odchodząc

    A to waryjat - wyraźnie szalony!


Scena trzecia

Aniela, Gustaw


ANIELA
niespokojnie

    Cóż teraz będzie?


GUSTAW
do siebie

    Ścierpły mi kolana.


ANIELA

    Nie dał się zmiękczyć.


GUSTAW

    To rzecz niesłychana...


ANIELA

    Może nie słyszał.


GUSTAW

    Jak to - "może"?


ANIELA

    Może.


GUSTAW

    Samaś mówiła...


ANIELA

    Nie, jam się pytała.


GUSTAW

    Więc bez potrzeby ta utarczka cała
    I w najmniej dobrej wyprawiona porze,
    Bo że nie słyszał, jestem pewny prawie,
    Lecz o co idzie, łatwo teraz zgadnie.


ANIELA

    Wszystko zerwane niewcześnym zapałem.


GUSTAW

    Tak mnie znienacka i tak podszedł zdradnie!


ANIELA
chodząc niespokojnie

    Cóż ja nieszczęsna pomogę w tej sprawie!


GUSTAW
na stronie

    Mojego planu powierzyć nie chciałem.


ANIELA
jak wyżej

    Jakże też można w porywczym zapędzie
    Zniszczyć od razu, cośmy przedsięwzięli!
    Biedna Aniela! ileż cierpić będzie!


GUSTAW
biorąc ją za rękę

    Jakże nie kochać tej lubej Anieli?


ANIELA

    Kochać ją trzeba.


GUSTAW

    Poprzysięgłem sobie.


ANIELA

    Ach, chętnie wierzę.


GUSTAW

    W tym moje życzenie.
    Sama więc widzisz - w tobie, tylko w tobie
    Pomoc mam jedną, a wszystkie nadzieje.


ANIELA

    Cóż ja pomogę i cóż ja odmienię?
    Radost, tak dobry - dziś zemstą goreje.


GUSTAW

    Jeśli nie słyszał, wszystko ja naprawię.


ANIELA

    Nie trać więc czasu; idź, panie Gustawie.


GUSTAW

    Ty zaś unikaj wszelkiej z nim rozmowy,
    Ale się staraj, abyśmy po chwili,
    Dla dalszej jeszcze w tym względzie umowy,
    Znowu sam na sam tu ze sobą byli.

biorąc za rękę

    I obyś zawsze, ciągle pamiętała,
    Ze w twoim ręku moja przyszłość cała,
    A nawet więcej - i szczęście Anieli,
    Z którą już w świecie nic mnie nie rozdzieli.

Całuje ją kilka razy w rękę; idzie ku drzwiom swojego pokoju, a obejrzawszy się, w inne drzwi odchodzi.


Scena czwarta

ANIELA
sama, chodzi zamyślona, potem siada, opierając głowę na ręku

    Dziwnie - i dziwnie! Brzmią mi jeszcze uszy
    Słowami, dotąd nie znanymi duszy.
    Jak on ją kocha! - i pewnie nie zwodzi:
    Wszystko, co powie, wzrok jasny dowodzi.
    On z nią szczęśliwy, ona z nim szczęśliwa
    I na czymże im, na czym jeszcze zbywa?...
    Jednego słowa do szczęścia im trzeba.
    A do jakiego, do jakiego! - nieba!
    Ufają sobie, kochają się szczerze...
    Jestem szczęśliwsza, że w miłość nie wierzę?
    Jednak ta miłość jest, trwa, dowiedziona...
    O, Boże! serca nie czuję śród łona...


Scena piąta

Aniela, Klara, [później Radost i Gustaw.]


KLARA

    Czegóż tak dumasz? Piszesz dzieło może?


ANIELA

    Ach, Klaro, Klaro, żebyś ty wiedziała!...
    Lecz twoja przyjaźń zdradzić nas nie może,
    Wszystko ci powiem... Krótko więc - rzecz cała:
    Gustaw już nie mnie, lecz kocha Anielę,


KLARA

    Kogo?


ANIELA

    Anielę - ale Radost broni.
    To wielki sekret! Nie wydaj, dlaboga.


KLARA
ciekawie

    Ależ nic nie wiem.


ANIELA

    Bo to już za wiele.


KLARA

    Co?


ANIELA

    Ta zawziętość, nienawiść zbyt sroga!


KLARA
z wzrastającą niecierpliwością

    Czyja?


ANIELA

    Radosta.


KLARA

    I do kogo?


ANIELA

    Do niej.


KLARA

    Ależ...


ANIELA

    Nie dręcz się obawą daremną
    Gustaw się wcale nie chce żenić ze mną.


KLARA

    To źle! Mężczyzna powinien chcieć zawsze,
    Ażeby poznał, jak kobiety gardzą,
    Zwłaszcza ten Gustaw, co to uczy rządzić.


ANIELA

    On i tak biedny!


KLARA
ironicznie

    Biedny?


ANIELA

    Musiał błądzić.


KLARA

    Wzbudził więc, widzę, uczucia łaskawsze.


ANIELA

    Ja wszystkich mężczyzn nienawidzę bardzo,
    Ależ on swój los w moje ręce składa
    Bronić go muszę.


KLARA

    Tak? I bronić rada.


ANIELA

    Rada, nierada - zdradzić go nie mogę.


KLARA

    Zdradź go, zdradź, moja duszko! zdradź sułtana.


ANIELA

    Nigdy, przenigdy!


KLARA

    Ja tobie pomogę.


ANIELA

    A taż Aniela, tak szczerze kochana?


KLARA

    Znowu nic nie wiem.


ANIELA

    Wszystko ci wyjaśnię.


KLARA
ciekawie

    Mówże.


ANIELA

    Gdzie mama?


KLARA

    Wołała cię właśnie.


ANIELA

    Ona tak dobra - i jej wszystko zwierzę,
    Jej tylko jeszcze, a więcej nikomu.


KLARA

    Moja Anielko, niech cię Pan Bóg strzeże,
    Byś z męskich sideł nie poniosła sromu.
    Ja twę nienawiść już słabnącą widzę.


ANIELA

    O, jak cię kocham, ja ich nienawidzę.


RADOST
wchodząc, do odchodzących

    Panno Anielo!

Aniela chwyta za rękę Klarę i pociągając z sobą, prędko wybiega w drzwi prawe boczne

    Ależ... panno... proszę...

wracając

    Hm, hm! spłoszone! Coś tu znać Gustawa
    Gotów bym przysiąc, że to jego sprawa.
    Oj, Guciu, Guciu! Kiedyś ja przepłoszę!

Gustaw wchodzi jednymi, w głębi będącymi drzwiami, a zobaczywszy Radosta, nucąc, w drugie odchodzi.


RADOST
goniąc za nim

    Czekaj no, czekaj!

wybiega za drzwi.


Scena szósta

Radost, Gustaw


RADOST
prowadząc Gustawa

    Chodź, chodź - mam cię, ptaszku.

patrząc mu w oczy, po krótkim milczeniu

    Co to znaczyło to: "przebacz, stryjaszku"?


GUSTAW

    To tak.


RADOST

    Jak to - "tak"?


GUSTAW

    Ot tak!


RADOST

    Co to znaczy
    "Ot tak"?


GUSTAW

    Niby - nic...


RADOST

    Nic?


GUSTAW

    Nic.


RADOST

    To nic było:
    "Przebacz, stryjaszku, lituj się rozpaczy"?


GUSTAW
szybko

    Ach, to rzecz jasna; w miłości niemiło,
    Kiedy się czasem (bo któż to zaprzeczy?)
    Kłótnia lub sprzeczka, albo z innej rzeczy,
    W potęgę czucia moc niby mająca,
    Sama od siebie walczy lub potrąca...
    Stąd koniec końców kres wszystkich igraszek,
    No, to rzecz jasna - rozumie stryjaszek?

chce odejść.


RADOST
zatrzymując go

    Ale czekaj no - ja nic nie rozumiem.


GUSTAW

    A ja wyraźniej powiedzieć nie umiem.


RADOST

    Czegożeś klęczał, jakby do pacierzy?


GUSTAW
z udanym zapałem

    To mi stryjaszek nie wierzy? nie wierzy?

chodząc

    Kiedy tak... dobrze, dobrze. - Wiem, co zrobię:
    Każę zajechać i pojadę sobie.
    Janie! Hej !


RADOST
chodząc za nim i głaszcząc po ramieniu

    No, no, Guciu, Guciuniu mój!


GUSTAW
zawsze chodząc, w udanym gniewie

    Kiedy ja mówię!...


RADOST
jak wyżej

    Już, już, już, stój no, stój.


GUSTAW

    Ja się tłumaczę dobrze, jasno, szczerze...


RADOST

    Już, już rozumiem; już wszystkiemu wierzę.

do siebie

    A to saletra! skra, ogień, płomienie!


GUSTAW
rzucając mu się na szyję

    Luby stryjaszku!


RADOST
ściskając go

    Ach, Guciu mój luby

płaczliwie

    Nie słuchasz rady...


GUSTAW

    I słucham, i cenię,
    A co wykonam, godne będzie chluby.


RADOST

    Lecz czemu Klara...


GUSTAW

    Ach, Klara! - ta Klara
    To jest prawdziwie boska na mnie kara!
    Wszędzie jej pełno, we wszystkim zawadzi;
    Przy tym zawzięte jak kogucik młody
    Kikiki! zawsze,

pokazując

    a tak w górę sadzi!
    I wiesz, stryjaszku - dla powszechnej zgody,
    Wiesz co?


RADOST

    Na przykład?


GUSTAW

    Żeń się z nią.


RADOST

    Szalony!


GUSTAW

    Zrób mi tę grzeczność.


RADOST

    Pomysł godny głowy.


GUSTAW

    Bardzo mi bruździ.


RADOST
wzruszając ramionami

    Dlatego ja, stary?...
    Bruździć nie będzie, nie bruźdź ty z twej strony;
    Na cóż Albina przez jakieś namowy
    Chcesz jej zbuntować?


GUSTAW

    On już zbuntowany.


RADOST

    Jak to?


GUSTAW

    W Anieli jak kot zakochany!


RADOST

    Kto? Albin?


GUSTAW

    Albin.


RADOST

    A, to nie do wiary.


GUSTAW

    Tak! - Tak ją kocha, ledwie że nie skona;
    Nie ma gadania, to rzecz dowiedziona.


RADOST

    Albin, ten Albin!...


GUSTAW

    O, nie wszystko złoto,
    Co się nam świeci - o, to sztuczka płocha:
    Jednej przysięga, a w drugiej się kocha.


RADOST

    Ale z Anielą jakże idzie tobie?


GUSTAW
po długim milczeniu, zakładając ręce

    Co to magnetyzm?


RADOST
zadziwiony

    Ma... magnetyzm?


GUSTAW

    Co to?
    Co? Powiedz!


RADOST

    Ale skąd o tym w tej dobie?


GUSTAW
po krótkim milczeniu

    Magnetyzm, mówią, jest to wolna władza,
    Co z ciała w ciało zdrój życia wprowadza.
    Jeżeli zatem mam zarodne siły
    Ogień swój własny w obce przelać żyły,
    Dlaczegoż miałbym w pięknej, młodej duszy,
    Czystej jak śnieżek, co świeżo przyprószy,
    Przez silną wolę, pałające tętna,
    Własnego czucia nie wycisnąć piętna!


RADOST

    Jeśli rozumiem, niech mnie piorun trzaśnie!


GUSTAW

    Kocham i będę kochany - to jaśnie?


RADOST

    Jaśnie, wyraźnie, lecz trochę za śmiało.


GUSTAW

    Śmiałość przed szczęściem, jak szczęście przed chwałą!


RADOST

    Będziesz kochany, ale nie bądź trzpiotem.


GUSTAW

    O, mój stryjaszku! tobie myśleć o tem.


RADOST

    Ach, czyż nie myślę i nie smażę głowy?


GUSTAW

    Ja też ci zawsze dziękować gotowy.


RADOST

    Dziękuj, kiedy chcesz, lecz się popraw razem.


GUSTAW

    To się już stało za twoim rozkazem
    I dobrze skończyć mam wszelką nadzieję,
    Byleś nie zważał, co się z nami dzieje;
    W zgodzie - czy kłótni, we wrzawie - czy ciszy,
    Niech oko drzymie, a ucho nie słyszy.


RADOST

    Cóż z tego będzie?


GUSTAW

    Co będzie?...

ściskając go

    Wesele.

wybiega.


RADOST
idąc za nim

    Rozsądku mało, pewności za wiele.


Akt IV.

Scena pierwsza

Gustaw, Jan.
Gustaw chodzi zamyślony, Jan krok w krok za nim, z czarną chustką w ręku.


GUSTAW
podając lewą rękę, nie stając

    Zawiąż!

do siebie

    Stało się... kocham ją szalenie...
    Lecz ona?...


JAN
chodząc za nim i opatrując rękę

    Wcale nic...


GUSTAW
stając

    Jak to nic?


JAN
jak wprzódy

    Nie ma
    Tu nic.


GUSTAW

    Na ręku!... Wiąż tylko...

chodzi, do siebie

    Hm, sprzyja,
    Ale jak będzie, gdy rolę odmienię?
    Jak? kiedy zacząć?


JAN
nie mogąc w chodzie zawiązać ręki dla różnych jestów Gustawa

    Niech się pan zatrzyma.

Gustaw wyrywa rękę, którą Jan chwyta i dalej chodząc, wiąże


GUSTAW
do siebie.

    Zatrzymać... pewnie... Węzeł jest...


JAN
puszczając

    Jest, panie.


GUSTAW
do siebie

    Lecz jak rozwiązać?


JAN

    Za koniuszek...


GUSTAW
stając w gniewie

    Janie!


JAN

    Słucham.


GUSTAW

    Głupiś.


JAN

    Tak?


GUSTAW
zrzucając chustkę

    I nie tę zawija!
    Lewą nie piszę.


JAN

    Któraż ręka boli?


GUSTAW

    Co ci do tego! - Na, masz - zawiąż prawą!

podaje lewą rękę i zaczyna chodzić; do siebie

    Pierwszy raz kocham.


JAN

    Ależ, panie...


GUSTAW
wciąż chodząc

    No, a żwawo!

do siebie

    Inna to miłość.


JAN

    To ta sama.


GUSTAW

    Kłamiesz.


JAN

    Lewa.


GUSTAW
podając prawą rękę

    A, ręka... No - jakże powoli!...

zaczyna chodzić i ciągnie za sobą opierajqcego się gwałtem Jana.
do siebie:

    Będę kochany... Aj, rękę mi złamiesz!


JAN

    A którą, panie?


GUSTAW

    Puść już, do kaduka!


JAN

    Wiązać nie sztuka.


GUSTAW

    Ale milczeć sztuka.


Scena druga

Gustaw, Albin.

Jan na znak Gustawa odchodzi.


GUSTAW
na stronie

    Już czuję wilgoć, zbliża się fontanna!

do Albina

    Albinie smętny! Jak rosa poranna
    Tak mgła z łez twoich napełnia dom cały.


ALBIN

    A jednak mojej nie zmiękczyły skały!


GUSTAW

    Nim się więc staną saletrzanym kwasem,
    Inny ci sposób poradzę tymczasem.


ALBIN

    Poradź mi, poradź, a lepiej niż rano.


GUSTAW

    Źleżem poradził?


ALBIN

    Bóg to będzie sądzić.


GUSTAW

    Cóż ci się stało?


ALBIN

    Drzwi mi pokazano.
    Radź mi więc, radź mi, tylko nie każ rządzić.


GUSTAW

    Pierwej pocieszę.


ALBIN

    Mnie?! Pocieszyć?! Nieba!


GUSTAW

    Klara cię kocha.


ALBIN

    Zbyt bolesne żarty.


GUSTAW

    Ręczę.


ALBIN

    Nie wierzę.


GUSTAW

    Przysięgać ci trzeba?


ALBIN

    Jak wiesz?.


GUSTAW
udając urażonego

    Cóż to jest? Chcesz - nie wierz, uparty,
    Ale nie żądaj, bym zdradzał zwierzenie.


ALBIN
rzucając mu się na szyję

    Ach, ach! Gustawie! słów nie mam... łzy moje...


GUSTAW
głaszcząc

    Cyt, cyt, Albinie.


ALBIN

    Kocha mnie?


GUSTAW

    Szalenie!


ALBIN

    Cóż teraz będzie?


GUSTAW

    Albina ożenię.


ALBIN

    Mnie, mnie? z nią? - z Klarą?


GUSTAW

    Ale jak nastroję,
    Tak ty grać będziesz - przyrzekasz mi święcie?


ALBIN

    Dobrze, cóż robić?


GUSTAW

    Zwalić przedsięwzięcie,
    Które twych nieszczęść przyczyną się stało,
    A potem zmusić, by prawdę wyrzekła.


ALBIN

    Szczęścia za wiele!


GUSTAW

    Trzebaż ci tak mało?


ALBIN

    Z nią?! Wielkie nieba!


GUSTAW

    Nudnyś, wielkie piekła!


ALBIN

    Cóż chcesz?


GUSTAW

    Słuchaj mnie.


ALBIN

    Słucham.


GUSTAW

    Daj jej uczuć,
    Że inną kochasz.


ALBIN

    Przebóg! nie kończ, ginę.


GUSTAW
namawiając

    Czas jakiś!


ALBIN

    Nigdy!


GUSTAW

    Dzień.


ALBIN

    Nie chcę.


GUSTAW

    Godzinę.


ALBIN

    Wprzód umrę.


GUSTAW
zniecierpliwiony

    Mrzej więc.


ALBIN

    Nie zmienię mych uczuć.


GUSTAW

    No, to udawaj, żeś je zgasił w sobie.


ALBIN

    Nie mogę.


GUSTAW

    Wreszcie, że kochasz nie tyle.


ALBIN

    Udawać?


GUSTAW
prosząc

    Trochę.


ALBIN
po krótkim milczeniu

    Nie ufam mej sile.


GUSTAW
na stronie

    A bógdajżeś pękł!

do Albina

    No, to milcz.


ALBIN

    Jak długo?


GUSTAW

    Dzień jeden.


ALBIN

    Milczeć?


GUSTAW

    Nie mdleć.


ALBIN

    Dzień?


GUSTAW

    Nie wzdychać.


ALBIN

    Nie wzdychać?
    po krótkim milczeniu
    Ciężko na mnie.


GUSTAW
z zapałem

    Razą drugą
    Wszystko odzyskasz - i po całej dobie
    Będziesz mógł jęczyć, płakać, wzdychać, kichać...
    Tylko nie teraz, nie teraz, u licha!


ALBIN

    A gdy nareszcie, jak ty każesz, zrobię,
    Gdy pozna Klara, że Albin nie wzdycha...


GUSTAW
zniecierpliwiony

    Wtedy Albina ożenię, ożenię...


ALBIN
po krótkim milczeniu

    Do jutra?


GUSTAW

    Ale - zupełne milczenie.


ALBIN

    Dobrze.


GUSTAW

    Daj słowo.


ALBIN

    Ale...


GUSTAW

    Dajesz?


ALBIN

    Daję.


GUSTAW

    A teraz bądź zdrów,

ściskając go

    kochaj mnie.

obracając ku drzwiom

    Idź sobie!
    Albin odchodzi.

sam

    Tak zatrudnienie dla Klary sposobię.
    Kocha go czy nie - pewnie jest ciekawa,
    Zajmie ją zatem ta odmienna sprawa,
    A nim jej dojdzie po zakrętach wielu,
    Ja krok po kroku zbliżę się do celu.


Scena trzecia

Gustaw, Aniela


ANIELA
wchodząc ostrożnie

    Słyszał Radost?


GUSTAW

    Nie słyszał.


ANIELA

    Ach, oddycham przecie!


GUSTAW

    Wszystkom naprawił.


ANIELA

    Ginęłam z bojaźni.


GUSTAW
biorąc za rękę

    Kiej w tym świecie,
    Tyle dowodów troskliwej przyjaźni -
    Ileż wdzięczności nie obudza we mnie?


ANIELA

    Cóż uczyniłam wdzięczności godnego?


GUSTAW

    Chcesz dobrze czynić.


ANIELA

    Wszak to tak przyjemnie.


GUSTAW

    Masz dziś sposobność.


ANIELA

    Proszę wskazać drogę.


GUSTAW

    Ręke-m skaleczył.


ANIELA

    I bardzo?


GUSTAW

    Nic złego,
    Lecz pióra całkiem utrzymać nie mogę.

nieśmiało

    Gdybyś w tym razie zastąpić mnie chciała...


ANIELA

    Pisać? - I co?


GUSTAW

    List.


ANIELA

    List! - Ach, nie!


GUSTAW

    Dwa słowa


ANIELA

    Dwa - a do kogo?


GUSTAW

    Do mojej Anieli.


ANIELA

    Co? takie listy ja bym pisać miała?


GUSTAW

    I cóż w tym złego?


ANIELA

    Daremna namowa.


GUSTAW
żałośnie

    Rękę-m skaleczył.


ANIELA

    To może - kto drugi...


GUSTAW

    Ach, któż na świecie moje troski dzieli?
    Komuż się zwierzyć? gdzie błagać usługi?
    Kiedy przed tobą daremnie się żalę.


ANIELA
chodząc i pół z płaczem

    Cóż ja mam robić?

po krótkim milczeniu

    To nie pisać wcale.


GUSTAW

    Jeszcze, Anielo, w kwiat życia bogata,
    Znasz tylko rozkosz, a nie znasz cierpienia;
    Jeszcze, szczęśliwa, nie znasz oddalenia!
    Nie wiesz, że wtedy cały ogrom świata
    Jeden punkt tylko dla nas w sobie mieści,
    A tym jest chwila spodziewanej wieści.
    Nie wiesz, jak wtedy śledcze oko płonie,
    Jak każdy szelest dech zapiera w łonie,
    I jaka boleść, gdy mija godzina
    Z nią wprzód spłacona pociecha jedyna!


ANIELA

    Otóż to miłość! Kochajże tu, proszę!


GUSTAW

    Ach, kochaj, kochaj! Boskie to rozkosze!


ANIELA

    Ach, nie!


GUSTAW

    Dlaczego?


ANIELA

    Nie wiem, lecz się trwożę.


GUSTAW

    Trwożysz?


ANIELA

    Lękam się...


GUSTAW

    Jak dziecię lekarza,
    Który mu jednak życie wrócić może. -
    Ach, obojętność naturę znieważa!
    Dusza, niezdolna wybrać, kochać inną,
    Zimną rachubą każde czucie zaćmi;
    Dla niej jest niczym - dla drugich być czynną,
    Dla niej łza - niema, ludzie - nie są braćmi,
    Lecz gdy miłością serce moje bije,
    Gdy powiem: "kocham" - wtenczas tylko żyję,
    Żyję szczęśliwy i w lubym zamęcie
    Świat do podziału pociągam w objęcie.


ANIELA

    Tak - gdyby miłość mogła być prawdziwa...


GUSTAW

    Miłość jest jedna...


ANIELA

    Udawań tysiące.


GUSTAW

    Wyrzec się światła, bo i ciemność bywa.


ANIELA

    Wyrzec się każą pozory mylące.


GUSTAW
z uczuciem, biorąc ją za rękę

    Ach, nie wierz zresztą tej pieszczocie wzroku,
    Gdy z wolna sunąc spocznie w twoim oku,
    Tej drżącej dłoni, kiedy ciebie bliska;
    Nie wierz głosowi, co się w serce wciska,
    Lecz własne czucie niech się wiarą stanie:
    Ta czułość tęskna, to błędne żądanie,
    A zwłaszcza pociąg, nieodmienny losem -
    Równego czucia jest tylko odgłosem.
    na znak niedowierzający Anieli
    Wierz mi - są dusze dla siebie stworzone.
    Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
    One wbrew losom, w tym lub tamtym świecie,
    Znajdą, przyciągną i złączą się przecie;
    Tak jak dwóch kwiatów obce sobie wonie
    Łączą się w górze, jedna w drugiej tonie.

Aniela zamyślona; Gustaw po krótkim miIczeniu mówi dalej.

    I cóż to, powiedz, zaraz w pierwszej chwili
    Wzbudziło we mnie tę ufność ku tobie?
    Co ośmieliło, że zwierzenie robię,
    Jeśli nie serce, co nigdy nie myli?


ANIELA

    Ach, czyliż zdradzić jest kiedy kto w stanie?


GUSTAW

    Klara najpierwsza.


ANIELA

    Zbyt błędne mniemanie.


GUSTAW

    Ile mnie złego, tyle jej korzyści.


ANIELA

    Komu? co? Klarze?


GUSTAW

    Radost ją zaślubi.


ANIELA

    Radost?


GUSTAW

    Jak tylko zamiaru nie ziści,
    Przez zemstę ku mnie z Klarą się ożeni.
    Mnie wydziedziczy i na zawsze zgubi.


ANIELA

    To być nie może.


GUSTAW

    To się nie odmieni.


ANIELA

    Ona nie zechce.


GUSTAW

    To już ułożono.


ANIELA

    I wstręt jej szczery...


GUSTAW

    Szczery czy nieszczery,
    Radost majętny, ojciec Klary chciwy,
    Nie ma co gadać -jak dwa a dwa cztery
    Nie dziś, to jutro będzie jego żoną.


ANIELA

    Ale jej śluby?


GUSTAW

    Śluby - sen prawdziwy!
    I ty, Anielo, rzuć tę ciemną drogę,
    Póki czas tobie, a ja przestrzec mogę.
    Lecz powiedz szczerze - kiedy polot myśli
    Obraz nam szczęścia czasami zakreśli
    I zdobi błahe, lecz lube utwory
    W kwiatów marzenia najczystsze kolory -
    Cóż ściąga światło, w całym blasku stawa,
    Jeśli nie miłość - i stała, i prawa?
    Miłość, szlachetnej przewodząca parze
    Z łona rodziców przed ślubów ółtarze. -
    Ach, być kochanym wszyscy szczęściem głoszą;
    Mym zdaniem: kochać jest większą rozkoszą -
    Los kilku istot zrobić swoim losem,
    Czuć i żyć tylko drogich dusz odgłosem,
    Dla dobra innych cenić własne życie,
    Dla nich poświęcić każde serca bicie,
    Światem uczynić najmniejszą zagrodę,
    Tam mieć cel życia i życia nagrodę
    I kończąc cicho wytknięte koleje,
    Za grób swój jeszcze przeciągnąć nadzieje -
    Otóż to szczęścia rzetelne zalety!
    I ty, ty wyrzec chcesz się ich, niestety ?!


ANIELA
z uniesieniem

    Nigdy, przenigdy...

miarkując się, z czułością

    Ach, ja nie wiem jeszcze...

znowu z zapałem

    Ale chcę pisać, niech się moje zdanie
    Jednej łzy w świecie przyczyną nie stanie;

ocierając łzę

    Niech w szczęściu drugich własne dziś umieszczę.


GUSTAW

    Chcesz pisać - będziesz? O, drogi aniele!
    Jak wiele czynisz, jakżem wdzięczen wiele!

całuje ją w rękę

    O, gdybyś mogła w moim sercu czytać.


ANIELA

    Ależ, Gustawie.


GUSTAW

    Lecz nie chciej się pytać,
    Więcej bym wyrzekł, niż wyrzec potrzeba...
    Pióro i papier...

z zachwyceniem patrząc na nią i trzymajqc rękę

    Dlaczegóż - o, nieba,
    Takim sposobem?... Lecz ty mnie zrozumiesz -
    Umiałaś pojąć - i przebaczyć umiesz.

całuje w rękę i nagle odchodzi.


ANIELA
sama, po krótkim milczeniu

    Nienawidzić! Tak! - Każda plecie, baje,
    Ale nie tak to łatwo, jak się zdaje. -
    Z gniewu w nienawiść droga bardzo bliska,
    Kiedy dotknęła jaka czynność zdradna;
    Lecz kiedy czule kto nam rękę ściska,
    Jak mamę kocham, nie potrafi żadna.


Scena czwarta

Aniela, Klara


KLARA

    Kto tu był?


ANIELA
unikając odpowiedzi

    Jak to - kto?


KLARA

    Kto tu był z tobą?


ANIELA

    Gustaw przechodził.


KLARA

    Rozwodził swe żale?


ANIELA

    Trochę.


KLARA

    Tak długo mówiliście z sobą.


ANIELA

    O, jak cię kocham, tak niedługo wcale.


KLARA

    I cóż nowego?


ANIELA

    Nie dasz temu wiary.
    Wszak -jednym słowem - chce się żenić z tobą...


KLARA

    Ze mną?

skacząc i klaszcząc w ręce

    O, to, to! O, to, to mi radość!
    Toż będę dręczyć i męczyć bez miary.
    O, panie Guciu, będziesz ty miał zadość!


ANIELA
urażona

    Ale nie Gustaw! - Radost...


KLARA

    Radost stary?


ANIELA
jak wyżej

    Radost. - Hm! Gustaw!...


KLARA

    Ja nie chcę.


ANIELA

    Ja wierzę.


KLARA

    Ja nienawidzę.


ANIELA

    Wbrew twej nienawiści,
    Jak Gustaw jego zamiarów nie ziści,
    Przez zemstę tylko z tobą się ożeni.


KLARA

    I któż mnie może przymusić w tej mierze?


ANIELA

    Ojciec twój, ojciec, co tak złoto ceni!
    A Radost bogacz - rzeczą dowiedzioną;
    Nie ma co gadać - będziesz jego żoną.


KLARA
ukrywając pomieszanie, coraz wzrastające

    Otóż nie będę! - Otóż się nie boję!...
    Ma ojciec wolą, ja mam także moję
    Nie boję się... nie!...

w płacz..

    Cóż ja teraz zrobię?.:.
    Jak raz mój ojciec co ułoży sobie,
    To wszystko za nic - to ratunku nie ma.


ANIELA

    Jakoś to będzie.


KLARA
po długim milczeniu

    Idź ty za Gustawa.


ANIELA

    A nasze śluby?


KLARA

    Niechże je dotrzyma
    Jedna przynajmniej, gdy nie możem obie.


ANIELA

    Lecz Gustaw kocha.


KLARA

    O, nieszczęsna sprawa!
    Pójdę do cioci.


ANIELA
oglądając się, niespokojnie

    Powiedz - a w sekrecie;
    Idź, nie trać czasu.


KLARA

    Poradzi mi przecie;
    Nie da mi umrzeć przy tym starym gracie.


ANIELA
oglądając się

    Idź, idź, zbyt droga każda nam godzina.


KLARA

    Wolę już klasztor... albo i - Albina

odchodzi.


ANIELA
wołając cicho

    Słuchaj no, Klaro! Klaro! - Otóż macie!
    Odeszła. - Chciałam zasięgnąć jej zdania
    Względem tego tu dziwnego pisania;
    Krzyczałam - ale kiedy nie słyszała,
    To cóż mam robić? - Już będę pisała.


Scena piąta

Aniela, Gustaw


GUSTAW
kałamarz, pióro, papier etc. w ręku

    Otóż jest wszystko, bierzmy się do dzieła.


ANIELA

    Przestrzegłam Klarę.


GUSTAW
na stronie

    Przednie!

głośno

    A jak powie?


ANIELA

    Komu - i na co?


GUSTAW

    Mojemu stryjowi.


ANIELA

    Ja ręczę za nią.


GUSTAW

    Jakże to przyjęła?


ANIELA

    Rzewnie płakała.


GUSTAW

    Ja tym łzom nie wierzę.
    I któż jej winien? - Albin kochał szczerze.


ANIELA

    I dotąd kocha.


GUSTAW

    O, nie kocha wcale.


ANIELA

    Ja to wiem lepiej.


GUSTAW

    Kocha, lecz nie Klarę.


ANIELA

    Kogóż?


GUSTAW

    Hm! kogo?

po krótkim milczeniu

    Zamilczę w tej mierze.


ANIELA

    Bajkę ktoś zrobił, proszę mi dać wiarę.
    Albin nasz sąsiad, bawi tutaj stale,
    Wiemy, gdzie bywa, jego związki znamy.


GUSTAW
zmuszony

    Kiedy więc szczerze z sobą mówić mamy
    Albin się kocha, lecz się kocha - w tobie.


ANIELA

    We mnie?


GUSTAW

    Tak, w tobie; ledwie że nie skona;
    Nie ma co gadać - to rzecz dowiedziona.


ANIELA

    Ależ, dlaboga, tak nagle, w tej dobie...


GUSTAW

    Zmienił się z wolna, bo możnaż lat tyle
    Wzgardę odbierać w tak przykrym sposobie,
    A miłość w jednej zachowywać sile?
    Możnaż przy tobie lube spędzać chwile,
    Twą dobroć, wdzięki... a jednym wyrazem -
    Możnaż cię poznać i nie kochać razem?
    Powiedzże sama.


ANIELA

    Zabawne pytanie!

po krótkim milczeniu

    Mnie zatem kocha?


GUSTAW
z pospiechem

    Ale ja ci radzę,
    Nie wierz mu wcale - zmienne to kochanie,
    Które w odporze czerpa swoję władzę.


ANIELA

    Klarze przysięga.


GUSTAW

    Ze snu jeszcze drzymie.


ANIELA

    Wzdycha.


GUSTAW

    Przez grzeczność.


ANIELA

    Płacze.


GUSTAW

    Nałóg.


ANIELA

    Ale...


GUSTAW

    Pewnie.


ANIELA
biorąc pióro

    Piszmy więc.


GUSTAW
z uczuciem

    "Anielo kochana!"

po krótkim milczeniu, gdy Aniela okazuje zadziwienie

    Pisz z łaski swojej.


ANIELA

    Myli mnie to imię.

napisawszy, do siebie

    Mnie? kocha?


GUSTAW
z zazdrością

    Czyliż Albinowskie żale,
    Dary wzgardzone, niegodna odmiana -
    Zająć potrafią, pochlebiać ci mogą?


ANIELA

    Czy-m zasłużyła na takie pytanie?


GUSTAW

    Przebacz! Zbłądziłem, uniesiony trwogą;
    Bo ja wiem, jakiej duszy twojej trzeba -
    Ukocha więcej, niż wyrazić zdoła,
    Choć każdy wyraz miłością się stanie.


ANIELA

    Piszmy więc.


GUSTAW

    Piszmy. - "Dobroci anioła
    W naszym nieszczęściu zsełają nam nieba;
    Wziął pióro w rękę nieść ulgę tęsknocie..."


ANIELA

    Ależ mnie tego pisać nie wypada.


GUSTAW

    Wszak to ja piszę - a potem, w istocie
    Jakież ci imię moje serce nada
    Za twoją dobroć, za dobrodziejstw krocie?


ANIELA

    Piszmy więc.


GUSTAW

    Piszmy. - "Nie bądź już w obawie;
    Osoba, z którą stryj chciał mnie ożenić
    Nienawidzi mnie..."


ANIELA

    Nie, panie Gustawie.


GUSTAW

    Jakże napisać?


ANIELA

    Potrzeba odmienić.


GUSTAW

    Popraw, jeśli chcesz.


ANIELA

    O, chętnie poprawię.


GUSTAW
czyta przez ramię

    "Sprzyja".
    biorąc za rękę
    Czy pewnie?


ANIELA
wyciągając rękę z wolna

    Trzebaż słów koniecznie?


GUSTAW

    Znasz mnie więc teraz?


ANIELA

    I jak!


GUSTAW

    To poznanie
    Czy kiedyś, z czasem, przyjaźnią zostanie?


ANIELA

    Jest i zostanie.


GUSTAW
z wzrastającym zapałem

    Zawsze? wiecznie?


ANIELA

    Wiecznie.


GUSTAW

    Dosyć już tego, precz wszelkie ukrycie!
    Kocham, Anielo, kocham cię nad życie.


ANIELA
odsuwając się, zdziwiona

    Jak to?


GUSTAW
pomiarkowawszy się, spokojnie

    Pisz, z łaski swojej.


ANIELA
nachylona nad papier; po krótkim milczeniu, przypominając sobie

    Jak tam było?
    "Kocham..."


GUSTAW

    Ach, powtórz!


ANIELA

    "Kocham cię nad życie" -
    Wszak tak? a dalej?


GUSTAW

    Dalej? - Wierzyć miło...


ANIELA

    Piszmy więc.


GUSTAW

    Piszmy. - Lecz błądzisz w wymowie:
    Niech głos czuć daje myśl, zamkniętą w słowie,
    A wyraz “kocham” obowiązki człeka
    Ku sobie, ludziom i Stworcy wyrzeka;
    Możnaż ozięble wymówić go kiedy?
    Ty kochasz matkę, brata, przyjaciela,
    Ja ciebie, ty mnie; dla próby więc tedy
    Całą mu wartość niech twój głos udziela
    I ku mnie zwróci.


ANIELA
patrząc na niego

    Kocham.


GUSTAW

    Czucia mało -

ucząc ją; z uczuciem

    Ja ciebie kocham.


ANIELA
czulej

    Kocham.


GUSTAW

    Zbyt nieśmiało.


ANIELA

    Ach, kocham, kocham.


GUSTAW

    Coraz lepiej, brawo!
    Powtarzaj często - douczysz się wprawą.


ANIELA

    Piszmy więc.


GUSTAW

    Piszmy.


ANIELA

    Ktoś idzie.


GUSTAW

    Nie.


ANIELA
wstając

    Słyszę.


GUSTAW
całując w rękę

    Na potem.

odbiega.


ANIELA
za nim

    List! list!

wracając

    Jak on dobrze pisze!


Scena szósta

Pani Dobrójska, Aniela


ANIELA
kryjąc list za siebie, na stronie

    Cudzy sekret - rzecz święta!


PANI DOBRÓJSKA

    Nie, nie! Mówcie sobie,
    Co chcecie, moje panny; ja najlepiej zrobię,
    Jak się spytam Radosta. To najkrótsza droga,
    To nam wszystko wyjaśni.


ANIELA

    A Gustaw, dlaboga...?


PANI DOBRÓJSKA

    Gustaw bajek narobił. - Że się kocha, wierzę;
    Lecz żeby Radost miał być wiadomym w tej mierze
    I wiedząc tu wprowadzał, temu nie dam wiary.
    Gustaw - pewnie, jak każdy, ma swoje przywary,
    Ale młody, przystojny...


ANIELA
naiwnie

    Myślałam toż samo.


PANI DOBRÓJSKA

    I podobać się może.


ANIELA

    Może, moja mamo.


PANI DOBRÓJSKA

    I wiem, że jego serce lepsze niźli głowa.


ANIELA

    Ach, lepsze, moja mamo.


PANI DOBRÓJSKA

    I przykrość gotowa.
    Gdyby ci się był Gustaw podobał chodź trochę -

Aniela wzdycha.

    Nie i nie!... Na Radosta - sprawki to za płoche.


ANIELA

    Ależ ja u nóg jego widziałam Gustawa.


PANI DOBRÓJSKA

    I to prawda.


ANIELA

    Ich słowa...


PANI DOBRÓJSKA

    Ich sprzeczka...


ANIELA

    Dość żwawa:


PANI DOBRÓJSKA

    Kto by się był spodziewał po takim człowieku!
    No, proszę! Mścić się jemu! - żenić się w tym wieku!


ANIELA

    Moja mamo kochana! nie dawaj mu Klary.


PANI DOBRÓJSKA

    Wprzód wiedzieć muszę, jakie są ojca zamiary,
    I ojcu, a nie córce, radzić mi wypada.


ANIELA

    Niech ją teraz przynajmniej wesprze twoja rada.

podczas pierwszych słów Klary z Panią Dobrójską Aniela zbiera skrycie kałamarz i pióro i cicho wychodzi.


Scena siódma

Pani Dobrójska, Klara


KLARA

    Ach, cóż ja teraz pocznę w tej ciężkiej niedoli?


PANI DOBRÓJSKA

    Może ojciec nie zechce iść wbrew twojej woli?


KLARA

    A jak zechce, jak zechce?


PANI DOBRÓJSKA

    Słuchać trzeba będzie.


KLARA

    To pociecha! to ojciec!


PANI DOBRÓJSKA

    Nie gań go w tym względzie;
    Chce twego szczęścia.


KLARA

    Piękne szczęście, proszę cioci -
    Stary mąż.


PANI DOBRÓJSKA

    Ale dobry.


KLARA

    Co mi z tej dobroci!


PANI DOBRÓJSKA

    Zapomniałaś, żeś jeszcze pod ojcowską władzą,
    Że nie wszyscy -jak Albin, uwodzić się dadzą!
    A znając twego ojca, łatwo zgadnąć było,
    Że ta wzgarda Albina nie będzie mu miłą;
    I chociaż od zamęścia uwolni tym razem,
    Wkrótce może przykrzejszym zmusi cię rozkazem.


KLARA

    Ten Radost, tak się zdawał nie pragnący żony!
    Młody Albin - przynajmniej miłością wiedziony;
    I mam iść za mąż gwałtem, to wolę Albina.

Radosta słychać krząkanie za drzwiami.


PANI DOBRÓJSKA

    Otóż i Radost właśnie.


KLARA

    Już wzdychać zaczyna.


PANI DOBRÓJSKA
na stronie

    Nie mogę z nim rozmawiać po takiej usłudze.

do Radosta

    Zaraz mu służyć będę.

odchodzi.


RADOST
do Klary się zbliżając

    Ja się tu nie znudzę.


Scena ósma

Klara, Radost


RADOST
po krótkim milczeniu

    Cóż tam tak myślisz? - O mężczyzn zagubie?


KLARA

    Myślałam właśnie, co wyjawić lubię,
    Że gdybym kiedy była przymuszoną
    Mimo mej woli zostać czyją żoną,
    Świat biedniejszego nie miałby człowieka!


RADOST

    Ej, do kaduka! I cóż to go czeka?


KLARA

    Same zabawy, gry, uczty i bale.


RADOST

    No, to nic złego! Będziesz się bawiła,
    Owszem - wesołość ja sam zawsze chwalę.


KLARA

    To nie chcę zabaw.


RADOST

    I spokojność miła


KLARA

    Strwonię majątek.


RADOST

    Jak mąż nim obdarzy.


KLARA

    Wydrę, a stracę.


RADOST

    Zwycięży mocniejszy.


KLARA

    Stroić się będę.


RADOST

    Strój zawsze do twarzy.


KLARA

    To nie chcę strojów.


RADOST

    To wydatek mniejszy.


KLARA
z zapałem, szybko

    Ależ ja zawsze na przekór mu zrobię;
    On tak - a ja siak; on sobie - ja sobie;
    Mąż śpi - ja gadam, mąż gada - ja ziewam;
    Wzdycham, gdy wesół, kiedy smutny, spiewam;
    Trącam, gdy pisze, a krzyczę, gdy czyta;
    Mąż tak - a ja siak! Ząb za ząb! - i kwita!

przypominając sobie

    A ma pedogrę - depcę mu po nodze.


RADOST
usuwając nogę

    Ej, do kaduka! Nie stanę na drodze.
    Lecz taką rzeczą - grzesznik to nie lada,
    Co dla pokuty zechce cię za żonę.
    Chybaby znowu - jak tamten powiada
    To szczęście dla mnie było przeznaczone.

śmieje się.


KLARA

    Otóż go macie.


RADOST

    Gdyż ja się nie boję;
    Słowom nie wierzę, a znam serce twoje.

chce wziąć ją za rękę, którą Klara wyrywa.


KLARA

    Ja nie chcę, nie chcę!

w płacz

    Cóż będę robiła!


RADOST

    Nie bądźże dzieckiem.


KLARA

    Obym jeszcze była!


RADOST

    Patrz na mnie...


KLARA
odwracając się

    Znam, znam...


RADOST
obracając się wkoło

    Na pana młodego
    Czy się przydaję? co?

podskakując

    Hulać po ślubie!

śmieje się; serio

    Wszak ci to żarty.


KLARA

    Ja żartów nie lubię.


RADOST

    No, nie płacz, nie płacz! Nic nie będzie z tego,
    Nic, a na dowód przyślę ci Albina.

odchodząc, ze śmiechem

    To śmieszna sprawa i dziwna dziewczyna!


KLARA
sama

    Tak - żarty, żarty! Nie ma ich w tym względzie;
    Jak się ożeni, to żartów nie będzie.


Scena dziewiąta

Klara, Aniela


ANIELA
zamyślona

    Klaro!


KLARA
po krótkim milczeniu

    Anielo!


ANIELA

    Wiesz ty?


KLARA

    Co?


ANIELA

    Ja mniemam,
    Że ta Aniela jest bardzo szczęśliwa.


KLARA

    Daj mi tam pokój! Teraz czasu nie mam;
    Niech sobie szczęścia, ile chce, używa.


ANIELA

    Tak być kochaną!


KLARA
ironicznie

    Jak Gustaw powiada.


ANIELA

    Cóż by mu z kłamstwa?


KLARA

    Co? pochlebia dumie.


ANIELA

    Ach, kto być wdzięcznym, ten i kochać umie!


KLARA

    Ty go nie słuchaj, taka moja rada.


ANIELA

    Nie wiesz, jak miło, gdy czucia pieszczące
    Z godnym zapałem męska pierś wygłosi:
    To w uszach łechce, to coś w oczach parzy,
    To biegnie, biegnie jakby dreszcz po twarzy,
    To z twarzy w serce; to jak krople wrzące
    Z serca się w górę, w górę, w górę wznosi,

pokazując na piersi

    I tak tu ściśnie, tak w gardle zadusi,
    Że, koniec końców, westchnąć cię przymusi.


KLARA

    Jakie ty dziecko! Tobie to nowina,
    Lecz nie mnie, duszko - wszak ci mam Albina.


ANIELA

    Oho! już po nim.


KLARA

    Co?


ANIELA

    Ciesz się.


KLARA

    Czym?


ANIELA

    Zmianą.


KLARA

    Jego?


ANIELA

    Nie kocha.


KLARA

    Mnie?


ANIELA

    Ciebie.


KLARA

    Skąd to wiesz?


ANIELA

    Wiem od Gustawa.


KLARA

    Wszak jeszcze dziś rano
    Wzdychał.


ANIELA

    Przez grzeczność.


KLARA

    Błagał.


ANIELA

    Nałóg.


KLARA

    Pewnie?


ANIELA

    Nawet ci powiem...


KLARA
zniecierpliwiona

    Cóż mi jeszcze powiesz?


ANIELA

    Że mnie nieszczęsnej ten ciężar przypada.


KLARA

    Tobie?


ANIELA

    Mnie.


KLARA

    Ciebie kocha?


ANIELA

    Tak powiada.


KLARA

    Wierz tu mężczyźnie! - Jak bóbr płakał rzewnie,
    Błagał, przysięgał, od miłości ginął,
    A koniec końców - chorągiewkę zwinął.
    Widzisz, jak dobrze, że my nie kochamy -
    Prawda, Anielo?


ANIELA

    Chodźmy już do mamy.


KLARA

    Prawda, Anielo?


ANIELA
odchodząc

    Dali do obiadu.


KLARA
sama

    Nie kocha.

śmieje się z przymusu, potem w gniewie

    To wąż - i wąż pełen jadu,


Akt V.

Scena pierwsza

Radost, Gustaw


RADOST

    Guciu! na miłość Boga! jedynego Boga!
    Przyznaj się, tyś coś zrobił?


GUSTAW

    Skądże taka trwoga?
    Ja się teraz już kocham, szaleństwa nie zrobię,
    Ja, widząc mój rozsądek, dziwię się sam sobie.


RADOST

    Obym ja się mógł dziwić, choć na pół godziny!
    Cóż więc znaczą te wszystkich powarzone miny?
    Zacząwszy od Dobrójskiej. - Na ciebie, ladaco,
    Że się krzywi, to dobrze; ale na mnie - za co?
    Siedzieliśmy u stołu jakby w trzynaścioro,
    I wszystkim czas dość krótki szedł diable niesporo:
    Aniela jakaś drżąca, to blednie, to płonie;
    Matka oka nie spuszcza, wzrok jej w córce tonie;
    Klara śmieje się, trzepie, lecz w ciągłym przymusie;
    A Albin wszystkie kwiatki przeliczył w obrusie;
    Ty także nieswój, piłeś tylko po swojemu;
    A ja zaś, nic nie wiedząc, dziwiąc się wszystkiemu,
    Jeden ponoś rozsądny przy całym obiedzie,
    Siedziałem między wami jakby Piłat w kredzie.


GUSTAW
ciszej

    Miłość, stryjaszku, miłość - to cała zagadka.


RADOST

    Aniela, Klara - dobrze; ale matka, matka!


GUSTAW

    Matka kochać nie może?


RADOST
kiwając ręką

    Szalał i szaleje!


GUSTAW
odprowadzając na stronę

    Jak to mówią, stryjaszku? coś to nie rdzewieje...


RADOST

    Ej, Guciu, tyś coś zbroił - ja czuję przez skórę.


GUSTAW

    Ja bym zbroił?


RADOST

    Najłacniej rozpędzę tę chmurę,
    Gdy pójdę do Dobrójskiej i pogadam o tem.


GUSTAW

    Ona nie wie.


RADOST

    Co nie wie?


GUSTAW

    Nic nie wie.


RADOST

    Trzpiot trzpiotem!
    Proś, głaszcz, błagaj, zaklinaj - on jak wilk do lasu.

odchodząc

    I co mam z nim rozmawiać! szkoda tylko czasu.,Br.

odchodzi w prawe drzwi boczne.


GUSTAW
sam

    Dobry stryjaszku, radość ciebie czeka,
    Lecz mego planu jeszcze ci nie zwierzę,
    Bo kto się kocha, rozsądnego człeka
    Za powiernika niech nigdy nie bierze.
    Radzi się, przyzna, że najświętsza rada,
    Ale tak zrobi, jak jemu wypada.


Scena druga

Gustaw, Albin


GUSTAW

    Co? dobrym radca i przyjaciel szczery?


ALBIN

    Dzięki, Gustawie, za twoje rozkazy,
    Spojrzała na mnie już dwanaście razy.


GUSTAW

    A westchnęła sześć.


ALBIN

    O, nie; tylko cztery,


GUSTAW

    I to dość na tę, co nigdy nie wzdycha.


ALBIN
z westchnieniem

    Prawda, nie wzdycha - ale któż bez skazy!


GUSTAW

    A ty westchnąłeś?


ALBIN

    Raz tylko - z daleka,
    I to przypadkiem, ale bardzo z cicha.


GUSTAW

    Jak cię przynagli, wyjdź za drzwi, u licha!


ALBIN

    Co to za szczęście! za niebios opieka!
    Tak rozsądnego że mam przyjaciela,
    Że mi tak dobrych, świętych rad udziela.

ściska go.


GUSTAW

    Tylko ich słuchaj.


ALBIN

    Co każesz, to zrobię.


GUSTAW

    I słowa do niej!... To pamiętaj sobie,
    Choćby płakała.


ALBIN
boleśnie

    Ach! choćby płakała!


GUSTAW

    Ach? - No, kiedy "ach" - za nic czynność cała.


ALBIN
heroicznie

    Choć wielem cierpiał, choć z potem na czole,
    Wszakże widziałeś, jaki-m był przy stole:
    Spojrzała ma mnie? - mój wzrok na suficie;
    Zwróciła oko? - ja zerk na nią skrycie.


GUSTAW

    W tym cała sztuka.


ALBIN

    Prosiła mnie wody
    Ja nic. Prosiła soli - ja nic. Chleba -
    Ja nic.


GUSTAW

    W tym sztuka. - Nalała ci wina...


ALBIN
z pospiechem

    A ja...

ciszej

    wypiłem.


GUSTAW

    Bo pić zawsze trzeba;
    Lecz ja ci ręczę - zmiękczać się zaczyna.
    Wszakże tysiączne daje ci dowody:
    Patrzy za tobą, sama ciebie szuka...
    Tylko wytrzymaj - na tym cała sztuka.
    Choćby tu przyszła, chciała szczerej zgody,
    Choćby najczulsza była jej rozmowa,
    Ty "tak" albo "nie" - więcej ani słowa.


ALBIN

    Choćbym miał zginąć, wszystko, jak chcesz, zrobię,
    Boś już przekonał o dobrym sposobie.
    Ach, twoje rady - szczerym dla mnie złotem.

ściska go.


GUSTAW
udając płaczliwy ton stryja

    Tylko zmiłuj się, przestań też być trzpiotem;
    Bądź raz rozsądny! - Patrz, bierz przykład ze mnie.


ALBIN

    Ach, tobie zrównać chciałbym nadaremnie!
    Klara wbiega, a zobaczywszy Gustawa, nagle się wstrzymuje.


Scena trzecia

Klara, Gustaw, Albin.


KLARA

    Nie ma Anieli?


GUSTAW
oglądając się

    W samej rzeczy, nie ma.

do Albina na stronie

    A co - jest! Myślisz, ze Anieli szuka?
    Ale się trzymaj.


ALBIN
na stronie do Gustawa

    Ba! w tym cała sztuka.


GUSTAW
na stronie do Albina, rozkazując

    Siądź sobie w kącie, nie strzelaj oczyma!
    Ja wprzód nastroję, rzecz całą ułożę.

Albin siada w głębi tak, że nie słyszy dalszej rozmowy.
do Klary

    Czy mam winszować?


KLARA
ironicznie

    Właśnie - w dobrej porze;
    I czego? - proszę.


GUSTAW

    Nowego kochanka.


KLARA

    Nie wiem o żadnym.


GUSTAW

    Żartuje stryjanka.


KLARA

    Panie Gustawie!


GUSTAW

    Cóż to gniewać może?


KLARA

    Żarty nazbyt bolesne.

zaczyna płakać.


GUSTAW

    Jak to? łzy? A zatem
    Moją stryjanką szczerze nie chcesz zostać?


KLARA

    Wolę sto razy rozstać się z tym światem.


GUSTAW

    Hm! hm! Kiedy tak: inna rzeczy postać...


KLARA

    Inna?


GUSTAW

    Los w jednym grozi nam sposobie;
    Trzeba więc stłumić wszelkie dawne waśnie,
    Radzić wzajemnie i pomagać sobie.


KLARA

    Lecz jak?


GUSTAW

    Jak?

po długim namyśle

    Otóż tego nie wiem właśnie.


KLARA

    Gdyby pan Gustaw chciał słuchać mej rady
    I niby stryja chciał ziścić układy...
    Zwłoki nam trzeba.


GUSTAW

    Ach, wszakże tak chciałem!
    Ale Aniela z niewczesnym zapałem,
    Widzę, przed matką była u spowiedzi;
    Matka się krzywi, stryj się dziwi, śledzi,
    Dochodzi, pyta - i oto w tej chwili
    Może już sobie wszystko wyjawili.


KLARA

    Toż teraz będzie! Ach, panie Gustawie,
    Czyby to jakoś nie można odmienić?
    Nie bierz mi za złe natrętność w tej sprawie,
    Ale czas nagli - Radost chce się żenić;
    Powiedz mi - tamtę czy kochasz tak bardzo?


GUSTAW

    Kocham - nie kocham, ale tu mną gardzą.


KLARA

    Ach, nie wierz temu.


GUSTAW

    Choćbym słuchał stryja,
    Aniela nie chce.


KLARA

    Aniela ci sprzyja.


GUSTAW

    Sprzyja! - I komuż nie sprzyja jej dusza?
    Ale to tylko do wdzięczności zmusza.


KLARA
zniecierpliwiona

    Domyśl się reszty.


GUSTAW

    Chyba się domyślę;
    Bo nadto świeżo mam jeszcze w pamięci,
    Jak panna Klara wypełniła ściśle
    Te, które teraz chce obudzić, chęci.


KLARA

    Okoliczności niechaj mnie tłumaczą.


GUSTAW

    Okoliczności naglą pannę Klarę,
    Lecz dla Anieli czyż to samo znaczą?
    Z jakichże względów mam dać teraz wiarę
    Temu, co może pociąga mnie skrycie.


KLARA
coraz porywczej

    Zatem Aniela?...


GUSTAW
sens kończąc

    Godna przywiązania.


KLARA

    I chciałbyś szczerze?...


GUSTAW
jak wyżej

    Poświęcić jej życie.


KLARA

    Czegóż się wahasz, cóż ci jeszcze wzbrania?


GUSTAW

    Niepewność...


KLARA

    Znikła.


GUSTAW

    A wzajemność...


KLARA

    Czeka.


GUSTAW

    I to Aniela...


KLARA
sens kończąc, porywczo

    Mym głosem wyrzeka!


GUSTAW
na stronie

    Ha! tegom czekał - mam więc pewność przecie;
    Jestem u celu, wy róbcie, co chcecie!

chce odejść i wraca

    Nie bierz mi za złe, że spytam zbyt śmiele,
    Ale czas nagli, ale Radost czynny,

z przyciskiem

    A jeszcze mógłby ubiec go kto inny;
    Powiedz mi zatem, słów nie tracąc wiele:

ciszej, pokazując przez ramię na Albina

    I w tamtę stronę lękasz się zamęścia?
    Milczysz - mam zgadnąć? - Życzę zatem szczęścia,
    Ale Albin... wiesz?


KLARA
coraz z większą niecierpliwością

    Wiem, wiem.


GUSTAW

    Lecz jest droga...


KLARA

    Rozumiem.


GUSTAW

    Daj mu pewność...


KLARA

    Ach, dlaboga,
    Wiem, już, wiem.


GUSTAW

    Odejść?

po krótkim milczeniu

    Z nim?


KLARA
wstrzymując się

    Któż to powiada?


GUSTAW

    Więc zostać?


KLARA

    Męki!


GUSTAW

    A więc moja rada
    Będzie przyjętą?


KLARA

    Będzie, będzie.


GUSTAW

    Szczerze?


KLARA

    Ach, szczerze, szczerze.


GUSTAW
zmieniając ton

    A ja bardzo wierzę!
    Brać przedsięwzięcie, co wiecznym nazwano
    A zmieniać w dobie; nienawidzić rano
    A kochać w wieczór; szkodzić niewinnemu,
    A za godzinę chcieć pomagać temu
    Że to jest płochość, kto nie chce, to przyzna.
    I któż jej zdolny? - Pewnie nie mężczyzna!
    Co wyraziwszy szeroko i długo,
    Mam zaszczyt zostać - uniżonym sługą.

kłania się bardzo nisko i odchodzi do swego pokoju.


Scena czwarta

Klara, Albin


KLARA
po krótkim milczeniu

    Jak to? - co to jest? - Wszystko na raz ginie!
    To żarty - zemsta!


ALBIN
na stronie

    Trzymaj się, Albinie!


KLARA

    Jam mu wierzyła! zdradziłam Anielę!


ALBIN
na stronie

    Aj, płacze!


KLARA

    Winnam, winnam z każdej strony.


ALBIN
na stronie

    W tym sztuka.


KLARA

    Ależ... O, jak cierpię wiele!


ALBIN
na stronie

    Aj, strach!


KLARA

    Albinie! już jesteś zemszczony.


ALBIN
zrywa się i siada znowu; na stronie

    W tym sztuka!


KLARA

    Jak to? Więc prawa już nie mam
    I do litości?


ALBIN
zrywając się

    A, już nie wytrzymam!

do Klary

    Ty wzywasz litość prośbą nadaremną?


KLARA

    Możnaż się pytać, wiedząc, co się dzieje?


ALBIN

    Cóż?


KLARA

    Radost, Radost chce się żenić ze mną.


ALBIN

    A ty?


KLARA

    Wprzód umrę.


ALBIN

    I on ma nadzieję
    Ciebie przymusić?


KLARA

    Za ojca rozkazem.


ALBIN

    Co? Radost? z tobą? - Tego nie dożyje!
    Idę, uwolnię i pomszczę cię razem.

odchodzi prędko w drzwi środkowe.


KLARA
biegnąc za nim

    Ach, Albinie! stój!

we drzwiach

    stój - On go zabije!


Scena piąta

Pani Dobrójska, Radost, Aniela.

Radost prędko wchodzi, za nim P. Dobrójska, za nią Aniela.


RADOST

    Gdzież jest? gdzież on jest?


PANI DOBRÓJSKA

    Bez gniewu, bez złości.


ANIELA
na stronie

    Trzymaj go, mamo!


RADOST

    Miałbym wiedzieć o tym?


PANI DOBRÓJSKA

    Ja nie wierzyłam.


RADOST

    Ściągać takich gości?


PANI DOBRÓJSKA

    Nic się nie stało.


RADOST

    Przestał już być trzpiotem,
    A został kłamcą.


PANI DOBRÓJSKA

    Przebacz...


RADOST

    O, to właśnie!


ANIELA
na stronie

    Trzymaj go, mamo!


RADOST
chcąc iść ku drzwiom Gustawa

    Zaraz rzecz wyjaśnię.


PANI DOBRÓJSKA

    Czekaj.


RADOST

    Puść pani!


ANIELA
na stronie

    Nie puszczaj.


RADOST
ku drzwiom

    Gustawie!

wyciągając rękę - do P. Dobrójskiej

    Za pozwoleniem!

idzie do drzwi.


ANIELA

    Dlaboga!


RADOST

    No, proszę!
    Jeszcze gdzieś poszedł.

Patrzy przez dziurkę.


PANI DOBRÓJSKA

    Słuchaj mnie łaskawie,
    Trzeba się trochę porozumieć wprzódy.


RADOST

    Co porozumieć? - Tu jasne dowody.


PANI DOBRÓJSKA

    Zbyt się unosisz.


RADOST

    Ja się nie unoszę.


ANIELA
na stronie

    Nie wierz mu, mamo.


PANI DOBRÓJSKA

    Któż jest ta Aniela?


RADOST

    Ach, żadnej w świecie nie znam i nie znałem;
    Oprócz tej jednej.


PANI DOBRÓJSKA

    Któż ojciec Anieli?..


RADOST

    Mogęż ja wiedzieć, czy w życiu mem całem
    Widziałem kogo, co tak córkę zowie?


PANI DOBRÓJSKA

    Z którym cię sprawa odwieczna rozdziela.


RADOST

    Ja nie mam sprawy, z nikim mnie nie dzieli.


ANIELA
na stronie do matki

    Nie chce się przyznać.


RADOST

    Co to w tamtej głowie!


PANI DOBRÓJSKA

    Swój pojedynek wspomnisz sobie przecie?


RADOST

    Mój poje...

biorąc się za głowę

    Gwałtu! co ten hultaj plecie!


PANI DOBRÓJSKA

    Tylko spokojnie...


RADOST

    Moja mościa pani!
    Z oczu widziałem, przeczułem przez skórę,
    Że coś napłatał, nabroił bez miary.

żałośnie

    Co najboleśniej serce moje rani,
    Iż nikt zapewnie nie da temu wiary,
    Że mu dziś burę sypałem na burę.

płaczliwie

    I cóż mam robić?... Ale wiem co zrobię:
    Jeszcze ostatnią chcę mu dać przestrogę.

Wychodzi prędko.


ANIELA

    Ach, biegaj, mamo, trzymaj go przy sobie.


PANI DOBRÓJSKA

    Biegnę.


ANIELA

    Ach, prędzej.


PANI DOBRÓJSKA

    Już prędzej nie mogę.


Scena szósta

Aniela, Gustaw w głębi


ANIELA
nie widząc Gustawa

    Radost porywczy, ale dobry w duszy,
    Prośbami, łzami na końcu się wzruszy -
    Przebaczy - Gustaw odjedzie - a dalej?
    Ja płakać będę, on się nie użali -
    Zapomni.


GUSTAW

    Nigdy.


ANIELA

    Ach!


GUSTAW

    Nie, nie zapomnę;
    Naszego związku ogniwa niezłomne.


ANIELA

    Uchodź.


GUSTAW

    Uchodzić?


ANIELA

    Stryj grozi, złorzeczy.


GUSTAW

    Da się przeprosić.


ANIELA

    Lecz wszystkiemu przeczy:


GUSTAW

    Bo trzpiot.


ANIELA

    Trzpiot?


GUSTAW
kiwając głową

    Oho!


ANIELA
z westchnieniem

    Jam mu już wierzyła!


GUSTAW

    Ze strachem pewnie.


ANIELA
naiwnie

    Owszem.


GUSTAW

    Pomyśl o tem,
    Jakim dla ciebie byłoby kłopotem,
    Gdyby wróciła dawna postać rzeczy.

po krótkim milczeniu

    A z nią i miłość, tobie tak niemiła.

po krótkim milczeniu

    Matka by może także za mną była.


ANIELA

    Ach, tak mnie kocha!


GUSTAW

    Cóż wtedy się stanie?


ANIELA
prosząc się

    Cóż ja mam mówić? - Na cóż to pytanie?


GUSTAW
biorąc ją za rękę

    Nie wierz, Anielo, tej pieszczocie wzroku,
    Gdy z wolna sunąc, spocznie w twoim oku,
    Tej drżącej dłoni, kiedy ciebie bliska,
    Nie wierz głosowi, co się w duszę wciska,
    Lecz własne niechaj serce cię oświeci!
    Ach, tylko miłość równą miłość nieci!
    Serce - milczy?


ANIELA spojrzawszy mu w oczy

    Nie.


GUSTAW
pociągając w objęcia

    Anielo!


ANIELA
w jego objęciu

    Gustawie!

wyrywając się z objęcia

    A tamta?


GUSTAW

    Tyś jest, tyś nią była zawsze.


ANIELA

    Jak to, Aniela?


GUSTAW

    Żadnej nie znam innej.


ANIELA

    Ale nie zwodzisz?


GUSTAW

    O, nie bądź w obawie.
    Użyłem zdrady, lecz zdrady niewinnej.
    Byłżebym wzniecił uczucia łaskawsze,
    Gdy się przybliżyć starałem daremnie,
    Gdy, uprzedzona, stroniłaś ode mnie?


ANIELA

    Więc nie kochałeś? To nie jest odmianą?
    I jedna jestem...


GUSTAW
sens kończąc

    Jedynie kochaną.


ANIELA

    Zatem i Klarze...


GUSTAW
sens kończąc

    Odpuszczona wina,
    Albin ją kocha, a ona Albina.


Scena siódma

Ciż sami, Radost, P. Dobrójska.

Radost spiesznie wchodzi, za nim Dobrójska. - Radost staje tuż przed Gustawem, zadychany równie jak Dobrójska, mówić nie może, - Po krótkiej chwili milczenia Gustaw parska śmiechem.


RADOST
obracając się do za nim stojącej Dobrójskiej

    Śmieje się - widzi pani?


PANI DOBRÓJSKA
ocierając czoło

    Widzę.


RADOST
biorąc się pod boki, do Gustawa

    Mości panie!


GUSTAW

    Oho!


RADOST
zbity z mowy

    I "oho" - słyszy pani? "Oho" jeszcze.
    Powiedz, więc słuszne były troski moje wieszcze?
    Nabroiłeś naplotłeś!... Lecz zrób tu wyznanie:
    W jakiej, gdzie, kiedy, w której kochasz się Anieli?


GUSTAW
biorąc za rękę Anielę

    W której - w tej.


RADOST

    A!

obracając się do Dobrójskiej

    A!...


GUSTAW
do Anieli

    Wszak tak?


ANIELA

    O, tak.


RADOST

    Otóż macie!
    I któż go tu zrozumie? Wszakżeście słyszeli?...
    A! - a ów pojedynek? - Mów no, panie bracie.


GUSTAW
odprowadzając na stronę

    Wszak wiesz, stryjaszku?...


RADOST
głośniej

    Co? jak?


GUSTAW
jeszcze głośniej

    Na reducie...


RADOST

    Pst, pst!


GUSTAW

    Poszło wam...


RADOST
chce mu usta zamknąć

    Milczże, bałamucie!...


GUSTAW
usuwając głowę

    Podobno...


RADOST
jak wyżej

    Cicho!...


GUSTAW
jak wyżej

    o to...


RADOST
jak wyżej

    Ale cicho!
    Miejże też rozum!


Scena ósma

Ci sami, Albin wbiega, za nim Klara.

Albin, zachodząc z przeciwnej strony, kiedy jeszcze Radost stara się zamknąć usta Gustawowi, krzyczy mu w ucho.


ALBIN

    Nim zaślubisz Klarę,
    Mnie zabić musisz.


RADOST
przestraszony, cofając się

    A to - co za licho!


KLARA
odciągając

    Albinie!


RADOST
przecierając ucho

    Ja chcę Klarę?...


PANI DOBRÓJSKA

    Co się dzieje!


RADOST

    Wszak tu zaraza! Ten znowu szaleje!

do Albina

    Któż mówił?


ALBIN

    Ty sam.


RADOST

    Żartom dałeś wiarę?


KLARA

    Ojca prosiłeś.


RADOST

    Ja? kiedy? kto mówi?


KLARA

    Gustaw.


RADOST

    Gustawie, skąd ta nowa łaska?


GUSTAW

    Chciałem ją straszyć.


RADOST

    A, cóż to, u diaska!
    Czy ja straszydło na młode dziewczęta?

do Albina

    Ale skąd twoja zemsta tak zawzięta?
    Kochasz - Anielę.


ALBIN

    Ja? Kto mi to powie?


RADOST

    Gustaw.


KLARA

    Tak. Gustaw.


GUSTAW

    Gustaw, Gustaw trzpiotem,
    Naplótł, nabroił - ale czy szczęśliwie,

biorąc za rękę Anielę i klękając przed Dobrójską

    Tu się, Anielo, przekonamy o tem.


PANI DOBRÓJSKA
podnosząc ich, do Gustawa

    Ja cię rozumiem.


RADOST

    Ja się tylko dziwię.


PANI DOBRÓJSKA
łącząc ich

    I szczęście córki powierzam ci śmiało.


GUSTAW

    A teraz drugą zajmijmy się parą;

rozkazując

    Albinie! Zbliż się.


PANI DOBRÓJSKA

    Cóż, ty na to, Klaro?


GUSTAW

    Chce, chce, ja ręczę.


KLARA

    Ale...


GUSTAW

    Już się stało.


KLARA

    Ach, gdybym mogła, na złość bym nie chciała!


ALBIN

    Ale nie możesz?


KLARA

    I kochać cię muszę.


GUSTAW

    Niech was ten złączy, komu za to chwała.

łącząc ich poważnie

    Bądźcie szczęśliwi tak, jak się kochacie!

do Klary ciszej

    Cóż śluby? Poszły?

podobnie do Albina na stronie

    Każ się podkuć, bracie.

głośno

    Wszystko więc dobrze.


RADOST

    Ale, na mą duszę,
    Nic nie rozumiem - powiedz, Guciu drogi...


GUSTAW
ściskając go

    Dzięki, stryjaszku, za twoje przestrogi!