Linda - beta-minus. Kiedyś pracowała w dziale zapładniania. Potem jednak zaginęła w Nowym Meksyku. Odnaleźli ją Indianie, opatrzyli i zachowali u siebie. Jednak ich życie było dla kobiety szokiem. Nie rozumiała i nie godziła się z żyworództwem, z byciem matką, z monogamicznością. Bez swoich „zdobyczy cywilizacji” stała się „bardzo otyłą, jasnowłosą kobietą”, bez dwóch zębów, z wszelkimi oznakami starości. „Lenina (…) wzdrygnęła się. Taka tłusta. I ta twarz, zmięta, pomarszczona. Te obwisłe policzki w czerwone plamy. Żyłki na nosie, przekrwione oczy. (…) te ogromne piersi, wydęty brzuch, biodra (…). Stwór”.
Próbowała dostosować się do niecywilizowanego życia, jednak nigdy się do niego nie przekonała. Brak somy rekompensowała sobie piciem ogromnych ilości maskalu.
Gdy w końcu trafiła do Londynu, stała się dla ludzi tylko przerażającym monstrum, powodem do drwin i pośmiewiskiem. Umarła jednak szczęśliwa podczas somatycznego snu.
Próbowała dostosować się do niecywilizowanego życia, jednak nigdy się do niego nie przekonała. Brak somy rekompensowała sobie piciem ogromnych ilości maskalu.
Gdy w końcu trafiła do Londynu, stała się dla ludzi tylko przerażającym monstrum, powodem do drwin i pośmiewiskiem. Umarła jednak szczęśliwa podczas somatycznego snu.