Rozdział pierwszy
Dyrektor Ośrodka Rozrodu i Warunkowania w Londynie Centralnym oprowadzał po zakładzie studentów. Jest to trzydziestoczteropiętrowy, przysadzisty, szary budynek, nad wejściem do którego wyryto na tablicy hasło Republiki Świata: „Wspólność, Identyczność, Stabilność”. Ma to przypominać o jej dążeniu do odhumanizowania ludzi i zrobienia z nich bezuczuciowych, identycznych maszyn.
Dyrektor pokazywał studentom drogę, którą przebywa człowiek od zapłodnienia, przez embrion, do narodzin. Szczególną wagę zakład przykładał do procesu Bokanowskiego, dzięki któremu jedna komórka była zdolna do wytworzenia o wiele większej ilości klonów. („Dziewięćdziesiąt sześć identycznych osób przy dziewięćdziesięciu sześciu identycznych maszynach! - Głos aż drżał radosnym uniesieniem”.)
W pewnym momencie dyrektor przywołuje do siebie jasnowłosego młodzieńca, Henryka Fostera, który od tej pory przejmuje studentów i opowiada o całym procesie z ogromnym zapałem, przywołując wszystkie możliwe dane i liczby. Dyrektorowi bardzo podoba się jego zapał.
Ten tłumaczy, że embriony poddawane są naświetleniu Rentgena, by w ten sposób je zahartować. Wyjaśnia także, że przeznaczone do różnych czynności i zawodów embriony traktowane są w odmienny sposób. Są one warunkowane genetycznie i psychologicznie do podjęcia konkretnej roli w społeczeństwie (na przykład embriony przyszłych inżynierów kosmicznych są przetrzymywane głową w dół, a gdy odwrócą się do normalnej pozycji, zmniejsza się im dopływ tlenu; hutnicy są poddawani warunkowaniu termicznemu). Tylko trzydzieści procent klonów kobiecych zostaje predysponowanych do zapłodnienia.
Po drodze zwiedzający spotykają pewną młodą kobietę, Leninę, która wstrzykuje klonom „zwykłą dawkę tyfusu i śpiączki”, produkując w ten sposób pracowników tropikalnych.
Dyrektor Ośrodka Rozrodu i Warunkowania w Londynie Centralnym oprowadzał po zakładzie studentów. Jest to trzydziestoczteropiętrowy, przysadzisty, szary budynek, nad wejściem do którego wyryto na tablicy hasło Republiki Świata: „Wspólność, Identyczność, Stabilność”. Ma to przypominać o jej dążeniu do odhumanizowania ludzi i zrobienia z nich bezuczuciowych, identycznych maszyn.
Dyrektor pokazywał studentom drogę, którą przebywa człowiek od zapłodnienia, przez embrion, do narodzin. Szczególną wagę zakład przykładał do procesu Bokanowskiego, dzięki któremu jedna komórka była zdolna do wytworzenia o wiele większej ilości klonów. („Dziewięćdziesiąt sześć identycznych osób przy dziewięćdziesięciu sześciu identycznych maszynach! - Głos aż drżał radosnym uniesieniem”.)
W pewnym momencie dyrektor przywołuje do siebie jasnowłosego młodzieńca, Henryka Fostera, który od tej pory przejmuje studentów i opowiada o całym procesie z ogromnym zapałem, przywołując wszystkie możliwe dane i liczby. Dyrektorowi bardzo podoba się jego zapał.
Ten tłumaczy, że embriony poddawane są naświetleniu Rentgena, by w ten sposób je zahartować. Wyjaśnia także, że przeznaczone do różnych czynności i zawodów embriony traktowane są w odmienny sposób. Są one warunkowane genetycznie i psychologicznie do podjęcia konkretnej roli w społeczeństwie (na przykład embriony przyszłych inżynierów kosmicznych są przetrzymywane głową w dół, a gdy odwrócą się do normalnej pozycji, zmniejsza się im dopływ tlenu; hutnicy są poddawani warunkowaniu termicznemu). Tylko trzydzieści procent klonów kobiecych zostaje predysponowanych do zapłodnienia.
Po drodze zwiedzający spotykają pewną młodą kobietę, Leninę, która wstrzykuje klonom „zwykłą dawkę tyfusu i śpiączki”, produkując w ten sposób pracowników tropikalnych.