„Monachomachia” ukazuje mnicha, który prócz habitu, nie przejawia żadnych cnót i powinności, które ślubował składając śluby zakonne. Zakonnicy dbają jedynie o to, by się dobrze najeść, upić i wygodnie wyspać. Nie uczestniczą w nabożeństwach porannych („ /…/wtenczas ksiądz przeor /…/ pierwszy raz w życiu Jutrzenkę obaczył.”, zaniedbują wszystkie swoje obowiązki.
Jedyną ich troską w życiu, jest dbałość o zasobność piwnicy („czy do piwnicy wkradli się złodzieje? Czy wyschły kufle, gąsiory i dzbany?”) Kiedy zakonnicy mają się spotkać na uczonej dyspucie, wpadają w popłoch, bo żaden z nich nic mądrego nie umie powiedzieć. Jeden z braci stwierdza: „trza się uczyć. Minął wiek złoty”. Zakonnicy są głupi, leniwi i rozwiąźli. Chętnie zabawiają się z miejscowymi dewotkami. Rzadko kiedy można spotkać zakonnika, który nie byłby pijany. Są próżniakami, a dziesięciny przeznaczają na zakup trunków i innych luksusów.
Zakonnicy nie mają właściwie żadnego wykształcenia. Kiedy jeden z nich próbuje powiedzieć coś mądrego, mówi, iż wie, bo słyszał o tym w „uczonym toaście”. Od trzydziestu lat żaden z nich nie miał w ręku książki. Nie wiedzą nawet jak trafić do biblioteki, która jest w klasztorze.
Uczona dysputa szybko przeradza się w zwykłą bójkę, w której braciszkowie używają „najcelniejszych argumentów”: butów, kufli, talerzy a nawet kropidła. Wszystkich godzi ogromnych rozmiarów puchar, wypełniony winem. Na jego widok przewielebni przerywają bitwę, by oddać się swemu ulubionemu zajęciu – pijaństwu.
Jedyną ich troską w życiu, jest dbałość o zasobność piwnicy („czy do piwnicy wkradli się złodzieje? Czy wyschły kufle, gąsiory i dzbany?”) Kiedy zakonnicy mają się spotkać na uczonej dyspucie, wpadają w popłoch, bo żaden z nich nic mądrego nie umie powiedzieć. Jeden z braci stwierdza: „trza się uczyć. Minął wiek złoty”. Zakonnicy są głupi, leniwi i rozwiąźli. Chętnie zabawiają się z miejscowymi dewotkami. Rzadko kiedy można spotkać zakonnika, który nie byłby pijany. Są próżniakami, a dziesięciny przeznaczają na zakup trunków i innych luksusów.
Zakonnicy nie mają właściwie żadnego wykształcenia. Kiedy jeden z nich próbuje powiedzieć coś mądrego, mówi, iż wie, bo słyszał o tym w „uczonym toaście”. Od trzydziestu lat żaden z nich nie miał w ręku książki. Nie wiedzą nawet jak trafić do biblioteki, która jest w klasztorze.
Uczona dysputa szybko przeradza się w zwykłą bójkę, w której braciszkowie używają „najcelniejszych argumentów”: butów, kufli, talerzy a nawet kropidła. Wszystkich godzi ogromnych rozmiarów puchar, wypełniony winem. Na jego widok przewielebni przerywają bitwę, by oddać się swemu ulubionemu zajęciu – pijaństwu.