Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
ZAMKNIJ X

Żona modna - streszczenie

Świeżo upieczony mąż, pan Piotr, żali się znajomemu na swoje życie małżeńskie. Skuszony wizją majątku przyszłej żony, która w posagu miała wnieść cztery wsie, nie zważał na jej wady - wiedziony chęcią pozyskania wiosek, zdecydował się na małżeństwo. Wkrótce okazało się, że małżonka wychowana w mieście przesiąknęła miejskimi manierami. Już w intercyzie zastrzegła sobie, że jeśli tylko zachoruje, będzie mieszkać wraz z francuską opiekunką w mieście. Również zimy będzie spędzać w mieście. W kolejnych punktach ujęła posiadanie własnego ekwipażu i co najważniejsze – brak zgody na rozwód.

Piotr w dalszych słowach opowiada znajomemu, jak wyglądała wyprawa małżonków do wspólnego domu. Najpierw żona nie była zadowolona z karety więc mąż kupił taką, jaką chciała. Niestety z powodu złego samopoczucia żony podróż trzeba było przesunąć. Kiedy wreszcie można było wyruszyć, pakowaniu nie było końca – młoda małżonka zabrała ze sobą nawet kanarka, kotkę z młodymi i myszkę na łańcuszku. Pan Piotr, żeby zmieścić się w karecie, musiał wziąć na kolana część ekwipażu. W trakcie drogi żona urządziła panu Piotrowi prawdziwe przesłuchanie. Pytała, czy ma kucharza, stangreta, pasztetnika, figurki z porcelany. Nawet jeśli uzyskiwała pozytywną odpowiedź, i tak nie była zadowolona. Wszyscy zatrudnieni przez Piotra wydawali jej się wiejskimi prostakami i sugerowała najęcie nowej, odpowiadającej jej gustom, służby.

Kiedy dotarli na miejsce, małżonkę rozczarowała posiadłość Piotra. Uważała, że jest za mała i zbyt skromna. Z lekceważeniem potraktowała służbę, aż szafarzowi Franciszkowi „łzy (...) w oczach stanęły”. Piotr coraz bardziej przerażony żądaniami żony, wyśmiewany przez nią i traktowany pobłażliwie, pozwolił jej czynić, co jej się podoba. Wkrótce żona pozmieniała w domu wszystko. Pojawiły się m.in. „Stoliki marmurowe, zwierściadlane ściany”. Piotr czuł się we własnym domu jak sługa.

Podczas urządzanego przez żonę balu od fajerwerków zapaliła się stodoła. Piotr, który starał się ugasić pożar, naraził się tylko na nowo na pośmiewisko. To wydarzenie ostatecznie przechyliło czarę goryczy i Piotr zdecydował, że wrócą z małżonką do miasta, choć wcale nie uśmiecha mu się miejskie życie. Podsumowuje swoją opowieść zrezygnowany, mówiąc: „Próżny żal, jak mówią, po szkodzie”.