Była tam banda opryszków, która przesłała Kubusiowi i jego panu kości po wieczerzy. Kubuś zdenerwował się, wziął broń Pana i postanowił dać im nauczkę. Pan chciał go powstrzymać, gdyż obawiał się, że sługa nie wyjdzie cało z awantury, jednak Kubuś stwierdził tylko, że i tak wszystko zapisane jest w górze. Kazał zbójom rozebrać się i położyć na podłodze. Następnego ranka wyruszył w dalszą drogę wraz z panem wioząc ze sobą ubrania zgrai i klucz do drzwi gospody. Na uwagę pana, że powinni zmusić konie do galopu, odpowiedział, iż nie ma się co spieszyć, gdyż i tak wszystko zapisane jest w górze. Nikt ich jednak nie gonił i pan nalegał, by Kubuś podjął swą historie o amorach.
Sługa opowiadał, że rozebrany leżał w łóżku i czekał na chirurgów. Przy okazji obserwował wdzięki gospodyni. Pan dopytywał się, czy to w tej kobiecie sługa się zakochał, a jeśli tak, czy zdaje sobie sprawę, że skoro miała ona męża, to postępował bardzo źle. Na to Kubuś stwierdził, że gdyby zakochał się w gospodyni, to i tak nie mogłoby być inaczej, bo wszystko zapisane jest w górze. Gospodarz narzekał bardzo, że jego żona zgodziła się przyjąć rannego, ponieważ opieka dużo ich kosztowała.
Nagle zerwała się burza i podróżnicy gdzieś się ukryli, ale narrator stwierdził, że nie zdradzi miejsca schronienia, gdyż jest ono obojętne. Czytelnik powinien zgodnie ze swoimi upodobaniami wybrać miejsce postoju bohaterów. Po, nie wiadomo gdzie, spędzonej nocy, wyruszyli w dalszą drogę. Nagle Kubuś zorientował się, że w miejscu ostatniego postoju zostawił sakiewkę, a pan – zegarek. Kubuś zawrócił, pan zaś postanowił przespać się przy drodze. Sługa znalazł zegarek pana u wędrownego handlarza. Zabrał mu go, a tamten oskarżył Kubusia o kradzież. W ten sposób Kubuś trafił przed oblicze naczelnika sądu, u którego spędził z panem ostatnią noc (nagle ten fakt przypomniał się narratorowi). Został oczyszczony z zarzutów, a przy okazji znalazł swoją sakiewkę u dziewczyny, która twierdziła, że Kubuś dał jej sakiewkę jako zapłatę za spędzoną razem noc. Kubuś tego nie pamiętał. Odebrał sakiewkę, ale zapłacił dziewczynie pewną sumę. Kiedy wrócił, okazało się, że panu skradziono konia. Sługa i pan postanowili pójść na piechotę.
Kubuś opowiadał dalej, jak to chirurg, gospodarz i gospodyni radzili, co z nim zrobić. Noga miała się zagoić, ale gospodarz chciał jak najszybciej pozbyć się rannego. Wtedy pan przerwał słudze, bo zbliżał się w ich stronę jakiś człowiek na koniu. Pan kazał Kubusiowi kupić wierzchowca, po czym zamienili się na konie, bo pan nie był pewny nowego nabytku. Potem Kubuś znowu zaczął opowiadać, ale koń poniósł go i stanął pod szubienicą. Następnie opowieść o amorach przerwały pytania pana dotyczące brata Kubusia, który został karmelitą. Był on tak znacznym mnichem, iż udało mu się wydać za maż wiele dziewcząt ze wsi (by zatuszować sprawę, że są z nim w ciąży).
Nagle na drodze pojawił się kondukt pogrzebowy i Kubuś wpadł w płacz, gdyż podejrzewał, że umarł jego kapitan. Potem ten sam kondukt zawrócił, jednak tym razem ksiądz był skrępowany. Pan i Kubuś przez chwilę obserwowali całe zdarzenie, a potem pojechali dalej. Pan dopytywał się teraz o historie kapitana Kubusia.
Kapitan Kubusia miał przyjaciela i zarazem wroga. Co wyzywał go na pojedynek, ale gdy zranił przeciwnika, pielęgnował go jak najbliższą osobę. Wróg-przyjaciel odwdzięczał mu się tym samym. Panowie wpadli w taki nałóg, że dowódcy postanowili ich rozdzielić. Kapitan Kubusia próbował potajemnie spotykać się z przeciwnikiem, ale sekretne plany udaremniono. I teraz Kubuś podejrzewał, że kapitan umarł ze zgryzoty.
W czasie tej Kubusiowej opowieści koń znowu się spłoszył i uniósł jeźdźca pod szubienicę. Pan przypuszczał, że musi to być znak dotyczący przyszłości Kubusia. Kiedy Kubuś skończył opowieść, koń znowu się spłoszył i pognał do pobliskiego miasta. Tam Kubusiowa głowa zatrzymała się na belce jednego z domów, a Kubuś padł zemdlony na progu. Okazało się, że koń należał wcześniej do kata i teraz wiedziony instynktem wrócił do domu swego dawnego właściciela. Pan pielęgnował Kubusia, a kiedy ten poczuł się lepiej, postanowili wyruszyć w dalszą drogę.
W tym miejscu narrator narzeka, że niecierpliwy czytelnik nagli go do opowiadania historii Kubusiowych amorów. Jednak po chwili znowu dopuszcza do głosu Kubusia.
Leżał więc Kubuś w chacie z obolałą nogą. Kiedy usłyszał, że gospodarz pragnie się go pozbyć, sam postanowił się wynieść. Miał trochę oszczędności, dlatego poprosił chirurga, by zabrał go do siebie do domu. Za opiekę Kubuś obiecywał płacić każdego dnia. Po długich targach, Kubuś zapłacił za połowę kwartału z góry. Przeniesiono go do domu doktora, gdzie miała się nim zająć żona chirurga. Lekarz próbował wyciągnąć z chorego tyle pieniędzy, ile tylko się da. Po pewnym czasie rana zasklepiła się i Kubuś mógł już chodzić o własnych siłach. Któregoś dnia wybrał się do gospody. W drodze powrotnej spotkał bardzo biedną kobietę. Oddał jej ponad połowę tego, co mu zostało. Potem napadli go zbójcy i zabrali resztę oszczędności.
Pan żałował sługi, że w zamian za dobry czyn spotkało go nieszczęście. Kubuś odpowiedział, że tak było zapisane w górze. Kiedy nie miał już żadnych pieniędzy zaczął się martwić, jak zapłaci chirurgowi.
W tym miejscu narrator przerwał wypowiedź swojego bohatera i zaczął przedstawiać czytelnikowi sprawę człowieka, który chcąc rozstać się ze swoją żoną i odebrać jej cały majątek, sam nieopacznie wsadził się do więzienia.
Kubuś i pan przybyli do gospody, gdzie toczyła się awantura. Gospodyni obrzucała wyzwiskami dwu gości za to, że pobili jej Linkę. Kubuś zainterweniował i żarliwie bronił racji gospodyni, wierząc święcie, iż kobieta lamentuje nad losem swojej córki. Następnego dnia padał deszcz, więc dalszą podróż trzeba było przełożyć. Kubuś usiadł przy panu i zaczął opowiadać dalsze koleje swoich amorów.
W chwili, kiedy miał oświadczyć chirurgowi, że nie ma już pieniędzy, pojawił się lokaj pana Desglandsa, gospodarza pobliskiego zamku. Zameldował, że ma rozkaz odprowadzić Kubusia do swojego pana, gdzie żołnierz zostanie otoczony troskliwą. Zgodził się także uregulować rachunki chorego. Przed odjazdem Kubusia doktorowa prosiła go, by wstawił się na zamku za jej mężem. Liczyła, że dzięki temu mąż zdobędzie nowych klientów.
I tu opowiadanie zostało przerwane po raz kolejny, bo do pokoju weszła gospodyni tuląc do siebie psa. Okazało się, że cała awantura, w którą włączył się Kubuś, dotyczyła ukochanej przez gospodynię suczki – Linki. Kobieta zaproponowała, że opowie Kubusiowi i jego panu historię małżeństwa jednego z gości, których wyzywała poprzedniego dnia. Kubusiowi było to nie w smak, bo sam uwielbiał paplać. Gospodyni musiała zaczynać historię kilka razy, bo oczywiście cały czas różne zdarzenia nie pozwalały jej mówić.
Jednym z gości był margrabia des Arcis. Starał się długo o rękę szlachetnie urodzonej wdowy, pani de la Pommeraye, ale wybranka nie chciała się ugiąć. W końcu jednak przyjęła względy zalotnika i została jego żoną. Margrabia był porządnym człowiekiem, jeśli pominie się fakt, iż miał niesłychaną słabość do kobiet. Przez pewien czas małżeństwo było szczęśliwe. Potem margrabia zaczął spędzać coraz mniej czasu w domu, a jego żona podejrzewała, że przestał ją kochać. Postanowiła to sprawdzić.
Gospodyni musiała przerwać, by spytać służbę, jak miewają się inni goście. Pan poprosił Kubusia, by opowiedział o przyjacielu jego kapitana.
Człowiek ten zaczął uprawiać hazard. Podczas jednej z gier był przekonany, że jego przeciwnik to oszust. Oburzony, przygwoździł nożem rękę rzekomego oszusta do stołu. Kiedy biedak oczyścił się z zarzutu, zażądał satysfakcji. I tak przyjaciel Kubusiowego kapitana znalazł kolejnego wytrwałego przeciwnika.
Na te słowa do pokoju weszła gospodyni z dwoma butelkami szampana. To przekonało Kubusia, że powinien bez dąsów wysłuchać historii kobiety.
Pewnego dnia żona margrabiego powiedziała swojemu mężowi, że musi mu coś wyznać. Od jakiegoś czasu czuła się źle, bo przestała go kochać. Postanowiła zdradzić przed margrabią, co czuje, ponieważ nie chciała w oczach męża uchodzić za fałszywą i oszustkę. Margrabia dziękował pani de la Pommeraye za szczerość i wychwalał jej prawość. Stwierdził, że sam, czując, iż przestał kochać żonę, nie mógł się zdobyć na takie wyznania. Zaproponował, by oboje zwrócili sobie wolność. Mieli pozostać przyjaciółmi, którzy zwierzają się sobie z miłosnych podbojów. Kiedy pani de la Pommeraye została sama, poprzysięgła zemścić się na margrabim. Odnalazła dwie kobiety – matkę i córkę – o których słyszała, że przybyły do Paryża, a po przegranym procesie sądowym zaczęły prowadzić życie niezbyt cnotliwe pod przybranym nazwiskiem d’Aisnon, by jakoś zarobić na utrzymanie. Zaproponowała kobietom, że wyciągnie je z rozpaczliwego położenia, jeśli zechcą podporządkować się na pewien czas jej życzeniom. Obie natychmiast się zgodziły. Pani de la Pommeraye wynajęła im mieszkanie niedaleko kościoła. Miały prowadzić życie ciche, skromne i cnotliwe, a także przystępować do sakramentów przynajmniej raz w miesiącu. Któregoś dnia kazała im wybrać się na spacer do ogrodów królewskich. Tę samą rozrywkę zaproponowała margrabiemu, który akurat tego dnia był u niej na obiedzie. Przechadzając się z margrabią nagle, niby przypadkiem, wpadła na dwie panie Duqesnoi (było to prawdziwe nazwisko matki i córki). Rozmawiała z nimi chwilę, a margrabia uważnie im się przypatrywał. Kiedy odeszły, pani de la Pommeraye zachwalała przed margrabią ich uczciwość i cnotę, a także urodę córki. Od tego wydarzenia margrabia coraz częściej jadał obiady u pani de la Pommeraye i zawsze skwapliwie wypytywał się o losy jej uroczych przyjaciółek. W czasie jednej z rozmów pani de la Pommeraye zdradziła, że jej znajome utrzymują się z jałmużny. Margrabia spytał, czy kobiety przyjęłyby pomoc. Pani de la Pommeraye zdecydowanie zaprzeczyła. Widziała, że margrabia szuka wszelkiego sposobu, by znaleźć się blisko panny Duqesnoi. Des Arcis zniknął na miesiąc. Potem wrócił do pani de la Pommeraye kompletnie załamany. Prosił ją, by pomogła mu ujrzeć choć na chwilę panie Duqesnoi. Pani de la Pommeraye zorganizowała obiad, na który zaprosiła obie kobiety oraz margrabiego. Widziała, że namiętność jej byłego męża jest coraz silniejsza. W jakiś czas po spotkaniu margrabia próbował różnymi podarkami złamać rzekomą cnotę panny Dusqenoi. Przekupił nawet jej spowiednika, by ten skłonił dziewczynę do zmiany. Nic nie przynosiło oczekiwanego skutku, ponieważ kobiety za każdym razem informowały o wszystkim panią de la Pommeray, ta zaś zabraniała przyjmowania jakiejkolwiek propozycji. W końcu margrabia wyjechał na dwa tygodnie na wieś. Po powrocie oświadczył, że pragnie się ożenić. Pani de la Pommeraye udawała, że chce ostudzić jego zapał. Twierdziła, iż najpierw należy dowiedzieć się wszystkiego na temat przeszłości wybranki. Margrabia nie chciał czekać, ale w końcu zgodził się wstrzymać przez pewien czas przed podjęciem ostatecznej decyzji. Kiedy upłynął wyznaczony termin, potwierdził, iż pragnie, by panna Dusqenoi została jego żoną. Po załatwieniu wszelkich formalności odbył się ślub. Następnego dnia pani de la Pommeraye wezwała margrabiego i wyjawiła całą intrygę. Margrabia wpadł w gniew i wyjechał. Kiedy wrócił, żona błagała, by jej wybaczył. Margrabia uspokoił się i pogodził z panią des Arcis. Stwierdził nawet, że pani de la Pommeraye, chcąc się zemścić, wyświadczyła mu niechcący ogromną przysługę, gdyż wierzy, że mimo wszystko będzie szczęśliwy w swoim nowym małżeństwie.
W tym miejscu narrator podejmuje się obrony postępowania pani de la Pommeraye, zakładając, że czytelnik odnosi się do niej z wrogością. Twierdzi, że miała prawo wymierzyć margrabiemu słuszną karę.
Po zakończeniu historii, gospodyni pożegnała się ze swoimi słuchaczami i poszła spać. Pijany Kubuś (w czasie opowieści służący gospodyni donosili co jakiś czas butelki szampana) nie zdołał znaleźć swojego łóżka, więc zasnął tam, gdzie się znajdował (narrator zachęca czytelnika, by sam dookreślił sobie miejsce spoczynku Kubusia). Następnego ranka Kubuś był w kiepskim stanie. Nie na tyle jednak, by nie móc ciągnąć opowieści o amorach.
Otóż znalazł się w zamku intendenta, dzięki pochwałom kobiety, z którą kilka dni wcześniej podzielił się swoimi oszczędnościami. Tak wysławiała Kubusia przed intendentem, że szlachcic zapragnął poznać rannego żołnierza. Poza tym poradziła swojej córce, Dyzi, by opiekowała się jej dobroczyńcą. Dziewczyna miała odwiedzać Kubusia kilka razy dziennie i sprawdzać, czy niczego mu nie potrzeba.
Pan nie mógł się nadziwić, że taki Kubuś miał tyle szczęścia. Sługa domagał się, by Pan traktował go z szacunkiem. Z tego zrodziła się sprzeczka. Kubuś uważał, że nie musi wykonywać pańskich rozkazów, ponieważ już od dawna żyje z panem jak równy z równym. Pan zaś domagał się uznania swoich praw. Pogodziła ich gospodyni. Po południu wypogodziło się trochę, więc Kubuś i jego pan postanowili wyruszyć w dalszą drogę. Tak się złożyło, ze jechali w tym samym kierunku, co margrabia des Arcis i jego młody towarzysz. W czasie podróży rozmawiali na wiele tematów. Kubuś pozwolił sobie stwierdzić, że według jego obserwacji, wszyscy biedni mają psy. A trzymają je dlatego, że chcą jak bogaci i szlachetnie urodzeni mieć kogoś, komu mogliby rozkazywać. Potem czwórka podróżnych zatrzymała się na wspólny posiłek i nocleg. Pan rozmawiał z margrabią, a Kubuś z jego sekretarzem. Des Arcis opowiedział panu historię Ryszarda (tak nazywał się ów sekretarz).
Ryszard w wieku siedemnastu lat zapragnął wstąpić do zakonu. Uciekł z domu i zgłosił się do ojców premonstrantów. Jego rodzice nie zgadzali się z wyborem syna i starali się jak najdalej odsunąć termin ślubów zakonnych. W tym czasie Ryszard badał sprawę ojca Hudsona. Ojciec Hudsona był przeorem w jednym z klasztorów premonstranckich. Dzięki jego staraniom w klasztorze zapanowała dyscyplina, powrócono do regularnych modlitw i pracy. Ojciec Hudsona był bardzo wymagający w stosunku do innych, sam zaś nie żałował sobie żadnej przyjemności. Spotyka się z prostytutkami, a w konfesjonale uwodził mężatki. Jego przeciwnicy powiadomili generała zakonu. Przełożony wyznaczył spośród braci dwu komisarzy do zbadania całej sprawy. Jednym z nich był Ryszard. Bracia udali się do klasztoru ojca Hudsona i w sekrecie rozpoczęli dochodzenie. Przebiegły przeor zorientował się jednak, że jest w niebezpieczeństwie. Kazał jednej z dziewcząt, które uwiódł, udać się do komisarzy i wyznać całą prawdę. Bracia skrzętnie notowali i namawiali na kolejne spotkanie. Dziewczyna poprosiła, by trzecia rozmowa odbyła się w domu szanowanej kobiety, ponieważ boi się przychodzić do klasztoru. Bracia przystali na tę propozycję. Gdy przybyli na umówione miejsce, zaraz za nimi zjawił się komisarz policji, dobry znajomy ojca Hudsona. Oskarżył braci o uwiedzenie dziewczyny, z którą rozmawiali, i odstawił do więzienia. Zamiarem ojca Hudsona było tylko dać nauczkę dwóm zuchwalcom, dlatego po pewnym czasie postarał się o ich uwolnienie. Odtąd na wrogów przeora padł strach. Generał zakonu podejrzewał nawet, że Hudson zamierza zająć jego miejsce. Nie chciał, by Ryszard miał takiego przełożonego, dlatego poradził młodzieńcowi, by zdjął habit i wrócił do domu. Ryszard posłuchał generała, wrócił do domu i przystał na służbę do margrabiego.
Następnego dnia Kubuś i jego pan rozstali się z towarzyszami podróży i wyruszyli w dalszą drogę. Sługa próbował snuć historię swoich amorów. Wyznał, że zakochał się w Dyzi. Pan domagał się jednak, by opowiedział mu o utracie „kawalerskiego klejnotu”, ponieważ podejrzewał, że Dyzia nie była pierwszą kobietą, z którą Kubuś miał przyjemność znaleźć się w jednym łóżku.
Chrzestnym Kubusia był Byk, a syn owego Byka – Byczek – najbliższym przyjacielem. Było zapisane w górze, że przyjaciele zakochali się w tej samej dziewczynie – szwaczce Justysi. Kubuś niestety dostał kosza, a Byczek co noc spotykał się z Justysią na stryszku, gdzie zazwyczaj sypiał. Gdy zbliżał się poranek, Byczek sprowadzał Justysię i wypuszczał z domu. Stary Byk nic nie podejrzewał, ponieważ młodzi zachowywali się bardzo cicho i nigdy nie zdarzyło im się obudzić ojca Byczka. Któregoś dnia zdarzyło się jednak nieszczęście: kochankowie przespali godzinę, w której Justysia powinna opuścić dom Byków. Obudziło ich dopiero wołanie gospodarza. Zły był na Byczka, że syn nie wstał jeszcze do pracy. Byczek ubrał się i zbiegł na dół, a Justysia ukryła się pod łóżkiem. Byczek nie wiedział, co robić, więc poszedł po radę do Kubusia. Kubuś kazał mu się uspokoić i obiecał, że wszystko załatwi. Wybrał się do chrzestnego i wyznał mu, że ostatniej nocy nie spał w domu i jest bardzo zmęczony. Chrzestny pokręcił głową, stwierdził, że taka już natura młodych i wysłał Kubusia, by ten położył się w łóżku Byczka. Kubuś wszedł na górę, w ciemnościach odnalazł Justysię i położył się razem z nią. Dziewczyna z początku broniła się, ale nie trwało to zbyt długo. Byczek w tym czasie dowiedział się od ojca, że Kubuś odpoczywa na strychu. Wpadł w gniew, podejrzewając, co się stało. Zadowolony szelma zszedł na dół i wypił z chrzestnym po szklaneczce wina. Byczek kipiał ze złości. Potem stary Byk zaproponował chrześniakowi, że wstawi się za nim u jego ojca. Kubuś chętnie na to przystał. Ojciec Kubusia kompletnie nie mógł zrozumieć, o co chodzi, ale nie domagał się od syna wyjaśnień. Byczek i Justysia pogodzili się, bo dziewczyna zapewniała o swojej niewinności równie mocno, jak Kubuś.
Po wysłuchaniu tej historii pan nazwał Kubusia oszustem i szelmą, chociaż bardziej był rozbawiony niż oburzony. Potem sługa opowiedział mu, jak to dwie mężatki, ulitowawszy się nad Kubusiem, który wmówił im, że nie spał jeszcze z kobietą, dawały mu lekcję na łonie natury. Następnie ku zaskoczeniu swojego pana stwierdził, że nie będzie już nic mówić, bo boli go gardło. Tym razem pan podjął historię.
Nie miał pieniędzy, by kupić prezent dla swojej ukochanej. Wybrał się więc do znajomego kawalera de Saint-Ouin, który zaprowadził go do lichwiarza. Lichwiarz zwrócił się do swoich przyjaciół i tak w sprawę wmieszało się kilka osób. Pan niczego nie podejrzewał, chociaż wszystko wyglądało, jak przygotowania do wielkiego oszustwa, którego miał paść ofiarą. Pod wpływem namowy podpisał weksle na sporą sumę (weksle trzeba było wykupić przed upływem wyznaczonego terminu) i został ograbiony: większość pieniędzy, które włożył w cały interes, dostała się w ręce fałszywych pomocników. Dalej jednak przyjaźnił się z kawalerem, ponieważ nie wierzył w jego nieuczciwość. Kawaler namawiał go gorąco do ożenku z panną, u której razem bywali. Ale pan nie chciał się zgodzić. W jakiś czas potem obaj przyjaciele wybrali się na przejażdżkę. Kawaler wyznał panu, że cały czas sypiał z jego ukochaną. Zarzekał się, iż w całą sprawę został wmieszany wbrew swojej woli, i ze łzami prosił o przebaczenie. Przyjaciele pogodzili się i obmyślili zemstę. W ciągu następnych nocy pan udając kawalera miał zakradać się do pokoju ukochanej. Wszystko szło dobrze aż do trzeciego razu, kiedy to rodzina panny odkryła Kubusiowego pana w łóżku Agaty. Pan trafił do więzienia. W ciągu następnych dni okazało się, że to kawaler powiadomił o wszystkim rodzinę i komisarza. Na szczęście wyszło na jaw, że kawaler de Saint-Ouin to oszust od dawna poszukiwany przez władzę. Pan musiał jednak tłumaczyć się przed sądem i zobowiązać do utrzymania dziecka Agaty, ponieważ dziewczyna była w ciąży (oczywiście z kawalerem).
Kubuś przerywał co jakiś czas opowiadanie pana, bo nie mógł się pogodzić z tym, że pan relacjonuje całą historię od początku do końca bez żadnych przeszkód. Następnie Kubuś rozpoczął wywód filozoficzny, którego celem było wykazanie, że żaden czyn ludzki nie jest wolny, ponieważ wszystko ma swoją przyczynę. Człowiek nie może podjąć jakiejś decyzji tylko dlatego, że ma na to ochotę.
Po drodze napotkali na chłopa bijącego leniwego konia. Okazało się, że był to koń, którego jakiś czas temu skradziono śpiącemu panu. Chłop zgodził się wymieć konia na obecnego wierzchowca pana i podróżni ruszyli w dalszą drogę. Zmierzali teraz do wsi, gdzie dorastał rzekomy syn pana. Ponieważ było już niedaleko, Kubuś wzbraniał się przed dokończeniem historii swoich amorów. Pan jednak stanowczo się jej domagał i w końcu sługa dał się przekonać.
Dyzia odwiedzała Kubusia często i zmieniała mu opatrunki. Kubuś rewanżował się ofiarowując różnego rodzaju podarki. Któregoś razu kupił dla Dyzi podwiązki. Kiedy dziewczyna przyszła do rannego, podstępny Kubuś powiedział, że jest to prezent dla jego ukochanej. Dyzia zaczęła płakać, a wtedy szelma przyznał, że to dla niej. Zastrzegł przy tym, że sam musi założyć Dyzi jedną podwiązkę.
Tu nastąpiła kolejna przerwa, bo podróżni dotarli do wsi. Pan wysłał Kubusia, by odnalazł dom, w którym mieszka jego podopieczny. Kiedy sługa otworzył pierwsze drzwi, ukazał się w nich kawaler de Saint-Ouin, dawny przyjaciel pana i faktyczny ojciec chłopca. Pan wyciągnął szablę, zabił swojego wroga, wskoczył na konia i uciekł. Ale Kubuś został pojmany i trafił do wiezienia. Pościg dogonił także i pana, którego również wtrącono za kraty. Potem niezwykłymi sposobami i pan i sługa zostali uwolnieni. Odnaleźli się w zamku pana Desglandsa, który przygarnął Kubusia, gdy ten był ranny. Kubuś ożenił się z Dyzią i został odźwiernym zamku. Narrator relacjonuje, że ktoś twierdził, iż Desglands oraz pan Kubusia zakochali się w jego żonie. Kubuś z pewnością mruczał sobie pod nosem, iż skoro było zapisane w górze, że będzie miał rogi, to nic nie można na to poradzić.