Podmiot liryczny jawi się jako osoba doznająca niemalże psychicznych tortur. Sam czuje się „pod win ciężarem złamany i zgięty”. Stara się odpędzić grzeszne myśli, ale te powracają z natrętną konsekwencją. Boli świadomość oddalenia od ukochanej, która prawdopodobnie ma własną rodzinę i żyje swoim szczęściem. Na przekór wszystkim przeciwnościom zakochany czuje się wiernym „pani serca”. Analizowanie własnego stanu ducha utwierdza go w przekonaniu, że miłość potrafi połączyć zupełnie skrajne odczucia. Podmiot liryczny doświadcza naprzemiennie zachwytu i duchowego cierpienia. Skrupulatnie odlicza czas swojego „zniewolenia”, a czasem prosi samego Boga o „uwolnienie” od męki nieodwzajemnionej miłości: „Miej litość Panie, dla mnie, niewolnika; / Już jedenasty rok dźwigam to jarzmo.” Po dwudziestu latach wewnętrznego rozdarcia takie uwolnienie faktycznie następuje, Laura umiera. Niestety (lub – na szczęście) miłość trwa. Poeta przywołuje w pamięci rysy ukochanej, dopiero teraz może pozwolić sobie na wewnętrzne dialogi ze zmarłą. Wyobrażenia o jej pozaziemskiej egzystencji przynoszą ulgę, a pewność własnej śmierci wydaje się tym bardziej kojąca. W ostatnich sonetach podmiot liryczny porównuje miłość ziemską i niebiańską, dochodząc do wniosku, że zmarnował życie dla tej pierwszej: „Życia mojego opłakuję dzieje, / Którem zmarnował w miłości śmiertelnej.” Roztrząsaniu sumienia towarzyszy poczucie winy. W ostatnich lirykach poeta prosi Boga o wybaczenie, wciąż ma jednak nadzieję, że Stwórca pozwoli mu po śmierci połączyć się z duszą ukochanej Laury.
Sonety do Laury - Podmiot liryczny
Podmiot liryczny jawi się jako osoba doznająca niemalże psychicznych tortur. Sam czuje się „pod win ciężarem złamany i zgięty”. Stara się odpędzić grzeszne myśli, ale te powracają z natrętną konsekwencją. Boli świadomość oddalenia od ukochanej, która prawdopodobnie ma własną rodzinę i żyje swoim szczęściem. Na przekór wszystkim przeciwnościom zakochany czuje się wiernym „pani serca”. Analizowanie własnego stanu ducha utwierdza go w przekonaniu, że miłość potrafi połączyć zupełnie skrajne odczucia. Podmiot liryczny doświadcza naprzemiennie zachwytu i duchowego cierpienia. Skrupulatnie odlicza czas swojego „zniewolenia”, a czasem prosi samego Boga o „uwolnienie” od męki nieodwzajemnionej miłości: „Miej litość Panie, dla mnie, niewolnika; / Już jedenasty rok dźwigam to jarzmo.” Po dwudziestu latach wewnętrznego rozdarcia takie uwolnienie faktycznie następuje, Laura umiera. Niestety (lub – na szczęście) miłość trwa. Poeta przywołuje w pamięci rysy ukochanej, dopiero teraz może pozwolić sobie na wewnętrzne dialogi ze zmarłą. Wyobrażenia o jej pozaziemskiej egzystencji przynoszą ulgę, a pewność własnej śmierci wydaje się tym bardziej kojąca. W ostatnich sonetach podmiot liryczny porównuje miłość ziemską i niebiańską, dochodząc do wniosku, że zmarnował życie dla tej pierwszej: „Życia mojego opłakuję dzieje, / Którem zmarnował w miłości śmiertelnej.” Roztrząsaniu sumienia towarzyszy poczucie winy. W ostatnich lirykach poeta prosi Boga o wybaczenie, wciąż ma jednak nadzieję, że Stwórca pozwoli mu po śmierci połączyć się z duszą ukochanej Laury.