Noc padła na las, las w mroku spał,
Ktoś nocą lasem na koniu gnał.
Tętniło echo wśród
olch i brzóz,
Gdy ojciec syna do domu wiózł.
-
Cóż tobie, synku, że w las patrzysz tak?
Tam ojcze, on,
król olch, daje znak,
Ma płaszcz, koronę i biały tren.
- To mgła, mój synku, albo sen.
"Pójdź
chłopcze w las, w ten głuchy las!
Wesoło będzie płynąć
czas.
Przedziwne czary roztoczę w krąg,
Złotolitą chustkę
dam ci do rąk".
- Czy słyszysz, mój ojcze, ten
głos w gęstwinie drzew?
To król mnie wabi, to jego
śpiew.
- To wiatr, mój synku, to wiatru głos,
Szeleści
olcha i szumi wrzos.
"Gdy wejdziesz, chłopcze w ten
głuchy las,
Ujrzysz me córki przy blasku gwiazd.
Moje
córki nucąc pląsają na mchu,
A każda z mych córek
piękniejsza od snu".
- Czy widzisz, mój ojcze,
tam tańczą wśród drzew
Srebrne królewny, czy
słyszysz ich śpiew?
- O, synku mój, to księżyc tak
lśni,
To księżyc tańczy wśród czarnych pni.
"Pójdź
do mnie, mój chłopcze, w głęboki las!
Ach, strzeż się,
bo wołam już ostatni raz!"
- Czy widzisz, mój
ojcze, król zbliża się tu,
Już w oczach mi ciemno i
brak mi tchu. -
Więc ojciec syna w ramionach swych skrył
I
konia ostrogą popędził co sił.
Nie wiedział, że syn skonał
mu już
W tym głuchym lesie wśród olch i brzóz.