„Naprzód niechaj mnie Zeusa córa, odwieczna Pallada / I Artemida wspomoże (…) / Przyjdź i Febie w dal godzący, / Stańcie troje jak obrońcy.” – takimi słowami chór starców przyzywa niebiańskich opiekunów miasta. Z perspektywy bohaterów dramatu trudno jednak nazwać bogów „opiekunami”. To oni decydują o losie Edypa, jeszcze zanim chłopiec się urodził. Według wierzeń Greków, Pytia przemawiająca w wyroczni delfickiej, doznaje wizji przyszłości pod wpływem natchnienia zesłanego przez Apollina (patron wróżbitów). Wiara w prawdziwość wróżby doprowadza Labdakidów do tragedii. Żadne z bóstw nie ingeruje w los nieszczęśliwego Edypa. Ponadto, według mieszkańców Teb (i Kreona przynoszącego przekaz wyroczni), to bogowie mieli obłożyć miasto klątwą. Edyp stara się ułagodzić gniew bóstw, obiecując pomstę na zabójcy Lajosa. Pomimo swych starań, zgodnie z przepowiednią, zostaje ukarany i wygnany z kraju.