Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
ZAMKNIJ X

Kandyd czyli optymizm - streszczenie

  Kandyd, młody chłopak, mieszka na zamku barona Thunder-ten-Tronckh w Westfalii wraz z jego małżonką oraz ich córką Kunegundą, którą młodzian obdarzył gorącym uczuciem. Kandyd kształci się u Panglossa, wykładowcy metafizyko-kosmolo-nigologii. Któregoś razu Kunegunda ujrzała Panglossa i pokojówkę, którzy w krzakach uczyli się fizyki eksperymentalnej i zaproponowała Kandydowi, by pouczyli się tego samego. Następnego dnia Kandyd zdradził się z uczuciem do dziewczyny, ponieważ pocałował chusteczkę, którą opuściła, na co baron wpadł w gniew i wypędził chłopaka. Młodzieniec zmuszony do odejścia nie wiedział, gdzie może się udać, i w końcu zaszedł do karczmy, która znajdowała się we wsi Valbergohh-Trarbk-Dikdorff. Dwóch nieznanych ludzi zaprosiło go na obiad, po czym nazwało bohaterem, zakuło w kajdany i zabrało go do bułgarskiego pułku wojskowego, gdzie odbył naukę musztry, w znacznej mierze polegającą na biciu kijem w ramach motywacji. Któregoś razu chciał wybrać się na spacer, ale żołnierze złapali go i wrzucili do karceru. W ramach kary dostał wybór: przejście sześć razy przez rózgi, które wymierzyć miał cały pułk, albo dostać dwanaście strzałów w głowę. Nieszczęsny Kandyd poprosił o rózgi, ale zdołał przejść tylko trzy razy, po czym poprosił o strzał w głowę. W chwili przygotowań do egzekucji ujrzał go przejeżdżający w okolicy król, który postanowił ułaskawić nieszczęśnika. Po trzech tygodniach młodzian był wyleczony ze swych ran i posłano go na wojnę z Arabami.
    Kandyd unikał walki na wojnie i zbiegł ze swych oddziałów. Dotarł do arabskiej wioski, gdzie ujrzał prawdziwe spustoszenie - kobiety zostały zamordowane, zgwałcone bądź okaleczone tak, że błagały o śmierć. W następnej wiosce - bułgarskiej - widok był taki sam. Zdołał opuścić ogarnięte wojną tereny i dotarł do Holandii. Tamtejsi ludzie uznali go za heretyka i wypędzili, schronienie zaoferował dopiero anabaptysta Jakub. Nakarmił i napoił Kandyda, ofiarował mu też pieniądze, by zdołał jakoś przeżyć. Nazajutrz młodzieniec szedł przed miasto i spotkał żebraka, z którym podzielił się pieniędzmi. Żebrakiem okazał się jego nauczyciel Pangloss, który zmuszony był do ucieczki z zamku, bowiem ten został napadnięty przez Bułgarów. Najeźdźcy zgwałcili i zabili Kunegundę oraz jej rodzinę. Pangloss wielce zadowolony był z tego, że w ramach pomsty Arabowie potraktowali tak samo Bułgarów. Wspomniał też o swojej wstydliwej chorobie, jaką zaraziła go Pakita, a która wywodzi się od samego Kolumba, który przywiózł ją ze sobą z Ameryki. Jakub przyjął pod swój dach także Panglossa. Po jakimś czasie udali się we trzech do Lizbony, ale po drodze spotkała ich burza. Statek zatonął, a z całej jego załogi ocaleli tylko Kandyd, Pangloss i majtek. Dotarli do Lizbony, gdzie trafili na trzęsienie ziemi, które trzydzieści tysięcy ludzi pozbawiło życia. Lokalne władze uznały, że dalsze nieszczęśliwe wydarzenia powstrzymać może tylko spalenie kilku osób na stosie. W tym celu pochwycono za absurdalne przewinienia pięć osób, w tym Kandyda i jego nauczyciela. Kandyd zdołał przeżyć i zaopiekowała się nim pewna staruszka. Kiedy wyleczyła go z odniesionych ran, zabrała go do domu pewnego Żyda. W domu tym odnalazł Kunegundę, którą kapitan Bułgarów wziął jako brankę. Po trzech miesiącach znudził się nią i przehandlował z Żydem. Żyd zawarł z kolei umowę z inkwizytorem, który z usług Kunegundy korzystał we wtorki, czwartki, piątki i niedziele, a Żyd w poniedziałki, środy i sabat. Kandyd i dziewczyna zjedli wieczerzę, po czym położyli się. Niezauważenie powrócił do swego domu Żyd, który wpadł we wściekłość. Kandyd zabił go, a kiedy naradzali się ze staruszką, co teraz powinni robić, przybył inkwizytor, którego młodzian też pozbawił życia. We troje podjęli decyzję o ucieczce do Kadyksu.
    Po drodze stara kobieta opowiedziała swoje losy - była córką papieża Urbana i księżniczki Palestyny. Miała wyjść za księcia, ale został on zamordowany przez byłą kochankę. Z matką dziewczyna wyruszyła do Gaety, ale po drodze zostały napadnięte i wzięte w niewolę. W drodze do Maroka były wielokrotnie gwałcone, na miejscu zaś porwał je jeden z synów Muleja Izraela. Księżniczce udało się wyzwolić, ale wyczerpana padła nad rzeką, gdzie znalazł ją eunuch, którego pozbawiono "męskich klejnotów" w dzieciństwie, albowiem miał byś śpiewakiem, a do Maroka wysłano go po broń, która miała zniszczyć pozostałe odłamy wiary chrześcijańskiej. Zobowiązał się wywieźć dziewczynę do Włoch, ale odmienił swe zdanie i odsprzedał ją dejowi. Kiedy była w Algierii zapadła na morową zarazę, którą przekazała swym oprawcom i wszyscy oni zmarli. Po ustąpieniu zarazy została sprzedana janczarom. Byli oni w stanie wojny z Rosjanami, którzy opracowali plan zagłodzenia przeciwnika. Janczarzy zaplanowali pożreć kobiety, które były z nimi, ale Iman przekonał ich, że nie muszą ich zabijać - mogą zjeść ich pośladki, a kiedy zajdzie potrzeba to i inne części ciała. Dalsze losy księżniczki zawiodły ją do Rosji, którą zwiedziła wzdłuż i wszerz, a następnie do Europy Środkowej, gdzie służyła w Rydze, Hadze i Rotterdamie. Po skończeniu swego opowiadania staruszka powiedziała, że gdyby Kunegunda wysłuchała losów innych towarzyszy podróży, z pewnością przekonałaby się, że jej los nie jest taki ciężki, jak jej się to zdaje.
    W końcu bohaterowie dotarli do Buenos Aires, gdzie gubernator tego miasta, Don Fernando, ujrzawszy Kunegundę, zauroczył się nią i poprosił o jej rękę. Stara kobieta zachęciła ją do ślubu z tak bogatym człowiekiem. Kunegunda i tak nie mogłaby wieść dalszego życia z Kandydem, bo musiał on zbiec - podążył za nim okręt z ludźmi, którzy chcieli pomścić śmierć inkwizytora. Kandyd ze służącym imieniem Kakambo uciekł do Paragwaju, gdzie schronili się w klasztorze jezuitów. Tam spotkali brata Kunegundy, który przeżył najazd bułgarski. Roztoczył nad nim opiekę zakonnik, który pomógł mu wstąpić w stan kapłański. Kandyd zdał dawnemu przyjacielowi relację z losów Kunegundy, obaj doszli do wniosku, że trzeba ją ocalić od małżeństwa z gubernatorem. W chwili jednak gdy Kandyd oświadczył, że sam pragnie ożenić się z Kunegundą, brat wybranki wpadł w szał i zaatakował dawnego druha. Kandyd zmuszony był do zabicia go. Przebrał się w mnisi habit i zbiegł ze swym sługą. Zatrzymali się dopiero na łące, która nie należała już do Paragwaju. Podczas odpoczynku ujrzeli dwie kobiety, które uciekały przed wielkimi małpami. Kandyd chciał odkupić popełnione winy i uratować kobiety, wobec czego zabił zwierzęta. Kobiety wpadły jednak w rozpacz, albowiem małpami okazali się ich kochankowie. Kiedy Kandyd i jego sługa zasnęli, zostali pojmani przez plemię Uszaków, którzy postanowili ich upiec, ponieważ uznali ich za jezuitów, którzy przybyli ich nawracać. Kakambo zdołał jednak przekonać ich, że wcale nie są zakonnikami i że jego pan zamordował ich przywódcę. Plemię uznało ich za bohaterów i przyjęło ze wszelkimi honorami.
    Główny bohater i jego sługa podjęli decyzję o powrocie do Europy. Zdobyli czółno i popłynęli nim do Eldorado, cudownej krainy pełnej złota, gdzie ugoszczono ich. Stary mieszkaniec krainy opowiedział im historię doliny, w której pierwotnie żyli Inkowie. Postanowili oni podbić okoliczne krainy, ale wielu z nich zginęło, dlatego podjęto decyzję, by nikt z mieszkańców nie opuszczał już nigdy ich ojczyzny. Kandyd przeżył zadziwienie Eldorado, które zdawało się być swoistą arkadią. Mieszkańcy byli tutaj bezpieczni, ponieważ otaczały ich góry; wierzyli w Boga, którego nie musieli o nic prosić, a tylko dziękowali za to, czym ich obdarzył; nie mieli żadnej religijnej instytucji; wszyscy ludzie żyli ze sobą w zgodzie, nie były potrzebne sądy i więzienia. Na dodatek ludzie, którzy tam mieszkali, nie byli prostakami - posiadali pałac nauk, pełen przyrządów matematycznych i fizycznych. Kandyd i Kakambo spędzili tam szczęśliwie miesiąc, do czasu, aż bohater nie odczuł tęsknoty za ukochaną i postanowił opuścić tę arkadię. Król Eldorado polecił zbudować machinę, która miała zabrać gości aż za góry. Ofiarowano im na podróż jedzenie i drogocenne kamienie.
    Wędrowali przez sto dni, aż dotarli do miasta rządzonego przez Holendrów. Spotkali tam kalekiego murzyna, który opowiedział, że rękę stracił przy pracy, a nogę stracił, ponieważ próbował uciec, i ucięto mu ją w ramach kary. Na wieść o tym Kandyd wpadł w rozpacz i poważnie zwątpił w swą filozofię życiową. Posłał swego sługę do Buenos Aires w celu uwolnienia ukochanej, a sam postanowił udać się do Wenecji i tam czekać na Kunegundę. Dogadał się z pewnym Holendrem imieniem Vanderdendur, ale ten oszukał go i okradł. Kandydowi starczyło jednak na wynajęcie kajuty oraz ogłoszenie castingu na towarzysza podróży, za którego zapłaci i ofiaruje mu dodatkowo dwa tysiące piastrów. Przybyło wielu chętnych, wśród nich biedny uczony Marcin, którego Kandyd wybrał. Podróż zajęła im dwa tygodnie i podczas niej obaj dyskutowali. Marcin należał do sekty manichejczyków i uważał, że świat rządzony jest przez siły zła. Kandyd próbował przekonać towarzysza, że jest inaczej, ale ujrzeli wtedy bitwę morską dwóch statków. Okazało się jednak, że Hiszpanie zatopili statek Vanderdendura i Kandydowi udało się odzyskać część skradzionego majątku.
    Zanim dotarli do Wenecji osiedli tymczasowo w Paryżu, który nie przypadł Kandydowi do gustu. Zapadł on tam na chorobę, ale wyleczyli go lekarze, skuszeni jego bogactwem. Nagle poznał wielu przyjaciół, którzy wprowadzili go na salony. Któregoś dnia poznał podczas dyskusji na temat teatru inteligentnego człowieka, który przypominał mu Panglossa. Wkrótce Kandyd dostał wiadomość od ukochanej, która żyła w pobliżu, ale zachorowała i nie może do niego przybyć. Bohater sam chciał się do niej udać, by pomóc jej, ale wpadł w pułapkę - on i Marcin zostali aresztowani. Kandyd przekupił sierżanta straży, który pomógł mu w zamian uciec z Paryża i wysłał z nim swego brata, który miał drogą morską zawieźć go do Wenecji. Po drodze trafili do Anglii, ale nie zeszli tam ze statku, bowiem zobaczyli z niego, iż pewien admirał został rozstrzelany, bowiem zabił inną liczbę ludzi, niż mu nakazano.
    W końcu bohater dopłynął do Wenecji, ale poszukiwania Kunegundy okazały się bezowocne. Kiedy spacerował po placu świętego Marka zobaczył rozbawioną parę młodych ludzi. Postanowił sprawdzić, czy są oni naprawdę szczęśliwi i zaprosił ich na obiad. W efekcie odkrył, że wesoła kobieta to Pakita, która niegdyś zaraziła Panglossa chorobą. Jej życie bynajmniej nie należało do lekkich, w efekcie pracuje obecnie jako prostytutka, więc musi sprawiać na klientach wrażenie szczęśliwej, bo jest to jej obowiązek. Później Kandyd odwiedził senatora Prokurenta, który uchodził za człowieka bez zmartwień. Człowiek ten był bardzo bogaty, ale wcale nie był szczęśliwy, bowiem to, co posiadał, nie podobało mu się. Nudziły go arcydzieła włoskiej literatury, bowiem były one nieszczere, w przeciwieństwie do literatury angielskiej.
    Któregoś razu, kiedy Kandyd siadał do wieczerzy, przyszedł do niego człowiek, w którym rozpoznał swego dawnego sługę Kakamba. Ten obwieścił, że po wieczerzy muszą udać się do Konstantynopolu, tam bowiem znajduje się Kunegunda, która w tej chwili pracuje jako pomywaczka. Kakambo przyznał, że straciła ona swą dawną urodę, ale Kandydowi nie przeszkadzało to, bowiem wciąż darzył ją uczuciem. Płynąc statkiem bohater odkrył, że dwóch galerników, którzy tam pracują, to Pangloss i baron - brat Kunegundy, którzy cudem uniknęli śmierci. Pangloss został skazany na galery za włożenie kwiatów w biust kobiety w meczecie, a były mnich za wykąpanie się z muzułmańskim młodzieńcem. Kandyd wykupił dawnych towarzyszy i przez resztę drogi dyskutowali o swoich przeżyciach i o świecie. Dopłynęli do Propontydy, gdzie bohater wykupił ukochaną i starą kobietę, która pomogła im w Lizbonie. Kandyd pojął swą wybrankę za żonę, nie zdając sobie sprawy z tego, że wkrótce po ślubie jej charakter okaże się nieznośny. Zamieszkali na folwarku, gdzie podjęli różnego rodzaju prace. Od lokalnego mędrca, największego filozofa Turcji, dowiedzieli się, że nie mają prawa interesować się, dlaczego Bóg stworzył człowieka, i powinni zająć się swoimi sprawami. W drodze powrotnej od mędrca napotkali starego człowieka, którego praca w ogrodzie stanowiła jedyny cel w życiu i zapewniała mu szczęście. Główny bohater uznał, że skoro Pierwszym Ludziom kazano pracować w ogrodzie Edenu, to właśnie praca jest powołaniem człowieka. Wszyscy pogrążyli się więc w różnych zajęciach, co przyniosło im pewne ukojenie.