Dalej wraca okres wczesnej młodości i spotkań z Michałem Dąbskim, pierwszą miłością Róży. Michał był synem nauczyciela gry na skrzypcach, na lekcje którego uczęszczała młodziutka Róża. Ich spotkania były przelotne i odbywały się ukradkiem, mimo to wywarły na dziewczynie silne wrażenie. Po raz pierwszy zwróciła uwagę na swoją urodę, na twarz i na ciało, poczuła się kobietą. Istotna w tym procesie była zwłaszcza przejażdżka za miasto. Młodzi wybrali się tam okłamując Luizę, ciotkę Róży, że tego dnia lekcja u Januarego Bądskiego się przeciągnie. Niestety, po tych chwilach uniesień nastąpiło rozczarowanie i trudne rozstanie spowodowane wyjazdem Michała, najpierw do szkoły, potem do pracy w Rosji (owocem tego pierwszego wyjazdu było małżeństwo chłopca z inną kobietą, z czym Róża nie pogodziła się do końca życia).
Rodzina młodej Róży składała się głównie z ciotki Luizy, matki Sophie i ojca, byłego oficera armii rosyjskiej. Ludzie ci popadali w coraz większe kłopoty finansowe, matka namawiała Różę na rozsądne małżeństwo, ta jednak ciągle pozostawała pod wpływem pierwszej miłości.
W końcu jednak nieszczęśliwa dziewczyna wpadła na pomysł, który jej zdaniem miał być lekarstwem na doznane krzywdy. Na męża wybrała sobie niepozornego Adama, przy którym mogła czuć się jak władczyni, i którym mogła dowolnie pogardzać. Przy tym obsesyjnie zaczęła troszczyć się o swoje ciało, przeczuwając jakby, że kiedyś i tak straci nad nim kontrolę.
W czasie rzeczywistym Róża wciąż czeka na Martę. Próbuje zabić czas ręcznymi robótkami i przyglądaniem się mieszkaniu córki (przy okazji poprawiając jego wystrój wedle swojej woli). Odbiera telefon od Adama, którego wcześniej wezwała do siebie.
Dalej dowiadujemy się, że przy ciotce Luizie dziewczynka znalazła się z powodu dziczy moskiewskiej. „Tante”, jak mówiła o ciotce Róża, chciała oszczędzić dziewczynce doświadczeń rosyjskich, dlatego zaproponowała jej rodzicom, że zabierze dziecko do Warszawy. Tak też się stało. Opiekunka dbała o muzyczne wykształcenie Róży, ale kierunek tej edukacji nie był zgodny z marzeniami dziecka. Róża chciała śpiewać, a musiała godzinami ćwiczyć grę na skrzypcach.
Mniej więcej wtedy zyskała Róża drugą tożsamość, nie wiedząc jeszcze, że nowe imię będzie w przyszłości symbolizować jej wewnętrzne rozdwojenie. Z powodu przykrego wydarzenia w Łazienkach, ciotka zaczęła nazywać Różę Eveliną. Nowe imię pozostało aktualne do końca życia, właśnie „Elciu” zwracał się do swojej żony wierny i cierpliwy Adam.
Zresztą także teraźniejsza wizyta wystawia na próbę jego przywiązanie i wielkoduszność. Róża nie szczędzi biednemu mężczyźnie szyderstw i wymówek. Nie rozumie, że rozstał się z nią z powodu jej charakteru, niemożliwego do zniesienia dla normalnego człowieka. Nie dość, że żona zakłócała mu spokój dnia codziennego, to jeszcze jej dawna miłość położyła się cieniem na całe czterdzieści lat ich małżeńskiego współistnienia. Adam wiedział, że nie ma wpływu na to co Róża czuje, ponieważ żadne realne gesty i słowa do niej nie docierają.
Jednym z najboleśniejszych doświadczeń w życiu Adama i Róży była śmierć Kazia, drugiego syna. Kobieta nigdy się z tym nie pogodziła i miała do męża pretensje, że ten potrafi normalnie żyć, myśleć o żyjących dzieciach i że wybaczył Bogu. Wspomnienia te wywołują u Róży atak histerii, Adam, starając się ją uspokoić, stanowczo chwyta ją za ramiona. Róża odbiera to jako atak na siebie i omdlewa. Kiedy odzyskuje przytomność, chce, aby był przy niej syn Władysław.
Tymczasem zjawia się Zbyszek, syn Marty i Pawła. Dziadkowie nie odgrywają w jego życiu większej roli, ale jego uczucia do babki są negatywne. Róża strofuje go także teraz, lecz Adam próbuje zapanować nad jej gniewam i nienawiścią.
Zjawia się także Władysław z żoną Jadwigą. Nie wiedzie mu się teraz w życiu zawodowym, ale żona jest dla niego bardzo dobra, choć ożenił się z nią po rozstaniu (za namową matki) ze swoją pierwszą miłością. Wtedy, w Berlinie, Róża najspokojniej spacerowała z synem po mieście, a przecież musiała rozumieć, że właśnie zniszczyła jego miłość. Relacje Władysława z matką były dość skomplikowane. Z jednej strony świetnie się rozumieli, łączyła ich miłość do muzyki, ale z drugiej – Róża szukała w synu zadośćuczynienia za rozstanie z Michałem. Przywiązała Władysława do siebie na tyle, że ten nie miał dość siły, żeby samodzielnie kierować własnym życiem. Przejmował się każdym kaprysem matki, a było ich bardzo dużo: na przykład po jego ślubie z Jadwigą, kiedy - w swoim mniemaniu - opuszczona przez ukochanego syna z wielkim żalem próbowała wygonić go do nowej rodziny, w której czuła się niepotrzebna. Albo kiedy, w tym samym czasie, Jadwiga usłyszała od niej przykre słowa na temat ślubu i Polski. To był moment przełomowy, Władysław zdecydował się stanąć po stronie żony. Młodzi wyjechali.
Władysław jednak krótko wytrwał w swoim postanowieniu. Wiedziony ślepą miłością, pozwalał na okropności, które Róża urządzała podczas wizyt w ich domu. Nie dostrzegał, ile zła spotykało żonę ze strony jego matki, którą tak ubóstwiał. Kiedy na świat przyszły ich dzieci, nie potrafił przeciwstawić się więzieniu, jakim stawał się ich dom podczas obecności w nim starzejącej się, zgorzkniałej kobiety.
Najboleśniej zapamiętał Władysław odwiedziny matki w ich domu w Rzymie. Mężczyzna pracował tam wtedy jako ważny urzędnik. Pewnego razu zabrał matkę na jakieś przyjęcie i ta zechciała urządzić podobne w jego domu. Kiedy już wydała na to tyle pieniędzy Władysława, że poczuła się szczęśliwa, zaproszono znakomitych gości. Podczas rautu Róża z synem dali mini-recital, wzbudzając zachwyt publiczności. Na pytanie jednego z prominentnych gości, czy Róża nie zechciałaby wesprzeć swoim talentem ambasady polskiej, kobieta odpowiedziała lekceważąco, dając przy okazji upust swoim żalom i rozgoryczeniu. Władysław musiał tłumaczyć się z wybryku matki i bardzo go ta sytuacja zniesmaczyła. Kiedy wraz z rodziną wyprowadził się do Królewca, między nią a Jadwigą, Władysławem i dziećmi pojawił się mur. Róża wciąż narzekała. spędzała z synem coraz mniej czasu i stała się bardziej przewidywalna.
Do głosu znowu dochodzi powieściowa „realność”. Znów znajdujemy się w mieszkaniu Marty. Adam opowiada synowi o wszystkim, co zaszło przed chwilą. Władysław, jak zwykle, wykazuje wobec matki zbyt dużą pobłażliwość. Jadwiga zaskoczona pytaniem o swoją rodzinę odpowiada krótko i rzeczowo. Jest przecież bezgranicznie zmęczona teściową i zniechęcona do niej. W tym miejscu dowiadujemy się o losach jej matki, sióstr i ojca.
W domu pojawia się Marta. Do Róży wraca wspomnienie dziesiątej rocznicy śmierci Kazia. Tego dnia poszli z Adamem na cmentarz. Potem mąż musiał wrócić do szkolnych obowiązków, a nieszczęśliwa kobieta poszła do domu. Przejęta brakiem uwagi ze strony syna, walczyła ze strasznymi myślami. Do głowy przyszło jej zabicie Władysława. Ratunkiem okazały się skrzypce, które przyniosły chwilową ulgę w cierpieniu. Po powrocie Adam znów musiał zmierzyć się z jej nieszczęściem. Tym razem nie wytrzymał. Wymusił na niej miłość, w wyniku czego urodziła się Marta.
Dziewczynka była dzieckiem niechcianym. Róża nie poświęcała jej czasu ani uwagi. Miłość otrzymała Marta od ojca, dla którego stała się całym światem. Dyfteryt, na który Marta zachorowała w wieku siedmiu lat, był dla Adama ciosem. Matka dziewczynki pozostała obojętna, uważając, że śmierć małej byłaby w pewnym sensie sprawiedliwa. Jej stosunek do córki zmienił się, kiedy sama, z własnej woli, dała jej odrobinę troski czuwając przy niej w nocy. Ten przełom miał jednak i smutne konsekwencje. Róża odebrała Marcie dziecięcą beztroskę, przyjaźnie i swobodę. Była dla niej surowa i wymagająca. Jedynie podczas wizyt Władysława Marta znów mogła poczuć się jak dziecko, ale tylko dlatego że matka zapominała o jej istnieniu.
Surowość matki i jej arbitralne decyzje w stosunku do córki sprawiły, że Marta zaczęła przygotowywać się do studiów muzycznych. Nie stało się więc tak, jak pragnął Adam – a chciał, by jego córka została ogrodniczką. Dziewczyna już w dzieciństwie przechodziła katusze ćwicząc grę na fortepianie. Teraz pobierała nauki śpiewu u pewnego Włocha, bo matka planowała dla niej karierę śpiewaczki.
Ważnym wydarzeniem związanym z muzyką było wykonanie przez Martę w rodzinnym salonie pieśni Schumana. Niedawno zmarła jej babka, właśnie przyjechał Władysław. Śpiewającej córce przypatrywał się także ojciec. Marta nagle otworzyła się na melodię i zachwyciła tym matkę, która po raz pierwszy w życiu ją przytuliła.
I znów wracamy do wydarzeń rzeczywistych. Władysław i Jadwiga opuszczają mieszkanie (przeproszeni wcześniej przez Różę), Marta i Róża chwilę rozmawiają, potem jedzą wspólny obiad z Pawłem i Zbyszkiem. Róża znów zaskakuje wszystkich skruchą i wyrozumiałością. Jest przyjaźnie nastawiona do otoczenia, pełna dobrej woli i prostoty. Rodzinę niepokoi jej zachowanie, tak bardzo jest różne od zwykłego usposobienia Róży. Marta umawia się jeszcze z matką na wieczór, po czym Adam i Róża wychodzą z mieszkania i udają się do mieszkania Róży. Tam odbywają ważną i trudną rozmowę o przeszłości. Róża przyznaje się do swoich błędów i prosi o wybaczenie. Również Adam czuje się winny wobec swojej żony i następuje obustronne pojednanie.
Marta spotyka wychodzącego od Róży ojca. Zanim sama do niej weszła, przypomniała sobie parę scen ze swojego życia. Na przykład to, jak rozstała się ze Stefanem, swoją pierwszą miłością. Zrobiła to pod wpływem matki. Z tego samego powodu wyszła za Pawła. Nagle zaczyna dostrzegać swoje podobieństwo do Róży – choć przecież miała prawo mieć do niej żal.
Matka opowiada Marcie o doktorze Gerthardzie. O tym, jak nauczył ją życia, jak kazał szukać szczęścia. Róża znów chce do niego pojechać, bo czuje, że tylko on może ją uzdrowić. Przypominał jej ukochanego Michała. Stał się jej kolejną obsesją.
W końcu Róża zostaje sama, jej stan gwałtownie się pogarsza. Pierwsza interwencja sąsiadów stawia ją na chwilę na nogi, ale w nocy trzeba już wezwać lekarza. Przyjeżdżają Marta i Paweł, zawiadomieni przez pana Strawskiego. Zaraz potem ukazują się Władysław i Jadwiga. W takim otoczeniu, wśród najbliższych, Róża umiera. Jedynie Adam wpada do pokoju w momencie, kiedy jego żona już nie żyje.