się, co sprowadza towarzysza. Akakiusz pokazuje swój szynel. Krawiec przegląda go dokładnie, choć zna doskonale każdy choćby jego najmniejszy zakamarek – niejednokrotnie bowiem pracował nad nim. Zauważa przetarcia na plecach i ramionach, po czym wydaje werdykt: nic więcej się nie da zrobić, nie ma nawet gdzie zaczepić igły. Zdecydowanie lepiej więc zainwestować w nowy płaszcz, który to nawet deklaruje się samodzielnie wykonać. Akakiusz nie przyjmuje takiej wersji do swej wiadomości, wciąż upiera się przy tym, że wystarczy tylko załatać, jeszcze trochę posłuży, a może kiedyś kupi sobie coś lepszego. Pietrowicz pozostaje jednak nieugięty. Urzędnik załamuje się jeszcze bardziej, kiedy z ust krawca pada kwota, jaką należałoby minimalnie przeznaczyć na taki ubiór: sto pięćdziesiąt rubli, a jeśli chciałoby się zainwestować w kołnierz z prawdziwym futerkiem z kuny – wówczas cena ta wzrośnie do około dwustu. Takich pieniędzy Akakiusz nie widział od dawna, więc nie wie sam, co począć. Postanawia wrócić do krawca w niedzielę, kiedy ten prawdopodobnie będzie nad ranem leżeć jeszcze w łóżku, lekko podchmielony. Być może wówczas zgodzi się po raz kolejny załatać przetarcia i wziąć za tę usługę nie więcej niż dwa ruble. Tak też Akakiusz czyni. Pietrowicz jednak nie zmienia swojego zdania. Wówczas urzędnik postanawia, że jeśli nowy płaszcz wyniesie go połowę zaproponowanej przez krawca ceny, czyli około osiemdziesięciu rubli, wówczas mógłby rozważyć tę propozycję.
W domu posiada skarbonkę, w której od lat zbiera miedziane monety, które później zamienia na srebrne. W ten oto sposób uzbierał do tej pory jakieś czterdzieści rubli, a więc jedną drugą potrzebnej kwoty. Nad resztą się więc zastanawia, skąd mógłby ją zorganizować. Przypomina sobie o dodatku świątecznym, jaki dyrektor zawsze