Paragon, Mandżaro i Perełka przyjechali na wakacje nad jezioro na zaproszenie pani Lichoniowej – cioci Perełki. Chłopcy pierwszy raz wyjechali poza Warszawę i są zachwyceni wiejskim krajobrazem.
Chłopcy zbudowali w lesie szałas i długo nie mogli się zdecydować, do czego będzie im służył. Najpierw myśleli, że będzie to wigwam indiańskich wojowników, potem że dom poszukiwaczy złota. Rozważali także, że szałas mógłby być namiotem króla Władysława Jagiełły, wyruszającego na bitwę grunwaldzką. Ostatecznie Mandżaro wpadł na pomysł, by założyć Klub Młodych Detektywów, którego siedzibą byłby właśnie szałas. Chłopcom spodobał się pomysł, a Mandżaro został nadinspektorem. Naczelną metodą działania detektywów miała być dedukcja wzorowana na „Przygodach Sherlocka Holmesa”.
Wieczorem na kolację pani Lichoniowa zrobiła pierogi z wiśniami. Chłopcy chwalili danie. W pewnym momencie wszyscy zauważyli, że zaczęło się błyskać od strony jeziora. Pani Lichoniowa obawiała się, iż nadciąga burza, jednak jej mąż, który wrócił właśnie do domu uspokoił wszystkich, iż to z całą pewnością robotnicy, którzy zabierają się właśnie za rozbiórkę lewego skrzydła zamku.
Do Lichoniów wpadła zdyszana Trociowa, która twierdziła, iż na zamku zaczęło straszyć: najpierw coś błysnęło, a potem na baszcie ukazała się jakaś postać. Początkowo pan Lichoń nie chciał wierzyć sąsiadce, ale w końcu stwierdził, iż coś w tym musi być. Ta wiadomość bardzo zainteresowała chłopców.
Paragon postanowił sprawdzić, czy na zamku rzeczywiście są duchy, a gdy jego koledzy nie chcieli ruszyć się z domu o tak późnej porze, chłopak poszedł sam. Na zamku zobaczył jasną postać na jednej z baszt. Postać jakby sunęła w powietrzu i chłopak przestraszył się. Ukrył się w pobliżu baraku, gdzie mieszkali robotnicy. Niechcący podsłuchał ich rozmowę. Robotnicy bali się rozpocząć pracy na zamku i w końcu wszyscy rozeszli się do domu. Wówczas Paragon przeraził się tak bardzo, że zaczął biec na oślep. W lesie zahaczył o jakiś drut i przewrócił się. Z ziemi podniósł go młody, silny mężczyzna, który zaczął go wypytywać, po co tu przyszedł. Paragon obiecał, że nikomu nie powie, że widział mężczyznę i drut, a ten puścił go wolno, jednak zagroził, iż jeśli ktoś się o tym dowie, to Paragonowi stanie się krzywda.
Paragon zaczął biec. Zatrzymał się dopiero nad jeziorem. Chłopak zaczął się zastanawiać nad tym, co właściwie zaszło i doszedł do wniosku, iż groźny mężczyzna z całą pewnością musi mieć jakiś kontakt z duchami.
Rozdział II
Następnego dnia chłopcy spóźnili się na śniadanie. Lichoniowa zauważyła, że Paragon ma podrapaną twarz. Chłopcy zgodnie stwierdzili, że kolega spadł z drabiny.
Po śniadaniu cała trójka udała się do szałasu. Paragon nie chciał jednak opowiedzieć kolegom, co wydarzyło się ubiegłej nocy. W końcu chłopcy złożyli uroczystą przysięgę, a Maniuś zdał dokładne sprawozdanie z przygody, jaka mu się przytrafiła ubiegłej nocy.
Chłopcy rozdzielili pomiędzy siebie zadania i zajęli się tropieniem duchów. Paragon udał się do zamku. Perełka i Mandżaro odnaleźli drut, o którym opowiadał im kolega i postanowili rozdzielić się. Perełka miał sprawdzić dokąd prowadzi drut i udał się w dół, zaś Mandżaro w górę.
Perełka dotarł do leśnej polany, gdzie stały dwa namioty. W jednego doszedł do niego odgłos maszyny do pisania i chłopak postanowił podkraść się bliżej. Podsłuchał rozmowę, która toczyła się między mężczyzną i kobietą. Mówili oni o duchach, z których jedne były teraz w zamku, drugie zaś kąpały się w jeziorze. Mężczyzna i kobieta udali się także nad jezioro, a stamtąd przeprawili łódką na wyspę, gdzie Perełka nie mógł im już niestety „towarzyszyć”.
Mandżaro dotarł aż do zamku, gdzie odnalazł głośnik. Podsłuchał też rozmowę dwóch młodych mężczyzn, którzy umawiali się, iż dzisiejszego wieczora będą straszyć, ale tylko raz, żeby nikt nie pomyślał, że duchy zniknęły. Chłopak dowiedział się też, iż brodacz, którego ubiegłego wieczora spotkał Paragon, ma na imię Antoniusz. Mandżaro zawyrokował, iż jest to z pewnością kryptonim tego człowieka.
Paragon spotkał przy baszcie staruszka, który był stróżem obiektu. Dziadek powiedział mu, że baszta została zamknięta dla zwiedzających do odwołania. Kiedy chłopak zapytał go, czy to z powodu duchów, dziadek był wyraźnie zły. Paragon zręcznie podszedł dziadka i w ten sposób dowiedział się, że rudy mężczyzna jest asystentem. Chłopak domyślił się, że skoro ktoś nie chce, by lewe skrzydło zostało zburzone, to musi mieć jakiś powód , a tym może być jedynie ukryty w zamku skarb.
Gdy Mandżaro wrócił do domu, pod leśniczówkę podjechał dziwny wehikuł prowadzony przez bardzo wysokiego i chudego mężczyznę. Chciał on wynająć pokój. Lechoniowa nie była zadowolona, lecz mimo iż krytykowała pokój, który miała do wynajęcia, osobnik zdecydował się go wynająć i zapłacić od razu za miesiąc pobytu z góry. Mandżaro uznał, iż człowiek ten jest podejrzany i że warto będzie mieć go na oku.
Później chłopcy udali się na naradę. Każdy z nich złożył sprawozdanie ze swojego zadania, a następnie cała trójka postanowiła rozpracować szajkę jeszcze tego wieczora.
Rodział III
Wieczorem Paragon udał się na dziedziniec zamku. Najpierw rozmawiał ze stróżem, który nie był zachwycony widokiem chłopca, później ukrył się w zaroślach. Po dłuższej chwili dostrzegł mężczyznę, który wyszedł z zamku. Paragon podszedł do niego. Okazało się, iż człowiek ten jest malarzem, który chce wykorzystać dobre oświetlenie i popracować jeszcze przed zmrokiem. Gdy Paragon wspomniał o duchach mężczyzna zrobił się bardzo ożywiony i wypytywał chłopca o duchy, ten jednak nic nie powiedział i szybko pożegnał się. Ku jego zdziwieniu malarz także zaraz zniknął, co wydało się Paragonowi podejrzane, toteż postanowił przyjrzeć się malarzowi bliżej.
W tym samym czasie Perełka udał się na polanę, gdzie podkradł się w pobliże namiotów, by podsłuchać ich mieszkańców. Perełka zobaczył, jak dziewczyna przebrała się w białe szaty i zademonstrowała efekty świetlne. Słyszał też o nowych efektach dźwiękowych, które zostały przyszykowane na wieczorne straszenie w zamku.
Mandżaro miał ukryć się w krzakach i w odpowiednim momencie przeciąć kabel, by sprawdzić, czy jest on połączony z głośnikiem.
Paragon siedział w ukryciu dłuższy czas. Nagle zobaczył nowego lokatora pani Lichoniowej. Jego dziwne zachowanie wzbudziło podejrzenie w chłopaku, toteż postanowił on mieć go na oku.
Po pewnym czasie Paragon zobaczył, że do stróża przyszedł Antoniusz. Chłopak podsłuchał ich rozmowę. Mężczyzna chciał, by dziadek mu otworzył, ten jednak nie zgodził się, twierdząc, że nie chce mieć nic wspólnego z milicją.
Paragon postanowił wrócić i powiadomić o wszystkim Mandżara, jednak spostrzegł światło i poszedł w jego kierunku. Okazało się, iż dochodziło ono z chatki dziadka. Chłopak podsłuchał rozmowę, jaką stróż prowadził z komendantem milicji. Jak się okazało, ludzie mieszkający w namiotach, to nie była szajka, lecz studenci prowadzący w zamku legalne badania. Paragon domyślił się, iż studenci chcąc dokończyć swoje badania, starają się zapobiec rozbiórce zamku i dlatego straszą.
W momencie, gdy komendant wychodził od stróża studenci zaczęli straszyć. Komendant pobiegł w stronę, skąd dochodziły dziwne odgłosy. Paragon postanowił ostrzec studentów i wpadł do podziemi. Studenci zabrali go ze sobą do obozu, gdzie Paragon wszystko im wytłumaczył i obiecał, że nikomu ich nie zdradzi, po czym poszedł do domu.
Rodział IV
Następnego dnia rano chłopcy nie mieli najlepszych nastrojów. Po późnym powrocie do domu pan Lichoń zrobił im kazanie i zagroził, że powtórny taki wybryk skończy się odesłaniem całej trójki do Warszawy. Ponadto chłopcy dostali zakaz oddalania się od domu.
Paragon stał nad brzegiem jeziora i rozmyślał o całej sprawie, gdy przybiegł Perełka z sensacyjną wiadomością. W nocy zniknął nowy lokator cioci Lichoniowiej. Przed domem został jego samochód, ale w pokoju nie ma ani gościa, ani jego czarnej walizki. Ciocia zawiadomiła milicję.
Gdy komendant przyszedł do Lichoniów, chłopcy oczywiście podsłuchiwali. Mandżaro nawet wtrącił się do rozmowy i zaproponował komendantowi, by sprawdzić tożsamość gościa za pomocą numeru rejestracyjnego auta. Komendant jednak ostro zgromił chłopca.
Przy śniadaniu pani Lichoniowa powiedziała chłopcom, że bardzo ją zmartwiło ich wczorajsze, późne przyjście do domu. Wspomniała też, że ma imieniny. Chłopcy postanowili zrobić jej prezent, ale ponieważ nie mieli pieniędzy, to nie mogli jej niczego kupić. Paragon wpadł na pomysł, że weźmie ręczny wózek i pójdzie na stację, by wozić ludziom bagaże, a za zarobione pieniądze będą mogli kupić coś Lichoniowej.
Po śniadaniu Mandżaro udał się do szałasu, by tam dedukować tak samo, jak robił to Sherlock Holmes, zaś Paragon postanowił sprawdzić stan ręcznego wózka. Później razem z Perełką rozmawiali o zaginionym lokatorze cioci.
Paragon i Perełka udali się do pokoju na poddaszu, w którym mieszkał gość, by sprawdzić, czy Marsjanin nie zostawił tam żadnej wskazówki. Po dokładnych oględzinach pokoju Perełka znalazł pod łóżkiem notes i mapkę. W notesie były jakieś numery telefonów, notatki i przepisy kulinarne, za to mapka przedstawiała dokładny plan zamku ze szczególnym uwzględnieniem podziemi. Na mapce było kilka dziwnych oznaczeń, wśród nich dwa symbole nietoperza.
Chłopcy pobiegli do szałasu, gdzie Mandżaro przedstawił im swoją teorię, według której Marsjanin specjalnie zostawił samochód przed domem, specjalnie też poszedł do zamku, by ktoś go tam zauważył. Sam zaś odjechał pociągiem w nieznanym kierunku. Gdy chłopcy pokazali mu mapkę, Mandżaro próbował im wytłumaczyć, że miał też drugą teorię, jednak Paragon naskoczył na niego i urażony Mandżaro wyszedł z szałasu, mówiąc, iż rezygnuje z klubu.
Rozdział V
Paragon wziął wózek i udał się na stację kolejową, by zarobić na prezent dla pani Lichoniowej, wożąc bagaże przyjezdnym.
Na stacji kolejowej spotkał dziewczynę, która usłyszawszy od niego o Klubie Młodych Detektywów, bardzo chciała do niego wstąpić. Paragon początkowo nie chciał się zgodzić, ale później uznał, że dziewczyna może się przydać, toteż obiecał, że zostanie przyjęta, jeśli tylko wykona przeznaczone dla niej zadanie.
Później Paragon zobaczył na stacji Antoniusza, który poprosił go o pomoc. Ponieważ komendant milicji zaczął coś podejrzewać, Antoniusz chciał by chłopcy postraszyli trochę na zamku, wtedy gdy u nich w namiocie będzie komendant. W ten prosty sposób studenci zamierzali odwrócić od siebie uwagę milicji.
Gdy na stację podjechał pociąg Paragon zobaczył wśród oczekujących Malarza, którego już wcześniej spotkał w ruinach. Malarz czekał na dwójkę ludzi: młodą kobietę z ufarbowanymi na srebrno włosami oraz mężczyznę o gorylowatej twarzy. Paragon postanowił działać i podszedł z wózkiem do przybyłych. Przywitał się i nie czekając na pozwolenie, załadował bagaże na wózek. Jak się okazało goście zatrzymali się na plebanii. Wśród bagażów Paragon dostrzegł bardzo ciężki brezentowy worek. Malarz twierdził, że to składany kajak, ale chłopak nie uwierzył i postanowił dowiedzieć się, co w nim jest.
Mandżaro żałował, że rozstał się z chłopcami, ale wrodzony upór i duma nie pozwoliły mu wrócić do kolegów, toteż postanowił samodzielnie odnaleźć Marsjanina. Był pewien, że ten wyczyn z całą pewnością zasłuży w oczach kolegów na uznanie.
Mandżaro odnalazł na podwórku odcisk buta Marsjanina i zrobił z niego gipsowy odlew. Następnie udał się w okolice zamku, gdzie spotkał dziwnego człowieka, którego nazwał „Tajemniczym”. Człowiek ten wypytywał go o duchy. Zainteresował się również gipsowym odlewem. Później stwierdził, że byłoby lepiej, gdyby Mandżaro wrócił do leśniczówki, bo w zamku może być niebezpiecznie. Ponadto dodał, że nigdy nie znajdzie tego, kogo szuka. Mandżaro był zszokowany, gdyż nieznajomy wiedział, gdzie chłopak mieszka, a przecież widział go pierwszy raz w życiu.
Gdy nieznajomy odszedł, Mandżaro rozpoczął poszukiwanie odcisków butów Marsjanina. Wreszcie wpadł na trop, który doprowadził go do ruin. Wówczas Mandżaro natrafił na wejście do podziemi. Ponieważ nie miał latarki, postanowił lepiej przygotować się i powrócić do tego miejsca później.
Paragon powiedział Perełce, iż zarobił pięćdziesiąt złotych. Poinformował go także, że na miejsce Mandżaro przyjął Jolę, z czego Perełka nie był zachwycony, ale w końcu się zgodził.
Podczas obiadu do leśniczówki przyszedł Antoniusz. Poprosił Lichoniów, by zgodzili się na udział chłopców w pomiarach zamku. Pan Lichoń był zachwycony, pani Lichoniowa trochę obawiała się, czy to bezpieczne ze względu na pogłoski o duchach. Antoniusz przekonał ją, że po pierwsze w zamku duchów nie ma, a po drugie - chłopcy będą cały czas pod opieką studentów i nic im się nie stanie.
Po obiedzie Paragon i Perełka spotkali się z Jolą, której wyznaczyli zadanie do wykonania. Dziewczyna miała dowiedzieć się co jest w brezentowym worku Malarza i jego przyjaciół. Jola udała się na plebanię i tam przekonała gospodynię, by pokazała jej pokoje, które w przyszłym roku zamierzała wynająć jej matka. Niestety w żadnym z pokojów nie było worka, toteż Jola postanowiła podpytać o niego gospodynię. Ta powiedziała jej, że w worku był składany kajak.
Mandżaro tymczasem przygotowywał się do wyprawy na zamek. Miał już latarkę, cieplejszą kurtkę i na wszelki wypadek coś do jedzenia. Właśnie miał wyruszyć w drogę, gdy zobaczył Tajemniczego, zbliżającego się do leśniczówki. W domu nie było nikogo oprócz Trociowej. Chłopak podsłuchał rozmowę. Tajemniczy chciał zobaczyć się z Marsjaninem, gdy dowiedział się, że ten nie wrócił, udał, że odchodzi, a gdy tylko Trociowa zniknęła w kuchni, wrócił i wszedł do środka. Mandżaro pobiegł za nim, jednak nigdzie go nie znalazł, co bardzo chłopca zaniepokoiło.
Po tej przygodzie Mandżaro udał się na zamek. Zszedł do podziemi. By nie zgubić drogi zabrał ze sobą sznurek, który zawiązał przy zejściu i rozwijał w miarę jak posuwał się w dół. Po drodze widział kilka nietoperzy. Napotkał też tajemnicze znaki, które ktoś wyrysował kredą na ścianach. Mandżaro postanowił iść za kwadratami. W pewnym momencie usłyszał kroki, a potem sznurek się przerwał. Mandżaro zgasił latarkę. Zobaczył kobietę, która miała srebrne włosy i jakiegoś młodego mężczyznę. Mandżaro jak najszybciej opuścił podziemia.
Rozdział VI
Paragon zebrał potrzebną ilość pieniędzy i kupił prezent dla pani Lichoniowej. Nie chciał jednak powiedzieć Perełce, co to takiego.
Jola powiedziała, że w worku jest kajak i Paragon był z niej niezadowolony. Nie chciał jej przyjąć do Klubu, jednak w obronie dziewczyny stanął Perełka, któremu Jola się spodobała i ostatecznie została ona przyjęta do Klubu na próbę.
Sierżant Antczak przyszedł wieczorem do obozu studentów. Był pewien, iż to oni straszą w zamku, jednak podczas jego wizyty, na zamku ukazał się duch.
Komendant wraz ze studentami pobiegli na basztę, tymczasem Perełka po zakończeniu swojego występu zaczął zbiegać z wieży. W pewnym momencie potknął się i upadł. Ktoś nieznajomy podniósł go i pociągnął za sobą w podziemia. Człowiek ten zaczął go wypytywać o duchy i o Marsjanina, lecz Perełka niczego mu nie powiedział. Paragon, który czekał na niego na dole zaczął się niepokoić, toteż poszedł go szukać. O fakcie zniknięcia Perełki powiedział napotkanemu studentowi. W podziemiach Paragon natknął się na Perełkę, który nakazał mu uciekać. Paragon powiedział o wszystkim studentom, lecz tajemniczy mężczyzna sam wypuścił Perełkę i nawet obiecał mu lody. Perełka opowiedział o wszystkim przyjacielowi. Tymczasem Jola była już bardzo głodna, a ponieważ dobrze wypełniła swoje zadanie (zajmowała się efektami dźwiękowymi), to chłopcy postanowili ją awansować i przyjąć na pełnoprawnego członka Klubu.
Rozdział VII
Rano chłopcy pogodzili się i każdy opowiedział to, co widział. W ten sposób detektywi uzupełnili swoje wiadomości. Mandżaro nie był zadowolony z przyjęcia Joli do Klubu, ale ostatecznie nic nie mógł na to poradzić.
Do leśniczówki przyszedł komendant. Chciał ponownie obejrzeć pokój Marsjanina. Trociowa powiedziała, że ktoś szukał zaginionego gościa, ale nie potrafiła opisać jego wyglądu. Chłopcy nie powiedzieli komendantowi nic.
Po śniadaniu detektywi rozdzielili między siebie zadania. Perełka miał się zająć Tajemniczym, Jola rozpracowywała szajkę Srebrnej, a Mandżaro i Paragon zamierzali udać się do podziemi i poszukać Marsjanina.
Jola najpierw udała się na plebanię i rozmawiała z gospodynią, a potem śledziła Srebrną i jej przyjaciół. Podsłuchała ich rozmowę, z której wywnioskowała, iż zamierzają oni ukryć coś w podziemiach zamku. Były to jakieś stare płótna i miejsce ich ukrycia miało być suche. Później śledziła całą trójkę i widziała jak mężczyźni odwalają ciężkie głazy a potem schodzą w dół nowym zejściem do podziemi. Srebrna zaś została przy wlocie, by go pilnować.
Perełka cały dzień kręcił się i szukał Tajemniczego. W końcu postanowił zejść do podziemi i poszukać tam, gdzie widział go wczoraj. Zamiast tego natrafił na małe drzwiczki i komnatę, w której znalazł brezentowy worek, a w nim cement i gips. Domyślił się, że to ten sam worek, który widział Paragon. Później ukrył się, bo słyszał zbliżające się kroki. Z ukrycia zaobserwował, jak Malarz i jego kolega o gorylowatej twarzy sprzeczają się oraz zabierają worek.
Gdy opuścił podziemia zobaczył Tajemniczego. Chciał z nim iść na lody, jednak mężczyzna nie miał czasu. Powiedział, że już wszystko wie. Do studentów wrócił ich profesor, który załatwił wstrzymanie prac rozbiórkowych. Dalsze straszenie na zamku nie było więc już potrzebne.
Mandżaro i Paragon postanowili zejść do podziemi i kierować się po znakach. Zamierzali dojść do miejsca, gdzie na mapie były narysowane dwa nietoperze. Gdy się tam znaleźli, chcieli zawrócić, jednak tego nie zrobili i tak odkryli miejsce, gdzie przebywał Marsjanin. Siedział on nad podziemnym strumykiem i dłubał młotkiem w skale. W pewnym momencie Marsjanin zorientował się, iż ktoś go obserwuje. Chłopcy przestraszyli się i uciekli.
Rozdział VIII
Mandżaro i Paragon postanowili wrócić do groty w przebraniu duchów i w ten sposób wypłoszyć Marsjanina z jego kryjówki. Wyprosili u Antoniusza, by pożyczył im stroje duchów i wrócili do podziemi. Tam zamiast Marsjanina zobaczyli Tajemniczego. Gdy wyszli już z groty, nagle ich oczom ukazał się Marsjanin.
Chłopcy zaczęli go śledzić. Mężczyzna poszedł do kawiarni. Chłopcy doszli do wniosku, iż należy zawiadomić milicję. Paragon został na miejscu, a Mandżaro pobiegł na komisariat. Ponieważ Mandżaro zbyt długo nie wracał i Marsjanin szykował się do wyjścia, toteż Paragon musiał go jakoś zatrzymać. Udał więc omdlenie. Gdy przyszedł Mandżaro wraz z komendantem, chłopak oczywiście natychmiast wyzdrowiał. Komendant wylegitymował Marsjanina i okazało się, iż jest on profesorem uniwersytetu z Wrocławia, a w podziemiach zajmował się badaniami z zakresu zoologii. Chłopcom zrobiło się głupio. Komendant przepraszał Marsjanina, a ten ubawiony, że został wzięty za przestępcę, zaprosił chłopców, by następnego dnia towarzyszyli mu w grocie, ponieważ będzie obrączkował nietoperze.
Tymczasem Jola zjadła drugie śniadanie i zapytała mamę, co to są drogocenne płótna. Mama powiedziała jej, że tak się czasem mówi o obrazach. Pani Raduńska wspomniała, iż we Wrocławiu zrabowano właśnie kilka takich bezcennych płócien flamandzkich. Jola postanowiła naradzić się z resztą grupy. Spotkała Perełkę. Postanowili razem iść do miejsca, gdzie jest zejście do podziemi. Zastali tam Srebrną. Po chwili z podziemi wyszedł Tyrolczyk i poszedł szukać cementu. Był w złym humorze.
Detektywi postanowili okrążyć z dwóch stron pozostałego w podziemiach Malarza. Zanim się rozdzielili, Perełka powiedział Joli, że mu się bardzo podoba. Jola także polubiła Perełkę.
Rozdział IX
Jola była sama w tunelu i zaczęła się bać, jednak otuchy dodawał jej fakt, że od strony baszty idzie Perełka, który na nią liczy. W pewnym momencie natknęła się w korytarzu na Malarza. Udała ,że zabłądziła, jednak mężczyzna był nieufny. W końcu zgodził się wyprowadzić Jolę z tunelu, lecz zawiązał jej oczy.
Perełka znalazł się w korytarzu, w którym był już dzisiejszego dnia, gdy usłyszał zbliżające się kroki, uciekł do groty, gdzie stał brezentowy worek i zadrutował od środka drzwi. Uciekając dotarł do pomieszczenia, gdzie szajka Srebrnej chciała zamurować łup. Perełka włożył rękę w szczelinę i starał się wyciągnąć jej zawartość. Przy okazji skruszył nie całkiem jeszcze zastygły cement. Wydobył metalową rurkę zalutowaną z obu stron. Wziął pakunek i zaczął uciekać. Gdy był już na zewnątrz natknął się na Srebrną i Tyrolczyka. Mężczyzna uderzył go i Perełka stracił przytomność.
Gdy się ocknął stał nad nim Tajemniczy, który jak się okazało był oficerem śledczym milicji. Gdy Perełka powiedział mu o wszystkim, co zaszło, ten popędził w dół za przestępcami. Wówczas Perełka przypomniał sobie o Joli, która przecież została w podziemiach i zaczął jej szukać.
Tymczasem Paragon szukał swoich kolegów. Ponieważ nie było ich w szałasie, udał się nad jezioro. Tam zobaczył skradającego się Tyrolczyka z dziwnym metalowym pakunkiem. Tyrolczyk wsiadł do łódki. Paragon postanowił go śledzić. Tak dotarł za nim na wyspę. Zaobserwował jak Tyrolczyk kopie dziurę, w której zamierza ukryć metalową rurkę. Paragon wpadł na wspaniały pomysł i podczas, gdy mężczyzna był zajęty kopaniem, chłopak ukradł jego łódkę.
Jola szła z Malarzem korytarzami. Pozostawali pod ziemią dłuższą chwilę i dziewczyna zaczęła się niepokoić, tym bardziej, że miała na oczach chustkę. Gdy tylko posłyszała jakieś głosy, wykorzystała moment i zaczęła krzyczeć „ratunku”. Malarz zaczął uciekać. Do korytarza wbiegli tymczasem studenci. Jola powiedziała, by gonili Malarza, a sama została wraz ze studentką Ewą w korytarzu. Próbowała jej opowiedzieć o skradzionych dziełach sztuki, lecz Ewa sądziła, że to dziewczynka jest w szoku.
Perełka poszedł szukać Joli do podziemi. Gdy usłyszał kroki, ukrył się w rumowisku. Do groty wbiegł malarz i szybko oddalił się, za nim wpadli studenci. Perełka wybiegł ze swojej kryjówki i powiedział, w którą stronę uciekł.
Milicji tymczasem udało się aresztować Srebrną, która w pośpiechu zamierzała opuścić plebanię. Na komisariacie przesłuchiwał ją Tajemniczy, lecz dziewczyna nie chciała nic powiedzieć. Nagle komendant usłyszał hałas. Grupa studentów wraz z Jolą i Perełką prowadziła Malarza.
Po chwili na komisariat wpadł też Paragon, który powiedział o Tyrolczyku, który na wyspie zakopywał łup. Milicjanci udali się tam motorówką. W połowie drogi dostrzegli płynącego wpław Tyrolczyka, którego zaaresztowali.
Rozdział X
Wieczorem odbyły się imieniny pani Lichoniowej. Później cała czwórka udała się na przystań. Po drodze spotkali profesora, który zaprosił ich do groty na obrączkowanie nietoperzy. Na przystani zaś natknęli się na oficera śledczego i poszli z nim na lody.
Oficer opowiedział im o kradzieży obrazów z Muzeum Dolnośląskiego i o śledztwie, jakie prowadził. A także o śladzie, który doprowadził go do wioski nad jeziorem i to tym, jak młodzi detektywi niechcący utrudniali mu śledztwo.
Detektywi opowiedzieli zaś oficerowi o działalności Klubu i o tym, dlaczego zainteresowali się szajką Srebrnej. Potem pożegnali się z nim i poszli do domu. Następnego dnia zaplanowali urlop dla detektywów i kąpiel w jeziorze.