Główny bohater budzi się rano z ponurymi myślami, dręczącymi go od bardzo dawna. W poprawie humoru nie pomaga mu widok Pałacu Kultury i Nauki, który kiedyś był symbolem władzy Stalina nad Polską, a dziś jest tylko starym, zniszczonym budynkiem. Narrator nasłuchuje również odgłosów budzącego się domu, który wybudowany w epoce stalinowskiej dogorywa powoli nie remontowany od lat. Zapala pierwszego papierosa tego dnia stwierdzając, że jest to jedna z lepszych rzeczy jaka może go dzisiaj spotkać.
Cały czas dręczą go ponure myśli o śmierci. Wspomina sen, w którym cały czas śniły mu się zęby. Słyszy pijane roznosicielki mleka, które przewróciły stos skrzynek i potłukły butelki. Stwierdza, że trzeba wstawać, podnieść się z łóżka, by wykonać codzienne rutynowe czynności. Najpierw jednak modli się. Modli się za siebie, za bliskich, za zmarłych przyjaciół. Modlitwa nie brzmi jednak dobrze. Za oknem wciąż słychać pijane roznosicielki mleka.
Nagle narrator przypomina sobie, że przecież od lat nikt mleka nie rozwozi. Pewnie kręcą jakiś film kostiumowy – myśli. Chce sobie zapalić papierosa, te jednak mu się skończyły. W poszukiwaniu jakiejś zapomnianej paczki, grzebie po swoich szufladach, rozgarniając różne pamiątki przeszłości. Natrafia na pożółkłą kartkę, początek jego powieści, którą miał zamiar napisać przed laty. Zastanawia się nad początkiem tej jego nigdy nie ukończonej powieści, którym były słowa starego magnata polskiego z XIX wieku, „Jeśli interesy Rosji na to pozwalają, chętnie zwracam uczucia ku swojej pierwotnej ojczyźnie.” Główny bohater zastanawia się nad celem, jaki przyświecał mu, gdy pisał tę dewizę.
Rozmyślania przerywa mu dzwonek do drzwi. W drzwiach stają Hubert i Rysio. Dwaj działacze opozycji, znajomi narratora. Gospodarz częstuje gości wódką, ci bez ceregieli
Cały czas dręczą go ponure myśli o śmierci. Wspomina sen, w którym cały czas śniły mu się zęby. Słyszy pijane roznosicielki mleka, które przewróciły stos skrzynek i potłukły butelki. Stwierdza, że trzeba wstawać, podnieść się z łóżka, by wykonać codzienne rutynowe czynności. Najpierw jednak modli się. Modli się za siebie, za bliskich, za zmarłych przyjaciół. Modlitwa nie brzmi jednak dobrze. Za oknem wciąż słychać pijane roznosicielki mleka.
Nagle narrator przypomina sobie, że przecież od lat nikt mleka nie rozwozi. Pewnie kręcą jakiś film kostiumowy – myśli. Chce sobie zapalić papierosa, te jednak mu się skończyły. W poszukiwaniu jakiejś zapomnianej paczki, grzebie po swoich szufladach, rozgarniając różne pamiątki przeszłości. Natrafia na pożółkłą kartkę, początek jego powieści, którą miał zamiar napisać przed laty. Zastanawia się nad początkiem tej jego nigdy nie ukończonej powieści, którym były słowa starego magnata polskiego z XIX wieku, „Jeśli interesy Rosji na to pozwalają, chętnie zwracam uczucia ku swojej pierwotnej ojczyźnie.” Główny bohater zastanawia się nad celem, jaki przyświecał mu, gdy pisał tę dewizę.
Rozmyślania przerywa mu dzwonek do drzwi. W drzwiach stają Hubert i Rysio. Dwaj działacze opozycji, znajomi narratora. Gospodarz częstuje gości wódką, ci bez ceregieli