Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
ZAMKNIJ X

Hamlet - treść lektury

Akt I

Scena pierwsza

Taras przed zamkiem. Francisko na warcie. Bernardo zbliża się ku niemu.

BERNARDO

    Kto tu?

FRANCISKO

    Nie, pierwej ty sam mi odpowiedz;
    Stój, wymień hasło!

BERNARDO

    "Niech Bóg chroni króla."

FRANCISKO

    Bernardo?

BERNARDO

    Ten sam.

FRANCISKO

    Bardzo akuratnie
    Stawiacie się na czas, panie Bernardo.

BERNARDO

    Tylko co biła dwunasta. Idź, spocznij,
    Francisko.

FRANCISKO

    Wdzięcznym wam za zluzowanie,
    Bom zziąbł i głupio mi na sercu.

BERNARDO

    Miałżeś
    Spokojną wartę?

FRANCISKO

    Ani mysz nie przeszła.

BERNARDO

    Dobranoc. Jeśli napotkasz Marcella
    I Horacego, z którymi tej nocy
    Straż mam odbywać, powiedz, niech się śpieszą.

Horacy i Marcellus wchodzą

FRANCISKO

    Zda mi się, że ich słyszę. - Stój! kto idzie?

MARCELLUS

    "Lennicy króla."

HORACY

    "Przyjaciele kraju."

FRANCISKO

    A zatem dobrej nocy.

MARCELLUS

    Bądź zdrów, stary.
    Kto cię zluzował?

FRANCISKO

    Bernardo. Dobranoc.

Odchodzi.

MARCELLUS

    Hola! Bernardo!

BERNARDO

    Ho! czy to Horacy
    Z tobą, Marcellu?

HORACY

    Niby on.

BERNARDO

    Witajcie.

HORACY

    I cóż? Czy owa postać i tej nocy
    Dała się widzieć?

BERNARDO

    Ja nic nie widziałem.

MARCELLUS

    Horacy mówi, że to przywidzenie.
    I nie chce wierzyć wieści o tym strasznym
    Dwa razy przez nas widzianym zjawisku;
    Uprosiłem go przeto, aby z nami
    Przepędził część tej nocy dla sprawdzenia
    Świadectwa naszych oczu i zbadania
    Tego widziadła, jeżeli znów przyjdzie.

HORACY

    Nic z tego, ręczę, że nie przyjdzie.

BERNARDO

    Usiądź
    I ścierp, że jeszcze raz zaszturmujemy
    Do twego ucha, które tak jest mocno
    Obdarowane przeciw opisowi
    Tego, czegośmy przez dwie noce byli
    Świadkami.

HORACY

    Dobrze, usiądźmy; Bernardo!
    Opowiedz, jak to było.

BERNARDO

    Przeszłej nocy,
    Gdy owa jasna gwiazda na zachodzie
    Tę samą stronę nieba oświecała,
    Gdzie teraz błyszczy, i zamkowy zegar
    Bił pierwszą, Marcel i ja ujrzeliśmy...

MARCELLUS

    Przestań; spojrzyjcie tam: nadchodzi znowu.
    Duch się ukazuje.

BERNARDO

    Zupełnie postać nieboszczyka króla.

MARCELLUS

    Horacy, przemów doń, uczony jesteś.

BERNARDO

    Możeż być większe podobieństwo? powiedz.

HORACY

    Prawda; słupieję z trwogi i zdumienia.

BERNARDO

    Zdawałoby się, że chce, aby który
    Z nas doń przemówił.

MARCELLUS

    Przemów doń, Horacy.

HORACY

    Ktoś ty, co nocnej pory nadużywasz
    I śmiesz przywłaszczać sobie tę wspaniałą
    Wojenną postać, którą pogrzebiony
    Duński monarcha za życia przybierał?
    Zaklinam cię na Boga: odpowiadaj.

MARCELLUS

    To mu się nie podoba.

BERNARDO

    Patrz, odchodzi.

HORACY

    Stój! mów; zaklinam cię: mów. Duch znika

MARCELLUS

    Już go nie ma.

BERNARDO

    I cóż, Horacy? Pobladłeś, drżysz cały.
    Powieszże jeszcze, że to urojenie?
    Co myślisz o tym?

HORACY

    Bóg świadkiem, że nigdy
    Nie byłbym temu wierzył, gdyby nie to
    Tak jawne, dotykalne przeświadczenie
    Własnych mych oczu.

MARCELLUS

    Nie jestże to widmo
    Podobne, powiedz, do zmarłego króla?

HORACY

    Jak ty do siebie. Taką właśnie zbroję
    Miał wtedy, kiedy Norweżczyka pobił:
    Tak samo, pomnę, marszczył czoło wtedy,
    Kiedy po bitwie zaciętej na lodach
    Rozbił tabory Polaków. Rzecz dziwna!

MARCELLUS

    Tak to dwa razy punkt o tejże samej
    Godzinie przeszło marsowymi kroki
    To widmo mimo naszych posterunków.

HORACY

    Co by to w gruncie mogło znaczyć, nie wiem;
    Atoli wedle kalibru i skali
    Mojego sądu, jest to prognostykiem
    Jakichś szczególnych wstrząśnień w naszym kraju.

MARCELLUS

    Siądźcie i niech mi powie, kto świadomy,
    Na co te ciągłe i tak ścisłe warty
    Poddanych w kraju noc w noc niepokoją?
    Na co te lanie dział i skupywanie
    Po obcych targach narzędzi wojennych?
    Ten ruch w warsztatach okrętowych, kędy
    Trud robotnika nie zna odróżnienia
    Między niedzielą a resztą tygodnia?
    Co powoduje ten gwałtowny pośpiech,
    Dający dniowi noc za towarzyszkę?
    Objaśniż mi to kto?

HORACY

    Ja ci objaśnię.
    Przynajmniej wieści chodzą w taki sposób:
    Ostatni duński monarcha, którego
    Obraz dopiero co nam się ukazał,
    Był, jak wiadomo, zmuszony do boju
    Przez norweskiego króla, Fortynbrasa,
    Zazdroszczącego mu jego potęgi.
    Mężny nasz Hamlet (jako taki bowiem
    Słynie w tej stronie znajomego świata)
    Położył trupem tego Fortynbrasa,
    Który na mocy aktu, pieczęciami
    Zatwierdzonego i uświęconego
    Wojennym prawem, był obowiązany
    Części swych krajów ustąpić zwycięzcy,
    Tak jak nawzajem nasz król, na zasadzie
    Klauzuli tegoż samego układu,
    Byłby był musiał odpowiednią porcję
    Swych dzierżaw oddać na wieczne dziedzictwo
    Fortynbrasowi, gdyby ten był przemógł.
    Owóż syn tego, panie, Fortynbrasa,
    Awanturniczym pobudzony szałem,
    Zgromadził teraz zebraną po różnych
    Kątach Norwegii, za strawę i jurgielt,
    Tłuszczę bezdomnych wagabundów w celu,
    Który bynajmniej nie trąci tchórzostwem,
    A który, jak to nasz rząd odgaduje,
    Nie na czym innym się zasadza, jeno
    Na odebraniu nam siłą oręża
    W drodze przemocy wyż rzeczonych krain,
    Które utracił był jego poprzednik;
    I to, jak mi się zdaje, jest przyczyną
    Owych uzbrojeń, powodem czat naszych
    I źródłem tego wrzenia w całym kraju.

BERNARDO

    I ja tak samo sądzę; tym ci bardziej,
    Że to zjawisko w wojennym przyborze
    Odwiedza nasze czaty i przybiera
    Na siebie postać nieboszczyka króla,
    Który tych wojen był i jest sprężyną.

HORACY

    Znak to dla oczu ducha płodny w groźbę.
    Gdy Rzym na szczycie stał swojej potęgi,
    Krótko przed śmiercią wielkiego Juliusza,
    Otworzyły się groby i umarli
    Błądzili jęcząc po ulicach Rzymu;
    Widziane były różne dziwowiska:
    Jako to gwiazdy z ogonem, deszcz krwawy,
    Plamy na słońcu i owa wilgotna
    Gwiazda rządząca państwami Neptuna,
    Zmierzchła, jak gdyby na sąd ostateczny.
    I otóż takie same poprzedniki
    Smutnych wypadków, które jako gońce
    Biegną przed losem albo są prologiem
    Wróżb przyjść mających, nieba i podziemia
    Zsyłają teraz i naszemu państwu. Duch powraca.
    Patrzcie! znów idzie. Zastąpię mu drogę,
    Choćbym miał zdrowiem przypłacić. Stój, maro!
    Możeszli wydać głos albo przynajmniej
    Dźwięk jakikolwiek przystępny dla ucha:
    To mów!
    Jestli czyn jaki do spełnienia, zdolny
    Dopomóc tobie, a mnie przynieść zaszczyt:
    To mów!
    Maszli świadomość losów tego kraju,
    Które, wprzód znając, można by odwrócić:
    To, mów!
    Alboli może za życia pogrzebałeś
    W nieprawy sposób zgromadzone skarby,
    Za co wy, duchy, bywacie, jak mówią,
    Skazane nieraz tułać się po śmierci. Kur pieje.
    Mów! Stój! Mów! - zabież mu drogę, Marcellu.

MARCELLUS

    Mamże nań natrzeć halabardą?

HORACY

    Natrzyj.
    Jeśli nie stanie.

BERNARDO

    Tu jest!

HORACY

    Tu jest! Duch znika.

MARCELLUS

    Zniknął
    Krzywdzim tę postać tak majestatyczną,
    Chcąc ją przemocą zatrzymać; powietrze
    Tylko chwytamy i czcza nasza groźba
    Złośliwym tylko jest urągowiskiem.

BERNARDO

    Chciał coś podobno mówić, gdy kur zapiał.

HORACY

    Wtem nagle wzdrygnął się jak winowajca
    Na głos strasznego apelu. Słyszałem,
    Że kur, ten trębacz zwiastujący ranek,
    Swoim donośnym, przeraźliwym głosem
    Przebudza bóstwo dnia, i na to hasło
    Wszelki duch, czy to błądzący na ziemi,
    Czy w wodzie, w ogniu czy w powietrzu, spiesznie
    Wraca, skąd wyszedł; a że to jest prawdą,
    Dowodem właśnie to, cośmy widzieli.

MARCELLUS

    Zadrżał i rozwiał się, skoro kur zapiał,
    Mówią, że ranny ten ptak, w owej porze,
    Kiedy święcimy narodzenie Pana,
    Po całych nocach zwykł śpiewać i wtedy
    Żaden duch nie śmie wyjść z swego siedliska:
    Noce są zdrowe, gwiazdy nieszkodliwe,
    Złe śpi, ustają czarodziejskie wpływy,
    Tak święty jest ten czas i dobroczynny.

HORACY

    Słyszałem i ja o tym i po części
    Sam daję temu wiarę. Ale patrzcie,
    Już dzień w różanym płaszczu strząsa rosę
    Na owym wzgórku wschodnim. Zejdźmy z warty.
    Moja zaś rada, abyśmy niezwłocznie
    O tym, czegośmy tu świadkami byli,
    Uwiadomili młodego Hamleta;
    Bo prawie pewien jestem, że to widmo,
    Milczące dla nas, przemówi do niego.
    Czy się zgadzacie na to, co nam zrobić
    Zarówno serce, jak powinność każe?

MARCELLUS

    Jak najzupełniej, i wiem nawet, gdzie go
    Na osobności zdybiemy dziś z rana.

Wychodzą.

Scena druga

Sala audiencjonalna w zamku. Król, Królowa, Hamlet, Poloniusz, Laertes, Woltymand, Korneliusz, panowie i orszak.

KRÓL

    Jakkolwiek świeżo tkwi w naszej pamięci
    Zgon kochanego, drogiego naszego
    Brata Hamleta, jakkolwiek by przeto
    Sercu naszemu godziło się w ciężkim
    Żalu pogrążać, a całemu państwu
    Zawrzeć się w jeden fałd kiru, o tyle
    Jednak rozwaga czyni gwałt naturze,
    Że pomnąc o nim nie zapominamy
    O sobie samych. Dlatego - z zatrutą,
    Że tak powiemy, od smutku radością,
    Z pogodą w jednym, a łzą w drugim oku,
    Z bukietem w ręku, a jękiem na ustach,
    Na równi ważąc wesele i boleść -
    Połączyliśmy się małżeńskim węzłem
    Z tą niegdyś siostrą naszą, a następnie
    Dziedziczką tego wojennego państwa.
    Co wszakże czyniąc, nie postąpiliśmy
    Wbrew światlejszemu waszemu uznaniu,
    Które swobodnie objawione dało
    Temu krokowi sankcje. Dzięki za to. -
    A teraz wiedzcie, że młody Fortynbras,
    Czyli to naszą leceważąc wartość,
    Czyli to sądząc, że z śmiercią drogiego
    Brata naszego w królestwie tym znajdzie
    Nieład i bezrząd, i na tym jedynie
    Budując płonną nadzieję korzyści,
    Nie zaniedbując naglić nas przez posłów
    O zwrot tych krain, które prawomocnie,
    Za sprawą świętej pamięci Hamleta,
    Brata naszego, z rąk jego rodzica
    Przeszły na własność Danii. Tyle o nim.
    Terazże o nas i o celu, w jakim
    Tu się zeszliśmy. Wzywamy tym pismem
    Stryja młodego Fortynbrasa, dzisiaj
    Króla Norwegii, który, z sił opadły,
    Obłożnie chory, może i nie słyszał
    O tych zabiegach swojego synowca,
    Aby powstrzymał go od dalszych kroków
    W tej sprawie, aby mu wzbronił zbierania
    Wojsk i zaciągów złożonych wszak z jego
    Wiernych poddanych. Wam zaś, Korneliuszu
    I Woltymandzie, poruczamy zanieść
    To pismo, łącznie z pozdrowieniem naszym,
    Władcy Norwegii, nie upoważniając
    Was do wchodzenia z nim w nic więcej nad to,
    Co treść powyższych słów naszych zakreśla.
    Bywajcie nam więc zdrowi i niech pośpiech
    Chwali gorliwość waszą.

KORNELIUSZ I WOLTYMAND

    Jak we wszystkim,
    Tak i w tym starać się będziem jej dowieść.

KRÓL

    Nie wątpię o tym. Bywajcież nam zdrowi.

Korneliusz i Woltymand wychodzą.

    Miałeś nas o coś prosić, Laertesie;
    Jakiż jest przedmiot tej prośby? Mów śmiało.
    Nie traci próżno słów, kto się udaje
    Z słusznym żądaniem do monarchy Danii.
    Czegóż byś pragnął, czego bym nie gotów
    Spełnić wprzód jeszcze, niżeliś zapragnął?
    Głowa nie bliżej jest pokrewna sercu,
    Ręka nie skorsza ku przysłudze ustom
    Jak tron nasz ojcu twemu, Laertesie,
    Czegóż więc żądasz?

LAERTES

    Pozwolenia waszej
    Królewskiej mości na powrót do Francji,
    Skąd chętnie wprawdzie tu przybyłem, aby
    Złożyć powinny hołd przy koronacji
    Waszej królewskiej mości, ale teraz,
    Gdym już dopełnił tego obowiązku,
    Życzenia moje i myśli, wyznaję,
    Ciągną mię znowu do Francji; ku czemu
    O przychylenie się i przebaczenie
    Kornie śmiem waszą królewską mość błagać.

KRÓL

    Cóż na to ojciec waszmości? Przystajeż
    Na to Poloniusz?

POLONIUSZ

    Usilnymi prośby
    Poty kołatał do mojego serca,
    Ażem do życzeń jego mimochętnie
    Przyłożył pieczęć zezwolenia. Racz mu
    Wasza królewska mość nie bronić jechać.

KRÓL

    Jedź więc, rozrządzaj według woli czasem
    I łaską naszą. Do ciebie się teraz
    Zwracam, kochany synowcze Hamlecie,
    Synu mój.

HAMLET
na stronie

    Trochę więcej niż synowcze,
    A mniej niż synu.

KRÓL

    Jakiż tego powód,
    Że czarne chmury wciąż cię otaczają?

HAMLET

    I owszem, panie, jestem wystawiony
    Bardzo na słońce.

KRÓLOWA

    Kochany Hamlecie,
    Zrzuć tę ponurą barwę i przyjaźnie
    Wypogodzonym okiem spójrz na Danię;
    Przestań powieki ustawicznie spuszczać
    W ziemię, o drogim ojcu rozmyślając.
    Co żyje, musi umrzeć; dziś tu gości,
    A jutro w progi przechodzi wieczności;
    To pospolita rzecz.

HAMLET

    W istocie, pani,
    Zbyt pospolita.

KRÓLOWA

    Gdy wszystkim jest wspólna,
    Czemuż się tobie zdaje tak szczególna?

HAMLET

    Zdaje się, pani! bynajmniej, jest raczej;
    U mnie nic żadne "zdaje się " nie znaczy,
    Niczym sam przez się ten oczom widzialny
    Czarnej żałoby strój konwencjonalny;
    Wietrzne z trudnością wydawane tchnienie,
    Obficie z oczu ciekące strumienie,
    Żałość na widok stawiana obliczem,
    Miną, gestami - to wszystko jest niczem.
    To tylko zdaje się, bo potajemnie
    Można być obcym temu; ale we mnie
    Jest coś, co w ramę oznak się nie mieści,
    W tę larwę żalu, liberię boleści.

KRÓL

    Godzien pochwały, Hamlecie, ten smutek,
    Którym oddajesz cześć pamięci ojca;
    Lecz wiedz, że ojciec twój miał także ojca
    I że go także utracił tak samo
    Jak tamten swego. Dobry syn powinien
    Jakiś czas boleć po śmierci rodzica;
    Lecz uporczywie trwać w utyskiwaniach
    Jest to bezbożny okazywać upór,
    Sprzeciwiający się wyrokom niebios;
    Jest to niemęskie okazywać serce,
    Niesforny umysł i płochą rozwagę.
    Bo skoro wiemy, że coś jest zwyczajnym,
    Jak każda inna rzecz najpowszedniejsza,
    Na cóż, stawiając opór konieczności,
    Brać to do serca? Wstydź się, jest to grzechem
    Przeciw naturze, przeciw niebu, przeciw
    Zmarłemu nawet; jest to na ostatek
    Wbrew rozumowi, który od skonania
    Pierwszego z ludzi aż do śmierci tego,
    Którego świeżą opłakujem stratę,
    Ciągle i ciągle woła: Tak być musi!
    Rzuć więc, prosimy cię, te płonne żale
    I pomnij, że masz w nas drugiego ojca,
    Niechaj się dowie świat, żeś ty najbliższym
    Naszego tronu i naszego serca;
    Co się zaś tyczy twojego zamiaru
    Wrócenia nazad do szkół wittenberskich,
    Jest on życzeniom naszym wręcz przeciwny;
    Przeto wzywamy cię, abyś się zgodził
    Na pozostanie tu pod czułą pieczą
    Naszego oka, jako nasz najmilszy
    Dworzanin, krewny i syn.

KRÓLOWA

    O, Hamlecie,
    Nie daj się matce prosić nadaremnie;
    Pozostań z nami, porzuć myśl jechania
    Do Wittenbergi.

HAMLET

    Ze wszystkich sił moich
    Będęć posłusznym, pani.

KRÓL

    To mi piękna,
    Co się nazywa, synowska odpowiedź!
    Pójdź, ukochana żono, ta uprzejma,
    Nieprzymuszona powolność Hamleta
    Rozpromieniła mi serce; dlatego
    Każdy wzniesiony dziś na zamku toast
    Moździerze wzbiją w obłoki i niebo,
    Wtórząc radosnym królewskim wiwatom,
    Odpowie ziemi równym grzmotem. Idźmy.

Król, Królowa i wszyscy prócz Hamleta wychodzą.

HAMLET

    Bogdaj to trwałe, zbyt wytrwałe ciało
    Stopniało, w lotną parę się rozwiało!
    Lub bodaj Ten, tam w niebie, nie był karą
    Zagroził samobójcy! Boże! Boże!
    Jak nudnym, nędznym, lichym i jałowym
    Zda mi się cały obrót tego świata!
    To nie pielony ogród, samym tylko
    Bujnie krzewiącym się chwastem porosły.
    O wstydzie! że też mogło przyjść do tego!
    Parę miesięcy dopiero, jak umarł!
    Nie, nie, i tego nie ma - taki dobry,
    Taki anielski król, naprzeciw tego
    Istny Hyperion naprzeciw satyra;
    A tak do matki mojej przywiązany,
    Że nie mógł ścierpieć nawet, aby lada
    Przyostry powiew dotknął się jej twarzy.
    Ona zaś - trzebaż, abym to pamiętał! -
    Wieszała mu się u szyi tak chciwie,
    Jakby w niej rosła żądza pieszczot w miarę
    Zaspokajania jej. I w miesiąc potem. . .
    O, precz z tą myślą! ... Słabości, nazwisko
    Twoje: kobieta. - W jeden marny miesiąc,
    Nim jeszcze zdarła te trzewiki, w których
    Szła za biednego mego ojca ciałem,
    Zalana łzami jako Niobe - patrzcie! -
    Boże mój! zwierzę, bezrozumne zwierzę
    Dłużej by czuło żal - zostaje żoną
    Mojego stryja, brata mego ojca,
    Lecz który tak jest do brata podobny
    Jak ja do Herkulesa. W jeden miesiąc,
    Nim jeszcze słony osad łez nieszczerych
    Z zaczerwienionych powiek jej ustąpił,
    Została żoną innego! Tak prędko,
    Tak lekko, skoczyć w kazirodne łoże!
    Nie jest to dobrym ani wyjść nie może
    Na dobre. Ale pękaj, serce moje,
    Bo usta milczeć muszą.

Horacy, Bernardo i Marcellus wchodzą.

HORACY

    Przyjm pozdrowienie nasze, drogi książę.

HAMLET

    Miło mi widzieć panów w dobrym zdrowiu.
    Wszak to Horacy! albo zapomniałem,
    Jak się sam zowie.

HORACY

    Ten sam i jak zawsze
    Królewiczowskiej mości biedny sługa.

HAMLET

    Dobry przyjaciel raczej; weź to miano,
    A mnie daj tamto. Cóż cię z Wittenbergi
    Sprowadza? - Wszak to Marcellus?

MARCELLUS

    Tak, panie.

HAMLET

    Bardzom rad widzieć pana. Dobry wieczór.
    Ale na serio, powiedz mi, Horacy,
    Co cię przywiodło z Wittenbergi?

HORACY

    Skłonność
    Do próżniackiego życia, mości książę.

HAMLET

    Tego by nie śmiał mi powiedzieć nawet
    Twój nieprzyjaciel i sam też źle czynisz,
    Chcąc ucho moje przymusić do wiary
    W własne zeznanie twoje przeciw tobie.
    Wiem, żeś nie próżniak; jakiż więc być może
    Cel przebywania twego w Elzynorze?
    Nauczysz się tu pić tęgo.

HORACY

    Przybyłem
    Na pogrzeb ojca twego, mości książę.

HAMLET

    Nie żartuj ze mnie, szkolny towarzyszu;
    Przybyłeś raczej na ślub matki mojej.

HORACY

    W istocie, prędko nastąpił po tamtym.

HAMLET

    Oszczędność, bracie, oszczędność! Przygrzane
    Resztki przysmaków z pogrzebowej stypy
    Dały traktament na ucztę weselną.
    O mój Horacy, wolałbym był ujrzeć
    Najzawziętszego mego wroga w niebie
    Niż dożyć tego dnia. Mój biedny ojciec!...
    Zda mi się, że go widzę.

HORACY

    Gdzie?!

HAMLET

    Przed duszy
    Mojej oczyma.

HORACY

    Widziałem go niegdyś;
    Był to król, jakich mało.

HAMLET

    Człowiek, powiedz;
    Chociażby wszystko w tym fałszywym świecie
    Było tym, czym się na pozór wydaje,
    Jeszcze by drugi taki się nie znalazł.

HORACY

    Zda mi się, że go widziałem tej nocy.

HAMLET

    Widziałeś? Kogo?

HORACY

    Króla, ojca waszej
    Książęcej mości.

HAMLET

    Króla? Mego ojca?!

HORACY

    Zawieś na chwilę zdumienie, o panie,
    I bacznym uchem racz wysłuchać tego
    Nadzwyczajnego doniesienia, które,
    Zgodnie z świadectwem tych dwóch zacnych ludzi,
    Mam ci uczynić.

HAMLET

    Mów, na miłość boską!

HORACY

    Przez dwie już noce po sobie idące,
    Wśród głuchej ciszy północnej, ciż sami
    Oficerowie, Marcel i Bernardo,
    Straż odbywając przy zamku, miewają
    Następujące widzenie:
    Postać podobna do świętej pamięci
    Ojca twojego, panie, uzbrojona
    Jak najkompletniej od stóp aż do głów
    Staje przed nimi, uroczystym krokiem
    Przechodzi mimo, z wolna i poważnie;
    Trzykroć przeciąga przed ich zdumiałymi
    I struchlałymi oczyma tak blisko,
    Że ich nieledwie buławą dotyka;
    Oni zaś stoją jak wryci i, jakby
    Zgalareceni przerażeniem, nie śmią
    Przemówić do niej ani słowa. Mając
    Wieść o tym sobie przez nich udzieloną
    Jak najtajemniej, udałem się z nimi
    Następnej nocy samotrzeć na wartę;
    I rzeczywiście o tym samym czasie,
    W taki sam sposób, co do joty zgodnie
    Z przywiedzionymi szczegółami, przyszło
    Widziadło. Znałem ojca twego, panie:
    Te ręce mniej są do siebie podobne.

HAMLET

    Gdzie się to działo?

HORACY

    Na tarasie, panie.

HAMLET

    Nie przemówiłżeś do tego zjawiska?

HORACY

    I owszem, ale żadnej odpowiedzi
    Nie otrzymałem. Raz tylko podniosło
    Głowę i zdało się chcieć coś powiedzieć;
    Ale w tej chwili zapiał kur poranny,
    Na głos którego zerwało się nagle
    I znikło nam sprzed oczu.

HAMLET

    Osobliwe!

HORACY

    Jak żyw tu stoję, mości książę, jest to
    Rzetelna prawda i mieliśmy sobie
    Za obowiązek donieść o tym waszej
    Książęcej mości.

HAMLET

    Zaprawdę, to widmo
    Niespokojności mię nabawia. Macież
    Tej nocy wartę?

WSZYSCY TRZEJ

    Mamy, mości książę.

HAMLET

    Było więc uzbrojone?

WSZYSCY TRZEJ

    Tak jest, panie.

HAMLET

    Od stóp do głowy?

WSZYSCY TRZEJ

    Od czaszki do kostek.

HAMLET

    Nie widzieliście więc jego oblicza?

HORACY

    I owszem: miało przyłbicę wzniesioną.

HAMLET

    Groźnież na twarzy wyglądało?

HORACY

    Smutno
    Bardziej niż gniewnie.

HAMLET

    Blado czy rumiano?

HORACY

    O, bardzo blado.

HAMLET

    I wzrok w was wlepiało?

HORACY

    Nieporuszenie.

HAMLET

    Szkoda, żem tam nie był.

HORACY

    Byłbyś był, panie, osłupiał.

HAMLET

    Być może,
    Być może. Długoż bawiło?

HORACY

    Tak długo,
    Jak długo by ktoś przy średnim pośpiechu
    Sto musiał liczyć.

MARCELLUS i BERNARDO

    O, dłużej.

HORACY

    Nie wtedy,
    Kiedy ja byłem.

HAMLET

    Siwąż miało brodę?

HORACY

    Zupełnie taką, jaką u zmarłego
    Króla widziałem: czarną, posrebrzoną.

HAMLET

    Będę dziś z wami na warcie: być może,
    Iż przyjdzie znowu.

HORACY

    Przyjdzie niezawodnie.

HAMLET

    Skoro przybiera postać mego ojca,
    Muszę z nim mówić, choćby całe piekło,
    Rozwarłszy paszczę, milczeć mi kazało.
    Co do was, moi panowie, jeśliście
    Tę okoliczność dotąd zataili,
    Trzymajcież ją i nadal pod zamknięciem,
    I co bądź zdarzy się tej nocy, bierzcie
    Wszystko na rozum, ale nie na język;
    Nagrodzę wam tę dobroć. Bądźcie zdrowi.
    Pomiędzy jedenastą a dwunastą
    Zejdziem się na tarasie.

WSZYSCY TRZEJ

    Słudzy waszej
    Książęcej mości.

HAMLET

    Bądźcie przyjaciółmi,
    Tak jak ja jestem waszym. Do widzenia.

Horacy, Marcellus, Bernardo wychodzą.

    Duch mego ojca! uzbrojony! Coś tu
    Złego się święci, coś tu krzywo idzie,
    Oby już była noc! tymczasem jednak
    Milcz, serce moje! Zbrodnie i spod ziemi
    Wychodzą, aby stać się widomemi.

Wychodzi.


Scena trzecia

Pokój w domu Poloniusza. Laertes i Ofelia.

LAERTES

    Już rzeczy moje zniesione na pokład;
    Bądź zdrowa, siostro; a gdy wiatr przyjaźnie
    Zadmie od brzegu i który z okrętów
    Zdejmie kotwicę, nie zasypiaj wtedy,
    Lecz donoś mi o sobie.

OFELIA

    Wątpisz o tym?

LAERTES

    Co się zaś tyczy Hamleta i pustych
    Jego zalotów, uważaj je jako
    Mamiący pozór, kaprys krwi gorącej;
    Jako fiołek młodocianej wiosny,
    Wczesny, lecz wątły, luby, lecz nietrwały,
    Woń, kilka tylko chwil upajającą,
    Nic więcej.

OFELIA

    Więcej nic?

LAERTES

    Nie myśl inaczej.
    Natura ludzka, kiedy się rozwija,
    Nie tylko rośnie co do form zewnętrznych;
    Jak w budującej się świątyni - służba
    Duszy i ducha zwiększa się w niej także.
    Być może, iż on ciebie teraz kocha,
    Że czystość jego chęci jest bez plamy;
    Ale zważywszy jego stopień, pomnij,
    Że jego wola nie jest jego własną.
    On sam jest rodu swego niewolnikiem;
    Nie może, jako podrzędni, wybierać
    Dla siebie tylko, od jego wyboru
    Zależy bowiem bezpieczeństwo, dobro
    Całego państwa, przeto też i jego
    Wybór koniecznie musi być zależny
    Od życzeń i od przyzwolenia tego
    Wielkiego ciała, którego jest głową.
    Jeżeli zatem mówi, że cię kocha,
    Rozwadze twojej przystoi mu wierzyć
    O tyle tylko, o ile on zgodnie
    Ze stanowiskiem przez się zajmowanym
    Będzie mógł słowa swojego dotrzymać,
    To jest, o ile powszechny głos Danii
    Przystanie na to. Uważ, jaka hańba
    Grozi twej sławie, jeśli łatwowiernie
    Poszeptom jego podasz ucho, serce
    Sobie uwięzisz i skarb niewinności
    Otworzysz jego zapędom bez wodzy.
    Strzeż się, Ofelio, strzeż się, luba siostro;
    I stój w odwadze twej skłonności, z dala
    Od niebezpieczeństw i napaści pokus.
    Wstydliwe dziewczę za wiele już waży,
    Gdy przed księżycem wdzięki swe odsłania;
    Na samą cnotę pada rdza obmowy;
    Robak zbyt często toczy dzieci wiosny,
    Nim jeszcze pączki zdążyły otworzyć;
    I kiedy rosa wilży młodość hożą,
    Wpływy złośliwych miazm najbardziej grożą.
    Strzeż się więc; tarczą najlepszą w tej próbie
    Niedowierzanie, nawet samej sobie.

OFELIA

    Treść tej nauki postawię na straży
    Mojego serca. Nie idź jednak, bracie,
    Za śladem owych fałszywych doradców,
    Którzy nam stromą i ciernistą ścieżkę
    Cnoty wskazują, a sami tymczasem
    Kroczą kwiecistym szlakiem błędów, własnych
    Rad niepamiętni.

LAERTES

    Bądź o mnie spokojna
    I bądź mi zdrowa. Lecz oto nasz ojciec.

Poloniusz wchodzi.

    Podwójne błogosławieństwo, podwójne
    Szczęście przynosi: szczęśliwe spotkanie,
    Które mi zdarza sposobność ku temu.

POLONIUSZ

    Laertes jeszcze tu? Dalej na okręt!
    Wiatr wzdyma żagle, czekają na ciebie,
    Raz jeszcze daję ci błogosławieństwo
    Na drogę.

kładzie rękę na głowę synowi

    Weź je i wraź sobie w pamięć
    Tych kilka przestróg: Nie bądź skorym myśli
    Wprowadzać w słowa, a zamiarów w czyny.
    Bądź popularnym, ale nigdy gminnym.
    Przyjaciół, których doświadczysz, a których
    Wybór okaże się być ciebie godnym,
    Przykuj do siebie żelaznymi klamry;
    Ale nie plugaw sobie rąk uściskiem
    Dłoni pierwszego lepszego socjusza.
    Strzeż się zatargów, jeśli zaś w nie zajdziesz,
    Tak się w nich znajduj, aby twój przeciwnik
    Nadal się ciebie strzec musiał. Miej zawżdy
    Ucho otworem, ale rzadko kiedy
    Otwieraj usta. Chwytaj zdania drugich,
    Ale sąd własny zatrzymuj przy sobie.
    Noś się kosztownie, o ile ci na to
    Mieszek pozwoli, ale bez przesady;
    Wytwornie, ale niewybrednie; często
    Bowiem ubranie zdradza grunt człowieka
    I pod tym względem Francuzi szczególniej
    Są pełni taktu. Nie pożyczaj drugim
    Ani od drugich; bo pożyczkę daną
    Tracim najczęściej razem z przyjacielem,
    A braną psujem rząd potrzebny w domu.
    Słowem, rzetelnym bądź sam względem siebie,
    A jako po dniu noc z porządku idzie,
    Tak za tym pójdzie, że i względem drugich
    Będziesz rzetelnym. Bądź zdrów, niech cię moje
    Błogosławieństwo utwierdzi w tej mierze.

LAERTES

    Z pokorą żegnam cię, ojcze i panie.

POLONIUSZ

    Idź już; czas nagli, wszystko w pogotowiu.

LAERTES

    Bądź zdrowa, siostro, i pamiętaj na to,
    Com ci powiedział.

OFELIA

    Zamknęłam to w sercu,
    A ty masz klucz od niego.

LAERTES

    Bądź mi zdrowa.

Wychodzi.

POLONIUSZ

    Cóż to on tobie powiedział, Ofelio?

OFELIA

    Coś, co tyczyło się księcia Hamleta.

POLONIUSZ

    W porę mi o tym wspominasz. Słyszałem,
    Że on cię często nawiedzał w tych czasach
    I że znajdował z twojej strony przystęp
    Łatwy i chętny. Jeżeli tak było
    (A udzielono mi o tym wiadomość
    Jako przestrogę), muszę ci powiedzieć,
    Że się nie cenisz tak, jakby przystało
    Dbałej o sławę córce Poloniusza.
    Jakież wy macie stosunki? Mów prawdę.

OFELIA

    Oświadczył mi się, ojcze, z swą skłonnością.

POLONIUSZ

    Z skłonnością? Hm, hm! Mówisz jak dzierlatka
    Niedoświadczona w rzeczach niebezpiecznych.
    Wierzyszli tym tak zwanym oświadczeniom?

OFELIA

    Nie wiem, co myśleć mam, mój ojcze.

POLONIUSZ

    Nie wiesz?
    To ja ci powiem: Masz myśleć, żeś dziecko,
    Gdy oświadczenia te bez poświadczenia
    Rozsądku bierzesz za dobrą monetę.
    Nie radzę ci się z nim świadczyć, inaczej
    (Że tej igraszki słów jeszcze użyję)
    Doświadczysz następstw niedobrych.

OFELIA

    Wynurzał
    Mi swoją miłość bardzo obyczajnie.

POLONIUSZ

    Tak, tak, bo czynić to jest obyczajem.

OFELIA

    I słowa swoje stwierdził najświętszymi,
    Jak być mogą, przysięgami.

POLONIUSZ

    Plewy
    Na młode wróble! Wiem ja, gdy krew kipi,
    Jak wtedy dusza hojną jest w kładzeniu
    Przysiąg na usta. Nie bierz tych wybuchów
    Za ogień, więcej z nich światła niż ciepła,
    A i to światło gaśnie w oka mgnieniu.
    Bądź odtąd trochę skąpsza w przystępności
    I więcej sobie waż rozmowę swoją
    Niż wyzywanie drugich do rozmowy.
    Co się zaś księcia Hamleta dotyczy,
    Bacz na to, że on jeszcze młodzieniaszek
    I że mu więcej jest wolno, niż tobie
    Może być wolno kiedykolwiek. Słowem,
    Nie ufaj jego przysięgom, bo one
    Są jak kuglarze, czym innym, niż szaty
    Ich pokazują: orędownicami
    Bezbożnych chuci, biorącymi pozór
    Świętości, aby tym łacniej usidlić
    Naiwne serca. Krótko mówiąc, nie chcę,
    Abyś od dziś dnia czas swój marnowała
    Na zadawanie się z księciem Hamletem.
    Pamiętaj, nie chcę tego. Możesz odejść.

OFELIA

    Będęć posłuszną, panie.

Wychodzą.

Scena czwarta

Taras zamkowy. Wchodzą Hamlet, Horacy i Marcellus.

HAMLET

    Ostry wiatr wieje; przejmujące zimno.

HORACY

    W istocie: bardzo szczypiące powietrze.

HAMLET

    Która godzina?

HORACY

    Dwunasta dochodzi.

MARCELLUS

    Dwunasta biła już.

HORACY

    Już? Nie słyszałem.
    Zbliża się zatem czas, o którym widmo
    Zwykło się jawić.

Odgłos trąb i wystrzałów za sceną.

    Co to znaczy, panie?

HAMLET

    To znaczy, że król czuwa z czarą w ręku,
    Zgraje opilców dworskich przepijając;
    Każdy zaś taki sygnał trąb i kotłów
    Jest triumfalnym hasłem nowej miary
    Przezeń spełnionej.

HORACY

    Czy to taki zwyczaj?

HAMLET

    Zwyczaj zaiste; moim jednak zdaniem,
    Lubom tu zrodzon i z tym oswojony,
    Chlubniej byłoby taki zwyczaj łamać
    Niż zachowywać. Te biby na zabój
    W pośmiech i wzgardę tylko nas podają
    U innych ludów: beczkami nas mienią
    I trzodzie chlewnej właściwy przydomek
    Hańbi nazwisko nasze. W rzeczy samej,
    Choćbyśmy zresztą byli bez zarzutu,
    To jedno już by starło z naszych czynów
    Zaszczytną cechę ich wnętrznej wartości.
    I pojedynczym ludziom się to zdarza:
    Niejeden skutkiem naturalnych przywar -
    Czyli to rodu (czemu nic nie winien
    Bo któż obiera sobie pochodzenie),
    Czy to jakiegoś krwi usposobienia,
    Które częstokroć rwie tamy rozumu,
    Czy to nałogu przeciwnego formom
    Przyzwoitości - niejeden, powiadam,
    Upośledzony w taki sposób jaką
    Szczególną wadą, bądź to organicznie,
    Bądź przypadkowo - choćby jego cnoty
    Były skądinąd jako kryształ czyste
    I mnogie, jako być mogą w człowieku -
    Tą jedną skazą zarażony będzie
    W opinii ludzi. Jedna drachma złego
    Niweczy wszelkie szlachetne pierwiastki.

Duch wchodzi.

HORACY

    Widzisz go, panie.

HAMLET

    Aniołowie Pana
    Zastępów, miejcie mię w swojej opiece!
    Błogosławionyś ty czy potępiony,
    Tchnieszli tchem niebios czy wyziewem piekieł.
    Maszli zamiary zgubne czy przyjazne,
    Przychodzisz w takiej postaci, że muszę
    Wydobyć z ciebie głos. Hamlecie, królu,
    Ojcze mój, władco Danii, odpowiadaj!
    Nie pozostawiaj mię w nieświadomości;
    Powiedz, dlaczego święte kości twoje,
    Na wieki w trumnie złożone, przebiły
    Śmiertelny całun; dlaczego grobowiec,
    W którym widzielim cię zstępującego,
    Podniósł swe ciężkie marmurowe wieko,
    Żeby cię zwrócić ziemi? Co to znaczy?
    Że ty, trup, znowu w kompletnym rynsztunku
    Podksiężycowy ten padół odwiedzasz,
    Czyniąc noc straszną i nas, niedołężnych
    Synów tej ziemi, wstrząsając myślami,
    Przechodzącymi metę naszych pojęć?
    O, powiedz, co to jest! Co za cel tego?
    Czego chcesz od nas?

HORACY

    Daje ci znak, panie,
    Abyś z nim poszedł, jakby chciał sam na sam
    Pomówić z tobą.

MARCELLUS

    Jak uprzejmym gestem
    Wzywa cię, panie, w ustronniejsze miejsce.
    Nie idź z nim jednak.

HORACY

    Nie chodź, mości książę.

HAMLET

    Chce ze mną mówić: pójdę.

HORACY

    Nie czyń tego,
    Łaskawy panie.

HAMLET

    Czegóż bym się lękał?
    To życie szpilki złamanej niewarte,
    A dusza moja, jak on, nieśmiertelna.
    Patrz, znowu na mnie kiwa... Pójdę za nim.

HORACY

    A gdyby on cię zaprowadził, panie,
    Nad przepaść, na brzeg owej groźnej skały,
    Która się stromo spuszcza w morską otchłań,
    I tam przedzierzgnął się w inne postacie,
    Jeszcze straszniejsze, które by ci mogły
    Odjąć, o panie, przytomność umysłu
    I w obłąkanie cię wprawić? Zważ tylko!
    Już samo tamto miejsce bez żadnego
    Innego wpływu budzi rozpaczliwe
    Usposobienie w każdym, kto spostrzeże
    Morze na tyle sążni tuż pod sobą
    I słyszy jego huk.

HAMLET

    Wciąż na mnie kiwa.
    Idź już, idź; pójdę z tobą.

MARCELLUS

    Zostań, panie.

HAMLET

    Puść mnie!

HORACY

    Wstrzymaj się, panie, pozostań!

HAMLET

    Los mój mnie woła i najmniejszą żyłkę
    Mojego ciała czyni tak potężną
    Jak najsilniejszy nerw lwa nemejskiego.

Duch nie przestaje kiwać.

    Ciągle mnie wzywa! Puśćcie mnie!

wyrywając się

    Na Boga!
    W upiora zmienię tego, co mnie dłużej

Wstrzymywać będzie. - Idź, śpieszę za tobą.

Duch i Hamlet wychodzą.

HORACY

    Imaginacja w szał go wprawia.

MARCELLUS

    Idźmy
    W trop za nim; tu nie w porę posłuszeństwo.

HORACY

    Idźmy.
    Na czymże się to skończy?

MARCELLUS

    Widno
    Jest coś chorobliwego w państwie duńskim.

HORACY

    Niebo zaradzi temu.

MARCELLUS

    Spieszmy za nim. Wychodzą.

Scena piąta

Oddalona część tarasu. Wchodzą Duch i Hamlet.

HAMLET

    Gdzie mnie prowadzisz? Mów; nie pójdę dalej.

DUCH

    Słuchaj mnie.

HAMLET

    Słucham.

DUCH

    Zbliża się godzina,
    O której w srogie, siarczyste płomienie
    Muszę powrócić znowu.

HAMLET

    Biedny duchu!

DUCH

    Nie lituj się nade mną, ale bacznym
    Uchem ogarnij to, co ci mam odkryć.

HAMLET

    Mów, powinnością moją słuchać ciebie.

DUCH

    Jak niemniej zemścić się, gdy mnie wysłuchasz.

HAMLET

    Zemścić się?

DUCH

    Jestem duchem twojego ojca,
    Skazanym tułać się nocą po świecie,
    A przez dzień jęczeć w ogniu, póki wszystek
    Kał popełnionych za żywota grzechów
    Nie wypalił się we mnie. Gdybym miejsca
    Mojej pokuty sekret mógł wyjawić,
    Takie bym rzeczy ci opisał, których
    Najmniejszy szczegół rozdarłby ci duszę,
    Młodą krew twoją zmroził, oczy twoje
    Jak gwiazdy z posad wydobył, zwinięte,
    Gładkie kędziory twoje wyprostował
    Tak, że ich każdy włos stanąłby dębem
    Jako na jeżu kolce; ale takich
    Podań nie znosi ludzkie ucho. Słuchaj,
    O, słuchaj, słuchaj, jeśli choć cokolwiek
    Kochałeś twego ojca.

HAMLET

    Przebóg!

DUCH

    Pomścij
    Śmierć jego, dzieło ohydnego mordu!

HAMLET

    Mordu?

DUCH

    Tak, mordu; wszelki mord ohydny,
    Lecz ten był nadzwyczajny, niesłychany.

HAMLET

    Dlaboga, wymień go, wymień czym prędzej,
    Abym na skrzydłach chyżych jak modlitwa
    Lub myśl kochanka podążył ku zemście.

DUCH

    Zdajesz się pełen dobrych chęci, byłbyś
    Też nikczemniejszy niż najlichsze ziele,
    Wegetujące nad brzegami Lety,
    Gdybyś pozostał na to obojętny.
    Słuchaj więc, słuchaj, Hamlecie. Puszczono
    Rozgłos, że podczas mego snu w ogrodzie
    Wąż mnie ukąsił; takim to skłamanym
    Powodem śmierci mej zwiedziono Danię;
    Dowiedz się bowiem, szlachetny młodzieńcze,
    Że ów wąż, który zabił twego ojca,
    Nosi dziś jego koronę.

HAMLET

    O nieba!
    Stryj! Nie zawiodły mnie przeczucia moje.

DUCH

    Ten to bezwstydny, cudzołożny potwór
    Zdradnymi dary, czarami wymowy
    (Przeklęte dary, przeklęta wymowa,
    Która tak może złudzić! ) ku sromocie
    Potrafił skłonić wolę mojej niby
    Cnotliwej żony. O Hamlecie! cóż to
    Był za upadek! Ode mnie, którego
    Miłość statecznie chodziła dłoń w dłoni
    Z ślubną przysięgą, w objęcia nędznika,
    Którego dary przyrodzone były
    Naprzeciw moich tak liche!
    Lecz jako cnota pozostaje czystą,
    Choćby ją sprośność w postaci niebianki
    Usiłowała skusić, tak zła żądza,
    Choćby ją łączył ślub z aniołem nawet,
    Prędko uprzykrzy sobie święte łoże
    I rzuci się na barłóg.
    Ale dość tego! Już powietrze ranne
    Czuć mi się daje; muszę kończyć: kiedym
    Raz po południu jak zwykle w ogrodzie
    Bezpiecznie zasnął, wkradł się stryj twój z flaszką
    Zawierającą blekotowe krople
    I wlał mi w ucho ten zabójczy rozczyn,
    Którego siła tak jest nieprzyjazna
    Ludzkiej naturze, że jak żywe srebro
    Przebiega nagle wszystkie drogi, wszystkie
    Kanały ciała i jako sok kwaśny
    Wlany do mleka ścina wnet i zgęszcza
    Wszystką krew zdrową. Tak było i z moją;
    I wraz plugawy trąd, jak u Łazarza,
    Wystąpił na mnie i brzydką skorupą
    Pokrył mi całe ciało.
    Tak to śpiąc, ręką brata pozbawiony
    Zostałem życia, berła i małżonki,
    Skoszony w samym kwiecie moich grzechów:
    Bez namaszczenia, bez przygotowania,
    Bez porachunku z sobą wyprawiony
    Zdać porachunek z win jeszcze nie zmytych.
    O, to okropne! okropne! okropne!
    Maszli iskierkę czucia, nie ścierp tego;
    Nie pozwól, aby łoże władców Danii
    Było ohydnym gniazdem wszeteczeństwa.
    Jakkolwiek jednak czyn ten pomścić zechcesz,
    Nie kalaj swojej duszy, nie czyń przeciw
    Matce zamachów; pozostaw ją niebu
    I owym cierniom, które w głębi łona
    Występnych siedzą; zrobią one swoje.
    Bądź zdrów, świecący robaczek oznajmia,
    Że ranek już jest bliski; wątłe bowiem
    Światełko jego znacznie już pobladło;
    Żegnam cię, żegnam cię; pamiętaj o mnie.

Znika.

HAMLET

    O wy niebieskie potęgi! O ziemio!
    Cóż więcej? Mamże piekło jeszcze wezwać?
    Nie, o nie! Krzep się, krzep się, serce moje!
    Prężcie się, nerwy! Pamiętać o tobie?
    O biedny duchu, stanie ci się zadość.
    Dopóki tylko w tej znękanej głowie
    Pamięć żyć będzie. Pamiętać o tobie?
    Wraz pamięć moja z tablic swych wykreśli
    Wszelkie powszednie, tuzinkowe myśli;
    Książkową mądrość, obrazy, wrażenia,
    Płody młodości lub zastanowienia,
    Wszystko, co związek ma z przyszłym mym bytem;
    To, coś mi zlecił, to tylko wyrytem
    W księdze mojego mózgu pozostanie;
    Tak mi dopomóż, wiekuisty Panie!
    O wiarołomna niewiasto! O łotrze,
    Uśmiechający się, bezczelny łotrze!
    Musze to sobie zapisać, że można
    Nosić na ustach uśmiech i być łotrem -
    W Dani przynajmniej

wyjmuje pugilares i zapisuje

    Tak; siedź tu, stryjaszku,
    Terazże duszo moja, pilnuj hasła,
    A tym jest: Żegnam cię, pamiętaj o mnie!
    Przysięgłem mu być wiernym.

HORACY

za sceną

    Królewiczu!

MARCELLUS

    Podobnież Książę Hamlecie!

HORACY

    Chroń go, Panie!

HAMLET

    Amen!

MARCELLUS

    Hop, hop, hop, mości książę!

HAMLET

    Hop, hop, chłopcze!
    Tu, tu, mój ptaszku!

Horacy i Marcellus wchodzą.

HORACY

    I cóż?

MARCELLUS

    I cóż, panie?

HAMLET

    Dziwy!

HORACY

    Opowiedz nam to, panie.

HAMLET

    Właśnie!
    Żebyście potem roztrąbili.

HORACY

    Jaż bym
    Mógł to uczynić?

MARCELLUS

    O, ani ja pewnie!

HAMLET

    Cóż wy powiecie na to? Któż by sądził?
    Ale będziecie milczeć?

HORACY i MARCELLUS

    Jak Bóg w niebie!

HAMLET

    Nie ma na całą Danię nikczemnika,
    Który by nie był kompletnym ladaco.

HORACY

    Do objawienia nam tego nie trzeba,
    Żeby aż duchy wychodziły z grobów.

HAMLET

    W istocie, macie słuszność. Owóż tedy
    Nie pozostaje nam teraz nic więcej,
    Jeno bez żadnych dalszych korowodów
    Uścisnąć sobie dłonie i pójść z Bogiem.
    Wy idźcie, gdzie wam każe iść interes
    Lub skłonność - każdy bowiem na tym świecie
    Ma jakąś skłonność lub interes; ja zaś
    W prostocie mojej pójdę się pomodlić.

HORACY

    To są czcze tylko słowa, mości książę.

HAMLET

    Przykro mi, żeście obrażeni; z serca
    W istocie, z serca przykro.

HORACY

    Mości książę, Nie ma tu żadnej obrazy.

HAMLET

    I owszem
    Zaprawdę mówię wam, jest tu obraza,
    I wielka. Co się tyczy tego ducha,
    Jest to duch dobry; poprzestańcie na tym;
    Co zaś pomiędzy nim a mną tu zaszło,
    Ciekawość swoją w tej mierze przytłumcie
    Całą możliwą dozą rezygnacji.
    A teraz, moi mili przyjaciele,
    W imię przyjaźni, w imię koleżeństwa,
    Zróbcie mi jedną grzeczność.

HORACY

    Jaką, panie?

HAMLET

    Nie mówcie, coście widzieli tej nocy.

HORACY i MARCELLUS

    Nie powiem, panie.

HAMLET

    Przysiążcie mi na to.

HORACY

    Na honor, nic nie powiem.

MARCELLUS

    A ja także,
    Na honor.

HAMLET

    Na ten miecz raczej przysiążcie.

MARCELLUS

    Jużeśmy, panie, przysięgli.

HAMLET

    Przysiążcie
    Na ten miecz, na ten miecz, mówię.


DUCH

spod ziemi

    Przysiążcie!

HAMLET

    Ha, to ty! Stamtąd odzywasz się, stary?
    Słyszycie tego kipra tam w piwnicy?
    Przysiążcież!

HORACY

    Na cóż mamy przysiąc, panie?

HAMLET

    Że o tym, coście widzieli, nikomu
    Nigdy a nigdy nie powiecie słowa.
    Przysiążcież na ten miecz!

DUCH

spod ziemi

    Przysiążcie!

HAMLET

    Znowu?
    Hic et ubique? Odmieńmy więc miejsce.
    Pójdźcie tu, moi panowie, połóżcie
    Na moim mieczu palce i przysiążcie,
    Że o tym, coście słyszeli, nikomu
    Nic nie powiecie.

DUCH

spod ziemi

    Przysiążcie!

HAMLET

    Ha, krecie!
    Tak prędko umiesz szybować pod ziemią?
    Wyborny z ciebie minier! No, panowie.

HORACY

    Na Boga, to są rzeczy niepojęte!

HAMLET

    Chciałżebyś wszystko pojąć? O Horacy,
    Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie,
    Niż się ich śniło waszym filozofom.
    Pójdźcie tu, i pierwej w imię Boga,
    Przysiążcie, że jakkolwiek bym się kiedy
    Wydawał dzikim, dziwacznym w obejściu -
    Być bowiem może, że mi się na przyszłość
    Wyda stosownym przybrać taką postać -
    Że, mówię, widząc mnie takim,
    Żaden z was ani potrząsaniem głowy,
    Ani wzruszeniem ramion, ani wreszcie
    Jakimikolwiek wątpliwymi słowy,
    Jako to: "Hm, hm, wiem ja"; albo: "Mógłbym,
    Gdybym chciał"; albo: "Gdybym był gadułą";
    Albo: "Są tacy, co by mogli" - zgoła,
    Niczym dwuznacznym nie da się domyślić,
    Że wie coś o mnie. Poprzysiążcież na to,
    Jeśli pragniecie, aby się nad wami
    W nieszczęściu Pan Bóg zmiłował.

DUCH

spod ziemi

    Przysiążcie!

HAMLET

    Ukój się, ukój, rozdrażniony duchu!
    Pomnijcież na wasz ślub, mili panowie,
    A przez co tylko taki biedny człowiek
    Jak Hamlet, będzie wam zdolny okazać
    Swoją życzliwość, to was nie ominie.
    Teraz rozejdźmy się. - Świat wyszedł z formy
    I mnież to trzeba wracać go do normy!

Wychodzą.


Akt II

Scena pierwsza

Pokój w domu Poloniusza. Poloniusz i Rajnold.

POLONIUSZ

    Rajnoldzie, oddasz mu waszmość to pismo
    I te pieniądze.

RAJNOLD

    Nie omieszkam, panie.

POLONIUSZ

    Zanim się jednak doń udasz, Rajnoldzie,
    Mądrze byś zrobił, ażebyś poprzednio
    O jego sprawowaniu się wywiedział.

RAJNOLD

    Tak też myślałem, panie.

POLONIUSZ

    Dobrześ myślał,
    Bardzoś roztropnie myślał. Przede wszystkim
    Wypytasz mi się najdokładniej, jacy
    Są Duńczykowie w Paryżu; jak który
    I z czego żyje: gdzie bywa i jakie
    Z kim ma stosunki; gdy zaś skutkiem takich
    Krętobadawczych, manowcowych pytań
    Dojdziesz, że oni znają mego syna,
    Wtedy przystąpisz do materii o nim
    Bliżej niżeli w poprzednich pytaniach.
    Powiesz na przykład, udając, jakobyś
    Znasz go z daleka: "Znam jego familię,
    Jego przyjaciół, a w części i jego";
    Rozumiesz mnie, Rajnoldzie?

RAJNOLD

    Najzupełniej.

POLONIUSZ

    "I jego w części, wprawdzie - dodać możesz -
    Niewiele, jestli on wszakże tym samym,
    O którym myślę, wietrznik to, rozpustnik,
    Skłonny do tego i tego." Zwal wtedy,
    Co ci się żywnie podoba, na niego;
    Jednakże nic takiego, co by mogło
    Szwank przynieść jego sławie; tego strzeż się.
    Takie jedynie przypisz mu wybryki,
    Jakie z młodością i krewkością w parze
    Zazwyczaj chodzą.

RAJNOLD

    Więc, na przykład, hazard?

POLONIUSZ

    Tak, albo pochop do zwad, klątw, pijatyk,
    Gachostwa wreszcie: tak daleko możesz
    Posunąć swoje kłamstwa.

RAJNOLD

    Ależ, panie,
    To by już jego sławie szwank przyniosło.

POLONIUSZ

    Bynajmniej, jeśli tylko będziesz umiał
    Wziąć się do rzeczy. Nie trzeba ci dawać
    Do zrozumienia, że on w żądzach swoich
    Jest rozpasany, tego nie chcę; wytknij
    Jego usterki tak subtelnie, żeby
    One się zdały tylko nadużyciem
    Wolności, duszy ognistej wybuchem,
    Obłędem wrzącej krwi, słowem, pustotą
    Właściwą wszystkim młodym.

RAJNOLD

    Rad bym wiedzieć,
    Łaskawy panie...

POLONIUSZ

    Do czego to wszystko?

RAJNOLD

    Tak, panie.

POLONIUSZ

    Zaraz ci powiem: mój zamiar
    Uzasadniony i, jak się spodziewam,
    Niepłonną skutku dający rękojmię.
    Skoro na mego syna złożysz waszmość
    Te drobne chyba, niby skazy, którym
    Ulega każda rzecz, gdy się wyrabia,
    Wtedy, jeżeli tylko ten, którego
    Za język ciągnąć będziesz, kiedykolwiek
    Młodzieńca w mowie będącego widział
    Jednej z powyższych praktyk oddanego,
    Ten ktoś, bądź pewien, przywtórzy ci zaraz
    W ten sposób: "Mości dobrodzieju", albo:
    "Mój miły panie", albo: "Widzisz waćpan"
    Stosownie do zwyczaju miejscowego
    Lub w miarę swojej atencji.

RAJNOLD

    Rozumiem.

POLONIUSZ

    Skoro zaś to ci powie, powie potem...
    Cóżem to dalej miał mówić? Do licha,
    Miałem powiedzieć coś, na czymżem stanął?

RAJNOLD

    Na tym podobno, że ktoś mi przywtórzy.

POLONIUSZ

    Że ci przywtórzy, aha! tak więc tedy
    Ten ktoś przywtórzy ci pewnie w ten sposób:
    "Znam tego pana, widziałem go wczoraj",
    Albo: "Owego dnia, wtedy a wtedy,
    Z tym a z tym, i w istocie grał wysoko";
    Albo: "Pokłócił się", albo: "Miał w czubku",
    Albo: "Widziałem, jak wchodził do domu
    Podejrzanego", i tak dalej. Tak to
    Na wędę fałszu złowisz karpia prawdy.
    Tak to rozumni, zręczni ludzie, boczkiem,
    Rzemiennym dyszlem zachodząc, umieją
    Trafiać do celu: i tak samo waszmość,
    Według wskazówki i instrukcji, jaką
    Ci udzieliłem, poweźmiesz języka
    O moim synu. Wiesz już, o co idzie?

RAJNOLD

    Wiem, panie.

POLONIUSZ

    Jedź więc, niech cię Bóg prowadzi!

RAJNOLD

    Dziękuję...

POLONIUSZ

    Zresztą sam śledź jego kroki.

RAJNOLD

    Dopełnię tego.

POLONIUSZ

    A niech mi się ćwiczy
    W muzyce.

RAJNOLD

    Dobrze, panie.

Wychodzi. Wchodzi Ofelia.


POLONIUSZ

    Bądź zdrów, waszmość.
    Co ci to jest, Ofelio? Co się stało?

OFELIA

    Ach, panie, takem strasznie się przelękła.

POLONIUSZ

    Czego? dlaboga?

OFELIA

    Siedziałam przy krosnach
    W moim pokoju, gdy wtem książę Hamlet,
    Z odkrytą głową, rozpięty, w obwisłych
    Brudnych pończochach, blady jak koszula,
    Chwiejący się na nogach, z tak okropnym
    Wyrazem twarzy, jakby się wydostał
    Z piekła i jego zgrozę chciał obwieścić,
    Stanął przede mną.

POLONIUSZ

    Czyliżby z miłości
    Oszalał?

OFELIA

    Nie wiem, ale się obawiam.

POLONIUSZ

    Cóż ci powiedział?

OFELIA

    Ujął mnie za rękę,
    Nie mówiąc słowa, i usilnie ją trzymał;
    Cofnął się potem na długość ramienia
    I, drugą rękę przytknąwszy do czoła,
    W twarz moją wlepił oczy tak badawczo,
    Jak gdyby ją chciał narysować. Długo
    Tak stał, nareszcie, lekko potrząsając
    Moim ramieniem i kiwając głową,
    Wydał tak ciężkie, żałosne westchnienie,
    Że się zdawało, iż mu piersi pękną
    I życie z niego uleci. Odstąpił
    Wtedy ode mnie i powolnym krokiem
    Szedł z odwróconą głową poza siebie,
    Kierując się ku drzwiom. Przeszedł w ten sposób
    Przez cały pokój, bez pomocy oczu,
    I wyszedł, ciągle wpatrując się we mnie.

POLONIUSZ

    Muszę natychmiast udać się do króla;
    Są to objawy gwałtowne miłości,
    Która się trawi w sobie i prowadzi
    Do rozpaczliwych kroków, tak jak każda
    Inna namiętność trapiąca ród ludzki;
    Boleję nad tym. Możesz tymi czasy
    Przykre mu jakie słowo powiedziała?

OFELIA

    Nie, panie; tylko tak jak rozkazałeś,
    Odesłałam mu listy i wzbroniłam
    Dalszych odwiedzin.

POLONIUSZ

    To go w szał wprawiło.
    Boleję nad tym, żem jego skłonności
    Dokładniej, pilniej nie zbadał. Myślałem,
    Że on cię durzy, przywieść chce o zgubę.
    Przeklinam teraz moją podejrzliwość.
    Zdaje się, że nam, starym, jest właściwe
    Przebierać miarę w przezorności, tak jak
    Nawzajem młodym mało jej posiadać.
    Biegnę do króla; zatajenie tego
    Więcej niż rozgłos zrządzić może złego.
    Pójdź.

Wychodzą.

Scena druga

Sala w zamku. Król, Królowa, Rozenkranc, Gildenstern i orszak.

KRÓL

    Witaj, Rozenkranc, witaj Gildensternie!
    Pośpiechu, z jakim was tu wezwaliśmy,
    Nie sama tylko chęć widzenia panów
    Była przyczyną, ale i potrzeba
    Waszej pomocy. Wiecie już o dziwnym
    Przeistoczeniu się Hamleta, mówię
    Przeistoczeniu, bo nic w nim tak wewnątrz,
    Jak i na zewnątrz nie jest tym, czym było.
    Co by innego jak śmierć ojca mogło
    Do tego stopnia wywieść go za obręb
    Jego natury, nie pojmuję wcale.
    Proszę was przeto, was, coście z nim wzrośli
    I z bliska z jego wiekiem i myślami
    Sąsiadujecie, abyście czas jakiś
    Raczyli u nas zostać, by Hamleta
    Trochę rozerwać, a przy tej okazji
    Zbadać powody obcego nam smutku,
    Na który, gdyby stał się nam wiadomym,
    Znaleźlibyśmy może jaki środek.

KRÓLOWA

    Często on o was wspominał, panowie,
    I wiem, że nie ma na świecie dwóch ludzi
    Bardziej mu niż wy miłych. Jeśli w dowód
    Życzliwych chęci i uczuć uprzejmych
    Zechcecie trochę czasu tu przepędzić
    I wesprzeć nasze nadzieje, możecie
    Liczyć na taką wdzięczność z naszej strony,
    Jaka przystoi monarchom.

ROZENKRANC

    Obojgu
    Waszym królewskim mościom służy prawo,
    Z mocy najwyższej ich władzy nad nami,
    Wolę swą w rozkaz przyoblekać raczej
    Niż w prośbę.

GILDENSTERN

    Będziem jednakże posłuszni
    I dobrowolnie na rozkazy waszych
    Królewskich mości u stóp ich składamy
    Nasze usługi.

KRÓL

    Dzięki ci za to, Rozenkranc, i tobie,
    Kochany Gildensternie.

KRÓLOWA

    Dzięki ci za to, Gildenstern, i tobie
    Kochany Rozenkranc. Idźcie natychmiast
    Do mego syna. do dworzan
    Niech tam który wskaże
    Tym panom, gdzie jest Hamlet.

GILDENSTERN

    Oby nieba
    Nie uczyniły naszych usiłowań
    Bezowocnymi!

KRÓLOWA

    Daj to, dobry Boże!

Rozenkranc, Gildenstern i jeden z dworzan wychodzą. Wchodzi Poloniusz.

POLONIUSZ

    Panie! Wysłane do Norwegii posły
    Szczęśliwie są już w tej chwili z powrotem.

KRÓL

    Zawsześ był waćpan ojcem dobrych nowin.

POLONIUSZ

    Bądź przekonany, miłościwy panie,
    Że obowiązki moje względem Boga
    I mego władcy, tak samo jak duszę,
    Trzymam w porządku. Jako, zdaje mi się
    (Jeżeli tylko ten mózg nie zszedł na bok
    Z drogi trafności, którą zwykł był kroczyć),
    Że ostatecznie nie jest mi już obcym,
    Skąd bierze źródło szaleństwo Hamleta.

KRÓL

    Mów; o tym chcemy wiedzieć przede wszystkim.

POLONIUSZ

    Daj, panie, pierwej posłuchanie posłom;
    Wieść moja będzie na wety po uczcie.

KRÓL

    Zróbże im zaszczyt i sam ich tu wprowadź.

Wychodzi Poloniusz.

    On utrzymuje, kochana Gertrudo,
    Że odkrył powód tej zmiany Hamleta.

KRÓLOWA

    Nie jest nim, moim zdaniem, nic innego,
    Tylko śmierć ojca i nasz rychły związek.

Poloniusz wraca, a wraz z nim wchodzą Korneliusz i Woltymand.

KRÓL

    Dojdziemy tego. Witajcie, panowie.
    Cóż nam śle przez was nasz brat, król norweski?

WOLTYMAND

    Najuprzejmiejszych pozdrowień zamianę.
    Na przełożenie nasze kazał zaraz
    Wstrzymać zaciągi swojego synowca,
    Które mu zdały się być wymierzone
    Przeciw Polakom, które jednak, bliżej
    Poznawszy, znalazł zwróconymi przeciw
    Waszej królewskiej mości. Rozjątrzony
    Takim niegodnym korzystaniem z jego
    Późnego wieku i niemocy, kazał
    Zatrzymać gońcom Fortynbrasa, który
    Z pokorą stawił się i, wysłuchawszy
    Napomnień stryja, przysiąg wobec niego,
    Że póki życia nigdy przeciw waszej
    Królewskiej mości nie wzniesie oręża:
    Czym ucieszony starzec trzy tysiące
    Koron intraty rocznej mu przeznaczył
    I owe wojska, przezeń zwerbowane,
    Użyć pozwolił mu przeciw Polakom.
    Nam zaś doręczył ten list, którym prosi podaje papier
    Waszą królewską mość o pozwolenie
    Przejścia tym wojskom przez duńskie dzierżawy,
    Przy zapewnieniu im bezpieczeństw, w liście
    Tym wymienionych.

KRÓL

    Poprzestajem na tym
    W wolniejszym czasie przejrzymy to pismo,
    Pomyślim nad nim, odpowiemy na nie.
    Tymczasem waszmość panom dziękujemy
    Za ich skuteczne trudy. Idźcie spocząć.
    Będziemy dzisiaj wieczerzali razem;
    Miło nam widzieć was z powrotem.

Woltymand i Korneliusz wychodzą.

POLONIUSZ

    To się
    Dobrze powiodło. Miłościwy panie
    I miłościwa pani, chcieć określić,
    Czym jest majestat, czym powinność sługi,
    Dlaczego dzień jest dniem, a noc jest nocą,
    A czas jest czasem, byłoby to jedno,
    Co chcieć zmarnować dzień, noc i czas drogi.
    Z tego powodu, ile że treściwość
    Jest duszą mowy, a rozwlekłość ciałem
    I powierzchownym tylko bawidełkiem,
    Chcę być treściwym. Cny wasz syn oszalał,
    Oszalał, mówię; ściśle bowiem biorąc,
    Szaleństwo czymże jest, jeśli nie stanem
    Człowieka szalonego?

KRÓLOWA

    Więcej treści
    W mniej sztucznych frazesach.

POLONIUSZ

    Przysięgam, o pani,
    Że się bynajmniej o sztukę nie silę.
    Syn wasz oszalał, jest to prawda; prawda,
    Że to nieszczęście i nieszczęście wzajem,
    Że to jest prawda. Otóż się skleiła
    Dziwna figura jakaś retoryczna.
    Bodaj to! Licho zabierz sztuczne frazesy!
    Stanąłem tedy na tym, że dostojny
    Syn wasz sfiksował; dobrze; idzie teraz
    O wyśledzenie przyczyn tej fiksacji,
    Która, nie będąc fikcją, już tym samym
    Nie może nie mieć przyczyn; to rzecz pewna;
    W jaki zaś sposób pewna i o ile,
    Rozważcie państwo sami.
    Mam córkę; mam ją, ponieważ jest moja.
    Ta tedy dziewka, pomna obowiązku
    I rozkazowi mojemu powolna,
    Oddała mi ten świstek. Posłuchajcie
    I konkludujcie państwo.

czyta

    "Do niebiańskiego bóstwa mojej duszy, tysiącem
    wdzięków okraszonej Ofelii " To niestosowne
    wyrażenie, trywialne wyrażenie. Okraszonej
    - nie jestże wyrażeniem trywialnym? Ale idźmy
    dalej,

czyta

    "Twojemu cudnie białemu łonu
    powierzam tych kilka wyrazów. "

KRÓLOWA

    Czy to Hamlet do niej pisał?

POLONIUSZ

    Cierpliwości, miłościwa pani; niczego nie zataję.

czyta

    "Wątp, czy gwiazdy lśnią na niebie;
    Wątp o tym, czy słońce wschodzi;
    Wątp, czy prawdy blask nie zawodzi;
    Lecz nie wątp, że kocham ciebie.
    O najmilsza Ofelio, nie biegłym w rymowaniu; nie umiem skandować westchnień moich, ale że cię bardzo, a bardzo kocham, temu wierz. Bądź zdrowa. Twój na zawsze, dopóki ta machina pozostanie jego własnością, Hamlet."
    To mi posłuszna pokazała córka
    I uszom moim odkryła zarazem,
    Tak co do czasu, miejsca, jak sposobu,
    Wszystkie zaloty jego.

KRÓL

    Ale jakże
    Ona przjęła te jego zaloty?!

POLONIUSZ

    Cóż o mnie myślisz, mości królu?

KRÓL

    Myślę,
    Żeś waćpan prawy, honorowy człowiek.

POLONIUSZ

    Takim starałem się zawsze okazać.
    Cóż byś mógł sobie o mnie myśleć, panie,
    Gdybym tę miłość tak namiętną widział
    Był w jej zarodzie (a mówiąc nawiasem,
    Dostrzegłem ją był pierwej, nim mi o niej
    Doniosła moja córka); cóż by sobie
    Królowa pani mogła o mnie myśleć,
    Gdybym był wtedy spokojnie odegrał
    Rolę koperty lub pugilaresu
    Lub serce moje zrobił głuchoniemym
    I gnuśnym okiem patrzał na tę miłość?
    Cóż byście państwo mogli byli sobie
    O mnie pomyśleć? Jam sprawy nie zaspał
    I wnet dziewczynie mojej powiedziałem:
    "Hamlet jest księciem nad waściną sferę;
    Nie będzie z tego nic." Dałem jej przy tym
    Surowe upomnienia, aby odtąd
    Nie przyjmowała ani jego wizyt,
    Ani biletów, ani podarunków.
    Takem uczynił; ona usłuchała,
    A on, on, krótko mówiąc, zawiedziony
    W swoich nadziejach, popadł najprzód w smutek
    Potem w bezsenność, potem w wstręt do jadła
    Następnie w niemoc, następnie w gorączkę,
    I tak stopniami aż w szaleństwo, które
    Trawi go teraz z wielkim naszym żalem.

KRÓL

    Cóż mówisz na to?

KRÓLOWA

    Hm! to by być mogło.

POLONIUSZ

    Czy się zdarzyło kiedy, rad bym wiedzieć,
    Aby tam, gdzie ja powiedziałem: tak jest,
    W istocie było inaczej?

KRÓL

    Nie pomnę.

POLONIUSZ

wskazuje na kark i głowę

    Zdejmcie to z tego,
    jeżeli tak nie jest.
    Skoro sposobność posłuży, wykryję,
    Gdzie siedzi prawda, chociażby się skryła
    W wnętrznościach ziemi.

KRÓL

    Jakżebyśmy mogli
    Sprawdzić to?

POLONIUSZ

    Wiecie państwo, że on czasem
    Przez kilka godzin zwykł się w tej galerii
    Przechadzać.

KRÓLOWA

    W rzeczy samej zwykł to czynić.

POLONIUSZ

    Taką więc porę upatrzywszy kiedy,
    Wprowadzę tutaj moją córkę: wasze
    Królewskie moście będą mogły wtedy
    Ukryć się ze mną owdzie za obiciem
    I być świadkami ich spotkania. Jeśli
    On jej nie kocha i nie skutkiem tego
    Utracił zmysły, to niech z szambelana
    Zostanę prostym chłopem albo klechą.

Wchodzi Hamlet, czytając.

KRÓLOWA

    Patrzcie, jak smutno biedny chłopiec z książką
    Zbliża się tutaj.

POLONIUSZ

    Oddalcie się, państwo,
    Błagam was; ja z nim pomówię, pozwólcie.

Król i Królowa wychodzą ze swym orszakiem.

    Jakże się miewa mój łaskawy książę Hamlet?

HAMLET

    Dobrze, dzięki Bogu.

POLONIUSZ

    Wieszli, kto jestem, panie?

HAMLET

    Wiem doskonale: jesteś rybak.

POLONIUSZ

    Zaprawdę, nie jestem nim.

HAMLET

    Tym ci gorzej, rad bym, żebyś był tak uczciwym człowiekiem.

POLONIUSZ

    Uczciwym, mości książę?

HAMLET

    Tak jest, mości panie.
    Być uczciwym w dziejach tego świata na jedno wychodzi,
    co być wybranym między tysiącami.

POLONIUSZ

    Masz wielką słuszność, mości książę.

HAMLET

    Jeżeli bowiem słonce płodzi w zdechłym psie robaki,
    promienie bóstwa ścierwo całują.
    Czy masz waćpan córkę?

POLONIUSZ

    Mam, panie.

HAMLET

    Nie pozwalaj jej chodzić po słońcu.
    Wprawdzie poczęcie jest błogosławieństwem,
    ale gdyby twoja córka poczęła,
    na pewno byś jej nie błogosławił.
    Miej to na względzie, mój przyjacielu.

POLONIUSZ

    Co przez to rozumiesz, mości książę?

do siebie

    Zawsze mu się marzy moja córka.
    A jednak nie poznał mnie zrazu,
    wziął mnie za rybaka.
    Daleko z nim już zaszło, daleko zaszło.
    I mnie, prawdę mówiąc,
    za młodu miłość przyprowadziła
    do ostateczności podobnych prawie.
    Muszę go jeszcze raz zagadnąć,

głośno

    Cóż to czytasz, mości książę?

HAMLET

    Słowa, słowa, słowa.

POLONIUSZ

    A o treść czy mogę spytać?

HAMLET

    Czyją?

POLONIUSZ

    Tej książki, którą książę czytasz.

HAMLET

    Potwarze, mój panie, same potwarze.
    Ten łotr satyryk utrzymuje,
    że starzy ludzie mają siwe brody
    i zmarszczki na twarzy; że im ambra
    i kalafonia ciecze z oczu;
    że mają zupełny brak dowcipu
    obok wielkiego wycieńczenia łydek.
    Lubo ja temu wszystkiemu najsilniej
    i nąjpotężniej daję wiarę,
    przecież nie sądzę, aby o tym pisać przystało;
    bo waszmość sam stałbyś się pewnie
    jak ja starym, gdybyś mógł jak rak w tył kroczyć.

POLONIUSZ

    Chociaż to wariacja, nie jest jednakże bez metody.
    Może byś chciał zejść, mości książę?

HAMLET

    Z tego świata?

POLONIUSZ

    W rzeczy samej, byłoby to zejściem.

do siebie

    Jak trafne ma czasem odpowiedzi!
    Dar ten często bywa udziałem szalonych,
    gdy tymczasem przytomni i rozumni
    nie zawsze są zarówno szczęśliwi.
    Muszę go już opuścić i niezwłocznie pomyśleć o sposobach,
    jakby się on i moja córka zejść mogli.

głośno

    Miłościwy książę, zmuszony jestem pozbawić
    waszą książęcą mość dłuższej mojej obecności.

HAMLET

    Nie możesz mnie, mój panie, pozbawić niczego,
    czego bym chętniej się nie wyrzekł:
    wyjąwszy życia, wyjąwszy życia,
    wyjąwszy życia.

POLONIUSZ

    Żegnam cię, mój łaskawy książę.

HAMLET

    Nudni starzy głupcy.

Rozenkranc i Gildenstern wchodzą.

POLONIUSZ

    Szukacie, panowie, księcia Hamleta? Oto jest.

Wychodzi.

ROZENKRANC

do Poloniusza

    Bogu cię polecamy.

GILDENSTERN

    Miłościwy książę!

ROZENKRANC

    Drogi nasz książę!

HAMLET

    Kochani, dobrzy przyjaciele!
    Jak się masz, Gildensternie?
    A, Rozenkranc! Jak się macie, moi chłopcy?

ROZENKRANC

    Zwyczajnie, jak nic nie znaczący ludzie.

GILDENSTERN

    Szczęśliwi przez to, że niezbyt szczęśliwi.
    Czepca Fortuny nie jesteśmy guzem.

HAMLET

    Ale i nie podeszwą jej trzewików?

ROZENKRANC

    Nie, mości książę.

HAMLET

    A więc mieszkacie u jej albo raczej w centrum jej łask?

GILDENSTERN

    Niby tak, w jej prywatnych apartamentach.

HAMLET

    Czyli w apartamentach wstydliwych.
    Słusznie,
    Fortuna to nie lada dziewka.
    I cóż tam nowego?

ROZENKRANC

    Nic, panie, wyjąwszy, że świat spoczciwiał.

HAMLET

    Więc bliski jest dzień sądu.
    Ale wiadomość wasza nieprawdziwa.
    A teraz pytanie bardziej szczegółowe.
    Powiedzcie mi, w czymeście tak przeskrobali Fortunie,
    że was tu do więzienia wtrąciła?

GILDENSTERN

    Do więzienia?

HAMLET

    Dania jest więzieniem.

ROZENKRANC

    Więc nim i świat jest także.

HAMLET

    O, i wielkim! pełnym turm, lochów i ciemnic.
    Dania jest jednym z najgorszych.

ROZENKRANC

    Nie myślimy tak, mości książę.

HAMLET

    Więc dla was nie jest taką. W rzeczy samej, nic nie jest złem ani dobrem samo przez się, tylko myśl nasza czyni to i owo takim. Dla mnie Dania jest więzieniem.

ROZENKRANC

    Skutek to chyba, panie, twojej ambicji. Dania jest dla niej za ciasna.

HAMLET

    O Boże! ja bym mógł być zamknięty w łupinie orzecha i jeszcze bym się sądził panem niezmierzonej przestrzeni, gdybym tylko złych snów nie miewał.

GILDENSTERN

    A te sny są właśnie wytworem ambicji; istota bowiem ambicji nie jest czym innym, tylko snów cieniem.

HAMLET

    Same już sny nie są czym innym, tylko cieniem.

ROZENKRANC

    Zapewne, ambicja zaś w moich oczach jest tak powietrznej i znikomej natury, że można ją nazwać cieniem cienia.

HAMLET

    Takim sposobem żebracy są ciałami, a nasi monarchowie i nadęci bohaterowie cieniami żebraków. Nie poszlibyśmyż do dworu? Bodoprawdy nie umiem rozumować.

ROZENKRANC i GILDENSTERN

    Służymy waszej książęcej mości.

HAMLET

    Dajmy pokój temu; nie chcę was liczyć do rzędu sług moich, bo, zaprawdę, przysługują mi się okropnie. Ale powiedzcie mi, tak po przyjacielsku, co porabiacie w Elzynorze?

ROZENKRANC

    Chcieliśmy cię odwiedzić, mości książę; innego celu nie mamy.

HAMLET

    Taki ze mnie nędzarz, żem nawet w podzięki ubogi; dziękuję wam jednak, chociaż to podziękowanie, wierzcie mi, kochani przyjaciele, niewarte i pół szeląga. Czy nie posyłano po was? Przybyliścieź mnie odwiedzić z własnego popędu, z dobrej woli? Powiedzcie mi, powiedzcie; bądźcie szczerzy. I cóż?

GILDENSTERN

    Cóż mamy powiedzieć, mości książę?

HAMLET

    Co bądź, byle się stosowało do rzeczy. Posyłano po was: widzę w waszych oczach pewien rodzaj wyznania, które skromność na próżno usiłuje pokryć. Wiem, że miłościwy król i miłościwa królowa posyłali po was.

ROZENKRANC

    W jakimże by celu, mości książę?

HAMLET

    Tegoć się od was chcę dowiedzieć. Ale zaklinam was na prawa naszego koleżeństwa, na współdźwięk młodych lat naszych, na obowiązki naszej statecznej przyjaźni, na wszystko, co jest najświętsze i na co lepszy mówca lepiej by was niż ja mógł zakląć, powiedzcie mi rzetelnie, otwarcie: posyłanoż po was czy nie posyłano?

ROZENKRANC

do Gildensterna

    Cóż ty na to?

HAMLET

na stronie

    Aha,
    przyszliście mnie więc wymacać.

głośno

    Jeżeli mi dobrze życzycie, powiedzcie prawdę.

GILDENSTERN

    W istocie, posyłano po nas.

HAMLET

    Powiem wam, w jakim celu; tym sposobem domyślność moja uprzedzi waszą gadatliwość i dyskretność wasza nie będzie dyskredytowana. Od niejakiego czasu, nie wiem skąd, ze szczętem humor straciłem; zarzuciłem dawne przywyknienia i tak ponure popadłem usposobienie, że ten piękny obszar ziemski pustynią mi się wydaje; to wspaniałe sklepienie tam w górze, ten cudnie wiszący firmament, ta majestatyczna przestrzeń złotymi obsypana iskrami niczym innym nie jest w moich oczach, jak tylko marnym, zaraźliwym zbiorem wyziewów. Jak doskonałym tworem jest człowiek! Jak wielkim przez rozum! Jak niewyczerpanym w swych zdolnościach! Jak szlachetnym postawą i w poruszeniach! Czynami podobnym do anioła, pojętnością zbliżonym do bóstwa! Ozdobą on i zaszczytem świata. Arcytypem wszech jestestw! A przecież czymże jest dla mnie ta kwintesencj a prochu? Synowie ziemi nie pociągają mnie ani jej córki, jakkolwiek, sądząc po waszym uśmiechu, zdajecie się to przypuszczać.

ROZENKRANC

    Myśl taka, panie, nie przeszła mi przez głowę.

HAMLET

    Dlaczegoż się waćpan roześmiałeś, kiedym powiedział, że mnie synowie ziemi nie pociągają?

ROZENKRANC

    Bom sobie pomyślał, jakie w takim razie przyjęcie znajdą aktorowie, którycheśmy w drodze spotkali, a którzy tu dążą celem ofiarowania waszej książęcej mości usług swoich.

HAMLET

    Ten, co gra króla, godnie będzie przyjęty; jego królewska mość otrzyma ode mnie pamiątkę; awanturniczy rycerz będzie mógł do woli użyć tarczy i miecza; kochanek nie będzie darmo wzdychał; melancholik spokojnie odegra swoją rolę; błazen pobudzi do śmiechu tych, co mają łechczywe płuca; a piękna dama swobodnie wywnętrzy swe uczucia, jeśli nie będzie miała wstrętu do wiersza bez rymu. Cóż to za aktorowie?

ROZENKRANC

    Ciż sami, którzy cię zwykli byli zadowalać, mości książę; aktorowie tragiczni ze stolicy.

HAMLET

    Skądże im przyszło teraz po świecie wędrować? Na miejscu siedząc lepiej by wyszli tak pod względem sławy, jak korzyści.

ROZENKRANC

    Przyczyną ich wędrowania były, jak się zdaje, świeżo zaszłe innowacje.

HAMLET

    Sąż oni jeszcze tak samo lubiani jak wtedy, kiedym był w stolicy? Zawszeż liczne mają publicum?

ROZENKRANC

    Zaiste, teraz nie bardzo.

HAMLET

    Skądże to pochodzi? Czy się opuścili w sztuce?

ROZENKRANC

    Bynajmniej: usiłowania ich postępują zawsze równym krokiem; ale wylęgło się tam stado dzieci, małych indycząt, które piszczą jak opętane i gwałtowne za to odbierają oklaski. Te są teraz w modzie i tak dalece oczerniają teatr niższej klasy (tak nazywają tamten), że niejeden z rapierem przy boku, bojąc się piór gęsich, nie śmie się już tam pokazać.

HAMLET

    Sąli to dzieci naprawdę? Któż ich utrzymuje? Jak są płatni? Myśląż oni tylko dopóty sztukę uprawiać, dopóki nie stracą dyszkantu? Nie powiedząż wtedy, gdy sami spadną między niższą klasę (co jest bardzo prawdopodobne, jeśli ich sytuacja się nie poprawi), że piszący dla nich krzywdę im wyrządzili, każąc im wykrzykiwać na ich własną przyszłość?

ROZENKRANC

    Bądź co bądź, z obu stron niemało było hałasu i publiczność nie miała sobie za grzech podżegać ich nawzajem do kłótni. Przez czas jakiś nie można było grosza na żadnej sztuce zarobić, jeżeli autorzy i aktorzy za łby się w niej nie pojedli.

HAMLET

    Czy być może?

GILDENSTERN

    Niemało też łbów porozbijano.

HAMLET

    I smarkacze wzięli górę?

ROZENKRANC

    Nie inaczej. Herkules zmuszony był kapitulować przed Pigmejczykami.

HAMLET

    Nie ma w tym nic dziwnego, boć mój stryj jest królem duńskim; i ciż sami, którzy mu za życia mego ojca wykrzywiali gęby, dają teraz dwadzieścia, czterdzieści, pięćdziesiąt i sto dukatów za jego portret w miniaturze. Do licha! musi w tym być coś nadnaturalnego. Gdyby to filozofia mogła wytłumaczyć?

Odgłos trąb za sceną.

GILDENSTERN

    Zapewne to aktorowie.

HAMLET

    Koledzy, miłymiście gośćmi w Elzyorze. Podajcie mi dłonie. Do orszaku gościnności należy etykieta i ceremonie; winienem was przeto podjąć tym trybem: inaczej, moje obejście się z aktorami, które, uprzedzam was, będzie się musiało okazać uprzejme, wydałoby się gościnniejsze niż z wami. Zostaliście przyjęci z otwartymi rękoma, ale mój stryj - ojciec i moja matka - stryjenka zostali oszukani.

GILDENSTERN

    Jakim sposobem, drogi książę?

HAMLET

    Szalony jestem tylko przy wietrze północno - zachodnim; kiedy z południa wieje, umiem odróżnić jastrzębie od czapli.

Wchodzi Poloniusz

POLONIUSZ

    Dobre nowiny, panowie, wesołe nowiny!

HAMLET

    Słuchaj go, Gildensternie, i ty także. Słuchajcie z uwagą. Ten wielkolud dzieciuch nie wyszedł jeszcze z pieluch.

ROZENKRANC

    Chyba wszedł w nie powtórnie; bo mówią, że starzy ludzie na nowo stają się dziećmi.

HAMLET

    Prorokuję wam, że przychodzi nam zwiastować aktorów; uważcie tylko - Masz waćpan słuszność: było w poniedziałek z rana, w rzeczy samej.

POLONIUSZ

    Mości książę, mam ci oznajmić coś nowego.

HAMLET

    Mości panie, mam ci oznajmić coś nowego. Gdy Roscjusz w Rzymie był aktorem...

POLONIUSZ

    Aktorowie przybyli, mości książę.

HAMLET

    Ejże?
    Ejże?

POLONIUSZ

    Na honor, mości książę.

HAMLET

śpiewając

    Każdy więc aktor przyjechał na ośle.

POLONIUSZ

    Są to aktorowie najlepsi w świecie, zdatni do wszelkiego rodzaju przedstawień: tragicznych, komicznych, historyczno-sielankowych, tragiczno-historycznych, tragiczno-komiczno-historyczno-sielankowych: czy to w scenach ciągłych, czy to w luźnym poemacie. Seneka nie jest dla nich za ciężki ani Plaut za lekki. Tak w recytowaniu, jak w improwizowaniu nie mają sobie równych.

HAMLET

    O Jefte, sędzio Izraela, jakiż to skarb posiadłeś!

POLONIUSZ

    Jakiż on skarb posiadał, mości książę?

HAMLET

    Ba!
    Córkę gładką, nic więcej,
    Którą wielce miłował.

POLONIUSZ

na stronie

    Zawsze mu się marzy moja córka.

HAMLET

    Nieprawdaż, stary Jefte?

POLONIUSZ

    Jeżeli mnie nazywasz Jeftem, mości książę, to nie przeczę, iż posiadam córkę, którą wielce miłuję.

HAMLET

    Ależ nie to idzie za tym.

POLONIUSZ

    Cóż za tym idzie, mości książę?

HAMLET

    Ba!
    To, co rzekomo
    Bogu wiadomo.
    A potem, jak wiesz waćpan,
    Stać się musiało,
    Co snadź się stało.
    Pierwszy dwuwiersz tej pobożnej pieśni więcej objaśni waćpana, niż ja mogę; bo oto nadchodzi moja rozrywka.

Wchodzi czterech lub pięciu aktorów.

    Witam was, mości panowie, witam. Cieszę się, że cię oglądam w dobrym zdrowiu. Witajcie przyjaciele. O stary, jakążeś sobie brodę wyhodował, odkąd cię ostatni raz widziałem! Przyszedłeś mię tu nią straszyć? A, to ty, piękna damo ! Szlachetna dziewico, dalipan, od czasu jak cię ostatni raz widziałem, zbliżyłaś się ku niebu na całą wysokość korka. Nie daj Boże, aby głos twój, jak dukat oberżnięty, wyszedł z obiegu! Witajcie nam, wszyscy bez wyjątku! Będziemy jak francuscy łowcy rzucać się na wszystko, co ujrzymy. Nie moglibyśmyż usłyszeć czegoś zaraz? Dajcie nam próbkę swego talentu: przedeklamujcie co patetycznego.

PIERWSZY AKTOR

    Co na przykład, panie?

HAMLET

    Słyszałem cię raz deklamującego jeden ustęp, ustęp sztuki, która nigdy graną nie była albo co najwięcej raz tylko, bo, ile pamiętam, nie podobała się publiczności; był to kawior dla jej podniebień: moim jednak zdaniem i tych, których sąd o takich rzeczach równego z moim był wzrostu, była to sztuka wyborna, dobrze podzielona na sceny, ułożona z równą zręcznością, jak naturalnością. Przypominam sobie kogoś, co mówił, że braknie tym wierszom sosu dla dodania smaku osnowie, i osnowy, która by pozwalała posądzić autora o uczucie; przyznawał jej wszakże dobrą manierę, jędrność w obrobieniu i piękność, lubo bez wdzięku. W sztuce tej szczególnie lubiłem jeden ustęp, to jest opowiadanie Eneasza : mianowicie owo miejsce, w którym ten bohater opisuje Dydonie śmierć Priama. Jeżeli je pamiętasz, to zacznij od tego wiersza: Zaraz, zaraz...
    "Okrutny Pirrus, jak ów zwierz hirkański... "
    Nie, nie tak się zaczyna, ale zawsze od Pirrusa.
    "Okrutny Pirrus, którego zbroica,
    Czarna jak jego myśl, podobna była
    Do owej nocy, gdy w złowrogim koniu
    Chytrze ukryty leżał, powlókł teraz
    Straszną swą postać dzikszą jeszcze barwą:
    Od stóp do głowy czerwienią się odział,
    Zbroczon krwią ojców, matek, córek, synów,
    Spiekły od żaru płonącego miasta,
    Które przeklętym blaskiem przyświecało
    Mordercy swego pana; rozpalony
    Gniewem i ogniem i skrzepły zarazem
    Od stęgłej na nim posoki, oczyma
    Jak karbunkuły płomieniejącymi
    Szuka piekielny Pirrus sędziwego
    Starca Priama. "
    Mów dalej.

POLONIUSZ

    Jak żywo, ślicznie deklamujesz, mości książę, z doskonałym akcentem i spadkiem głosu.

PIERWSZY AKTOR

    "Znajduje go wreszcie
    Słabo na Greków nacierającego.
    Rdzawy miecz jego, zbuntowany przeciw
    Jego ramieniu, nieposłuszny woli,
    Płazem uderza, kędy spadnie. Z całą
    Przewagą siły rzuca się na niego
    Pirrus; z wściekłością próżny cios wymierza;
    Lecz sam już zamach, sam świst jego stali
    Obala starca; wtedy oto Ilium
    Jak gdyby chciało nowy cios odwrócić,
    Koronowaną płomieniami głowę
    Chyli ku ziemi i trzaskiem okropnym
    W niewolę ima Pirrusowe ucho;
    Bo patrzcie! oto zabójczy miecz jego
    Nad mleczną głową czcigodnego starca
    Już, już wzniesiony, zda się, jakby nagle
    Ugrzązł w powietrzu. Jak kamienny posąg
    Bóstwa zagłady, ważąc się pomiędzy
    Czynem i wolą, stal czas jakiś Pirrus
    I nie przedsiębrał niczego.
    Lecz jako nieraz widzimy przed burzą
    Ciszę na niebie, spokojność w obłokach,
    Wichry uśpione, a na dole ziemię
    Jak grób milczącą, wtem przerażający
    Piorun rozdziera chmurę: tak po chwili
    Zbudzona zemsta podżega na nowo
    Zastałe ramię Pirrusa i nigdy
    Niemiłosierniej ciężki młot cyklopów
    Nie spadł na Marsa wiecznotrwałą zbroję,
    Jak teraz krwawy miecz Pirrusa spada
    Na sędziwego Priama.
    Hańba ci, zmienna Fortuno! Bogowie.
    Wy wszyscy, którzy zasiadacie owdzie,
    W radzie Olimpu, odejmcie jej władzę!
    Połamcie szprychy i dzwona jej koła
    I stoczcie krągłą piastę z szczytu niebios
    W bezdenną otchłań piekieł!"

POLONIUSZ

    To za długie.

HAMLET

    Więc razem z twoją brodą pójdzie do balwierza. Mów dalej, bracie. Jemu by trzeba jasełek lub fars plugawych, inaczej zaśnie. Dalej, przejdź teraz do Hekuby.

PIERWSZY AKTOR

    "Ale kto widział nieszczęsną królowę.
    Jak rozczochrana..."

HAMLET

    Jak to, rozczochrana?

POLONIUSZ

    To dobre wyrażenie; rozczochrana królowa jest dobrym wyrażeniem.

PIERWSZY AKTOR

    "Jak rozczochrana, grożąca płomieniom
    Łez potokami, biegła tu i owdzie,
    Boso, z łachmanem na tej samej głowie,
    Którą niedawno jeszcze diadem stroił;
    Odziana, miasto sukni, prześcieradłem,
    W chwili popłochu schwyconym naprędce;
    O, kto by to był wdział, ten zmaczanym
    W żółci językiem byłby wyzionął
    Przeciw Fortunie ostatnie bluźnierstwa;
    A gdyby były ją widziały nieba
    W tej chwili, kiedy ujrzała Pirrusa
    Z dziką radością siekącego mieczem
    Ciało jej męża, wybuch jej boleści
    Byłby był z oczu ich promieniejących
    (Jeżeli tylko rzeczy tego świata
    Mogą je wzruszyć)zdrój rosy wycisnął
    I współjęk z piersi bogów. "

POLONIUSZ

    Patrzcie, jak mu się twarz zmieniła i łzy mu w oczach stanęły. Skończ już, waćpan.

HAMLET

    Dosyć tego, dopowiesz mi resztę niebawem. Mości panie, zechciej dojrzeć, aby ci ichmoście dobrze byli ugoszczeni. Słyszysz, waćpan? Niech znajdą dobre przyjęcie; bo oni są streszczoną, żywą kroniką czasu. Byłoby lepiej dla waćpana zyskać po śmierci niepochlebny napis na nagrobku niż za życia niekorzystne ich świadectwo na scenie.

POLONIUSZ

    Mości książę, obejdę się z nimi stosownie do ich zasługi.

HAMLET

    Do paralusza! znacznie lepiej. Gdybyśmy się obchodzili z każdym wedle jego zasług, któż by uniknął chłosty? Obchodź się z nimi waćpan odpowiednio do własnej twej zacności i godności. Im mniej kto zasługuje na względy, tym więcej ma zasługi nasze względem niego uprzejmość. Odprowadź ich.

POLONIUSZ

    Pójdźcie, panowie.

Wychodzi z kilkoma aktorami.

HAMLET

    Idźcie z nim, moi przyjaciele; dacie nam jutro jakie przedstawienie. Słuchaj no, stary, możecie grać "Zabójstwo Gonzagi "?

PIERWSZY AKTOR

    Możemy, panie.

HAMLET

    To grajcie je jutro. Nie mógłżebyś w potrzebie nauczyć się dwunastu do piętnastu wierszy, które bym napisał i wtrącił do twojej roli?

PIERWSZY AKTOR

    Czemu nie, łaskawy panie.

HAMLET

    To dobrze. Udaj się za tamtym jegomościem, tylko nie drwij z niego, proszę cię.

Wychodzi Aktor.

    Kochani przyjaciele,

do Rozenkranca i Gildensterna

    pozwólcie was pożegnać. Do zobaczenia wieczorem.

ROZENKRANC i GILDENSTERN

    Żegnamy cię, drogi książę.

Wychodzą.

HAMLET

    Bóg z wami! Otóż nareszcie sam jestem.
    O, jakiż ze mnie głąb, jaki ciemięga!
    Czyliż to nie jest zgrozą, że ten aktor,
    Niby w wzruszeniu, w parodii uczucia,
    Do tego stopnia mógł nagiąć swą duszę
    Do swoich pojęć, że za jej zrządzeniem
    Twarz mu pobladła, z oczu łzy pociekły,
    Oblicze jego, głos, ruch, cała postać
    Zastosowała się do jego myśli?
    I gwoli komuż to? gwoli Hekubie!
    Cóż z nim Hekuba, on z nią ma wspólnego,
    Żeby aż płakał nad jej losem? Cóż by
    Ten człowiek czynił, gdyby miał podobny
    Mojemu; powód i bodziec do wrzenia?
    Zalałby łzami całą scenę, rozdarł
    Uszy słuchaczów rażącymi słowy,
    W występnych rozpacz wzbudził, dreszcz w niewinnych
    Zmieszał prostaczków i sparaliżował
    Ich wzrok pospołu ze słuchem.
    A ja, ospały niedołęga, drzemię
    Jak Maciek, świętej niepamiętny sprawy,
    I ani usty ująć się nie umiem
    Za tego króla, na którego włości
    I drogim życiu dokonany został
    Najohydniejszy rozbój. Jestżem tchórzem?
    Któż mi zarzuci podłość? Któż mnie może
    Wziąć za kark, za nos powieść, w twarz mi plunąć,
    Wyrzucić w oczy kłamstwo? Któż to może?
    A jednak
    Zasługiwałbym na to, bo w istocie
    Muszę mieć chyba wnętrzności gołębia
    I brak zupełny żółci, nadającej
    Gorycz poczucia krzywdy, kiedym jeszcze
    Nie napisał dotąd stada sępów ścierwem
    Tego nędznika. O bezwstydny łotrze!
    Zakamieniały, krwawy, sprośny łotrze!
    Bodajżem! Mnież to przystoi, synowi,
    Jedynakowi zamordowanego
    Drogiego ojca, od nieba i piekła
    Powołanemu do zemsty, jak baba
    Marnymi słowy dawać folgę sercu
    I na przekleństwach czas trawić jak prosta,
    Karczemna dziewka?!
    Fuj! fuj! Gdzież moja głowa? Powiadają,
    Że zatwardziali złoczyńcy, obecni
    Na przedstawieniu okropnych widowisk,
    Tak silnym zdjęci bywali wrażeniem,
    Ze sami swoje wyznawali zbrodnie:
    Mord bowiem, choćby ust nie miał, cudowny
    Ma organ mowy. Każę tym aktorom
    Coś podobnego do sceny zabójstwa
    Ojca mojego odegrać przed stryjem;
    Patrzeć mu będę w oczy, śledzić będę
    Najmniejszy jego ruch: jeżeli zadrgnie,
    Wiem, co mam czynić. Ten duch, com go widział,
    Mógł być szatanem (bo szatan przybiera,
    Jaką chce postać)i nadużywając
    Mojej słabości i smętności (taki
    Bowiem stan duszy bardzo mu dogodny),
    Ciągnie mnie może w przepaść? Chcę pewniejszej
    Niż ta rękojmi. Zamierzona sztuka
    Będzie probierzem, którym, jak na wędę,
    Sumienie króla na wierzch wydobędę.

Wychodzi.


Akt III

Scena pierwsza

Pokój w zamku. Król, Królowa, Poloniusz, Ofelia, Rozenkranc i Gildenstern.

KRÓL

    I nie mogliście wyrozumieć żadnym
    Zwrotem rozmowy, skąd to rozprzężenie,
    Które mu pokój zakłóca tak dzikim
    I niebezpiecznym rodzajem maniactwa?

ROZENKRANC

    Przyznaje, że się czuje rozstrojony;
    Lecz przez co, w żaden sposób wyznać nie chce.

GILDENSTERN

    Nie znaleźliśmy go bynajmniej skłonnym
    Do wywnętrzania się; zręcznym dziwactwem
    Trzymał nas, owszem, z daleka od siebie,
    Kiedyśmy chcieli z niego coś wyciągnąć.

KRÓLOWA

    Jakże was przyjął?

ROZENKRANC

    Bardzo grzecznie.

GILDENSTERN

    Ale
    Nie bez przymusu.

ROZENKRANC

    Skąpy był w pytaniach,
    A w odpowiedziach odbiegał od rzeczy.

KRÓLOWA

    Nasunęliścież mu jaką rozrywkę?

ROZENKRANC

    Traf zrządził, żeśmy spotkali na drodze
    Trupę aktorów: wspomnieliśmy o tym
    Księciu i to go trochę ucieszyło.
    Ci aktorowie już się tu znajdują
    I, jak słyszałem, otrzymali rozkaz
    Grania mu dzisiaj.

POLONIUSZ

    Tak jest w rzeczy samej
    I mnie zlecił prosić najpokorniej
    Wasze królewskie moście, by raczyły
    Być obecnymi na tym widowisku.

KRÓL

    Z największą chęcią. Serdeczniem rad, że się
    Do tego skłania. Wciąż go utrzymujcie,
    Moi panowie, w tym usposobieniu
    I podniecajcie w nim gust do takiego
    Rodzaju zabaw

ROZENKRANC i GILDENSTERN

    Uczynim to, panie.

Wychodzą.

KRÓL

    Oddal się także, kochana Gertrudo.
    Ułożyliśmy rzecz tak aby Hamlet,
    Niby przypadkiem, zszedł się tu z Ofelią.
    Ja i jej ojciec (będzie to szpiegostwo
    Godziwe) tak się tu ulokujemy,
    Abyśmy widząc, niewidzialni sami,
    O tym spotkaniu z bliska mogli sądzić
    I z zachowania się jego wnioskować,
    Czy to miłości wpływ, czy nie miłości
    Tak go udręcza.

KRÓLOWA

    Jestem ci posłuszna,
    Mój mężu. Dałby Bóg, luba Ofelio,
    Aby potęga twoich wdzięków była
    Błogim powodem, tej zmiany Hamleta:
    Wtedy szlachetność twoja, mam nadzieję,
    Na dawną by go sprowadziła drogę,
    Ku zaszczytowi was obojga.

OFELIA

    Pragnę,
    Aby tak było, miłościwa pani.

Królowa wychodzi.

POLONIUSZ

    Ofelio, chodź tu sobie. Najjaśniejszy,
    My się umieścim tam. do Ofelii
    Czytaj tę książkę,
    Aby ten pozór zajęcia ubarwił
    Twoją samotność. Tak to my, grzesznicy,
    Rzekomo świętą miną, uczynkami
    Budującymi pocukrzamy nieraz
    Samego diabla.

KRÓL

na stronie

    Prawda!
    Jakże srodze
    Bicz tych wyrazów chłoszcze mi sumienie!
    Twarz nierządnicy, różem upiększona,
    Nie tak jest szpetna obok tej powłoki
    Jak czyn mój obok pokostu słów moich.
    O, ciężkież moje brzemię!

POLONIUSZ

    Już nadchodzi.
    Śpieszmy na miejsce, miłościwy panie

Król i Poloniusz wychodzą. Hamlet wchodzi.

HAMLET

    Być albo nie być, to wielkie pytanie.
    Jestli w istocie szlachetniejszą rzeczą
    Znosić pociski zawistnego losu
    Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy,
    Przez opór wybrnąć z niego? - Umrzeć - zasnąć -
    I na tym koniec. - Gdybyśmy wiedzieli,
    Że raz zasnąwszy, zakończym na zawsze
    Boleści serca i owe tysiączne
    Właściwe naszej naturze wstrząśnienia,
    Kres taki byłby celem na tej ziemi
    Najpożądańszym. Umrzeć - zasnąć. - Zasnąć!
    Może śnić? - w tym sęk cały, jakie bowiem
    W tym śnie śmiertelnym marzenia przyjść mogą,
    Kiedy zrzucimy z siebie więzy ciała,
    To zastanawia nas: i toć to czyni
    Tak długowieczną niedolę; bo któż by
    Ścierpiał pogardę i zniewagi świata,
    Krzywdy ciemiężcy, obelgi dumnego,
    Lekceważonej miłości męczarnie,
    Odwłokę prawa, butę władz i owe
    Upokorzenia, które nieustannie
    Cichej zasługi stają się udziałem,
    Gdyby od tego kawałkiem żelaza
    Mógł się zwolnić? Któż by dźwigał ciężar
    Nudnego życia i pocił się pod nim,
    Gdyby obawa czegoś poza grobem,
    Obawa tego obcego nam kraju,
    Skąd nikt nie wraca, nie wątliła woli
    I nie kazała nam pędzić dni raczej
    W złem już wiadomym niż uchodząc przed nim
    Popadać w inne, którego nie znamy.
    Tak to rozwaga czyni nas tchórzami;
    Przedsiębiorczości hoża cera blednie
    Pod wpływem wahań i zamiary pełne
    Jędrności, zbite z wytkniętej kolei,
    Tracą nazwisko czynu. - Ha! co widzę?
    Piękna Ofelia! - Nimfo, w modłach swoich
    Pomnij o moich grzechach.

OFELIA

    Jakże zdrowie
    Waszej książęcej mości od dni tylu?

HAMLET

    Dobre; pokornie dziękuję waćpannie.

OFELIA

    Mam jeszcze od was, panie, kilka drobnych
    Pamiątek, dawno zwrócić je pragnęłam:
    Odbierzcie je dziś, proszę.

HAMLET

    Jako żywo!
    Jam nigdy w życiu nic nie dał waćpannie.

OFELIA

    Wiesz dobrze, mości książę, żeś to czynił,
    I upominki swoje ubarwiałeś
    Takimi słowy, które wszelkiej rzeczy
    Wartość podnoszą. Woń ich uleciała:
    Weź je na powrót, panie, w oczach bowiem
    Każdej szlachetnie myślącej osoby
    Najdroższe dary lichymi się stają,
    Gdy dawca martwi. Ot są.

HAMLET

    Cha - cha - cha! Jestżeś uczciwa?

OFELIA

    Mości książę!

HAMLET

    Jestżeś piękna?

OFELIA

    Co znaczą te pytania?

HAMLET

    To, że jeżeli jesteś uczciwa i piękna, uczciwość twoja nie powinna mieć nic do czynienia z pięknością.

OFELIA

    Jak to panie? Możeż piękność z czym lepszym chodzi w parze niż z uczciwością?

HAMLET

    Zapewne, tylko że potęga piękności prędzej obróci uczciwość w rajfurkę, niż wpływ uczciwości potrafi piękność na swoje kopyto przerobić. Było to niegdyś paradoksem, ale w nowszych czasach okazuje się pewnikiem. Kochałem dawniej waćpannę.

OFELIA

    W rzeczy samej, dawałeś mi to książę do zrozumienia.

HAMLET

    Nie trzeba ci było tak rozumieć; bo cnota nie daje się w stary nasz pień wszczepić tak, żebyśmy trącić nim przestali. Nie kochałem cię wcale.

OFELIA

    Tym bardziej więc zostałam zawiedziona.

HAMLET

    Idź waćpanna do klasztoru; na co ci mnożyć grzeszników? Ja sam jako tako jestem uczciwy; a przecież mógłbym sobie zarzucić takie rzeczy, że lepiej by było, gdyby mnie była matka na świat nie wydała. Jestem nadzwyczajnie dumny, mściwy, chciwy władzy; więcej mam przywar niż władz umysłowych do ich poznania, niż wyobraźni do dania o nich wyobrażenia i czasu do okazania ich w postępkach. Czego się takie figury tłuc mają pomiędzy ziemią i niebem? Jesteśmy arcyhultaje, wszyscy bez wyjątku; żadnemu z nas nie ufaj. Idź prosto do klasztoru. Gdzież waćpanny ojciec?

OFELIA

    W domu, mości książę.

HAMLET

    Zamknijże go na klucz, aby nigdzie indziej nie grał roli błazna, tylko we własnym domu. Bądź zdrowa.

OFELIA

na stronie

    Panie,
    zmiłuj się nad nim!

HAMLET

    Jeżeli za mąż pójść chcesz, dam ci w posagi tę przestrogę: Chociażbyś jak śnieg czysta była, jak lód nieskalana, przecież nie ujdziesz obmowy. Wstąp do klasztoru. Adieu. Albo jeżeli koniecznie potrzebować będziesz wyjść za mąż, to wyjdź za głupca, bo rozsądni ludzie wiedzą bardzo dobrze, jakie z nich czynicie potwory. Idź czym prędzej do klasztoru. Adieu.

OFELIA

na stronie

    O nieba, wesprzyjcie go swą łaską!

HAMLET

    Słyszałem też o malowaniu się waszym: nie dość wam jednej twarzy otrzymanej od Boga, dorabiacie sobie drugą; sztafirujecie się, krygujecie, cedzicie słowa, przedrzeźniacie boskie stworzenia i swawolę pokrywacie płaszczykiem naiwności. Precz, precz! nie chcę już patrzeć na to: to mnie we wściekłość wprawia. Wara odtąd mężczyznom żenić się; ci, co się już pożenili, jednego wyjąwszy, niech żyją zdrowi, reszta pozostać winna tak, jak jest. Do klasztoru! Do klasztoru!

Wychodzi.

OFELIA

    O, jak szlachetny duch zwichnięty został!
    Dworaka, wodza, mędrca ton, miecz, umysł;
    Kwiat oczekiwań potężnego państwa,
    Wzór ukształcenia, zwierciadło poloru,
    Cel zwracającej się uwagi świata:
    Wszystko to, wszystko wniwecz obrócone!
    I ja, ze wszystkich kobiet najnędzniejsza,
    Com ssała nektar słodkich jego ślubów,
    Skazanam teraz widzieć tę wspaniałą,
    Wybraną duszę, jak spękany dzwonek,
    Chrapliwie tylko wydający dźwięki;
    To czyste źródło bogatej młodości
    Zmącone szałem. O, czemuż musiałam
    Ujrzeć, co widzę, widzieć, co widziałam.

Wchodzą Król i Poloniusz.

KRÓL

    Miłość! Nie takie są jej symptomata.
    To, co on mówił, choć trochę bez związku,
    Cechy szaleństwa nie nosiło wcale.
    Ponura jego smętność wysiaduje
    Coś złowrogiego, co wylęgłe z jajka
    Mogłoby stać się zgubne. Pragnąc przeto
    Zapobiec złemu, po świeżym namyśle,
    Postanowiłem wysłać go niezwłocznie
    Do Anglii celem niby zażądania
    Przynależnego nam haraczu. Może
    Ta podroż, widok różnych miejsc i rzeczy,
    Potrafi z jego serca wyrugować
    To coś, wokoło czego jego myśli,
    Bijąc się ciągle i skrycie nurtując,
    Tak go z właściwych wyrywają karbów.
    Cóż waćpan na to?

POLONIUSZ

    Może to być dobre;
    Rozumiem jednak zawsze, że prawdziwym
    Jądrem i źródłem tej jego choroby
    Jest bezwzajemna miłość. No, Ofelio,
    Nie potrzebujesz nam objawiać tego,
    Coć mówił książę Hamlet, bośmy sami
    Wszystko słyszeli. Uczyń, co chcesz, panie;
    Jeżeli jednak uznasz to stosownym,
    Niech po skończonym, dzisiaj widowisku
    Królowa matka w poufnej rozmowie
    Prosi go, aby jej zwierzył swój smutek.
    Niechaj z nim mówi bez ogródki; ja zaś,
    Jeśli się na to zgodzi wasza wielkość,
    Przyłożę ucho do tego sam na sam.
    Nie wydobędzieli nic z niego, wtedy
    Ślij go do Anglii, panie, albo zamknij,
    Gdzie mądrość twoja wskaże.

KRÓL

    Dobra rada:
    Szalonych możnych pilnie strzec wypada.

Wychodzą.

Scena druga

Wielka sala tamże. Wchodzi Hamlet z kilkoma aktorami.

HAMLET

    Proszę cię, wyrecytuj ten kawałek tak, jak ci go przepowiedziałem, gładko, bez wysilenia. Ale jeżeli masz wrzeszczeć, tak jak to czynią niektórzy nasi aktorowie, to niech lepiej moje wiersze deklamuje miejski pachołek. Nie siecz też za bardzo ręką powietrza w taki sposób: bądź raczej ruchów swoich panem; wśród największego bowiem potoku i, że tak powiem, wiru namiętności, trzeba ci zachować umiarkowanie, zdolne nadać wewnętrznej twojej burzy pozór spokoju. Nie posiadam się z oburzenia słysząc, jak siaki taki barczysty gbur w peruce w gałgany obraca uczucie, prawdziwy z niego łach robi, by zadowolić uszy narodku, który po największej części kocha się tylko w niezrozumiałych gestach i wrzawie. Oćwiczyć bym rad kazał takiego chama, by się bardziej hamował, gdy gra Heroda albo Termaganta. Proszę cię, chroń się tego.

PIERWSZY AKTOR

    Zapewniam waszą wysokość.

HAMLET

    Nie bądź też z drugiej strony za miękki; niech własna twoja rozwaga przewodnikiem ci będzie. Zastosuj akcję do słów; a słowa do akcji, mając przede wszystkim to na względzie, abyś nie przekroczył granic natury; wszystko bowiem, co przesadzone, przeciwne jest intencjom teatru, którego przeznaczeniem, jak dawniej tak i teraz, było i jest służyć niejako za zwierciadło naturze, pokazywać cnocie własne jej rysy, złości żywy jej obraz, a światu i duchowi wieku postać ich i piętno. Owóż przeholowanie tego celu lub niedosięgnięcie może wprawdzie rozśmieszyć prostaczków, ale znającym się na rzeczy musi pójść w niesmak, nagana zaś jednego z tych ostatnich, na szali waszych zasług przeważyć musi poklask całego tłumu pierwszych. Widziałem ja aktorów i znaleźli się tacy, co ich chwalili, głośno nawet; aktorów, którzy (bogobojnie mówiąc)ani z mowy, ani z ruchów nie byli podobni do chrześcijan ani do pogan, ani do ludzi, a rzucali się i ryczeli tak, iż pomyślałem sobie, że chyba jaki najemnik natury sfabrykował ludzkość; tak bezecnie ją naśladowali.

PIERWSZY AKTOR

    Pochlebiamy sobie, żeśmy się tego pozbyli cokolwiek.

HAMLET

    O, pozbądźcie się tego ze szczętem. Tym zaś, co u was grają błaznów, zakażcie jak najsurowiej prawić co bądź więcej nad to, co stoi w ich roli; są bowiem między nimi tacy, co się namawiają do śmiechu, aby w pewnej liczbie jałowych spektatorów także śmiech wzbudzić, i to właśnie w chwili kiedy przypada jaki szczegół sztuki zasługujący na uwagę. To niegodziwość, dowodząca politowania godnej próżności w błaźnie, który tak czyni. Idźcie i bądźcie w pogotowiu.

Aktorowie wychodzą. Wchodzą Poloniusz, Rozenkranc i Gildenstern.

    No i cóż, mości panie?
    Czy król chce spożyć ten kęs widowiska?

POLONIUSZ

    Jego królewska mość przybędzie, królowa jejmość także, i to zaraz.

HAMLET

    Powiedzże, waćpan, aktorom, niech się śpieszą.

Poloniusz wychodzi.

    A panowież to nie dopomożecie ich znaglić do pośpiechu?

ROZENKRANC i GILDENSTERN

    I owszem, mości książę.

Wychodzą.

HAMLET

    Hola, Horacy!

Horacy wchodzi.

HORACY

    Co rozkażesz, panie?

HAMLET

    Horacy, tyś najsprawiedliwszy z ludzi,
    Z którymi kiedykolwiek przestawałem.

HORACY

    O panie!

HAMLET

    Nie myśl, że ci chcę pochlebiać.
    Czegóż bym mógł się spodziewać od ciebie,
    Który nic nie masz, krom rześkości ducha,
    Ku wyżywieniu się i ku okryciu?
    Któż by pochlebiał biednym! Niechaj w cukrze
    Smażony język liże głupią pychę,
    Niech się zawiasy kolan uginają
    Tam, gdzie łaszenie się zdobywa korzyść.
    Słuchaj: od chwili kiedy dusza moja
    Mogła być panią swojego wyboru
    I ludzi jednych przenosić nad drugich,
    Od owej chwili już cię ona sobie
    Upodobała; boś ty, wiele cierpiąc,
    Takim był zawsze, jak byś nic nie cierpiał;
    Boś ty Fortunie zarówno był wdzięczny
    Za jej umizgi i prześladowania;
    A błogosławion, w kim krew z przekonaniem
    Tak są zmieszane, iż on palcom losu
    Nie służy za flet do wydania dźwięków
    Wedle kaprysu. O, daj mi człowieka,
    Nie będącego żądz swych niewolnikiem,
    A w głębi mego serca go umieszczę,
    W sercu samegoż serca, tak jak ciebie.
    Za wiele tego już podobno. W sztuce,
    Która niebawem ma być przedstawiona,
    Jest jedna scena zbliżona do tego,
    Com ci o śmierci mego ojca zwierzył.
    Gdy się ta scena pertraktować będzie,
    Zwróć, proszę, całą potęgę uwagi
    Na mego stryja. Jeśli jego wina
    Podczas tej sceny sama się nie zdradzi,
    Ów niby zacny duch był potępieńcem,
    A moje myśli tak czarne jak sadza
    W kuźni Wulkana. Nie spuszczaj go z oczu,
    Ja mój|wzrok także pilnie w twarz mu wryję,
    A potem zlejem nasze spostrzeżenia
    W stanowczą formę wniosku.

HORACY

    Dobrze, panie;
    Jeżeli skradnie co mojej baczności
    I ujdzie cały, zapłacę tę kradzież.

HAMLET

    Już idą; muszę znowu zostać głupcem.
    Dalej na miejsce!

Marsz. Odgłos trąb. Król, Królowa, Poloniusz, Ofelia, Rozenkranc, Gildenstern i inne osoby wchodzą.

KRÓL

    Jakże się miewa nasz syn, Hamlet?

HAMLET

    Wybornie, żyję jak kameleon powietrzem nadzianym obietnicami; kapłonów nie moglibyście lepiej tuczyć.

KRÓL

    Nie mam co zrobić z tą odpowiedzią. Te słowa nie do mnie należą.

HAMLET

    Ani do mnie już teraz.

do Poloniusza

    Waćpan grywałeś kiedyś na uniwersytecie, jeżeli się nie mylę?

POLONIUSZ

    Tak jest, mości książę, i miałem sławę dobrego aktora.

HAMLET

    A cóżeś pan przedstawiał?

POLONIUSZ

    Przedstawiałem Juliusza Cezara i zostałem zabity na Kapitolu. Brutus mnie zabił.

HAMLET

    Cóż to za brutalstwo było z jego strony, żeby tak kapitalne cielę tam zabijać! -
    Czy aktorowie już w pogotowiu?

ROZENKRANC

    Czekają, panie, na twe rozkazy.

KRÓLOWA

    Pójdź tu, kochany Hamlecie, siądź przy mnie.

HAMLET

    Wybacz, kochana matko, tu jest metal silniej pociągający.

POLONIUSZ

do Króla

    Słyszałeś, panie?

HAMLET

do Ofelii

    Mogęż, o pani, lec na twoim łonie?

OFELIA

    Nie, mości książę.

HAMLET

    To jest na twoim łonie głowę wsparłszy?

OFELIA

    Możesz, książę.

HAMLET

kładąc się u jej nóg

    Sądziszli,
    żem miał w myśli co innego?

OFELIA

    Ja nic nie sądzę.

HAMLET

    To by był pomysł nie lada położyć się między nogami dziewczyny.

OFELIA

    Co takiego?

HAMLET

    Nic.

OFELIA

    Książę dziś jesteś wesół.

HAMLET

    Kto? ja?

OFELIA

    Nie inaczej.

HAMLET

    O, jestem tylko twoim wesołkiem. Cóż zresztą człowiek ma czynić, jeżeli nie weselić się? Oto na przykład moja matka, patrz pani, jak promieniejąco wygląda, chociaż mój ojciec zmarł przed dwiema godzinami.

OFELIA

    Przed dwa razy dwoma miesiącami, mości książę.

HAMLET

    Tak to już dawno? Niechże się diabeł czarno nosi, ja przywdzieję sobole. Dlaboga? Od dwóch miesięcy zmarły i jeszcze nie zapomniany? Jest więc nadzieja, że pamięć wielkich ludzi zdoła przetrwać ich żywot przez pół roku; notabene, jeżeli ufundują kościoły; w przeciwnym razie niech się nie skarżą, jeżeli ich spotka los tego konika, któremu na nagrobku napisano: "Konik zdechł, więc go w miech."

Odgłos trąb. Po czym następuje pantomima. Para królewskich małżonków w czułej komitywie schodzi na scenę. Królowa ściska króla i on ją nawzajem, klęka przed nim z wyrazem najtkliwszego przywiązania; on ją podnosi i głowę na jej piersi skłania; kładzie się potem na kwiecistej darni i zasypia. Ona, widząc go uśpionego, odchodzi. Po niejakiej chwili ukazuje się jakiś człowiek, zbliża się do śpiącego, zdejmuje mu z głowy koronę, całuje ją, wlewa potem w ucho królowi truciznę i wychodzi. Królowa powraca, znajduje króla nieżywego i bardzo rozpacza. Zabójca w towarzystwie dwóch czy trzech niemych osób wchodzi znowu i niby także lamentuje. Wynoszą trupa. Zabójca składa przed królową dary i oświadcza jej swoją miłość. Ona okazuje zrazu wstręt i niechęć, w końcu jednak podaje mu rękę. Wychodzą.

OFELIA

    Co to było, mości książę?

HAMLET

    To był hultajski bigos, a oznacza zbrodnię.

OFELIA

    Zapewne ta pantomima zawierała w sobie treść sztuki?

Wchodzi Prolog.

HAMLET

    Dowiemy się od tego jegomościa. Aktorowie nie umieją trzymać języka za zębami; muszą wszystko wypaplać.

OFELIA

    Czy on nam odkryje znaczenie tego?

HAMLET

    Niezawodnie, tak jak wszystko, co byś mu pani odkryła. Nie wstydź się tylko pokazać mu, co masz do pokazania, a on się nie powstydzi powiedzieć ci, co to znaczy.

OFELIA

    Ladaco z waści, ladaco. Będę patrzeć na sztukę.

PROLOG

    Cni panowie i cne damy,
    Dla was i dla naszej dramy
    Kornie was o wzgląd błagamy.

HAMLET

    Prologli to czy dewiza na sygnet?

OFELIA

    To było krótkie.

HAMLET

    Jak miłość kobiety.

Wchodzą Król aktor i Królowa aktorka.

KRÓL AKTOR

    "Trzydzieści razy Feba rumaki obiegły
    Krąg Tellury i przestwór Neptuna rozległy
    I trzydzieścikroć razy dwanaście na przemian
    Zapłonął i zbladł miesiąc nad głowami Ziemian,
    Odkąd nam Amor serca, Hymen złączył dłonie
    Węzłem, który się chyba rozwiąże po zgonie.

KRÓLOWA AKTORKA

    Obyśmy drugie tyle zmian luny i słońca
    Zliczyli, nim miłości dożyjemy końca!
    Lecz ach! już od pewnego czasu niezbadana
    W zdrowiu, w humorze twoim, panie, zaszła zmiana.
    Lękam się... niechaj jednak te niewieście trwogi
    Nie przyczyniając cierpień, o mężu mój drogi.
    Obawy u płci naszej z miłości się rodzą
    Jak ta lub nie istnieją, lub w miarę przechodzą.
    Czym moja miłość, tego liczneś miał objawy;
    W jakim zaś stopniu miłość, w takim i obawy.
    Gdzie wielka miłość, lada wątpliwość przeraża,
    I z zwiększeniem się obaw miłość się pomnaża.

KRÓL AKTOR

    Tak, najmilsza, opuszczę cię, i to niedługo,
    Coraz już siły skąpszą darzą mię posługą;
    Ty zostaniesz; żyć będziesz na tym pięknym świecie
    Szanowana, kochana, i może ci splecie
    Wieniec drugi małżonek.

KRÓLOWA AKTORKA

    O, wstrzymaj te słowa!
    Zbrodnią by w moim łonie była myśl takowa
    Obym przy drugim mężu była potępioną!
    Taka tylko drugiego może zostać żoną,
    Co zabiła pierwszego."

HAMLET

    To piołun.

KRÓLOWA AKTORKA

    "Podłe tylko chucie
    Kleją powtórne związki, lecz nigdy uczucie.
    Zabójczyni pierwszego powtórnie go zgładza,
    Gdy nowego małżonka w łoże swe wprowadza.

KRÓL AKTOR

    Że myślisz tak, jak mówisz, najzupełniej wierzę;
    Nieraz jednak człek łamie to, co przedsiębierze.
    Zamiar jest niewolnikiem wyłącznym pamięci.
    Nagle zrodzony, ale słabej konsystencji;
    Krzepko wisi, jak owoc nieźrzały u drzewa.
    Lecz gdy zmięknie, przed czasem lada wiatr go zwiewa.
    Nie dziw, że nie pomnimy wypłacać na dobie
    Długu, któryśmy winni tylko samym sobie.
    To, co postanawiamy w chwili uniesienia,
    Z uniesieniem minionym w parę się zamienia;
    Zbytnia gwałtowność czy to radości, czy smutku,
    Sama własne swe chęci wydziedzicza z skutku,
    Gdzie radość pusta, smutek przechodzi w rozpacze,
    Tam po chwili cieszy się smutek, radość płacze.
    Świat ten nie wiekuisty ni się kto zdumiewa,
    Że z przesileniem szczęścia i miłość omdlewa;
    Kwestia to bowiem jeszcze mieszcząca zawiłość,
    Czy miłość jedna szczęście, czy też szczęście miłość?
    Możny runął, pierzchają wraz czcicieli zgraje;
    Biedny wzniósł się, aliści wróg dłoń mu podaje.
    Zdaje się więc, że miłość szczęściu jest służebna,
    Ma przyjaciół, komu ich miłość niepotrzebna,
    A kto w potrzebie niby przyjaciela wzywa,
    Gotowego w nim sobie wroga wychowywa.
    Słowem, skończyłbym na tym, od czego zacząłem,
    Chęć i moc nasza tak są odrębnym żywiołem,
    Że najczęściej upada to, co człek zamierzy,
    Myśl nasza do nas, cel jej nie do nas należy.
    Tak i ta myśl, że z drugim nie będziesz złączona,
    Skona w tobie, gdy pierwszy twój małżonek skona.

KRÓLOWA AKTORKA

    Niech mi niebo odmówi światła, ziemia wody,
    Noc nie da odpoczynku, dzień nie da swobody!
    W rozpacz niech wszelka moja zmieni się pociecha,
    Los tylko więźnia w lochu niech mi się uśmiecha;
    Wszystko to, co rumieniec przeistacza w bladość,
    Niech będzie mym udziałem, gdy uczuję radość.
    Tu i tam niech ponoszę kaźń co chwila nową,
    Jeśli żoną zostanę, raz zostawszy wdową!"

HAMLET

do Ofelii

    Gdyby tę przysięgę miała złamać...

KRÓL AKTOR

    "Ślub to straszliwy. - Luba, opuść mię na chwilę:
    Myśli mi się mieszają; może snem zasilę
    Znękane ciało.

Zasypia.

KRÓLOWA AKTORKA

    Niech cię kołysze sen błogi
    I wszelkie zło omija z dala nasze progi!"

Wychodzi.

HAMLET

do Królowej

"Jak ci się, pani, podoba ta sztuka?

KRÓLOWA

    Zdaje mi się, że ta dama przyrzeka za wiele.

HAMLET

    O, ale dotrzyma słowa.

KRÓL

    Czy znasz waćpan treść tej sztuki? Nie mieściż ona w sobie nic zdrożnego?

HAMLET

    Nic zgoła; oni tylko żartują, trują żartem; nic zdrożnego w świecie.

KRÓL

    Jakiż ta sztuka ma tytuł?

HAMLET

    "Łapka na myszy". Skąd zaś taki? Przez przenośnię. Przedstawia ona morderstwo dokonane w Wiedniu. Zamordowany książę nazywał się Gonzago, a jego małżonka Baptysta. Arcyszelmowska to sprawka, jak zaraz obaczymy. Ale co nam do tego? Wasza królewska mość i my wszyscy mamy spokojne sumienie, nie może nas to dotknąć. Niech się drapie, kto ma liszaj; nasza skóra zdrowa.

Wchodzi Lucjan.

    To jest niejaki Lucjan, synowiec króla.

OFELIA

    Objaśniasz, mości książę, tak dobrze jak chór starożytny.

HAMLET

    Mógłbym być pośrednikiem między panią a jej kochankiem, gdybym tylko był świadkiem waszych igraszek.

OFELIA

    Kolący masz dowcip, mości książę.

HAMLET

    Odpokutowałabyś, pani, niejednym jękiem stępienie mi kolca.

OFELIA

    Coraz to lepiej i zarazem gorzej.

HAMLET

    Tak właśnie traktujecie swych mężów. Dalej, morderco;
    Zrzuć twą przeklętą larwę i zaczynaj:
    Już kruk krakaniem
    Do zemsty daje hasło.

LUCJAN

    "Myśl czarna, ręka pewna, płyn dzielny, czas sprzyja.
    Nie tamuje zamiaru obecność niczyja.
    Szary wyskoku, w północ z zabójczych ziół zebrany,
    Po trzykroć pod Hekaty klątwą gotowany,
    Władzę twą czarodziejską, straszną w swym rozwiciu
    Okaż niezwłocznie na tym zdrowym jeszcze życiu."

Wlewa truciznę w ucho śpiącemu.

HAMLET

    Truje go w jego własnym ogrodzie dla zagrabienia jego państwa. Nazwisko tamtego jest Gonzago; rzecz autentyczna i we włoskim tekście wybornie opisana. Teraz zobaczymy, jakim sposobem morderca pozyskuje miłość żony Gonzagi.

OFELIA

    Król powstaje.

HAMLET

    Jak to? Strwożony fałszywym alarmem?

KRÓLOWA

    Co ci jest, panie?

POLONIUSZ

    Niech skończą widowisko!

KRÓL

    Światła! Wychodźmy.

POLONIUSZ

    Światła! światła! światła!

Wszyscy wychodzą prócz Hamleta i Horacego.

HAMLET

    Niech ryczy z bólu ranny łoś,
    Zwierz zdrów przebiega knieje,
    Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś.
    To są zwyczajne dzieje.
    Powiedz mi, waćpan, czy ta komedia, z dodatkiem lasu piór na głowie i pary prowansalskich róż u dziurawych trzewików, nie powinna by (jeśli resztka mojego szczęścia mnie zawiedzie) zapewnić mi udział w jakiej trupie aktorów? Hę!

HORACY

    Połowę udziału.

HAMLET

    Ależ cały.
    Wiedz bowiem, miły mój Damonie,
    Że z raju dziś tu step;
    Gdzie wczora Jowisz był na tronie,
    Tam dziś panuje - pustka.

HORACY

    Mogłeś dorymować, mości książę.

HAMLET

    O Horacy! Słowa tego ducha złota warte. Czy widziałeś?

HORACY

    Najwyraźniej.

HAMLET

    Kiedy była mowa o otruciu?...

HORACY

    Uważałem dobrze.

HAMLET

    Cha! cha! - Nie ma tam gdzie jakiego grajka? Hej!
    Bo skoro król komedii nie lubi, pewnikiem
    Król jegomość komedii nie jest lubownikiem
    A co, są grajkowie?

Wchodzą Rozenkranc i Gildenstern.

GILDENSTERN

    Mości książę, niech nam wolno będzie powiedzieć jedno słowo.

HAMLET

    Ile ich jest w słowniku.

GILDENSTERN

    Mości książę, król...

HAMLET

    Cóż król porabia, mości panie?

GILDENSTERN

    Od wyjścia stąd bardzo zaniemógł.

HAMLET

    Z przepicia?

GILDENSTERN

    Z wzburzenia żółci.

HAMLET

    Troskliwość pańska byłaby się była okazała trafniejsza, udając się w takim razie do doktora. Bo gdybym ja mu zapisał na przeczyszczenie, mogłoby mu to jeszcze bardziej żółć wzburzyć.

GILDENSTERN

    Racz, łaskawy panie, zamknąć swą mowę w pewne szranki i nie odskakiwać tak dziko od celu, w jakim przychodzim.

HAMLET

    Jestem już potulny: mów, waćpan.

GILDENSTERN

    Królowa, matka waszej książęcej mości, w najgłębszym rozżaleniu przysyła nas do ciebie, panie.

HAMLET

    Miło mi panów powitać.

GILDENSTERN

    Nie, mości książę, te grzeczności nie w porę. Jeśli się waszej książęcej mości podoba dać nam zdrową odpowiedź, wypełnimy polecenie jego matki; w przeciwnym razie, przebaczenie waszej książęcej mości i oddalenie się nasze będzie jedynym owocem naszego tu przybycia.

HAMLET

    Nie mogę, doprawdy.

GILDENSTERN

    Czego, mości książę?

HAMLET

    Dać panom zdrowej odpowiedzi, bom chory na głowę; na jaką wszakże będę się mógł zdobyć, taką im służyć będę albo raczej matce mojej. Dlatego przystąpmy wprost do rzeczy, bez korowodów. Mówicie więc, panowie, że moja matka...

ROZENKRANC

    Nie tai tego, że postępowanie waszej książęcej mości w podziw ją i zdumienie wprawia.

HAMLET

    O dziwny synu, który tak możesz zdumiewać matkę twoją! A czy nie ma tam czasem jakiego postscriptum pod tym macierzyńskim podziwem? Powiedzcie no, panowie.

ROZENKRANC

    Życzeniem jej jest, abyś się książę z nią widział w jej gabinecie, nim się udasz na spoczynek.

HAMLET

    Będę jej posłuszny, choćby była dziesięć razy moją matką. Czy macie, panowie, co więcej do powiedzenia?

ROZENKRANC

    Mości książę, był czas, żeś mię lubił.

HAMLET

    Na Bakcha i Merkurego! i teraz jeszcze.

ROZENKRANC

    Łaskawy książę, co cię udręcza? Dobrowolnie zamykasz drzwi swobodzie, ukrywając troski swoje przed przyjacielem.

HAMLET

    Nie mam widoków, mój panie.

ROZENKRANC

    Jak to? kiedy sam król zapewnia waszej książęcej mości następstwo duńskiego tronu!

HAMLET

    Tak, tak, ale znasz pan przysłowie: dostał koń owsa... koniec trochę niesmaczny.

Muzykanci wchodzą.

    Otóż i gędźba. Pozwól no mi, bracie, swego fletu,

biorąc Gildensterna na stronę

    Dlaczego tak tropisz wkoło mnie, jak gdybyś mię chciał w lisią jamę zapędzić?

GILDENSTERN

    O panie! jeśli mię żarliwość uczyniła za śmiałym, przywiązanie moje słusznie możesz nazwać nieokrzesanym.

HAMLET

    Nie rozumiem tego dobrze. Zagraj no, proszę, na tym flecie.

GILDENSTERN

    Nie umiem, mości książę.

HAMLET

    Proszę cię.

GILDENSTERN

    Nie umiem, doprawdy.

HAMLET

    Jak mnie kochasz.

GILDENSTERN

    Nie potrafię z niego wydobyć głosu, mości książę.

HAMLET

    To tak łatwo przecie jak kłamać. Przebieraj po tych dziurkach palcami, włóż ten koniec w usta i zadmij, a wydobędziesz ton najdźwięczniejszy. Patrz, tu są klapy.

GILDENSTERN

    Ale ja ich użyć nie umiem do wydania jakiej bądź melodii, nie znam się na tym.

HAMLET

    Patrzże teraz, za jakiego mnie masz bajbardzo. Chciałbyś grać na mnie, wmawiasz w siebie, że znasz mój mechanizm? Chciałbyś wyrwać ze mnie rdzeń mej tajemnicy, wycisnąć ze mnie całą skalę tonów, od najniższej nuty aż do dyszkantu; a w tym tu marnym instrumencie tyle jest głosu, tyle harmonii, jednakże nie możesz go skłonić do przemówienia. Cóż u kata! czy sądzisz, że na mnie łatwiej zagrać niż na flecie? Miej mię, za jaki chcesz, instrument: przędąć, rozstroić mię potrafisz, ale zagrać na mnie - nigdy.

Wchodzi Poloniusz.

    Witam waćpana dobrodzieja.

POLONIUSZ

    Mości książę, królowa jejmość życzy sobie z waszą Książęcą mością pomówić, i to zaraz.

HAMLET

    Czy widzisz tam waćpan tę chmurę z kształtu podobną do wielbłąda?

POLONIUSZ

    W rzeczy samej, istny wielbłąd.

HAMLET

    Zdaję mi się, że jest podobniejsza do łasicy.

POLONIUSZ

    Prawda, z boku podobniejsza do łasicy.

HAMLET

    Albo raczej do wieloryba.

POLONIUSZ

    Bardzo podobna do wieloryba.

HAMLET

    No, to dobrze; zaraz pójdę do matki. Z tymi głupcami trzeba by zgłupieć naprawdę. Zaraz idę.

POLONIUSZ

    Śpieszę to powiedzieć.

HAMLET

    "Zaraz", łatwo da się powiedzieć. Zostawcie mnie, przyjaciele.

Wychodzą Rozenkranc, Gildenstern i Horacy.

    Teraz jest właśnie czarodziejska, straszna
    Godzina nocy, w której się podnoszą
    Groby i same piekła wyziewają
    Na świat zarazę. O, teraz bym gotów
    Pić krew i takie rzeczy wykonywać,
    Na których widok dzień by zbladł; lecz teraz
    Mam iść do matki. O serce, nie zaprzecz
    Naturze mojej! Niech nigdy w to łono
    Nie znajdzie wstępu neronowa dusza!
    Niech będę srogim, ale nie wyrodnym!
    Sztylety w ustach mam, ale nie w dłoni!
    Niechaj mój język będzie w tym spotkaniu
    Obłudny względem serca i jakkolwiek
    Słowa me będą miotać się i srożyć,
    Pieczęci, duszo, nie daj doń przyłożyć!

Wychodzi.

Scena trzecia

Pokój tamże. Król, Rozenkranc i Gildenstern.

KRÓL

    Nie można mu dowierzać, nie byłoby
    Nawet roztropnie, gdybyśmy mu dłużej
    Wodze szaleństwa puszczać dali. Bądźcie
    Więc w pogotowiu, skoro odbierzecie
    Zlecenia już się przygotowujące,
    Natychmiast jedźcie z nim do Anglii. Dobro
    Naszego państwa nie pozwala cierpieć
    Takiej bliskości hazardu, na który
    Jego wybryki z każdą chwilą bardziej
    Nas wystawiają.

GILDENSTERN

    Będziem w pogotowiu.
    Święta i bogobojna to troskliwość
    Waszej królewskiej mości, bo tu idzie
    O zachowanie bezpieczeństwa tylu
    Tysięcy ludzi, które pod jej berłem
    Żyją szczęśliwie.

ROZENKRANC

    Każdy pojedynczy,
    Prywatny żywot już jest w obowiązku
    Wszelkimi siły i z całą dzielnością
    Chronić i bronić siebie od uszczerbku:
    O ileż więcej taki byt, na którym
    Polega życie milionów! Nie kończy
    Nigdy majestat sam jeden dni swoich;
    Jak spadający potok chłonie z sobą
    Wszystko, co było w pobliskości. Jest on
    Niby potężnym kołem przytwierdzonym
    Do szczytu góry, przy którego dzwonach
    Olbrzymich mszą krocie przyczepionych
    Drobiazgów; jeśli to koło się stoczy,
    Wraz każda z owych podrzędnych jednostek
    Chyżo mknie w przepaść. Nigdy bez współdźwięku
    Jęków ogólnych król nie wydał jęku.

KRÓL

    Spiesznie gotujcie się do tej podróży.
    Trzeba nam spętać ten postrach, co teraz
    Za bardzo hula.

GILDENSTERN i ROZENKRANC

    Będziem się śpieszyli.

Wychodzą. Wchodzi Poloniusz.

POLONIUSZ

    Ma przyjść niebawem do pokoju matki;
    Ja za obiciem stanę i wysłucham,
    Co się tam będzie działo. Pewny jestem,
    Że mu królowa jejmość zmyję głowę;
    Trzeba atoli, jak to bardzo mądrze
    Wasza królewska mość zauważyła,
    Aby krom matki, bo matki z natury
    Są stronne, jeszcze drugi jaki świadek
    Był tam obecny. Idę więc i zanim
    Wasza królewska mość pójdzie do łóżka,
    Będę z powrotem, by zdać sprawę z tego,
    Czego się dowiem.

KRÓL

    Dziękujęć, mój drogi.

Wychodzi Poloniusz.

    O, kał mej zbrodni cuchnie aż w niebiosa!
    Najstarsza klątwa na niej ciąży, stygmat
    Bratniego mordu! Nie mogę się modlić,
    Chociaż pragnienie dorównywa chęci;
    Moc winy mojej kruszy moc mej woli;
    I jako człowiek rozdwojeń w działaniu,
    Stoję wahając się, co mam wprzód zacząć,
    I nic nie czynię. Jak to? choćby nawet
    Ta dłoń przeklęta była od krwi bratniej
    Dwakroć tak brudna, czyliż miłosierne
    Nieba nie mają dżdżu do jej obmycia,
    Aby zbielała jak śnieg? Na cóż łaska,
    Jeśli nie na to, by przebaczać winnym
    Czymże są modły, jeżeli nie ową
    Podwójną siłą, zdolną nas podeprzeć,
    Gdy mamy upaść, lub podnieść na nowo,
    Kiedy upadniem? Wzniosę przeto oczy;
    Błąd mój już minął. Lecz, ach! jaki rodzaj
    Modlitwy może być dla mnie pomocny?
    Przebacz mi moje ohydne morderstwo!
    To być nie może; boć jeszcze posiadam
    To wszystko, co mię wiodło do morderstwa:
    Koronę, władzę, żonę brata. Możeż
    Być rozgrzeszonym, kto dzierży plon grzechu?
    W praktykach tego zepsutego świata
    Zdarza się zbrodni pozłoconą ręką
    Usuwać na bok sprawiedliwość; nieraz
    Widziano nawet prawo przekupione
    Owocem gwałtu; ale tam tak nie jest:
    Tam nie popłaca szalbierstwo; tam czyny
    Nago się jawią i człowiek, stawiony
    Naprzeciw swoich przestępstw oko w oko,
    Musi je wyznać. Cóż mi więc zostaje?
    Spróbować, czego żal dokaże? Czegóż
    On nie dokaże? Lecz czegóż dokaże,
    Gdy winowajca nie może żałować?
    O straszna dolo! serce jak śmierć czarne!
    Spętana duszo, która, usiłując
    Być wolna, coraz okropniej się wikłasz!
    Przyjdźcie mi w pomoc, o wy aniołowie!
    Zegnijcie się, kolana! i ty, stalą
    Okute serce, zmięknij jako nerwy
    Nowo narodzonego niemowlęcia!
    Jeszcze się wszystko da naprawić.

Klęka. Wchodzi Hamlet.

HAMLET

    Modli się; teraz mógłbym to uczynić;
    Teraz uczynię. Ale tym sposobem
    Pójdzie do nieba; i toż będzie zemstą?
    Trzeba się nad tym zastanowić. Nędznik
    Zabija mego ojca i ja za to,
    Ja, syn jedyny zamordowanego,
    Posyłam tegoż nędznika do nieba.
    To by nagrodą było, a nie zemstą.
    On go tyrańsko zgładził, w sennej dobie,
    W stanie sytości, w maju, jego grzechów;
    Jak tam rachunek. jego stoi, Bogu
    Wiadomo; sądząc atoli po ludzku,
    Źle z nim być musi. I jaż bym się zemścił,
    Gdybym go zabił teraz, kiedy skruchą
    Oczyszcza duszę, przygotowanego,
    Opatrzonego w podróż z tego świata?
    Nie. Czekaj, mieczu, sposobniejszej pory.
    Kiedy pijany będzie, we śnie, w gniewie
    Albo wśród uciech kazirodnych; kiedy
    Grać lub kląć będzie, lub co bądź innego
    Czynić, co wcale nie pachnie zbawieniem;
    Wtedy go ugodź tak, żeby aż nogi
    Zadarł ku niebu, aby jego dusza
    Tak wtedy była przeklęta i czarna
    Jak piekło, w które pójdzie. Matka czeka,
    Ten tylko kordiał śmierć twoją odwleka.

Wychodzi.

KRÓL

powstając

    Słowa wzlatują, myśl w prochu się grzebie;
    Ach! słów bez myśli nie przyjmują w niebie.

Wychodzi.

Scena czwarta

Inny pokój tamże. Królowa i Poloniusz.


POLONIUSZ

    Przyjdzie wnet. Mów z nim, pani, bez ogródki,
    Powiedz mu, że się już przebrała miarka
    Jego wybryków, że wasza dostojność
    Za długo stoisz jako parawan
    Pomiędzy nim a ogniem. Tu się skryję;
    Tylko z nim ostro.

HAMLET

za sceną

    Matko, o Matko!...

KRÓLOWA

    Nie turbuj się, waćpan;
    Zgromię go należycie. Wyjdź, już idzie.

Poloniusz kryje się. Hamlet wchodzi.

HAMLET

    Jestem więc, matko, czego żądasz?

KRÓLOWA

    Hamlecie, bardzoś zmartwił twego ojca.

HAMLET

    Matko, zmartwiłaś bardzo mego ojca.

KRÓLOWA

    Przestań, odpowiedź twoja bezrozumna.

HAMLET

    Przestań; pytanie twe bezbożne.

KRÓLOWA

    Cóż to
    Znaczy, Hamlecie?

HAMLET

    Czego żądasz, matko?

KRÓLOWA

    Czy mnie już nie znasz?

HAMLET

    O, znam, na krucyfiks!
    Jesteś królową, żoną twego szwagra,
    Obyś nie była nią. Jesteś mą matką.

KRÓLOWA

    Muszę więc kogo innego przywoływać,
    Co się rozmówi z tobą.

HAMLET

    Siadaj, pani;
    Nie wyjdziesz stąd, na krok się stąd nie ruszysz,
    Póki nie stawię przed tobą zwierciadła,
    W którym się przejrzysz z gruntu.

KRÓLOWA

    Co chcesz czynić?
    Nie chcesz mię zabić przecie. Hej! ratunku!

POLONIUSZ

za obiciem

    Ratunku!

HAMLET

dobywając szpady

    Cóż to? szczur?
    Bij, zabij szczura!
    Ten sztych dukata wart.

Zadaje pchnięcie przez obicie.

POLONIUSZ

za obiciem

    Zabity jestem!

Pada i umiera.

KRÓLOWA

    Nieszczęsny, cóżeś uczynił?

HAMLET

    Sam nie wiem.
    Czy to król?

Podnosi obicie i wyciąga Poloniusza.

KRÓLOWA

    Co za czyn zapamiętały!

HAMLET

    Zapamiętały czyn! W istocie, matko;
    Tak samo prawie, jak zgładzać ze świata
    Króla, a potem iść za jego brata.

KRÓLOWA

    Jak zgładzać króla?

HAMLET

    Takem wyrzekł, pani.

do Poloniusza

    Bądź zdrów, usłużno - wścibski, biedny głupcze!
    Wziąłem cię za lepszego; znieś twą dolę;
    Widzisz, że czasem źle być zbyt gorliwym. -
    Nie łam rąk, pani; siądź i ścierp, że raczej
    Ja serce twoje teraz łamać będę;
    I skruszę je, na Boga, jeśli nie jest
    Z nieprzełomnego metalu i jeśli
    Przeklęty nałóg nie zrobił go wałem
    Przeciw wszelkiemu wpływowi uczucia.

KRÓLOWA

    Cóżem ja popełniła, że się ważysz
    Tak obelżywą mową na mnie targać?

HAMLET

    Czyn, który kazi wdzięk i kwiat skromności,
    Cnotę w obłudę zmienia; zdziera różę
    Z hożego czoła niewinnej miłości
    I sadza na nim wrzody; który święte
    Małżeńskie śluby czyni fałszywymi,
    Jako zaklęcia gracza, a religię
    Czczą grą wyrazów. Płoni się twarz nieba
    I wiecznie trwały ten gmach chorobliwą
    Przybiera postać wobec tego czynu
    Jak gdyby w wilię dnia sądnego.

KRÓLOWA

    Przebóg!
    Jakiż to czyn tak grzmiący zarzut ściąga?

HAMLET

    Spójrz, pani, na ten portret i na tamten,
    Na ten konterfekt dwóch rodzonych braci
    Patrz, ile wdzięku mieści to oblicze:
    Czoło Jowisza, Hyperiona włosy;
    Wzrok Marsa, groźny i rozkazujący;
    Postawa godna Merkurego, kiedy
    Na niebotyczny szczyt góry zstępuje.
    Wszystko tu tak jest pełne, tak skończone,
    Jakby dla dania pierwowzoru męża
    Każdy bóg swoją pieczęć był przyłożył
    Na tym człowieku: to był twój małżonek.
    Patrz teraz owdzie, to twój mąż dzisiejszy;
    Jak zaśniedziały kłos, zarażający
    Zdrowego brata. Maszli, pani, oczy,
    Żeś mogła rzucić to górne pastwisko
    Dla paszy na tym bagnie? Gdzie masz oczy?
    Nie możesz tego tłumaczyć miłością,
    Bo w twoim wieku krew nie war, pokornie
    Słucha rozwagi, a jakaż rozwaga
    Mogłaby kazać przenieść to nad tamto?
    Masz, pani, zmysły, to pewna, boć przecie
    Nie jesteś martwa; ale i to pewna,
    Że zmysły te są zwichnięte; bo tu by
    Nawet szalony nie zbłądził w wyborze;
    Bo nigdy jeszcze żadne obłąkanie
    Do tego stopnia nie stępiło zmysłów,
    Aby im jakiś organ nie pozostał
    Do namacania tak wielkiej różnicy.
    jakiż, u licha, bies przy ciuciubabce
    Tak cię zaślepił? Wzrok bez dotykania,
    Czucie bez wzroku, słuch bez rąk i oczu,
    Węch bez wszystkiego innego, ba, nawet
    Najułomniejsza część zdrowego zmysłu
    Tak by nie mogła się zmylić. O wstydzie!
    Gdzie twój rumieniec? Piekielny rokoszu,
    Jeśli ty możesz płomień twój rozniecać
    W łonie matrony, to zaiste cnocie
    Wrzącej młodości stać się trzeba woskiem
    I stopnieć w własnym ogniu. Niech się przeciw
    Atakom pokus odtąd srom nie zbroi,
    Skoro ląd płonie tak żywo i rozum
    Żądz jest faktorem.

KRÓLOWA

    O, przestań, Hamlecie!
    Ty oczy moje zwracasz w głąb mej duszy;
    Widzę w niej czarne, szpetne plamy, których
    Zmyć nie potrafię.

HAMLET

    Ha! tak żyć w barłogu
    Kazirodnego łoża, gnić w sprośności,
    Z śmietnika rozkosz chłeptać!...

KRÓLOWA

    Przestań, przestań!
    Każde twe słowo razi mnie jak sztylet.
    Przestań, Hamlecie luby!

HAMLET

    Zbój i podlec;
    Nikczemnik niewart setnej części setki
    Twego pierwszego męża; rzezimieszek,
    Który z wystawy ściągnął drogi diadem
    I w kieszeń schował...

KRÓLOWA

    Przestań.

Duch wchodzi.

HAMLET

    Król z postawy,
    Z szmat i okrawek...
    Osłońcie mię opiekuńczymi skrzydły
    Święte zastępy niebios! Czego żądasz,
    Szanowna maro?

KRÓLOWA

    Niestety! Oszalał.

HAMLET

    Co cię sprowadza? Przychodziszli zgromić
    Opieszałego syna, że tak gnuśnie
    Czas marnotrawi, w odwłokę puszczając
    Spełnienie twego strasznego rozkazu?
    O, mów!

DUCH

    Pamiętaj na twe przyrzeczenie,
    Przychodzę po to tylko, żebym wzmocnił
    Zwątlone nieco przedsięwzięcie twoje,
    Ale patrz, w jakim stanie twoja matka!
    O, stań pomiędzy nią a jej sumieniem
    Odbywającym walkę; wyobraźnia
    Najsilniej działa w słabym ciele. Przemów
    Do niej, Hamlecie.

HAMLET

    Co ci jest, o pani?

KRÓLOWA

    Niestety, raczej ty powiedz, co tobie,
    Że tak upornie oczy w próżnię wlepiasz
    I z bezcielesnym rozmawiasz powietrzem?
    Dziko z twych oczu strzela wnętrzny płomień;
    I gładkie włosy twoje, jak żołnierze
    Zbudzeni ze snu alarmem, powstają
    I wyprężone stoją. O mój synu,
    Skrop tę trawiącą cię gorączkę chłodem
    Zastanowienia. W co się tak wpatrujesz?

HAMLET

    W niego! tam! w niego! Patrz, jaki on blady!
    Ach! jego postać, jego sprawa zdolna
    Byłaby wzruszyć głazy. Nie patrz na mnie!
    Bo od żałosnych tych spojrzeń rozmięknie
    Tęgość mej woli i wbrew zamiarowi
    Nie krew pocieknie, ale łzy.

KRÓLOWA

    Do kogo
    Zwracasz te słowa?

HAMLET

    Czy nic tam nie widzisz?

KRÓLOWA

    Nic zgoła, chociaż wszystko, co jest, widzę.

HAMLET

    I nic nie słyszysz?

KRÓLOWA

    Nic oprócz nas dwojga.

HAMLET

    Patrz! tam! Nie widzisz go? Już się oddala!
    Mój ojciec! On to, w tejże samej szacie,
    W którą za życia lubił się przybierać.
    Patrz, już jest blisko drzwi; już jest za progiem.

Duch wychodzi.

KRÓLOWA

    Płód to chorobliwego mózgu twego.
    W tworzeniu tego rodzaju widziadeł
    Gorączka bardzo jest biegła.

HAMLET

    Gorączka!
    Puls mój spokojnie bije i do taktu,
    Tak jak twój, pani. W tym, co powiedziałem,
    Nie było nic od rzeczy. Chcesz dowodu,
    To ci powtórzę każde moje słowo,
    A tego przecie wariat nie potrafi.
    O matko, matko! przez miłość zbawienia,
    Nie kładź pochlebnej maści na twą duszę
    Tą myślą, że to nie sumienie twoje,
    Ale szaleństwo moje przemawiało.
    Ona by tylko zaciągnęła błoną
    I zabliźniła miejsca owrzodzone,
    Ale zepsuta materia dlatego
    Nie przestawałaby wewnątrz nurtować.
    Wyspowiadaj się niebu, żałuj tego,
    Co przeszło, chroń się tego, co przyjść może,
    nie pokrywaj chwastu mierzwą , aby
    Rósł bujniej. Przebacz mi tę moją cnotę:
    Bo w dychawicznym biegu tego świata
    Przychodzi cnocie przepraszać występek,
    Korzyć się przed nim i niewiele żebrać
    O przyzwolenie zrobienia mu dobrze.

KRÓLOWA

    Hamlecie, na pół rozdarłeś mi serce.

HAMLET

    O, rzuć precz, pani, część jego poślednią
    I zacznij z drugą tym czyściejsze życie.
    Dobranoc... tylko nie wespół z mym stryjem,
    Pożycz choć cnoty, jeżeli jej nie masz.
    Nałóg, ten potwór, imający zmysły
    W szatańskie pęta, jest jednak aniołem
    Przez to, że prawym, szlachetnym popędom
    Użycza także szat, które wciągnąwszy
    Nietrudno nosić. Wstrzymaj się dziś, pani,
    A umartwienie to uczynić łatwym
    Jutrzejsze, dalsze jeszcze łatwiejszymi!
    Bo przywyknienie zdolne jest nieledwie
    Odmienić stempel natury i albo
    Wciela szatana, albo go cudowną
    Siłą wypędza. Jeszcze raz dobranoc.
    A zapragniesz być błogosławiona,
    I ja poproszęć o błogosławieństwo. -
    Co się dotyczy tego jegomościa,

wskazując na Poloniusza

    W istocie, żal mi go; lecz widno nieba
    Dla ukarania nas zobopólnego
    Chłosty mię swojej zrobiły narzędziem.
    Pogrzeb mu sprawię i odpłacę godnie
    Śmierć mu zadaną. - Dobranoc tymczasem
    Miłość to moją tak zatwardza duszę;
    Chcąc być łagodnym, okrutnym być muszej
    A! jeszcze parę słów.

KRÓLOWA

    Cóż mam uczynić?

HAMLET

    Nic, pani, wcale; owszem, nie masz czynić
    Tego, coć powiem, abyś uczyniła;
    Gdy cię pijany król wezwie do łoża,
    Nazwie swą kotką, z pieszczot w twarz uszczypnie,
    Wtedy za parę ckliwych pocałunków,
    Albo łaskotek niecnych jego palców
    Odkryj mu wszystko, coś tu usłyszała;
    Powiedz mu, żem ja w gruncie nie szalony,
    Tylko szalony przez podstęp. To byłby
    Czyn budujący; bo któraż królowa,
    Piękna, roztropna, dobrych obyczajów,
    Coś podobnego mogłaby zataić
    Przed nietoperzem, wygą, koczkodanem?
    Pytam się, która? Nie, wbrew rozumowi
    I wbrew dyskrecji otwórz kosz na dachu,
    Wypuść zeń ptaki, jako małpa w bajce,
    A potem sama w kosz wlazłszy, dla próby,
    Ruń na złamanie karku.

KRÓLOWA

    Bądź przekonany, że jeżeli słowa
    Są tchnień, a tchnienia życia wynikłością,
    Nie mam dość życia do wydania w słowach
    Tego wszystkiego, co mi powiedziałeś.

HAMLET

    Muszę do Anglii jechać, czy wiesz, pani?

KRÓLOWA

    Niestety! zapomniałam; tak, podobno.

HAMLET

    Już są gotowe listy i dwóch moich
    Koleżków - którym ufam tak jak żmijom -
    Ma je wziąć. Misja ich polega na tym,
    Żeby mi wskazać, gdzie raki zimują.
    Życzę im szczęścia; idzie tu albowiem
    O to, ażeby inżyniera własną
    Jego petardą wysadzić w powietrze;
    A to sęk będzie właśnie, bo ja głębiej
    O parę sążni podkopię ich minę
    I puszczę ich aż pod księżyc.
    Bodaj to, kiedy się przy jednym dziele
    Z dwóch stron przeciwnych zejdą dwa fortele. -
    Dobranoc, matko. Trzeba mi stąd sprzątnąć
    Tę bryłę mięsa. Coś teraz pan radca
    Cichy, poważny, on, co był przed chwilą
    Uosobioną, głośną krotofilą.
    Pójdź, waszmość, musim skończyć z sobą sprawę.
    Dobranoc, matko.

Wychodzi wlokąc ciało Poloniusza.


Scena pierwsza

Ten sam pokój, co w końcu aktu poprzedniego. Królowa, Rozenkranc i Gildenstern, po chwili wchodzi Król.

KRÓL

    Tych głuchych jęków, tych przeciągłych westchnień
    Musi być powód; winniśmy go dociec.
    Gdzie syn twój, pani?

KRÓLOWA

do Rozenkranca i Gildensterna

    Odstąpcie na chwilę.

Tamci odchodzą.

    Ach, panie, cóżem widziała tej nocy!

KRÓL

    Cóźeś widziała, Gertrudo? Mów: co się
    Dzieje z Hamletem?

KRÓLOWA

    Szaleje jak morze
    I wicher, kiedy w zawody spór wiodą,
    Kto z nich silniejszy. Usłyszawszy szelest
    Poza obiciem, w niepohamowanym
    Zapędzie dobył szpady i wołając:
    "Szczur! ", przebił szpadą owdzie ukrytego
    Nieszczęśliwego starca.

KRÓL

    Co za wściekłość!
    Tak samo by się było stało ze mną,
    Gdybym był tam się znalazł. Wolność jego
    Zagraża wszystkim, mnie i tobie samej.
    Niestety! jakież zadośćuczynienie
    Wymazać zdoła ten krwawy postępek?
    Moja to, moja wina, bo przezorność
    Nakazywała mi wcześnie wziąć w kluby,
    Poskromić tego młodego szaleńca;
    Ale kochałem go, tak go kochałem,
    Żem nie chciał wejrzeć w tę smutną konieczność;
    I jak ktoś brzydką dotknięty chorobą,
    Chcąc ją zataić, pozwoliłem złemu
    Pójść aż do rdzenia życia. Gdzież on poszedł?

KRÓLOWA

    Złożyć w ustroniu ciało zabitego,
    Przy czym szaleństwo jego, jako ruda
    Drogiego kruszcu zmieszanego z podłym,
    Szlachetną stronę ukazało: płakał
    Nad tym, co zrobił.

KRÓL

    Wyjdźmy stąd, Gertrudo,
    Prędzej niż słońce szczyty gór ozłoci,
    Musi on wsiąść na okręt: nam zaś trzeba
    Całej powagi i zręczności użyć
    Na ubarwienie i uniewinnienie
    Tego niecnego czynu. - Gildensternie!

Wchodzą Rozenkranc i Gildenstern.

    Idźcie i weźcie z sobą jeszcze kogo.
    Hamlet w szaleństwie zabił Poloniusza
    I gdzieś go powlókł z tego tu pokoju.
    Idźcie, wynajdźcie go, przemówcie grzecznie
    I każcie ciało zanieść do kaplicy.
    Spieszcie się, proszę was.

Wychodzą Rozenkranc i Gildenstern.

    Pójdźmy, Gertrudo,
    Zgromadzim naszych najlepszych przyjaciół
    I odkryjemy im tak to, co zaszło,
    Jak to, co czynić zamierzamy. Może
    Takim, sposobem potwarz, której poszept
    Z jednego krańca świata do drugiego
    Szparko jak działo do tarczy przenosi
    Zatruty pocisk, minie nas i tylko
    Nieczułe zrani powietrze. Pójdź, luba!
    Trapi i trwoży mnie ta ciężka próba.

Scena druga

Inny pokój tamże. Wchodzi Hamlet.

HAMLET

    Bezpiecznie schowany.

ROZENKRANC

za sceną

    Hamlecie!
    Książę Hamlecie!

HAMLET

    Ale cicho; cóż to za hałas? ktoś wołał Hamleta; a! to oni.

Wchodzą Rozenkranc i Gildenstern.

ROZENKRANC

    Przychodzim cię zapytać, mości książę,
    Gdzieś podział trupa?

HAMLET

    Złączyłem go z prochem,
    Z którym najbliższe miał powinowactwo.

ROZENKRANC

    Racz nam powiedzieć, panie, gdzie on leży,
    Byśmy go mogli przenieść do kaplicy.

HAMLET

    Nie sądźcie tego.

ROZENKRANC

    Czego, mości książę?

HAMLET

    Ażebym umiał być panem waszej tajemnicy, a swojej własnej nie umiał. Poza tym kiedy pytanie czyni gąbka, jakąż odpowiedź ma dać syn królewski?

ROZENKRANC

    Maszli mnie, książę, za gąbkę?

HAMLET

    Nie inaczej; za gąbkę, która wciąga w siebie królewskie fawory, nagrody i łaski. Ale takie istoty wyświadczają ostatecznie samemuż królowi przysługę. Trzyma on je w gębie jak małpa i cmoka, aby je połknął potem. Skoro zapotrzebuje tego, co waść zbierzesz, dość mu cię będzie ścisnąć, a wnet nasiąkła gąbka znowu będzie sucha.

ROZENKRANC

    Nie rozumiem tego, mości książę.

HAMLET

    Tym lepiej. Gdy o łajdactwie mowa, na dobie tępa głowa.

ROZENKRANC

    Mości książę, trzeba, żebyś nam powiedział koniecznie, gdzie jest ciało, i poszedł z nami do króla.

HAMLET

    Ciało jest w posiadaniu króla, ale król nie jest w posiadaniu ciała; król jest czymś.

GILDENSTERN

    Jak to czymś?

HAMLET

    Niczym. Prowadźcie mnie do niego. Lis do nory, wszyscy za nim.

Wychodzą.

Scena trzecia

Inny pokój tamże. Król w towarzystwie kilku panów.

KRÓL

    Kazałem szukać go i znaleźć ciało.
    Jak niebezpieczne jest pozostawienie
    Tego młodzieńca na wolności, sami

    Widzimy teraz, niestety, zbyt jasno.
    Nie nam tu jednak wypada surowe
    Stosować środki. On ma zachowanie
    U ludu, który nie bierze na rozum,
    Ale na oko; gdzie zaś to ma miejsce,
    Tam zwykle bywa ważona na szali
    Nie wina, ale kara winowajcy.
    Trzeba dlatego, ażeby to nagłe
    Jego wysłanie wydało się krokiem
    Od dawna ułożonym! Złe gwałtowne
    Gwałtownym tylko leczy się lekarstwem
    Lub żadnym.

Wchodzi Rozenkranc.

    I cóż?

ROZENKRANC

    Gdzie złożone ciało,
    Wydobyć z niego nie mogliśmy, panie.

KRÓL

    Gdzież on jest?

ROZENKRANC

    Czeka na rozkazy waszej
    Królewskiej mości w przyległym pokoju,
    Pod strażą.

KRÓL

    Niechaj wejdzie.

ROZENKRANC

    Gildensternie,
    Wprowadź tu księcia.

Wchodzą Hamlet i Gildenstern.


KRÓL

    Hamlecie, gdzie Poloniusz?

HAMLET

    Na kolacji.

KRÓL

    Na kolacji? gdzie?

HAMLET

    Nie tam, gdzie on je, ale tam, gdzie jego jedzą. Zebrał się właśnie koło niego kongres politycznych robaków. W gastronomii nie ma, panie, większego potentata jak robak. Tuczymy wszelkie istoty dla karmienia siebie, siebie zaś tuczymy dla robaków. Tłusty król i chudy pachołek są to tylko różne potrawy, dwa dania na jeden stół, i basta.

KRÓL

    Niestety!

HAMLET

    Rybak może wsadzić na wędę robaka, który jego królewską mość pożywał, i spożyć rybę, która tego robaka zjadła.

KRÓL

    Co przez to rozumiesz?

HAMLET

    Nic; to tylko pokazuje, jakim sposobem król może odbyć podróż przez wnętrzności charłaka.

KRÓL

    Gdzie Poloniusz?

HAMLET

    W niebie. Każ go tam szukać; a jeżeli go posłowie twoi tam nie znajdą, poszukaj go sam w innym miejscu. To pewna jednak, że jeżeli go nie znajdziecie w tym miejscu, poczujecie go w następnym na schodach prowadzących do galerii.

KRÓL

do kilku osób z orszaku

    Idźcie go tam poszukać.

HAMLET

    Będzie czekał, aż przyjdziecie.

Wychodzi kilka osób z orszaku.

KRÓL

    Hamlecie, własne twoje bezpieczeństwo,
    Którego pragniem, tak jak opłakujem
    To, coś uczynił, wymaga, ażebyś
    Czyn ten niezwłocznym opłacił wyjazdem.
    Gotuj się przeto; okręt już pod żaglem,
    Wiatr sprzyja; orszak twój czeka i wszystko
    Wskazujeć drogę do Anglii.

HAMLET

    Do Anglii?

KRÓL

    Tak jest, Hamlecie.

HAMLET

    Dobrze.

KRÓL

    Będzie dobrze,
    Hamlecie; gdybyś widział moje chęci!

HAMLET

    Widzę cherubina, który je widzi. Do Anglii zatem! Idźmy, panowie. Bądź zdrowa, kochana matko.

KRÓL

    Jam przywiązany twój ojciec, Hamlecie.

HAMLET

    Matko!
    Ojciec i matka tyle znaczą co mąż i żona, a mąż i żona są jednym ciałem; a więc, matko! Dalej, do Anglii!

Wychodzi.

KRÓL

    Idźcie w trop za nim. Zwabcie go czym prędzej
    Na okręt; niechaj odpłynie dziś jeszcze,
    Przygotowane już i przewidziane
    Wszystko, co będzie wam potrzebne. Spieszcie,
    Spieszcie, nie tracąc czasu.

Wychodzą Rozenkranc i Gildenstern.

    A ty, Anglio,
    Jeśli ci przyjaźń moja pożądana
    (O czym nie wątpię, boś świeżo uczuła
    Moją potęgę, i gojąc dotychczas
    Blizny zadane duńskim mieczem, trwożne
    Niesiesz nam hołdy), Anglio, nie waż lekce
    Wszechwładnej woli mojej, która w listach,
    Zaklinających cię o tę przysługę,
    Wyraźnie żąda od ciebie niezwłocznej
    Śmierci Hamleta. Wypełnij to, Anglio,
    Bo on mi trawi krew jak zaród suchot,
    Z którego ty mnie masz uleczyć. Póki
    To się nie stanie, poty w żadnej doli
    Nic mnie nie znęci i nie zadowoli.

Wychodzi.

Scena czwarta

Równina w Danii. Wchodzi Fortynbras z wojskiem.

FORTYNBRAS

    Mości rotmistrzu, idź, pozdrów ode mnie
    Duńskiego króla; powiedz mu, że wskutek
    Przyrzeczeń, jakie od niego otrzymał,
    Fortynbras prosi go o glejt do przejścia
    Przez duńskie kraje. Wiesz, gdzie się zejść mamy.
    Jeżeli jego królewska mość będzie
    Miała co do nas, to mu przjdziem oddać
    Należną czołobitność. Tak mu powiedz.

ROTMISTRZ

    Oznajmię mu to, panie

FORTYNBRAS

    Naprzód! z wolna!

Wychodzi z wojskiem. Wchodzą Hamlet, Rozenkranc i Gildenstern.

HAMLET

    Czyje to wojska, rotmistrzu?

ROTMISTRZ

    Norweskie.

HAMLET

    Gdzie one idą?

ROTMISTRZ

    Ku granicom Polski.

HAMLET

    Kto ma nad nimi dowództwo?

ROTMISTRZ

    Synowiec
    Starego króla, Fortynbras.

HAMLET

    Czy pochód
    Ich ma na celu podbój całej Polski
    Lub pewnej części tylko?

ROTMISTRZ

    Prawdę mówiąc
    I bez dodatków, idziemy zagarnąć
    Marny kęs ziemi, z którego krom sławy
    Żaden nam inny nie przyjdzie pożytek.
    Za parę mendli dukatów nie chciałbym
    Wziąć go w dzierżawę, i pewnie by więcej
    Nie przyniósł ani nam, ani Polakom,
    Gdyby był w czynsz puszczony.

HAMLET

    W takim razie
    Polacy pewnie bronić go nie będą.

ROTMISTRZ

    Już tam są ze swym wojskiem.

HAMLET

    Wartoż tracić
    Parę tysięcy dusz i dziesięć razy
    Tyle dukatów za taki psi ogon?
    Jest to, zaprawdę, ślepy wrzód pokoju
    I pomyślności, który wewnątrz pęka
    I ani znaku nie daje na zewnątrz,
    Dlaczego człowiek umiera. Dziękujęć,
    Mości rotmistrzu.

ROTMISTRZ

    Bóg z wami, panowie.

Wychodzi.

ROZENKRANC

    Pójdziemyż dalej, mości książę?

HAMLET

    Zaraz
    Służyć wam będę. Idźcie trochę naprzód.

Wychodzą Rozenkranc i Gildenstern.

    Jakże mnie wszystko oskarża i wszystko
    Leniwej zemście mej bodźca dodaje!
    Czymże jest człowiek, jeżeli najwyższym
    Jego zadaniem i dobrem na ziemi
    Jest tylko spanie i jadło? Bydlęciem,
    Szczerym bydlęciem. Ten, co nas obdarzył
    Tak dzielną władzą myślenia, że może
    I wstecz, i naprzód poglądać, nie na to
    Dał nam tę zdolność, ten udział boskości
    Rozumem zwany, aby w nas jałowo
    Leżał i butwiał. Jestli to więc skutkiem
    Zwierzęcej, bydła godnej niepamięci,
    Czy trwożliwego i drobiazgowego
    Przewidywania, które ściśle biorąc,
    Zawsze ma w sobie trzy części tchórzostwa,
    A tylko jedną mądrości. Doprawdy,
    Nie mogę tego pojąć, że aż dotąd
    Mówię do siebie: trzeba to uczynić,
    I kończę na tym, kiedy mi do czynu
    Nie brak powodów, woli, sił i środków.
    Przykłady, wielkie jak świat, stoją przecie
    Przede mną; choćby to wojsko tak liczne
    I tak zasobne, pod wodzą takiego
    Młodego księcia, który, zapalony
    Szlachetną żądzą sławy, lekceważy
    Ukrytą szalę wypadków i chętnie,
    Co jest doczesne i przemijające,
    Na sztych wystawia hazardom zagładzie,
    Za co? za marną łupinę orzecha.
    Prawdziwie wielkim być to nie wojować
    O byle głupstwo bez wielkiej przyczyny,
    Lecz wielkomyślnie o źdźbło nawet walczyć,
    Gdzie honor każe. I cóż ja wart jestem,
    Ja, który ojca zgon, zhańbienie matki
    Śpiąco przepuszczam? gdy oto ze wstydem
    Widzę przed sobą bliską śmierć dwudziestu
    Tysięcy ludzi, którzy dla chimery,
    Dla widma sławy, w grób idą jak w łóżko,
    Aby wywalczyć nikczemną piędź ziemi
    Na której nie ma dość miejsca do walki
    Ani dość darni, by skryła mogiły
    Tych, co polegną. Bądź odtąd zażartą,
    O wolo moja, albo wzgardy wartą!

Wychodzi.

Scena piąta

Elzynor. Pokój w zamku. Wchodzą Królowa i Horacy.

KRÓLOWA

    Nie chcę jej widzieć.

HORACY

    Natarczywie prosi
    O możność wnijścia; stan jej budzi litość.

KRÓLOWA

    Cóż jej jest?

HORACY

    Ciągle wspomina o ojcu,
    Słyszała, mówi, że świat krzywo idzie;
    Wzdycha i chwyta się za serce; lada
    Fraszka ją drażni; słowa jej bez związku
    Nie określają niczego, jednakże
    Zastanawiają; podnosi je słuchacz
    I zszywa podług kroju własnych myśli;
    Każdy zaś wyraz jej, obok wyrazu
    Jej twarzy, ruchów i postawy, takie
    Czyni wrażenie, że można by myśleć,
    Iż jest w nim jakaś myśl, tylko zawiła
    I bardzo smutna.

KRÓLOWA

    Muszę z nią pomówić;
    Mogłaby bowiem złym ludziom dać powód
    Do niebezpiecznych przypuszczeń. Niech wnijdzie.

Horacy wychodzi.

    Chora ma dusza każdą rzecz powszednią
    Złowrogich następstw sądzi przepowiednią,
    Jak głupio w trwodze występek przesadza,
    Że drżąc przed zdradą sam się prawie zdradza.

Horacy wprowadza Ofelię.

OFELIA

    Gdzie jest ozdoba majestatu Danii?

KRÓLOWA

    Czego chcesz, luba Ofelio?

OFELIA

śpiewa

    Po czym ja cię poznam teraz,
    O kochanku mój?
    Płaszcz pielgrzymi, kij, sandały,
    Twójże to jest strój?

KRÓLOWA

    Niestety, kochane dziewczę, co znaczy ten śpiew?

OFELIA

    Czy tak? nie, pani; posłuchaj tylko:

śpiewa

    On zmarł, znikł z naszego grona;
    Zmarł, opuścił nas;
    U nóg Jego darń zielona,
    W głowach zimny głaz.
    Och! Och!

KRÓLOWA

    Ależ, Ofelio.

OFELIA

    Proszę cię, pani, słuchaj,

śpiewa

    Całun jego, jak śnieg biały.

Król wchodzi.

KRÓLOWA

    Ach, patrz, mój mężu.

OFELIA

śpiewa

    Na całunie kwiat;
    Choć go łzy nie opłakały,
    Na mogiłę padł.

KRÓL

    Jak się masz, śliczna panienko?

OFELIA

    Dobrze;
    Bóg wam zapłać. Mówią, że sowa była córką piekarza. Ach, panie! Wiemy, czym jesteśmy, ale nie wiemy, co się z nami stanie. Niech wam Bóg pomaga przy wieczerzy!

KRÓL

    Marzy jej się o ojcu.

OFELIA

    Nie mówmy już o tym, proszę; ale jak się was pytać będą, co to znaczy, to powiedzcie:
    Dzień dobry, dziś święty Walenty.
    Dopiero co świtać poczyna;
    Młodzieniec snem leży ujęty,
    A hoża doń puka dziewczyna.
    Poskoczył kochanek, wdział szaty,
    Drzwi rozwarł przed swoją jedyną
    I weszła dziewczyna do chaty,
    Lecz z chaty nie wyszła dziewczyną.

KRÓL

    Nadobna Ofelio!

OFELIA

    Dajmy pokój przysięgom; zaraz skończę:
    Bezbożność to wielka; Bóg widzi,
    Jak wielka w mężczyznach bezbożność!
    Cny młodzian się tego nie wstydzi,
    Gdy tylko nastręczy się możność.
    Wszak nimeś cel życzeń otrzymał,
    Przysiągłeś się ze mną ożenić!
    To ona mu tak mówi, a on jej odpowiada:
    I byłbym był słowa dotrzymał,
    Lecz trzeba ci było się cenić.

KRÓL

    Jak dawno ona w tym stanie?

OFELIA

    Jeszcze się wszystko naprawi, mam nadzieję. Tylko cierpliwości! Ale nie mogę nie zapłakać, pomyślawszy, że go mają złożyć w zimną ziemię. Mój brat dowie się o tym, a zatem dziękuję państwu za dobrą radę. Niech powóz zajeżdża! Dobranoc, panie; dobranoc, śliczne panie, dobranoc, dobranoc.

Wychodzi.

KRÓL

    Idź waćpan za nią, niech jej pilnie strzegą.

Horacy wychodzi.

    Jest to trucizna głębokiej boleści,
    Której śmierć ojca źródłem. O Gertrudo!
    Gertrudo! ziszcza się na nas ta prawda,
    Że kiedy kogo nawiedzają smutki,
    To nigdy luzem, a zawżdy gromadnie.
    Naprzód zabójstwo jej ojca, następnie
    Wyjazd twojego syna, nieszczęsnego
    Sprawcy własnego swojego wygnania;
    Głuche szemranie ludu, uprzedzone
    I złem brzemienne żywiącego myśli
    Z powodu śmierci cnego Poloniusza,
    Którego skore pochowanie było
    Niedorzecznością z naszej strony; teraz
    To biedne dziewczę, wyzute z szlachetnej
    Władzy rozumu, bez której jesteśmy
    Lalkami tylko albo zwierzętami;
    Nareszcie, i to jedno tyle waży
    Co tamto wszystko, brat jej potajemnie
    Powraca z Francji, karmi się zdumieniem,
    Kryje się w chmurach i nadstawia ucho
    Donosicielom, którzy jadowite
    O śmierci ojca wdmuchują mu wieści -
    Wieści z uszczerbkiem naszym, przeciw którym
    Zastanowienie, ubogie w dowody,
    Nic nie podoła. O Gertrudo, zbieg ten
    Wypadków, na kształt kilkuramiennego
    Narzędzia śmierci, z wielu stron od razu
    Zabójczą ranę mi zadaje. Zgiełk zewnątrz.

KRÓLOWA

    Przebóg!
    Cóż to za hałas?

Wchodzi jeden z Dworzan.

KRÓL

    Hola! Szwajcarowie!
    Gdzie oni? Niechaj drzwi pilnie obsadzą.
    Skąd ten zgiełk?

DWORZANIN

    Chroń się, miłościwy królu,
    Ocean, z łoża swojego wybiegły,
    Nie chłonie z większą gwałtownością nizin,
    Jako Laertes na czele powstańców
    Straż twą powala. Lud go głosi panem;
    I jakby świat był dopiero w zawiązku,
    Przeszłość zatarta, zapomniany zwyczaj,
    Te słów hamulce i wszelkiej swawoli,
    Słychać wołanie: "Wybierajmy króla!
    Laertes królem!" Czapki, dłonie, usta
    Ze wszech stron wtórzą temu okrzykowi:
    "Laertes królem! Wiwat król Laertes! "

KRÓLOWA

    Jak ujadają za fałszywym wiatrem!
    O, pod trop gonisz; podła duńska psiarnio!

KRÓL

    Drzwi wyłamano.

Laertes wchodzi uzbrojony, za nim Duńczycy.

LAERTES

    Gdzie ten król? - Stańcie owdzie, przyjaciele.

DUŃCZYCY

    Pozwól nam także wejść.

LAERTES

    Nie wchodźcie, proszę.

DUŃCZYCY

    Będziem posłuszni.

Cofają się za drzwi.

LAERTES

    Dziękuję wam; stójcie
    Przy drzwiach na straży. - Nienawistny królu,
    Oddaj mi ojca!

KRÓLOWA

    Z wolna, Laertesie,
    Zbierz trochę zimnej krwi.

LAERTES

    Kropla krwi zimnej
    Byłaby we mnie świadectwem bękarctwa,
    Urągowiskiem przeciw memu ojcu,
    Zakałem, który by piętno bezwstydu
    Wyrył na czystym czole matki mojej.

KRÓL

    Jakiż cię powód skłania, Laertesie,
    Tak buntowniczo przeciw nam powstawać?
    Odstąp, Gertrudo, nie lękaj się o nas;
    Taka jest bowiem boskość majestatu,
    Że zdrada, choćby nie wiedzieć co chciała,
    Tępi o niego swój pocisk. -
    Powiedz mi, Laertesie, co to znaczy? -
    Gertrudo, daj mu pokój. - Mów, młodzieńcze.

LAERTES

    Ty sam mów raczej: gdzie mój ojciec?

KRÓL

    Umarł.

KRÓLOWA

    Ale nie z jego winy.

KRÓL

    Daj mu pokój.
    Niech się wypyta do sytości.

LAERTES

    Jakim
    Sposobem umarł? Nie dam się omamić.
    Do czarta z uległością! Niechaj w piekło
    Pójdą przysięgi! Sumienie, powinność
    Niech w najczarniejszej przepadną otchłani!
    Urągam potępieniu. Na to przyszło,
    Że oba światy niczym są w mych oczach:
    Wszystko mi obojętne, bylem tylko
    Sowicie pomścił ojca.

KRÓL

    Któż ci broni?

LAERTES

    Nikt w świecie, jego własna moja wola;
    Możność zaś moją któremu tak urządzę,
    Że z małą garścią środków wiele wskóra.

KRÓL

    Chceszli się czegoś pewnego dowiedzieć
    O śmierci ojca twego, Laertesie?
    Jestże w twej zemście zapisana zguba
    Zarówno jego przyjaciół i wrogów?
    Tych, co zyskali, i tych, co stracili?

LAERTES

    Niczyja, tylko jego nieprzyjaciół.

KRÓL

    Chceszże ich poznać?

LAERTES

    Przyjaciołom jego
    Szeroko moje otworzę ramiona
    I, jak pelikan dzielący się życiem,
    Obdzielę ich krwią moją.

KRÓL

    Teraz mówisz,
    Jak nieodrodny syn i prawy szlachcic.
    Żem ja nie winien śmierci twego ojca,
    Owszem, najmocniej nią jestem dotknięty,
    To się okaże wnet rozwadze twojej
    Tak jasne jak dzień oczom.

DUŃCZYCY

za sceną

    Puśćcie ją!

LAERTES

    Co to jest? Skąd ten hałas?

Ofelia wchodzi, fantastycznie ubrana w kłosy i kwiaty.

    O wściekłości!
    Spal mi mózg! Soli łez, straw mi zmysł wzroku!
    Na Boga! Za to twoje obłąkanie
    Ciężką zapłatę ściągnę z jego sprawców,
    Tak, że aż szala od jej wagi całkiem
    Na dół opadnie. O majowa różo!
    Kochane dziewczę, luba siostro, wdzięczna
    Moja Ofelio! Boże! czy podobna,
    Aby dziewczęcy umysł był tak wątły
    Jak życie starca? Miłość uszlachetnia
    Naturę ludzką, gdy zaś ta szlachetna,
    Wtedy zamyka najlepszą swą cząstkę
    W grobie tych, których kochała.

OFELIA

śpiewa

    Pochłonęła go zimna mogiła,
    Pieszczoty moje, nie ma was już!
    I na grób jego ściekło łez siła.
    Bądź zdrów, mój gołąbku!

LAERTES

    Gdybyś przy zdrowych zmysłach chciała kogo
    Zagrzać do zemsty, wymowniej byś tego
    Dopiąć nie mogła.

OFELIA

    Trzeba wam mówić pacierz po nim, skoro mówicie, że już po nim. Nieprawdaż, jak się to ładnie składa? Fałszywy to sługa, który uwiódł córkę swego pana.

LAERTES

    Ten nonsens więcej wart niż sensowność.

OFELIA

do Laertesa

    Oto rozmaryn na pamiątkę; proszę cię, luby, pamiętaj; a to bratki, żebyś o mnie myślał.

LAERTES

    Przezorny obłędzie! Niezapomnienie łączysz do pamięci.

OFELIA

do Króla

    Oto koper dla was i orliki.

do Królowej

    Oto ruta; część jej wam daję, a część sobie zachowam; w niedzielę możemy ją nazywać zielem łaski, ale ty swoją rutkę musisz nosić trochę inaczej niż ja. Oto stokrotki. Rada bym wam dać i fiołków, ale mi wszystkie ze śmiercią ojca powiędły. Mówią, że szczęśliwie skończył.

śpiewa

    Bo luby mój Jasio to skarb mój jedyny.

LAERTES

    Tęsknotę, smutek, boleść, piekło samo
    Zamienia ona w wdzięk i lubość.

OFELIA

śpiewa

    Czyliż on już nie powróci?
    Czyliż on już nie powróci?
    Nie, nie on śpi w grobie:
    Zaśnij i ty sobie,
    Już on nigdy nie powróci.
    Śnieżną była jego broda,
    Włos na głowie cały mleczny;
    Już po nim, już po nim
    Na próżno łzy ronim.
    Boże, daj mu pokój wieczny!
    i wszystkim dobrym chrześcijanom!
    Będę się za was modliła. Bóg z wami!

Wychodzi.

LAERTES

    Boże! Ty patrzysz na to?

KRÓL

    Laertesie,
    Muszę podzielić z tobą to cierpienie,
    Chyba mi prawa do tego zaprzeczysz,
    Ustąp tymczasem. Wybierz, kogo zechcesz,
    Spośród przyjaciół swych nąjzaufańszych,
    Niech ten rozsądzi nas, jeśli mię uzna
    Winnym w tej sprawie bądź wprost, bądź pośrednio,
    Natychmiast oddam ci na satysfakcję
    Tron, państwo, życie, wszystko, co posiadam;
    W przeciwnym razie ty twoją zranioną
    Duszę cierpliwie porucz naszej pieczy,
    A wtedy razem pomyślimy nad tym,
    Jakby ją spełna zaspokoić.

LAERTES

    Zgoda, Ta jego nagła śmierć, ten cichy pogrzeb,
    Bez żadnych oznak, szpady ani herbów,
    Bez ceremonii, bez pompy pogrzebu.
    Wszystko to woła na mnie wniebogłosy
    O ścisłe śledztwo.

KRÓL

    Sprostasz temu snadnie;
    Gdzie zaś jest wina, tam niech kara spadnie.
    Chodź ze mną.

Wychodzą.

Scena szósta

Inny pokój w zamku. Horacy i jego Sługa.

HORACY

    Co to za ludzie, co chcą mówić ze mną?

SŁUGA

    Są to majtkowie, panie; mają, mówią,
    Listy do pana.

HORACY

    Wpuść ich.

Sługa wychodzi.

    Nie wiem, kto by
    Spomiędzy całej rzeszy tego świata,
    Mógł pisać do mnie, jeżeli nie Hamlet.

Majtkowie wchodzą.

PIERWSZY MAJTEK

    Bóg wam pomagaj, panie.

HORACY

    I wam nawzajem.

PIERWSZY MAJTEK

    Pomoże, jeżeli mu się podoba. Oto list do was, jeżeli tylko miano wasze Horacy, jak nas o tym zapewniono. Oddał nam go jakiś poseł wyprawiony do Anglii.

HORACY

czyta

    "Horacy,
    jak tylko ten list przeczytasz, dopomóż oddawcom jego dostać się do króla, mają oni pismo i do niego. Zaledwieśmy przebyli dwa dni na morzu, gdy silnie uzbrojony statek korsarski wyprawił na nas łowy. Ponieważ miał nad nami w żaglach przewagę, zmuszeni byliśmy stawić mu czoło i przyjąć bitwę, wśród której wrzenia wskoczyłem na ów statek. W tejże chwili piraci oddalili się od naszego okrętu i tym sposobem sam jeden zostałem ich jeńcem. Obeszli się ze mną, jak poczciwym łotrom przystoi; ale wiedzieli, co czynią; muszę się im za to dobrze wywdzięczyć. Postaraj się, aby król odebrał to, co doń piszę, i śpiesz do mnie tak chyżo, jak gdybyś uciekał przed śmiercią. Mam ci coś do powiedzenia na ucho, co cię w oniemienie wprawi, a przecież słowa będą tu tylko cieniem rzeczy samej. Ci dobrzy ludziska doprowadzą cię do miejsca, gdzie się znajduję. Rozenkranc i Gildenstern peregrynują do Anglii; o nich także mam ci wiele do powiedzenia. Bądź zdrów.
    Twój, jak go znasz, Hamlet "
    Chodźcie, ułatwię drogę tamtym listom,
    O ile tylko będę mógł najprędzej,
    Byście tym prędzej mnie zaprowadzili
    Do tego, co je wam oddał.

Wychodzą.

Scena siódma

Inny pokój tamże. Król i Laertes.

KRÓL

    Teraz mię musisz w sądzie swym rozgrzeszyć
    I w sercu swoim umieścić przyjaźnie,
    Skoroś jawnego nabrał przekonania,
    Że ten, co zabił twego ojca, godził
    Na własne moje życie.

LAERTES

    Rzecz widoczna;
    Nie mogę sobie tylko wytłumaczyć,
    Dlaczego przeciw tym jego knowaniom,
    Tak karygodnym i wyrodnym razem,
    Nie przedsięwziąłeś, panie, żadnych środków
    Jak ci to własne twoje bezpieczeństwo,
    Monarsza godność, mądrość, wszystko zgoła
    Powinno było radzić?

KRÓL

    O, z dwóch przyczyn,
    Które ci może wydadzą się błahe,
    Dla mnie są jednak bardzo ważne. Najprzód,
    Królowa, matka jego, żyje prawie
    Jego widokiem, a ja, niech to będzie
    Słabość lub cnota, tak dalece jestem
    Ciałem i duszą do niej przywiązany,
    Że jako gwiazda w jednej tylko sferze
    Krążąca, przez nią się tylko poruszam.
    Drugą przyczyną, dla której go jawnie
    Skarcić nie mogłem, była miłość ludu,
    Która usterki jego topi w sobie.
    I, jako owo źródło drzewo w kamień,
    Zmienia naganę w chwalbę. Strzały moje
    Za tępe przeciw takiemu wiatrowi,
    Byłyby w łuk mój powróciły nazad,
    Zamiast dosięgnąć, gdzie bym je był posłał.

LAERTES

    Tak więc straciłem najlepszego ojca;
    Siostrę znajduję pchniętą w głąb rozpaczy.
    Siostrę, ach! której szanowne przymioty
    (Jeżeli można chwalić, co minione)
    Wyzywająco jaśniały na szczycie
    Widowni wieku. Ależ przyjdzie chwila
    Mej zemsty.

KRÓL

    Możesz być o to spokojny,
    Nie sądź, ażebym był z tak miękkiej gliny,
    Iżbym pozwolił się niebezpieczeństwu
    Targać za brodę i miał to za fraszkę.
    Wkrótce ci powiem coś więcej. Kochałem
    Twojego ojca, kocham też i siebie:
    To ci powinno dać do zrozumienia!

Wchodzi Pokojowiec.

    Co tam masz?

POKOJOWIEC

    Listy od księcia Hamleta:
    Ten do was, panie, a ten do królowej.

KRÓL

    Od kogo? Od Hamleta? Któż je przyniósł?

POKOJOWIEC

    Jacyś majtkowie, panie; tak przynajmniej
    Mówił mi Klaudio, który je odebrał
    I mnie doręczył. Ja ich nie widziałem.

KRÓL

    Zostaw nas; słuchaj listu, Laertesie.

Wychodzi Pokojowiec, Król czyta.

    "Pospieszam waszą królewską wielkość uwiadomić, żem nago na jej ziemię wysadzony został. Jutro prosić będę o pozwolenie ujrzenia jego królewskiego oblicza i wtedy, wybłagawszy sobie najprzód waszej wielkości przebaczenie, będę miał honor zdać jej sprawę z wypadku, który spowodował mój nagły i osobliwszy powrót. Hamlet"
    Co się to znaczy? Wróciliż i tamci?
    Czyli też to jest tylko jakiś podstęp?

LAERTES

    Nie poznajeszli, panie, kto to pisał?

KRÓL

    Ręka Hamleta. Nago - i w przypisku
    Stoi: "Sam jeden". Rozumiesz to waćpan?

LAERTES

    Bynajmniej. Ale niech wraca! Raźnieje
    Chore me serce na myśl, że niebawem
    Będę mu w ucho mógł wtłoczyć te słowa:
    "Tyś to jest tego sprawcą".

KRÓL

    Skoro tak jest -
    A czyżby mogło być inaczej? - chceszże
    Posłuchać mojej rady, Laertesie?

LAERTES

    I owszem, panie; pod warunkiem jednak,
    Aby tej rady celem nie był pokój.

KRÓL

    Twój własny tylko. Jeśli on, wstręt czując
    Do tej podróży i niełatwo skłonny
    Znów ją przedsiębrać, istotnie powrócił,
    Mam ja nań inny środek w pogotowiu,
    Który nie może chybić; śmierć zaś jego
    Nie ściągnie ani cienia podejrzenia,
    I sama nawet matka jego nazwie
    To dzieło skutkiem trafu.

LAERTES

    Radź więc, panie.
    Chętnieć posłusznym będę, i tym chętniej,
    Jeżeli będę mógł być wykonawcą
    Tego pomysłu.

KRÓL

    O toć właśnie idzie.
    Od czasu twego wyjazdu, szeroko
    Wobec Hamleta mówiono o pewnym
    Talencie, w którym masz być celujący.
    Wszystkie zdolności twoje razem wzięte
    Nie obudzały w nim tyle zazdrości
    Ile ta jedna, najmniej w moich oczach
    Ceny mająca.

LAERTES

    Jakaż to jest zdolność?

KRÓL

    Błaha jak wstążka, którą sobie młodzież
    Zdobi kapelusz, jednakże potrzebna;
    Lekki, swobodny strój przystoi bowiem
    Rześkiej młodzieży, tak jak ciepłe futro,
    I długa suknia późnemu wiekowi,
    Bo mu przyczynia zdrowia i powagi.
    Był tu przed paru miesiącami pewien
    Normandzki rycerz; widziałem Francuzów
    Służyłem nawet kiedyś między nimi;
    Mistrze to w konnej jeździe; ale ten był
    Diabłem wcielonym; przyrasta! do siodła
    I tak cudownie zażywał rumaka,
    Że koń i jeździec zdawali się w jednej
    Formie ulani. Co bądź o tym kunszcie
    Pomyśleć mogłem, wszystko niższym było
    Od tego, czego ów zuch dokazywał.

LAERTES

    Normandczyk, mówisz, panie?

KRÓL

    Tak. Normandczyk.

LAERTES

    Lamond! jak żyw tu stoję!

KRÓL

    Ten sam.

LAERTES

    Lamond.
    Od razu go poznałem. On jest chlubą,
    Istnym klejnotem swojego narodu.

KRÓL

    Ten tedy Lamond szeroko i długo
    Rozwodził się nad tobą, Laertesie.
    I tak wynosił twą biegłość i zręczność
    W robieniu bronią, zwłaszcza też rapierem,
    Że, wnosząc, z jego opisu, ciekawy
    Byłby to widok, gdyby ci kto sprostał.
    Spomiędzy jego współziomków najpierwsi,
    Mówił, fechmistrze stracili przytomność,
    Oko i zwinność w spotkaniu się z tobą.
    Opowiadanie to wzbudziło taką
    Zawiść w Hamlecie, że niczego odtąd
    Nie pragnął, jeno twojego powrotu
    I spróbowania się z tobą na ostrze.
    Otóż więc...

LAERTES

    Cóż więc, panie?

KRÓL

    Laertesie,
    Kochałżeś ojca? albo jestżeś tylko
    Pokrowcem żalu, postacią bez serca?

LAERTES

    Dlaczego się mnie, panie, o to pytasz?

KRÓL

    Nie przeto, abym w wątpliwość podawał
    Twoją ku niemu miłość lecz dlatego,
    Iż wiem, że miłość jest dziecięciem czasu;
    A doświadczenie uczy mnie codziennie,
    Że czas miarkuje jej siłę i zapał.
    Płomień miłości zawżdy mieści w sobie
    Coś na kształt knota, co moc jego tłumi,
    I w jednostajnym nic nie trwa wigorze;
    Bo wigor, z zbytku krwi dostając pleury,
    Własnym nadmiarem zabity zostaje.
    Kto chce, powinien wraz to, co chce, spełnić;
    Bo to "chce" zmienne tyle napotyka
    Tam i szkopułów, ile jest na świecie
    Ramion, języków i przygód, a później
    Owo "powinien" staje się niewczesnym
    Westchnieniem, które, niosąc ulgę, szkodzi.
    Lecz wróćmy w sam rdzeń wrzodu: Hamlet wraca,
    Cóż chcesz przedsięwziąć, aby się okazać
    Nie w słowach, ale w czynie dobrym synem?

LAERTES

    Podciąć mu gardło na środku kościoła.

KRÓL

    Zemsta, zaiste, nie może znać granic
    I żadne miejsce uświęcać mordercy;
    Chceszli się jednak zemścić, Laertesie,
    Zamknij się na czas jakiś w swym pokoju.
    Hamlet przybywszy dowie się, żeś wrócił.
    Głosić będziemy przed nim twoją zręczność
    I sławę, którą ci zrobił ów Francuz,
    W dubelt powleczem werniksem. Wyjdź wtedy
    I przyjm spotkanie się z nim, do którego
    Znajdziesz sposobność. Jego lekkomyślność,
    Niepodejrzliwość i szlachetność sprawią,
    Że nie obejrzy kling, z łatwością zatem,
    Chociażby trochę używszy podstępu,
    Będziesz mógł wybrać rapier nie stępiony
    I umiejętnym pchnięciem odwetować
    Śmierć ojca.

LAERTES

    Zrobię tak i dla pewności
    Nabalsamuję ostrze mego miecza.
    Nabyłem od pewnego szarlatana
    Taką maść, że gdy nóż w niej umaczany
    Najmniej zadraśnie żyjącą istotę,
    Nie ma pomiędzy najzbawienniejszymi
    Ziołami środka, który by potrafił
    Uchronić ją od śmierci. Tym to jadem
    Miecz mój omaszczę; niech go drasnę tylko,
    Już będzie po nim.

KRÓL

    Rozważmy to głębiej
    I baczmy, jakie nam okoliczności
    I czas w tej mierze mogą dać poparcie;
    Bo gdyby to nas miało zawieść, gdyby
    Plan nasz chybiony miał wypłynąć na wierzch,
    Lepiej by go zaniechać. Trzeba zatem,
    Aby ten projekt miał w odwodzie drugi,
    Który w potrzebie przyszedłby mu w pomoc.
    Czekaj - pomyślmy trochę. Uroczysty
    Postawię zakład na kartę twej sztuki;
    A potem - potem... Ha! wiem już, co robić.
    Gdy was bój znuży, tak że się aż obu
    Czuć da pragnienie (ostro żgaj dlatego),
    I gdy on zechce czego do ochłody,
    Wtedy podadzą mu puchar, z którego
    Jeden łyk, w razie gdyby jakim trafem
    Uszedł twojego zatrutego ciosu,
    Da nam skuteczny sukurs! Skąd ta wrzawa?

Wchodzi Królowa.

    Co to jest, droga małżonko?

KRÓLOWA

    Nieszczęścia
    Nawałem biegną jedne za drugimi
    Laertes, siostra twoja utonęła.

LAERTES

    Przebóg!
    Gdzie?

KRÓLOWA

    Owdzie nad potokiem stoi
    Pochyła wierzba, której siwe liście
    W lustrze się czyste przeglądają wody.
    Tam ona wiła fantastyczne wieńce
    Z pokrzyw, stokrotek, jaskrów i podłużnych
    Karmazynowych kwiatów, którym nasi
    Sprośni pasterze szpetną dają nazwę,
    A zaś dziewice w skromności je zowią
    Palcami zmarłych. Otóż chcąc zawiesić
    Jeden z tych wianków na zwisłej gałęzi,
    Nie dość ostrożnie wspięła się na drzewo.
    Złośliwa gałąź złamała się pod nią.
    I z kwiecistymi trofeami swymi
    Wpadło w toń biedne dziewczę. Przez czas jakiś
    Wzdęta sukienka niosła ją po wierzchu
    Jak nimfę wodną i wtedy, nieboga,
    Jakby nie znając swego położenia
    Lub jakby czuła się w swoim żywiole,
    Śpiewała starych piosenek urywki,
    Ale niedługo to trwało, bo wkrótce
    Nasiąkłe szaty pociągnęły z sobą
    Biedną ofiarę ze sfer melodyjnych
    W zimny muł śmierci.

LAERTES

    A więc utonęła?

KRÓLOWA

    Niestety!

LAERTES

    Biedna Ofelio, za wiele
    Masz już wilgoci, wstrzymam więc łzy moje,
    A jednak jest to rzecz ludzka, natura
    Żąda praw swoich na przekór wstydowi;
    Gdy te strumienie ściekną, zniewieściałość
    Wyjdzie wraz z nimi z serca.
    Żegnam cię, panie, mam w ustach wyrazy,
    Które płomieniem rade by wybuchnąć;
    Ale je gasi to dzieciństwo.

Wychodzi.

KRÓL

    Idźmy
    Za nim, Gertrudo. Ten wypadek może
    Na nowo zażec jego wściekłość, którą
    Z takim mozołem ledwie uśmierzyłem.
    Idźmy więc za nim.

Wychodzą.


Scena pierwsza

Cmentarz. Dwóch Grabarzy z rydlami itd. wchodzi na scenę.

PIERWSZY GRABARZ

    Godziż się po chrześcijańsku grzebać kogoś, co samowolnie szuka zbawienia?

DRUGI GRABARZ

    Co się tam o to pytasz; bierz się lepiej żywo do kopania. Fizyk był przy niej i zakwalifikował ją do chrześcijańskiego pogrzebu.

PIERWSZY GRABARZ

    Jak to być może? Nie utopiła się przecie bez przyczynienia się własnego.

DRUGI GRABARZ

    Powiadam ci, że tak zeznano.

PIERWSZY GRABARZ

    Musiało być przyczynienie się, a to punkt właśnie stanowi. Kiedy się topię, w takim razie popełniam czyn, a czyn się popełnia trojako: działając, wykonywąjąc i uskuteczniając. Tak więc widzisz, że się utopiła z umysłu.

DRUGI GRABARZ

    Ależ, pozwól...

PIERWSZY GRABARZ

    Gadaj zdrów. Tu płynie woda, dajmy na to, a tu stoi człowiek, dajmy na to: jeżeli człowiek pójdzie do wody i utopi się, rad nierad, to jużci nie zaprzeczy temu, że poszedł; ale jeżeli woda przyjdzie do niego i zatopi go, to co innego; wtedy nie można powiedzieć, że on się utopił. Wierzaj mi, kumie, że kto sam nie jest winien swojej śmierci, ten sam sobie życia nie skraca.

DRUGI GRABARZ

    Czy prawo tak mówi?

PIERWSZY GRABARZ

    Ma się rozumieć prawo fizyczne.

DRUGI GRABARZ

    Chcesz wiedzieć prawdę? Gdyby to nie była dygnitarska córka, nie byłaby po chrześcijańsku chowana.

PIERWSZY GRABARZ

    Trafiłeś w sedno. Czy to sprawiedliwie, że panowie dygnitarze większą na tym świecie mają zachętę do topienia się i wieszania niż ich współbracia w Chrystusie? Podaj mi rydel. Nie ma dawniejszych dygnitarzy niż ogrodnicy, górnicy i grabarze, bo oni idą w prostej linii od ojca Adama.

DRUGI GRABARZ

    Czy Adam był dygnitarzem?

PIERWSZY GRABARZ

    A jakże? on pierwszy przecie krzyż nosił.

DRUGI GRABARZ

    Ejże, ejże! nie nosił żadnego.

PIERWSZY GRABARZ

    Czyś waść poganin? Tak - że Pismo rozumiesz? Pismo powiada, że Adam ziemię kopał: kopiąc, musiał ci się schylać, a jakżeby się mógł schylić nie mając krzyża? Zadam ci jeszcze jedno pytanie, a jeżeli mi sprytnie nie odpowiesz, to cię nazwę...

DRUGI GRABARZ

    No, no.

PIERWSZY GRABARZ

    Co to za rzemieślnik, co trwalej buduje niż murarz, cieśla i majster okrętowy?

DRUGI GRABARZ

    Szubienicznik, bo jego budowla przetrzyma tysiąc lokatorów.

PIERWSZY GRABARZ

    Podoba mi się twój dowcip. W istocie, szubienica wyświadcza przysługi, ale komu? oto tym, co się źle zasługują; a ponieważ ty się źle zasługujesz Bogu, twierdząc, że szubienica jest trwalsza niż kościół, powinna ci więc szubienica wyświadczyć swoją przysługę. Ale wróćmy do rzeczy.

DRUGI GRABARZ

    Któż buduje trwalej niż murarz, cieśla i majster okrętowy?

PIERWSZY GRABARZ

    O to właśnie idzie.

DRUGI GRABARZ

    Zaraz ci powiem.

PIERWSZY GRABARZ

    Słucham.

DRUGI GRABARZ

    Do licha, nie mogę jakoś.

Hamlet i Horacy ukazują się w pewnej odległości.

PIERWSZY GRABARZ

    Nie łam sobie już nad tym mózgownicy; osła batem nie popędzisz; a kiedy cię kto o to jeszcze raz zapyta, to mu powiedz: grabarz. Domy jego roboty przetrwają do dnia sądu. Idź do szynku i przynieś mi półkwaterek gorzałki.

Drugi grabarz wychodzi. Pierwszy grabarz kopie i śpiewa

    Za młodu - o, gdyby ten wiek mógł powrócić!
    Miłostki mym były żywiołem
    Pokochać, odkochać, uścisnąć, porzucić,
    To u mnie zwyczajnym szło kołem.

HAMLET

    Czy ten człowiek nie zna natury swego rzemiosła? Śpiewa przy kopaniu grobu.

HORACY

    Przyzwyczajenie wyrobiło w nim ten rodzaj swobody.

HAMLET

    Tak to bywa we wszystkim; im mniej się do czego rękę przykłada, tym delikatniejsze jej czucie.

PIERWSZY GRABARZ

śpiewa

    Lecz starość nie radość napadłszy znienacka
    Zwaliła mię swoim obuchem;
    Znikł kuraż i rezon, i mina junacka:
    Ni śladu, żem kiedyś był zuchem.

Wyrzuca czaszkę.

HAMLET

    Ta czaszka miała także język i mogła śpiewać. Patrz, jak nią poniewiera ten hultaj; pomiata nią, jak gdyby była szczęką Kaina, pierwszego mordercy. Może to czaszka jakiego dyplomaty, co to chciał podejść Pana Boga, a teraz ją podszedł ten osioł. No nie?

HORACY

    Być może.

HAMLET

    Albo jakiego dworaka, który mógł mówić: dzień dobry, jaśnie wielmożny panie; jakże zdrowie waszej ekscelencji? Albo jakiego zausznika, który chwalił konia swego mecenasa, aby go od niego wyłudzić? Jak myślisz?

HORACY

    Mogłoby to być, mości książę.

HAMLET

    Taka to kolej rzeczy. A teraz, gdy stracił szczękę, musi służyć pani Gliście i cierpieć szturchańce zakrystiańskiej łopaty. Co za radykalna przemiana! Szkoda, że jej nie możemy oglądać. Czyliż utrzymanie tych kości na to tylko tyle kosztowało, aby z czasem grano w nie jak w kręgle? Ból czuję w moich na tę myśl.

PIERWSZY GRABARZ

śpiewa

    Łoże w ziemi i wór zgrzebny
    Na pokrycie kości;
    Oto cały sprzęt potrzebny
    Dla tutejszych gości.

Wyrzuca czaszkę.

HAMLET

    Masz i drugą. Nie jestże to czasem czerep adwokata? Gdzież się podziały jego kruczki i wykręty, jego ewentualności, jego kazualności i matactwa? Jak może znieść, aby ten grubianin bił w ciemię swoją plugawą motyką, i nie wystąpić przeciw niemu z akcją o czynną obelgę? Hm, hm! A może też to był swojego czasu jaki wielki posesjonat, który skupował dobra drogą licytacyj, subhastacyj, komplanacyj, transakcyj i cesyj ? Na toż mu się zdała czysta masa nieruchomości, aby sam, stawszy się nieruchomością, obrócił się w masę błota? Nie zdołaliż ci, co mu pisali ewicje, ewinkować mu większej przestrzeni, tylko taką, jaką wzdłuż i wszerz pokryje para fascykułów ? Kontrakty kupna jego majątków zaledwie by się w takim obrębie zmieściły; a samże ich dziedzic nie ma mieć więcej miejsca? Hę?

HORACY

    Ani o włos więcej, mości książę.

HAMLET

    Nie jestże pergamin ze skór baranich?

HORACY

    Nie inaczej; i z cielęcych także.

HAMLET

    Barany i cielęta z tych, co w nim bezpieczeństwa szukają! Muszę pomówić z tym człowiekiem. Czyj to grób, przyjacielu?

PIERWSZY GRABARZ

    Mój.

śpiewa

    Oto cały sprzęt potrzebny
    Dla tutejszych gości.

HAMLET

    Twój, nie przeczę, bo w nim siedzisz.

PIERWSZY GRABARZ

    Waspan w nim nie siedzisz, toteż on nie waspana; co do mnie, nie siedzę w nim, a jednak moim.

HAMLET

    Twoim więc jest, bo w nim stoisz.

PIERWSZY GRABARZ

    Nie stoję w nim; stoję pod kościołem.

HAMLET

    Cóż to za jegomość ma leżeć w tym grobie?

PIERWSZY GRABARZ

    Żaden jegomość.

HAMLET

    A więc kobieta.

PIERWSZY GRABARZ

    Kobieta też nie.

HAMLET

    Więc któż tu będzie pochowany?

PIERWSZY GRABARZ

    Ktoś, kto był kobietą, ale wieczne jej odpoczywanie, bo umarła.

HAMLET

    Cięty hultaj! Trzeba nam ważyć słowa, inaczej igraszka ich wystrychnie nas na dudków. Zaprawdę, mój Horacy, świat się stał tak dowcipny, od trzech lat to uważam, że chłop swoim wielkim palcem u nogi nagniotków nabawia dworaka następując mu na pięty. Od jak dawna jesteś grabarzem?

PIERWSZY GRABARZ

    Dniem, w którym zacząłem tę profesję, był właśnie ten dzień roku spomiędzy wszystkich innych, w którym nieboszczyk nasz król Hamlet pobił Fortynbrasa.

HAMLET

    Jakże to dawno?

PIERWSZY GRABARZ

    Nie wiesz, waspan? Każdy smyk u nas wie o tym. Było to tego dnia kiedy młody Hamlet przyszedł na świat; ten sam, co to zwariował i został wysłany do Anglii.

HAMLET

    Czy tak? A dlaczegóż on został wysłany do Anglii?

PIERWSZY GRABARZ

    Dlatego właśnie, że zwariował. Ma on tam rozum odzyskać; ale chociażby go nie odzyskał, nie będzie tam o to kłopotu.

HAMLET

    Dlaczego?

PIERWSZY GRABARZ

    Bo tam tego nie dostrzegą nawet; tam wszyscy wariaci, tak jak on.

HAMLET

    Skutkiem czego on zwariował?

PIERWSZY GRABARZ

    Skutkiem pewnej przyczyny.

HAMLET

    Jakiej przyczyny?

PIERWSZY GRABARZ

    Skutkiem utraty rozumu.

HAMLET

    Gdzieżby to być mogło?

PIERWSZY GRABARZ

    Gdzie? Tu w Danii, której ziemię kopię od lat trzydziestu.

HAMLET

    Jak długo może kto leżeć w ziemi, nim zgnije?

PIERWSZY GRABARZ

    Jeżeli nie zgnił przed śmiercią (co się w tych czasach zdarza, mamy bowiem ciała, które pod tym

względem nie czekają, aż się je w ziemię włoży), to może przeleżeć jakie osiem albo dziewięć lat.

    Grabarz przeleży lat dziesięć.

HAMLET

    Dlaczego ten jeden więcej niż drudzy?

PIERWSZY GRABARZ

    Bo mu jego rzemiosło tak wygarbowało skórę, że kawał czasu może wodę wstrzymać; a woda, panie, jest straszliwą naszych grzesznych ciał niszczycielką. Oto czaszka, która od dwudziestu trzech lat leży w ziemi.

HAMLET

    Czyjąż ona była?

PIERWSZY GRABARZ

    Sławnego wartogłowa. Czyją, na przykład, jak myślicie?

HAMLET

    Nie domyślam się wcale.

PIERWSZY GRABARZ

    Zaraza na niego! Przypominam sobie, jak mi wylał na głowę całą butlę reńskiego. Ta czaszka, proszę pana, była własnością Yoryka, królewskiego błazna.

HAMLET

podnosząc czaszkę

    Jego?

PIERWSZY GRABARZ

    Jego samego.

HAMLET

    Pozwól, niech się jej przyjrzę. Biedny Yoryku! Znałem go, mój Horacy; był to człowiek niewyczerpany w żartach, niezrównanej fantazji mało tysiąc razy piastował mię na ręku, a teraz - jakże mię jego widok odraża i aż w gardle ściska! Tu wisiały owe wargi, które nie wiem jak często całowałem. Gdzież są teraz twoje drwinki, twoje wyskoki, twoje śpiewki, twoje koncepty, przy których cały stół trząsł się od śmiechu? Nicże z nich nie pozostało na wyszydzenie swych własnych, tak teraz wyszczerzonych zębów? Idźże teraz do gotowalni modnej damy i powiedz jej, że chociażby się na cal grubo malowała, przecież się takiej fizjognomii doczeka. Pobudź ją przez to do śmiechu. Proszę cię, mój Horacy, powiedz mi jedną rzecz.

HORACY

    Co, mój książę?

HAMLET

    Czy myślisz, że Aleksander Wielki tak samo w ziemi wyglądał?

HORACY

    Zupełnie tak.

HAMLET

    I tak samo pachniał? Brr!

Odrzuca czaszkę.

HORACY

    Zupełnie tak, mości książę.

HAMLET

    Jak nikczemna dola może się stać naszym udziałem! Nie mogłażby wyobraźnia, idąc w trop za szlachetnym prochem Aleksandra, znaleźć go na ostatku zatykającego dziurę w beczce?

HORACY

    Tak brać rzeczy, byłoby to brać je za ściśle.

HAMLET

    Bynajmniej; można by go tam przeprowadzić, rozumując z umiarem i z wszelkim prawdopodobieństwem, na przykład w taki sposób: Aleksander umarł, Aleksander został pogrzebiony, Aleksander w proch się obrócił, proch jest ziemią, z ziemi robimy kit i dlaczegóż byśmy tym kitem, w który on się zamienił, nie mogli zalepić beczki piwa?
    Potężny Cezar przedzierzgnął się w glinę,
    Którą przed wiatrem chłop zatkał szczelinę.
    Zatrząsłszy światem pójść na polep chaty,
    Toż kres wielkości, toż los potentaty?!
    Lecz cicho - patrz: król tu nadchodzi.

Księża procesjonalnie wchodzą, za nimi niosą zwłoki Ofelii, tuż za zwłokami postępuje

Laertesi żałobnicy, następnie Król, Królowa i orszak.

    Królowa, cały dwór. Czyjże to pogrzeb?
    I ceremonia skrócona! To znaczy,
    Że ten, którego zwłoki tak prowadzą,
    Sam sobie musiał rozpaczliwą dłonią
    Odebrać życie. Ktoś to z wyższej klasy.
    Odstąpmy na bok i patrzmy.

Usuwa się z Horacym na stronę.

LAERTES

    Jakiż obrządek pozostaje?

HAMLET

    Jest to
    Laertes, zacny młodzian. Uważajmy.

LAERTES

    Jakiż obrządek jeszcze pozostaje?

KSIĄDZ

    Posunęliśmy ten akt tak daleko,
    Jak tylko mandat nam pozwala. Śmierć jej
    Była wątpliwa i gdyby był wyższy
    Nakaz nie przemógł rygoru przepisów,
    W nie poświęconej musiałaby ziemi
    Przeleżeć do dnia sądu. Miasto modłów
    Spadłyby na nią gruzy i kamienie;
    Tak zaś zachowa swój dziewiczy wieniec
    I towarzyszyć jej będzie do grobu
    Kwiat i dźwięk dzwonów.

LAERTES

    Więcej nic?

KSIĄDZ

    Nic więcej.
    Skazilibyśmy obrządek za zmarłych,
    Gdybyśmy nad nią requiem śpiewali,
    Tak jak to czynim tym, co bogobojnie
    Oddali ducha.

LAERTES

    Spuśćcie ją do grobu,
    Niechaj z tych pięknych, nieskalanych szczątków
    Fiołki wykwitną! A ty, twardy księże,
    Wiedz, że pomiędzy chórami aniołów
    Wznosić się będzie moja siostra wtedy,
    Gdy ty się w prochu wić będziesz.

HAMLET

    Ofelia!

KRÓLOWA

sypiąc kwiaty

    Najmilsza z dziewic,
    bądź zdrowa!
    Myślałam
    Widzieć cię żoną mojego Hamleta;
    Prędzej się w kwiaty spodziewałam stroić
    Twoje małżeńskie łoże niż mogiłę.

LAERTES

    Trzykroć trzydzieści razy ciężkie "biada"
    Niech na przeklętą głowę tego spada,
    Kto podłym czynem zmącił twoje zmysły!
    Nie sypcie jeszcze ziemi, niech się jeszcze
    Raz jej kochanym widokiem napieszczę!

wskakuje w grób

    Walcie proch teraz na dwojakie zwłoki,
    Aż usypiecie kurhan tak wysoki
    Jak Pelion albo prujący obłoki
    Podniebny Olimp.

HAMLET

ukazując się

    Co to jest za człowiek,
    Którego boleść brzmi z taką przesadą?
    Którego objaw żalu zatrzymuje
    Gwiazdy w ich biegu i obraca one
    W słuchaczy osłupiałych? To ja jestem
    Hamlet, syn Danii.

Wskakuje w grób.

LAERTES

    Poleć duszę czartu!

HAMLET

    Źle się wasć modlisz. Puść mi gardło, proszę;
    Bo choć nie jestem prędki i drażliwy,
    Ale mam w sobie coś niebezpiecznego,
    Czego ci radzę strzec się. Odejm rękę.

KRÓL

    Hola! Rozdzielcie ich.

KRÓLOWA

    Hamlecie, synu!

DWORZANIE

    Panowie!

HORACY

    Hamuj się, łaskawy książę.

Dworzanie rozdzielają ich i obydwaj wychodzą z grobu.

HAMLET

    Walczyć z nim będę o lepszą dopóty,
    Dopóki powiek na wieki nie zawrę.

KRÓLOWA

    O co, mój synu?

HAMLET

    Kochałem Ofelię -
    Tysiąc by braci z całą swą miłością
    Nie mogło memu wyrównać uczuciu. -
    Cóż byś ty dla niej uczynił?

KRÓL

do Laertesa

    To nowy
    Wyskok szaleństwa.

KRÓLOWA

Podobnież

    O, miej wzgląd na niego!

HAMLET

    Mów, do pioruna! Mów, co byś uczynił?
    Jesteśli gotów płakać, bić się, pościć?
    Dać się rozedrzeć? rzekę wypić do dna?
    Jeść krokodyle? I jam także gotów.
    Przyszedłeś tutaj jęczeć, w grób jej skakać
    Dla urągania mi? Daj się z nią razem
    Żywcem pogrzebać, i ja to uczynię;
    A jeśli prawisz o górach, niech na nas
    Runą miliony włók ziemi, aż kopiec,
    Co z niej powstanie, stercząc w głąb eteru
    Ossę w brodawkę zmieni. Jeśli umiesz
    Szermować gębą, i ja to potrafię.

KRÓLOWA

    Szał to, któremu chwilowo ulega;
    Gdy go ominie, wraz jak gołębica,
    Po wylężeniu swoich złotych piskląt,
    Potulnie zwiesi głowę i zamilknie.

HAMLET

    Powiedz mi, waćpan, co się to ma znaczyć,
    Że się obchodzisz ze mną tak niegodnie?
    Jam ci tak sprzyjał! Ale mniejsza o to;
    Choćby Herkules dał się i posiekać,
    Zawsze kot miauczeć będzie, a pies szczekać.

Wychodzi.

KRÓL

    Horacy, proszę cię, miej go na oku.

Horacy wychodzi. Król do Laertesa

    Uzbrój cierpliwość tym, co ułożone
    Pomiędzy nami; rzecz się sama składa.
    Gertrudo, każ tam komu nad nim czuwać.
    Grób ten mieć będzie wkrótce żywy pomnik,
    A my spokojność; lecz nim to się stanie,
    Cierpliwie nasze prowadźmy zadanie.

Wszyscy wychodzą.

Scena druga

Sala w zamku. Hamlet i Horacy.

HAMLET

    Dosyć już o tym; słuchaj teraz dalej.
    Pamiętasz całą okoliczność?

HORACY

    Pamiętam, mości książę.

HAMLET

    W duszy mojej
    Wrzał jakiś rodzaj walki, skutkiem której
    Ani na chwilę nie zmrużyłem oka.
    Zdawało mi się, żem był w położeniu
    Gorszym niż więzień przykuty do galer.
    Nagle, i niech się święci ona nagłość!
    Trzeba ci bowiem wiedzieć, że nie wszystko
    Bywa po diable, co czynimy nagle.
    Że, owszem, czasem niezastanowienie
    Lepiej nam służy niż najumiejętniej
    Skombinowane plany; co dowodzi,
    Że jakieś dobre bóstwo kształt nadaje
    Naszym działaniom z gruba obciosanym.

HORACY

    To pewna.

HAMLET

    Nagle przywdziałem kapotę
    I wyskoczywszy z kajuty, po macku
    Szukałem miejsca, gdzie spali; znalazłem
    Wreszcie mych śpiochów, wyjąłem im pakiet
    I powróciłem z nim do mego kąta.
    Strach tak dalece zrobił mię niepomnym
    Na delikatność, żem rozpieczętował
    Dokument w którym odkryłem, cóż na to
    Powiesz, Horacy! królewskie szelmostwo:
    Jawne wezwanie, mnóstwem różnych racji
    Naszpikowane, w imię dobra Danii;
    I Anglii dobra, z którym się istnienie
    Takiego jak ja upiora nie zgadza,
    Aby za odebraniem niniejszego,
    Bez ceremonii i bez zwłoki, nawet
    Na wyostrzenie miecza nie czekając,
    Głowa mi była zdjęta.

HORACY

    Czy podobna?

HAMLET

    Oto dokument; przejrz go w wolnej chwili.
    A teraz, chceszli wiedzieć, com ja zrobił?

HORACY

    Błagam cię, panie, powiedz.

HAMLET

    Tak wplątany
    W hultajskie sidła, nie zdołałem jeszcze
    Do mego mózgu z prologiem wystąpić,
    Gdy on już zaczął swoją rolę. Siadłem
    I napisałem inny list; jak tylko
    Mogłem najpiękniej. Dawniej, naśladując
    Przykład uczonych naszych i statystów,
    Za ujmę miałem sobie pięknie pisać
    I zadawałem sobie wielką pracę
    Nad zapomnieniem tego kunsztu; teraz
    Wyświadczył mi on kapitalnie ważną
    Przysługę. Chceszli usłyszeć, co w sobie
    Mój list zawierał?

HORACY

    Pragnę, mości książę.

HAMLET

    Oto zaklęcia jak najuroczystsze
    Ze strony króla: jeśli Anglia szczerze
    Chce mu dać dowód hołdowniczej wiary;
    Jeśli stosunki między nami mają
    Kwitnąć jak palma; jeśli pokój stale
    Ma nam zaplatać swą girlandę z kłosów
    I stać jak koma między okresami
    Naszej przyjaźni (takich szumnych "jeśli"
    Było tam więcej), aby w takim razie
    Angielski władca wraz po odczytaniu
    I rozpoznaniu treści tego pisma,
    Nie namyślając się i ćwierć sekundy,
    Oddawców jego, bez spowiedzi nawet,
    Ze świata sprzątnąć kazał.

HORACY

    Jakżeś, panie,
    Zapieczętował to pismo?

HAMLET

    Tu właśnie
    Najwidoczniejszy był wpływ Opatrzności;
    Miałem przy sobie sygnet mego ojca,
    Rżnięty zupełnie tak jak pieczęć Danii.
    Złożywszy tedy list na wzór tamtego
    I opatrzywszy stemplem i adresem,
    Niepostrzeżenie wsadziłem podrzutka
    W miejsce prawego pomiotu. Nazajutrz
    Mieliśmy bitwę morską; wiesz już resztę.

HORACY

    Tak więc Rozenkranc i Gildenstern poszli
    Na śmierć niechybną.

HAMLET

    Samić jej szukali;
    Sumienie moje spokojne w tej mierze:
    Własne to wścibstwo wtrąciło ich w przepaść.
    Biada podrzędnym istotom, gdy wchodzą
    Pomiędzy ostrza potężnych szermierzy.

HORACY

    Cóż to za człowiek z tego króla!

HAMLET

    Mamże
    Jeszcze się wahać? On mi zabił ojca,
    Zhańbił mi matkę i niecnie się wcisnął
    Między elekcję a moje nadzieje.
    Na życie moje tak podstępnie godził.
    Nie będzież to czyn najzupełniej zgodny
    Z słusznością dać mu odwet tym ramieniem?
    I nie byłożby to krzyczącą rzeczą
    Pozwolić, aby się taki rak dłużej
    Wpośród nas szerzył?

HORACY

    Wkrótce mu zapewne
    Doniosą z Anglii o skutku poselstwa.

HAMLET

    Zapewne, trzeba mi przeto się śpieszyć.
    Życie człowieka zdmuchnąć jest to tyle
    Co zliczyć jeden. Przykro mi jednakże,
    Żem się zapomniał względem Laertesa;
    W obrazie bowiem jego losu widzę
    Wierne odbicie mojej własnej doli.
    Cenię go bardzo; słysząc wszakże owe
    Przechwałki jego boleści, nie mogłem
    Być panem siebie.

HORACY

    Cicho, ktoś nadchodzi.

Wchodzi Ozryk

OZRYK

    Stokroć szczęśliwa chwila, która nam pozwoliła waszą książęcą mość ujrzeć znowu.

HAMLET

    Pokornie dziękuję waćpanu.

na stronie do Horacego

    Czy znasz tę muchę wodną?

HORACY

    Nie, mości książę.

HAMLET

    Tym lepiej dla zbawienia duszy twojej, bo znać go jest występkiem. Ma on pod dostatkiem ziemi, i żyznej. Niech bydlę będzie panem między bydlętami, wraz będzie miało swój żłób przy królewskim stole. To istny gawron, ale, jak powiadam, hojnie uposażony błotem.

OZRYK

    Łaskawy książę, jeżeli wasza książęca mość masz czas wolny, miałbym szczęście zakomunikować mu coś z polecenia jego królewskiej mości.

HAMLET

    Z całym natężeniem ducha gotów jestem to coś odebrać. Zrób pan właściwy użytek ze swojej czapki; czapka stworzona na głowę.

OZRYK

    Dziękuję waszej książęcej mości; bardzo dziś gorąco.

HAMLET

    Gdzież tam! raczej bardzo zimno; wiatr z północy.

OZRYK

    W istocie, mości książę, zimno jakoś.

HAMLET

    Podobno jednak masz waćpan słuszność; parno jest i gorąco jak na moje usposobienie.

OZRYK

    Nadzwyczajnie, mości książę; tak jest parno, że wypowiedzieć tego nie umiem. Łaskawy książę, król jegomość kazał mi waszej książęcej mości oznajmić, że wielki na waszą książęcą mość zakład stawił. Rzecz się tak ma...

HAMLET

    Nie zapominajże, waćpan, bardzo proszę.

Pokazuje mu, aby włożył kapelusz.

OZRYK

    Nie, mości książę; doprawdy, dla własnej mojej wygody. Od niejakiego czasu jest tu na dworze Laertes, nieporównany młodzian, pełen najwytworniejszych przymiotów, nadzwyczaj miły w towarzystwie i dystyngowany w obejściu. Na honor, jest to, że użyję poetycznego wyrażenia, istny inwentarz albo kalendarz ukształcenia, bo znajdziesz w nim, mości książę, kwintesencję tego wszystkiego, co prawdziwe ukształcony człowiek znaleźć pragnie.

HAMLET

    Mości panie, zalety jego nie cierpią upośledzenia w ustach waćpana; jakkolwiek wyliczenie ich inwentarzowe nabawiłoby arytmetykę pamięciową zawrotu głowy i jeszcze by mogło rzecz oddać tylko in crudo ze względu na wysoki stopień jego ogłady. Co do mnie, sprowadzając pochwały do najprostszych wyrzutów, mam go za młodego człowieka wielkich nadziei; za siewek cnót tak rzadkich i szacownych, że bez przesady mówiąc, podobne do niego jest zwierciadło, w którym się przegląda; kto zaś idzie w jego ślady, jest jego cieniem, niczym więcej.

OZRYK

    Opis waszej książęcej mości ze wszech miar trafny.

HAMLET

    Do czegóż to zmierza, mój panie? W jakimże celu chuchamy na tę doskonałość naszym ułomnym oddechem?

OZRYK

    Jak to, mości książę?

HORACY

    Czyż można nie rozumieć ojczystego języka? Ale myślę, że się porozumiecie.

HAMLET

    Co znaczy wyjechanie na harc z tym panem?

OZRYK

    Wasza książęca mość mówi o Laertesie?

HORACY

    Worek jego już próżny; wyszyplił całą gotówkę dowcipu.

HAMLET

    Nie inaczej, o Laertesie.

OZRYK

    Widzę, że książę pan nie jesteś nieumiejętny.

HAMLET

    Cieszę się, że pan to widzisz, lubo zaprawdę, niewiele mogę na tym zyskać. Cóż dalej?

OZRYK

    Widzę, że książę pan nie jesteś nieumiejętny w ocenianiu znakomitej wyższości Laertesa.

HAMLET

    Nie mogę tego przyznać, nie porównawszy się z nim poprzednio; znać bowiem drugich dokładnie jest to znać samego siebie.

OZRYK

    Mówię o jego wyższości w władaniu bronią, powszechna bowiem opinia uważa go za nieporównanego w tym kunszcie.

HAMLET

    W jakimże on rodzaju broni tak jest mocny?

OZRYK

    Na rapiery i florety.

HAMLET

    W dwóch aż rodzajach broni tak odrębnych! Cóż dalej?

OZRYK

    Król jegomość stawił w zakład sześć berberyjskich koni; on zaś, ile wiem, sześć francuskich szpad i puginałów, z należącymi do nich przyborami, jak to: pendentami, pasami i tak dalej. Spomiędzy tych rynsztunków trzy są w istocie bardzo ozdobne, pasujące do rękojeści, nader misternie wyrobione i świeżego pomysłu.

HAMLET

    Co pan nazywasz rynsztunkami?

HORACY

    Wiedziałem, książę, że będą ci potrzebne komentarze, zanim dowiesz się końca.

OZRYK

    Rynsztunki, mości książę, to pendenty.

HAMLET

    Wyrażenie to byłoby bardziej z rzeczą spokrewnione, gdybyśmy armaty mogli nosić u boku; tymczasem jednak przyjmijmy je za pendenty. Tak więc sześć berberyjskich koni z jednej strony, a z drugiej sześć francuskich rożnów z ich przyborami i trzy świeżego pomysłu rynsztunki. To prawdziwie francuski zakład przeciw duńskiemu. O cóż on stawiony?

OZRYK

    Król jegomość założył się, że w spotkaniu z waszą książęcą mością w dwunastu pchnięciach z obojej strony Laertes nie osiągnie przewagi trzech trafień. Szansa więc jego do szansy Laertesa ma się jak dwanaście do dziewięciu; i zaraz by się to rozstrzygnęło, gdybyś książę pan raczył przychylnie odpowiedzieć.

HAMLET

    A gdybym odpowiedział: nie?

OZRYK

    Chciałem powiedzieć, gdybyś książę pan raczył osobą swoją odpowiedzieć temu zadaniu.

HAMLET

    Będę się tu przechadzał w tej sali; jest to czas, w którym używam wytchnienia. Jeśli ten pan ma ochotę i królowi jegomości to dogadza, mogę im służyć zaraz. Niech przyniosą florety. Rozegram ten zakład na rzecz króla; jeżeli zaś mi się nie powiedzie, zyskam tylko na własny mój rachunek trochę konfuzji i kontuzji.

OZRYK

    Mamże donieść w tym sposobie?

HAMLET

    W tym duchu; z przyozdobieniami, jakie się panu stosowne wydadzą.

OZRYK

    Polecam waszej książęcej mości moje usługi.

Wychodzi.

HAMLET

    Uniżony, uniżony. Dobrze czyni, że się sam poleca, żaden ludzki język nie uczyniłby tego.

HORACY

    Ta czajka lata z skorupą od jaja na głowie.

HAMLET

    On komplementy stroił już do cycka, nim go ssać zaczął. Jest to jedna z baniek tego wietrznego świata, wydęta tchnieniem mody i przybrana w konwencyjną szatę; rodzaj szumowiny różnorodnych pierwiastków, łudzącej oczy zarówno najciemniejszej, jak najświatlejszej opinii; ale dmuchnij tylko, natychmiast pryśnie bąbel.

Wchodzi Dworzanin.


DWORZANIN

    Mości książę, jego królewska mość przesłał waszej książęcej wysokości pozdrowienie przez Ozryka, który wróciwszy oznajmił mu, że książę czekasz na niego, w tej sali. Przysyła on mnie teraz z zapytaniem, czy wasza książęca mość trwasz w chęci fechtowania się z Laertesem, czyli też żądasz zwłoki.

HAMLET

    Stały jestem w mych postanowieniach, a te są zgodne z życzeniami króla. Jeśli on gotów, moja gotowość nie zostanie w tyle, tak teraz, jak kiedykolwiek, pod warunkiem, że zawsze będę do tego równie sposobny jak teraz.

DWORZANIN

    Król i królowa, i wszyscy inni nadejdą tu niebawem.

HAMLET

    W stosowną porę.

DWORZANIN

    Królowa życzy sobie, abyś, książę, przemówił kilka uprzejmych słów do Laertesa, nim się z nim spotkasz.

HAMLET

    Dobrze mi radzi.

Dworzanin wychodzi.

HORACY

    Przegrasz ten zakład, książę.

HAMLET

    Nie sądzę; od czasu jego wyjazdu do Francji nie przestawałem się ćwiczyć; wygram przy korzystnych warunkach. Nie uwierzysz jednak, jak mi coś ciężko na sercu; ale to nic.

HORACY

    Drogi książę.

HAMLET

    To dzieciństwo; jakiś rodzaj przeczucia, które by mogło zastraszyć kobietę.

HORACY

    Jeżeli dusza twoja, panie, czuje wstręt jakowy, bądź jej posłuszny. Pójdę ich wstrzymać od przybycia tu; powiem, że się, książę, nie czujesz usposobiony.

HAMLET

    Daj pokój; drwię z wróżb. Lichy nawet wróbel nie padnie bez szczególnego dopuszczenia Opatrzności. Jeżeli się to stanie teraz, nie stanie się później, jeżeli się później nie stanie, stanie się teraz; jeżeli nie teraz, to musi się stać później; wszystko polega na tym, żeby być w pogotowiu, ponieważ nikt nie wie, co ma utracić, cóż szkodzi, że coś wcześniej utraci?

Król, Królowa, Laertes, dworzanie i słudzy z floretami i inne osoby wchodzą na scenę.

KRÓL

    Synu Hamlecie, weź tę dłoń z rąk moich.

Łączy rękę Laertesa z ręką Hamleta.

HAMLET

    Przebacz mi, waćpan, krzywdęm ci wyrządził;
    Lecz przebacz jako honorowy człowiek.
    Wszyscy tu wiedzą i pan sam wiesz pewnie,
    Jak ciężka trapi mię niemoc umysłu.
    Oświadczam przeto, iż to, com uczynił
    W grubiański sposób ubliżającego
    Twojemu sercu, czci twej lub stopniowi,
    Nie było niczym innym jak szaleństwem.
    Czyliż to Hamlet skrzywdził Laertesa?
    Nie; Hamlet bowiem nie był samym sobą.
    Skoro więc Hamlet nie sam był krzywdzącym,
    Więc Hamlet temu nic nie winien; Hamlet
    Zaprzecza temu. Któż więc temu winien?
    Jego szaleństwo. W takim razie Hamlet
    Sam raczej także został pokrzywdzony;
    Szaleństwo jego było jego wrogiem.
    Oby to moje wyparcie się jawne
    Wszelkiej złej względem waćpana intencji
    Mogło mię w jego szlachetnym uznaniu
    Tak uniewinnić, jak gdybym był na wiatr
    Wypuścił strzałę, która poza domem
    Trafiła brata mojego.

LAERTES

    Dość na tym
    Mojemu sercu, które by mię było
    W tym razie głównie skłaniało do zemsty;
    Wszakże stosując się do praw honoru,
    Muszę się z dala mieć od pojednania,
    Dopóki starsi mężowie, uznanej
    W rzeczach honoru powagi,
    Nie upoważnią mię do tego kroku
    I nie wyrzekną, że sławy mej żadna
    Nie kazi plama. Tymczasem atoli
    Przyjmuję, panie, ofiarę twych uczuć
    Jako prawdziwą i uwłaczać onej
    Nie myślę.

HAMLET

    Z serca dziękuję waćpanu
    Swobodnie mogę teraz ten braterski
    Zakład rozegrać. Podajcie mi floret.

LAERTES

    Podajcie i mnie także.

HAMLET

    Laertesie,
    Biegłość twa wobec mojego fuszerstwa
    Jak gwiazda błyszczeć będzie wpośród nocy.

LAERTES

    Żartujesz ze mnie, książę.

HAMLET

    Nie, na honor.

KRÓL

    Podaj im, Ozryk, florety. Hamlecie,
    Znasz już warunki zakładu?

HAMLET

    Znam, panie.
    Wasza królewska mość zawarowałeś
    For słabszej stronie.

KRÓL

    Nie skutkiem obawy:
    Widziałem dawniej was obu. Laertes
    Postąpił odtąd, dlatego for daję.

LAERTES

    Ten jest za ciężki dla mnie, dajcie inny.

HAMLET

    Ten mi do ręki. Sąli to florety
    Równej długości?

OZRYK

    Równej, mości książę.

KRÓL

    Postawcie kubki z winem tu na stole.
    Gdy Hamlet zada pierwszy cios lub drugi,
    Lub gdy zwycięsko odparuje trzeci,
    Niech wtedy działa zagrzmią z wszystkich wałów;
    Król spełni toast za zdrowie Hamleta
    I w puchar jego wrzuci perłę, droższą
    Niż te, co czterech z rzędu duńskich królów
    Diadem zdobiły. Przynieście puchary.
    Niech trąby kotłom, a kotły armatom,
    Armaty niebu, a niebiosa ziemi
    Oznajmią grzmiącym echem, że król pije
    Na cześć Hamleta. Zacznijcie teraz;
    A wy, sędziowie, baczcie pilnym okiem.

HAMLET

    Dalej więc!

LAERTES

    Jestem w pogotowiu, panie.

Składają się.

HAMLET

    To raz.

LAERTES

    Nie.

HAMLET

    Niechaj sędziowie rozstrzygną.

OZRYK

    Dotknięcie było jawne.

LAERTES

    Dobrze; dalej!

KRÓL

    Stójcie! Hej! wina! Ta perła do ciebie
    Należy, synu; piję za twe zdrowie.
    Oddajcie puchar księciu. Odgłos trąb i huk dział.

HAMLET

    Poczekajcie:
    Niech się załatwię pierwej z drugim pchnięciem.
    Dalej!

Składają się.

    To drugi raz; cóż waćpan na to?

LAERTES

    Dotknąłeś, mości książę; nie zaprzeczam.

KRÓL

    Nasz syn wygrywa.

KRÓLOWA

    On tłustej kompleksji
    I tchu krótkiego. Hamlecie, masz chustkę,
    Obetrzyj sobie czoło; matka pije
    Za powodzenie twoje.

HAMLET

    Dobra matko.

KRÓL

    Gertrudo, nie pij.

KRÓLOWA

    Chcę pić. Wybacz, panie.

KRÓL

na stronie

    Zatruty był ten kielich;
    już za późno.

HAMLET

    Nie mogę teraz pić, pani, za chwilę.

KRÓLOWA

    Czekaj, obetrę ci twarz.

LAERTES

do Króla

    Teraz, panie,
    Ja go ugodzę.

KRÓL

    Powątpiewam o tym.

LAERTES

na stronie

    Lecz jest to niemal wbrew memu sumieniu.

HAMLET

    No, Laertesie; żarty ze mnie stroisz.
    Proszę cię, natrzyj z całą gwałtownością,
    Bo mógłbym myśleć, że mię masz za fryca.

LAERTES

    Sam tego żądasz, książę; dobrze zatem.

Składają się.

OZRYK

    Chybione z obu stron.

LAERTES

    Pilnuj się teraz.

Laertes rani Hamleta; po czym w zapale przemieniają florety i Hamlet rani Laertesa.

KRÓL

    Hola, rozdzielcie ich, zbyt się zaparli.

HAMLET

    Nie jeszcze, jeszcze.

Królowa pada

OZRYK

    Patrzcie, co się dzieje
    Z królową.

HORACY

    Z obu krew ciecze. O! panie,
    Tyś ranny.

OZRYK

    Jestżeś ranny,
    Laertesie?

LAERTES

    Jak bekas w własne złowiłem się sidło;
    Słusznie ofiarą padam własnej zdrady.

HAMLET

    Cóż to królowej?

KRÓL

    Omdlała z przestrachu,
    Widząc cię rannym.

KRÓLOWA

    Nie, nie, ten to napój.
    Ten napój, drogi Hamlecie! ten napój...
    Jestem otruta.

Umiera.

HAMLET

    O podłości! Hola!
    Pozamykajcie drzwi! Szukajcie zdrajcy!

Laertes pada.

LAERTES

    Oto tu leży. Zgubionyś, Hamlecie.
    Nie uratująć żadne leki świata;
    I pół godziny życia nie ma w tobie.
    Narzędzie zdrajcy sam trzymasz w swym ręku
    Nie przytępione i zatrute. Wpadłem
    W ten sam dół, którym wykopał pod tobą.
    Już nie powstanę, królowa otruta;
    Nie mogę więcej mówić; król, król winien.

HAMLET

    Więc i to ostrze zatrute? Trucizno,
    Dokończ swojego dzieła.

Przebija Króla.

OZRYK i inni

    Zdrada!
    Zdrada!

KRÓL

    Ratujcie! to nic, nic, draśniętym tylko.

HAMLET

    Wszeteczny, zbójczy, przeklęty Duńczyku,
    Wysącz ten kielich. A co? jest w nim perła?
    Idź w ślad za moją matką.

Król umiera.

LAERTES

    Sprawiedliwą
    Śmierć poniósł; on to sam jad ten przyrządzał.
    Przebaczmy sobie wzajem, cny Hamlecie,
    Niech duszy twojej nie cięży śmierć moja
    I mego ojca - ani twoja mojej!

Umiera.

HAMLET

    Niechaj ci nieba jej nie pamiętają!
    Zaraz za tobą pójdę. O Horacy!
    Umieram. Żegnam cię, matko nieszczęsna!
    Wam, co stoicie tu bladzi i drżący,
    Tylko jako niemi widzowie tragedii,
    Mógłbym ja, gdybym miał czas, wiele rzeczy
    Powiedzieć, ale śmierć, ten srogi kapral,
    Stoi nade mną. Umieram, Horacy.
    Ty pozostajesz. Wytłumacz mą sprawę
    Tym, co jej z bliska nie znają.

HORACY

    Nic z tego,
    Więcej mam w sobie krwi rzymskiej niż duńskiej.
    Jeszcze tam trochę jest wina!

HAMLET

    Człowieku,
    Jeśli masz serce, oddaj mi ten kielich!
    Oddaj, na Boga! Jak upośledzone
    Imię by po mnie pozostało, gdyby
    Ta tajemnica nie miała wyjść na jaw!
    O, mój Horacy! Jeśli kiedykolwiek
    W poczciwym sercu, twoim miałem miejsce,
    Wyrzecz się jeszcze na chwilę zbawienia
    I ponieś trudy oddychania dłużej
    W zepsutej atmosferze tego świata
    Dla objaśnienia moich dziejów.

Marsz w odległości i wystrzały.

    Cóż to
    Za zgiełk wojenny?

OZRYK

    To młody Fortynbras,
    Wracając z polskiej wojny, daje salwy
    Angielskim posłom.

HAMLET

    Żegnam cię, Horacy;
    Potęga jadu mroczy zmysły moje.
    Już się angielskich posłów nie doczekam!
    Lecz przepowiadam ci, że wybór padnie
    Na Fortynbrasa. Za nim, konający,
    Głos daję; powiedz mu to i opowiedz,
    Co poprzedziło. Reszta jest milczeniem.

Umiera.

HORACY

    Pękło cne serce. Dobranoc, mój książę;
    Niechaj ci do snu nucą chóry niebian!

Marsz za sceną

    Po co ten odgłos aż tu?

Fortynbras i posłowie angielscy z orszakiem swoim wchodzą.

FORTYNBRAS

    Niech zobaczę
    Na własne oczy!

HORACY

    Cóż to chcecie widzieć?
    Chcecieli ujrzeć coś nadzwyczajnego
    Lub żałosnego nad wszelkie wyrazy,
    Przestańcie szukać dalej.

FORTYNBRAS

    Czy zniszczenie
    Tron tu obrało sobie? Dumna śmierci,
    Jakież dziś święto w twym ciemnym królestwie,
    Żeś tak morderczo za jednym zamachem,
    Tyle książęcych głów ścięła!

PIERWSZY POSEŁ

    Ten widok
    Zbyt jest okropny. Spóźniony nasz przyjazd.
    Głuche są uszy tego, który miał nam
    Dać posłuchanie, aby się dowiedzieć,
    Że zadość stało się jego żądaniu
    I że Rozenkranc wespół z Gildensternem
    Straceni; któż nam podziękuje za to?

HORACY

    Nie on zapewne, chociażby ku temu
    Miał odpowiednie warunki żywota;
    Nigdy on bowiem ich śmierci nie pragnął.
    Lecz skoro po tych fatalnych wypadkach
    Wy z polskiej wojny, a wy z granic Anglii
    Tak bezpośrednio przybywacie, każcież,
    Aby te zwłoki wysoko na marach
    Na widok były wystawione; mnie zaś
    Pozwólcie i wszem wobec, i każdemu
    Nieświadomemu prawdy opowiedzieć,
    Jak się to stało. Przyjdzie wam usłyszeć
    O czynach krwawych, wszetecznych, wyrodnych,
    O chłostach trafu, przypadkowych mordach,
    O śmierciach skutkiem zdrady lub przemocy,
    O mężobójczych planach, które spadły
    Na wynalazcy głowę. O tym wszystkim
    Ja wam dać mogę wieść dokładną.

FORTYNBRAS

    Pilno
    Nam to usłyszeć. Niechaj się w tym celu
    Niezwłocznie zbierze czoło waszych mężów.
    Co się mnie tyczy, z boleśnią przyjmuję,
    Co mi przyjazny los zdarza; mam bowiem
    Do tego kraju z dawien dawna prawa,
    Które obecnie muszę poprzeć.

HORACY

    O tym
    Będę miał także coś do powiedzenia,
    Zgodnie z życzeniem tego, co już nigdy
    Nie wyda głosu, ale pierwej muszę
    Wypełnić tamto, aby obłęd ludzki
    Więcej tymczasem klęsk i niefortunnych
    Przygód nie zrządził.

FORTYNBRAS

    Niech czterech dowódców
    Złoży Hamleta, jako bohatera,
    Na wywyższeniu, niewątpliwie bowiem
    Byłby był wzorem królów się okazał
    Dożywszy berła; a gdy orszak ciało
    Jego niosący postępować będzie,
    Niechaj muzyka i salwy rozgłośnie,
    Czym był, zaświadczą. Podnieście te zwłoki,
    Bo nie to miejsce, lecz pobojowisko
    Godne oglądać takie widowisko.
    Każcie dać ognia z dział.

Marsz pogrzebowy. Wychodzą unosząc zwłoki, po czym huk dział słyszeć się daje.