Joanna wreszcie czuje się potrzebna i rozkwita, patrzy śmiało ludziom w oczy, budżet rodzeństwa zostaje podbudowany. Trwa to przez jakiś czas, niestety okazuje się, że przeciwko Joannie wniesiono oskarżenie „utrzymywania szkoły bez uprawnień”- odbywa się sprawa w sądzie. Joanna jest przerażona, czuje się bardzo słaba. Rodzice dzieci, którym udzielała lekcji, zeznają na korzyść dziewczyny. Sama oskarżona wyraża jednak silne przekonanie: „Uczyłam dzieci...myślałam, że czynię dobrze”, a później: „Uważam, że dobrze czyniłam”. Sąd skazuje ją na karę 3 miesięcy więzienia albo 200 rubli grzywny. Brat Joanny wzburzony wychodzi z sądu. Joanna wraca do domu i ponieważ jest pewna, że z braku pieniędzy pójdzie do więzienia postanawia jakoś zadbać o brata. Robi spis rzeczy, które posiadają, umawia kogoś do gotowania i sprzątania. Dzieli się tym z Mieczysławem, ten jednak mówi jej, że nie pozwoli, by siostra przebywała w więzieniu przez 3 miesiące i okazuje się, że zapłacił już grzywnę. Joanna jest przerażona, obawia się że brat pożyczył pieniądze na wysoki procent od lichwiarza. Jednak Mieczysław nie ujawnia źródła 200 rubli, powtarza tylko, że Joanna nie wie na co go stać.
Joanna zastanawia się, jak spłacić dług brata, chce wyjechać do pracy, ale trudno jej się rozstać z bratem. W domu zjawia się dwoje uczniów Joanny: Kostuś i Mania, Mieczysław wypędza ich, w obawie o siostrę i stratę pracy w biurze (znów jedynego źródła dochodu). Mała Mania chowa się tylko za łóżko i kiedy Mieczysław przestaje krzyczeć, wychodzi. Brat słysząc głosy z pokoju Joanny pyta kto to, gdy dowiaduje się że Mania, która nie uciekła, nie wypędza jej, ale mówi Joasi aby dała dziecku herbaty. Joanna uczy małą, z pokoiku znowu słychać ciche „a..b...c...”.