czołgów do obrony przed garstką słabo uzbrojonych powstańczych oddziałów: „Bronimy we trzech budynków przy Czerniakowskiej 202, 204 . Mamy dwa karabiny i jeden pistolet maszynowy, trochę amunicji, żadnego granatu.(...) Niemcy wprowadzają czołgi do natarcia. Toczą się od strony Frascati przez plac przed naszymi oknami. Zatrzymują się w pewnej odległości i biją w nasz budynek. Budynek bursy płonie. (...) Pod wieczór bursa spłonęła doszczętnie. Powoli zanika aktywność Niemców.”
Z dalszej relacji tej części pamiętnika Czytelnik dowiaduje się iż Czerniaków dalej jest ostrzeliwany przez okupanta niemieckiego. Tym razem do walki zostają wezwane wszystkie pozostałe jeszcze przy życiu kompanie, które dostają nagły rozkaz wymarszu. Po dotarciu do celu jakim jest Solec zostaje nawiązana łączność z oddziałami znajdującymi się po drugiej stronie Wisły. Walki na Czerniakowie nadal nie ustają: „Niemcy ciągle próbują atakować. Co chwila strzelanina. Zitukowi przestrzelili karabin. Słyszę krzyk Śwista. Podbiegam do okna. Na podwórzu leży zastrzelona Stefa.”
W pamiętnikarskich relacjach Czytelnik poznaje nie tylko waleczność chłopców – powstańców ale także ogromną determinację i bohaterstwo sanitariuszek:
„Wanda wracaj, z powrotem! Wanda , co ty robisz, przecież to pewna śmierć!...
Lecz w tej chwili Wanda szykuje się do decydującego kroku – do rannego. Stoi z zaciśniętymi ustami. Wreszcie zrywa się na przód (...). Już dopada rannego, jeszcze trzy metry... jeszcze tylko metr... W tej chwili na podwórzu zabrzmiały długie serie z obu naraz niemieckich elkaemów. Widzieliśmy dokładnie jak jasne ognie wciskają się w plecy Wandzi.(...)
W bramie wychodzącej na podwórze stało kilku kolegów, patrząc