CZ.1 „WOLA”
Pierwsze wydarzenie dość szczegółowo opisane to początek koncentracji. Widzimy przygotowania grupy młodych ludzi do ostrzału niemieckich wojsk. Akcja kończy się sukcesem: „Jeden Szkop wali się martwy obok swego auta, drugi ranny ucieka do getta. Po chwili panuje już cisza. Pluton po wykonaniu zadania dołącza do kompanii”.
Następna akcja jaką śledzi czytelnik to dzień wybuchu powstania. Jest pierwszy sierpnia. Wszystkie oddziały wchodzące w skład kompanii zbierają się na wezwanie kapitan Jana. Ustawiają się w długim szeregu i dowiadują się jak ma wyglądać przebieg całej akcji, która rozgrywała się na terenie gmachu szkoły mieszczącej się przy ulicy Okopowej. Akcja kończy się fiaskiem : jeden żołnierz z drużyny Florek ginie postrzelony przez Niemca. Autor opowiadania zaś zostaje także ranny i odsunięty od pozostałych akcji na dłuższy czas: „W ten sposób zakończyła się moja kariera powstańcza. Przeszedłem na długie tygodnie w ręce „łapiduchów” rozstając się z prawdziwym żalem z akcją i kolegami.”
Kolejna opisana akcja ma miejsce jak dowiadujemy się z opisu dnia 2-ego sierpnia, kiedy to Kompania Rudy i pluton Felek zdobywają dwa czołgi niemieckie wdzierające się na plac Kerclego gdzie stacjonuje Rudy i Felek. W tym samym dniu poznajemy akcję polegającą na zdobyciu szkoły przy ulicy Spokojnej: „Niemcy, zbici w małe stadko, stli milcząco i bojaźliwie na uboczu. Zresztą miny pilnujących ich chłopców były tak groźne i nacechowane powagą zadania, że w rzeczywistości nie można było się wiele dobrego po nich spodziewać.(...) Jadąc zdobycznymi samochodami, śpiewaliśmy co sił „Warszawiankę”, „Szturmówkę” i inne jeszcze bojowe pieśni. Z ulicy dobiegały nas okrzyki, padały kwiaty. (...)
Coś rozsadzało piersi. Czy duma? Nie. Może trochę. Ale przede wszystkim – szczęście.”
Czwarty sierpnia to kolejny dzień w którym odwagą wykazuje się załoga z plutonu Sad. Akcja rozgrywa się w okolicy cmentarza i jest wywołana nagłym i nieprzewidzianym atakiem Niemców. Pluton wychodzi z akcji zwycięsko: „Na ziemi pod ścianą odwrócony twarzą do góry leży trup wermachtowca. Wesoły gwar się wzmaga.(...) Zanosimy się od śmiechu. Jeńców jest jedenastu, idą bladzi środkiem ulicy, rozglądając się niepewnie, lękliwie zawisając spojrzeniami na wesołych twarzach przyglądających im się chłopców i dziewcząt. Wlokący się na końcu szeregu, tuż za nosami z rannym Niemcem, grubas płacze jak dziecko.” Dnia 7 sierpnia na pomoc walczącym powstańcom przychodzi ludność cywilna dostarczając do szpitala żywność, łóżka i niepotrzebną im odzież.
6-sty sierpnia to dzień w którym zadaniem plutonu pancernego jest zlikwidowanie niemieckiej twierdzy – szkoły żandarmerii na ulicy Żelaznej oraz szpital Św.Zofii, znajdujący się obok szkoły żandarmerii. Akcja przebiega bardzo dramatycznie; łączniczka przynosi rozkaz by : ”położyć ogień w bok od szkoły, gdzie z podwórka Niemcy strzelają na posuwających się chłopców.(...) Szturm który musiał być wykonany kilkoma kompaniami, wykonała tylko jedna.
Dzięki wsparciu naszego plutonu pancernego uratowaliśmy życie dużej ilości chłopców.”
Pluton Alek także wykazał się niezmierną odwagą – 4ego sierpnia dochodzi do ostrej wymiany ognia między nimi a Niemcami w obronie barykady na Gęsiej. W wyniku starcia ginie czworo harcerzy plutonu Alek – wszyscy zostają odznaczeni Krzyżem Walecznych.
5-ty sierpnia to kolejne zwycięstwo młodych powstańców: uwolnienie Żydów z Gęsiówki i otwarcie im drogi na Stare Miasto: „(...)natarcie na Gęsiówkę poza zwolnieniem Żydów, przyniosło moc broni i amunicji.”
Z dalszych relacji dowiadujemy się jakie odczucia towarzyszyły w tym samym czasie sanitariuszkom które musiały wybierać między bardziej i mniej rannymi: „Zostawimy pana tutaj. Przyjdziemy jak tylko się ściemni i uspokoi, teraz nie można pana przenieść. Odchodzimy. Tak strasznie ciężko odejść.”
W dalszej części książki dowiadujemy się jak wyglądała walka w pierwszych dniach powstania. Są to opisy mniej znaczących ale także wartych relacji wydarzeń, które przybliżyć miały tą garstkę młodych ludzi do wyzwolenia zagrożonej Stolicy: „O 6-ej rano (7 sierpnia) wyszły na kirkut silne patrole bojowe zadaniem naszym było zbadać teren i utworzyć linię placówek ubezpieczających szkołę. (...) Nasze stanowisko znajduje się w środku placówki, prawe i lewe skrzydła rozciągają się na odległość stu metrów. (...) Około 4ej nad ranem (8 sierpnia) budzi mnie ruch w naszym grobowcu. (...) Gwałtowna strzelanina przerywa ciszę, Szkopi podeszli trochę za blisko. (...) Nasz ogień osadza ich na miejscu, rozpraszają się i po chwili odpowiadają nam ogniem.(...) Nasz opór pozwolił zorganizować nową linię obronną za murem szkoły.(...) Szkopi zaskoczeni ogniem z góry tracą na odwarze i ograniczają się do ostrzeliwania dziury. Niemcy uciekają.” Dowiadujemy się z relacji iż młodzi mieli tyle odwagi w sobie i byli tak pochłonięci walką i zdeterminowani, iż postanawiają strzelać do uciekających Niemców, ale nagły rozkaz ich powstrzymuje :„Po co? Dlaczego? Przecież można uciekających Niemców wyrżnąć do reszty! Ale trudno, rozkaz każe wycofać się.”
Kolejna akcja jaką poznajemy z opisów w tej części książki to obrona cmentarza ewangelickiego. Autor nadmienia iż na początku powstania pluton Alek nie posiadał broni i zdobywano ją organizowanymi w tajemnicy przed Niemcami transportami, które często kończyły się także śmiercią obsługujących transporty powstańców. Akcja obrony cmentarza przynosi ze sobą kolejne ofiary śmiertelne: „(...)Kołczana już nie ma. Odszedł jak wielu innych. Nie ma już Karola. Co będzie z jego żoną i dzieckiem? ... Zginął Mały Tadzio, Sosna, Wojtek, Krzysztof, Jastrząb...Twarze chłopców posmutniały. (...)Dziś oni, jutro my. Taki już los żołnierza!.”
Dalsza część książki to opisy przeżyć młodych ludzi walczących przeciwko dobrze uzbrojonemu okupantowi i wrogowi zarazem: „Któż zresztą z nas nie odczuwał w pewnych momentach strasznego lęku, który trzeba było pokonać, nie okazywać drugim, by nie doprowadzić do ogólnegozałamania. Zwłaszcza gdy po pierwszych sukcesach zaczęły docierać do nas wieści o stopniowym, ale nieustannym wycofywaniu się powstańców, o znęcaniu się Niemców nad Polakami.”
Autorka rozdziału pt. „Na woli” Lunia opisuje także sposób w jaki odreagowywano wspólnie wszystkie te emocje które budziła wojna : „A kiedy było nam bardzo smutno, zbieraliśmy się w sali szkolnej na parterze. Było to zwykle o zmroku rozświetlonym wybuchami pocisków. (...) śpiewaliśmy nasze ulubione piosenki, a potem Bohdan o białych i wysmukłych palcach artysty grał na fortepianie. Często powracał do Etiudy Rewolucyjnej Chopina – w niej właśnie odzwierciedlały się najlepiej nasze młodzieńcze uczucia nadziei, a czasem bezbrzeżnej rozpaczy – daremnego wysiłku i daremnych ofiar życia.”
„Celownik – siedemset metrów” to kolejny rozdział części zatytułowanej „Wola” dowiadujemy się jak wiele wysiłku i trudu wymagała obrona tej dzielnicy od młodych niedoświadczonych i przerażonych „urokiem” wojny chłopców. W tym fragmencie najbardziej wzrusza obraz małego chłopca siedmio lub ośmioletniego, który ma na głowie hełm w pokrowcu a w ręku trzyma samodzielnie zdobytą przez siebie broń. Jeden z żołnierzy usiłuje odebrać chłopcu pistolet. Gapie interweniują w efekcie czego chłopiec odchodzi z resztami łez, ściskając w ręku zdobyty pistolet.
10-ty sierpnia to ostatni dzień walk na Woli: „(...) Szkoła Świętej Kingi stanęła w ogniu.
- Opanować budynek (Urząd celny na Inflanckiej) i otworzyć drogę na Starówkę. Wykonać natychmiast!
Drużyny formują się w tyralierę i posuwają naprzód. (...)Wybuchają gamony, słychać szczęk peemów. Przejście wolne. (...) Kilku spóźnionych Niemców ucieka pod murem. Nasze kule są nie tylko szybsze, ale i celne. Zosia biegnie złożyć meldunek o wykonanym zadaniu.”
CZ.2 STARÓWKA
Część druga książki zatytułowana jest Starówka i opisuje zmagania powstańców w tej dzielnicy.
Pierwszy z opisywanych rozdziałów nosi tytuł Boży Jan – autor rozpoczyna opis nerwowej atmosfery panującej w szpitalu o tej nazwie, kierowanym przez księży i siostry zakonne, posługujące rannym i umierającym powstańcom. Czytelnika przytłacza atmosfera którą łatwo sobie wyobrazić: jęki rannych, krzątający się ksiądz z ostatnią posługą wśród dogorywających powstańców, wezwania i krzyki pacjentów. Autor jest jednym z nich. Przejmująca wydaje się być scena w której autor opisuje moment zbombardowania pawilonu dla obłąkanych (szaleństwo, czy też obłęd to obok ofiar w ludziach, kolejny efekt beznadziejnej walki powstańców o wolność). Autor opisuje zachowania obłąkanych, którzy zostają przyjęci na oddział na którym on sam przebywa. Autor o pseudonimie Czart – opisuje w dalszej części moment ucieczki z ciągle ostrzeliwanego przez okupanta szpitala. Ucieczka jednak nie udaje się. Z ostatniego zdania można domyśleć się iż szpital zostaje unicestwiony: „Podmuch wybuchu porywa słowa i rzuca je gdzieś daleko. Dwie pary silnych rąk podnoszą mnie do góry. Oglądam się jeszcze na szpital wariatów, dziewczyna w drzwiach kreśli znak krzyża.”
Pierwsza akcja którą poznajemy w tej części utworu to walka o Stawki. W obronie Stawek – dzielnica Starego Miasta – widzimy dwa plutony: pluton Alek i pluton Sad. Akcja była wyjątkowo trudna:„ (...) Niemcy prażą po nas solidnie. Co kilka minut wylatuje nam kilka szyb. Pociski zapalające wzniecają coraz to nowe pożary w pobliskich budynkach. Niedaleko nas zajmuje się powoli płomieniami olbrzymi, czteropiętrowy budynek. Mimo wysiłków ludności cywilnej i strażaków płonie jak pochodnia. Wybuchające pociski utrudniają akcję ratunkową.”
Pluton Sad zostaje rozgromiony natomiast Alek radził sobie do końca akcji bardzo dobrze. W wyniku bardzo ostrej strzelaniny która z chwili na chwilę zyskuje na gwałtowności, ginie kilku Niemców, wśród polskich powstańców nie ma wielu ofiar. Mimo wezwania do wycofania się plutonowi udaje się odzyskać Stawki.
12-ty sierpnia to kolejny dzień zmagań o dopiero co odzyskaną dzielnicę. Niemcy bowiem tak łatwo się nie poddają. Czytelnika porusza tutaj siła i determinacja plutonu, który jak dowiaduje się na końcu owego rozdziału, zostaje zdziesiątkowany – przy życiu zostaje pluton składający się z dwudziestu osób:„Ilu nas tam zostało ? Nie wiem, sądzę że niewielu. Strach, a może upór, by nie zostać na miejscu dodawały nam skrzydeł. Każdy skakał jak ptak, lekko zręcznie i bez wahania.”
Dalej opisywana akcja toczy się w ruinach getta. Jest trzynasty sierpnia : „Przytłaczająca przewaga sprzętu, wprowadzone przez szkopów do walki czołgi i cekaemy zmuszają nas do wycofania się na linię ulicy Nalewki (...).
Obrona pięciuset metrów terenu trwała piętnaście godzin(...) wytrzymaliśmy napór nieprzyjaciela, wspieranego lotnictwem, artylerią, czołgami i ciężką bronią piechoty. Nasze straty – trzech rannych. Nieprzyjaciel stracił około dziesięciu ludzi.”
Następna opisywana akcja dzieje się na Muranowie i jest to 14 sierpnia 1945 roku. Grupa plutonu Alek udaje się na zwiady. W czasie obserwacji natrafiają na grupę Niemców, w obawie przed ich atakiem młodzi powstańcy jako pierwsi decydują się na atak który kończy się bohaterską śmiercią jednego z nich Floriana.
W dalszej części dowiadujemy się o kolejnych tragicznych losach bohatersko walczących i ginących na barykadach getta i jego obrzeżach równie bohatersko żołnierzach plutonu II Kompani Maciek. Jeden z nich to zwykły szeregowy, drugi zaś to dowódca kompani Maciek. Śmierć kolegów jak zwykle przygnębia i wzbudza wiele obaw o życie własne i swoich kolegów:
„(...) – Żegnamy dowódcę pierwszej kompani G.S. Maciek podchorążego Blondyna, kawalera Orderu Virtuti Militari.
Głos Kmity drży, jakaś niewidzialna dłoń chwyta za gardło i dusi, dusi...boli.
Myśli tłoczą się niespokojnie po głowie, to nie jest lęk, nie tylko ... ta noc... (...)Jakoś dziwnie i smutno na sercu. (...)
Poprzedniej nocy szedłem z Blondynem po Pomiana, dziś szedłem po Blondyna...Kto pójdzie po mnie?...”.
Obrona Dworca Gdańskiego to kolejne ważne wydarzenie w którym straty ponoszą tym razem powstańcy. Od pierwszego wersu tego rozdziału uderza okrucieństwo „zbłąkanej kuli”: „Z kaplicy wyrusza pod dowództwem Czarnego patrol rozpoznawczy. (...) Huk granatów, serie pistoletów maszynowych, znów granaty. Szkopi opanowali już barykadę. (...) Patrol wraca. Czarny zabity.”
Obrona Dworca Gdańskiego to jeden z najbardziej drastycznych obrazów tej części utworu: „Szkopi otwierają silny ogień (...) Skalski leży pod wagonikiem i pokazuje na ulicę Muranowską. (...). Obok mnie padają niemieckie granaty, odwracam na chwilę głowę – szukam oczami Ewy (...) leży nieruchomo na ziemi. (...) Jest mi już wszystko jedno, czuję, jak cała moja siła woli, odwaga – wszystko, co było we mnie, rozpada w gruzy.
Tam na placu została Ewa, Virtus, Sygnet, Szczerba i wielu innych...”.
Spustoszenie jakie w psychice ludzkiej wywołało powstanie objęło nie tylko samych powstańców ale także ludność cywilną. Zawiedzeni i przerażeni ogromem zniszczeń wywołanych przez ciągłe ostrzały cywile, oskarżają powstańców: „Macie ich, wojsko...Wojny im się zachciało. Całe miasto zniszczyli .... Ludzki dobytek, szczeniaki, spalili!.”
Obrona ulic Konwiktorskiej i Franciszkańskiej po tym jak ludność cywilna uznała powstańców za niszczycieli, skończyły się fiaskiem i kolejnymi stratami w ludziach: „Z plutonu zostało zaledwie kilku ludzi. Broni nie udało się w większości uratować. Szczególne szkoda było nam całego, olbrzymiego zapasu butelek zapalających i filipinek.”
Pozostałe opisy nie dotyczą już żadnych wzniosłych wydarzeń. Opisują zwyczajne zmagania się żołnierzy z przedostaniem się do Śródmieścia oraz są wprowadzeniem w trzecią część utworu noszącą tytuł Czerniaków.
CZ.3 CZERNIAKÓW
Z opisów autorów tej części pamiętnika dowiadujemy się, iż Czerniaków to najbardziej oblężana przez Niemców część Warszawy i tam rozgrywały się najcięższe i najbardziej tragiczne wydarzenia.
Pierwsza najtragiczniejsza scena to obraz płonącego – nie tak dawno zdobywanego przez powstańców, z narażeniem życia i desperacją – Śródmieścia. Żołnierze z plutonu pancernego dostają rozkaz wesprzeć ginące Śródmieście. Wszelkie starania idą na marne. Wkrótce po rozpoczęciu wspierania Śródmieścia pluton tam osadzony ginie a wszelka łączność Czerniakowa ze Śródmieściem zostaje zerwana. Jest już 14 września 1957 roku. W czasie prób obrony Śródmieścia – giną kolejni ludzie.
Następnie autor relacji przenosi Czytelnika na ulicę Książęcą 1 – mieści się tam dom chińskiej ambasady, w którym ukrywają się powstańcy po to aby za chwilę zaatakować Niemców „którzy puszczają co jakiś czas zasłonę dymną i pod jej osłoną atakują nasze pozycje i trzeba bardzo uważać i prowadzić ogień na ślepo, w tę zbliżającą się mgłę.” Dalej obserwujemy jak strzelanina obejmuje coraz większe obszary. Na pomoc grupie z plutonu operacyjnego przychodzi uzbrojona w granaty grupka chłopców ze Śródmieścia: mają granaty i to naszej powstańczej produkcji – woreczki z siekańcami lub z aluminiowymi skorupami.
W rezultacie długotrwałej i ostrej wymiany ognia powstańcy są zmuszeni do odwrotu. Tracą przy tym zdobyte i zajmowane przez siebie pozycje: ambasadę chińską, ambasadę francuską oraz willę Pniewskiego. Nie obeszło się także bez ofiar w ludziach.
W dalszej części tego rozdziału Czytelnik śledzi losy bohaterów, którzy pomagają oddziałowi Parasol. Akcja dzieje się na ulicy Wilanowskiej – chłopcy zdobywają budynek mieszczący się przy ulicy Wilanowskiej 8 oraz bronią budynków przy ulicy Czerniakowskiej. Obrona jest bardzo trudna gdyż Niemcy strzelają na ślepo oraz używają czołgów do obrony przed garstką słabo uzbrojonych powstańczych oddziałów: „Bronimy we trzech budynków przy Czerniakowskiej 202, 204 . Mamy dwa karabiny i jeden pistolet maszynowy, trochę amunicji, żadnego granatu.(...) Niemcy wprowadzają czołgi do natarcia. Toczą się od strony Frascati przez plac przed naszymi oknami. Zatrzymują się w pewnej odległości i biją w nasz budynek. Budynek bursy płonie. (...) Pod wieczór bursa spłonęła doszczętnie. Powoli zanika aktywność Niemców.”
Z dalszej relacji tej części pamiętnika Czytelnik dowiaduje się iż Czerniaków dalej jest ostrzeliwany przez okupanta niemieckiego. Tym razem do walki zostają wezwane wszystkie pozostałe jeszcze przy życiu kompanie, które dostają nagły rozkaz wymarszu. Po dotarciu do celu jakim jest Solec zostaje nawiązana łączność z oddziałami znajdującymi się po drugiej stronie Wisły. Walki na Czerniakowie nadal nie ustają: „Niemcy ciągle próbują atakować. Co chwila strzelanina. Zitukowi przestrzelili karabin. Słyszę krzyk Śwista. Podbiegam do okna. Na podwórzu leży zastrzelona Stefa.”
W pamiętnikarskich relacjach Czytelnik poznaje nie tylko waleczność chłopców – powstańców ale także ogromną determinację i bohaterstwo sanitariuszek:
„Wanda wracaj, z powrotem! Wanda , co ty robisz, przecież to pewna śmierć!...
Lecz w tej chwili Wanda szykuje się do decydującego kroku – do rannego. Stoi z zaciśniętymi ustami. Wreszcie zrywa się na przód (...). Już dopada rannego, jeszcze trzy metry... jeszcze tylko metr... W tej chwili na podwórzu zabrzmiały długie serie z obu naraz niemieckich elkaemów. Widzieliśmy dokładnie jak jasne ognie wciskają się w plecy Wandzi.(...)
W bramie wychodzącej na podwórze stało kilku kolegów, patrząc w milczeniu na garaż, pod którym spoczywa martwe ciało Wandzi w staromiejskiej panterce.”
Najbardziej radosnym wydarzeniem opisanym przez autora tego fragmentu pamiętnika jest moment oczekiwania przejścia na drugi brzeg Wisły, gdzie walki ustały. Autor tak opisuje uczucia towarzyszące walczącym, którzy wiedzą że o ustalonej godzinie wyrwą się z tego piekła nieustających walk: „Ale dzisiaj jest dla nas inny dzień – ostatni dzień przedpiekla, panuje zupełnie inna atmosfera, uczucie beznadziejności, towarzyszące nam przez cały czas obrony przyczółka, gdzieś prysło. Każdy wykonuje swoje obowiązki mechanicznie, strzela, rzuca granatami, gasi co chwilę pożary, ale ciągle zerka w niebo, czy już się nie ściemnia.
Nareszcie zapada zmierzch.”
Czytelnik dowiaduje się jednak że nie wszystkie oddziały wycofały się z Czerniakowa. Ci którzy pozostali bronią zaciekle ostatnich domów w tej dzielnicy. Strach i obawa o życie swoje i swoich współtowarzyszy wzmaga głód i pragnienie. Autor zapisków relacjonuje iż jest 22 września a żołnierze nie mają co jeść już od 15-ego września. Z piciem jest podobnie chociaż o wodę starają się sami żołnierze wymykając się z okopów nocą nad Wisłę – woda czerpana z rzeki to jedyne źródło wody pitnej dla powstańców.
Walka o Czerniaków jest ostatnim etapem walk powstańczych. Autor relacji tej części pamiętnika zwraca uwagę na świadomość jaką posiadają walczący ostatkiem sił żołnierze, nieuchronnego niepowodzenia całego powstania : „Zdajemy sobie sprawę z tego, że sytuacja jest beznadziejna. Jesteśmy otoczeni, zamknięci w ciasnym pierścieniu. Jedyną i jakże kuszącą brama jest Wisła (...) stanowiąca granicę między życiem a śmiercią (...). Wiemy już wszyscy że powstanie upadnie. Podobno Śródmieście się jeszcze broni, ale to już tylko kwestia czas. Dal nas wyjścia nie ma – jesteśmy skazani na zagładę.”
22-gi września to ostatni dzień zmagań powstańców. Niemcy od samego rana atakują przypuszczając szturm za szturmem : „Dzień 22 września. Sytuacja beznadziejna. Ciężko ranni zalegają suteren. Właściwe nikt się nimi nie zajmuje. Nie ma bandaży, nie ma lekarstw, nie m nawet gdzie ich położyć. Z naszych walczących chłopców większość jest lżej lub ciężej ranna. Głód, brak wody.”
Zakończenie pamiętnika to scena najbardziej dramatyczna. Powstańcy zmęczeni walką, obciążeni sporymi stratami w ludziach, głodni i wycieńczeni, decydują się jednak na przeprawę przez Wisłę. Pod ostrzałem wroga próbują dotrzeć do celu. Zakończenie książki można dwojako odczytać: „Gdzieś daleko, na drugiej stronie gra cekaem, a przed nami szybuje jasna wstęga rakiety ... Zmęczone oko chwyta jeszcze blask wynurzającego się zza filaru bagnetu.
-
Kto idzie?
-
Powstańcy...”.
Fragment może dotyczyć albo bezpiecznego dotarcia do celu albo dostania się do niewoli.