Ksiądz Józef Suryn podróżuje do zakonu panien Urszulanek znajdującego się we wsi Ludyń, która leży na Smoleńszczyźnie, dalekich kresach Rzeczpospolitej. Ksiądz chłonie po drodze aromat wczesnej jesieni: zapach grzybów, lasu. Po drodze z rzadka mijają sadyby smolarzy i bartników. Na skrzyżowaniu dróg Połockiej i Smoleńskiej stała karczma. Ksiądz zatrzymuje się w niej na posiłek.
Karczmarką była znana księdzu z poprzednich podróży Cyganka. W karczmie znajduje się oprócz niej zbiedniały szlachcic wyjadający z kociołka kapustę. Szlachcic nie wzbudza w księdzu pozytywnych uczuć. Konwersację nawiązuje szlachcic zagadujący księdza o cel podróży. Na wieść, że ksiądz jedzie do Ludynia szlachcic ożywia się i dosiada do księdza, wypytując go o dziwne sprawy, jakie dzieją się w klasztorze. Ksiądz Suryn beszta szlachcica. Ten szlachcic, Wincenty Wołodkowicz, namawia Cygankę, by powróżyła księdzu. Cyganka mówi księdzu, że zobaczy pannę, która będzie matką. I słowami pełnymi współczucia mówi księdzu: Biednieńkij ty, Biednieńkij.
Ksiądz nie jest zadowolony z wróżby, chce opuścić karczmę. Szlachcic wprasza się do niego prosząc o podwiezienie do Ludynia. Ksiądz wbrew sobie zgadza się. Wychodząc z karczmy szlachcic potyka się o siekierę. Tylko refleks księdza ratuje go od gorszego wypadku. Dojeżdżają późną nocą do Ludynia, zatrzymują się w karczmie, ksiądz chce iść spać. Szlachcic ciągnie go na kolację. Nawiedzają księdza wspomnienia dzieciństwa: surowego ojca, miłosiernej matki.
Ksiądz wdaje się w rozmowę z klasztornym kalefaktorem, rozmawiają chwilę o tym, że na księdza zakonnice już czekają. Ksiądz idzie już spać, drogę pokazuje mu Kaziuk, młody chłopak, parobek karczmarza. Gdy zostaje sam w ciemnościach, zaczyna się modlić. Modły jednak nie pomagają i ksiądz ma wrażenie obecności złego. Szatan wydaje mu się czarnym pająkiem. Przypomina sobie rozmowę przed wyjazdem - rady księdza prowincjała, jak walczyć z Szatanem. Wyczerpany widzeniami i modlitwą zasypia wspominając dzieciństwo.
Tymczasem w karczmie karczmarz, karczmarka pani – Józia i Wincenty Wołodkowicz plotkują w najlepsze o Urszulankach i ich opętaniu. Rozmawiają również o spaleniu na stosie księdza Garnca, który został oskarżony przez zakonnice o to, że jest czarownikiem i to on na nie diabelskie opętanie sprowadza. Po spaleniu na stosie jednak opętania nie ustały. Kaziuk i parobek księdza Suryna – Juraj idą spać do stajni.
Po drodze słyszą sygnaturkę dzwoniącą w nocy dla zbłąkanych podróżnych. Juraj wypytuje Kaziuka o zakonnice i czy rzeczywiście są opętane. Kaziuk opisuje, że widział zakonnice miotające się w konwulsjach. Nazajutrz Juraj odjeżdża, a ksiądz Suryn idzie odwiedzić księdza proboszcza z farnego kościoła. Ksiądz Brym to jowialny staruszek, u którego w gabinecie bawi się mała Krysia i Alunio. Księża rozmawiają o egzorcyzmach, o spaleniu księdza Garnca.
Ksiądz Brym wykazuje lekki sceptycyzm, nie wierzy w winę i czarnoksięstwo księdza Garnca. Twierdzi, że mniszki oskarżyły Garnca, bo odrzucił ich zaloty. Następuje również dyskusja o duszy ludzkiej, metodach egzorcyzmowania i miłości Bożej. Ksiądz Brym nie wierzy po prawdzie w opętanie zakonnic, twierdząc, że są to babskie wymysły. Ksiądz Suryn opowiada proboszczowi o swoich rozterkach, o uczuciu ciągłej obecności złego wokół niego. Po wizycie u proboszcza ksiądz Suryn udaje się do klasztoru. Otwiera mu siostra Akruczy, od razu prowadzi go do pokoju matki przełożonej.
Tam ksiądz poznaje Matkę Joannę od Aniołów – niewielką kobietę z lekkim garbem, córkę kniazia Bielskiego. Drobna sylwetka, ginąca w wielkim habicie wywołuje u księdza zdumienie. Rozmowa dotyczy egzorcyzmów nad Matką Joanną od Aniołów. Ksiądz mówi przeoryszy, że wygna z niej demona. Na te słowa reakcja mniszki jest natychmiastowa - z pewną pychą twierdzi, że ma w sobie aż dziewięć demonów. Dalsza rozmowa dotyczy spowiedzi, księdza Garnca. Podczas przemowy księdza o miłości Bożej Matka Joanna klęka przed nim i opowiada mu swoje widzenie, podczas którego dostrzegła swojego Anioła Stróża. Na to gwałtowne wyznanie ksiądz Suryn reaguje obojętnie. Gdy już ma opuszczać pokój, w zakonnicy następuje przemiana zaczyna syczeć, prychać jak kot, twarz jej nabiera szpetnego wyrazu. Syczącym głosem przemawiają przez nią demony twierdzące, że tak łatwo księdzu nie pójdzie.
Na słowa Apage Satanas Matka Joanna zatacza się jak po ciosie. Po chwili jednak atakuje księdza Suryna kopniakiem i ucieka z pokoju. Ksiądz Suryn przerażony wpatruje się w ścianę, gdzie widać jakby wypalony ślad dłoni. Nazajutrz jedyna nie opętana siostra w zakonie, siostra Małgorzata (mająca jednak jedną słabość – plotki z żoną karczmarza), wymyka się z klasztoru. Tam w karczmie goszczą się dworzanie królewicza Jakuba przybyli na odpust. Siostra Małgorzata opowiada o nowym księdzu, o sztuce z okopconą klamką, którą Matka Joanna zastosowała.
Biedny szlachcic Wołodkowicz wciąż kręci się w pobliżu dworzan. Przy stołach toczą się dyskusje o opętaniu mniszek. Do karczmy wchodzi organista - pan Aniołek, opowiada o swoich kłopotach z organami i tańcach mniszek. Wołodkowicz postanawia uczyć siostrę Małgorzatę gorzałki pić. Ta długo nie daje się prosić. Po kilku kielichach nuci piosenkę o mniszce. W karczmie rozpoczęła się zabawa na całego, którą przerywa wejście księdza Suryna. Ten, cały pogrążony w myślach, nie zwraca uwagi ani na siostrę Małgorzatę, ani na ogólny harmider. Prosi o szklankę wódki, by uspokoić skołatane nerwy. Dostrzega siostrę Małgorzatę i wychodzi z karczmy.
Nastał dzień odpustu, pogoda była brzydka, królewicz odwiedzający Luboń znudzony. Na mszę z okazji odpustu podążała również procesja mniszek. Na czele szli czterej księża wcześniej mieszkający w klasztorze: ksiądz Laktancjusz, ojciec Ignacy, ksiądz Imber i ojciec Salomon, za nimi Matka Joanna, a za nią parami mniszki. Procesję uważnie oglądał ksiądz Suryn. Przez całą drogę mniszki zachowywały się normalnie nie zdradzając żadnych objawów obłędu. Dopiero w kościele zaczęły wszystkie ekstatyczne tańce.
Czterej księża przy ołtarzu rozpoczęli egzorcyzmy. Wszystkie siostry rozpierzchły się po klasztorze. Przed księżmi została tylko Matka Joanna. Ojciec Laktancjusz rozpoczął wypędzanie demonów. Matka Joanna co chwila zmieniała głos, powtarzała przekleństwa i nieprzyzwoitości. Księdzu Laktancjuszowi udało się wypędzić demona o imieniu Zapaliczka. Po wypędzeniu Zapaliczki egzorcyzmy przejmuje ksiądz Imber, okazuje się, że Matka Joanna ma widzenie. Ojciec Imber zmusza demona o imieniu Grezyl, by pokazał, jak Serafiny oddają cześć Panu. Cały czas z boku egzorcyzmy obserwuje ksiądz Suryn.
Następuje przepiękny taniec Matki Joanny obrazującej hołd, jaki składają Trony Panu. Ksiądz Suryn obserwuje całą scenę ze wzruszeniem. Ojciec Imber nakazuje demonowi oddać cześć krucyfiksowi. Ten wzbrania się, Matka Joanna wyzywa Boga Najwyższego, następnie prosi go o wybaczenie, po czym pada zemdlona.
Po nabożeństwach ksiądz Suryn niezmiernie zmęczony oddaje się wspomnieniom z dzieciństwa, by znaleźć ukojenie duszy. Jednak wspomnienia przerywa mu obraz Matki Joanny, która podczas procesji wydawała mu się tak niewinna. Nachodzą go wątpliwości co do faktycznego opętania. Pełen gniewu na siebie samego zaczyna się biczować do krwi. Po akcie samobiczowania próbuje zasnąć, jednak nie może. Modli się do Boga o to, by na niego przeniósł brzemię Matki Joanny. Nazajutrz to ojciec Suryn odprawia egzorcyzmy. Jego rytuał polegał na położeniu na piersi Matki Joanny świętego sakramentu. Było to możliwe, albowiem Matka Joanna była przywiązana do ławy dębowej z powodu gwałtownych konwulsji.
Po umieszczeniu eucharystii Matka Joanna uspokoiła się, ksiądz Suryn rozpoczął z nią wspólne modły. Podczas modłów ogarnęło księdza uczucie niebiańskiej radości, albowiem wydawało mu się, że jest w stanie ocalić Matkę Joannę. Matka Joanna przytomnieje i pełna ufności modli się z księdzem Surynem. Jednak nazajutrz okazało się, że całą noc demony nawiedzały z powrotem Matkę Joannę. Egzorcyzmy księdza Józefa działały, ale na krótką metę. Zrezygnował więc z publicznych egzorcyzmów na rzecz spotykania się sam na sam z Matką Joanną w oddzielonym kratą poddaszu. Wspólne modły i biczowanie się nie dawały jednak rezultatu.
Matka Joanna opowiadała o sobie. Ksiądz Suryn wyczuwał w jej słowach grę złego. Nie rezygnował z nich tylko dlatego, że rozmowy z Matką Joanną dawały mu uczucie radości. Przerwał jednak zabiegi na kilka dni. Po radę udał się do księdza Bryma. Zastał u niego znów dwójkę dzieci, które okazały się potomstwem księdza Garnca. Ksiądz Suryn żali się proboszczowi, że nie widzi wyjścia z sytuacji. Ten pociesza go. Napomyka również o cadyku żydowskim, który słynie z mądrości, a miedza w Ludyniu. Doradza mu spacer dla uspokojenia nerwów. Podczas spaceru ksiądz spotyka Kaziuka, szlachcica Wołodkiewicza, który namawia go na spotkanie z cadykiem.
Obaj udają się do kamienicy mądrego Żyda. W ciemnym pokoju ksiądz spotyka średniego wieku mężczyznę z długą brodą. Rozmowa z cadykiem dotyczy demonów, Boga i zła które jest w człowieku. Rabin opowiada jak wypędzał ducha z młodej kobiety. Duchem owym był jej kochanek, który po śmierci wstąpił w ciało dziewczyny i nie chciał odejść. Dopiero, gdy dziewczyna zginęła, opuścił jej ciało. Rabin zarzuca księdzu, że chce posiąść w jednej chwili wiedzę, którą gromadziły pokolenia. Rabin przestrzega księdza przed pochopnym dopuszczeniem demona do duszy, albowiem będzie to dla księdza pułapką. W końcu wygania precz księdza, ten w popłochu ucieka z siedziby cadyka.
Udają się z Wołodkiewiczem do karczmy na szklaneczkę miodu. Później ksiądz Suryn chce widzieć się z Matką Joanną w ich wspólnym pokoju modlitw. Spotyka w refektarzu czterech pozostałych księży, którzy żartują sobie z niego. Na strychu czekając na Matkę Joannę modli się o uzdrowienie jej duszy, uświęcenie. Gdy widzi klęczącą Matkę Joannę, przepełnia go radość. Ta wyznaje mu, że znajduje upodobanie w byciu opętaną. Ojca Suryna przepełnia gniew, albowiem Matka Joanna nie chce się modlić. Ta odpowiada mu, że woli być opętaną niż kolejnym zwykłym człowiekiem. Natomiast jej największym marzeniem jest zostać świętą.
Ojciec Suryn nawołuje ją do opamiętania. Zwraca się do niej słowami pełnymi miłości bożej, chwyta przez kraty za dłonie. Nagle oboje słyszą śmiech. To Wołodkowicz z kalefaktorem podglądali ich przez okno w dachu. Po tym momencie rozproszenie następuje chwila pełna napięcia, gdy oboje płaczą z głębi duszy. Matka Joanna prosi księdza Suryna, by uczynił ją świętą. Ten mówi, że nie może. W momencie gdy ich dłonie się stykają, na ojca Suryna przeskakują pozostałe w matce przełożonej demony.
Ojciec Suryn zostaje opętany. Przez kilka dni jest nieprzytomny i wije się w konwulsjach. W karczmie rozprawiają o opętaniu księdza. Wołodkowicz z jednym z dworzan królewicza, panem Chrząszczewskim, ubija jakieś interesy. Do karczmy wchodzi siostra Małgorzata opowiadając o zmianie w klasztorze, o nadgorliwości oczyszczonej ze złych duchów przeoryszy. Przyjeżdża ksiądz prowincjał. U księdza Bryma spotyka się z księdzem Surynem, który analizuje stan swojej duszy po opętaniu – z przerażeniem odkrywając, że w jego duszy zalęgły się cztery potworne cielska demonów. Ksiądz Suryn musi wrócić do Połocka, do swej celi, choć niechętnie o tym myśli.
Następnego dnia po spotkaniu ksiądz Suryn opuszcza Ludyń. Wraca razem z Jurajem i Kaziukiem. W drodze powrotnej wciąż myśli o otchłani, która w nim się zalęgła i czterech czartach śpiących na dnie duszy. Doskwiera mu też dojmująca samotność wynikająca z braku bliskości Matki Joanny. Po drodze zatrzymuje ich Wołodkowicz ze zbiegłą mniszką siostrą Małgorzatą. Dojeżdżają do karczmy na skrzyżowaniu dróg Smoleńskiej i Połockiej. Tam zmęczony ksiądz Suryn kładzie się od razu spać. Rozmyśla dalej o swoim upadku i opętaniu, jednak myśl o Matce Joannie dodaje mu radości. Ponure rozmyślania przerywa mu głośna muzyka dobiegająca z głównej izby. Otwiera drzwi, a tam siostra Małgorzata, Wołodkowicz i dworzanin Chrząszczewski bawią się w najlepsze.
Na widok księdza zabawa cichnie, on jednak wraca do siebie. Kładący się spać parobkowie Juraj i Kaziuk przed snem dyskutują o księdzu Surynie i Matce Joannie, szybko jednak zasypiają zmęczeni drogą. Krótko po północy ksiądz Suryn zrywa się ze snu. Oto staje przed nim Szatan, który obiecuje, że gdy tylko ksiądz Suryn odda mu się w pełne władanie, to Szatan nigdy już nie wróci do Matki Joanny. Wiedziony podszeptem Szatana ksiądz chwyta siekierę, o którą się potknął Wołodkowicz i kieruje się jak lunatyk w stronę stajni.
Nazajutrz Chrząszczewski zrywa się o świcie zostawiając zbałamuconą siostrę Małgorzatę. W stajni natomiast znajduje Wołodkiewicz dwa trupy parobków. Ksiądz Suryn, cały we krwi, był u siebie. Ksiądz Suryn prosi jeszcze siostrę Małgorzatę, by powiedziała Matce Joannie, że to wszystko dla niej. Ksiądz prowincjał zabrał do Połocka księdza Suryna mówiąc mu jednocześnie, że diabły znów opętały Matkę Joannę.
Dopiero kilka lat później wyzdrowiała zupełnie i do końca życia była przeoryszą. Po jej śmierci nową matką przełożoną została siostra Małgorzata.
Karczmarką była znana księdzu z poprzednich podróży Cyganka. W karczmie znajduje się oprócz niej zbiedniały szlachcic wyjadający z kociołka kapustę. Szlachcic nie wzbudza w księdzu pozytywnych uczuć. Konwersację nawiązuje szlachcic zagadujący księdza o cel podróży. Na wieść, że ksiądz jedzie do Ludynia szlachcic ożywia się i dosiada do księdza, wypytując go o dziwne sprawy, jakie dzieją się w klasztorze. Ksiądz Suryn beszta szlachcica. Ten szlachcic, Wincenty Wołodkowicz, namawia Cygankę, by powróżyła księdzu. Cyganka mówi księdzu, że zobaczy pannę, która będzie matką. I słowami pełnymi współczucia mówi księdzu: Biednieńkij ty, Biednieńkij.
Ksiądz nie jest zadowolony z wróżby, chce opuścić karczmę. Szlachcic wprasza się do niego prosząc o podwiezienie do Ludynia. Ksiądz wbrew sobie zgadza się. Wychodząc z karczmy szlachcic potyka się o siekierę. Tylko refleks księdza ratuje go od gorszego wypadku. Dojeżdżają późną nocą do Ludynia, zatrzymują się w karczmie, ksiądz chce iść spać. Szlachcic ciągnie go na kolację. Nawiedzają księdza wspomnienia dzieciństwa: surowego ojca, miłosiernej matki.
Ksiądz wdaje się w rozmowę z klasztornym kalefaktorem, rozmawiają chwilę o tym, że na księdza zakonnice już czekają. Ksiądz idzie już spać, drogę pokazuje mu Kaziuk, młody chłopak, parobek karczmarza. Gdy zostaje sam w ciemnościach, zaczyna się modlić. Modły jednak nie pomagają i ksiądz ma wrażenie obecności złego. Szatan wydaje mu się czarnym pająkiem. Przypomina sobie rozmowę przed wyjazdem - rady księdza prowincjała, jak walczyć z Szatanem. Wyczerpany widzeniami i modlitwą zasypia wspominając dzieciństwo.
Tymczasem w karczmie karczmarz, karczmarka pani – Józia i Wincenty Wołodkowicz plotkują w najlepsze o Urszulankach i ich opętaniu. Rozmawiają również o spaleniu na stosie księdza Garnca, który został oskarżony przez zakonnice o to, że jest czarownikiem i to on na nie diabelskie opętanie sprowadza. Po spaleniu na stosie jednak opętania nie ustały. Kaziuk i parobek księdza Suryna – Juraj idą spać do stajni.
Po drodze słyszą sygnaturkę dzwoniącą w nocy dla zbłąkanych podróżnych. Juraj wypytuje Kaziuka o zakonnice i czy rzeczywiście są opętane. Kaziuk opisuje, że widział zakonnice miotające się w konwulsjach. Nazajutrz Juraj odjeżdża, a ksiądz Suryn idzie odwiedzić księdza proboszcza z farnego kościoła. Ksiądz Brym to jowialny staruszek, u którego w gabinecie bawi się mała Krysia i Alunio. Księża rozmawiają o egzorcyzmach, o spaleniu księdza Garnca.
Ksiądz Brym wykazuje lekki sceptycyzm, nie wierzy w winę i czarnoksięstwo księdza Garnca. Twierdzi, że mniszki oskarżyły Garnca, bo odrzucił ich zaloty. Następuje również dyskusja o duszy ludzkiej, metodach egzorcyzmowania i miłości Bożej. Ksiądz Brym nie wierzy po prawdzie w opętanie zakonnic, twierdząc, że są to babskie wymysły. Ksiądz Suryn opowiada proboszczowi o swoich rozterkach, o uczuciu ciągłej obecności złego wokół niego. Po wizycie u proboszcza ksiądz Suryn udaje się do klasztoru. Otwiera mu siostra Akruczy, od razu prowadzi go do pokoju matki przełożonej.
Tam ksiądz poznaje Matkę Joannę od Aniołów – niewielką kobietę z lekkim garbem, córkę kniazia Bielskiego. Drobna sylwetka, ginąca w wielkim habicie wywołuje u księdza zdumienie. Rozmowa dotyczy egzorcyzmów nad Matką Joanną od Aniołów. Ksiądz mówi przeoryszy, że wygna z niej demona. Na te słowa reakcja mniszki jest natychmiastowa - z pewną pychą twierdzi, że ma w sobie aż dziewięć demonów. Dalsza rozmowa dotyczy spowiedzi, księdza Garnca. Podczas przemowy księdza o miłości Bożej Matka Joanna klęka przed nim i opowiada mu swoje widzenie, podczas którego dostrzegła swojego Anioła Stróża. Na to gwałtowne wyznanie ksiądz Suryn reaguje obojętnie. Gdy już ma opuszczać pokój, w zakonnicy następuje przemiana zaczyna syczeć, prychać jak kot, twarz jej nabiera szpetnego wyrazu. Syczącym głosem przemawiają przez nią demony twierdzące, że tak łatwo księdzu nie pójdzie.
Na słowa Apage Satanas Matka Joanna zatacza się jak po ciosie. Po chwili jednak atakuje księdza Suryna kopniakiem i ucieka z pokoju. Ksiądz Suryn przerażony wpatruje się w ścianę, gdzie widać jakby wypalony ślad dłoni. Nazajutrz jedyna nie opętana siostra w zakonie, siostra Małgorzata (mająca jednak jedną słabość – plotki z żoną karczmarza), wymyka się z klasztoru. Tam w karczmie goszczą się dworzanie królewicza Jakuba przybyli na odpust. Siostra Małgorzata opowiada o nowym księdzu, o sztuce z okopconą klamką, którą Matka Joanna zastosowała.
Biedny szlachcic Wołodkowicz wciąż kręci się w pobliżu dworzan. Przy stołach toczą się dyskusje o opętaniu mniszek. Do karczmy wchodzi organista - pan Aniołek, opowiada o swoich kłopotach z organami i tańcach mniszek. Wołodkowicz postanawia uczyć siostrę Małgorzatę gorzałki pić. Ta długo nie daje się prosić. Po kilku kielichach nuci piosenkę o mniszce. W karczmie rozpoczęła się zabawa na całego, którą przerywa wejście księdza Suryna. Ten, cały pogrążony w myślach, nie zwraca uwagi ani na siostrę Małgorzatę, ani na ogólny harmider. Prosi o szklankę wódki, by uspokoić skołatane nerwy. Dostrzega siostrę Małgorzatę i wychodzi z karczmy.
Nastał dzień odpustu, pogoda była brzydka, królewicz odwiedzający Luboń znudzony. Na mszę z okazji odpustu podążała również procesja mniszek. Na czele szli czterej księża wcześniej mieszkający w klasztorze: ksiądz Laktancjusz, ojciec Ignacy, ksiądz Imber i ojciec Salomon, za nimi Matka Joanna, a za nią parami mniszki. Procesję uważnie oglądał ksiądz Suryn. Przez całą drogę mniszki zachowywały się normalnie nie zdradzając żadnych objawów obłędu. Dopiero w kościele zaczęły wszystkie ekstatyczne tańce.
Czterej księża przy ołtarzu rozpoczęli egzorcyzmy. Wszystkie siostry rozpierzchły się po klasztorze. Przed księżmi została tylko Matka Joanna. Ojciec Laktancjusz rozpoczął wypędzanie demonów. Matka Joanna co chwila zmieniała głos, powtarzała przekleństwa i nieprzyzwoitości. Księdzu Laktancjuszowi udało się wypędzić demona o imieniu Zapaliczka. Po wypędzeniu Zapaliczki egzorcyzmy przejmuje ksiądz Imber, okazuje się, że Matka Joanna ma widzenie. Ojciec Imber zmusza demona o imieniu Grezyl, by pokazał, jak Serafiny oddają cześć Panu. Cały czas z boku egzorcyzmy obserwuje ksiądz Suryn.
Następuje przepiękny taniec Matki Joanny obrazującej hołd, jaki składają Trony Panu. Ksiądz Suryn obserwuje całą scenę ze wzruszeniem. Ojciec Imber nakazuje demonowi oddać cześć krucyfiksowi. Ten wzbrania się, Matka Joanna wyzywa Boga Najwyższego, następnie prosi go o wybaczenie, po czym pada zemdlona.
Po nabożeństwach ksiądz Suryn niezmiernie zmęczony oddaje się wspomnieniom z dzieciństwa, by znaleźć ukojenie duszy. Jednak wspomnienia przerywa mu obraz Matki Joanny, która podczas procesji wydawała mu się tak niewinna. Nachodzą go wątpliwości co do faktycznego opętania. Pełen gniewu na siebie samego zaczyna się biczować do krwi. Po akcie samobiczowania próbuje zasnąć, jednak nie może. Modli się do Boga o to, by na niego przeniósł brzemię Matki Joanny. Nazajutrz to ojciec Suryn odprawia egzorcyzmy. Jego rytuał polegał na położeniu na piersi Matki Joanny świętego sakramentu. Było to możliwe, albowiem Matka Joanna była przywiązana do ławy dębowej z powodu gwałtownych konwulsji.
Po umieszczeniu eucharystii Matka Joanna uspokoiła się, ksiądz Suryn rozpoczął z nią wspólne modły. Podczas modłów ogarnęło księdza uczucie niebiańskiej radości, albowiem wydawało mu się, że jest w stanie ocalić Matkę Joannę. Matka Joanna przytomnieje i pełna ufności modli się z księdzem Surynem. Jednak nazajutrz okazało się, że całą noc demony nawiedzały z powrotem Matkę Joannę. Egzorcyzmy księdza Józefa działały, ale na krótką metę. Zrezygnował więc z publicznych egzorcyzmów na rzecz spotykania się sam na sam z Matką Joanną w oddzielonym kratą poddaszu. Wspólne modły i biczowanie się nie dawały jednak rezultatu.
Matka Joanna opowiadała o sobie. Ksiądz Suryn wyczuwał w jej słowach grę złego. Nie rezygnował z nich tylko dlatego, że rozmowy z Matką Joanną dawały mu uczucie radości. Przerwał jednak zabiegi na kilka dni. Po radę udał się do księdza Bryma. Zastał u niego znów dwójkę dzieci, które okazały się potomstwem księdza Garnca. Ksiądz Suryn żali się proboszczowi, że nie widzi wyjścia z sytuacji. Ten pociesza go. Napomyka również o cadyku żydowskim, który słynie z mądrości, a miedza w Ludyniu. Doradza mu spacer dla uspokojenia nerwów. Podczas spaceru ksiądz spotyka Kaziuka, szlachcica Wołodkiewicza, który namawia go na spotkanie z cadykiem.
Obaj udają się do kamienicy mądrego Żyda. W ciemnym pokoju ksiądz spotyka średniego wieku mężczyznę z długą brodą. Rozmowa z cadykiem dotyczy demonów, Boga i zła które jest w człowieku. Rabin opowiada jak wypędzał ducha z młodej kobiety. Duchem owym był jej kochanek, który po śmierci wstąpił w ciało dziewczyny i nie chciał odejść. Dopiero, gdy dziewczyna zginęła, opuścił jej ciało. Rabin zarzuca księdzu, że chce posiąść w jednej chwili wiedzę, którą gromadziły pokolenia. Rabin przestrzega księdza przed pochopnym dopuszczeniem demona do duszy, albowiem będzie to dla księdza pułapką. W końcu wygania precz księdza, ten w popłochu ucieka z siedziby cadyka.
Udają się z Wołodkiewiczem do karczmy na szklaneczkę miodu. Później ksiądz Suryn chce widzieć się z Matką Joanną w ich wspólnym pokoju modlitw. Spotyka w refektarzu czterech pozostałych księży, którzy żartują sobie z niego. Na strychu czekając na Matkę Joannę modli się o uzdrowienie jej duszy, uświęcenie. Gdy widzi klęczącą Matkę Joannę, przepełnia go radość. Ta wyznaje mu, że znajduje upodobanie w byciu opętaną. Ojca Suryna przepełnia gniew, albowiem Matka Joanna nie chce się modlić. Ta odpowiada mu, że woli być opętaną niż kolejnym zwykłym człowiekiem. Natomiast jej największym marzeniem jest zostać świętą.
Ojciec Suryn nawołuje ją do opamiętania. Zwraca się do niej słowami pełnymi miłości bożej, chwyta przez kraty za dłonie. Nagle oboje słyszą śmiech. To Wołodkowicz z kalefaktorem podglądali ich przez okno w dachu. Po tym momencie rozproszenie następuje chwila pełna napięcia, gdy oboje płaczą z głębi duszy. Matka Joanna prosi księdza Suryna, by uczynił ją świętą. Ten mówi, że nie może. W momencie gdy ich dłonie się stykają, na ojca Suryna przeskakują pozostałe w matce przełożonej demony.
Ojciec Suryn zostaje opętany. Przez kilka dni jest nieprzytomny i wije się w konwulsjach. W karczmie rozprawiają o opętaniu księdza. Wołodkowicz z jednym z dworzan królewicza, panem Chrząszczewskim, ubija jakieś interesy. Do karczmy wchodzi siostra Małgorzata opowiadając o zmianie w klasztorze, o nadgorliwości oczyszczonej ze złych duchów przeoryszy. Przyjeżdża ksiądz prowincjał. U księdza Bryma spotyka się z księdzem Surynem, który analizuje stan swojej duszy po opętaniu – z przerażeniem odkrywając, że w jego duszy zalęgły się cztery potworne cielska demonów. Ksiądz Suryn musi wrócić do Połocka, do swej celi, choć niechętnie o tym myśli.
Następnego dnia po spotkaniu ksiądz Suryn opuszcza Ludyń. Wraca razem z Jurajem i Kaziukiem. W drodze powrotnej wciąż myśli o otchłani, która w nim się zalęgła i czterech czartach śpiących na dnie duszy. Doskwiera mu też dojmująca samotność wynikająca z braku bliskości Matki Joanny. Po drodze zatrzymuje ich Wołodkowicz ze zbiegłą mniszką siostrą Małgorzatą. Dojeżdżają do karczmy na skrzyżowaniu dróg Smoleńskiej i Połockiej. Tam zmęczony ksiądz Suryn kładzie się od razu spać. Rozmyśla dalej o swoim upadku i opętaniu, jednak myśl o Matce Joannie dodaje mu radości. Ponure rozmyślania przerywa mu głośna muzyka dobiegająca z głównej izby. Otwiera drzwi, a tam siostra Małgorzata, Wołodkowicz i dworzanin Chrząszczewski bawią się w najlepsze.
Na widok księdza zabawa cichnie, on jednak wraca do siebie. Kładący się spać parobkowie Juraj i Kaziuk przed snem dyskutują o księdzu Surynie i Matce Joannie, szybko jednak zasypiają zmęczeni drogą. Krótko po północy ksiądz Suryn zrywa się ze snu. Oto staje przed nim Szatan, który obiecuje, że gdy tylko ksiądz Suryn odda mu się w pełne władanie, to Szatan nigdy już nie wróci do Matki Joanny. Wiedziony podszeptem Szatana ksiądz chwyta siekierę, o którą się potknął Wołodkowicz i kieruje się jak lunatyk w stronę stajni.
Nazajutrz Chrząszczewski zrywa się o świcie zostawiając zbałamuconą siostrę Małgorzatę. W stajni natomiast znajduje Wołodkiewicz dwa trupy parobków. Ksiądz Suryn, cały we krwi, był u siebie. Ksiądz Suryn prosi jeszcze siostrę Małgorzatę, by powiedziała Matce Joannie, że to wszystko dla niej. Ksiądz prowincjał zabrał do Połocka księdza Suryna mówiąc mu jednocześnie, że diabły znów opętały Matkę Joannę.
Dopiero kilka lat później wyzdrowiała zupełnie i do końca życia była przeoryszą. Po jej śmierci nową matką przełożoną została siostra Małgorzata.