Dziewczynka umiała pięknie śpiewać, czym zachwycała innych. Od samego początku życie jej nie oszczędzało. Pewnego razu z domu mamy porwała ją ropucha, która chciała ją przeznaczyć na żonę dla swego syna. Calineczka pragnęła się od nich uwolnić. Niestety umieścili ją na wielkim listku lilii wodnej, z którego trudno było jej się wydostać. Dzięki przyjaznemu, miłemu usposobieniu dziewczynka zjednała sobie przyjaźń pływających w pobliżu rybek, które przegryzły listek i pomogły jej odpłynąć.
Przyjacielski okazał się również motylek, który pozwolił się przywiązać wstążką do listka – dzięki czemu Calineczka mogła płynąć szybciej.
Jej wrodzony wdzięk i uroda przysporzyły jej jednak kolejnych kłopotów. Pewien chrabąszcz oczarowany jej urodą zapragnął wziąć ją do siebie i uczynić swoją żoną. Od tego pomysłu odwiodły go jednak inne chrabąszcze, które nie widziały w Calineczce niczego nadzwyczajnego. Dziewczynka im uwierzyła. Chrabąszcz ją porzucił i od tej pory musiała radzić sobie sama.
Skazana tylko na siebie Calineczka postanowiła znaleźć sobie jakiś bezpieczny i ciepły kąt do spania. Przez przypadek trafiła do domu pewnej polnej myszy. Ta zaoferowała jej pomoc i dach nad głową w zamian za drobne przysługi. Dzięki temu dziewczynce udało się uniknąć niechybnej śmierci – była więc bardzo wdzięczna myszy za okazaną dobroć i troskę.
Mysz postanowiła wyswatać Calineczkę ze swym sąsiadem – bardzo bogatym i uczonym kretem, który nie lubił słońca i cały rok mieszkał pod ziemią. Wspólnie z myszą zadecydowali, że Calineczka zostanie jego żoną.
Dla Calineczki była to olbrzymia tragedia – nie chciała żegnać się ze światem i słońcem, a potem całe życie spędzić pod ziemią w ciemnych korytarzach. Wybawieniem od tego straszliwego losu okazała się przyjazna jaskółka, którą Calineczka opiekowała się w mieszkaniu kreta. Kiedy już wszystko wydawało się przesądzone i wesele miało być tuż tuż, nagłe dziewczynka usłyszała nad głową znajomy świergot i poznała ptaszka. Jaskółka zaproponowała jej, że zabierze ją do ciepłych krajów. Calineczka nie wiedziała początkowo jak postąpić – z jednej strony nie chciała urazić myszy, która okazała jej tyle dobroci, z drugiej myśl o tym, że będzie od teraz panią Kretową była dla niej nie do zniesienia. Przemogła się jednak i postanowiła, że nie porzuci tak łatwo świata, słońca i pięknych kwiatów.
Wspólnie z jaskółką odleciała więc do ciepłych krajów i tam poznała pięknego, równie niezwykłego jak ona małego chłopczyka, którego od razu pokochała ze wzajemnością. Okazało się, że był to elf – król wszystkich kwiatów. Postanowił on nazwać Calineczkę – Mają i od tej pory wieść życie przy jej boku. Dziewczynka odnalazła wreszcie swe szczęście i dzięki cudownym skrzydełkom mogła teraz latać między kwiatkami, które był równie piękne jak ona.