Niedługo po tym wyrósł z ziarna piękny kwiat. Stało się również coś niespotykanego, gdyż z kwiatu wyłoniła się cudowna i przepiękna mała dziewczynka. Mama nadała jej imię Calineczka i przygotowała dla niej posłanie w skorupce orzecha oraz kołderkę w postaci płatka róży. Dziewczynka miała wielki talent do śpiewu, budząc tym ogólny podziw.
Razu pewnego w nocy do domu kobiety weszła przez okno ohydna ropucha. Calineczka wówczas spała, ale ropucha ujrzawszy tę bajeczną postać dziewczynki, zapragnęła ją porwać na żonę dla swego syna. Tak też uczyniła i zabrała ją do swojego mieszkania na bagnach. Okazało się, że syn ropuchy był obrzydliwie brzydki. Na widok Calineczki powiedział tylko: „Koak, koak, breke – ke – ks”.
Dziewczynka się go bała i nie chciała go za męża. Zaczęła więc płakać, co posłyszały małe rybki. Postanowiły obronić ją przed ropuchą, która przygotowała dla młodej pary posłanie na listku lilii wodnej. Rybki przegryzły jednak listek tak, że mógł on odpłynąć wraz z nurtem strumyka. Ropucha już nie była w stanie go dogonić. Calineczka płynąc tak na listku, radowała się pięknymi krajobrazami. Kiedy wreszcie dotarła do innego kraju, na jej listku usiadł biały motyl. Postanowiła przywiązać go swym paskiem do listka. Dzięki temu mogła płynąć szybciej.
Nagle, nie wiadomo skąd zjawił się chrabąszcz – porwał Calineczkę i poniósł ją wysoko na drzewo. Nie zwracał przy tym uwagi na jej smutek, spowodowany utratą przyjaciela motylka. Ulokował ją wygodnie na liściu, przyniósł miód i zaczął zachwycać się jej urodą. Wkrótce przyszły też inne chrabąszcze, jednak im dziewczynka się nie spodobała – miała tylko dwie nogi, była bez rożków, cienka w pasie i szkaradna. Chrabąszcz przekonał się do ich opinii – Calineczka przestała mu się podobać – postanowił zanieść ją na łąkę i tam pozostawić.
Dziewczynka płakała, że jest brzydka i nikt jej nie chce. W rzeczywistości była jednak bardzo ładna, lecz nie pasowała do chrabąszcza i dlatego ten ją porzucił.
Całe kolejne lato Calineczka spędziła na łące. Z trawy zrobiła sobie łóżeczko, zaś jej pożywieniem były soki z kwiatów i roślin. Zimą jednak nastały straszne mrozy i trudno było o pożywienie i schronienie. Dziewczynka musiała więc poszukać lepszego lokum. Długo wędrowała przez las i pole pokryte niegdyś zbożem. W końcu trafiła do mieszkania polnej myszy. Ta zaproponowała jej wspólne mieszkanie w zamian za pomoc przy drobnych, domowych obowiązkach oraz opowiadanie ciekawych historii.
Pewnego dnia mysz poinformowała Calineczkę, że spodziewa się gości. Okazało się, że miał ich odwiedzić kret. Chodził on w aksamitnym futrze i miał bardzo duży dom, zatem gdyby Calineczka zgodziła się za niego wyjść, miałaby bardzo dobre warunki. Pozostawał on jednak dla niej tylko kretem i nie zależało jej na tym, by mu się spodobała. Mysz była innego zdania.
Kret był niesłychanie bogaty i mądry, a Calineczka od razu przypadła mu do gustu, ponieważ zachwyciła go swym cudownym śpiewem. Zaprosił więc ją i mysz do swojej posiadłości. Ostrzegł je jednak, by nie przeraziły się widoku umierającego ptaka, który leży na środku korytarza. Gdy doszli do tego miejsca, ujrzeli leżącą na ziemi jaskółkę. Kret wyraził się o niej pogardliwie, trącając ją nogą. Powiedział, że już samo urodzenie się ptakiem to najstraszliwsza rzecz na świecie. Takie stworzenie może bowiem tylko śpiewać. Zimą zaś skazane jest na mróz, nędzę i zagładę. Calineczce zrobiło się żal biednej jaskółki. Pochyliła się więc nad nią i ucałowała w oczy, obiecując, że o niej nie zapomni.
Niedługo po tym mysz i Calineczka powróciły do swej norki. Calineczka nie mogła zasnąć w nocy, bo wciąż martwiła się o jaskółkę. Podjęła decyzję, że się do niej wymknie i ulży jej cierpieniu, przygotowując ciepłe posłanie z sianka i suchych kwiatów. Kiedy do niej przybyła, przytuliła się do jej straszliwie chłodnego ciałka i poczuła bicie jej serca. Postanowiła, że nie pozostawi tak jaskółki samej na pastwę losu, lecz zrobi, co tylko w jej mocy, by jej pomóc. Okryła więc ją kołderką wykonaną z listka mięty i zaczęła się nią opiekować.
Ptaszek w końcu ożył i opowiedział Calineczce o swym zranionym skrzydełku, z powodu którego nie mógł odlecieć do ciepłych krajów. Dziewczynka okazała jej czułość i rozumiała jej cierpienie. Przez całą zimę się nią opiekowała.
Wiosną jaskółka wróciła do pełni sił. Chciała odlecieć i zabrać ze sobą Calineczkę. Ta jednak pamiętała o dobroci myszy i wiedziała, że nie może jej tak opuścić i odlecieć.
Calineczka była smutna z powodu rozłąki z jaskółką. Pewnego razu przyszła do niej jednak mysz i zaczęła jej winszować, gdyż kret poprosił ją o rękę. Od tego momentu Calineczka miała być prawdziwą panią Kretową. Wesele miało odbyć się jednak dopiero na jesieni, ponieważ kret nie cierpiał słońca.
Calineczka bała się kreta i wcale nie chciała zostać jego żoną. Każdego dnia o wschodzie i zachodzie słońca stawała przed wejściem do norki i patrzyła na oddalony las. Wesele zbliżało się jednak nieubłaganie. Smutna i zrozpaczona Calineczka powiedziała myszy o swoich obawach. Ta nazwała ją głupią – nie rozumiała jej wątpliwości i tego jak może odrzucać tak bogatego kreta.
W końcu nastał dzień wesela. Calineczka postanowiła pożegnać świat po raz ostatni. Pożegnała więc złote słońce, wzięła czerwony kwiatuszek i powiedziała mu, żeby pozdrowił od niej jaskółkę. Niespodziewanie ta zjawiła się nad jej głową. Calineczka poznała ją po śpiewie. Dawna przyjaciółka oznajmiła, że właśnie leci do ciepłych krajów i jeśli Calineczka tylko zapragnie, może zabrać ją ze sobą. Dziewczynka bez wahania wsiadła na jej grzbiet i wspólnie odleciały.
Gdy dotarły do ciepłych krajów, zatrzymały się nad dużym jeziorem, obok którego znajdował się biały pałac – mieszkanie jaskółki. Pozwoliła ona Calineczce wybrać sobie jeden z kwiatów, w którym będzie mogła zamieszkać. Bohaterka upatrzyła sobie jeden rosnący na pobliskich klombach. Chciała do niego wejść, lecz ku jej wielkiemu zdumieniu ujrzała w nim małego człowieczka podobnego do siebie. Ciało jego było przezroczyste, na głowie miał koronę, a u ramion piękne, przejrzyste skrzydełka. Był to mały elf i od razu spodobał się Calineczce. Elf zdjął z głowy koronę i urzeczony widokiem ślicznej Calineczki, poprosił ją żeby została jego żoną, a tym samym królową wszystkich kwiatów. Ona nie wiedziała, czy jest aby na pewno tego warta, jednak mały elf zapewnił ją, że zasługuje na jego miłość, skoro potrafiła z takim oddaniem i poświęceniem opiekować się chorą ptaszyną.
Chwilę później ze wszystkich kwiatów wyleciały duchy i zaczęły składać życzenia królewskiej parze. Calineczkę najbardziej ucieszył widok muszych skrzydełek, które przywiązano do jej ramion, by mogła tak jak inne elfy latać z kwiatka na kwiatek.
Mąż nadał też nowe imię Calineczce – od teraz miała być Mają. Wszystkie duszki były bardzo uradowane i cieszyły się razem z młodą parą. Jaskółka musiała niestety odlecieć do swego domu w Danii, gdzie mieszkała nad oknem człowieka, który opowiedział tę bajkę.