Karpiński akcentuje ubogie pochodzenie Chrystusa, niejako kontempluje nieogarnioną tajemnicę Boga, który rodzi się w szopie i odbiera hołd od zwykłych pasterzy. Idąc tym tropem, poeta dowartościowuje ubogi lud, wyraźnie stawia go ponad królami przynoszącymi Chrystusowi wspaniałe dary: złoto, kadzidło i mirrę. W oczach Boga dary te bowiem nie mają większej wartości niż ofiary prostych ludzi: „Bóstwo to razem zmieszało/ z wieśniaczymi ofiarami”.
Kolęda posiada także wyraźny wydźwięk patriotyczny. Poeta zwraca się do Dziecięcia Jezus z prośbą o błogosławieństwo dla całego polskiego ludu.