W krótkiej notatce rozpoczynającej książkę Ryszard Kapuściński pisze o swoim zafascynowaniu Afryką. Po raz pierwszy zawitał tam w 1957 roku, przez następnych kilkadziesiąt lat wracał tam regularnie. Podróżował po Czarnym Lądzie unikając wielkiej polityki i ważnych osobistości. Starał się żyć jak zwyczajny Afrykanin, wędrować z koczowniczymi plemionami, podróżować ciężarówkami. Autor stwierdza, że Afryka jest zbyt dużym kontynentem, by go opisać, na dodatek tak różnorodnym i przebogatym, że tylko dla uproszczenia nadano jej tą nazwę.
Początek, zdarzenie, Ghana ‘58
Kapuściński opisuje swoje wrażenia z przyjazdu do Afryki, wszechobecny upał i jasne, oślepiające światło, niesamowite w porównaniu z deszczowym i szarym Londynem. Europejczyk po wyjściu z samolotu musi się rozebrać, zdjąć swetry i grubą odzież. Czuć specyficzny zapach tropiku, zdaniem autora jednocześnie przyciągający i odpychający. Mieszkańcy są przyzwyczajeni do afrykańskiego klimatu, dla Europejczyków to prawdziwa gehenna, są ciągle zmęczeni i spoceni.
Autor przebywa w Akrze, stolicy Ghany. Opisuje architekturę miasta, niskie domki pomalowane na żółto i życie mieszkańców toczące się przed domami na ulicach. Domy są ciasne i duszne, dlatego lepiej przebywać na zewnątrz. Kapuściński idzie na wiec premiera Ghany, Kwame Nkrumaha – Osagyefo. Na wiecu spotyka przyjaciela, który zaprasza go na spotkanie z premierem. Nazajutrz autor spotyka w pałacu Kofi Baako, ministra oświaty. Urzędnik zajmuje drugie piętro, niższe są zarezerwowane dla skromniejszych pracowników, dlatego że na wyższych kondygnacjach panuje przewiew. Baako opowiada o reformach, jakie rząd chce wprowadzić w kraju - w ciągu piętnastu lat zlikwidować analfabetyzm. Minister zaprasza autora na zabawę zorganizowaną przez lokalne radio.
Droga do Kumasi
Autor jedzie autobusem do Kumasi, miasta w Ghanie. Opisuje ceremonię oczekiwania na odjazd autobusu – trwa to do momentu, aż zbierze się odpowiednia liczba pasażerów. Kapuściński snuje refleksje na temat odczuwania czasu przez Afrykanina (to człowiek tworzy czas) oraz Europejczyka (człowiek zależny od czasu, wieczny pośpiech). Mieszkańcy Afryki są głęboko religijni i wierzą w istnienie świata materialnego, świata przodków i świata duchów. Zdaniem Kapuścińskiego problemem Afryki są ogromne przestrzenie, a przez to osamotnienie i bezbronność jej mieszkańców. Autobus wjeżdża do strefy tropikalnej. Roślinność tam jest bujna i gęsta, zupełnie inna od europejskiej, nie tylko z powodów klimatycznych, ale także nieuporządkowania, chaosu. W Afryce nie było dróg, tylko ścieżki, ludzie chodzili gęsiego, dlatego po wybudowaniu dróg nadal tak się zachowują.
Struktura klanu
Autor stwierdza, że przyjechał do Kumasi bez konkretnego celu. Opis wstawania dnia – słońce pojawia się błyskawicznie na niebie i w mieście zaczyna się ruch. Historia kolonializmu – formalnie zapanował w Afryce od konferencji w Berlinie pod koniec XIX wieku, kiedy kontynent podzieliły między siebie Anglia, Francja, Niemcy, Portugalia i Belgia. W rzeczywistości jednak kolonializm panuje w Afryce od kilku wieków, jego przejawem łapanie i wywożenie niewolników. Apogeum kolonializmu przypadło na drugą wojnę światową, potem Afrykanie zaczęli domagać się wolności. Przywódcy afrykańscy stworzyli ideę panafrykanizmu zakładającą, że czarni powinni być dumni ze swego koloru skóry i powinni wrócić do Afryki.
Autor opisuje powitania Afrykanów - serdeczne, energiczne, wylewne, z wybuchami śmiechu.
Z lokalnym dziennikarzem z Kumasi rozmawiają o klanowej strukturze ludów Afryki, co nie ułatwia budowania samodzielnych państw. Dziennikarz opowiada o czarach i czarownicach, które według wierzeń siadają w nocy na drzewach i rozsnuwają nici nad całą ziemią. Jeden ich koniec trzymają w ręku, drugi przyczepiony jest do wszystkich drzwi na świecie. Jeśli ktoś próbuje wyjść na zewnątrz, czarownica natychmiast to czuje i ucieka.
Ja, Biały
Autor przebywa w Dar es-Salaam, należącym obecnie do Tanzanii. Kapuściński opisuje zdobywanie niepodległości przez kraje Afryki z punktu widzenia zwykłych ludzi. Mieszkańcy tych państw zajmują rezydencje i domy białych, którzy uciekli lub zostali wygnani. Afrykanie, którzy zdobyli wysokie stanowiska, muszą się dzielić wszystkim z krewnymi, dlatego europejskie rezydencje zmieniają się w gwarne domostwa zasiedlone przez nieprzeliczoną liczbę ludzi. Kapuściński opisuje piętno, jakie odczuwa będąc białym, nie może swobodnie rozmawiać z mieszkańcami ani odwiedzać ich dzielnic. Autor porównuje kolonialną niewolę Afrykanów do utraty niepodległości przez Polskę w czasie zaborów.
Kapuściński postanawia jechać z przyjacielem do Ugandy, która właśnie odzyskuje niepodległość. Kupuje terenowy samochód i razem z Grekiem Leo przez góry, stepy Masajów i równinę Serengeti jadą na zachód.
Serce kobry
Podróżnicy często mylą drogę, bo na bezkresnej równinie nie ma żadnych szlaków. Przeszkodą są także stada bawołów stojące na drodze. Kapuściński i Leo nocują w opuszczonej lepiance przy drodze. Obok łóżka zauważają jadowitą kobrę. Postanawiają zabić węża przyciskając go kanistrem z paliwem. Niesamowicie silny wąż długo walczy o życie, ale bohaterom udaje się wreszcie pokonać gada. Następnego dnia przekraczają granicę Ugandy. Zapada noc, docierają do Kampali szykującej się do ogłoszenia niepodległości. Po dotarciu do swego baraku Kapuściński traci przytomność.
Wewnątrz góry lodowej
Autor jest ciężko chory – ma malarię mózgową. Choroba objawia się nieuzasadnionymi lękami i przerażającym chłodem. Ataki malarii są bardzo wyczerpujące, przez kilka dni nie można dojść do siebie. Autor opisuje wielu ludzi, których widział leżących bez czucia na ulicy. To właśnie byli chorzy na malarię. Kapuścińskiego leczy doktor Hindus, jego przodkowie budowali w Afryce Wschodniej linię kolejową z Mombasy do Kampali. Doktor opowiada, jak pracujących przy budowie robotników atakowały lwy. Były to osobniki stare i chore, ponieważ zdrowe lwy nie polują na ludzi. Doktor mówi też o słoniach – twierdzi, że to święte zwierzęta i nikt nie widział jak umierają. Legenda głosi, że stare słonie przychodzą do wodopoju, a kiedy nie mają siły pić, wchodzą do wody i wciąga je muł. Dlatego cmentarzyska słoni są na dnie jezior.
Doktor Doyle
Autor opisuje swoje mieszkanie w Dar es-Salaam. To kilku-pokojowe lokum w pięknym domu, stojącym wśród palm i bananowców, nad łóżkiem rozpięta jest biała moskitiera, ale i tak nie chroni przed owadami. Po wyjeździe z Kampali Kapuściński jest nadal osłabiony, depesze do Polski (jest korespondentem Polskiej Agencji Prasowej) zanosi na pocztę, stamtąd trafiają do Londynu, a potem do naszego kraju. Któregoś dnia budzi się czując, że poduszka jest cała mokra od krwi. Idzie do szpitala. Doktro Ian Doyle, Irlandczyk, wykrywa u niego gruźlicę. Kapuściński informuje go, że nie stać go na leczenie szpitalne. Doktor umieszcza autora w bezpłatnej przychodni. Autor zaprzyjaźnia się z pomocnikami doktora, dzięki nim zyskuje swobodny dostęp do dzielnicy czarnych. Domy nie mają tam drzwi, a dzieci straszy się białym człowiekiem. Autor z ironią stwierdza, że polskie dzieci porównują Czarnych z ludożercami i boją się ich, a czarne dzieci tak samo nazywają białych.
Zanzibar
Bohater jedzie z Nairobi do Kampali. Po drodze mija go w wielkim pędzie orszak Jomo Kenyatty, premiera Kenii. Kapuściński zawraca, by dowiedzieć się, co się dzieje. Okazuje się, że minionej nocy obalono przywódcę Zanzibaru. Kapuściński razem z szefem agencji France Presse w Afryce Wschodniej postanawiają dostać się na Zanzibar. Lecą do Dar es-Salaam i próbują popłynąć do wyspy. Niestety, droga morska i powietrzna jest odcięta. Kapuściński
dociera do New Africa Hotel, gdzie właścicielem klubu nocnego Paradise jest Henryk Subotnik z Łodzi - Polak który z ZSRR przedostał się do Iranu, a potem do Afryki. Subotnik pomaga mu skontaktować się z Abeidem Karume, przywódcą arabskiej partii na Zanzibarze, który przejął władzę na wyspie i zgadza się na przylot niewielkiego samolotu z trójką dziennikarzy. Kapuściński i dwójka kolegów lądują w Zanzibarze, zamieszkują w hotelu. Okazuje się, że właścicielką innego hotelu jest Polka z pochodzenia, Helena Trembecka z Podola. U niej mieszkają przywódcy rewolucji. Zamach zorganizowany przez Arabów popierają Anglicy. Ogłaszają, że Zanzibar należy do świata arabskiego. Wtedy władzę na wyspie przejmuje Afrykanin John Okello. Nowy dyktator wyraża zgodę na pobyt dziennikarzy na wyspie. Życie powoli wraca do normy. Pewnego dnia jeden z dziennikarzy otrzymuje depeszę o buntach wojskowych w Kenii, Tanganice i Ugandzie. Korespondenci postanawiają wyjechać z Zanzibaru. Kupują starą łódź od pewnego Anglika, jednak w nocy błądzą i - zamiast na stały ląd - przybijają z powrotem do Zanzibaru. Kapuściński ma szczęście – motocyklista zawozi go do miasta, a tam czeka na niego miejsce w samolocie wynajętym przez tych samych dziennikarzy, z którymi leciał na wyspę.
Anatomia zamachu stanu
Zamach stanu w Nigerii – początek 1966 roku, wojsko przejmuje władzę w pięciu miastach. Kapuściński opisuje przebieg przewrotu – w Lagos armia opanowuje nocą najważniejsze punkty w mieście. W Kadunie zabity zostaje przywódca Nigerii Północnej - ginie w zamachu, podobnie w Ibadanie. Mieszkańcy miast budzą się rano nieświadomi nocnych wydarzeń. Po ogłoszeniu informacji o zamachu stanu Nigeryjczycy wybuchają radością, mają nadzieję, że armia przywróci porządek.
Mój zaułek ’67
Kapuściński mieszka w Lagos w niewielkim mieszkaniu wynajętym od obywatela Włoch. Mieszkanie jest regularnie okradane przez miejscowych. Autorowi to nie przeszkadza, twierdzi, że chce poznać Afrykę i jej obyczaje. Autor snuje refleksje nad kradzieżami, niektórzy Afrykanie są tak biedni, że strata jedynego majątku, czy narzędzia pracy to jak wyrok śmierci. Wieczorem uliczka, gdzie mieszka autor, wypełnia się ludźmi. Mieszkańcy Lagos osiedlają się w najgorszych dzielnicach, budują prowizoryczne domy z drewna i znalezionych materiałów. Często z rozkazu władz prowizoryczne schronienia są burzone.
Autorowi pomaga Sulejman, były nocny stróż Włocha. Twierdzi, że okradanie mieszkania jest sposobem akceptacji dla lokatora. Pewnego dnia Kapuściński, za radą Sulejmana, kupuje pęk białych kogucich piór i zawiesza je w oknie. Od tamtego czasu kradzieże ustają.
Salim
Kapuściński przebywa w oazie Ouadane w Mauretanii, próbując się stamtąd wydostać. W oazie zatrzymują się jedynie ciężarówki, by zatankować paliwo. We dnie panuje upał, nocą przenikliwe zimno. Wreszcie kierowca jednej z ciężarówek, Salim, zabiera autora. Pojazd psuje się na pustyni, Salim próbuje naprawić silnik, ale nie umie. Kapuściński boi się, że zabraknie im wody, a wtedy Salim przepędzi go i autor umrze z pragnienia. Na szczęście nadjeżdża inna ciężarówka i zabiera ich.
Lalibela ‘75
Kapuściński jest w Etiopii. W połowie lat 70 krajem tym wstrząsa wojna domowa. Mieszkańcy głodują. W Etiopii są fatalne drogi, podróżuje się w dzień, a zgodę na podróż wydaje policja. Znajomy autora pomaga mu dojechać do Lalibeli. To miasto – cud z jedenastoma kościołami wybudowanymi w skale. Kapuściński zwiedza świątynie z przewodnikiem.
Amin
Sylwetka jednego z najbardziej ponurych dyktatorów Afryki, Amina, władcy Ugandy. W czasie jego ośmioletnich rządów zginęło nawet trzysta tysięcy ludzi. Amin pochodził ze wsi, jego matka przywędrowała do Jinji, miasta w Ugandzie, gdzie dorastał na ulicy. Zaliczano go do bayaye - osób, które wyemigrowały ze wsi i nie mogły znaleźć swego miejsca w mieście. Amin dostał się do wojska, szybko awansował. Na początku lat 60. został generałem i zastępcą dowódcy armii. Na początku lat 70. Amin obalił przywódcę Ugandy, Miltona Obote. Dyktator wymordował wiernych mu ludzi w rządzie, sprawował władzę za pomocą tortur i szykan. Nikt nie wiedział, gdzie mieszka, z podwładnymi kontaktował się przez telefon lub radio. Kapuściński opisuje incydent z Kampali – rybacy wyłowili ogromną rybę utuczoną ciałami zabitych przez zbirów Amina – wrzucano je do rzek i jezior. Przejeżdżający rynkiem żołnierze zabrali rybę, a zostawili ludzkie zwłoki. Amina obaliła armia Tanzanii pokonując jego wojska.
Zasadzka
Autor jedzie z Kampali na północ Ugandy w kierunku granicy z Sudanem. Kapuściński podróżuje w konwoju wojskowym, celem misji jest zapobieżenie rebelii na północy kraju. Eskortę stanowią nastoletni żołnierze wyposażeni w broń. W Soroti odbywa się postój, autor zastanawia się, czy wypić oferowane mu piwo, boi się zachorowania. Spotyka misjonarzy nawracających Afrykanów. W czasie dalszej drogi wpadają w zasadzkę, ginie jeden żołnierz. Decydują się ruszyć w dalszą drogę pieszo.
Będzie święto
Godwin, znajomy dziennikarz z Kampali, zabiera Kapuścińskiego do swojej wioski leżącej 50 kilometrów od miasta. Autor opisuje realia ugandyjskich dróg – pokonują je jedynie ciężarówki, ich kierowcy mają szczególne względy, bo decydują kogo i za jaką opłatą zabrać. Dom Godwina jest skromny, z okazji święta szykowany jest posiłek – normalnie jada się raz dziennie, a w porze suchej raz na dwa dni. Na środku podwórka jest płyta nagrobna, gdzie leżą przodkowie rodziny. Godwin z autorem odwiedzają sąsiadów rozdając, zamiast zwyczajowych prezentów, pieniądze. Jeden z mieszkańców pokazuje krowę, którą osada kupiła wspólnie i chce zabić na święta. Zaprasza Kapuścińskiego na ucztę.
Wykład o Ruandzie
Kapuściński opisuje sytuację w Ruandzie, zamieszkanej przez jedno plemię podzielone na kasty – Tutsi - właścicieli bydła, Hutu - rolników oraz Twa - wyrobników i posługaczy. W czasach kolonialnych kraj ten należał do Niemiec, potem do Belgii. Kolonizatorzy prowokowali konflikty między kastami. Władza krąży między Hutu i Tutsi, a każdej zmianie towarzyszą masakry i zabójstwa. Do konfliktu zostaje wciągnięte sąsiednie Burundi i Ruanda. Francuskojęzycznej Ruandzie pomagają władze w Paryżu. Dochodzi do masakry – ginie nawet milion ludzi. Pokonani Hutu uciekają.
Czarne kryształy nocy
Nocna podróż autem po zachodniej Ugandzie. Autor opisuje, jak bardzo Afrykanie nie lubią jeździć w nocy, jakby się czegoś obawiali. Kierowca i Kapuściński nocują w wiosce. Autor nie może spać, widzi kilku mężczyzn i ciało na noszach. Kierowca mówi mu rano, że plemię u którego nocowali, określa się nazwą Amba, czyli złych ludzi. Kapuściński snuje rozważania nad wszechobecnymi w Afryce czarami. Rozróżnia się czarowników umiejących rzucać uroki i rzemieślników odpowiedzialnych za zło, jakie przytrafia się ludziom. Kilka lat później autor czyta książkę o czarach i Amba. Okazuje się, że czarownicy mieszkają wśród zwykłych ludzi, ale nikt nie wie, kto jest czarownikiem, dlatego wszyscy boją się siebie nawzajem. Mężczyźni, którzy nieśli nosze z chorym, chcieli go ukryć przed czarownikiem, by nie pozbawił go życia.
Ci ludzie, gdzie są?
Kapuściński wyrusza w 1991 roku do Etiopii, nad granicę z Sudanem. Był tam obóz uchodźców, 150 tysięcy ludzi z plemienia Nuerów. Sudan podzielony jest na muzułmańską północ i chrześcijańskie południe. Dwie społeczności toczą ze sobą wojnę. Uchodźcy to ludzie, którzy przedarli się z Sudanu za granicę. Okazuje się, że wrócili do swego kraju, została tylko dwustuosobowa grupka. Nie wiadomo, co skłoniło ich do powrotu.
Studnia
Kapuściński podróżuje po północnej Somalii. Przyłączył się do karawany zmierzającej do Las Anod. Po postoju w wiosce wstają o świcie, by wyruszyć przed wschodem słońca. Poją zwierzęta, myją się i modlą. Klan, z którym idzie autor, ucieka przed Ogadenami. Somalijczycy orientują się po znakach na pustyni, muszą odczytywać je bezbłędnie, bo pomyłka oznacza śmierć. Najpierw giną kozy i owce, potem dzieci i kobiety, a na końcu mężczyźni i wielbłądy. Towarzysz autora opowiada o śmierci plemion, które nie dotarły do kolejnej studni.
Dzień we wsi Abdallah Wallo
Autor jest w wiosce na granicy Senegalu i Mauretanii. Mieszkańcy mają szczęście – wioska leży nad rzeką o nazwie Senegal. Kapuściński opisuje życie osady, wyprawę po wodę, zachowanie dzieci, które cały dzień spędzają na poszukiwaniu pożywienia, którym się dzielą. Potem wstają mężczyźni, po modlitwie idą pracować w polu. W południe odpoczywają w cieniu, jest za gorąco, by pracować. Noc to jedyna pora, kiedy nastaje odrobina chłodu. To okres wypoczynku.
Zrywając się w ciemnościach
Najprzyjemniejszymi porami w Afryce jest poranek i zmierzch. Nie pali wtedy słońce i można odpocząć. Kapuściński jedzie samochodem przez Etiopię, lawirując wśród innych pojazdów, ludzi i zwierząt. Dociera do wodospadu Sabeta. Wcześniej był w więzieniu w Addis Abebie. Więźniowie nie uciekają mimo braku dozoru, bo za kratami mają przynajmniej jedzenie. Autor opisuje rozpad armii etiopskiej stworzonej przez władcę tego kraju, Mengistu. Liczne i potężne wojsko rozpadło się w ciągu kilku godzin w lecie 1991 roku, kiedy dyktator stracił władzę.
Stygnące piekło
Kapuściński odwiedza Monrowię, stolicę Liberii – na lotnisku traci paszport i wizę. Mieszka w hotelu z ogromną ilością robaków. Czyta o historii kraju. Na początku XIX wieku osiedlił się tam Amerykanin Robert Stockton zakładając kolonię niewolników przywiezionych z USA, którzy pracowali na plantacji bawełny. Tak powstała Liberia. Przybysze chcą odróżnić się od rdzennych plemion. Potomkowie niewolników noszą więc europejskie ubrania, wymyślają też system podobny do apartheidu. Paradoks polega na tym, że są czarni. Druga połowa XX wieku to ciąg zamachów stanu i przewrotów organizowanych przez wojsko.
Leniwa rzeka
Kapuściński jedzie do Kamerunu wieziony przez dominikanina Stanisława Gurgula. Jadą do parafii zakonnika po drodze przedzierając się przez policyjne kontrole. Dominikanin chce odbudować kościół w Ngura. Kapuściński podziwia ogrom kameruńskiej dżungli. Docierają do plebanii, gdzie mieszka ksiądz chory na malarię. Obaj duchowni odprawiają mszę dla autora i małego chłopca, który pełnił funkcję ministranta.
Madame Diuf wraca do domu
Dakar – Kapuściński czeka na pociąg. Autor poznaje parę Szkotów podróżujących po Afryce. Przyłącza się do nich madame Diuf zajmująca się handlem w Bamako. Dochodzą kolejni pasażerowie, wtedy pociąg rusza. W czasie jazdy do Bamako madame robi zakupy na każdym przystanku. Przedział wypełniają kupione przez nią owoce i przedmioty, dla podróżnych zostaje coraz mniej miejsca. Nad ranem docierają do Bamako. Na dworcu rozpacza Francuz. To pasażer, który został okradziony z całego dobytku.
Sól i złoto
W Bamako Kapuściński mieszka w schronisku sióstr zakonnych z Hiszpanii. Odwiedza ich Hiszpan z Walencji. To właściciel biura turystycznego, jeździ po Afryce Zachodniej zbierając materiały do folderów dla turystów. Kapuściński dotarł do Bamako, bo chciał być świadkiem wojny Tuaregów, plemienia koczowników, z Afrykańczykami z Bantu. Ale okazuje się, że władze uporały się z plemieniem, część koczowników została zabita, a część wypędzona. Kapuściński leci samolotem do Timbuktu podziwiając zmienne kształty Sahary. W Timbuktu odwiedza dom, gdzie mieszkał Heinrich Barth, dziewiętnastowieczny podróżnik i autor dzienników poświęconych Afryce.
Oto Pan jedzie na obłoku lekkim
Kapuściński jest w Port Harcourt, w południowej Nigerii. Bierze udział w niedzielnym nabożeństwie jednej z sekt o nazwie Kościół Wiary Apostolskiej. Chrześcijańskie nabożeństwo przerywa muzyka bębnów. Kazanie poświęcone jest idei grzechu, a raczej jego braku. Grzechem, złem jest to, co zostanie uznane za grzech przez członków społeczności.
Dziura w Onitshy
Kapuściński chce dojechać do Onitshy, miasteczka we wschodniej Nigerii. Znajduje się tam największy rynek Afryki, miejsce handlu i spotkań mieszkańców. Jest tam także targ z literaturą, wydawane są książki, a ci, którzy nie umieją czytać, mogą za drobną opłatą posłuchać dzieła. Auto Kapuścińskiego utyka w wielkim korku. Autor idzie na piechotę, żeby sprawdzić, co się dzieje. W drodze zrobiła się wielka dziura, wpadały w nią kolejne ciężarówki, a gapie wyciągali je za pomocą lin i desek.
Sceny erytrejskie
Kapuściński jest w Asmarze, mieście w Erytrei. Chce dotrzeć do Massawy i zobaczyć Debre Zeit, ogromną równinę zastawioną sprzętem wojskowym. Przysłali go Rosjanie chcąc pomóc etiopskiemu reżimowi Mengistu. Teraz uzbrojenie leży porzucone. Atrakcją Asmary jest z kolei luksusowa dzielnica Tira Avolo. Autor jedzie autobusem do Massawy, pojazd zjeżdża krętą i niebezpieczną drogą w dół. Miasto jest zrujnowane i zniszczone. Na jednej z ulic stoi wielki radziecki czołg T 72. Został spalony, ale nie ma jak go usunąć.
W cieniu drzewa, w Afryce
Etiopia, prowincja Wallega, niedaleko Błękitnego Nilu. Kapuściński odpoczywa w cieniu mangowca. Autor zauważa, że w Afryce bardziej niż kobiety trzeba kochać wodę i cień. Przebywanie w cieniu drzew daje wytchnienie przed skwarem południowych godzin. Po południu odbywają się tam narady mieszkańców. W cieniu drzewa organizowane są lekcje – nie potrzeba ławek ani tablicy.
Kapuściński opisuje wigilię spędzaną w Tanzanii razem ze znajomymi. Siedzieli pod gołym niebem i nagle pojawił się tam słoń. To bardzo niebezpieczne spotkanie, rozjuszone zwierzę mogło stratować wszystko na swojej drodze. Słoń obszedł stoliki i wycofał się w noc. Jeden z Tanzańczyków wyjaśnił autorowi, że to był Duch Afryki, który przybrał postać słonia, bo tego zwierzęcia nie można pokonać.
Początek, zdarzenie, Ghana ‘58
Kapuściński opisuje swoje wrażenia z przyjazdu do Afryki, wszechobecny upał i jasne, oślepiające światło, niesamowite w porównaniu z deszczowym i szarym Londynem. Europejczyk po wyjściu z samolotu musi się rozebrać, zdjąć swetry i grubą odzież. Czuć specyficzny zapach tropiku, zdaniem autora jednocześnie przyciągający i odpychający. Mieszkańcy są przyzwyczajeni do afrykańskiego klimatu, dla Europejczyków to prawdziwa gehenna, są ciągle zmęczeni i spoceni.
Autor przebywa w Akrze, stolicy Ghany. Opisuje architekturę miasta, niskie domki pomalowane na żółto i życie mieszkańców toczące się przed domami na ulicach. Domy są ciasne i duszne, dlatego lepiej przebywać na zewnątrz. Kapuściński idzie na wiec premiera Ghany, Kwame Nkrumaha – Osagyefo. Na wiecu spotyka przyjaciela, który zaprasza go na spotkanie z premierem. Nazajutrz autor spotyka w pałacu Kofi Baako, ministra oświaty. Urzędnik zajmuje drugie piętro, niższe są zarezerwowane dla skromniejszych pracowników, dlatego że na wyższych kondygnacjach panuje przewiew. Baako opowiada o reformach, jakie rząd chce wprowadzić w kraju - w ciągu piętnastu lat zlikwidować analfabetyzm. Minister zaprasza autora na zabawę zorganizowaną przez lokalne radio.
Droga do Kumasi
Autor jedzie autobusem do Kumasi, miasta w Ghanie. Opisuje ceremonię oczekiwania na odjazd autobusu – trwa to do momentu, aż zbierze się odpowiednia liczba pasażerów. Kapuściński snuje refleksje na temat odczuwania czasu przez Afrykanina (to człowiek tworzy czas) oraz Europejczyka (człowiek zależny od czasu, wieczny pośpiech). Mieszkańcy Afryki są głęboko religijni i wierzą w istnienie świata materialnego, świata przodków i świata duchów. Zdaniem Kapuścińskiego problemem Afryki są ogromne przestrzenie, a przez to osamotnienie i bezbronność jej mieszkańców. Autobus wjeżdża do strefy tropikalnej. Roślinność tam jest bujna i gęsta, zupełnie inna od europejskiej, nie tylko z powodów klimatycznych, ale także nieuporządkowania, chaosu. W Afryce nie było dróg, tylko ścieżki, ludzie chodzili gęsiego, dlatego po wybudowaniu dróg nadal tak się zachowują.
Struktura klanu
Autor stwierdza, że przyjechał do Kumasi bez konkretnego celu. Opis wstawania dnia – słońce pojawia się błyskawicznie na niebie i w mieście zaczyna się ruch. Historia kolonializmu – formalnie zapanował w Afryce od konferencji w Berlinie pod koniec XIX wieku, kiedy kontynent podzieliły między siebie Anglia, Francja, Niemcy, Portugalia i Belgia. W rzeczywistości jednak kolonializm panuje w Afryce od kilku wieków, jego przejawem łapanie i wywożenie niewolników. Apogeum kolonializmu przypadło na drugą wojnę światową, potem Afrykanie zaczęli domagać się wolności. Przywódcy afrykańscy stworzyli ideę panafrykanizmu zakładającą, że czarni powinni być dumni ze swego koloru skóry i powinni wrócić do Afryki.
Autor opisuje powitania Afrykanów - serdeczne, energiczne, wylewne, z wybuchami śmiechu.
Z lokalnym dziennikarzem z Kumasi rozmawiają o klanowej strukturze ludów Afryki, co nie ułatwia budowania samodzielnych państw. Dziennikarz opowiada o czarach i czarownicach, które według wierzeń siadają w nocy na drzewach i rozsnuwają nici nad całą ziemią. Jeden ich koniec trzymają w ręku, drugi przyczepiony jest do wszystkich drzwi na świecie. Jeśli ktoś próbuje wyjść na zewnątrz, czarownica natychmiast to czuje i ucieka.
Ja, Biały
Autor przebywa w Dar es-Salaam, należącym obecnie do Tanzanii. Kapuściński opisuje zdobywanie niepodległości przez kraje Afryki z punktu widzenia zwykłych ludzi. Mieszkańcy tych państw zajmują rezydencje i domy białych, którzy uciekli lub zostali wygnani. Afrykanie, którzy zdobyli wysokie stanowiska, muszą się dzielić wszystkim z krewnymi, dlatego europejskie rezydencje zmieniają się w gwarne domostwa zasiedlone przez nieprzeliczoną liczbę ludzi. Kapuściński opisuje piętno, jakie odczuwa będąc białym, nie może swobodnie rozmawiać z mieszkańcami ani odwiedzać ich dzielnic. Autor porównuje kolonialną niewolę Afrykanów do utraty niepodległości przez Polskę w czasie zaborów.
Kapuściński postanawia jechać z przyjacielem do Ugandy, która właśnie odzyskuje niepodległość. Kupuje terenowy samochód i razem z Grekiem Leo przez góry, stepy Masajów i równinę Serengeti jadą na zachód.
Serce kobry
Podróżnicy często mylą drogę, bo na bezkresnej równinie nie ma żadnych szlaków. Przeszkodą są także stada bawołów stojące na drodze. Kapuściński i Leo nocują w opuszczonej lepiance przy drodze. Obok łóżka zauważają jadowitą kobrę. Postanawiają zabić węża przyciskając go kanistrem z paliwem. Niesamowicie silny wąż długo walczy o życie, ale bohaterom udaje się wreszcie pokonać gada. Następnego dnia przekraczają granicę Ugandy. Zapada noc, docierają do Kampali szykującej się do ogłoszenia niepodległości. Po dotarciu do swego baraku Kapuściński traci przytomność.
Wewnątrz góry lodowej
Autor jest ciężko chory – ma malarię mózgową. Choroba objawia się nieuzasadnionymi lękami i przerażającym chłodem. Ataki malarii są bardzo wyczerpujące, przez kilka dni nie można dojść do siebie. Autor opisuje wielu ludzi, których widział leżących bez czucia na ulicy. To właśnie byli chorzy na malarię. Kapuścińskiego leczy doktor Hindus, jego przodkowie budowali w Afryce Wschodniej linię kolejową z Mombasy do Kampali. Doktor opowiada, jak pracujących przy budowie robotników atakowały lwy. Były to osobniki stare i chore, ponieważ zdrowe lwy nie polują na ludzi. Doktor mówi też o słoniach – twierdzi, że to święte zwierzęta i nikt nie widział jak umierają. Legenda głosi, że stare słonie przychodzą do wodopoju, a kiedy nie mają siły pić, wchodzą do wody i wciąga je muł. Dlatego cmentarzyska słoni są na dnie jezior.
Doktor Doyle
Autor opisuje swoje mieszkanie w Dar es-Salaam. To kilku-pokojowe lokum w pięknym domu, stojącym wśród palm i bananowców, nad łóżkiem rozpięta jest biała moskitiera, ale i tak nie chroni przed owadami. Po wyjeździe z Kampali Kapuściński jest nadal osłabiony, depesze do Polski (jest korespondentem Polskiej Agencji Prasowej) zanosi na pocztę, stamtąd trafiają do Londynu, a potem do naszego kraju. Któregoś dnia budzi się czując, że poduszka jest cała mokra od krwi. Idzie do szpitala. Doktro Ian Doyle, Irlandczyk, wykrywa u niego gruźlicę. Kapuściński informuje go, że nie stać go na leczenie szpitalne. Doktor umieszcza autora w bezpłatnej przychodni. Autor zaprzyjaźnia się z pomocnikami doktora, dzięki nim zyskuje swobodny dostęp do dzielnicy czarnych. Domy nie mają tam drzwi, a dzieci straszy się białym człowiekiem. Autor z ironią stwierdza, że polskie dzieci porównują Czarnych z ludożercami i boją się ich, a czarne dzieci tak samo nazywają białych.
Zanzibar
Bohater jedzie z Nairobi do Kampali. Po drodze mija go w wielkim pędzie orszak Jomo Kenyatty, premiera Kenii. Kapuściński zawraca, by dowiedzieć się, co się dzieje. Okazuje się, że minionej nocy obalono przywódcę Zanzibaru. Kapuściński razem z szefem agencji France Presse w Afryce Wschodniej postanawiają dostać się na Zanzibar. Lecą do Dar es-Salaam i próbują popłynąć do wyspy. Niestety, droga morska i powietrzna jest odcięta. Kapuściński
dociera do New Africa Hotel, gdzie właścicielem klubu nocnego Paradise jest Henryk Subotnik z Łodzi - Polak który z ZSRR przedostał się do Iranu, a potem do Afryki. Subotnik pomaga mu skontaktować się z Abeidem Karume, przywódcą arabskiej partii na Zanzibarze, który przejął władzę na wyspie i zgadza się na przylot niewielkiego samolotu z trójką dziennikarzy. Kapuściński i dwójka kolegów lądują w Zanzibarze, zamieszkują w hotelu. Okazuje się, że właścicielką innego hotelu jest Polka z pochodzenia, Helena Trembecka z Podola. U niej mieszkają przywódcy rewolucji. Zamach zorganizowany przez Arabów popierają Anglicy. Ogłaszają, że Zanzibar należy do świata arabskiego. Wtedy władzę na wyspie przejmuje Afrykanin John Okello. Nowy dyktator wyraża zgodę na pobyt dziennikarzy na wyspie. Życie powoli wraca do normy. Pewnego dnia jeden z dziennikarzy otrzymuje depeszę o buntach wojskowych w Kenii, Tanganice i Ugandzie. Korespondenci postanawiają wyjechać z Zanzibaru. Kupują starą łódź od pewnego Anglika, jednak w nocy błądzą i - zamiast na stały ląd - przybijają z powrotem do Zanzibaru. Kapuściński ma szczęście – motocyklista zawozi go do miasta, a tam czeka na niego miejsce w samolocie wynajętym przez tych samych dziennikarzy, z którymi leciał na wyspę.
Anatomia zamachu stanu
Zamach stanu w Nigerii – początek 1966 roku, wojsko przejmuje władzę w pięciu miastach. Kapuściński opisuje przebieg przewrotu – w Lagos armia opanowuje nocą najważniejsze punkty w mieście. W Kadunie zabity zostaje przywódca Nigerii Północnej - ginie w zamachu, podobnie w Ibadanie. Mieszkańcy miast budzą się rano nieświadomi nocnych wydarzeń. Po ogłoszeniu informacji o zamachu stanu Nigeryjczycy wybuchają radością, mają nadzieję, że armia przywróci porządek.
Mój zaułek ’67
Kapuściński mieszka w Lagos w niewielkim mieszkaniu wynajętym od obywatela Włoch. Mieszkanie jest regularnie okradane przez miejscowych. Autorowi to nie przeszkadza, twierdzi, że chce poznać Afrykę i jej obyczaje. Autor snuje refleksje nad kradzieżami, niektórzy Afrykanie są tak biedni, że strata jedynego majątku, czy narzędzia pracy to jak wyrok śmierci. Wieczorem uliczka, gdzie mieszka autor, wypełnia się ludźmi. Mieszkańcy Lagos osiedlają się w najgorszych dzielnicach, budują prowizoryczne domy z drewna i znalezionych materiałów. Często z rozkazu władz prowizoryczne schronienia są burzone.
Autorowi pomaga Sulejman, były nocny stróż Włocha. Twierdzi, że okradanie mieszkania jest sposobem akceptacji dla lokatora. Pewnego dnia Kapuściński, za radą Sulejmana, kupuje pęk białych kogucich piór i zawiesza je w oknie. Od tamtego czasu kradzieże ustają.
Salim
Kapuściński przebywa w oazie Ouadane w Mauretanii, próbując się stamtąd wydostać. W oazie zatrzymują się jedynie ciężarówki, by zatankować paliwo. We dnie panuje upał, nocą przenikliwe zimno. Wreszcie kierowca jednej z ciężarówek, Salim, zabiera autora. Pojazd psuje się na pustyni, Salim próbuje naprawić silnik, ale nie umie. Kapuściński boi się, że zabraknie im wody, a wtedy Salim przepędzi go i autor umrze z pragnienia. Na szczęście nadjeżdża inna ciężarówka i zabiera ich.
Lalibela ‘75
Kapuściński jest w Etiopii. W połowie lat 70 krajem tym wstrząsa wojna domowa. Mieszkańcy głodują. W Etiopii są fatalne drogi, podróżuje się w dzień, a zgodę na podróż wydaje policja. Znajomy autora pomaga mu dojechać do Lalibeli. To miasto – cud z jedenastoma kościołami wybudowanymi w skale. Kapuściński zwiedza świątynie z przewodnikiem.
Amin
Sylwetka jednego z najbardziej ponurych dyktatorów Afryki, Amina, władcy Ugandy. W czasie jego ośmioletnich rządów zginęło nawet trzysta tysięcy ludzi. Amin pochodził ze wsi, jego matka przywędrowała do Jinji, miasta w Ugandzie, gdzie dorastał na ulicy. Zaliczano go do bayaye - osób, które wyemigrowały ze wsi i nie mogły znaleźć swego miejsca w mieście. Amin dostał się do wojska, szybko awansował. Na początku lat 60. został generałem i zastępcą dowódcy armii. Na początku lat 70. Amin obalił przywódcę Ugandy, Miltona Obote. Dyktator wymordował wiernych mu ludzi w rządzie, sprawował władzę za pomocą tortur i szykan. Nikt nie wiedział, gdzie mieszka, z podwładnymi kontaktował się przez telefon lub radio. Kapuściński opisuje incydent z Kampali – rybacy wyłowili ogromną rybę utuczoną ciałami zabitych przez zbirów Amina – wrzucano je do rzek i jezior. Przejeżdżający rynkiem żołnierze zabrali rybę, a zostawili ludzkie zwłoki. Amina obaliła armia Tanzanii pokonując jego wojska.
Zasadzka
Autor jedzie z Kampali na północ Ugandy w kierunku granicy z Sudanem. Kapuściński podróżuje w konwoju wojskowym, celem misji jest zapobieżenie rebelii na północy kraju. Eskortę stanowią nastoletni żołnierze wyposażeni w broń. W Soroti odbywa się postój, autor zastanawia się, czy wypić oferowane mu piwo, boi się zachorowania. Spotyka misjonarzy nawracających Afrykanów. W czasie dalszej drogi wpadają w zasadzkę, ginie jeden żołnierz. Decydują się ruszyć w dalszą drogę pieszo.
Będzie święto
Godwin, znajomy dziennikarz z Kampali, zabiera Kapuścińskiego do swojej wioski leżącej 50 kilometrów od miasta. Autor opisuje realia ugandyjskich dróg – pokonują je jedynie ciężarówki, ich kierowcy mają szczególne względy, bo decydują kogo i za jaką opłatą zabrać. Dom Godwina jest skromny, z okazji święta szykowany jest posiłek – normalnie jada się raz dziennie, a w porze suchej raz na dwa dni. Na środku podwórka jest płyta nagrobna, gdzie leżą przodkowie rodziny. Godwin z autorem odwiedzają sąsiadów rozdając, zamiast zwyczajowych prezentów, pieniądze. Jeden z mieszkańców pokazuje krowę, którą osada kupiła wspólnie i chce zabić na święta. Zaprasza Kapuścińskiego na ucztę.
Wykład o Ruandzie
Kapuściński opisuje sytuację w Ruandzie, zamieszkanej przez jedno plemię podzielone na kasty – Tutsi - właścicieli bydła, Hutu - rolników oraz Twa - wyrobników i posługaczy. W czasach kolonialnych kraj ten należał do Niemiec, potem do Belgii. Kolonizatorzy prowokowali konflikty między kastami. Władza krąży między Hutu i Tutsi, a każdej zmianie towarzyszą masakry i zabójstwa. Do konfliktu zostaje wciągnięte sąsiednie Burundi i Ruanda. Francuskojęzycznej Ruandzie pomagają władze w Paryżu. Dochodzi do masakry – ginie nawet milion ludzi. Pokonani Hutu uciekają.
Czarne kryształy nocy
Nocna podróż autem po zachodniej Ugandzie. Autor opisuje, jak bardzo Afrykanie nie lubią jeździć w nocy, jakby się czegoś obawiali. Kierowca i Kapuściński nocują w wiosce. Autor nie może spać, widzi kilku mężczyzn i ciało na noszach. Kierowca mówi mu rano, że plemię u którego nocowali, określa się nazwą Amba, czyli złych ludzi. Kapuściński snuje rozważania nad wszechobecnymi w Afryce czarami. Rozróżnia się czarowników umiejących rzucać uroki i rzemieślników odpowiedzialnych za zło, jakie przytrafia się ludziom. Kilka lat później autor czyta książkę o czarach i Amba. Okazuje się, że czarownicy mieszkają wśród zwykłych ludzi, ale nikt nie wie, kto jest czarownikiem, dlatego wszyscy boją się siebie nawzajem. Mężczyźni, którzy nieśli nosze z chorym, chcieli go ukryć przed czarownikiem, by nie pozbawił go życia.
Ci ludzie, gdzie są?
Kapuściński wyrusza w 1991 roku do Etiopii, nad granicę z Sudanem. Był tam obóz uchodźców, 150 tysięcy ludzi z plemienia Nuerów. Sudan podzielony jest na muzułmańską północ i chrześcijańskie południe. Dwie społeczności toczą ze sobą wojnę. Uchodźcy to ludzie, którzy przedarli się z Sudanu za granicę. Okazuje się, że wrócili do swego kraju, została tylko dwustuosobowa grupka. Nie wiadomo, co skłoniło ich do powrotu.
Studnia
Kapuściński podróżuje po północnej Somalii. Przyłączył się do karawany zmierzającej do Las Anod. Po postoju w wiosce wstają o świcie, by wyruszyć przed wschodem słońca. Poją zwierzęta, myją się i modlą. Klan, z którym idzie autor, ucieka przed Ogadenami. Somalijczycy orientują się po znakach na pustyni, muszą odczytywać je bezbłędnie, bo pomyłka oznacza śmierć. Najpierw giną kozy i owce, potem dzieci i kobiety, a na końcu mężczyźni i wielbłądy. Towarzysz autora opowiada o śmierci plemion, które nie dotarły do kolejnej studni.
Dzień we wsi Abdallah Wallo
Autor jest w wiosce na granicy Senegalu i Mauretanii. Mieszkańcy mają szczęście – wioska leży nad rzeką o nazwie Senegal. Kapuściński opisuje życie osady, wyprawę po wodę, zachowanie dzieci, które cały dzień spędzają na poszukiwaniu pożywienia, którym się dzielą. Potem wstają mężczyźni, po modlitwie idą pracować w polu. W południe odpoczywają w cieniu, jest za gorąco, by pracować. Noc to jedyna pora, kiedy nastaje odrobina chłodu. To okres wypoczynku.
Zrywając się w ciemnościach
Najprzyjemniejszymi porami w Afryce jest poranek i zmierzch. Nie pali wtedy słońce i można odpocząć. Kapuściński jedzie samochodem przez Etiopię, lawirując wśród innych pojazdów, ludzi i zwierząt. Dociera do wodospadu Sabeta. Wcześniej był w więzieniu w Addis Abebie. Więźniowie nie uciekają mimo braku dozoru, bo za kratami mają przynajmniej jedzenie. Autor opisuje rozpad armii etiopskiej stworzonej przez władcę tego kraju, Mengistu. Liczne i potężne wojsko rozpadło się w ciągu kilku godzin w lecie 1991 roku, kiedy dyktator stracił władzę.
Stygnące piekło
Kapuściński odwiedza Monrowię, stolicę Liberii – na lotnisku traci paszport i wizę. Mieszka w hotelu z ogromną ilością robaków. Czyta o historii kraju. Na początku XIX wieku osiedlił się tam Amerykanin Robert Stockton zakładając kolonię niewolników przywiezionych z USA, którzy pracowali na plantacji bawełny. Tak powstała Liberia. Przybysze chcą odróżnić się od rdzennych plemion. Potomkowie niewolników noszą więc europejskie ubrania, wymyślają też system podobny do apartheidu. Paradoks polega na tym, że są czarni. Druga połowa XX wieku to ciąg zamachów stanu i przewrotów organizowanych przez wojsko.
Leniwa rzeka
Kapuściński jedzie do Kamerunu wieziony przez dominikanina Stanisława Gurgula. Jadą do parafii zakonnika po drodze przedzierając się przez policyjne kontrole. Dominikanin chce odbudować kościół w Ngura. Kapuściński podziwia ogrom kameruńskiej dżungli. Docierają do plebanii, gdzie mieszka ksiądz chory na malarię. Obaj duchowni odprawiają mszę dla autora i małego chłopca, który pełnił funkcję ministranta.
Madame Diuf wraca do domu
Dakar – Kapuściński czeka na pociąg. Autor poznaje parę Szkotów podróżujących po Afryce. Przyłącza się do nich madame Diuf zajmująca się handlem w Bamako. Dochodzą kolejni pasażerowie, wtedy pociąg rusza. W czasie jazdy do Bamako madame robi zakupy na każdym przystanku. Przedział wypełniają kupione przez nią owoce i przedmioty, dla podróżnych zostaje coraz mniej miejsca. Nad ranem docierają do Bamako. Na dworcu rozpacza Francuz. To pasażer, który został okradziony z całego dobytku.
Sól i złoto
W Bamako Kapuściński mieszka w schronisku sióstr zakonnych z Hiszpanii. Odwiedza ich Hiszpan z Walencji. To właściciel biura turystycznego, jeździ po Afryce Zachodniej zbierając materiały do folderów dla turystów. Kapuściński dotarł do Bamako, bo chciał być świadkiem wojny Tuaregów, plemienia koczowników, z Afrykańczykami z Bantu. Ale okazuje się, że władze uporały się z plemieniem, część koczowników została zabita, a część wypędzona. Kapuściński leci samolotem do Timbuktu podziwiając zmienne kształty Sahary. W Timbuktu odwiedza dom, gdzie mieszkał Heinrich Barth, dziewiętnastowieczny podróżnik i autor dzienników poświęconych Afryce.
Oto Pan jedzie na obłoku lekkim
Kapuściński jest w Port Harcourt, w południowej Nigerii. Bierze udział w niedzielnym nabożeństwie jednej z sekt o nazwie Kościół Wiary Apostolskiej. Chrześcijańskie nabożeństwo przerywa muzyka bębnów. Kazanie poświęcone jest idei grzechu, a raczej jego braku. Grzechem, złem jest to, co zostanie uznane za grzech przez członków społeczności.
Dziura w Onitshy
Kapuściński chce dojechać do Onitshy, miasteczka we wschodniej Nigerii. Znajduje się tam największy rynek Afryki, miejsce handlu i spotkań mieszkańców. Jest tam także targ z literaturą, wydawane są książki, a ci, którzy nie umieją czytać, mogą za drobną opłatą posłuchać dzieła. Auto Kapuścińskiego utyka w wielkim korku. Autor idzie na piechotę, żeby sprawdzić, co się dzieje. W drodze zrobiła się wielka dziura, wpadały w nią kolejne ciężarówki, a gapie wyciągali je za pomocą lin i desek.
Sceny erytrejskie
Kapuściński jest w Asmarze, mieście w Erytrei. Chce dotrzeć do Massawy i zobaczyć Debre Zeit, ogromną równinę zastawioną sprzętem wojskowym. Przysłali go Rosjanie chcąc pomóc etiopskiemu reżimowi Mengistu. Teraz uzbrojenie leży porzucone. Atrakcją Asmary jest z kolei luksusowa dzielnica Tira Avolo. Autor jedzie autobusem do Massawy, pojazd zjeżdża krętą i niebezpieczną drogą w dół. Miasto jest zrujnowane i zniszczone. Na jednej z ulic stoi wielki radziecki czołg T 72. Został spalony, ale nie ma jak go usunąć.
W cieniu drzewa, w Afryce
Etiopia, prowincja Wallega, niedaleko Błękitnego Nilu. Kapuściński odpoczywa w cieniu mangowca. Autor zauważa, że w Afryce bardziej niż kobiety trzeba kochać wodę i cień. Przebywanie w cieniu drzew daje wytchnienie przed skwarem południowych godzin. Po południu odbywają się tam narady mieszkańców. W cieniu drzewa organizowane są lekcje – nie potrzeba ławek ani tablicy.
Kapuściński opisuje wigilię spędzaną w Tanzanii razem ze znajomymi. Siedzieli pod gołym niebem i nagle pojawił się tam słoń. To bardzo niebezpieczne spotkanie, rozjuszone zwierzę mogło stratować wszystko na swojej drodze. Słoń obszedł stoliki i wycofał się w noc. Jeden z Tanzańczyków wyjaśnił autorowi, że to był Duch Afryki, który przybrał postać słonia, bo tego zwierzęcia nie można pokonać.