W pierwszej strofie pada stwierdzenie, że największym wydarzeniem dla człowieka są narodziny i śmierć Boga, rozumiane jako doświadczenie przeżycia mistycznego, kwestii uświadomienia sobie, że Bóg istnieje, a światem i ludźmi rządzi wyższa istota, byt absolutny. Dzięki temu odkryciu człowiek nabiera otuchy. Okazuje się, że nie jest sam na świecie, słaby i bezbronny, gdyż czuwa nad nim Boska Opatrzność. To poczucie, jeśli jest silne i głębokie, może trwać nawet do końca życia. Często niestety zdarza się tak, że człowiek albo zwątpi w Boga, albo wydaje mu się, że może sobie bez niego poradzić. Zwątpienie może się pojawić w momencie, kiedy dzieją się rzeczy dla człowieka niezrozumiałe - umiera ktoś bliski, doświadcza okrucieństwa wojny. W takich chwilach łatwo jest zwątpić nawet w istnienie Boga, gdyż gdyby był, to czy pozwalałby na takie rzeczy?
W kolejnej zwrotce podmiot liryczny zwraca się do Boga sparafrazowanymi słowami Modlitwy Pańskiej: „ojcze Ojcze nasz”, a dalej, niczym Chrystus umierający na krzyżu, pyta: „czemu jak zły ojciec nocą bez znaku bez śladu bez słowa czemuś mnie opuścił czemu ja opuściłem Ciebie”. Z jednej strony jest to oskarżenie Boga-ojca, że opuścił swoje dziecko, z drugiej - podmiot liryczny przyznaje, że sam także oddalił się od Boga . Próbuje odnaleźć przyczynę, dlaczego w jego życiu nie ma już Boga, kiedy zaczął się od niego oddalać i w którym momencie wiara przestała być dla niego ważna? Podmiot liryczny stwierdza, że doczesne życie tak bardzo go pochłonęło, że przestał myśleć o życiu wiecznym: „kiedy próbowałem otworzyć ramiona, objąć życie, lekkomyślny rozwarłem ramiona i wypuściłem Ciebie”. Określenie „lekkomyślnie” świadczy o tym, że podmiot liryczny żałuje rozstania z Bogiem. Dostrzega wszystkie grzechy, które popełnił: „a może pokarałeś mnie małego, ciemnego za upór, za pychę, za to, że próbowałem stworzyć nowego człowieka, nowy język”. W tych pytaniach retorycznych podmiot liryczny oskarża sam siebie. Widzi, że sprzeciwił się Bogu w wielu rzeczach i nie był wobec Niego pokorny, natomiast sam Bóg nie okazał się surowym sędzią - odszedł cicho „bez szumu skrzydeł bez błyskawic jak polna myszka”. To Bóg okazał się pokorny.
Już sam tytuł „Bez”, będący jednocześnie pointą utworu, stanowi swoiste określenie postawy podmiotu lirycznego, dla którego nadszedł czas zwątpienia i poczucia beznadziei. Podmiot liryczny wylicza „życie bez boga jest możliwe, życie bez boga jest niemożliwe”, tak jak dzieci, które wróżą sobie zrywając płatki kwiatów.
W pierwszej strofie pada stwierdzenie, że największym wydarzeniem dla człowieka są narodziny i śmierć Boga, rozumiane jako doświadczenie przeżycia mistycznego, kwestii uświadomienia sobie, że Bóg istnieje, a światem i ludźmi rządzi wyższa istota, byt absolutny. Dzięki temu odkryciu człowiek nabiera otuchy. Okazuje się, że nie jest sam na świecie, słaby i bezbronny, gdyż czuwa nad nim Boska Opatrzność. To poczucie, jeśli jest silne i głębokie, może trwać nawet do końca życia. Często niestety zdarza się tak, że człowiek albo zwątpi w Boga, albo wydaje mu się, że może sobie bez niego poradzić. Zwątpienie może się pojawić w momencie, kiedy dzieją się rzeczy dla człowieka niezrozumiałe - umiera ktoś bliski, doświadcza okrucieństwa wojny. W takich chwilach łatwo jest zwątpić nawet w istnienie Boga, gdyż gdyby był, to czy pozwalałby na takie rzeczy?
W kolejnej zwrotce podmiot liryczny zwraca się do Boga sparafrazowanymi słowami Modlitwy Pańskiej: „ojcze Ojcze nasz”, a dalej, niczym Chrystus umierający na krzyżu, pyta: „czemu jak zły ojciec nocą bez znaku bez śladu bez słowa czemuś mnie opuścił czemu ja opuściłem Ciebie”. Z jednej strony jest to oskarżenie Boga-ojca, że opuścił swoje dziecko, z drugiej - podmiot liryczny przyznaje, że sam także oddalił się od Boga . Próbuje odnaleźć przyczynę, dlaczego w jego życiu nie ma już Boga, kiedy zaczął się od niego oddalać i w którym momencie wiara przestała być dla niego ważna? Podmiot liryczny stwierdza, że doczesne życie tak bardzo go pochłonęło, że przestał myśleć o życiu wiecznym: „kiedy próbowałem otworzyć ramiona, objąć życie, lekkomyślny rozwarłem ramiona i wypuściłem Ciebie”. Określenie „lekkomyślnie” świadczy o tym, że podmiot liryczny żałuje rozstania z Bogiem. Dostrzega wszystkie grzechy, które popełnił: „a może pokarałeś mnie małego, ciemnego za upór, za pychę, za to, że próbowałem stworzyć nowego człowieka, nowy język”. W tych pytaniach retorycznych podmiot liryczny oskarża sam siebie. Widzi, że sprzeciwił się Bogu w wielu rzeczach i nie był wobec Niego pokorny, natomiast sam Bóg nie okazał się surowym sędzią - odszedł cicho „bez szumu skrzydeł bez błyskawic jak polna myszka”. To Bóg okazał się pokorny.