Narrator rozpoczyna opowieść o życiu na wsi od opisania sposobu spędzania przez gospodarza każdego poranka. Mówi, że kiedy latem jest dużo pracy na wsi, to gospodarze muszą wcześnie wstawać i iść do pracy. Natomiast zimą i jesienią mogą dłużej wylegiwać się w łóżku.
Wstawanie z łóżka jesienią to cały rytuał. Najpierw chłop budzi się na odgłos piania koguta, ale nie otwiera oczu, tylko leży spokojnie wygrzewając się pod ciepłą pierzyną. Dopiero, kiedy dojrzy pierwsze promienie słońca jednym ruchem podnosi się z łóżka, stawia bose nogi na zimnej podłodze. Siedząc na łóżku nie otwiera oczu, tylko przeciąga się i ziewa. Kiedy poczuje zimno, zaczyna się ruszać – drapać, szorować, przecierają oczy. Aż na koniec wstają i idą do pracy. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że we wszystkich chatach we wsi rytuał ten rozpoczyna się w jednym momencie i ma taki sam przebieg.
W dalszej części narrator opisuje wygląd chaty chłopskiej: jesiennym porankiem jest ona tak ciemna, że białą pierzynę na łóżku ledwie widać. Z jednej strony na poduszce widać głowę żony, z drugiej strony, w nogach łóżka śpi dwoje dzieci. Pomiędzy łóżkiem i piecem stoi kołyska, w której śpi najmłodsze dziecko. W chacie narratora mieszka jeszcze jego brat, Michał.
Teraz następuje opis porannych czynności wykonywanych przez czterdziestu mężczyzn w wiosce. Najpierw wszyscy wychodzą przed chaty, aby załatwić potrzeby fizjologiczne. Następnie wracają, aby się ubrać. Kolejny etap to picie wody i palenie własnoręcznie zrobionego papierosa. Kiedy tylko na zewnątrz zaczyna szarzeć każdy gospodarz budzi żonę. Narrator opowiada, że wtedy budzi się także jego ojciec, który śpi na „przypiecy”.
Handzia wstawszy i narzuciwszy na siebie ubranie idzie wydoić krowę. Okazuje się, że w nocy krowa ocieliła się, mimo że było o miesiąc
Wstawanie z łóżka jesienią to cały rytuał. Najpierw chłop budzi się na odgłos piania koguta, ale nie otwiera oczu, tylko leży spokojnie wygrzewając się pod ciepłą pierzyną. Dopiero, kiedy dojrzy pierwsze promienie słońca jednym ruchem podnosi się z łóżka, stawia bose nogi na zimnej podłodze. Siedząc na łóżku nie otwiera oczu, tylko przeciąga się i ziewa. Kiedy poczuje zimno, zaczyna się ruszać – drapać, szorować, przecierają oczy. Aż na koniec wstają i idą do pracy. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że we wszystkich chatach we wsi rytuał ten rozpoczyna się w jednym momencie i ma taki sam przebieg.
W dalszej części narrator opisuje wygląd chaty chłopskiej: jesiennym porankiem jest ona tak ciemna, że białą pierzynę na łóżku ledwie widać. Z jednej strony na poduszce widać głowę żony, z drugiej strony, w nogach łóżka śpi dwoje dzieci. Pomiędzy łóżkiem i piecem stoi kołyska, w której śpi najmłodsze dziecko. W chacie narratora mieszka jeszcze jego brat, Michał.
Teraz następuje opis porannych czynności wykonywanych przez czterdziestu mężczyzn w wiosce. Najpierw wszyscy wychodzą przed chaty, aby załatwić potrzeby fizjologiczne. Następnie wracają, aby się ubrać. Kolejny etap to picie wody i palenie własnoręcznie zrobionego papierosa. Kiedy tylko na zewnątrz zaczyna szarzeć każdy gospodarz budzi żonę. Narrator opowiada, że wtedy budzi się także jego ojciec, który śpi na „przypiecy”.
Handzia wstawszy i narzuciwszy na siebie ubranie idzie wydoić krowę. Okazuje się, że w nocy krowa ocieliła się, mimo że było o miesiąc