Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
ZAMKNIJ X

Małgosia kontra Małgosia - streszczenie

Ewa Nowacka, Małgosia kontra Małgosia – streszczenie, problematyka

Streszczenie

Mama szukała rajstop, które kupiła na prezent dla cioci Haliny. Małgosia włożyła wcześniej te rajstopy, porwały się i wyrzuciła je. Mama nie miała pieniędzy na nowy prezent, więc postanowiła, że weźmie broszkę, która była u nich w rodzinie od pokoleń. Jednak Małgosia nie chciała się na to zgodzić, ponieważ miała ją dostać, gdy zda maturę. Dziewczynka przyłożyła broszkę do swojego swetra. 

Małgosia przeglądała się w lustrze. Zobaczyła stroje jak w teatrze, pokój niski, a duży, meble przytłaczające i olbrzymie. To nie było jej mieszkanie. Potem poszła wzdłuż stołu, gdzie siedziała druga dama w czepcu i pan z wąsami. Był dziwnie ubrany. Myślała, że jest w teatrze. Kiedy starszy mężczyzna wstał wiedziała, co ma robić i ukłoniła się. Wszystko było prawdziwe. Kiedy wychodziła uderzyła drzwiami dziewczynę, a obok niej stała druga. Patrzyły na nią z nienawiścią i pytały się, czy zaręczyny już postanowione. Pomyślała, że pewnie zaraz mama wróci z tych urodzin u cioci Haliny. Następnie chciała zdjąć suknię. Ktoś ją wyplątał z sukni i uderzył w twarz, ponieważ wybiegła z sali, gdy kawaler z afektami się oświadczał. Matka powiedziała, że Małgosia nie ładnie się do niej zwraca i wepchnęła ją do komórki. Miała na sobie dziwne skarpety zawiązane tasiemkami, halki i gorset. Przyszła do niej kobieta, która powiedziała, że matka każe jej odmówić dwa różańce i ma prosić o przebaczenie ją i jej siostry. Była zdziwiona, że ma tu jakąś inną matkę. Kobieta przyszła z druga panią, która uznawała ją za swoją córkę. Stwierdzili, że jest chora i zanieśli ją do łoża. Lekarz stwierdził, że trzeba jej oczyścić krew. Pomyślała, że ona jest Małgosią i oni mają swoją Małgosię, ona ich nie zna, a oni ją znają. Trafiła do nich chociaż nie ruszyła się z domu. Została przeniesiona w dawne czasy. Przyszły siostry. Małgosia jest najmłodsza i ma już wyjść za mąż, a jej starsze siostry, Klara i Dorota, jeszcze nie. Kiedy było ciemno wstała z łóżka i pomyślała, że jej pojawienie się tutaj ma coś wspólnego z lustrem. Wtedy spotkała matkę. Spojrzała w lustro i wyglądała zupełnie inaczej. Matka zaczęła mówić o Stanisławie, za którego ma wyjść za mąż. Małgosia zapytała ją o broszkę. 

Rano wstała, ktoś pomógł jej ubrać się. Zjadła śniadanie. Ciotka Franciszka wysłała ja do spiżarni, aby zobaczyła, czy na szynce nie ma pleśni. Potem kazała jej wziąć orzechy i iść z nimi do kurnika. Wyszła na dwór. Pomyślała, że gdy jest przy fałszywej matce, siostrach i ciotce to zawsze wie, co ma powiedzieć, słowa same jej przychodzą. Potem chodziła po dziedzińcu i stajni. Przyszedł mężczyzna i zapytał się, czy chce jeździć konno, Małgosia chciała spróbować, ale okazało się, że ma siedzieć bokiem. Spadła z konia. Wtedy wszyscy przybiegli do niej i zapakowali ją do łóżka. Przyszedł ojciec Sulpicjusz, ponieważ podejrzewano u niej opętanie. Ojciec odprawił egzorcyzmy. Przez dwa dni leżała pod pierzyną. Dorota zabawiała ją rozmową. Dziadek uczynił ją właścicielką posiadłości i dlatego kawalerowie kręcą się obok niej. Nadal nie wiedziała, jak tu trafiła. Siostry mają pretensje do Małgosi o testament, a matka jest surowa i pobożna. Trzeba pracować od rana do wieczora. Małgosia wydobrzała i stwierdziła, ze będzie zachowywała się rozsądnie i będzie ich Małgosią. Po śniadaniu trzeba było pracować – kurnik, wędzarnia, haftowanie, ale też czytano i opowiadano bajki. Za każde nieposłuszeństwo były kary, np. zamykanie w komórce, uderzenie w policzek. 

Kolaską pojechały do Kościoła. Ujrzała chłopca i zapytała, tak jak Małgosia z VIII „c”, jak on ma na imię. Klara była oburzona. Po nabożeństwie szlachcic przedstawił im chłopca, któremu wcześniej przyglądała się Małgosia, to był Joachim. Potem usłyszała kazanie od matki, ponieważ źle się zachowywała. W domu klęczała z obnażonymi plecami, a matka z rózgą w ręku. Musiała wszystkich przeprosić, a na koniec matka pocałowała ją w czoło. Małgosia wiedziała, że znalazła się tutaj nie z własnej woli i nie pasuje do tych czasów i jest od nich mądrzejsza. Wieczorem matka przyszła do ich sypialni i kazała odmówić jej dwa różańce. Powiedziała jej, że pan Stanisław nie jest wieczny i szybko wdową zostanie, a potem może sobie wybrać kogoś, kogo kocha. Małgosia była zdenerwowana i powiedziała matce, że pan Stanisław jest stary, że nie jest jej Małgosia, nie jest chora i nie chce wychodzić za mąż. Matka obudziła Klarę i Dorotę i stwierdziła, że znowu zły Małgosię opętał. Znalazła się w komórce i wtedy usłyszała śmiech. To był dytko. Chciała wiedzieć, jak się tu dostała, a on powiedział jej, że ważna jest celowość. Potrafi przerzucić człowieka kilka wieków wstecz. Nie widziała go, tylko słyszała. Powiedział, że powinna być mu wdzięczna, ponieważ starał się, aby była dobrze wyposażona na pobyt tutaj, np. ma gotowe odpowiedzi. Zapytała go, czy zbierze ją z powrotem, a on na to, że szkoda, iż nie wie nic o działalności dytek. Potem już go nie było. 

Małgosia nie zna swojego ojca, ponieważ wyprowadził się, jak miała cztery lata i mieszka teraz na wybrzeżu. Kilka razy wpadał ją odwiedzić. 

Kiedy nie miała już kary i wyszła z komórki zapytała ich, kto to jest dytko. Ciotka odpowiedziała, że dytko to dytko. Najbardziej zawzięte jest na panny, które przez próżność o wszystkim zapominają. Nad zwierciadłami ma największą moc, a w zwierciadłach dziwne sprawy się dzieją. 

Na drugi dzień siostry wypełniały polecenia ciotki. Trwały przygotowania w kuchni. Potem ubrały się i miały siedzieć oraz czekać, aż przyjadą goście. Małgosia wyszła na dwór, na drogę. Zaczęła uciekać, ponieważ leciał za nią jakiś pies, a potem przyszedł Joachim. Zaczęła mówić o księżycu i lądowaniu na nim. Chłopak był zdziwiony i przerażony. Powiedział, że miłuje ją i nie może o niej zapomnieć. Wróciła do Klary i Doroty, a potem przejrzała się w lustrze. Zaczynała się sobie podobać jako tutejsza Małgosia. Dzisiaj nikt nie przyjechał, będą czekać jutro. 

Na drugi dzień przyjechali krewni, brat mamy Kalasanty i szwagier Stanisław. Zasiedli do stołu. Pan Stanisław przed zaręczynami chciał podpisać kontrakt. Trwały rozmowy. Następnego dnia targowali się o konia. Krewni odjechali.

Zaczęły się przygotowania do Godów. Teraz Małgosia chciała tu zostać. Był Joachim, z którym sekretnie się spotykała, ale miały też być bale, kuligi i inne przyjemności, które czekały ich u wuja Kalasantego. 

Nadeszły Gody, czyli Gwiazdka. Wszyscy byli na pasterce. Matka stwierdziła, że Małgosia ustatkowała się i żeby tylko jej wiano wypłacili. Odwiedził ich ojciec Sulpicjusz i kazał jej odmówić „Wierzę” po łacinie, ale ona nie znała łaciny. 

Jechali do wuja Kalasantego. Wieczorem przyjechało kilka osób i były tańce, potem śpiewano. Małgosia tańczyła kilka razy z jednym kawalerem. Stwierdziła, że kawaler, z którym tańczyła zakochał się w niej. Potem wróciły do swojego pokoju, z którego Klara w ogóle nie wychodziła. Rano zjadły śniadanie, a matka szykowała się do rozmowy z wujem Kalasantym. U wujka bawiła się doskonale. Jej kawaler, pan Władysław, szeptał jej wyznania. Było tu bardzo dużo psów, a jutro mieli jechać na łowy. Matka poprosiła Dorotę i Małgosię, aby odmówiły modlitwę i zostały z nią i Klarą. Jednak Małgosia pojechała, Dorota została. Na łowach nie mogła zatrzymać konia, z którego zsuwała się. Pan Władysław dojechał z boku i chwycił jej konia z uzdę. Potem udzielił jej kilku rad. Zatrzymał jej konia i powiedział, że zanim pan Stanisław da jej pierścień to z nim ślub weźmie. Stwierdziła, że ona sama zanim spoglądała i pogniewał się. Zapytał ją, czy go miłuje i powiedział, że ma jej słowo. Wrócili z polowania. Dostała list od pana Stanisława, pisał, że chorował. Drugi list był dla wuja Kalasantego. 

Dytko przyszedł do niej w nocy i powiedział, że może wracać. Wybrał XVII wiek. Małgosia chciałaby jeszcze zostać tydzień. Wpakował ją tutaj przez lenistwo. Potem kazała mu przyjść za trzy tygodnie. Powiedziała, że może w ogóle nie pójdzie. Po śniadaniu matka rozmawiała z wujem Kalasantym. Małgosia jest generalną dziedziczką. Kiedy były same powiedziała, że Kalasanty tylko ochłapy rzuca. Małgosia zrozumiała, że wuj niezbyt rzetelnie wywiązał się z obowiązków opiekuńczych. Dziewczyna polubiła Anusię i Mariannę. Pan Władysław złapał ją za łokieć i powiedział, że pójdzie z nim i weźmie ślub, a potem rzucą się do nóg pana stolnika i jej matki. Postawią ich przed faktem dokonanym. 

Pewnego wieczoru przyjechał pan Stanisław. Po śniadaniu pachołek wsunął jej bilecik do ręki. To był list od Joachima, pisał o ślubie z panem Stanisławem i że będzie na nią czekał. Trwały rozmowy matki, pana Stanisława i wujka Kalasantego. Małgosia wyszła na zewnątrz i pobiegła za dwór, ale Joachima nie było. Wróciła do alkierza i zastanawiała się, skąd Joachim wiedział, co dzieje się u wuja. Matka oznajmiła jej, że została spisana intercyza. 

Na drugi dzień przy śniadaniu był pan Stanisław i przyjechał pan Władysław. Od chwili, gdy pojawiał się pan Stanisław, zaczęli traktować ją z szacunkiem. Małgosia martwiła się listem i panem Władysławem, który powiedział, że nie pozwoli na kpiny. Poinformował ją, że o pierwszym zmroku będą czekały sanie i niech w nie siądzie, a jak będzie się sprzeciwiać, to ma na nią broń, drugi list od Joachima. Małgosia była już pewna, że to on uknuł historię z listem, ale nie miała pojęcia, skąd wiedział o Joachimie. Okazało się, że ich służąca Kaśka o wszystkim mu powiedziała. 

Małgosia patrzyła w lustro i wołała dytko, ponieważ chciała wracać do domu, ale on nie przyszedł. 

Poszła do sań, tak jak kazał jej pan Władysław, kiedy ujechali kawałek drogi do sań ,wsiadł pan Władysław i powiedziała mu, że chce jechać do Warszawy, a jak nie, to nie pojedzie z nim. Doszła do wniosku, że chodzi mu tylko o zapis w testamencie. Mieli przenocować w izbie pewnego człowieka. Kiedy wszyscy spali, Małgosia obudziła się, siadła na konia i odjechała. Potem musiała iść, ale upadła, znaleźli ją jacyś mężczyźni i następnie obudziła się pod pierzyną. Była we wsi, która jest własnością ojca Joachima. Poprosiła, aby zawiadomili Joachima. Wyznała mu, że dała się porwać, mówiła prawdę. Nagle poczuła, że pierwszy raz stała się tamta Małgosią, której skórę nosiła. Zapomniała o tym, że to wszystko nie jest prawdziwe i prosiła o wybaczenie Joachima. Chłopakowi nie chodziło o zapis. Zastanawiała się, co się stało z prawdziwa Małgosią. Powiedział jej, że trzeba się poddać woli matki. Napisała list. Joachim wziął list i odszedł, a ona została. Chłopak nie przychodził w ogóle, nawet następnego dnia. Trzeciego dnia poprosiła, aby go wezwano, jednak dowiedziała się, że Joachim zakazał go wołać. Chciała uciec i wymknęła się do szopy, a tam zagadała do niej jakaś kobieta. Joachim kazał ją pilnować. Kobieta zamknęła ją w izbie na skobel. Przyszedł do niej dytko. Zapytała go, dlaczego zabrał stąd prawdziwą Małgosię, a ona zajęła jej miejsce. Powiedział, że pomaga jej w pewien sposób. Minął kolejny dzień, była traktowana jak więzień. Przyjechała matka z ojcem Sulpicjuszem. Uklękła i opuściła głowę. Matka kazała jej wsiąść do sań. Ojciec zaczął mówić, a matka milczała. Kiedy poszedł, matka uścisnęła ją, a potem odepchnęła od siebie. Pytała jej, co narobiła, mówiła, że wiano przepadło. Pan Stanisław nie weźmie z nią ślubu, tylko z Anusią. Nie dostała żadnej kary. W piątek przyjechali krewni, aby uczynić nad nią sąd. 

Zjechało się mnóstwo ludzi. Wróciła Dorota z Klarą, przyjechał m.in. wuj Kalasanty, szwagier Stanisław, pan Kazimierz. Radzono nad Małgosią. Dziewczyna zaczęła się bronić. Uzgodnili, aby to, co zostało zapisane przez dziadka w testamencie dla Małgosi, przenieść na Klarę i Dorotę. Małgosia została pozbawiona wiana i ma szykować się do klasztoru. Dziewczyna uciekła na strych. Potem gdy zeszła, powiedziała Klarze i Dorocie, że cieszy się, iż mają to wiano. Małgosia wyszła na drogę, tam, gdzie spotkała kiedyś Joachima. Stwierdziła, że trzeba się pogodzić z losem. Przyszedł Joachim. Wtedy, gdy zostawił ją samą i nie przychodził to jego obojętność wynikała z tego, aby nie było dalszej obmowy. Teraz nie ma żadnych przeszkód, żeby matka pozwoliła jej iść za mąż za Joachima. Jego ojciec też nie będzie maił nic przeciwko. Włożył jej na palec pierścionek z czerwonym kamieniem, rubin. I pomyślała, że wtedy też wpatrywała się w rubin. 

Małgosia jest z powrotem u siebie w domu. Rzuciła się mamie na szyję. Mama zapytała ją, czy była na treningu, ale ona nie wiedziała, o czym mama mówi, która była zdumiona jej pracowitością. Ciocia Halina była zachwycona rajstopami, które zrobiła jej Małgosia. Teraz Druga Małgosia była tutaj, więc pomyślała, że będzie musiała wziąć się za haft i treningi. Kiedy poszła do szkoły dowiedziała się, że pomogła zorganizować zabawę kostiumową, nie przyjaźni się z Jolą, oceny miała niezłe, jest w kółku historycznym, przeczytała wiele książek, pani od biologii powiedziała, aby założyć w ogródku szkolnym kącik ziół leczniczych, chodzi z Jackiem na treningi jeździeckie. 

Mama zauważyła, że zaszła w niej zmiana, ponieważ była pokorna i pracowita, a teraz znów jest inna. Pomyślała, że znalazła się po drugiej stronie lustra w celach wychowawczych. Postara się kontynuować działalność tamtej Małgosi – pokazywała w szkole, jak tańczyć gonionego, usiłowała robić coś za pomocą szydełka, ale nie chodziła na treningi. 
Przyszedł dytko i powiedziała mu, że jest zadowolona. Tamta Małgosia prędzej, by umarła niż przyznała się, że kocha Joachima, ponieważ jest dobrze wychowana. Zaprogramowali komputer i wybrał on Małgosię. Musiała pozbawić tamtej Małgosi testamentu, obrazić pana Stanisława, przekonać matkę, że zasługuje na współczucie i stworzyć sytuację, w której oświadczyny Joachima będą przyjęte, jak szczęśliwy uśmiech losu. Wszystko, co zaplanowano, zrobiła z własnej woli. Dytko zapytał jej, czy chce o tym zapomnieć, jednak ona chciała pamiętać. Zaopiekowali się tamtą Małgosią, ponieważ ona w nich wierzy.