W końcu Łysek zostaje zaciągnięty do pracy przy kolejce przewożącej węgiel przejściem, które górnicy nazywają „pokładem Idy”. Towarzyszy mu niejaki Kubok, z którym Łysek prowadzi niekiedy nawet „rozmowy”. Kubok za miesiąc ma przejść na zasłużoną emeryturę.
Górnik widzi w Łysku pracowitego i niezwykle mądrego kompana, świetnie rozumiejącego jego gadaninę. Dowodem tego jest fakt, że bystry koń często potrafi wyrażać własne zdanie odpowiednim parsknięciem lub rżeniem.
Inni górnicy również darzą Łyska dużą sympatią – cenią jego pracowitość i po pewnym czasie staje się on ich ulubieńcem. Dlatego chętnie częstują go różnymi smakołykami, czym starają się wynagrodzić mu ciężką pracę oraz ofiarowywaną pomoc.
Niestety po pewnym czasie Łysek zaczyna słabnąć, a transportowanie węgla sprawia mu coraz więcej trudności. Kubok zauważa nawet, że na oczach zwierzęcia utworzyło się bielmo na skutek nieustannego przebywania w kopalnianych ciemnościach. Górnik mówi o tym przełożonym i poleca im, aby niezwłocznie wywieźli konia na powierzchnię. Był to jedyny sposób, dzięki któremu można było ocalić jego słaby wzrok. Wydobycie konia z kopalni okazuje się jednak niemożliwe, gdyż wąski korytarz nie może go pomieścić. Dlatego Łysek musi zostać na pokładzie Idy. Staje się jednak z każdym dniem coraz słabszy, czym wzbudza współczucie Kuboka.
Niedługo potem w kopalni ma miejsce wypadek, na skutek którego Kubok zostaje uwięziony pod zawalonym stropem. Jednak i tym razem Łysek nie zawodzi i okazuje się wiernym towarzyszem – wytężając wszystkie swoje siły, wyciąga kompana spod gruzów, tym samym ratując mu życie.
W podzięce za ten heroiczny czyn załoga kopalniana decyduje się na przebudowanie wąskiego korytarza i umożliwienie Łyskowi opuszczenie kopalni. Na zewnątrz czeka już na niego ukochany Kubok i od tej pory Łysek może przejść na zasłużony odpoczynek.