Herling Grudziński trafił do obozu jako dwudziestolatek. Aresztowany w czasie przekraczania granicy między ZSRR a Litwą został zesłany w głąb Rosji, bo uznano go za szpiega – miał wysokie buty i nazwisko, przypominające nazwisko niemieckiego ministra. Oskarżenie było absurdalne, ale w Jercewie Grudziński przekonał się, że inni więźniowie siedzą z jeszcze błahszych powodów.
„Inny świat” przeraża, trudno uwierzyć, że ludzie mogą upodlić się do tego stopnia, jednocześnie warto pamiętać, że książka Grudzińskiego to relacja naocznego świadka, uczestnika obozowych wydarzeń. W łagrze trzeba zapomnieć o wszystkich przyzwyczajeniach z normalnego życia. Tam liczy się bezprawie, donosicielstwo, brutalna siłą, znajomości i szczęście. Grudziński je miał, zwolniono go na mocy układów, zawartych przez rząd polski na uchodźstwie i ZSRR.
Autor opisuje m.in. historię aktora, który trafił do obozu za to, że zbyt dobrze zagrał rolę arystokraty, młodego człowieka, zesłanego za czytanie książek francuskich pisarzy z XIX w., mężczyzny, którego winą było to, że strzelał do portretu Stalina i został zadenuncjowany. Marzeniem więźniów jest trafić do szpitala, gdzie są lepsze warunki, dlatego okaleczają się. Nie warto odliczać czasu do końca wyroku, bo kara może zostać wydłużona. Herling Grudziński opisuje przypadek więźnia, jaki zmarł na zawał serca, kiedy w dniu wyjścia na wolność dowiedział się, że musi odsiedzieć jeszcze rok.
Książka Grudzińskiego należy do najbardziej przerażających świadectw sowieckiego totalitaryzmu. Kara umieszczenia w obozie jest równoznaczna z karą śmierci – mało kto wychodzi stamtąd żywy, a ponieważ obozy zlokalizowane są w odludnych i ustronnych miejscach, ucieczka stamtąd jest praktycznie niemożliwa.