Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności.
ZAMKNIJ X

Walc - Analiza i interpretacja wiersza

W wierszu „Walc” Miłosz jest daleki od nurtu tyrtejskiego i martyrologicznego. Podmiot liryczny dokonuje wnikliwej analizy epoki, analizy, która nie zrywa z „ostrowidztwem”, ale utrwala przekonanie, że ta epoka się bezpowrotnie kończy, że zapowiada nadejście smutnych i strasznych czasów. Miłosz dokonuje tego, czego nie przewidział żaden z profetów-wizjonerów okresu międzywojennego. W „Walcu” zawarł wizję i zapowiedź „niewolnictwa zaakceptowanego”, jak to określiła w książce „Poezja Czesława Miłosza” B. Chrząstowska. Człowiek, zdaniem Miłosza:

„(...) idzie, małpio uśmiechnięty,
Krzycz! W niewolnictwie szczęśliwy.
Rozumiesz. Jest taka cierpienia granica,
Za którą się uśmiech pogodny zaczyna,
1 mija tak człowiek, i już zapomina,
O co miał walczyć i po co”.

Dla tego człowieka to nie masowa zagłada jest ostateczną zagładą, ale właśnie zagłada umysłu, która sprawiła, że zabija, nie wiedząc dlaczego i po co.
Pierwsze strofy wiersza to opis balu oparty na zasadzie kontrastu. Z jednej strony typowe obrazki towarzyszące balom: walc, lustra, świeczniki, różowe obłoki dymu unoszące się zapewne z świec i cygar, jedwab, pióra, perły, szepty. Z drugiej strony - podmiot liryczny dostrzega coś niepokojącego w tej beztroskiej zabawie: świeczniki zataczają się, bal jest oniryczny, różowe pyły to może pyły znad zgliszczy, trąby kojarzone być mogą z apokalipsą, ramiona kandelabrów są jak krzyże nasuwające skojarzenie z męką Jezusa w agonii, a to wszystko „w huczącej przestrzeni”.

W kolejnej strofie złe przeczucia podmiotu lirycznego, przebijające się przez obraz dobrej zabawy, wtargnęły w sytuację liryczną z całą mocą. Jest północ, początek nowego roku, a wraz z nim przychodzi przewidywanie katastrofy i śmierci:

„Rok dziewięćset dziesięć. Już biją zegary,
Lat cicho w klepsydrach przesącza się piach.
Aż przyjdzie czas gniewu, dopełnią się miary
I krzakiem ognistym śmierć stanie we drzwiach.”
Podmiot liryczny roztacza, przed jedną z uczestniczek balu, wizje niedalekiej przyszłości, która stanie się jej udziałem:
„I będziesz tak tańczyć na zawsze w legendzie,
W ból wojen wplątana, w trzask bitew i dym.”
A towarzyszyć jej będzie poeta, który jeszcze się nie narodził:
„Choć nie ma go jeszcze i gdzieś kiedyś będzie”
Podmiot liryczny i poeta, który się narodzi, przewidują zwycięstwo:
„Tak szepce ci w ucho i mówi: no patrz.
A czoło ma w smutku, w dalekich lat glorii”
Ale dopiero po latach. Przedtem ludzie będą narażeni na straszne cierpienia:
„Do granic nieba sięgające pole
Wre morderstwami, krew śniegi rumieni,
Na ciała skrzepłe w spokoju kamieni
Dymiące słońce rzuca ranny kurz.”

Poeta przestrzega przed tym, by nie dać się złapać w sidła tyranów: „Krzycz! W niewolnictwie szczęśliwy”. Ponieważ doprowadzi to na skraj wytrzymałości, do granic cierpienia, „za którą się uśmiech pogodny zaczyna”.

Podmiot liryczny nagle urywa snucie czarnych wizji słowami:

„Zapomnij. Nic nie ma prócz jasnej tej sali
I walca, i kwiatów, i świateł, i ech.
Świeczników sto w lustrach kołysząc się pali,
I oczy, i usta, i wrzawa, i śmiech.”

Nie chce odbierać ludziom radości z życia i zabawy. Jeszcze mają czas, by poznać przyszłość, która i tak jest nieunikniona.
W wierszu „Walc” Miłosz jest daleki od nurtu tyrtejskiego i martyrologicznego. Podmiot liryczny dokonuje wnikliwej analizy epoki, analizy, która nie zrywa z „ostrowidztwem”, ale utrwala przekonanie, że ta epoka się bezpowrotnie kończy, że zapowiada nadejście smutnych i strasznych czasów. Miłosz dokonuje tego, czego nie przewidział żaden z profetów-wizjonerów okresu międzywojennego. W „Walcu” zawarł wizję i zapowiedź „niewolnictwa zaakceptowanego”, jak to określiła w książce „Poezja Czesława Miłosza” B. Chrząstowska. Człowiek, zdaniem Miłosza:

„(...) idzie, małpio uśmiechnięty,
Krzycz! W niewolnictwie szczęśliwy.
Rozumiesz. Jest taka cierpienia granica,
Za którą się uśmiech pogodny zaczyna,
1 mija tak człowiek, i już zapomina,
O co miał walczyć i po co”.

Dla tego człowieka to nie masowa zagłada jest ostateczną zagładą, ale właśnie zagłada umysłu, która sprawiła, że zabija, nie wiedząc dlaczego i po co.
Pierwsze strofy wiersza to opis balu oparty na zasadzie kontrastu. Z jednej strony typowe obrazki towarzyszące balom: walc, lustra, świeczniki, różowe obłoki dymu unoszące się zapewne z świec i cygar, jedwab, pióra, perły, szepty. Z drugiej strony - podmiot liryczny dostrzega coś niepokojącego w tej beztroskiej zabawie: świeczniki zataczają się, bal jest oniryczny, różowe pyły to może pyły znad zgliszczy, trąby kojarzone być mogą z apokalipsą, ramiona kandelabrów są jak krzyże nasuwające skojarzenie z męką Jezusa w agonii, a to wszystko „w huczącej przestrzeni”.

W kolejnej strofie złe przeczucia podmiotu lirycznego, przebijające się przez obraz dobrej zabawy, wtargnęły w sytuację liryczną z całą mocą. Jest północ, początek nowego roku, a wraz z nim przychodzi przewidywanie katastrofy i śmierci:

„Rok dziewięćset dziesięć. Już biją zegary,
Lat cicho w klepsydrach przesącza się piach.
Aż przyjdzie czas gniewu, dopełnią się miary
I krzakiem ognistym śmierć stanie we drzwiach.”
Podmiot liryczny roztacza, przed jedną z uczestniczek balu, wizje niedalekiej przyszłości, która stanie się jej udziałem:
„I będziesz tak tańczyć na zawsze w legendzie,
W ból wojen wplątana, w trzask bitew i dym.”
A towarzyszyć jej będzie poeta, który jeszcze się nie narodził:
„Choć nie ma go jeszcze i gdzieś kiedyś będzie”
Podmiot liryczny i poeta, który się narodzi, przewidują zwycięstwo:
„Tak szepce ci w ucho i mówi: no patrz.
A czoło ma w smutku, w dalekich lat glorii”
Ale dopiero po latach. Przedtem ludzie będą narażeni na straszne cierpienia:
„Do granic nieba sięgające pole
Wre morderstwami, krew śniegi rumieni,
Na ciała skrzepłe w spokoju kamieni
Dymiące słońce rzuca ranny kurz.”

Poeta przestrzega przed tym, by nie dać się złapać w sidła tyranów: „Krzycz! W niewolnictwie szczęśliwy”. Ponieważ doprowadzi to na skraj wytrzymałości, do granic cierpienia, „za którą się uśmiech pogodny zaczyna”.

Podmiot liryczny nagle urywa snucie czarnych wizji słowami:

„Zapomnij. Nic nie ma prócz jasnej tej sali
I walca, i kwiatów, i świateł, i ech.
Świeczników sto w lustrach kołysząc się pali,
I oczy, i usta, i wrzawa, i śmiech.”

Nie chce odbierać ludziom radości z życia i zabawy. Jeszcze mają czas, by poznać przyszłość, która i tak jest nieunikniona.