Dobro w powieści jest oczywiście największym szczęściem, któremu w zaszczycie przypadło przebywanie blisko Światłości. Jednakże okazuje się, że w nadmiarze połączone z ogromem miłości, może przynieść odwrotny niż wcześniej zamierzony skutek, i zamiast chronić człowieka, wyrządzi mu krzywdę. Czasem okazuje się być naiwne i lekkomyślne, niedoświadczone i zagubione.
Zło natomiast jest, jak się okazuje, ciekawsze i bardziej „ludzkie”. Mimo tego, iż przynosi cierpienie, chorobę, sprowadza na człowieka wszelkie nieszczęścia, samo też może być nieszczęśliwe i osamotnione. Jest mądrzejsze od dobra, ponieważ dłużej przebywa wśród ludzi i ich zachowania zna z obserwacji, a nie tylko z opowieści. Jest tak samo potrzebne na świecie jak dobro, a wyrządzając szkodę, czyni po prostu to, co do niego należy, niekoniecznie chełpiąc się tym.
Bardzo ciekawy jest tu też aspekt, że również zło jest gotowe do bezgranicznego poświęcenia w imię braterskiej… no właśnie czego? Miłości? Przyzwyczajenia? Jakkolwiek by nie nazwał relacji między Avem a Veą, nie jest nam dane jednoznacznie sklasyfikować ich postaw i opowiedzieć się po którejś ze stron.