Pewnego wieczora intendent Iwan Dmitriewicz Czerwiakow siedział w teatrze „Arkadia” i oglądał „Dzwony Kornewilskie”. W pewnym momencie kichnął, wytarł nos chusteczką i obejrzał się, czy komuś nie przeszkodził swoim kichnięciem. Poczuł zmieszanie, gdy zobaczył siedzącego przed nim staruszka, który wycierał sobie rękawiczką łysinę i szyję, a przy tym mruczał coś pod nosem. Poczuł się jeszcze bardziej zmieszany, gdy w staruszku rozpoznał cywilnego generała z wydziału komunikacji – Bryzżałowa. Natychmiast przeprosił osobę, na którą kichnął, ale i tak popsuł mu się humor i cały czas dręczył go niepokój.
W czasie przerwy poszedł do Bryzżałowa i jeszcze raz go przeprosił. Na co generał powiedział, żeby dał już spokój, bo on o tym już zapomniał, a ten wciąż do tego wraca. Jednak nadal nie czuł się dobrze i uważał, że trzeba mu to wytłumaczyć, bo pomyśli, że chciał na niego plunąć. Uważał, że generał może sobie o nim coś złego pomyśleć.
Kiedy Czerwiakow wrócił do domu, opowiedział żonie o tym, co mu się przytrafiło. Według niego żona przyjęła to dość lekkomyślnie, na początku przestraszyła się, ale gdy dowiedział się, że to ktoś obcy, uspokoiła się. Doradziła mu, by poszedł do niego i przeprosił go. Na drugi dzień Czerwiakow założył nowy urzędowy mundur i poszedł do Bryzżałowa. Kiedy wszedł do poczekalni zobaczył wielu interesantów, a wśród nich generała, który zaczął przyjmować podania. Gdy załatwił kilku interesantów spojrzał na Czerwiakowa, który znów zaczął go przepraszać. Reakcja generała sprawiła, że Czerwiakow w ogóle się nie uspokoił i postanowił poczekać, aż skończy przyjmować interesantów, aby móc mu wszystko wytłumaczyć.
Zniecierpliwiony generał nie wykazał zainteresowania i odszedł. Czerwiakow stwierdził, że więcej razy nie będzie tu przychodził i mu tłumaczył, tylko napisze list i wrócił do domu. Ale listu do generała nie napisał, chociaż bardzo długo nad nim myślał. Stwierdził, że nazajutrz znów musi tam pójść i samemu wszystko wytłumaczyć. Następnego dnia poszedł do generała, zaczął mu tłumaczyć, ten się bardzo rozgniewał i kazał mu wyjść. Dla Czerwiakowa to był ogromny cios. Wrócił do domu, nawet nie zdjął munduru, położył się na kanapie i umarł.