W 1551 roku rozbudowano poznański ratusz. Rajcy miejscy zlecili wykonanie zegara mistrzowi Bartłomiejowi. Było to wielkie wydarzenie, więc zaplanowano również wydanie uczty, na której mieli pojawić się najważniejsze osoby, nawet wojewoda z małżonką.
Głównym daniem miała być pieczeń z udźca sarniego. Jednak podczas pieczenia spadła ona w ogień. Kucharz wysłał swojego pomocnika Pietrka po nowe mięso do rzeźni. Jednak chłopiec nic już tam nie znalazł i dotarł za mury miasta, gdzie na łąkach pasły się dwa małe koziołki. Chłopiec pognał je do ratusza. Kiedy uwolniono je, koziołki uciekły kucharzom i poszły na wieżę ratuszową, a potem bodły się, na co patrzyli ludzie zgromadzeni pod ratuszem oraz wojewoda. Sytuacja ta wszystkich rozbawiła. Wojewoda darował Pietrkowi kradzież i polecił mistrzowi Bartłomiejowi wzbogacenie mechanizmu zegara o dwa trykające się koziołki.
Natomiast prawdziwe koziołki zdjęto z ratusza i oddano właścicielce, którą była uboga wdowa.