Jest to dialog, który prowadzą między sobą trzy osoby – przedstawiciele trzech stanów: szlachty, duchowieństwa i chłopstwa. Widać tutaj nie tylko troskę o lasy kraju. Rej krytykuje także poszczególne stany oraz organizacje państwowe takie jak wojsko czy szkolnictwo.
Rej oskarża w swym dziele szlachtę o hazard, zbytki, obojętność wobec państwa i rozrzutność, zaś kler o chciwość, zaniedbywanie obowiązków duszpasterskich, świeci i bogaty tryb życia. Na tle tych warstw społecznych najbardziej cierpi chłopstwo, które jest wykorzystywane i ciemiężone przez pana i przez kler.
Pan rozprawia z Wójtem gdy nagle pojawia się Pleban, który zarzuca, jakoby obaj rozmówcy śmiali się właśnie z jego osoby. Wójt by uniknąć awantury i dwuznacznej sytuacji stwierdza:
Miły panie, my prostacy,
A cóż wiemy nieboracy?
W sformułowaniu tym jest wiele kpiny i ironii.
Do rozmowy wtrąca się Pan, który śmiało krytykuje zachowanie duchowieństwa względem ludu. Pleban kontratakuje, rzucając Panu argument, iż ten powinien bardziej rozsądnie wybierać sobie „towarzystwo” – było to odniesienie do nieszczęsnego Wójta, który wciąż próbował się odseparować od niewygodnej dyskusji. Pleban jest do tego stopnia oburzony, iż przyrównuje chłopów (których przedstawicielem jest Wójt) do kłopotliwego i uciążliwego wrzodu. Wówczas odzywa się Wójt, który ostro krytykuje postawy obu rozmówców względem siebie:
Ksiądz pana wini, pan księdza,
A nam, prostym, zewsząd nędza.
W końcu wywiązuje się dyskusja w czasie której obaj Pleban i Pan dekoncentrują nieszczęsnego Wójta i nie pozwalają mu na zajęcie właściwego mu miejsca w dyskusji. Spór kończy Pleban, który podkreśla pewien fakt, iż wszystkie te trzy stany będą i są sobie obce i nie dojdą nigdy do wspólnego kompromisu i do pojednania.
W dyskusję włącza się postać