Narratorowi ze względów sentymentalnych, bardzo zależało na kupnie tej właśnie kamizelki, dlatego wydał na nią sporą sumę. Nosił ją kiedyś sąsiad naszego bohatera, ten zaś obserwował ze swojego okna życie właściciela kamizelki i jego żony.
Pewnego dnia parasolka i kamizelka trafiły w ręce Żyda-handlarza. Obserwator wzywa go do siebie i próbuje ustalić cenę ubrania, co Żydowi wydaje się podejrzane. Bohater tłumaczy jednak, że kamizelka nie ma wartości materialnej, lecz duchową. Po jakimś czasie udaje się dobić targu i przedmiot przechodzi w ręce narratora.
Teraz może się on oddać wspomnieniom i refleksjom, związanym z niedawnymi sąsiadami.
Oboje ciężko pracowali za dnia i po nocach. Ona uczyła dzieci oraz szyła, on był urzędnikiem w magistracie. Los jednak szykował dla nich ciężkie chwile. Mąż pewnego razu zachorował, a intuicja kazała żonie wezwać doktora. Choroba nie wyglądała na poważną, a krwotok, według zapewnień lekarza, mógł mieć rozmaite, prozaiczne przyczyny. Lekarz zalecił odpoczynek na wsi, a potem racjonalny tryb życia. Mąż jednak nie wracał do zdrowia. Kobieta coraz ciężej pracowała i coraz bardziej się niepokoiła. Poprosiła doktora o częstsze wizyty, wobec czego rozmowy z mężem stawały się coraz trudniejsze. Mężczyzna doszukiwał się jakiegoś spisku przygotowanego wespół z medykiem. Kiedy zauważył, że schudł, wystraszył się jeszcze bardziej, a łagodne tłumaczenia żony nie do końca go przekonywały, choć bardzo chciał jej wierzyć. Uspokił się i rozradował dopiero wtedy, kiedy zauważył, że jego kamizelka zrobiła się ciasna. Wyznał wówczas żonie, że ją zwężał, aby jej nie stresować, skoro jednak stała się za mała, bez wątpienia była to oznaka powrotu do zdrowia.
Narrator, przyglądając się znowu kamizelce, zauważa że skracany był także pasek. Musiało być to dziełem żony, która z tych samych pobudek co mąż, próbowała oszukać ukochaną osobę.