Ojciec ucieszył się na ich widok, ale okrutna macocha znów kazała mu porzucić dzieci w lesie. Kiedy i tę rozmowę chłopiec usłyszał, chciał znów nazbierać białych kamyków, ale nie mógł tego uczynić, ponieważ macocha zamknęła drzwi na klucz.
Dzieci były przerażone tym, co może je spotkać. Gdy nastał poranek, rodzice znów wyprawili się z nimi do lasu. Jaś nie mając kamyków, postanowił rzucać za siebie okruszki chleba, który dała mu macocha. Miały one pomóc odnaleźć trasę w nocy. Tak jak i poprzednim razem rodzice zapewniali dzieci, że przyjdą po nie nad ranem, ale po raz kolejny nie dotrzymali obietnicy. Jaś i Małgosia byli teraz zdani tylko na siebie – wyruszyli w drogę powrotną po śladach rozrzuconych kawałków chleba. Okazało się jednak, że głodne ptaki wyjadły większość okruszków. Dzieci nie potrafiły znaleźć właściwej drogi. Zapuszczały się coraz dalej w głąb lasu, aż w końcu całkiem się zgubiły. Szły tak przez całą noc i cały następny dzień, były już bardzo głodne i zmęczone. W południe Jaś i Małgosia spotkali małego ptaszka, który pięknie śpiewał.
Postanowili pójść za nim. W końcu przywiódł je do chatki zbudowanej z chleba, ciasta i cukru. Domek wyglądał tak apetycznie, że Jaś i Małgosia zaczęli go zjadać. Wtedy wyszła z niego przygarbiona staruszka i zaprosiła dzieci do środka. Poczęstowała je w domu przeróżnymi smakołykami, a następnie ułożyła dzieci do ciepłych łóżeczek. Tak naprawdę kobieta była jednak złą czarownicą, która dzieci zjadała, udając tylko dobrą i miłą staruszkę.
Kobieta szybko przestała być życzliwa. Już następnego dnia uwięziła Jasia w chlewie, chcąc go utuczyć, a następnie zjeść. W tym celu karmiła chłopca przez cztery tygodnie, jednak Jaś w ogóle nie przybierał na wadze – czarownica każdego dnia sprawdzała grubość jego paluszka, ale sprytny chłopiec zamiast palca podawał jej kość. A ponieważ kobieta była ślepa, nie zauważyła różnicy.
W końcu mocno zniecierpliwiona nie chciała już dłużej czekać i postanowiła zjeść chłopca.
Małgosia, chcąc wybawić uratować braciszka, podstępem zwabiła czarownicę do pieca, a następnie ją do niego wepchnęła i zamknęła szybko drzwiczki. Kobieta przeraźliwie krzyczała, aż w końcu spłonęła. Dzieci odnalazły w jej domu drogie kamienie i perły i postanowiły wziąć je ze sobą.
Uradowane dzieci wyruszyły do domu, jednak na swojej drodze natrafili na rzeczkę. Udało im się przez nią przeprawić, ponieważ pomogła im kaczuszka. Dalsza droga była im znajoma, poznali chatkę ojca, który bardzo ucieszył się na ich widok.
W czasie, gdy dzieci przebywały poza domem, ich macocha umarła. Od tej pory żyli już tylko w trójkę, w spokoju, szczęściu i dobrobycie, który zapewniły im klejnoty zabrane z domku czarownicy.