Umberto Eco twierdzi, że na pomysł napisania „Imienia róży” wpadł przypadkiem, kiedy znajoma redaktorka poprosiła go o stworzenie krótkiej powieści kryminalnej. Był rok 1978, dwa lata później powieść ukazała się na rynku. Eco opowiada, że intryga kryminalna miała być osnuta wokół pomysłu otrucia mnicha, a początkowo chciał akcję umieścić w czasach współczesnych. Potem postanowił przenieść ją w czasy, które dobrze zna, czyli średniowiecze.
Zabieg z narratorem (Adso z Melku) zastosował specjalnie, bo, jak twierdzi, lubił styl i naiwność kronikarzy średniowiecznych. Ale nie tylko: Eco, znany naukowiec, profesor semiologii z Uniwersytetu w Bolonii, wspomina: „...wstydziłem się opowiadać. Czułem się jak teatralny krytyk, który nagle stanął w świetle ramp i wie, że patrzą na niego dotychczasowi koledzy z parteru”. Dlatego relację o wydarzeniach w średniowiecznym klasztorze włożył w usta Adsa. Powieść wyszła w 1980 roku i okazała się wielkim sukcesem. Sześć lat później książkę sfilmowano, w roli Wilhelma z Baskerville wystąpił Sean Connery, a film reżyserował Francuz, Jean Jacques Annaud.