Rozdział 1 Porwanie
We wtorek Józef budzi się z „lękiem nieistnienia”, nie może dojść do siebie po koszmarze, który mu się przyśnił – że jedne części jego ciała naśmiewały się z drugich, ponieważ jedne należały do niego jako młodego chłopca, a drugie do mężczyzny, jakim jest teraz. Sen jest wyrażeniem problemu, który dręczy Józefa, swoistego rozdwojenia na dorosłego mężczyznę, którym jest z duszą chłopca, który wciąż w nim siedzi. Chociaż wszyscy (ciotki!) chcą, aby był dojrzały, znalazł sobie rolę społeczną, on nie potrafi wejść w dorosłe życie. Napisał nawet książkę, próbując zaspokoić ich ambicje, ale ta uwypukliła tylko jego brak dojrzałości. Nadał jej znamienny tytuł –„Pamiętnik z okresu dojrzewania”.
Gdy tak rozmyśla nad sobą, przed nim w pokoju pojawia się zjawa, podobna do niego jak dwie krople wody. Z boku obserwuje jej, czyli swoje, wady. Przegania ją. Wówczas w pokoju zjawia się profesor Pimko. Profesor siada i zaczyna czytać rękopis Józia. Stawia mu trójkę z plusem. Józio próbuje się bronić, jednak belferski sposób traktowania go przez Pimkę obezwładnia go. Profesor postanawia wreszcie, po przepytaniu go z koniugacji i deklinacji łacińskich, zabrać go do szóstej klasy, do szkoły pana Piórkowskiego. Udają się więc do szkoły.
Rozdział 2 Uwięzienie i dalsze zdrabnianie
Docierają na miejsce akurat na długiej przerwie. Uczniowie przechadzają się po placu, a zza ogrodzenia obserwują ich ciotki i matki (jedna z metod upupiania). Józio słucha dziwacznego języka używanego przez kolegów – mieszanki archaicznego języka z wyrazami do których dodawane są łacińskie końcówki (kolegus). Innym sposobem zwiększania naiwności wśród młodzieży ma być pisanie na karteczkach, że są niewinni, a gdy oni będą temu zaprzeczać, paradoksalnie staną się niewinni. Uczniowie zaprzeczają używając wulgarnego języka, piszą wulgarne słowo na drzewie, za którym schował się Pimko. Józio zwraca uwagę kolegom, że poprzez swoje wulgaryzmy i zaprzeczanie stają się jeszcze bardziej naiwni. Wywiązuje się dyskusja na ten temat. Chłopcy dzielą się na dwa stronnictwa: tych, którzy akceptują metody profesorów i chcą być niewinni (chłopięta), na ich czele staje Syfon i tych, którzy buntują się, pod przywództwem Miętusa (chłopaki). W bójce początkowo przewagę ma Miętus, ale gdy Syfon intonuje Marsz Sokołów, czym porywa większość chłopców, wygrywa.
Rozpoczyna się lekcja polskiego prowadzona przez nauczyciela Bladaczkę. Zaczyna odpytywać uczniów z zadanej lekcji, ale przygotowany jest tylko Syfon. Chłopak chce jednak odpowiadać tylko przed przebywającym właśnie w szkole wizytatorem. Profesor zaczyna wykład o Słowackim, ciągle powtarzając, że był on wielkim poetą. Gdy Gałkiewicz stwierdza, że nie rozumie poezji Słowackiego i wcale go nie zachwyca, profesor wciąż powtarza, że „Słowacki wielkim poetą był”. Nauczyciel prosi Syfona, by udowodnił wielkość poety, a ten szybko to czyni, przekonując Gałkiewicza. Józio chciałby tymczasem uciec ze szkoły, ale opanowuje go niemożność, która nie pozwala mu na to.
Rozdział 3 Przyłapanie i dalsze miętoszenie
Po wyjściu nauczyciela z klasy uczniowie powracają do dyskusji o niewinności. Józio, obserwując ich z boku stwierdza, że ich świat został sztucznie stworzony przez szkołę i wszystkie ich rozmowy są sztuczne. Uczniowie tymczasem planują pojedynek na miny. Miętus planuje gwałt na Syfonie, Józio próbuje temu zapobiec, porozumiewa się z Kopyrdą, aby mu pomógł, ale ten w ogóle nie okazuje zainteresowania. Dostrzega to Miętus, jednak jego złość na Józia maleje, gdy ten roztacza przed nim plan ucieczki zakończonej wizją sielskiego życia wśród parobków.
Rozpoczyna się lekcja łaciny. Nauczyciel przepytuje uczniów z tłumaczenia pamiętników Juliusza Cezara i znów, prócz Syfona, nikt nie jest przygotowany. W dodatku Gałkiewicz oświadcza, że nie jest w stanie zrozumieć jakichkolwiek starożytnych tekstów. Nauczyciel nie potrafi tego zrozumieć. Po lekcji rozpoczyna się pojedynek na miny miedzy Miętusem i Syfonem. Arbitrem zostaje Józio. Syfon ma pokazywać miny „budujące i piękne”, Miętus zaś „burzące i szpetne”. Syfon przybiera pozę z palcem skierowanym ku górze. Miętus usiłuje wyprowadzić go z równowagi parodiując kolegę. Jednak na Syfonie nie robi to wrażenia. Wówczas Miętus rzuca się na przeciwnika i zaczyna przekonywać go do swoich racji. Syfon krzyczy, by zagłuszyć głos kolegi. Całą sytuację przerywa wejście Pimki do klasy.
Rozdział 4 Przedmowa do „Filidora dzieckiem podszytego”
Autor przerywa utwór i zamieszcza dygresję dotyczącą jego poglądów na temat sztuki. Wtrącenia takie, jak twierdzi, tylko pozornie nie mają związku z treścią utworu, broni swojego prawa do takich zabiegów. Zwraca się także do krytyków, którzy nieprzychylnie patrzą na takie dygresje, pisząc, że ich zdanie w ogóle nie obchodzi odbiorców.
Czytelnicy czytają książkę między zajęciami, fragmentami, dlatego luźna kompozycja w niczym im nie przeszkadza. Ważna jest forma, która determinuje kształt dzieła. Już ton pierwszych słów wiele mówi o całości – może mieć wydźwięk heroiczny, dramatyczny, komediowy, etc. Sztuka jest „doskonaleniem formy”, zadaniem artysty zaś jest przezwyciężanie formy, gdyż stanowi ona sztywność poglądów. Autor głosi też pochwałę niedojrzałości, jako wartości twórczej.
Rozdział 5 „Filidor dzieckiem podszyty”
W hotelu spotyka się dwóch naukowców – „dr prof. syntologii uniwersytetu w Leydzie, wyższy synteta Filidor, rodem z południowych okolic Annamu” i anty-Filidor, prof. dr Momsen, „znakomity analityk”, którego „jedyną misją było ściganie i pognębienie biednego Filidora”. Świadkami spotkania są „asystenci, doktorowie Teofil Poklewski, Teodor Roklewski”, historię opowiada Antoni Świstak. Celem dyskusji jest próba syntetycznego ujęcia kluski, a także jej rozkład, co kończy się przegraną anty-Filidora, który w zemście rozkłada na czynniki pierwsze żonę Filidora, która trafia do szpitala. Filidor w odwecie próbuje zsyntetyzować kochankę anty-Filidora, Florę Gente. Kobieta skutecznie opiera się zabiegom, póki Filidor nie rzuca przed nią kupy pieniędzy. Wówczas ona próbuje objąć sumę pieniędzy i zaczyna myśleć syntetycznie. Analityk policzkuje Filidora i wyzywają się na pojedynek. Sekundantami syntetyka mają być docent Łopatkin i narrator historii, Antoni Świstak, a analityka doktorzy Poklewski i Roklewski. Pojedynek zostaje umówiony na wtorek, siódmą rano.
Zaczyna się pojedynek, który jest idealnie syntetyczny. Adwersarze odstrzeliwują swoim panią kolejne części ciała, na końcu trafiają je w prawe płuca i kobiety umierają. Profesorowie zdziecinniali odchodzą w różne strony. Teraz ich ulubionym zajęciem jest bieganie po polach za balonikiem i obserwowanie, kiedy pęknie.
Rozdział 6 Uwiedzenie i dalsze zapędzanie w młodość
Powracamy do powieściowej akcji. Gdy Miętus gwałtem uświadamia Syfona, do klasy wchodzi Pimko i jakby niczego nie zauważając, mówi do uczniów, że grzecznie bawią się piłką. Po lekcjach Pimko zabiera Józia do domu Młodziaków, gdzie ma zamieszkać. Młodziakowie mają nauczyć go naturalności. Przede wszystkim uczyć powinien się od córki gospodarzy – „nowoczesnej pensjonarki”, Zuty.
Gdy przychodzą, gospodarzy nie ma w domu, a dziewczyna nie zwraca na nich uwagi. Gdy wracają, Pimko przedstawia im Józia jako chłopaka staroświeckiego, na siłę kreującego się na dorosłego. Młodziakowa obiecuje, że oduczy go przybierania póz. Józio coraz bardziej skrępowany, coraz bardziej też udaje i przybiera pozy. Gdy nagle Zuta kopie chłopca w nogę, Pimko ją krytykuje za niegrzeczność, jednak jej matka uważa, że to zachowanie naturalne dla tych czasów. Po odejściu nauczyciela, Józio zostaje zaprowadzony do swojego „nowoczesnego” pokoju.
Rozdział 7 Miłość
Józio próbuje przekonać Zutę do siebie i pokazać, że on też jest nowoczesny. Kilkakrotnie podejmuje próby nawiązania rozmowy z dziewczyną, bezskutecznie. Do Młodziaków przychodzi Miętus, ciekawy, jak Józio się urządził. Ten zwierza mu się z miłości do Zuty. Przyznaje się też, że ma 30 lat, ale Miętus nie wierzy. Miętus ostrzega też Józia, ze za pensjonarką ugania się już Kopyrda.
Rozdział 8 Kompot
Józio całymi dniami w szkole myśli tylko o Zucie. Próbuje zbliżyć się też do Kopyrdy, aby dowiedzieć się, co łączy go z pensjonarką. Tymczasem Syfon „zgwałcony przez uszy” wiesza się. Miętus wciąż marzy o parobku i chce zbliżyć się do służącej Młodziaków. Młodziakowa zauważa, że Józio zakochał się w Zucie. Przy obiedzie próbuje przeciwstawić swoje nowoczesne poglądy jego staroświeckim. Jednak, gdy Józio nazywa ją mamusią, pan domu zaczyna tak chichotać, że Józio zyskuje pewność siebie. Młodziakowa dostrzega niebezpieczeństwo wpływu Józia na jej córkę.
Rozdział 9 Podglądanie i dalsze zapuszczanie się w nowoczesność
Józio zastanawia się, co zrobić, by pozbawić Zutę nowoczesności. Postanawia podglądać ją przez dziurkę od klucza. Daje też pieniądze żebrakowi, aby stał pod oknem dziewczyny z gałązką w zębach. Sam przedrzeźnia ją zza drzwi. Zuta i pani Młodziakowa wychodzą do miasta. Józio w tym czasie zwiedza sypialnie Młodziaków. Aby zniszczyć jej nowoczesność, zaczyna tańczyć dookoła mebli. Później znajduje korespondencję Zuty, listy od chłopców, mężczyzn, także od Kopyrdy. Jest także list od Pimki, który pod pozorem przepytania dziewczyny z wiedzy o Norwidzie, zaprasza ją do siebie do domu, chcąc się z nią spotkać. Józio, chcąc ośmieszyć Pimkę i Kopyrdę, podrabia pismo Zuty i wysyła do nich list o treści: „Jutro, w czwartek, o 12 w nocy zastukaj do okna z werandy, wpuszczę. Z.”
Rozdział 10 Hulajnoga i nowe przyłapanie
Następnego dnia Józio kręci się koło łazienki, by obserwować toaletę domowników. Młodziakowa wychodzi „dumniejsza niż weszła”, Młodziak zachowuje się prostacko, Zuta zaś bierze szybki prysznic. Józio czeka na nocna wizytę adoratorów pensjonarki. Najpierw do okna stuka Kopyrda, dziewczyna wpuszcza go bez zdziwienia i zaczynają się całować. Zaraz potem puka Pimko, wtedy Józio alarmuje Młodziaków, że w domu są złodzieje. Oni przychodzą do pokoju i na widok Kopyrdy ukrytego w szafie nie okazują zdziwienia, natomiast widząc Pimkę nie wiedza jak się zachować. Wówczas w oknie pojawia się żebrak, który chce zapłaty od Józia, Kopyrda i Pimko wykorzystują sytuację żeby się wymknąć, ale nie udaje im się.
Pimko, podpierając się podpowiedzią Józia mówi, że wszedł do ogrodu za potrzebą fizjologiczną, ale Zuta go zobaczyła, więc musiał wejść, tłumacząc się wizytą. Wywiązuje się bójka, która pochłania wszystkich oprócz Józia. Chłopak postanawia odejść. W kuchni spotyka Miętusa, który przyszedł na randkę z służącą. Miętus proponuje mu wyjazd na wieś, by bratać się z parobkami. Józio się zgadza.
Rozdział 11 Przedmowa do „Filiberta dzieckiem podszytego”
Narrator pisze o „męce złej formy”, którą można określić grymasem, miną lub gębą. Ogranicza ona jednostkę wyobrażeniem, jakie ma o niej inna jednostka. Narrator zastanawia się też, z czego powstał ten utwór i tym rozważaniom poświęcony jest następny rozdział.
Rozdział 12 „Filibert dzieckiem podszyty”
Rozdział ma formę baśni. Na korcie paryskiego „Racing Klubu” trwa mecz tenisowy z udziałem mistrza, praprapraprawnuka miejscowego wieśniaka, żyjącego pod koniec XVIII wieku. Pułkownik siedzący na widowni przestrzela piłkę tenisową, a kula trafia przemysłowca. Zaczynają dziać się dziwne rzeczy: żona przemysłowca policzkuje sąsiada, ten dostaje ataku „utajonej epilepsji”, mężczyzna siedzący obok wskakuje na plecy kobiecie siedzącej przed nim, a ta wybiega na kort niosąc go na plecach.
Mężczyźni wskakują na plecy swych kobiet. Markiz de Filibherte pyta, czy ktoś przypadkiem nie chce obrazić jego żony, a wówczas pod jego loże podjeżdża na grzbietach kobiet 30 ochotników. Markiza ze strachu patrząc na to poroniła, a markiz na skutek tego został „podszyty” i „uzupełniony” dzieckiem. Czując się zażenowanym, odchodzi do domu, żegnany oklaskami.
Rozdział 13 Parobek, czyli nowe przechwycenie
Józio i Miętus wychodzą poza miasto. Miętus uważnie obserwuje ludzi, cały czas szukając prawdziwego parobka, jednak wszyscy przechodnie maja sztuczne „gęby”. Wreszcie dochodzą do wioski, z której rozlega się szczekanie. Szczekają nie tylko psy, ale także ludzie, obawiając się „uczłowieczenia”. Mieszkańcy zaczynają zbierać się koło chłopców, wzajemnie szczując się na nich, w ostatniej chwili zjawia się ciotka Józia i zabiera ich do samochodu.
Jadą do dworku w Bolimowie. Mieszka tam z mężem Konstantym i dziećmi, Zosią i Zygmuntem. Ciotka całą drogę opowiada dzieje rodziny i Miętus w końcu zaczyna wierzyć w prawdziwy wiek Józia. We dworze Miętus wreszcie spotyka upragnionego parobka. Ma on „nie twarz, która gębą się stała, lecz gębę, która nigdy nie zyskała godności twarzy”. Od tej chwili Miętus chce się zbratać z lokajem. Wzywa go i wydaje mu różne polecenia.
Jednak nic to nie daje. Pomaga mu Józio, który wypytuje parobka o różne rzeczy, po czym pyta, czy dostaje od dziedzica w gębę, a gdy ten przytakuje, uderza go w twarz. Miętus brata się z parobkiem, każąc mu się bić po twarzy. Józio zastanawia się w nocy do czego może to prowadzić i dochodzi do wniosku, że jednak słuszne jest bicie służby, gdyż ustala hierarchię w domu.
Rozdział 14 Hulajgęba i nowe przyłapanie
Rodzina Hurleckich jest zaniepokojona zachowaniem Miętusa. Wuj Konstanty podejrzewa go o homoseksualizm, jednak Józio wyjaśnia mu, że Miętus brata się z lokajem z sympatii. Służba, zachęcona zachowaniem Miętusa, coraz bardziej się stawia. Wuj Konstanty postanawia odesłać chłopców następnego dnia do Warszawy. W nocy chłopcy postanawiają uciec, Miętus jednak nie chce iść bez parobka. Józio zmusza parobka do ucieczki, jednak po drodze spotykają wuja, który oskarża lokaja o kradzież i urządza mu „mordobicie”.
Miętus biegnie na pomoc parobkowi, jednak wystraszony chowa się za Walka, który uderza dziedzica. Ośmiela to pozostałych parobków, którzy nadbiegają, by bratać się z panem. Józio sądzi, że już nigdy nie uwolni się od „pupy”. Ucieka i porywa Zosię. Traktuje ją tylko jako środek bezpieczeństwa, ale, żeby nie musieć się tłumaczyć, wyznaje jej miłość. Gdy na pustkowiu chce się od niej uwolnić, dziewczyna przytula się coraz mocniej, a bohater coraz bardziej mięknie. Opór jego maleje, aż w końcu znika. „Nie ma ucieczki przed gębą jak tylko w inną gębę”.